Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Po terenie, śniegu....

Poniedziałek, 29 października 2012 · Komentarze(11)
Everything´s ok - Lenka


Jest poniedziałek, przesunięcie czasu w weekend miało na mnie dość ciekawy wpływ, budzę się wcześniej niż zwykle, powoli wstaje dzień, spoglądam przez okno, na ulicach trochę śniegu, wody, temp. w granicach -1. Ubieram się sporo cieplej niż zwykle, czapka, podwójne skarpety, kurtka, wiatrówka, itd. ....
W końcu wychodzę na zewnątrz i... czuję, że jest mi ciepło, zasiadam za kokpitem, ruszam, wbrew pozorom, na drogach nie jest ślisko, jedzie się przyjemnie, ruch jest znikomy, jednak nie mam specjalnej ochoty na jazdę po szosach, wjeżdżam w las.... i jadę po terenie tyle ile się da...., Zatrzymuję się na chwilę w lesie Panewnickim, muszę zdjąć trochę z siebie, jest mi za ciepło ;P, mam wrażenie, że się ugotuję.

Ruszam dalej, omijam hałdę w Sośnicy, wiem jak tam wygląda po deszczu i nie mam ochoty na 20cm błoto ;P. Lasek Makoszowski wydaje się niezłą alternatywą więc pora przejechać się przez plac budowy średnicówki. Pracownicy trochę dziwnie na mnie patrzą, ale mam to gdzieś, w końcu jadę do pracy :).

Dołożyłem oczko temu misu.... © amiga


W weekend miałem w końcu czas aby zająć się nieco Manfredem, został wyczyszczony, przesmarowany, zamontowałem mu w końcu drugie oczko, był piękny błyszczący, teraz stoi sobie na magazynie up…y jak zwykle ;P. Te kilka km po terenie zostawiło na nim swoje ślady ;P

Co do utworu na początku wpisu to do odszukania wokalistki skłoniła mnie reklama Windows-a 8, głos był mi znany, tak mi się wydawało, Pierwsze skojarzenie to Amanda Palmer z The Dresden Dolls, ale jednak nie...

Za muzykę w tej reklamie odpowiada Lenka, w Wikipedii można przeczytać m.inn. : właściwie Lenka Křipač (ur. 19 marca 1978 na odludnym wybrzeżu Nowej Południowej Walii) – australijska piosenkarka czechosłowackiego pochodzenia, kompozytorka (w tym muzyki filmowej), muzyk australijskiego zespołu elektroniczno-rockowego Decoder Ring.
Zapowiada się ciekawie, chyba pora przesłuchać dyskografię :)

Miłego początku tygodnia

Wszystkiego najlepszego....

Poniedziałek, 29 października 2012 · Komentarze(10)
Plagiat199 - Obłęd



Droga do domu podzielona na 2 części, pierwsza to szybki wypad na Helenkę w ramach c.d. przemeblowania, pięknie nam to wysżło, w między czasie niektórzy obejrzeli Derby Śląska. Przez całą drogę do Zabrza towarzyszył mi sypiący śnieg. Paskudny był jedynie przejazd przez ul. Leśną w Zabrzu, chyba pora przemianować ją na wodną, a przynamniej błotną...

Zestaw kibica..... © amiga


Druga część powrotu ok 22:45, gdy już nie sypało, za to było ciemno jak ...., -4 na dworze, masa śniegu, wody i błota. Tym razem jazda w większości szosami, nie było czasu ani specjalnej ochoty na ładowanie się do lasu, tym bardziej, że na ulicach pusto, zero samochodów, zero wariatów, no może poza jednym zap...ym na KTM-ie ;P. Profilaktycznie odpalam pełną transmisję Online na Endomondo, tak aby w razie czego Darek wiedział gdzie postawić krzyżyk przy drodze :)
W domu jestem krótko po północy..., dobrze jest kawałek przejechać się przed snem :)

Poniżej filmik jak się jeździ na rowerze szosowym, chyba pora kupić taki :)
Martyn Ashton - Road Bike Party


A co do dzisiejszego święta (w zasadzie już wczorajszego, w chwili gdy to piszę), to opis nieco niżej.

Hołd Szujskich lub inaczej Hołd Ruski - ot w zasadzie całkiem ciekawa okacja do świętowania, w zasadzie zapomnieliśmy o tym, i pewnie nieprędko przypomnimy sobie o tym, a może warto przywrócić kilka faktów z naszej historii... .

