Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:25085.92 km (w terenie 6008.46 km; 23.95%)
Czas w ruchu:1471:29
Średnia prędkość:17.05 km/h
Maksymalna prędkość:64.91 km/h
Suma podjazdów:154398 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:1058920 kcal
Liczba aktywności:339
Średnio na aktywność:74.00 km i 4h 20m
Więcej statystyk

Po lesie z biegiem dzika ;)

Niedziela, 6 marca 2016 · Komentarze(4)
Pogoda początkowo ładna... tyle, że widać ciężkie chmury które przemieszczają się po niebie... Może padać... jednak na 11 jestem umówiony w Panewnikach, ekipa Etisoftu bierze udział w Biegu Dzika...  więc trzeba się pozbierać i dojechać.
Ruszam kilka minut po 10... mam sporo czasu więc mogę nieco okrężnie pojechać, przy okazji zobaczę jakie warunki panują w lesie. 

Lasy panewnickie rosną na podłożu piaszczystym więc raczej nie spodziewam się jakiś kałuż, błota. Tak też jest, trochę krążę po lesie by przyjrzeć się którędy prowadzi  trasa biegu. Okrążenie ma około 5km... Można zrobić od 1 do 4 kółek biegnąć bądź idąc z kijami...
Niestety rowerowego wariantu nie ma... 
W okolicy 10:30 jestem na starcie... odszukuję naszą zawodniczkę :) Już jest... gotowa do zmagań... 
Czekając na zawodników
Czekając na zawodników © amiga

Mija kolejne kilaknaście minut pora gdzieś zasadzić się z aparatem, więc ruszam jeszcze przed startem...  Znajduję jakieś miejsce. mija 10 minut od startu, mijają mnie wpierw biegacze... dopiero za nimi pojawiają się kijkarze i nasza zawodniczka... 
Sporo osób
Sporo osób © amiga
Jadąc na skróty mam czas by zahaczyć o leśne pomniki. miejsca gdzie niemcy zamordowali polskich obrońców... 
Pomnik w lesie
Pomnik w lesie © amiga
W kilku miejscach zawodnicy śmieją się że jestem sędzią i obstawiam wszystkie zakręty :) Tyle, że trochę znam ten las... i korzystam ze skrótów... chociaż skróty czasami są dłuższe, tyle, że rowerem i tak jestem szybciej.... 
Starsi Panowie
Starsi Panowie © amiga
Sporo kijkarzy- kijkarek
Sporo kijkarzy- kijkarek © amiga

Po godzinie na chwilę zaglądam na Starganiec, nie pamiętam  kiedy ostatnio tutaj byłem... z październiku? Może? Spacerowiczów niewielu, tak samo jak wędkarzy... Straszne pustki... 
Starganiec - pierwszy raz w tym roku
Starganiec - pierwszy raz w tym roku © amiga

Błądząca po ścieżkach kilka razy trafiam na miejsca gdzie prowadzona jest wycinka, ścieżku przeryte... ciężko się nimi jedzie... 
Czapla szara :)
Czapla szara :) © amiga

Pora wrócić na metę, już pora... po drodze jeszcze kilka zdjęć... 
Zawodniczki na trasie
Zawodniczki na trasie © amiga

Około 13:00 żegnam się i wracam do domu, po drodze zahaczam jeszcze o myjnię, rower się bardzo tego domaga... Przednia przerzutka z tego co widzę dogorywa... po 2 latach to i tak niezły wynik przy moim stylu i częstotliwości jazdy... chyba czeka mnie kolejny zakup...  a może uda mi się ją reanimować?.

BikeOrient 2015 - Budy Grabskie

Sobota, 10 października 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Poranek zimny... w nocy w miejscu noclegu było... -8 stopni, gdy na zewnątrz spoglądam na jakieś pozostawione wiadro z wodą... widzę, że zamarzła, jest około 10l kostka lodu... obłęd... 

Chwilę rozmawiamy z właścicielami agroturystyki, zbieramy się i gnamy do bazy w Budach Grabskich... 
Droga może nie jest daleka, nie jest wymagająca, ale mamy 10 minut do odprawy... pędzimy z Karoliną na złamanie szprych ;)
Dookoła wszystko pokryte szronem... trochę marzniemy... 

Gdy dojeżdżamy do bazy okazuje się, że jest czas, a odprawa jest bardzo luźna, w zasadzie można powiedzieć, że wiele się nie dzieje, idziemy napić się czegoś gorącego, bo dzisiaj może być z tym problem na tracie, wieje zimny wschodni wiatr.... gdy dostajemy mapy termometr wskazuje całe zero stopni... 

Z grubsza rozrysowujemy początek trasy... Trochę nie możemy dojść do wspólnego stanowiska od którego PK zacząć, czy od 6-ki czy może od 7-ki... są pod 2 stronach rzeki... kombinujemy chwilę, na mapie powstaje plątanina przecinających się szlaków.. trochę to bez sensu... ale cóż... w końcu ustalamy jeden wariant... 

Gdy w końcu ruszamy, w bazie jest sporo bikerów... chyba nikt nie rozrysował jeszcze do końca wariantu, niektórzy ruszają na czuja... inni znają te tereny... a my... poznamy je dopiero, jedyne czego się obawiamy to piachy...

Krótka odprawa
Krótka odprawa © amiga

Mapy pod kołami
Mapy pod kołami © amiga
Jeszcze zdjęcie, a może film?
Jeszcze zdjęcie, a może film? © amiga

Zarówno ja jak i Karolina mamy dość wąskie opony, a to może się zemścić, jednak po analizie zdjęć wcześniej udostępnionych przez Piotrka i czytając relacje z tych okolic z 2012 roku wyszło mi, że piasku nie powinno być.... bądź będą to pojedyncze łachy... 

Jesteśmy w drodze, przez pierwsze kilka PK towarzyszą nam pociągi bikerów, przy pierwszym punkcie  musimy swoje odstać w kolejce... trochę wykorzystuję Karolinę dając jej kartę :) 

Dojazd do kolejnych punktów jest dość prosty, trochę szos... przy ósemce mała konsternacja gdy ktoś krzyczy nie sikać na cmentarzu do jakiegoś bikera... a może to była już piątka? Trochę mi się to myli bo w obu przypadkach były to cmentarze, cóż wracamy na drogę,
Pora zaliczyć kolejne pk po drugiej stronie rzeki... może nie będzie to optymalny wariant, ale przynajmniej na wschodzie i północy będzie wszytko zaliczone... ;) Punkty mijają dość szybko, dalej sporo bikerów, lampiony nieco pochowane, niektóre ścieżki wyglądają jakby inaczej niż na mapie, niemniej za każdym razem trafiamy we właściwe miejsce i odnajdujemy perforatory...  W końcu wyjeżdżamy z lasów, jedziemy szosami... w końcu, szutry trochę nas zmęczyły dzisiaj, chociaż jest sucho... to w wielu miejscach przypomina to co mieliśmy w trakcie naszej wyprawy w okolicach Suwałk...

Pora na punkty 2 i 10 leżące złośliwie po przeciwnych stronach drogi... do obu dojazd jest dość łatwy, nawigacja banalna, ale 2-kę udaje się przestrzelić, to przez instynkt stadny gdy grupa bikerów jedzie dalej prosto, później skręca, tyle, że coś mi to nie pasuje, trzeba zawrócić... a punkt jest na swoim miejscu... wśród jeżyn... tyle, że dojście jest dość proste, a lampion widać dopiero z kilku metrów... 

Punkt 17 jest zupełnie nie po drodze, jest z boku... nie ma sensu tam jechać, więc od razu kierunek "Puszcza Mariańska" z zaliczeniem PK 19 który znajduje się po drodze w okolicach Długopola... tam natykamy się na sporą grypę rowerzystów :)... chwilkę z nimi rozmawiamy i gnamy dalej po drodze do bufetu można było co prawda nieco skrócić trasę przez przecinkę, ale... jedziemy do "centrum" na zdjęciach widziałem zdjęcia Zespołu Klasztornego Marianów... głupio by było tam nie zajechać... więc wjeżdżamy na jej teren, szybka fota i przez cmentarz przebijamy się na bufet ;P

Kościół i klasztor w Marianowie
Kościół i klasztor w Marianowie © amiga

Tam... okazuje się, że gorąca woda się skończyła i nici z planów napicia się czegoś gorącego, chociaż nieco później Karolina przypomina sobie, że dźwiga na plecach termos z herbatą...  Na bufecie raczymy się czym popadnie, spora grupa rowerzystów wygrzewa się w słońcu, my jednak po kilka a może kilkunastu minutach ruszamy dalej...
Bufet na BokeOriencie... mrożone arbuzy :), zimne napoje... batony
Bufet na BokeOriencie... mrożone arbuzy :), zimne napoje... batony © amiga

Jeszcze trochę PK przed nami... Jako że jedziemy an trasie mega więc zaczynamy wracać na metę zaliczając po drodze kolejne PK..., pierwsza jest 18-ka.... z dość prostym dojazdem, kolejna 3-ka również nie nastręcza nam problemów... zdobywamy ją w dość ekspresowym tempie... 
Buszując w lesie
Buszując w lesie © amiga
Sucho pod mostkiem
Sucho pod mostkiem © amiga

są jak zawsze rozmieszczone perfekcyjnie a teren jest banalny nawigacyjnie, na dokładkę praktycznie nie pa piasku, nie ma błota, nie ma gór... To chyba najłatwiejsza edycja z tych tegorocznych... 

