Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

do pracy o poranku

Środa, 5 marca 2014 · Komentarze(0)
Lilly Hates Roses Głosy zza kwiatów
Poranek... Dzień kolejny. Miałem w planie wyjść wcześniej i pociągnąć lasami..., jednak zbieranie się zajęło mi więcej niż myślałem. Jadę jednak szosą :( 
W sumie nie ma co narzekać, wg mew.meteo.pl wiatr dalej od wschodu i czuć to wyraźnie. Jedzie się bez większych problemów, po prostu koła same się toczą. Na szosach nie ma szaleństwa, można pognać nieco. 
Zmiana następuje na wysokości Gliwic..., wybiła ósma, więc każdemu się spieszy, każdy gna... Na ul Odrowążów mała niespodzianka. samochód wywrócony na bok. Jakiś Punciak się "wykopyrtnął" wygląda to nieciekawie, ale na poboczy stoi grupa 3 ludzi i tak na oko kierowca któremu nic się nie stało... Zachodzę w głowę jak on to wykonał..., pewnie wpadł kołem w rów...ale jak go aż tak odwróciło...?
No nic... jadę dalej, jeszcze kilkaset metrów i jestem w firmie.

Wiosna panie sierżancie ;P
Wiosna panie sierżancie ;P © amiga

wariant leśny...

Środa, 5 marca 2014 · Komentarze(0)
Gaba Kulka - królestwo i pół
Wieczór... pora wyjść... jest jeszcze jasno... w końcu raz udało się wyjść nieco wcześniej. Z góry wiem jak dzisiaj pojadę..., a przynajmniej tak mi się wydaje. Po pierwsze interesuje mnie możliwość przejazdu przez hałdę w Sośnicy. Jesienią postawili mi na trasie zasieli w postaci DTŚki. Nie wiem co zastanę... 

Na szczęście okazuje się, że przejazd jest, nieco inaczej niż do tej pory..., ale da się myknąć centralnie przez plac budowy... jednak jadąc dalej mam wrażenie, że jest jakaś inna alternatywa dojazdu w to miejsce, ale to sprawdzę przy innej okazji... nie dzisiaj.
Na hałdzie sucho :), najbardziej bałem się błota... o w końcu po każdym deszczy część hałdy spływa, tworzą się bagniste jeziora...

Po drugiej stronie hałdy wjeżdżam w ul Oświęcimską w Makoszowach... i szok... wykopaliska trwają w najlepsze, ale... da się przejechać przynajmniej rowerem. Za to na starej hałdzie już nie jest tak różowo... dobre kilkaset metrów w błocie..., na tych filigranowych oponkach przejazd tędy to niezły wyczyn ;P

Zjeżdżając z hałdy odbijam w kierunku szlaku prowadzącego dookoła Halemby. W okolicach Starej Kuźni odbijam w kierunku Mikołowa, myślę o Stargańcu, jednak będąc w pobliżu decyduję się na zmianę trasy. Jadę na Rynek..., dawno mnie tam nie widziano...

Rynek w Mikołowie
Rynek w Mikołowie © amiga

Stąd przyjechałem i tam pojadę
Stąd przyjechałem i tam pojadę © amiga

Chwila na sesję i ruszam w kierunku na Podlesie, tam postanawiam przedostać się do ul Tunelowej jadąc w pobliżu stacji PKP. Ul Hortensji to kolejne miejsce wykopalisk... Naciskam mocniej na pedały i.... słyszę ssyk... Najechałem na coś.... jakiś ostry kamień... czy coś... w każdym bądź razie chwilę po najechaniu gdzieś poleciało w bok... Powietrze z koła znika w ciągu ułamków sekundy... Pozostało postawić rower do góry nogami i wymienić dętkę... 
10 min. później ruszam dalej... do domu mam max. 4 km. Wjeżdżając w ul. ks. Wilczewskiego widzę, że coś tam się dzieje... kilka wozów strażackich, policja.... a ja odbijam i tak ciut wcześniej przez Kostki-Napierskiego w kierunki os.Odrodzenia...

wtorkowy poranek

Wtorek, 4 marca 2014 · Komentarze(3)
DAGADANA - List do Ciebie

7:00 - spoglądam za okno, jest chyba całkiem nieźle...
Kilka minut później siedzę na rowerze..., po wczorajszym nieco bardziej terenowym wariancie powrotu..., zastanawiam się czy nie pojechać tą samą trasą. Podobała mi się...Jednak czas na dojazd mam ograniczony, więc szaleństwa nie będzie... Niemniej w Panewnikach zmieniam trasę częściowo po czerwonym rudzkim szlaku zbaczając na chwilę w kierunku czarnego stawu... Strasznie  wysoki poziom wody, jedna ze ścieżek kompletnie zalana...

