Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Wtorek rano

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dość późno... jest 7:15... jest przyjemnie ciepło... jadę szosami, szybko się orientuję, że dzisiaj mam wiatr w plecy... 
Już po chwili czuję, że wyraźnie lepiej mi się kręci...rower sam jedzie... 

W Piotrowicach jadę za jakimś zawalidrogą... rowerzystą... cała szerokość jezdni jego... jedzie od krawędzi do krawędzi, dziwnymi zrywami... masakra... w końcu go wyprzedzam...nie lubię takiej jazdy...za kimś kogo nie można być pewnym co zrobi za chwilę.

Droga dzisiaj umyka, nawet nie wiem kiedy mijam górki w Rudzie Śląskiej... ruch na drogach także minimalny, pomimo tego, że jest dość późno...

Docieram do firmy... niezły czas wyszedł... tylko co z tego...  góry dopiero zweryfikują formę, a ta jest taka sobie... po zeszłorocznym upadku... 

W firmie szybka kąpiel... i do pracy... 

Dzisiaj w Katowicach TdP... znowu mnie tam nie będzie... z drugiej strony... chyba wolę jechać rowerem... :) niż się temu przyglądać.. 

Muszę pamiętać by kupić hak
Muszę pamiętać by kupić hak © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy przed 17... gdy wychodzę świeci palące słońce, jest duszno, gorąco... Decyduję że pojadę lasem... tam powinno być chłodniej... Więc skręcam an Sośnicy w okolice hałdy, gdy zaczyna kropić... hmmm... pada coraz mocniej... zmieniam moją decyzję... gorące powietrze i opady to prawie murowany przepis na burzę...a szczyt hałdy, czy las to najgorsze możliwe miejsce na coś takiego...

Odbijam z powrotem do cywilizacji i gnam drogami na Zabrze... leje coraz bardziej... na wiadukcie jestem już cały przemoknięty, a to dopiero 3 minuty opadów... komórka w tylnej kieszonce już pewnie pływa. Docieram do przystanku... już kilku rowerzystów się tam schroniło... 

Leje coraz bardziej, grzmi, pioruny walą po okolicy, wiatr odrywa gałęzie i nieco większe konary... kilka razy uderzają o wiatę przystankową... 

Nawet przez chwilę zastanawiam się czy nie przelecieć do tej naprzeciwko... 

Mija dobre pół godziny... na radarach widzę, że to lokalna zawierucha... wisi nad tym miejscem... gdy deszcze nieco mniej pada ruszam, i tak jestem przemoknięty...  Komórki w plecaku... mam nadzieję, że nie zamokną... Ubrałem wiatrówkę, pewnie i tak niewiele pomoże... 

Brodzę w rwących strumieniach tworzących się na drogach... woda jest przyjemnie ciepła :)

Gdy jadę, kolejne fale ulewy skutecznie utrudniają jazdę, woda zalewa mi oczy, okulary... w Kończycach staję pod kolejną wiatą... mija dobre 10 minut.. uspokaja się nieco... 

Ruszam dalej..... W Rudzie Śląskiej widać, że opady były mniejsze, są nawet miejsca zupełnie suche... gdy wjeżdżam do Katowic...  od ul Bałtyckiej... jest zupełnie sucho, nie spadła nawet kropla... ludzie dziwnie na mnie się patrzą gdy jadę  i kapie ze mnie, z roweru.... wiatrówka mokra - przylega do ciała... 

Ciekaw co sobie myślą... pewnie wariat wjechał na myjnię samochodową ;P

Trochę się rozpadało
Trochę się rozpadało © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam wyjątkowo późno... jest prawie 7:20... gdy ruszam... a wszystko przez to, że się nie przepakowałem... wczoraj wieczorem..
Już mi się nie chciało, a trzeba było zdjąć mapnik..., wyciągnąć z plecaka niepotrzebne w tej chwili rzeczy, wrzucić to co potrzebuję do firmy... Trochę to zajęło...

Z rana jest dość przyjemnie... niby 17 stopni ale w zupełności wystarcza... wiatr dość słaby i chyba w plecy... więc nie przeszkadza, a wręcz nieco pomaga... 

W dość przyzwoitym czasie docieram do firmy... słońce zaczyna palić, ciekawe co będzie wieczorem... 

Słonecznik :)

Słonecznik :) © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z firmy około 16:40... jest gorąco... termometr szybko zaczyna wskazywać około 31 stopni... Odbijam na hałdę... będzie więcej cienia, więcej drzew... 

Na Sośnicy niespodzianka, w poprzek mojej ścieżki stoi pociąg towarowy... nie za fajnie... muszę go wyminąć, kilkadziesiąt metrów muszę zawrócić i z drugiej strony mogę przenieść rower...  na szczęście to jedyny epizod...

Na hałdzie równie gorąco, chociaż co jest zaskakujące to gorzej jest w lesie... duszne, ciężkie powietrze...

Jadę dalej wzdłuż wałów Kłodnicy... na wysokości Borowej wsi zaskakuje mnie wyschnięte koryto jednej z odnóg rzeczki Promnej...