Piękna polska jesień
Piękna polska jesień © amiga

Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Pod koniec przejeżdżamy w pobliżu 2 punktów z trasy rekreacyjnej, lampiony początkowo wprawiają nas w zakłopotanie, bo zastanawiamy się czy jesteśmy we właściwym miejscu, czy jednak nie... jednak zerknięcie na mapę utwierdza nas, że to jednak nie nasze  :)

To nie nasz PK
To nie nasz PK © amiga

Wpadamy na metę... jest coś koło 14:30... okazuje się, że całkiem spora grupa bikerów jest już na miejscu... a trasa jak się spodziewałem jest wyjątkowo prosta... to mały prztyczek do organizatorów... ale przypuszczam, że jest to wynik pośpiesznego przeniesienia miejsca zawodów z Pabianic... 

Gdyby jeszcze było trochę cieplej... w bazie pierwsze o czym marzymy to napić się czegoś ciepłego, wkrótce idziemy coś zjeść... i po 15... ruszamy na kwaterę spakować się. Wracamy na rozdanie, lekko spóźnieni... przy okazji w oczy rzuca nam się wariant optymalny trasy mega... to w zasadzie ten nasz, poza kilkoma małymi korektami... m.inn. w okolicy Puszczy Mariańskiej... i na początku... trasy gdzie można to było lepiej objechać...


Niby trasa optymalna, byliśmy bardzo blisko optymalnego wariantu
Niby trasa optymalna, byliśmy bardzo blisko optymalnego wariantu © amiga

Kolorowo tutaj
Kolorowo tutaj © amiga

Cóż trzeba się pożegnać z tym miejscem, z ostatnim BikeOrientem 2015... i powolutku wracać do domu...

W odległość wliczona jest jeszcze trasa z kwatery i powrót do niej

Po okolicy z siostrą

Niedziela, 4 października 2015 · Komentarze(2)
Sobota wyszła jak wyszła, była zupełnie bez rowera, w niedzielę obiecałem sobie, że wyjadę gdzieś, chociaż na chwilę, poranek był dość chłodny, za to temperatura szybko rosła, gdy zadzwoniła siostra umawiamy się na mały wypad w las... kierunek Mysłowice Wesoła, po drodze zaliczymy kilak miejsc. może będą gdyby?

W lesie sucho i setki osób, spacerujących, jeżdżących z dziećmi  i bez... Każdy korzysta ze sprzyjającej pogody...

A my kierujemy się wpierw w okolice Murcek, czasami wąskimi ścieżkami, czasami nieco szerszymi... 

Jednak są grzyby ;)
Jednak są grzyby ;) © amiga

Mijając Murcki wbijamy się w dolinę Murckowską gdzie jeszcze kilkadziesiąt lat temu istniał w tym miejscu basen, w tej chwili straszy tylko niecka, zdewastowana, zniszczona. ale o w ty miejscu coś drgnęło, miasto zainwestowało w ogrodzenia, wydaje mi się, że coś zaczęto robić z niecką... może więc piękne czasu wrócą?

Informacja o rezerwacie Murckowskim
Informacja o rezerwacie Murckowskim © amiga

Nieco dalej znajduje się rezerwat Murckowski którym dojeżdżamy nad Zalew na Wesołej, gdzie spędzamy dobre 30-40 minut... Wody brakuje... i to przynajmniej metra...

Trochę z buta
Trochę z buta © amiga

Zalew na Wesołej
Zalew na Wesołej © amiga

Zaczynamy wracać, jest coś po 16... na spokojnie wyjeżdżamy na Giszowcu i ponownie wjeżdżamy do lasu, bocznymi ściezkami dojeżdżamy do Ochojca :)

Objazd trasy i powrót do domu

Poniedziałek, 28 września 2015 · Komentarze(0)


Wyjeżdżam z firmy tuż po 16... a w zasadzie wyjeżdżamy dzisiaj trochę inny wariant, na bank dłuższy... plan to wstępny objazd trasy na wycieczkę firmową w październiku... termin jest jeszcze nieznany... poza miesiącem... ale już trzeba się do tego przygotować. Trasę z grubsza określił Tomek... zresztą zna tamte okolice dość dokładnie... Ma to być dla amatorów, dla wszystkich, włączeni z dziećmi... 

Ruszamy więc w kierunku wieży radiowej w Gliwicach, wstępnie ustaliliśmy, że z tego miejsca będziemy prowadzić całą wycieczkę, kierujemy się na Szałszę, gdzie kombinujemy jak tutaj przejechać by nie pakować się na główną drogę, kombinacje niewiele wnoszą, w końcu odpuszaczamy i fragment zaliczany Tarnogórską. Na Ziemięcickiej pakujemy się na teren prywatny w okolice stadniny koni... szukając jakiegoś przejazdu, ścieżki są, jedziemy nimi, w lesie jednak musimy przedzierać się przez 1,5m jeżyny... to nie jest dobry szlak, a już na bank nie dla dzieci... Już później analizując kilka map, zdjęcia satelitarne wydaje mi się, że powinna być przejezdna droga przez tereny byłego poligony, ale to trzeba sprawdzić przy okazji... jadąc tam jeszcze raz. 

Dalej na trasie jest hałda w Czechowicach... niewysoka, podjazd ma może 200m... stosunkowo niewielkie nachylenie... w najgorszym przypadku możemy podprowadzić rowery... za na szczycie czekają na nas całkiem ciekawe widoki... :)

Tuż za hałdą jest ścieżka wijąca się wzdłuż jakiegoś parowu... tutaj trzeba trochę uważać, z lewej strony jest urwisko, na ścieżce zdarzają się korzenie... odcinek nie jest długi, po kilku km wracamy na asfalt i nim do ośrodka przy stawach po zalanej kopalni piasku... To będzie dobre miejsce na odpoczynek, na zjedzenie czegoś, za nami kilkanaście km, ale dla dzieciaków to już całkiem ładny dystans.... 

Zagadujemy w knajpce... jest szansa nawet na ognisko :), Gdy ruszamy zaczyna szarzeć... hmmm.. chyba zeszło nam więcej czasu niż myślałem, przez lasy docieramy w pobliże osiedla Kopernika i dalej na Łabędy gdzie odnajdujemy lodziarnię mającą w swym repertuarze lody m.inn. o smaku buraczkowo-jabłkowym, czy ogórkowo-selerowym :) Dziś pozostaję jednak przy klasyce, lody z orzechami włoskimi i drugie miętowe :)... 


5 minut później znów jesteśmy w drodze, jedziemy pod wiaduktem i... tutaj jest chyba najbardziej niebezpieczne miejsce na całej trasie, nie mam tak zrytej psychy by jechać po 0,5m chodniku gdy tuż obok gnają samochody, Tomek sobie radzi z tym świetnie... 
osobiście wolałbym jechać drogą... ale nie ja prowadzę, Ten krótki odcinek prowadzę rower... Już chyba wolałbym jechać nad urwiskiem niż tuż przy kamiennej ścianie z lewej i samochodach z prawej... 


Nieco dalej zapuszczamy się nad Kłodnicę i wzdłuż niej sprawdzamy jakość ścieżki, może nie jest idealna, ale jest przejezdna i dostatecznie szeroka, by jeden rowerzysta swobodnie nią jechał, jazda parami w tym miejscu jest raczej mało prawdopodobna... 


W końcu wyjeżdżamy na DDR-kę na ul portowej, zahaczamy jeszcze o Marinę...  jest już późno... 
może kilometr, może dwa dalej rozstajemy się, Tomek gna do domu, a ja... w zasadzie też jadę do domu, mam jakieś 37 km do przejechania... 

Pakuję się na ul Śliwki, wkrótce przejeżdżam, Toszecką, przejeżdżam przez centrum Gliwic, niedaleko firmy, spieszy mi się, jest już kompletnie ciemno. lampki odpalone, gdy mijam "trójkąt bermudzki" zatrzymuję się, muszę zadzwonić, prowadzę kawałek rower i rozmawiam... trochę czasu zeszło, w sumie przeszedłem dobre 4 km... :) gdy chowam tel. i jadę dalej... 

