Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Nieco wcześniejszy powrót do domu...

Środa, 21 maja 2014 · Komentarze(1)
ELUVEITIE - Omnos

Z firmy muszę się dzisiaj wcześniej ewakuować, na rowerze jestem tuż po 15:00, spieszy mi się, jestem umówiony u lekarza w okolicach 17:00, a jeszcze będę musiał się przygotować... 
Na dokładkę czuję, że zajebiście wieje od wschodu, oj nie będzie lekko... 
Naciskam ile sił na pedały a i tak rower miejscami ledwo się toczy, najgorsze są podmuchy, gdy w jednej chwili zwalniam z 30 do 13-14km/h na prostej drodze... Wszystko jest przeciw, nawet rucha na drogach jest spory, ale to wina wczesnego wyjazdu, czego mogę się spodziewać wyjeżdżając przed 16:00. Do domu docieram ok 16:30, jest nieźle, mam ok 30 minut na kąpiel, przebranie się i dotarcie do pobliskiej przychodni...
Piękne niebo nad Rudą Śląską
Piękne niebo nad Rudą Śląską © amiga

po terenie

Wtorek, 20 maja 2014 · Komentarze(0)
ARCH ENEMY - As The Pages Burn

Wyjazd z firmy tuż przed 17:00, za to czuję, że źle się czuję, na dokładkę wieje gdzieś od wschodu, zupełnie nie mam ochoty na przejazd szosami czy długie wycieczki po okolicy.
W zamian jadę przez hałdę w Sośnicy i dalej tyłami przez Makoszowy, Kończyce, Halembę i Panewniki, w lesie czuję się zdecydowanie bezpieczniej. Nie ciągnie mnie też do focienia, pomimo tego, że jest rewelacyjna pogoda nie mam ochoty na nic, chcę tylko dojechać do domu i... odpocząć. Coś jest nie tak i.. .to bardzo.
W końcu docieram do domu... starczy na dzisiaj. szybka kąpiel i spać...


Gdzieś w Rudzie Śląskiej
Gdzieś w Rudzie Śląskiej © amiga

Ciepły wtorkowy poranek

Wtorek, 20 maja 2014 · Komentarze(0)
INSOMNIUM - While We Sleep

No w końcu zaczyna się robić przyjemnie, 15 stopni na starcie..., chyba po raz pierwszy od nie wiem kiedy nie biorę ze sobą żadnych dłuższych ciuchów, bluz... itd... 

Jak co rano decyzja jak jechać i prawie jak co rano wygrywa wariant szosowy...
Na rowerze jestem już o 7:06, w stosunku do wczoraj jest to spory postęp, udało się jakoś względnie pozbierać i ruszyć. Początkowo się męczę, ale im dłużej jadę tym jest lepiej, chyba wszystkie mięśnie odzyskują sprawność, gdyby jeszcze nie ten dyskomfort w klacie... 
Dość szybko docieram w okolice Zabrza i trafiam na zwiększony ruch, w sumie to nic dziwnego jest 7:50, najgorsza godzina na wycieczki po mieście... Objeżdżam centrum tyłami i kilkanaście min później jestem już na rogatkach Gliwic... Ostatnie kilka km już spokojniej... Minęła 8:00 :)

Czyż to nie jest piękna okolica?
Czyż to nie jest piękna okolica? © amiga

Poniedziałkowy wyjazd do pracy

Poniedziałek, 19 maja 2014 · Komentarze(0)
Kat - Wyrocznia

Poniedziałek, budzi mnie ból prawego boku, jest wcześnie, próbuję jeszcze chwilę się przespać, ale niestety nie idzie to zbyt sprawnie. W końcu zwlekam się i zaczynam zbieranie. Masakra...
Efekt powolnego zbierania się jest dość prosty do przewidzenia, w chwili wyjazdu zegar wybija 7:30..., nie za dobrze...
W końcu wsiadam na rower i gnam do pracy, jednak nie chcę się przeciążać, mimo wszystko przy głębokim oddychaniu coś boli. Niby dobrze, o wiem że żyję, ale wolałbym jednak nie zaliczyć w sobotę gleby. 
Na szosach przez pierwsze 30-40 minut utrzymuje się spory ruch, w tym czasie dojeżdżam gdzieś do granic Zabrza, ważne, że do firmy jest niedaleko, jeszcze kilka km, na szczęście już ruch się uspokoił, nawet na skrzyżowaniach przy ul.Odrowążów pustki. 

