Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Wtorek rano

Wtorek, 14 lipca 2015 · Komentarze(0)
Pogoda mieszana… z rana gdy wstałem padało… spojrzałem na radary meteo… była tylko jedna większa chmura deszczowa… po 30 minutach było po ulewie… z tego co widziałem miałem około godzinne okienko… a następna chmura była jeszcze daleko… przy czym wszystko to co po okolicy się pojawiało to przelotne deszcze, raczej nic wielkiego… Niemniej ubrałem dzisiaj przeciwdeszczówkę… bardziej na wszelki wypadek… Ruszyłem po 7:20... i... wszystko byłoby w porządku gdyby nie silny zachodni wiatr... 
W trakcie jazdy tuż przed Gliwicami zaczyna delikatnie kropić... ale mam już niedaleko... :) 

Pogoda wymarzona...

Pogoda wymarzona... © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 14 lipca 2015 · Komentarze(0)
Wyjechałem dość późno jest 17:30 gdy wsiadam na rower, wyczekałem na to by minęły nas deszczowe chmury… lało solidnie… Na drogach jest mokro… nawet bardzo…. O wjeździe na leśne ścieżki nawet nie myślę, pewnie pływałbym w bagnie, w błocie... 
Pozostała jazda szosami, na początku miałem założoną przeciwdeszczówkę… tyle, że było tak gorąco, tak duszno… iż już po kilku km musiałem stanąć na przystanku autobusowym i wrzucić ją do plecaka… inaczej bym się zagotował w środku…
Jadąc dalej już na krótko było przyjemnie... na całej trasie nie spadła na mnie kropla deszczu :) Za to rower wygląda tragicznie... nazbierał masę piachu... Trzeba będzie go spłukać... może jutro z rana?

Sporo rolkarzy
Sporo rolkarzy © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 13 lipca 2015 · Komentarze(0)

O 4:00 obudził mnie ból głowy, na dworze lało. Ból to pewnie efekt odwodnienia… Wypiłem trochę wody mineralnej i poszedłem jeszcze spać… Wstałem o 6:00… ból nie ustąpił, był jedynie mniejszy…. Zjadłem śniadanie… pozbierałem się, deszcz przestał padać… Wczorajsza opalenizna lekko mnie pali….
Wyjechałem dopiero o 7:20… Przez całą drogę to popadywało, to była przerwa…. Wiał bardzo silny wiatr od zachodu…, czułem zmęczenie, zresztą dalej czuję, to pewnie wszystko po trochu… i wczorajsze słońce, i odwodnienie, i 150km w nogach….


Górski na swoim miejscu

Górski na swoim miejscu © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 6 lipca 2015 · Komentarze(0)
Zegar pokazuje 6:26.. gdy jestem już na rowerze.. ruszam... dzisiaj wcześniej, chcę uciec przed skwarem, przed gorącem dnia...
Z rama przed wyjazdem sprawdziłem listę kontrolną rzeczy do wzięcia na Tour de Warszawa... Wszystko gotowe... 
Ruszam, jest przyjemnie ciepło, lekki chłód poranka tylko uprzyjemnia wyjazd.... 
Drogi puściusieńkie :) Samochodów tyle co kot napłakał... ;P Przez chwilę myślę, by pojechać terenem... jednak nie... będę musiał wcześniej wyjść z pracy, a poniedziałki są pokręcone... zbiera się wszystko co mogło wyjść podczas weekendu... a nie chcę zostawiać niezamkniętych spraw... 
Dość szybko mijam Kochłowice ;), ścigam się z autobusem 48... a może on się ze mną ściga? Na każdym przystanku musi stanąć,  więc z definicji ma przegrane ;p
Droga na Wirek również przyjemna..., na Bielszowickiej nie minęło mnie ani jedno auto... :)
Zabrze również jakieś dziwnie puste ;) a wyjechałem tylko 30 minut wcześniej... muszę się przestawić... 
W Gliwicach mały incydent... 
na ul Kujawskiej... na wysokości ul. Młodego Górnika... 
Jadę ja, za mną jakaś rowerzystka... z w/w ulicy wyjeżdża za nami ciężarówka... - wywrotka... zaczyna przyspieszać i nieco dalej na łuku wjeżdża na lewy pas... z naprzeciwka jadą samochody, zaczyna odbijać w prawo... na nas... masakra... 
Naciskam na hamulce... zwalniam, ciężarówka wbija się na prawy pas... 
Zatrzymuje się na skrzyżowaniu z ul. Reymonta... zatrzymuję się przy szoferce, debil w środku rozmawia przez komórkę... Leci wiązanka...  może nawet się zorientował, że mógł zabić..., że niewiele brakowało... 