Reszta trasy standardowa, tyle, że po ciemku, pora chyba się do tego przyzwyczaić, jeszcze miesiąc i to będzie standard przy dojazdach do Gliwic i z Gliwic... 

W domu jestem krótko przed 21... 
Z grubsza mamy zaplanowaną trasę, teraz tylko korekty... i można będzie ogłosić w firmie radosną nowinę ;)

W promieniach zachodzącego słońca
W promieniach zachodzącego słońca © amiga

OrientAkcja Głowno 2015 z Karoliną :)

Sobota, 19 września 2015 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Dzień niezwykły... Dzień OrientAkcji... Od wczoraj jestem w Głownie... Bladym Świtem przyjeżdża Karolina, jest trochę czasu na przywitanie, na opowiadanie, na wiele innych spraw... Wkrótce jednak trzeba pędzić na start, jesteśmy tuż po otwarciu bazy, a tak naprawdę to chyba nawet chwilę przed :) Jest okazja spotkać się ze znajomymi, chociaż to były krótkie chwile, gdzieś się poukrywali... więc zdążyliśmy zamienić tylko kilka słów... Jedynie z Goździkiem nieco więcej porozmawialiśmy, przyszedł na start pokibicować, to jego Miasto... Udzielił nam kilku cennych informacji, włącznie z tym, że piachów nie ma zbyt dużo :)... 

Ostatnie przygotowania przed startem
Ostatnie przygotowania przed startem © amiga

Czas szybko upływa, zaczyna się odprawa,  kolejne cenne informacje staramy się zapamiętać, a to że jezioro jest wyschnięte, a to, że brzoza jest olchą... czy jakoś tak ;P Dowiadujemy się, że nie na wszystkich punktach są perforatory, a trzeba na karty wpisać odpowiedź na pytanie... podczas ostatniej OrientAkcji to się sprawdziło, teraz chyba też... 

Organizatorzy dwoją się i troją
Organizatorzy dwoją się i troją © amiga

Czyżby miały być piachy?
Czyżby miały być piachy? © amiga

Niespodziewany gość na starcie
Niespodziewany gość na starcie © amiga

Dostajemy do rąk mapy...  i.... wariantów będzie chyba tak wiele jak zawodników, nawet pierwszy zaliczany punkt nie jest oczywisty, my mamy w planie zacząć od 7-ki... trasę rozrysowujemy tylko dla pierwszych pięciu punktów... później się zobaczy co będzie... 

Kilka chwili po ogłoszeniu startu ruszamy do pierwszego wyznaczonego

PK7 - Obniżenie terenu nad jeziorem


Trochę obawiam się pociągów jadących na kolejne punkty, tak jest przy tym pierwszym, że sporą grupą bikerów docieramy do miejsca gdzie spodziewamy się lampionu... nawet musimy odstać w kolejce do perforatora :) 
Nie zastanawiając się dłużej ruszamy na

PK11 - Brzeg jeziora


To te wysuszone jezioro o którym była mowa na odprawie..., dojazd dość banalny, pod koniec rzucamy rowery i pieszo udajemy się na poszukiwanie lampionu, kilku bikerów kręcących się w pobliżu ułatwia nam zadanie :) Więc bez większego przedłużania ruszamy na

Wyschnięte jezioro
Wyschnięte jezioro © amiga

PK13 - Ambona myśliwska (jaki kolor ma dach ambony)

Przyznam się, że dawno nie miałem problemów by opisywać trasę z jednego PK do drugiego, ale co można napisać jak się jedzie cały czas lasem :) a punkt jest oddalony o około 2 km od poprzedniego, tyle tylko, że wyraźnie rzednie ilość rowerzystów, widzimy maksymalnie 4-kę... część z przodu, część za nami... ambona jest widoczna z daleka... kolor dachu już niekoniecznie, musimy podjechać bliżej... spisać go na karty i... ruszamy dalej na

PK15 - POMNIK (kto był fundatorem pomnika)

W końcu trochę asfaltów, zagadnięcie przy poprzednim punkcie rowerzyści okazują się lokalnymi bikerami :), znają ten teren... wiec początkowo trzymamy się ich... w zasadzie wspólnie wbijamy się pod pomnik... Zaskoczył mnie jeden z fundatorów :) - ZBoWiD, dawno już nie spotkałem się z tym skrótem... 

Koło ZBOWiD i Społeczeństwo :)
Koło ZBOWiD i Społeczeństwo :) © amiga

Cóż pora ruszać dalej do

PK8 - Brzoza nad brzegiem rozlewiska


Dojazd znów w większości asfaltami, jednak po drodze zaskakuje kilku bikerów którzy odbijają wcześniej, jakoś nie pasuje nam to co zrobili, wygląda na to, że jadą na PK14, tyle, że od drugiej strony ,do PK8 nie mają możliwości się dostać, przynajmniej tak wynika z mapy... dojścia broni rzeka Mroga... Nie przejmując się tym zupełnie jedziemy dalej wcześniej wytyczoną trasą... Wpadamy na punkt, w zasadzie to trochę go przestrzeliwujemy :), góra o 100m... zawracamy i lampion jest widoczny z daleka, a brzoza jest brzozą :)

Kolejny PK odnaleziony
Kolejny PK odnaleziony © amiga

PK14 - Most na wschodniej odnodze Mrogi (omijającej młyn) (Ile desek tworzy wierzchnią część mostu (jego nawierzchnię)?

Zawracamy do asfaltu i jedziemy na Gawronki by wkrótce odbić w ścieżkę prowadzącą do młyna... sam młyn jest w przyzwoitym stanie, zabudowania tuż obok również ciekawie się prezentują... za to są 2 mosty, niektórzy mają problem by określić wschodnią stronę i właściwy most, kompas który mam na ręce pokazuje dobitnie która strona to wschód... Zresztą w pytaniu było tyle informacji, że nawet bez kompasu można było domyślić się o który mostek chodzi...

Drewniany młyn przy którym był kolejny punkt z obliczaniem desek :)
Drewniany młyn przy którym był kolejny punkt z obliczaniem desek :) © amiga

cóż... ruszamy dalej w pierwotnych zamysłach mieliśmy odwiedzenie teraz PK18, jednak bliskość PK1  zmieniła te plany, a PK18... chyba sobie odpuścimy, a może nie? z 17 jest względnie blisko... 

PK1 - Szczyt wydmy

Przebijając się przecinkami przez pola, przez lasy docieramy do asfaltu, ale tylko po to by przejechać na drugą stronę... i znów wbić się w przecinki... tutaj odliczamy metry by nie popełnić pomyłki... plątanina ścieżek nie ułatwia nawigacji... dojeżdżamy do końca ścieżki, a przynajmniej tak na m się wydaje, po okolicznych wydmach widzimy ganiających rowerzystów :)... to nie tutaj, z licznika wynika, że ujechaliśmy ledwie 300m, brakuje jeszcze 400, tylko gdzie ścieżka? Wkrótce okazuje się, że ścieżka jest tyle, że ukryta :)... przynajmniej na jej fragmencie, do PK docieramy na piechotę, podbijamy karty i musimy odszukać rowery. Chwilkę to zajmuje....

Dziurkujemy karty
Dziurkujemy karty © amiga

PK9 - Szczyt wzniesienia
Teraz aż prosi się by pojechać na PK9. tylko czy przebijać się na azymut? Nie... zawracamy do asfaltu... i czerwonym szlakiem rowerowym docieramy na miejsce, może trochę okrężnie, ale przynajmniej bezbłędnie :)

PK17 - Cmentarz wojenny(Ile krzyży na kamiennych postumentach znajduje się na cmentarzu?)