Nie przypominam sobie bym widział je kiedykolwiek wyschnięte... zawsze było to sporo wody... koryto ma około 2 metrów szerokości i najczęściej około 20-40cm głębokości... 

Dzisiaj widzę tylko spękane wysuszone dno... 

Jadę dalej przez Halembę, przez lasy Panewnickie i docieram znowu do cywilizacji... chwilę później jestem w domu... 

Gorąco dzisiaj... dopiero zimna kąpiel pomaga :)

I co dalej? jakoś trzeba się przedostać na drugą stronę
I co dalej? jakoś trzeba się przedostać na drugą stronę © amiga

Piątek rano

Piątek, 31 lipca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z domu po 7:10... i nie mam ochoty dzisiaj na kręcenie, nie mogę się za to jakoś zabrać, przemęczenie czy coś... może to wieczorne targanie gratów, ciężko powiedzieć... niemniej jak już wsiadłem na rower to jadę.... 
Wieje oczywiście z zachodu... tak by za lekko nie było..., z plusów to można poćwiczyć podjazdy... bo nawet na zjazdach... trzeba kręcić by rower chciał się przemieszczać do przodu... 
W Kochłowicach na szczycie Mrówczej Góry, wyskakuje kilka metrów przede mną sarna... na szczęście jestem tylko ja, żadnych samochodów... przebiega na drugą stronę chowa się w zaroślach.... po chwili widzę co ją wystraszyło...  Na bocznej odnodze jechał jakiś samochód dostawczy... to jego robota... dobrze...

W Zabrzu... gdy jestem w lasku Makoszowskim zaskakuje mnie kolejna sarna, jest mniejsza... zatrzymuję się dość daleko, pasie się na łące... Po chwili mnie zauważa i chowa się do lasu... Szkoda... bo nie zdążyłem wyciągnąć aparatu... w zamian mam za to stado pływających kaczek na maleńkim stawie :)

Wkrótce docieram do firmy.... coś czuję, że dzień będzie dzisiaj ciężki

Stado kaczek na stawiku
Stado kaczek na stawiku © amiga

Piątek wieczorem

Piątek, 31 lipca 2015 · Komentarze(2)
wyjeżdżam do domu trochę po 16.... dzisiaj wielki dzień... 
Szarak dostał nowe koła... długo na to czekał.... ale plan był taki by zrobić to przed Śnieżką bo to na nim pojadę w tym roku...  
Chyba to też jego najdroższy upgrade.... Obręcze leżały już 2 miesiące, może lepiej... szprychy mi chłopaki ściągnęły... piasty zresztą też... W ciągu kilku godzin dzisiaj zapletli całość...
Jeszcze tylko tarcze muszą być zmienione... masakra... ile ten rower kosztuje.... 
Czemu aż taka zmiana? bo stare obręcze były już popękane..., trochę z duszą na ramieniu na nich jeździłem.... ale dały radę, teraz muszę je rozebrać, bo piasty mogą się jeszcze przydać, szczególne tylna, która była kilka miesięcy temu wymieniana... nie ma luzów, jest na łożyskach maszynowych, tyle, że przeznaczona jest na inną ilość szprych... nada się do górala... jak będzie potrzeba...

Ruszam w dziewiczą podróż z nowymi kołami, czuję, że inaczej rower reaguje, jest bardziej sztywny, nie ma żadnych bić... nic nie dzwoni... jadę w zupełnej ciszy... jakieś to takie nienaturalne...

Mam ciut więcej czasu więc jadę przez las... a może po prostu chciałem sprawdzić nowy nabytek? 

W lesie zaskakuje suchość wszystkiego... po deszczach które niedawno nawiedziły moją krainę nie ma najmniejszego śladu... tzn. jest... ale w postaci połamanych drzew, za to jest niesamowicie sucho.... poziomy okolicznych stawów i rzek, są niesamowicie niskie... 
Woda po prostu wsiąkła... i tyle... 
Chociaż w okresie żniw to może i lepiej że nie pada... ?

W lasach Panewnickich spotykam bikera - tak na oko 45-50 lat... prowadzi rower... Corrateca... 29"... widzę, że złapał panę... chwila rozmowy, nie ma dętki..., nie ma łatek... 

cóż... mam i dętki i łatki, dętki wąskie... ale łatki standardowe .... wiec łatamy dziurę... zajmuje nam to dobre 15 minut... więcej zabawy jest z założeniem koła, bo okazuje się, że jest na ośkach 15mm... z którym nie miałem do czynienia a on... tego koła jeszcze nie ściągał... cóż... mocujemy się chwilę, w końcu rozbieram trochę bardziej ośkę, przyglądam się mocowaniu i... już wiem... jak to poskładać do kupy... minutę później rower stoi na kołach... można jechać...

Sławek zaprasza mnie na Piwo do Leśniczówki na Ligocie... cóż... jedno szybkie, nie zawadzi... ale mam w perspektywie cd.. przeprowadzki... wiec zbyt długo nie mogę zabawić, po 10 minutach uciekam do domu... 