Jadę dalej kieruję się z grubsza na Helmbę, tyle, że omijam szerokim łukiem Kochłowice, zastanawiam się tylko co dalej, nie jestem przekonany do starej hałdy w Makoszowach, niby opadów dawno już nie było, jednak tam nawet kilka tygodni po często jest błoto. Korekta planu i tyłem kieruję się na ul Wiosenną w Zabrzu i dalej na Beskidzką. Do firmy zostało ok 10km, tylko minąć lasek Makoszowski i w zasadzie jestem w Gliwicach. A co do ruchu na drogach to.... cóż... w lesie pusto..., 0 samochodów, niewiele zwierząt za to ptaki uwijają się przy budowie gniazd :)

W sumie warto było nadłożyć te kilka km.... Zaczyna znowu być pięknie w lesie :)

Czarny staw.... trochę się rozlał po okolicy
Czarny staw.... trochę się rozlał po okolicy © amiga

na leśnym szlaku

Wtorek, 4 marca 2014 · Komentarze(6)
Kapela ze wsi Warszawa - Bendzie wojna


Na szaleństwa jakoś nie mam dzisiaj ochoty, jednak wychodząc z pracy czuję, że wieje jak diabli..., na dokładkę jest to wiatr od wschodu, więc całą drogę będę miał go w twarz. Przez chwilę zastanawiam się co z tym fantem zrobić. Rozwiązanie widzę tylko jedno... Wbić się w las... tam mimo wszystko nie będzie to aż tak odczuwalne. Mijając wiadukt w Sośnicy skręcam w Lasek Makoszowski i podążam niebieskim szlakiem rowerowym, o którym wspominał jakiś czas temu Darek. Niewielka ilość błota, w zasadzie jego niewyschnięte resztki zupełnie nie przeszkadzają. Prawdę powiedziawszy to pierwszy raz jadę tym wariantem niebieskiego szlaku - w zeszły roku w okolicy hałdy zmieniał się 2-krotnie. Zaskoczył mnie fragment przy wyjeździe z okolic stawu pod hałdę, solidny stromy podjazd. Na krótkim fragmencie wymiękłem..., za stromo... to chyba przegięcie, jeżeli miało to być projektowane dla zwykłych śmiertelników. Chyba wolę mój wariant wypracowany przez ostatnie 2 lata... 

W Makoszowach jadę ul. Jana Styki, podobnie jak dzień wcześniej, zmiana trasy następuje dopiero na Helmbie, gdzie decyduję się na jazdę "starym" leśnym wariantem dojazdu DPD. W Starej Kuźni przejeżdżając przez Jamnę natykam się na spore łachy nawiezionego piachu. Rower staje dęba...
Kilka metrów muszę podprowadzić, na 1.5" slickach nie przejadę.... Dobrze że to max 10-15m. Dalej już nie ma problemów z przejazdem... Po kilkunastu minutach jestem już w domu. Przejazd nie był jakoś specjalnie szybki, ale po lesie i... podobało mi się to;)
Chyba będę powtarzał to w następnych dniach :)

Coraz więcej ich
Coraz więcej ich © amiga

poniedziałek z rana

Poniedziałek, 3 marca 2014 · Komentarze(0)
HUNTER - Samael

W weekend niestety nie było kiedy jeździć..., coś zwiedzać.... W zasadzie jedynym akcentem rowerowym była wymiana łańcucha w szaraku. Po 800km podmianka, niby nieco spóźnione, ale nic nie skacze, więc chyba jest dobrze. 

Wyjeżdżam ok 7:15 może 7:20. Mści się to niesamowicie bo już od domu prawie cały czas borykam się z wzmożonym ruchem, z korkami...., światłami itd... dawno już nie musiałem zatrzymywać się i zwalniać w tylu miejscach. Staram się unikać ruchliwych dróg, Panewnicką dzisiaj odpuszczam. Jednak do Kochłowic specjalnie innej alternatywy nie mam, tyle, że na początku mam szerokie pobocze, a później moją ulubioną "rowerówkę". Bielszowice witają mnie za to pustkami na drogach, jednak to tylko kawałek, bowiem już w Pawłowie wszystko zaczyna się od nowa... ruch, korki, światła...., spoglądam na zegarek..... 8:01 i.... wszystko jasne.

Podczas jazdy wieje dość wredny wiatr, wydaje mi się, że z południowego zachodu, a przynajmniej takie mam odczucia. Im bliżej jestem Gliwic tym bardziej daje się we znaki...