Rozważamy kilka wariantów dojazdu, chyba najlepsza wersja pod względem nawigacyjnym to szlak konny, ale mam do nich uraz... szczególnie w woj. łódzkim... i na jurze Krakowsko-Częstochowskiej gdzie kończy się to często przepychaniem roweru przez piaski... więc... wybieramy przecinki, tak by wyjechać w okolicy Zgody... a stąd na cmentarz niedaleko... :) Chwila liczenia i... zapisujemy informację na kartach...
Spoglądamy na zegarki, na PK18.... co dalej z tym punktem? Niby bliżej niż z 4 ale dalej jest wysunięty mocno na północny-zachód odpuszczamy go... zaliczymy PK3 - i PK12 tak by wyjechać na  na drogę do PK4, PK16 zostawiamy na deser :)

PK3 - Brzeg jeziorka

Dość szybki przejazd do punktu, nawigacyjnie banalny :) podbijamy karty i ruszamy dalej na 

PK12 - Kępa drzew

Zawracamy na nieco bardziej główne szlaki, i znów dotarcie do lampionu banalne, teraz trzeba dotrzeć do głownej drogi by wyjechać na Lisowice

PK4 - Drzewo ok 15m na południe

Początkowo wyjazd na ścieżkę dość przyjemny, jednak im dalej tym droga gorsza, coraz więcej piachu... kilka razy grzęźniemy. po dość długiej walce docieramy do drogi, tylko gdzie my właściwie jesteśmy? są budynki po nazwach na nich dochodzimy do wniosku, że jechaliśmy właściwą drogą, tyle, że na mapie nie było ani słowa o piasku :)... Dotarliśmy do Nowego Chruścina :)... gnamy na Trąby..., Lisowice Małe, docieramy d okolice strumienia, rzeczki, kanału, czy cieku wodnego? Nie wiem jak go okreslić, podbijamy na północ i wkrótce jesteśmy przy PK :)

PK6 - Brzeg jeziora

zawracamy i jedziemy ścieżką po wschodniej stronie rzeczki... aż do asfaltu, zaczynamy rozglądać się za jakimś sklepem... ale nic z tego. Gnamy jeszcze trochę asfaltem i wjeżdżamy w przecinkę która ma nas wyprowadzić na punkt, ale jest ostry zjazd, sporo piasku, chyba lepiej będzie gdy zostawimy rowery i przejdziemy ten kawałek pieszo... 
Kawałek okazuje się sporym kawałem... masa piasków, podejść, urwiste klify nie ułatwiają dotarcia na punkt, w końcu jest... uff...

Dojście do PK było masakryczne
Dojście do PK było masakryczne © amiga

Ale widoki miesamowite
Ale widoki niesamowite © amiga

Trzeba wrócić do rowerów, spory kawałek do przejścia..., przy rowerze chwila na banana :) i ruszamy na 

Nawet jest kopalnia piasku :)
Nawet jest kopalnia piasku :) © amiga

PK10 - Drzewo nad brzegiem zalanego wyrobiska

Spory odcinek asfaltami, tyle, że odbijamy nieco wcześniej niż nasz konkurencja i podjeżdżamy do pk z drugiej strony, zupełnie przypadkowo wyszło na to, że to lepsza droga, dało się po niej jechać :) od strony z której reszta bikerów jechała trzeba było przenosić rowery przez pustynię :) Udało się :)

PK19 - Ambona Myśliwska (Spisz numer ambony)

Dojazd dość prosty od strony Rogoźna-Okrętu, w zasadzie cóż więcej pisać o tym punkcie :)
zawracamy do

PK2 - Górka nad skarpą
Trochę nadrabiany jadąc asfaltami, ale przynajmniej nigdzie nie utykamy... do Pk podjeżdżamy od zachodu... chyba najłatwiejsza droga, wpadamy na PK :)

PK2 - kolejny punkt
PK2 - kolejny punkt © amiga


PK5 - Lewy brzeg strumyka

Dojazd dość banalny, całość szosami, po drodze trafiamy jeszcze na otwarty sklep... Cały Kubuś ląduje w naszych żołądkach, a Woda mineralna wypełnia nasze bidony :)... Punkt znajduje się w pobliżu stacji, wjeżdżamy więc na peron, jedziemy do końca... tam się zatrzymujemy i po schodkach schodzimy na dół.. hyc po kamieniach przez strumyk i punkt zdobyty....
Czasu jest jednak coraz mniej
Pod wiaduktem kolejowym
Pod wiaduktem kolejowym © amiga

PK16 - Ambona Myśliwska (ile desek na płask tworzy jej podłogę (patrząc od dołu)?)

Musimy nieco odbić na północ, czasu coraz mniej, mamy jakieś 40 minut... gnamy jak szaleni, ale jakim cudem Karolina wypatrzyła ambonę za drzewami? Nie mam pojęcia... Deski policzone :) więc gnamy do mety

Meta

Naciskamy mocniej na pedały, ale rowery coś są oporne, to przez ten wiatr... droga dłuży się niesamowicie, co chwilę zerkamy na zegarki, jeszcze 10 minut, miasta nie widać, coś jest chyba nie tak, z mapy wynikało, że od PK mamy góra 8km..., a jedziemy i jedziemy, i końca nie widać, w końcu jest rondo... chwila, przecież nie było żadnego znaku, że jesteśmy w Głownie? Przelatujemy je i wkrótce jesteśmy w centrum, 6 minut.... wpadamy na metę, oddajemy karty... Uff udało się....

Już na mecie
Już na mecie © amiga

Na mecie chwila odpoczynku, dziwnie mało ludzi, okazało się, że dekoracje poszczególnych tras były tuż po zamknięciu poszczególnych tras, więc większość zawodników już pojechała.... 
Zostaliśmy w dość kameralnym gronie... chwila oczekiwania i.... Karolina dostaje medal za zajęcie II go miejsca i nagrodę rzeczową Piwo :)
Gratulacje
Gratulacje © amiga

Medale, nagrody rzeczowe
Medale, nagrody rzeczowe © amiga

Wielka Trójka
Wielka Trójka © amiga

Trochę znajomych, również na podium :)
Trochę znajomych, również na podium :) © amiga

Pora się pożegnać z tym pięknym małym miasteczkiem, szkoda tylko, że jak wspominali mieszkańcy nikt nie informował ich, że coś takiego jest u nich organizowane... 
Nad zalewem w Głownie
Nad zalewem w Głownie © amiga

Niemniej było pięknie ,pogoda dopisała, a piaski... cóż... nie było ich zbyt dużo.... 
A towarzystwo Karoliny nie do zastąpienia... Dziękuję :)

Etisoft-owy wyjazd do Tworoga

Sobota, 12 września 2015 · Komentarze(3)
Sobota, wczesny poranek.... wyjeżdżam o 6:36... trochę później niż pierwotnie planowałem, o 7:00 muszę być w Kochłowicach... a o 8:00 w Gliwicach, nie jest to niemożliwe, ale będę musiał się trochę pospieszyć... 

Jest sobota,... czemu znów jadę go Gliwic... dzisiaj dla przyjemności... na wycieczkę po okolicy... Autorem jej jest Darek od kilku dni widziałem jak kwitnie, jak bardzo się w to zaangażował, jak mu zależy, już kilka miesięcy nie widziałem Darka w takim stanie... Zadowolonego z jazdy na rowerze, z planowania... 

Zastanawiam się ilu będzie chętnych... pogoda jest nie do końca pewna... prognozy kilka razy się zmieniały... może padać, a może być i ciepło... 

Gdy ruszyłem po niebie przewalają się ciężkie chmury... 

Z leciusieńkim opóźnieniem melduję się w Kochłowicach, witam się z Marcinem i wspólnie gnamy do Gliwic, na Szarą. Mamy sporo czasu prawie godzinę, a do przejechania ledwie 19km... 

Wiatr nas nieco wspomaga, jedzie się dość szybko, mamy jednak czas by chwilę porozmawiać...

Pod firmę dojeżdżamy sporo przed czasem, ale okazuje się że już kilak osób czeka, powolutku dojeżdżają kolejni, jest i Darek, mamy jeszcze kilka spraw organizacyjnych do ogarnięcia... 

Wycieczkę czas zacząć, minęła ósma..., krótka odprawa i jedziemy, na dzień dobry trzeba wyjechać z Gliwic, już po 2 km gubimy jednego z uczestników, okazało się, że Krzysiek został przy rowerze, coś w nim poprawiał i... zgubił nas... 

Musimy chwilę poczekać, w pobliżu stadionu Piasta...

Gdy jesteśmy znów razem ruszamy dalej...

Pierwszy przystanek w Szałszy przy tamtejszym drewnianym kościele pod wezwaniem NMP... z XVII w, tuż obok znajduje się pałac, niestety niedostępny, w obecnej chwili znajduje się w rękach prywatnych i... pięknieje, tyle, że nie można wejść na jego teren. Najważniejsze jest jednak to, że nie ulegnie zniszczeniu, że ktoś się nim zaopiekował.

Krótka odprawa
Krótka odprawa © amiga

Sporo się nas zebrało
Sporo się nas zebrało © amiga

Pierwszy z drewnianych kościółków na trasie
Pierwszy z drewnianych kościółków na trasie © amiga

Przy kościółku dołącza do nas jeszcze kilak osób, jesteśmy w komplecie, więc Darek ogłasza kilka spraw organizacyjnych, opowiada o tym miejscu, o naszych dzisiejszych planach wycieczkowych....