Gdzie prowadzi ta drabina?
Gdzie prowadzi ta drabina? © amiga

powrót do domu

Poniedziałek, 19 maja 2014 · Komentarze(0)
VADER - Triumph Of Death

Z firmy wychodzę kilka minut przed 17:00, na zewnątrz zrobiło się przyjemnie, ciepło, zastanawiam się nawet czy nie wjechać w las..., jednak pamiętam jak wyglądał las w piątek, sobotę... jeszcze nie będę ryzykował, za to w Rudzie Śląskiej wydłużam sobie trasę jadąc delikatnie bokami i podziwiając okolicę. Na szaleństwo też nie mam ochoty, bolące ramię, w zasadzie klata odzywa się co jakiś czas..., nie chcę przeginać, jak ból utrzyma się dłużej to chyba zahaczę o lekarza, zresztą już z rana Darek sugerował mi konieczność udania się do lekarza... 

Docieram do domu i czuję zmęczenie, nie wiem czy to jeszcze efekt weekendu, czy coś innego.
Ogrodowe kwiaty
Ogrodowe kwiaty © amiga

Piątkowy poranek...

Piątek, 16 maja 2014 · Komentarze(0)
Myslovitz - Fikcja jest modna

Wczorajszy wieczór udało się wykorzystać na przygotowanie pomarańczki do wyjazdu na maraton. W końcu wymieniłem przednią oponę, stara jest zmęczona, ale dalej dało się na niej jeździć, w swojej karierze przebiła się jedynie 4 razy, przejechała ze mną 17000km. Maxxis Tomahowk jest wytrzymały, jednak tym razem chcę czegoś szerszego o nieco innym bieżniku. Wybór dość ograniczony, o oczywiście zakupy robię na ostatni moment. W pobliskich sklepach niewielki wybór. Za to zaciekawiał mnie opona... Panaracer Soar All Condtion 26x2.1. Ciekawie jak się sprawdzi... czy przebije starego Tomahowka :) 
Przy okazji kopania w rowerze wymieniłem suport, stary już wykazywał oznaki zmęczenia..., pewnie przejechałbym na nim jeszcze 500-1000km, ale czuję, że coś jest nie tak z łożyskami, były luzy... A Hollowtech II ma tą przewagę, że wymiana suportu zajmuje 10 min w warunkach domowych. Jeszcze jedną rzecz którą będę chciał wymienić w przyszłości to korba, te 42 zęby to jakieś nieporozumienie. Za to 48 które są w Giancie działają rewelacyjnie. Ale to przyszłość. Rower w zasadzie gotowy do wyjazdu.

Poranek... Spoglądam za okno, leje jak diabli, niby powinienem być już do tego przyzwyczajony, jednak wieczorem czeka mnie wyjazd do Otwocka. Tylko jak... w butach pewni będzie mokro..., będzie chlupać..., może w firmie chociaż trochę się wysuszą....

Wychodzę późno, chyba się łudzę, że może deszcze przestanie padać, że uda się przejechać w nieco lepszych warunkach..., myliłem się, jak lalo tak leje... O jeździe w terenie specjalnie nie ma mowy, dodatkowo odpalam tylną lampkę, może będzie mnie lepiej widać. Za to warunki na tyle paskudne, że samochodów na drogach jest jakby mniej. 
Woda na drodze stawia dzisiaj opór, zresztą to żadna przyjemność jechać po rozlanych jeziorach. Nie wiem czy dzisiaj wyjątkowo nie powinienem pojechać pociągiem... tyle, że i tak musiałbym dojechać rowerem to... 6.5km, na których też pewnie zmókłbym.
W 2 miejscach dosłownie na chwilę wjeżdżam w las... to krótkie kilkusetmetrowe odcinki i nie podoba mi się to co widzę..., masa wody, błota rozlewisk... mam nadzieję, że w Otwocku tak źle nie będzie...
Dojeżdżam do formy, wszystko przemoknięte, nie ma na mnie centymetra suchego ubrania...., i o ile wdzianko mam zastępcze, a w zasadzie główne to z butami może być problem. Te które mam na sobie muszą jechać ze mną na ZaDymno...
Zobaczymy. Dobrze, że kaloryfery grzeją :)

Okolice Zednka
Okolice Zednka © amiga

deszczowy powrót

Czwartek, 15 maja 2014 · Komentarze(0)
Beksa - Artur Rojek

Wychodzę późno, jest grubo po 17:00, leje, wieje, ogólnie jest do d...y.
Ciuchy nie doschły więc jadę w wilgotnych, tyle, że to niewiele zmieni, za chwilę i tak będę mokry. Pogoda nie odpuszcza. 