Więc za Wikipedią:
Hołd Szujskich – homagium przebywającego w polskiej niewoli, zdetronizowanego cara Rosji Wasyla IV Szujskiego i jego braci: Dymitra (dowódcy sił rosyjsko-szwedzkich w bitwie pod Kłuszynem) i Iwana (zwanego ros. Pugowką, pol. „guzik”), złożone królowi Polski Zygmuntowi III Wazie i królewiczowi Władysławowi (ówczesnemu carowi Rosji) 29 października 1611 w sali senatu Zamku Królewskiego w Warszawie, w relacji z XVII w. był aktem tak sławnym, wielkim i nigdy w Polsce niewidzianym. ....

Resztę warto sobie doczytać.... u źródła

Hołd Carów Szujskich © Wikipedia



Carowie Szujscy by Jan Matejko © Wikipedia



Carowie Szujscy na Sejmie Warszawskim - Jan Matejko © Wikipedia


Przyjemnych snów :)

po leśnych ścieżkach wąskich...

Piątek, 26 października 2012 · Komentarze(9)
Jacek Kleyff - Huśtawki


Budzę się rano, w zasadzie budzi mnie piękny poranek, jest słońce, którego tak pożądałem od kilku dni.
Zupełnie inaczej się jedzie, to nic, że jest rześko, to nic, że wieje zimny północno-zachodni wmordę wiatr, to nic, że gdzieś wczoraj straciłem klucze z domu... .
Jadę do pracy drogą którą wracałem (tyle, że wolno), po lesie, po szosach, czasami pod prąd, łudzę się, że znajdę klucze, w końcu to tylko 30km :).

Po analizie wszystkich możliwości obstawiam jednak, że wypadły mi w firmie i.... gdy dojeżdżam na miejsce okazuje się iż nie pomyliłem się. Klucze wypadły mi jeszcze w szatni :) Kolejny sukces... zaoszczędzone conajmniej kilkadziesiąt złotych :) Więc dzień zaczął się całkiem nieźle...

Miłego piątku :)

Na budowie stadiony Górnika... © amiga


Wymarzona pogoda - no może trochę błotniście i rześko © amiga


Kościół św. Józefa w Zabrzu © amiga

lekko okrężkie do domciu

Piątek, 26 października 2012 · Komentarze(11)
Strachy Na Lachy - Na pogrzeb króla


Piątek, kończy się kolejny tydzień pracy, zaczyna się weekend, po pięknym poranku zapowiada się średnio ciekawy wieczór. Wiem że ma jeszcze dzisiaj padać, ale...., no właśnie... co dalej...
Zbieram się i ruszam do domu... początkowo zastanawiam się nad szosami, ale nieeee, nie dzisiaj, być może to ostatnia szansa w tym roku aby poszaleć trochę w terenie. Ruszam i szybciutko skręcam na hałdę w Sośnicy, chwilę mnie tam nie było, a lubię to miejsce, lubię tędy jeździć, wąskie ścieżki, sporo błota, kamieni, piachu, jest co robić, jest gdzie się zmęczyć. Później kieruję się na niebieską rowerówką wokół Zabrza, 2-3km i skręcam w kierunku Kłodnicy, terenem na Helembę i kolejnym szlakiem w kierunku Starej Kuźni.
Chwila zastanowienia co dalej, jechać przez Panewniki..., o nieeee... korci mnie Starganiec, chcę go odwiedzić, nie wiem czy nie będą to ostatnie odwiedziny w tym roku, po drodze jeszcze mała niespodzianka udaje mi się ustrzelić zwierzaczki na polu, szkoda, że nie miałem ze sobą długiego obiektywu... ale trudno, będę musiał z tym żyć ;P
Takie coś sobie ustrzeliłem w Rudzie Śląskiej © amiga

Lecę dalej, zatrzymuję się dopiero na Stargańcu, chwila odpoczynku i trzeba lecieć dalej, zaczyna się ściemniać, kolejna chwila na decyzję, co dalej…, prosto na Piotrowice czy jednak nie...
Starganiec, być może po raz ostatni w tym roku... © amiga


Wybieram drugi wariant, chociaż nie lubię Owsianej, nie dość, że wąska to na dokładkę panuje tu spory ruch, sporo samochodów ciężarowych gnających z prędkościami przekraczającymi 90km/h. Na szczęście do pokonania mam może 2km czegoś takiego, dalej już jest lepiej, przez Kamionkę ładuję się w kierunku Zarzecza, Podlesia, a w końcu przez las na Kostuchę,

Nocą na Kostuchnie © amiga


tam fajny kilometrowy podjazdu i ląduję na ścieżce rowerowej łączącej tą dzielnicę z Piotrowicami, jednak nie jadę nią do końca, odbijam w prawo... przez las wyjeżdżam na Krynicznej, już prawie w domu... jeszcze tylko kilkaset metrów i już...
Zaczyna się dla mnie weekend więc, miłego odpoczynku w... siodle :)

Jak mi się nie chciało chcieć...