Nowa piasta, nowe szprychy, nowe obręcze... jeszcze tylko tarcze do zmiany
Nowa piasta, nowe szprychy, nowe obręcze... jeszcze tylko tarcze do zmiany © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 30 lipca 2015 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam nieco wcześniej niż wczoraj.
Świeci słońce, jest pięknie, jest chłodno i jest wietrznie.
Po 2 km zatrzymuję się i ubieram wiatrówkę..., jest mi zimno... aż dziwne... chociaż 15 stopni to nie komfortowa temperatura.... 
Całkiem sporo rowerzystów... tyle, że jadą dokładnie w drugą stronę... jadą z wiatrem, a ja muszę z nim walczyć...
Co prawda mam wrażanie, że wieje z południa... może południowego zachodu... najczęściej więc mam go z boku... chyba już wolę, gdy wieje prosto w twarz... Gnam do firmy... czas goni... jadę szosami... po nocnych ulewach ani myślę by wjeżdżać w teren... nawet odpuściłem Bałtycką i park w Zabrzu... cóż... Może wieczorem?

Na 2-3 minuty zatrzymuję się na wahadle w Gliwicach, rondo dalej w budowie... jedna strona poszła im chyba szybciej, bardziej sprawnie, a z tą jakoś się bawią... już 3-ci tydzień..., a może jestem przewrażliwiony? ;P

Zakazy, zakazy, zakazy
Zakazy, zakazy, zakazy © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 30 lipca 2015 · Komentarze(2)
Miałem wyjechać o 16:00... a wyjechałem o 16:40... później niż miałem, a tak sobie obiecywałem, tym bardziej, że muszę być w domu jak najwcześniej....

Gnam szosami... innej opcji nie mam... za dużo czasu bym stracił... nie mogę ryzykować, chociaż gdyby nie obowiązki to na bank pojechał bym w wariancie krajoznawczym... 

25 stopni na starcie, wiatr w plecy, po prostu bajka... a ja... na krechę do Katowic...

Docieram kilka minut po 18... szybka kąpiel, obiad... i uciekam... do pracy...

Nad rzeką piękną i czystą :)

Nad rzeką piękną i czystą :) © amiga

Środa rano

Środa, 29 lipca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam o 7:10... trochę późnawo... ale z rana kilka spraw jeszcze musiało zostać załatwionych... 

Wczoraj chwilę pogrzebałem przy rowerze, założyłem nowy przedni błotnik :) tym razem Gianta... swoją drogą ciekawy sposób mocowania zastosowali, może będzie to lepsze? Zobaczymy.... Przy okazji wymieniłem jeszcze klocki z przodu... wczoraj już w drodze do pracy słyszałem, że dzwonią... a to objaw zużycia :)

Noc w Katowicach była mocno deszczowa, jeszcze o 6:30... coś kapało z nieba... jednak prze wyjazdem rozpogadza się... 
Drogi oczywiście mokrusieńkie... nie będzie lekko... a na bank nie będzie sucho... 

Jakby mniejszy ruch dzisiaj na drogach... nawet mi to pasuje, fragmenty terenowe omijam szerokim łukiem... całość szosami... jedynie w Kochłowicach jadę nieco inaczej.... widziałem na mapach jakiś czas temu, że jest alternatywa do głównej drogi. Okazuje się że być może była, ale w tej chwili jest tam prywatna posesja... Przynajmniej mam to sprawdzone... 

Reszta trasy raczej standardowa... Gliwice prawie puste, poza ul bł.Czesława.. gdzie zaroiło się od ciężarówek... i najlepszą opcją dostania się na Zabską  było złamanie kilku przepisów... ;P

Nad jeziorem Żywieckim
Nad jeziorem Żywieckim © amiga

Środa wieczór

Środa, 29 lipca 2015 · Komentarze(0)
wychodzę około 16:40... zastanawiam się co zrobić którędy jechać... 
Czuję, że wieje jakiś paskudny wiatr... chyba południowy... podmuchy są bardzo silne i na dokładkę z boku... kilka razy mną chwieje
Odbijam w park w Zabrzu, a później do lasu, drzewa skutecznie chronią przed takimi niespodziankami... Jest przyjemnie ponad 20 stopni... wszędzie widać wilgoć po ostatnich opadach, ale nie ma ani błota, ani kałuż... szok...

Na Halembie lekko mnie ponosi i skręcam na Mikołów... na Retę-Śmiłowicką... 
Sporo rowerzystów, biegaczy, kijkarzy czy zwykłych spacerowiczów... cóż, pogoda do tego zachęca... Z okolic Owsianej odbijam na Zarzecze, Podlesie... i tyłami docieram do Piotrowic... przejeżdżam centralnie przez tamtejszy cmentarz... i wbijam się w okolice szybu KWK Murcki :) by tyłem dojechać do os. Odrodzenia gdzie czeka na mnie myjnia... rower już się tego domagał :) 
2 minuty mycia i mogę jechać do domu... gdzie już na mnie czeka siostra...

Szyb Kopalni Murcki w Piotrowicach :)
Szyb Kopalni Murcki w Piotrowicach :) © amiga