Gadu-gadu
Gadu-gadu © amiga


Nie ma co się ociągać, ruszamy dalej, tym razem lekki podjazd na ul Ziemięcickiej... jedziemy grupą do... Ziemięcic by na chwilkę zatrzymać się przy ruinach kościoła...

Ruiny kościoła w Ziemięcicach
Ruiny kościoła w Ziemięcicach © amiga

Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga

Ruszając w dalszą drogę, Darek ostrzega o podjeździe.... tyle, że po chwili odbijamy z podjazdu pod pałac w Kamieńcu, niestety grupą raczej się tam nie wbijemy, wewnątrz znajduje się Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla dzieci, więc byśmy przeszkadzali. 


Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga


Dalej nie wjedziemy
Dalej nie wjedziemy © amiga

Pałac zza płota
Pałac zza płota © amiga

Za chwilę ruszymy dalej
Za chwilę ruszymy dalej © amiga

Jedziemy dalej, znów krótki podjazd, długi zjazd :), krótki postój przy sklepie... i nieco dalej mamy kolejny drewniany kościół w Księżym Lesie. 

Przy kościele w Księżym Lesie
Przy kościele w Księżym Lesie © amiga

Robi się gorąco, zdejmujemy z siebie wszystko co długie... termometry pokazują grubo ponad 20 stopni...
Kościółek św. Michała jest obecnie remontowany... trudno dostępny, cóż...

Mały serwis rowerów ?
Mały serwis rowerów ? © amiga

Już prawie wszyscy w komplecie
Już prawie wszyscy w komplecie © amiga

Kościół pw. św. Michała w Księżym Lesie
Kościół pw. św. Michała w Księżym Lesie © amiga


Ruszamy dalej,  mijamy Wojska i tamtejszy zdewastowany pałac, nawet się nie zatrzymujemy przy nim, wygląda gorzej niż gdy byliśmy tam z Darkiem 2-3 lata temu... ech
Kolejna krótka przerwa w Tworogu pod pałacem w którym obecnie znajduje się urząd gminy, my jedziemy jednak dalej do Brynku gdzie w okolicach nadleśnictwa mamy dla uczestników małą niespodziankę :)

Ekipa pod wezwaniem w Tworogu :)
Ekipa pod wezwaniem w Tworogu :) © amiga

W firmie przygotowaliśmy mapy i karty, wzięliśmy długopisy i... proponujemy krótką godzinną zabawę w zawody na orientację. Darek chwilę przemawia, wyjaśniając zasady. Wszystkich punktów jest 15... na trasie rowerowej, PK z trasy pieszej nas nie interesują. Mają godzinę na odnalezienie jak największej ilość. Spodziewałem się, że połowa osób będzie kręciła nosami, zostanie w "bazie", a ku naszemu zaskoczeniu, na hasło start, ruszają wszyscy... osobno i w parach... My za to wyjątkowo mamy godzinę czasu :) na odpoczynek...

Na odprawie przed orientem :)
Na odprawie przed orientem :) © amiga

Kilka słów wyjaśnienia
Kilka słów wyjaśnienia © amiga

W między czasie podziwiamy helikoptery
W między czasie podziwiamy helikoptery © amiga

Myślałem, że po 30-40 minutach wrócą pierwsi, a tutaj nic... walka trwała do ostatnich minut... pierwsi na metę przyjeżdżają zaledwie 5, może 6 minut przed "zamknięciem" mety. Gdy już jesteśmy w komplecie po krótkich obradach okazuje się, że wygrał Krzysiek, odwiedził 10 punktów... wow... 

Agnieszka gdzieś pędzi
Agnieszka gdzieś pędzi © amiga

Przyjeżdżają pierwsi
Przyjeżdżają pierwsi © amiga

Już można odpoczać
Już można odpoczać © amiga

Jest i Krzysiek - jak się później okazało zwycięzca :)
Jest i Krzysiek - jak się później okazało zwycięzca :) © amiga

Sławek wpada na metę
Sławek wpada na metę © amiga

Wraca i Agnieszka
Wraca i Agnieszka © amiga

Kolejni zawodnicy wpadają na metę
Kolejni zawodnicy wpadają na metę © amiga

Jeszcze chwila i będziem ywszyscy
Jeszcze chwila i będziemy wszyscy © amiga

Ostatni podróżnicy
Ostatni podróżnicy © amiga

... wracają do bazy
... wracają do bazy © amiga


Gdy wszyscy chwilę odsapnęli, ruszamy dalej do Boruszowic, gdzie wpierw odwiedzamy Papiernię, a nieco później knajpkę tuż obok,

Papiernia w Boruszowicach
Papiernia w Boruszowicach © amiga

pierwotnie planowaliśmy tu dłuższy postój na jedzenie, ale... menu to jakaś porażka, dostępne są tylko odmrażane zapiekanki, hamburgery.. co prawda korzystamy z tej możliwości, ale to pomyłka, aż dziwne, że ta knajpka się utrzymała... przydała by się wizyta Gesslerowej w tym miejscu ;P

Krótka przerwa w knajpce
Krótka przerwa w knajpce © amiga

Na wąskich ścieżkach
Na wąskich ścieżkach © amiga

Jedziemy na Brynek, w okolice tamtejszego pałacu, oczywiście krótka przerwa, Darek prowadzi dalej w okolice ogrodu botanicznego o którym nie miałem pojęcia... 

Pod pałacem w Brybku
Pod pałacem w Brynku © amiga

Zebrało się tutaj wielu
Zebrało się tutaj wielu © amiga

Jedno z piękniejszych miejsc
Jedno z piękniejszych miejsc © amiga

Uśmiech nie schodził nam z twarzy
Uśmiech nie schodził nam z twarzy © amiga

Robimy się coraz bardziej głodni, zatrzymujemy się na chwilę przy pałacu Warkoczów w Rybnej, 

Pałac Warkoczów w Rybnej
Pałac Warkoczów w Rybnej © amiga

nieco dalej przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach. i pędzimy w okolice leśniczówki w Reptach, tuż przed Darek proponuje

Przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach
Przy zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach © amiga

Jesteśmy prawie wszyscy
Jesteśmy prawie wszyscy © amiga

przejazd przez trasę MTB... Większość korzysta z tego zaproszenia, ale część w tym ja jedziemy do Leśniczówki...

Zamawiamy coś do jedzenia, grzańca :) z piwa... 

Leśniczówka :) w Reptach
Leśniczówka :) w Reptach © amiga

Mija ponad godzina... przy pogaduchach, przy okazji Darek podlicza punkty i ogłasza wyniki :), przy okazji wręczając drobne upominki.... 

Wejście do sztolni
Wejście do sztolni © amiga

Pamiątka po traktacie Wwrsalskim
Pamiątka po traktacie Wwrsalskim © amiga

Gdy ruszamy jest już późno, odpuszczamy więc wizytę przy szybie Maciej, ze zwiedzania już nic nie wyjdzie... zostanie na kolejny raz. Kończymy więc wycieczkę w pobliżu odbudowanego dworku w Zabrzu-Mikulczycach... 

Dworek w Mikulczycach
Dworek w Mikulczycach © amiga

Początkowo jadę w grupie ul Leśną, gdzie ja i Marcin odbijamy na niebieski szlak, przejeżdżamy obok szybu Maciej i jedziemy tyłami Zabrza w okolice Maciejowa... i granicy z Gliwicami... tym razem prowadzę Marcina przez lasy, przez Makoszowy, Kończyce, Halembę :)... 

Gdy wjeżdżamy do Katowic ja czuję, że muszę się czegoś napić, Marcin ma ochotę na Kebaba :) więc jedziemy na Ligotę, ja gaszę pragnienie, on rozwiązuje problem głodu.... Wkrótce pora się pożegnać, do domu mam około 2-3 km... Wkrótce więc zsiadam z rowera... marzę o gorącej kąpieli :)....

To był piękny, ciepły i ciekawy dzień... ekipa dość mocna, chwilami pędziliśmy ponad 40km/h, wszyscy dobrze się bawili i... chyba o to chodziło, a Darek w końcu promieniał, było widać, że to lubi... był w swoim żywiole... :)

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień dziewiąty

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
5:00... pobudka... ale spać się dalej chce... więc jeszcze 5 minut... 
Jesteśmy w Stanisławowie na kwaterze... powolutku pora się zbierać, dzisiaj czeka nas dość długa droga... musimy dotrzeć do Tomaszowa... a przed nami grubo ponad 100km... 