Szkoda słów... chwilę później odbijam  w ul Poznańską i Wawelską... muszę się  uspokoić... 

Do firmy zostały niecałe 4km... niedaleko... jednak na Błogosławionego Czesława niespodzianka... z jednokierunkowej drogi zrobiono 2 kierunkową.... oj... działy się cuda.... gdy ludzie jeździli na pamięć przez tyle lat lewym pasem.... Masakra... Kilak kolejnych dni może być ciekawych w tym miejscu... ale ja tego raczej nie zobaczę... wieczorem uciekam do "Stolycy" ;P


Warszawka ... przez ubrudzoną hotelową szybę
Warszawka ... przez ubrudzoną hotelową szybę © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 6 lipca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy nieco wcześniej, dzisiaj muszę dotrzeć nieco wcześniej do domu... muszę zrobić kontrolę bagaży... i wieczorem w drogę na drugi "turnus" w Warszawie. Rowera nie będę widział przez ładnych kilak dni... Co prawda brałem pod uwagę by go wziąć do stolicy, ale.... czasu raczej dla niego nie znajdę... To będą długie 4 dni... 

Dzisiaj.... jednak jest chwila czasu... może pogoda nie jest idealna..., ponad 30 stopni na starcie... gdy wychodzę na zewnątrz mało się nie rozpływam... Mógłbym jechać szosami... ale... mam trochę czasu w zapasie... a cień i nieco chłodniej będzie w lesie... 
Odpuszczam... hałdę... nie dzisiaj, więc zostaje objechać ją przez lasek Makoszowski i Makoszowy... i wjechać z drugiej strony na szlak prowadzący na Halembę i dalej na Katowice... Tak też czynię...  staram się nie zatrzymywać... mimo wszystko mam w pamięci to, że o 19:40 muszę być na dworcu w Katowicach... 

A w lesie duszno, gorąco, jednak drzewa dają trochę cienia... 

Gdy dojeżdżam do domu... jestem totalnie przepocony... wszystkie ciuchy lądują w praniu.... .zresztą ja też, prysznic jest mi potrzebny... 

Metro Warszawskie... chyba jedyna rzecz która mi się podoba...
Metro Warszawskie... chyba jedyna rzecz która mi się podoba... "w stolycy" © amiga

Piątek rano

Piątek, 3 lipca 2015 · Komentarze(0)
Znowu wyjeżdżam koło 7:15... masakra jak późno...
Gnam szosami... chcę dogonić stracony czas... oczywiście szanse niewielkie, wiatr na szczęście mam w plecy :)... ale to tyle ze wspomagania... Drogowcy dzisiaj zafundowali mi slalom... bo i w Pewnikach, i w Kochłowicach i na Wirku, i dalej w Bielszowicach i Pawłowie muszę wymijać zasieki postawione przez nich zaskakuje mnie chyba najbardziej dzisiaj ścinka na jednej ze ścieżek w lasku Makoszowskim... dziwne że żaden z pracowników nie wspomniał, że zawalili gałęziami całą ścieżkę. W efekcie muszę nieść rower przez około 100m... przedzierając się na azymut... z drugiej strony witają mnie uśmiechy pracowników i komentarze o kolarstwie przełajowym ;P

z parku mam już niedaleko... 6km... ale oczywiście na wiadukcie w Sośnicy również ryją... :) tzn łatają asfalt... :)

Zaskoczył mnie stan ścieżki :)

Zaskoczył mnie stan ścieżki :) © amiga

Piątek wieczór

Piątek, 3 lipca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam o 17.00... trochę z premedytacją... chciałem by trochę zelżał żar lejący się z nieba.... 
W planach mam... odnalezienie Barszczu Sosnowskiego... spodziewam się gdzie go znajdę..., w pobliżu Borowej Wsi... zawsze tam był, przy jeziorze/stawie...  pewnie jest i dzisiaj... Ostatnio było o nim głośno w TV... porobię zdjęcia i wyślę najwyżej do Gminy niech coś z tym zrobią.... Pamiętam, że w tym miejscu dorastał do 3 metrów... może nawet ciut więcej... 

A że po drodze mogę zaliczyć hałdę, wały Kłodnicy :) to droga ta mi pasuje tym bardziej i najważniejsze mam dzisiaj cel :).... 