Fotosketcher - Kraków
Fotosketcher - Kraków © amiga

po lesie...

Poniedziałek, 3 marca 2014 · Komentarze(0)
System Of A Down - Forest

Jest coś około 17:20. W końcu udaje się wyjść... ruszam.... wieje silny porywisty wiatr od zachodu... Pierwsza myśl... do lasu...., druga szybko to koryguje.... W tej chwili zmaganie się z hałdami i DTŚką w Sośnicy nie ma większego sensu. Jednak czuje zew..., muszę przejechać się po terenie.... W Zabrzu przejeżdżam przez Lasek Makoszowski, kieruję się na Makoszowy, wjeżdżam na płytówkę prowadzącą obok cmentarza i dalej w kierunku stawów i lasu...., zmierzcha...

Jednak jest coś co mnie zaskakuje..., po pierwsze to śpiew ptaków..., 3 marca to dość osobliwe, ale pojawia się coś jeszcze... żaby..., słychać rechotanie żab. Staję na chwilę..., by wsłuchać się i... poprawić mocowanie lampki... 

Ruszam dalej, tym razem zagłębiam się nieco w las, fragmentem niebieskiej Zabskiej rowerówki..., później odbijam na czerwoną Rudzką.... Jednak długo nią nie jadę, dość szybko na wysokości Wirka odbijam w drogę prowadzącą wzdłuż kopalni, dalej wjeżdżam w teren i zastanawiam się co dalej... jak skręcę w prawo to pojadę w kierunku Halemby, jednak nie... zauważam ścieżkę odbijającą nieco w lewo...., chyba pojadę ją sprawdzić. Po krótkim czasie ścieżka robi się sporo węższa i dojeżdżam nią na wysokość Shella na A4-ce na wysokości Kochłowic..., co dalej... widzę, że ścieżka dalej się wije wzdłuż A4-ki... jadę nią dalej, nie mam pojęcia gdzie mnie doprowadzi... szlak coraz bardziej przypomina ścieżkę do Freeride-u. 

W końcu docieram do ul Kochłowickiej. odbijam w kierunku centrum Kochłowic i dalej na Radoszowy, później długi zjazd ul.Oświęcimską by lasem przelecieć na Panewniki... Reszta drogi to Bałtycka, Medyków, Śląska, AK, Zbożowa , Wilcza i w końcu osiągam dom :)

Stacja na wysokości Kochłowic
Stacja na wysokości Kochłowic © amiga

koniec tygodnia

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(0)
Monika Brodka - Piosenka z głowy

Kolejny poranek, ostatni w tym tygodniu....
Ciężko jakoś mi się zbiera..., w końcu gdzieś w okolicach 7:15 jestem na zewnątrz, świeci słońce :), kilka stopni na plusie umila jazdę. Miejscami widać jednak szron na metalowych elementach. 
Jak to w piątki zwykle bywa ruch jak diabli, w Piotrowicach decyduje się na jazdę przez ul Asnyka, ominę nieco to wariactwo, podobnie czynię w Panewnikach jadąc Bałtycką, a nie Panewnicką.
W zasadzie aż do Kochłowic tak sobie się jedzie, dopiero droga za Kochłowicami aż do Pawłowa jest wolna od samochodów. Na wzmożony ruch natykam się ponownie w Zabrzu, sprawdzam godzinę... 8:03 - jeszcze kilka min i powinno być luźniej. Tak też się dzieje, tyle, że już w Gliwicach. 
Czemuś ciężko mi się dzisiaj jechało, może to zmęczenie?
Jeszcze jest chłodno
Jeszcze jest chłodno © amiga

późną nocą...

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(1)
UL/KR - Po tak cienkim lodzie


o 17:00 małe pożegnanie kumpla z pokoju... zmienia pracę..., trochę się przeciągnęło, kilka piw później gdzieś około 22:00 opuszczam towarzystwo i rozważam możliwe alternatywy. Po pierwsze, czy jazda rowerem ma sens? Czy alkohol się ulotnił? Może jednak pociągiem? Taki też  mam plan...
Tyle, że wszystko się sypie gdy docieram do firmy po ciuchy, po rower...., jedno, drugie spotkanie, kilka zdań wymienionych i w zasadzie nie mam po co iść na dworzec. Niby jest jeszcze autobus... ale po pierwsze z rowerem nim nie pojadę..., a po drugie ile można jechać busem 30km... chore. 