Wschodzi słońce
Wschodzi słońce © amiga

Wyjeżdżamy o 6:45, słońce już świeci, ale jest chłodno... początek trasy dość nieskomplikowany, z napy wynika, że 5 km na zachód, później odbijamy na południe i kolejne 5km :)

Mijamy Ursynów i wjeżdżamy na drogę gruntową, a w zasadzie piaskową, jakby nam było mało piachu na tej wyprawie... ale to najkrótsza droga... więc brniemy dalej...
Gdy widzimy znów asfalt... trochę sił nam przybywa, chcemy dotrzeć do niego jak najszybciej...  odbijamy na południe, na Lewaszówkę i dalej na Mąkosy Stare i Goryń... 

3..., 2..., 1...., start
3..., 2..., 1...., start © amiga

Po drodze mijają nas wypełnione po brzegi samochody, ludzie w środku są odświętnie ubrani, po chwili przypominamy sobie, że jest niedziela, że to pewnie okoliczni mieszkańcy pędzą na poranną mszę do kościoła... tylko czemu na nas tak dziwnie spoglądają? 

W Goryniu króciusieńka przerwa przy kościele, do środka nie wchodzimy, trwa nabożeństwo, a ludzie mogą dziwnie patrzeć na dwójkę ubranych w obcisłe kosmitów fotografujących to i owo... 

Parafia rzymskokatolicka pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Goruniu
Parafia rzymskokatolicka pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Goruniu © amiga

Dzwonnica przy kościele
Dzwonnica przy kościele © amiga

Po chwili ruszamy dalej, pamiętając, że droga długa jest.... na mapach pozaznaczane jest kilka miejsc które mamy przy drodze którą jedziemy, ew delikatnie trzeba odbić, niemniej korzystamy z okazji. Pierwsza już w Bartodziejach gdzie z drogi rzucam się w oczy pałac, a raczej to co z niego zostało... chociaż wrażenie jest jedno, coś się koło niego dzieje, przy czym nie umiem odpowiedzieć, czy to tylko oczyszczenie i zabezpiecznie terenu , czy może coś większego, np przywrócenie go stanu gdy prezentował się nieco lepiej.... 

Ruiny w parku dworskim w Bartodziejach
Ruiny w parku dworskim w Bartodziejach © amiga

Przerwa na zdjęcie była dość krótka..., ruszamy dalej...  W końcu dopiero 20km za nami... 

W Jedlińsku mamy przeciąć siódemkę, ale ciut wcześniej zauważamy kościół... oczywiście musimy się przy nim zatrzymać, a nawet wejść do środka, jest prawdopodobnie pomiędzy jedną a drugą mszą... więc korzystamy z okazji

Kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Andrzeja w Jedlińsku
Kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Andrzeja w Jedlińsku © amiga

Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Organy
Organy © amiga

Na sklepiueniu
Na sklepieniu © amiga

Udaje się nawet namierzyć czaszkę pod krzyżem..., dołączamy więc ją do kolekcji... :)

Znalazła się i czaszka
Znalazła się i czaszka © amiga

Mijamy kolejne miejscowości, w zasadzie nic ciekawego w nich nie ma, jedynie na chwilę zatrzymujemy się przy gnieździe bocianów, są 2... To chyba ostatnia szansa by je zobaczyć, już wkrótce wyruszą w podróż do afryki... 

Bociany jeszcze w gniazdach
Bociany jeszcze w gniazdach © amiga

A my gnamy dalej do Bukowna, gdzie przy drewnianym kościele robimy nieco dłuższy postój, wpierw focąc ile się da, bo drzwi pootwierane..., 

Kościół p.w. Najświętszej Mari Panny w Bukownie
Kościół p.w. Najświętszej Mari Panny w Bukownie © amiga

W przedsionku
W przedsionku © amiga

Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © amiga

Ołtarz główny
Ołtarz główny © amiga

Kolejna dzisiejsza czaszka
Kolejna dzisiejsza czaszka © amiga

Zerkając do tyłu
Zerkając do tyłu © amiga

a później posilamy się na jednej z ławeczek przed kościołem, co zajmuje nam trochę czasu, chyba po raz pierwszy czujemy dzisiaj lekkie zmęczenie, przydałaby się kawa, jednak patrząc na mapy nasze nadzieje są niewielkie, chyba dopiero w Nowym Mieście nad Pilica coś dostaniemy...

Więc musimy wsiąść ponownie na nasze rowerki i ruszamy dalej... w którymś momencie zaskakuje nas nazwa miejscowości... - Żydy... ciekawe jaka była geneza jest powstania... Co prawda nazwa może coś sugerować, ale nie jestem do tego przekonany, tym bardziej, że wyraz ma kilka różnych konotacji...

Ciekawe jaka była geneza nazwy miejscowości
Ciekawe jaka była geneza nazwy miejscowości © amiga

Za kolonią ulów jedziemy po drodze wyłożonej kamieniami, ale nie jest to bruk... bruk jest równy, tutaj pomiędzy kamieniami są spore przerwy... rower podskakuje na wszystkie możliwe strony... jedziemy bokiem... lewą stroną jak rasowi Anglicy, ale inaczej się nie da, dopiero przed Waliską znowu droga jest przejezdna na całej szerokości... tyle, że zaskakuje nam mały drewniany kościółek znajdujący się w pięknym ogrodzie....., zdjęcia nie są w stanie oddać tego co widzieliśmy...

Waliska – kościół p.w. Matki Kościoła
Waliska – kościół p.w. Matki Kościoła © amiga

Rzeźba i krzyż przy kościele
Rzeźba i krzyż przy kościele © amiga

Ogrody dookoła kościółka
Ogrody dookoła kościółka © amiga

Kościółek w Walisce z innej perspektywy
Kościółek w Walisce z innej perspektywy © amiga

Jak zawsze uśmiechnięta
Jak zawsze uśmiechnięta © amiga

Szkoda tylko, że do środka nie dało  się wejść, wszystko pozamykane...Więc ruszamy dalej, plan to dotrzeć jak najszybciej do Nowego Miasta i coś zjeść, pora obiadowa w pełni :)... 

Jeszcze tylko mały postój przy drewnianym młynie, który jak widać nie jest drewniany, nieco dalej przy stawach i przy małej owieczce... beczącej w niebogłosy... 

Młyn wodny na Borowcu
Młyn wodny na Borowcu © amiga

Beee..., beee..., beee
Beee..., beee..., beee © amiga

Lokalny Baobab :)
Lokalny Baobab :) © amiga

Stawy tuż obok młyna
Stawy tuż obok młyna © amiga

Gdy mijamy Wólkę Magierowską zauważamy coś... coś co z daleka zaprasza na jedzenie, na świeżą rybkę :)... chociaż nie tylko
Łejkówka WakePark
Tutaj robimy dłuższy postój, nie obywa się jednak bez drobnych incydentów, a w zasadzie jednego... gdyż trawnik usiany jest wielkimi psimi kupami.... masakra jakaś, ktoś łaził tutaj z wielkim koniem i nie posprzątał po swoim pupilu... o ile w lesie to rozumiem, to w takich miejscach powinno być za to 10 batów... 
Ale dzięki rozkręceniu zraszaczy udaje się doprowadzić rowerki do stanu używalności... 
W końcu zamawiamy.... do picia Radler 0.0%... Taka słodka oranżada :) tyle, że z jakiegoś powodu nazywana piwem... ale dobre bo zimne ;) 
Zamawiamy też rybki.... ale te będą pewnie za jakiś czas... za to dookoła nas latają osy... dziesiątki os... też spragnione...

Martwa natura ;P
Martwa natura ;P © amiga

Rowerek wysycha
Rowerek wysycha © amiga

Osy są wszędzie
Osy są wszędzie © amiga

Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Aktywny wypoczynek
Aktywny wypoczynek © amiga

Niezłe jedzenie
Niezłe jedzenie © amiga

Po niezłym obiedzie - świeżutkiej rybce możemy ruszać dalej, chociaż było tego na tyle dużo, że ciężko się ruszyć...
Wjeżdżamy do Nowego Miasta nad Pilicą... i zaskoczenie, myślałem, że miasto będzie bardziej przytulne, że będzie przypominało np Siemiatycze... a tutaj to trochę wyglądało jak Góra Kalwaria tyle, że bez takiego ruchu samochodów... 

Gdy podjeżdżamy do kościoła pw. Opieki Matki Boskiej, zaczepia nas ksiądz i proponuje obiad.... Drugiego nie damy rady wcisnąć, więc dziękujemy ale chwilę rozmawiamy w skrócie mówimy skąd dokąd jedziemy... dowiadujemy się, że sam ksiądz jeździ na rowerze i planuje wyjazd z młodzieżą do Częstochowy...

Żegnamy się i podjeżdżamy do kościoła kilka fot, jedziemy dalej... do kolejnego kościoła... :) Gdzie na Ambonie zaskakuje wyciągnięta prawica z krzyżem....

