Masakra...., ale za to piękna....
Wyjazd z pracy ok 16:30, na zewnątrz ciemno, siąpi deszcz, jest średnio przyjemnie, ale nie jest zimno :)
Zasiadam za sterami Manfreda i ruszam, najpierw powoli, jak żółw ociężale,... po chwili zaczynam przyspieszać, jedzie się przyjemnie, to co, że pomiędzy zębami zgrzyta błoto i piasek, to nic, że rower i napęd będzie nadawał się do mycia, ale... to czysta przyjemność tak się up...ić :)
Początkowo jadę po szosach, jednak w Kończycach bez jakiejkolwiek świadomości zamiast odbić na Bielszowice jadę dalej, gdy zauważam błąd jestem już kilometr dalej (chyba się zamyśliłem), mogłem naprawić błąd, ale... jadę dalej, wjeżdżam w las i mogę chwilę pobyć w wilgotnym, mokrym, ciemnym lesie... Nawet w taką pogodę jesienny las potrafi być piękny..., nie spieszy mi się, mogę napawać się widokami. Wyjeżdżam na Halembie, znowu chwila po szosach i kolejny las, tym razem Panewnicki, jednak przed wjazdem staję na "mostku" nad Jamną i strzelam kilka fotek (wszystko przez Franka810).
kamyki na mostku© amiga
Jamna... w Rudzie Śląskiej© amiga
Widzę, że zaczyna się ściemniać, trzeba pchać ten wózek dalej pod górkę..., już niedaleko, jeszcze tylko 10km. Kawalek lasu na Bałtyckiej w Panewnikach, później ul. Medyków, kawałek Śląskiej i jestem w parku Zadole, refleksy światła w mokrym asfalcie zwracają moją uwage, zawracam i zatrzymuję się, dobre 10 min sesji zdjęciowej, a co będę sobie żalował
Nocą w parku© amiga
Park Zadole w nocy...© amiga
Kilkanaście min. później jestem już w domu, zrzucam z siebie mokre cuchy, ważą dobre 5kg - wszystko równo nasiąknięte wodą..., ale cóż taki urok dzisiejszego powrotu. Było super - Miłego wieczoru...
Na poczatku wpisu kawałek z nowej płyty Lipali