Czwartek, 25 października 2012 · Komentarze(4)
W moim magicznym domu - Marian Opania


Porażka dzisiaj, wczoraj odpadłem siedząc przy komputerze, obudziłem się jakieś 2 godz. później, przełożyłem ciało na łóżko i tyle... To chyba efekt lekkiego niedosypiania, przemęczenia... Dzisiaj już jest dobrze, co prawda patrząć na te ciemności za oknem nie chciało mi się chcieć, chcieć jechać, wyjść gdziekolwiek... . Najchętniej zostałbym w domu i przespał cały dzień....

Jednak marzenia sobie, a rzeczywistość sobie. Zbieram się w końcu w ciągu 20 min, szybkie śniadanie i na rower... jest chłodno lecz jestem dobrze ubrany nie rusza mnie to. Lubię niskie temperatury, czasami patrzą na mnie jak na wariata gdy przy +8 stopniach chodzę w T-Shirt(cie), ale ja tak mam.

Sama droga standardowa, bez większych chec, trochę zaciskało, światła próbowały mnie zatrzymywać, ale tam gdzie się dało, modyfikowałem trasę (a to po chodniku, a to przez stację, a to wyprzedzając kolumnę samochodów). I znowu odniosłem kolejny sukces - dojechałem do pracy :). Trochę wysiłku fizycznego z rana potrafi jednak dać kopa - działa lepiej niż kawa :), którą w tej chwili się delektuję :)

Ps. Miłego czwartego dnia tygodnia.

Piękne czerwcowe niebo, może jeszcze zobaczymy takie piękne chmurki w tym roku ? © amiga

Masakra...., ale za to piękna....

Czwartek, 25 października 2012 · Komentarze(6)
Lipali - Pamiątki z masakry


Wyjazd z pracy ok 16:30, na zewnątrz ciemno, siąpi deszcz, jest średnio przyjemnie, ale nie jest zimno :)
Zasiadam za sterami Manfreda i ruszam, najpierw powoli, jak żółw ociężale,... po chwili zaczynam przyspieszać, jedzie się przyjemnie, to co, że pomiędzy zębami zgrzyta błoto i piasek, to nic, że rower i napęd będzie nadawał się do mycia, ale... to czysta przyjemność tak się up...ić :)
Początkowo jadę po szosach, jednak w Kończycach bez jakiejkolwiek świadomości zamiast odbić na Bielszowice jadę dalej, gdy zauważam błąd jestem już kilometr dalej (chyba się zamyśliłem), mogłem naprawić błąd, ale... jadę dalej, wjeżdżam w las i mogę chwilę pobyć w wilgotnym, mokrym, ciemnym lesie... Nawet w taką pogodę jesienny las potrafi być piękny..., nie spieszy mi się, mogę napawać się widokami. Wyjeżdżam na Halembie, znowu chwila po szosach i kolejny las, tym razem Panewnicki, jednak przed wjazdem staję na "mostku" nad Jamną i strzelam kilka fotek (wszystko przez Franka810).

kamyki na mostku © amiga


Jamna... w Rudzie Śląskiej © amiga


Widzę, że zaczyna się ściemniać, trzeba pchać ten wózek dalej pod górkę..., już niedaleko, jeszcze tylko 10km. Kawalek lasu na Bałtyckiej w Panewnikach, później ul. Medyków, kawałek Śląskiej i jestem w parku Zadole, refleksy światła w mokrym asfalcie zwracają moją uwage, zawracam i zatrzymuję się, dobre 10 min sesji zdjęciowej, a co będę sobie żalował

Nocą w parku © amiga


Park Zadole w nocy... © amiga


Kilkanaście min. później jestem już w domu, zrzucam z siebie mokre cuchy, ważą dobre 5kg - wszystko równo nasiąknięte wodą..., ale cóż taki urok dzisiejszego powrotu. Było super - Miłego wieczoru...

Na poczatku wpisu kawałek z nowej płyty Lipali

Poranek....

Środa, 24 października 2012 · Komentarze(8)
The Sandals - King Bruce Lee Karate Mistrz


Budzi się dzień, kolejny.... dzisiaj nie mogę sobie pozwolić na dłuższe zaleganie w łożu, musze się pozbierać i na dzień dobry lecę do przychodni... szybka wizyta i jeszcze szybszy powrót do domu. W końcu trzeba dojechać do pracy, przebieram się, wsiadam na rower i za...am. Jest późno, nawet jak na mnie, ale dobrze się jedzie, pomimo denerwujących kierowców - brawa dla pewniej blondyny w Rudze Śląskiej..., wpierw zwalnia miga w prawo, myślę będzie parkować, po czym odbija w lewo w chwili gdy zaczynam ją wyprzedzać, jedzie jeszcze 50m i ponownie próbuje parkować. Q....a, oczy mi w momencie zapłonęły, chciałem zabić, po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy. Owszem zdarzali się idioci, ale byli zawsze bardziej przewidywalni. Chyba wolałbym pijanego za kierownicą...., po raz pierwszy opi...em babę za kółkiem. No cóż...