Kościół pw. Opieki Matki Boskiej w Nowym Mieście nad Pilicą
Kościół pw. Opieki Matki Boskiej w Nowym Mieście nad Pilicą © amiga

W środku kościoła
W środku kościoła © amiga

Ołtarz
Ołtarz © amiga

Kościół pw. św. Kazimierza w Nowym Mieście nad Pilicą
Kościół pw. św. Kazimierza w Nowym Mieście nad Pilicą © amiga

Nawa główna
Nawa główna © amiga

Trochę zaskakujące
Trochę zaskakujące © amiga

Organy kościelne
Organy kościelne © amiga

Samo miasto nie urzekło... jest bezbarwne... a może to przez niedzielę, może mieszkańcy odpoczywali...?


W Łęgowicach Karolina prowadzi mnie pod drewniany kościółek,  to już jej tereny, zna je nieźle... chociaż województwo jeszcze nie te... :) Chwila pod kościołem i ruszamy dalej... do Tomaszowa... 

Łęgonice - kościół św. Jana Chrzciciela
Łęgonice - kościół św. Jana Chrzciciela © amiga

Dzwonnica przy kościele św. Jana Chrzciciela
Dzwonnica przy kościele św. Jana Chrzciciela © amiga

Niby niedaleko... ale prawie 100km i wielki obiad ;)... kierunek Rzeczyca, Inowłódz, po drodze szukamy jakiegoś miejsca gdzie można wypić kawę... wczesne wstawanie odbija się trochę na nas... :)

Stary mostek w Luboczy
Stary mostek w Luboczy © amiga

Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej Dziewicy Męczennicy w Rzeczycy
Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej Dziewicy Męczennicy w Rzeczycy © amiga

Przycupnął na murku
Przycupnął na murku © amiga

Coś udaje się kupić dopiero na stacji w Spale gdzie robimy krótką przerwę i... gnamy na Smardzowice gdzie liczę na jakąś kwaterę na dzisiejszą noc... :)... Jutro z rana mam w planie pojechać na Częstochowę, a jak się uda to i na Katowice...

Do Smardzowic jedziemy nieco bocznymi drogami... w sumie to i lepiej i przyjemniej, Kwaterę udaje się z naleźć w kilka minut, pomogła mi w tym Karolina, zostawiam bagaże i gnamy do Tomaszowa, odprowadzam Karolinę pod dom... tam zostajemy przywitani przez jej rodziców, dostajemy coś na ząb, chwila rozmowy i... zaczyna się ściemniać, wracam na Kwaterę, kilka km jedziemy wspólnie, jednak każdy z nas jest już zmęczony, marzy o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku... Żegnamy się i obiecuję podjechać jeszcze jutro z rana... zanim wyruszę w drogę do domu...

W zasadzie dzisiaj kończy się nasza wspólna wyprawa, z Suwałk do Tomaszowa... chociaż, mam nadzieję, że to nie koniec naszych przygód :) i liczę na kolejne wyprawy....

Dziękuje za wszystko Karolina :)

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień ósmy

Sobota, 22 sierpnia 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzisiaj nieco zaspaliśmy, późniejsze śniadanie, późniejszy wyjazd, to chyba efekt wczorajszego gnania krajówkami. Gdy się pozbieraliśmy jest 8:00 i kropi... po raz pierwszy odkąd ruszyliśmy na wyprawę. Prognozy wspominają, że w ciągu dnia coś może popadać, gdzieś w okolicach 15... Profilaktycznie gdzieś na podorędziu mamy przeciwdeszczówki... Jak będzie to jednak okaże się w trakcie

Wyjeżdżamy z Warki... co prawda na poranek mieliśmy zaplanowane krótki objazd miasta, ale sobota to nie najlepszy termin na takie wycieczki... Dziś jest dzień targowy... Targ znajduje się przy głównej drodze, wydaje się, że po obu jej stronach... przebicie się przez krótki kawałek może 2km... jest niezłym wyczynem, cały czas korki, stoją samochody, stoimy i my... nie ma jak tego objechać, w wszystkiemu winni piesi biegający z jednej strony jezdni na drugą, trzeba bardzo uważać...
Jedno z niewielu zdjęć Warki
Jedno z niewielu zdjęć Warki © amiga

Dopiero za miastem się luzuje... można jechać, przejeżdżamy nad Pilicą, przed nami jacyś rowerzyści też z sakwami... Wkrótce ich wymijamy, stają przy chyba stacji benzynowej... My mamy jeszcze trochę sił więc możemy gnać w siną dal....

Przekraczamy Pilicę
Przekraczamy Pilicę © amiga

Pierwszy krótki postój robimy w Grabowie nad Pilicą... W oczy z daleka kłuje kościół, może nie jest drewniany, może nie jakiś super zabytkowy, ale przykuwa wzrok... Stajemy i kilka zdjęć, wchodzimy nawet do środka, ale o specjalnym zwiedzaniu nie ma mowy, ksiądz wygłasza kazanie... Szybka fota z daleka i umykamy....

Parafia pw. Świętej Trójcy w Grabowie nad Pilicą
Parafia pw. Świętej Trójcy w Grabowie nad Pilicą © amiga

Zaglądamy do środka
Zaglądamy do środka © amiga

Po głowie chodzi nam jedno, gdzie dzisiaj będzie nocleg? Czy coś znajdziemy? Na mapach niewiele zaznaczonych jest takich miejsc, chcemy znaleźć coś jak najbliżej Puszczy Kozienickiej... Dzisiaj z rana więc z planie poszukiwanie noclegu, a gdy to już będzie załatwione "pojedziemy do lasu, do lasu, towarzyszu mój.... " ;P

Po drodze zatrzymujemy się w Głowaczowie, już najwyższa pora by zjeść zapakowane kanapki i poszukać może kawy, może będzie jakaś restauracja, bar, cokolwiek....

Zauważamy otwartą restaurację, Karolina idzie na zwiady... wraca po kilku sekundach... tam nie... nic z tego... wieje głębokim PRL-em... i śmierdzi piwem..... o skorzystaniu z toalety też nie ma mowy, ale... naprzeciwko mamy kościół... odnajdujemy latrynę przykościelną, warunki całkiem znośne :)

Przykościelna latryna w Głowaczowie
Przykościelna latryna w Głowaczowie © amiga

Wracająca Karolina
Wracająca Karolina © amiga

Po szybkim śniadaniu i popiciu zawartością bidonów, ruszamy do kościoła, coś nas tam przyciąga, może kolorowe witraże?

Gra świateł wewnątrz kościoła
Gra świateł wewnątrz kościoła © amiga

Znam tylko jeden kościół w którym wygląda to podobnie a chyba nawet ciekawiej
Znam tylko jeden kościół w którym wygląda to podobnie a chyba nawet ciekawiej © amiga

Dzięki witrażom wnętrze żyje
Dzięki witrażom wnętrze żyje © amiga

Muszę przyznać, że niewiele jest kościołów gdzie gra świateł odgrywa tak wielką rolę... pomimo ascetycznego wyposażenie, kościół mieni się wszystkimi barwami tęczy...

Musimy jednak ruszać dalej kierunek Brzóza, jednak tuż za miastem zaznaczony na mapie jest kopiec, widać go z drogi skręcamy... kilka fot... i jedziemy dalej.

Kopiec Piłsudskiego w Głowaczowie
Kopiec Piłsudskiego w Głowaczowie © amiga

Tablica na kopcu
Tablica na kopcu © amiga

Wjeżdżając do Brzózy szukamy agroturystyk, lub jakichkolwiek kwater, na mapie mamy coś zaznaczone, rozglądamy się i coś mamy, przy barze u Krysi... Zatrzymujemy się, kawa od jakiegoś czasu chodzi za nami... więc zamawiamy kawę, i zagadujemy o noclegi... Niestety dzisiaj dzień spływów kajakowych i miejsc nie ma, w obu agroturystykach... trudno...

Jedziemy do centrum miejscowości, zatrzymujemy się przy kościele, kilka zdjęć, gdy robię ten wpis, zastanawiam się jak to się stało, że nie mam zdjęcia kościoła z zewnątrz? Jakieś to niepodobne do mnie.... może dlatego, że zainteresowały mnie dzwony, nieczęsto jest do nich dostęp...

Dzwony przy kościele św. Bartłomieja w Brzózie
Dzwony przy kościele św. Bartłomieja w Brzózie © amiga

Wewnątrz kościoła św. Bartłomieja
Wewnątrz kościoła św. Bartłomieja © amiga

Krzyż
Krzyż © amiga

Wcześnie na necie wyszukałem jeszcze jedną agroturystkę, niby miała być nieco przed cmentarzem... jedziemy tam i rozglądamy się po okolicy, nie ma żadnych oznaczeń, zawracamy do centrum, na rynek, tam zagadujemy spotkane mieszkanki i... odradzają nam nocleg u księdza? Czemu?
Za to dowiadujemy się, że powinny być wolne miejsca w pobliskim Stanisławowie...