Silne północne podmuchy nie zachwycają, na szczęście późna pora wyjazdu powoduje, że na drogach są pustki, więc pomimo aury, jedzie się przyjemnie.
Już po kilku km w butach chlupie, znowu... ech...

Mam nadzieję, że prognozy na jutro się mylą..., że wszystko się w końcu zmieni, poprawi.Zobaczymy...
Po 80 minutach walki docieram do domu, wszystko co mam na sobie nadaje się do prania...

Bunkier w okolicach Zendka
Bunkier w okolicach Zendka © amiga

do pracy pod wiatr

Czwartek, 15 maja 2014 · Komentarze(0)
Ona Jest Pedalem - Elektryczne Gitary

Pogoda dalej nie rozpieszcza, delikatnie kropi, za to wieje jak diabli..., już po kilkuset metrach wiem, że będzie ciężko, cały czas wmordęwind, na dokładkę co jakiś czas pojawiają się silne podmuchy. Pokonanie górki pomiędzy Kochłowicami a Wirkiem sprawia dzisiaj problem, nawet zjazd jest nijaki, rower nie ma najmniejszej ochoty na toczenie się, trzeba go zmuszać do tego.

Gdy w końcu dojeżdżam do bramy firmy mam dość..., czuję zmęczenie, czuję tą poranną walkę.

Okolice Moszny - z archimum - fotosketcher
Okolice Moszny - z archimum - fotosketcher © amiga

powrót do domu

Środa, 14 maja 2014 · Komentarze(0)
Ja Jestem Nowy Rok - Elektryczne Gitary

Wyjazd z firmy późny, w chwili wyjazdu w budynku jest tylko kilka osób..., reszta już dawno w domu. W między czasie, wiatr się obrócił. teraz wieje od północy, porywy są dość mocne, czuję, że gdzieniegdzie na otwartym terenie chwieje rowerem.
Kiedy w końcu pogoda się zmieni, kiedy zdobi się ciepło? Analizując prognozy długoterminowe to... raczej nieprędko, przyjdzie jeszcze poczekać kilka dni. 
Dobrze, że mam jeszcze pozakładane lampki, końcówka drogi już po ciemku, jest grubo po 20:00 gdy docieram do domu. Jestem zmęczony... znowu... idę spać...
A archiwum - pod Mikołowem
A archiwum - pod Mikołowem © amiga

późno i w deszczu

Środa, 14 maja 2014 · Komentarze(0)
Řeka Zapomnění - Jaromír Nohavica

Wyjazd wyjątkowo późno, poranna wizyta u lekarza wprowadziła mi małą korektę. Do firmy wyjeżdżam dopiero po 10:00, wzmaga się wiatr wiejący z najgorszego możliwego dla mnie kierunku - z północnego-zachodu. Krótko przed wyjazdem zastanawiam się nawet czy nie pojechać pociągiem, lub czy nie zrobić sobie dnia wolnego i przeznaczyć go na przygotowania do Otwocka... muszę w końcu zająć się rowerem. 
Wyjazd dochodzi jednak do skutku, na zewnątrz jest paskudnie, pada, i raczej nie zapowiada się by miało się to poprawić. Jadę szosami, w Kochłowicach przez kilkaset metrów korzystam z chodnika, tutaj nie ma inne opcji, rowerówka zalana, na drogę przez odbojniki nie da się wjechać, więc zostaje chodnik. 
Za to stosunkowo niewielki ruch, niby nic dziwnego, bo Ci którzy pracują w biurach od 2 godzin są w pracy, nie przeszkadzają w jeździe. 
Gdyby jeszcze nie ten wiatr....
Na Pawłowie, przerwa, odbieram telefon, to kumpel mnie szuka... kilka min rozmowy i umawiamy się za pół godziny, nie pozostaje mi nic innego niż gnanie ile sił w nogach, do przebycia zostało ok 11km. Niby nie dużo, ale do pokonania centrum Zabrza i Gliwic, kilka świateł. Może się uda...
Dojeżdżam do firmy, szybka kąpiel i lecę na spotkanie...
Jeszcze chwila i znowu trzeba będzie ruszyć w góry
Jeszcze chwila i znowu trzeba będzie ruszyć w góry © amiga