Gdy zbliżam się w okolice Borowej Wsi już z daleka wzdłuż potoku, rzeczki widzę wielkie skupiska tej rośliny.... rozpleniła się strasznie... 

Odbijam w kierunku stawu... i tutaj niespodzianka... Gmina już zaczęła likwidację Barszczu.... wycięte w pień jest kilka hektarów... ale dalej widać, że w wielu miejscach jeszcze rośnie... Może podjadę tutaj za jakiś czas sprawdzić jak im poszło... Druga sprawa, to z tego co pamiętam załatwić można ją tylko chemicznie... 

Kilka fot i jadę przez Halembę do domu... 27 stopni to nie jest moja ulubiona temperatura do jazdy, chociaż nie narzekam... mogło być gorzej... 

To gorzej jest zapowiedziane na weekend... by prognozy się myliły

Barszcz Sosnowskiego w okolicach Borowej Wsi
Barszcz Sosnowskiego w okolicach Borowej Wsi © amiga

Ile to jeszcze jest tego dziadostwa
Ile to jeszcze jest tego dziadostwa © amiga


Ale dookoła jeziora już w większości został zniszczony
Ale dookoła jeziora już w większości został zniszczony © amiga

Na polach gdzieniegdzie jeszcze go widać
Na polach gdzieniegdzie jeszcze go widać © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 2 lipca 2015 · Komentarze(2)
Dość przyjemny ciepły poranek... żegnam się z wiatrówką... pewnie nie będzie potrzebna przez kilka dni... może w końcu zaczęło się lato? Czerwiec był nijaki... , chyba ładniejszy był maj w tym roku... co czeka nas w lipcu?  to się okaze, chociaż wstępne zapowiedzi mówią o wielkich upałach w nadchodzący weekend.... Zobaczymy....

Na drogach znowu dzisiaj ruch jak w ulu...., ale wyjeżdżając prawie o 7:15 specjalnie wyboru nie mam, muszę jechać szosami. Za to wiatr zmienił kierunek. Tym razem wieje od wschodu więc do firmy mam cały czas z górki... gorzej będzie na powrocie :)

Do firmy docieram w prawie ekspresowym tempie... gdyby jeszcze na Odrowążów skończyli z DTŚką... było by miło... wahadło nie upraszcza jazdy, a jechanie tam po chodniku nie jest zbyt przyjemne, tym bardziej że wpada się na drogę przecinającą tą drogę... trzeba bardzo zwolnić, bo widoczność w tym miejscu jest zerowa...

W parku Zadole
W parku Zadole © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 2 lipca 2015 · Komentarze(0)
Plan na powrót był... - jadę lasem... jednak gdy zobaczyłem rower zmieniłem je... pierwsze co to muszę zaliczyć myjnię... w takim stanie nie da się prowadzić roweru... nawet oliwienie mija się z celem... wszędzie zaschnięte błoto i piach.... więc gam na myjnię przy stacjo BP w Zabrzu, a potem zobaczę co zrobię i którędy pojadę...

2 min. na myjni i szarak znowu przypomina rower, a ja... odbijam do Parku rot. Pileckiego... i tyłami docieram w pobliże Muzeum PRL... w Rudzie Śląskiej... zmieniam kierunek i jadę przez Bielszowice i Wirek wzdłuż potoku Bielszowickiego na Kochłowice... Tam w pobliżu grodziska wyjeżdżam na szosy i już bez  kombinowania kieruję się do domu :)

Staw w pobliżu hałdy na Makoszowach
Staw w pobliżu hałdy na Makoszowach © amiga

Środa rano

Środa, 1 lipca 2015 · Komentarze(3)
Wiatr z rana zmienił kierunek na północy... w nocy chyba trochę popadało.... gdy ruszam o 7:10... świeci słońce jest pięknie... gdy wjeżdżam na Bałtycką na jej odcinek leśny wita mnie delikatna mgiełka... odwracam się i za mną widżę promienie słoneczne rozpraszające się w niej... coś pięknego muszę stanąć :)

Poranek w lesie :)
Poranek w lesie :) © amiga

Ale poranek to nie czas na zwiedzanie, podziwianie, trzeba jednak dotrzeć do firmy... chyba zmienił się kierunek wiatru, wydaje mi się, że wieje od północy... przy czym zupełnie to nie przeszkadza, wiec jest słaby :) to dobrze...


Za to dzisiaj drogi zaskakują negatywnie... z jakiegoś powodu ruch na drogach jak przed wakacjami. Coś się stało? Hmmmm