Zmieniam plan. jadę rowerem, nie jestem przeszczęśliwy z tego powodu. Wiem, że muszę uważać jak diabli. tak szybko jak się da muszę uciekać do lasu, na boczne ścieżki, na chodniki. Moje OC tego nie obejmuje :(

Powoli wyjeżdżam z Gliwic, ruch niewielki..., pustki na szosach..., tuż za wiaduktem w Sośnicy jadę przez lasek makoszowski, kieruję się drogami na których raczej nie powinno być samochodów, o są najczęściej pozamykane z jakiś powodów, czy to remont, czy po prostu zakaz jazdy. W Rudzie Ślaskiej kawałek drogą, ale specjalnie alternatywy nie było, jednak dalej już wyłączenie oczne drogi i ścieżki rowerowe... po prostu przykład idealnego bikera... ;P

Jazda zajęła sporo czasu, ale to nie był czas na szarże, na pędzenie na oślep, na ryzykowanie. Z drugiej strony chyba nie będę dumny z tego wyjazdu...

Kolejowe wspominki
Kolejowe wspominki © amiga

ciepły poranek

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(1)
Perfect - Objazdowe Nieme Kino

Poranek... Znów wychodzę później niż myślałem, ech... 
Przy domu widzę jadącego Tomka, pozdrawiamy się i ruszam w swoją drogę... do Gliwic...

Kolejny ciepły dzień, ciepły poranek, prognozy wskazują na możliwość wystąpienia deszczu, w ostatnim odruchu założyłem błotniki. Późniejsze wyjście owocuje koniecznością omijania korków, staram się skracać drogę jak się da, miejscami nawet po chodniku ;P
Centrum Kochłowic dość niemiło zaskakuje, sporo samochodów, lekki korek, trzeba bardzo uważać... Podobnie jest na Wirku, na szczęście tam tylko niewielki kawałek drogi, dość szybko odbijam na Bielszowice. drogi przez które jeżdżę, są fragmentami rozkopane, dzięki temu samochodów tam jak na lekarstwo, rower bez problemu radzi sobie z koniecznością jazdy przez plac budowy. Pawłów wygląda podobnie, pusto na drogach... W końcu zbliżam się w okolice centrum Zabrza. Jest po ósmej, więc jak to zwykle o tej porze ruch lekko zamiera..., jedynie samochody DHL-a denerwują... goście zap...ą ile mocy w silnikach, spieszą się, czasami łamią przepisy i stwarzają dość nieprzyjemne sytuacje, jednak widząc furgon DHL-a wiem, że należy być ostrożnym, bo diabli wiedzą co kierowcy strzeli do głowy.

W Gliwicach jakieś 3km przed metą mija mnie samochód firmowy, pozdrawiamy się i jedziemy... w tym samym kierunku. Wkrótce tracę go z widoku. W tym miejscu więcej niż 35 nie pojadę...

Lubię to miejsce, ale rzadko tam ostatnio bywam :(
Lubię to miejsce, ale rzadko tam ostatnio bywam :( © amiga

Dalej trwa remont ul.rogoźnickiej w Pawłowie :(

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(0)
Hey - Katasza

Jest trochę po 17:00. ostatnie przygotowania i ruszam. Zaczyna się ściemniać. 
Plan był nieco inny, miałem wyjść ok 16:00, myślałem o wjeździe do lasu, jednak teraz nie mam już na to ochoty, chociaż z drugiej strony  i tak dobrze się jedzie. Kombinuję z przełożeniami, jednak jestem niskokadencyjny i najlepiej jedzie mi się na wolnych obrotach ale z dużym obciążeniem. Co prawda jeszcze nie dorosłem do 48/11, ale już 48/13 jest przyjemne :), w każdym bądź razie widzę, że jest jeszcze margines, jest co robić.
Na szosach umiarkowany ruch, tyle, że to pewnie ta pora, późniejszy wyjazd, w Pawłowie skręcam w ul.Rogoźnicką, głównie po to aby sprawdzić stan prac..., remontu kanalizacji. Powoli ale coś tam się dzieje, chwilami ciężko przejechać pomiędzy porozrzucanymi rurami, jednak to tylko fragment całości. Nie musiałem zsiadać z roweru, więc i tak to był sukces. :)
Zastanawiam się czy nie domyć roweru do końca, jednak prognozy wskazują na możliwy deszcz, więc to trochę bezcelowe. Kolejne myjnie mijam bokiem. Dziwnie duży ruch na Wirku, dobrze, że mam tylko kilkaset metrów do pokonania, dalej znowu pustki, chociaż i tak pojechałem fragmentem czerwonej rudzkiej rowerówki. W Katowicach dla odmiany zaliczam boisko kolejarza i po kilku min melduję się w domu.
Jeszcze miesiąc i powinno być podobnie
Jeszcze miesiąc i powinno być podobnie © amiga