Pogoda dzisiaj taka sobie, nie pada, ale słońca też nie widać, a szkoda..., mogło być tak pięknie...


Magiczny dywanik © amiga

Ucieczka z tropiku

Środa, 24 października 2012 · Komentarze(5)
Marek Biliński - Ucieczka z tropiku


Powrót z pracy praktycznie klasyczny, bez szaleństw, tyle, że wyjeżdżam stosunkowo późno, zaczyna się ściemniać, światełka odpalone i pcham się szosami, ale w Kończycach cos mnie podkusiło, zmieniam trasę i wjeżdżam w las, mam wielką ochotę na małe szaleństwo w terenie. Prawdę powiedziawszy nie wiem czemy tak, może potrzeba chwili, może chodziło o to aby coś zmienić w monotonii dojazdów do i z pracy?

Zatrzymuję się dopiero w Piotrowicach na wiadukcie, jest już ciemno, jest pięknie, sporo samochodów, trzeba to wykorzystać, jest okazja na nocną fotkę :) Piesi jakoś podejrzanie mi się przyglądają, gdy klęczę obrócony do barierki i coś tam gmeram ;P

światła nocy © amiga


Co do Bilińskiego to ciekawe ile osób jeszce pamięta ten hicior sprzed lat, ten "teledysk", piękne to były czasy...

Popracowo, remontowo, nocowo, dodomowo

Wtorek, 23 października 2012 · Komentarze(2)
Rozbujane Betoniary - Walka z systemem


Wczorajszy dzień zakończył sie nietypowo jak na mnie, rower został uwięziony w firmowym magazynie, a ja wraz z Darkiem odwiedzamy Castoramę w celu zakupienie kilku drobiazgów potrzebnych do ruszenia z przemeblowaniem nieco dalej. Zakupy może nie były specjalnie wielkie, ale w zasadzie dostaliśmy to co było nam potrzebne. Jedziemy samochodem na Helenkę, tam walka z meblami, z ich ustawieniem/rozmieszczeniem. Zaczynamy wiercić w ścianach, idzie dość gładko dzięki młotowiertarce, jednak 2-krotnie dziurawimy ściany na wylot, dowiercamy się do sąsiadów :), w zasadzie sąsiadek, za pierwszym razem słychać tylko śmiech, przy drugiej dziurze dziewczyny już meldują się przy drzwiach z informacją, że coś im wyszło z drugiej strony ściany ;P.
W każdym bądź razie połowiczny sukces został odniesiony, teraz szybko spać i rano do pracy ponownie samochodem - dziwnie się z tym czuję...
Po pracy wsiadam na bike-a i ruszam ponownie na Helenkę, dzisiaj trzeba dokończyć zabawę z elektryką powiesić resztę półek, TV itp... w końcu będzie można odgruzować mieszkanie... . Pozostała tylko kwestia wykończenia, drobnych detali, ale to już szczegół, tyle…, że ten najbardziej pracochłonny... pewnie zejdzie nam kilka dni zanim wszystko będzie takie jakie być powinno.
Do domu wyjeżdżam ok 21:30, jest ciemno, prawie pusto na ulicach, jeszcze na Helence drogę przebiega mi sarna samobójczyni, drugi podobny przypadek nieco dalej w Rokitnicy. Dziwne tu mają zwierzaki zwyczaje..., nie mam czasu na denerwowanie się, trzeba lecieć do domu, przespać się a rano do lekarza...

Fotki archiwalne z wiosny 2011 roku.
Widziałem ptaka cień.... © amiga

Wiosenne harce © amiga

dopracowo

Poniedziałek, 22 października 2012 · Komentarze(12)
The Junkers - PZPN


Poranek mglisty, ale względnie ciepły, problem ze zwleczeniem się z łóżka nie ustępuje, z domu wyjeżdżam o 7:30. Jeszcze to nie jest rekordowo późno, jednak próbuje nadrobić stracony czas w drodze. Idzie mi to średnio, na ulicach masakra, sporo korków, ograniczona widoczność (do ok 10-20m już przy wyjeździe z Katowic, powtórka Pomiędzy Kochłowicami, a Wirkiem, Bielszowice i Gliwice również toną w mleku), źle się jedzie. Przydałaby się dzisiaj jeszcze jedna para oczu - takie dodatkowe z tyłu.

Jezioro w pobliżu zamku w Mosznie - fotka archiwalna sprzed 4-5 lat © amiga


Miłego dnia :)