Jeszcze chwilę krążymy po centrum kilka zdjęć, zaskakuje nas telefon zainstalowany przez kowboja na drzewie :), nawet próbujemy wydostać się z Matrixa, ale chyba to nie ten film :)

Wyjście z Matrix-a?
Wyjście z Matrix-a? © amiga

W centrum Brzózy
W centrum Brzózy © amiga

Ruiny folwarku w Brzózie
Ruiny folwarku w Brzózie © amiga

Dojeżdżając w okolice Ursynowa zauważamy znak informujący o agroturystyce... skręcamy, odnajdujemy kwaterę i dowiadujemy się, że mając coś takiego, ale jest wynajęte od 2 lat :)... Stanisłałwów jest tuż obok więc jedziemy jeszcze kilometr, jeszcze trochę i... miejscowość nam się skończyła... Zawracamy..., Na ławeczce siedzi grupa sędziwych mężczyzn, zapytujemy się o agro... Tam, pojedziecie, widzicie ten szary dom, ze spadzistym dachem... :) i 2ma kominami

To jedziemy... jest szary dom, jest i spadzisty dach, są i kominy... wchodzimy do środka... mamy nocleg :) uff....
Zostawiamy bagaże i wpierw szybka wizyta w sklepie... mamy co jeść, mamy kolację i mamy i śniadanie... kupiliśmy proszek, będzie pranie :)

Swoją drogą miejscówka jest warta polecenia: Agroturystyka Stanisławów

Zostawiamy wszystko na kwaterze i ruszamy do puszczy :) po drodze jednak zauważam zameczek, komuś się chyba bardzo nudziło... bo to chałupa będąca jakąś miniaturką zamku...:) niemniej zwraca uwagę na siebie...

Ktoś postawił sobie zamek?
Ktoś postawił sobie zamek? © amiga

Pakujemy się na szlak... na szutry... bez sakw jakoś przyjemniej się jedzie, rowery są bardziej zwrotne... nawet piasek aż tak bardzo nie przeszkadza ;P

Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody © amiga

Dojeżdżamy do Augustowa... naszą uwagę przykuwają dla odmiany drewniane domki i galeria przy której na chwilę się zatrzymujemy, z mapy wynika, że w okolicy jest wioska indiańska i Izba dydaktyczno-muzealna...

Galeria obrazów w Augustowie k. Kozienic
Galeria obrazów w Augustowie k. Kozienic © amiga

Jednak coś co nas bardziej cieszy jest Karczma :)... ludzi mało, więc mamy obawy... jednak nasze żołądki domagają się ciepłej strawy... Stajemy... zamawiamy wpierw coś do picia... 2 Radlery zero..., zamawiamy obiad i zaglądamy na mapy....

Karczma u Suchego w Augustowie koło Kozienic
Karczma u Suchego w Augustowie koło Kozienic © amiga
Karczma u Suchego

W planie mamy dojechanie do Źródła Królewskiego a potem się zobaczy :)... Dostajemy obiad, z jakiegoś powodu mój placek po węgiersku jest olbrzymi... taki wariant wieloosobowy, Karolinie za to przypada w udziale pierś z kurczaka, ale ten był jakimś wyjątkowo małym egzemplarzem. Faktem jest, że jedzenie było świeże, żadnych staroci... żadnych podeszw...
Najedzeni do syta ruszamy dalej... szukamy wjazdu na szlak... Izba jest zamknięta, wioska indiańska też nieszczególnie się prezentuje... za to stajemy przy pomniku :)

Pomnik 31 Pułku Strzelców Kaniowskich w Augustowie koło Kozienic
Pomnik 31 Pułku Strzelców Kaniowskich w Augustowie koło Kozienic © amiga

Piękne szutry
Piękne szutry © amiga

Że niby rowerami to nie?
Że niby rowerami to nie? © amiga

Od którego prowadzi szlak, a w zasadzie długi wygodny szuter aż do Źródeł... tylko czemu jest zakaz jazdy rowerami? Czegoś tutaj nie rozumiem...

Na początku, a może i końcu ścieżki jest potężne miejsce biwakowe, z zadaszonymi stołami... widać, że wszystko nowe... jedziemy jednak dalej na poszukiwanie źródeł...

Początek ścieżki iedukacyjnej
Początek ścieżki edukacyjnej © amiga

Ciekawe miejsce
Ciekawe miejsce © amiga

Pora ruszać dalej
Pora ruszać dalej © amiga

Zaskakuje w zasadzie wszystko, to że dało się wykorzystać nasypy kolejowe, to, że wszędzie są ścieżki rowerowe, to, że są pomosty i jest tak pięknie

Zagożdżonka :)
Zagożdżonka :) © amiga

Na wiadukcie kolejki wąskotorowej
Na wiadukcie kolejki wąskotorowej © amiga

Punkt Widokowy
Punkt Widokowy © amiga

Zagożdżonka i pomosty
Zagożdżonka i pomosty © amiga

Źródło Królewskie
Źródło Królewskie © amiga

Źródło odnalezione, ale zaczyna padać... mamy 2 opcje, albo przeczekać pod zadaszeniem, albo jechać do cywilizacji... licząc na to, że nas nie zleje...
Wybieramy ten drugi wariant...

Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Władysław Jagiełło
Władysław Jagiełło © amiga

Kierując się na czuja i korzystając z nawigacji (gdzieś mi zaginął kompas)... kierujemy się na wschód na Kozienice, zahaczmy jeszcze o Nowiny :)

Zabudowa w Nowinach
Zabudowa w Nowinach © amiga

Gdy wjeżdżamy do Kozienic, wiemy, że będziemy przejeżdżać obok Kirkutu... więc szukamy bramy... wjazdu... niestety jest zamknięta, więc o wejściu na jego teren nie ma mowy.. Trochę szkoda...

Brama cmentarza Żydowskiego w Kozienicach
Brama cmentarza Żydowskiego w Kozienicach © amiga

Niewiele widać przez kraty
Niewiele widać przez kraty © amiga

A za bramą
A za bramą © amiga

Za to nieco dalej w centrum zauważam coś... przy kościele, wodospad :)... nie zastanawiając się podjeżdżam... lubię takie miejsca... ciekawy pomysł i nieźle wykonany... W między czasie przestało padać i ponownie wyszło słońce, może to jakiś znak?


Przy Kościele św. Krzyża w Kozienicach
Przy Kościele św. Krzyża w Kozienicach © amiga

Wodospad
Wodospad © amiga

Tuż obok jest kościół... więc zaglądamy do środka, niestety o zwiedzaniu nie ma mowy, możemy zrobić zdjęcia tylko zza szyby.. widzimy, że wnętrze jest przygotowane do ceremonii ślubnej... może to dlatego?

Wewnątrz kościoła św Krzyża w Kozienicach
Wewnątrz kościoła św Krzyża w Kozienicach © amiga

Krążymy po mieście zaliczając kilka razy dworzec PKS, w końcu jednak podjeżdżamy pod miejscowy pałac w którym mieszczą się chyba wszystkie urzędy i muzeum... Spędzamy tutaj trochę czasu na podziwianiu, na foceniu....

Droga do zespołu pałacowo-parkowego w Kozienicach
Droga do zespołu pałacowo-parkowego w Kozienicach © amiga

Zespół pałacowo-parkowy
Zespół pałacowo-parkowy © amiga

Panorama pałacu
Panorama pałacu © amiga

Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Z drugiej strony
Z drugiej strony © amiga

Pomost na łodziach
Pomost na łodziach © amiga

Do roboty
Do roboty © amiga

jest po 16... pora się zbierać kierunek kwatera, wyjeżdżamy z miasta kierując się przez Katarzynę i Stanisławice, w tej drugiej miejscowości mamy wrażenie, że wszyscy mieszkańcy wyszli by nas powitać. Wkrótce okazuje się, że to nie nas witają, a państwa młodych jadących do kościoła... My stajemy przy sklepie, uzupełniamy elektrolity i obserwujemy....

Trafiliśmy na przejazd nowożeńców do kościoła w Stanisławicach
Trafiliśmy na przejazd nowożeńców do kościoła w Stanisławicach © amiga

Gdy robi się nieco luźniej ruszamy, kierunek Stanisławów to już za rogiem, za laskiem... Na kwaterze meldujemy się przed 18... jest jeszcze czas na małą przepierkę, na kolację i pora udać się na spoczynek, jutro czeka nas długa trasa, trasa do Tomaszowa...

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień siódmy

Piątek, 21 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Kolejny dzień, wstać się trochę nie chce... chyba zmęczenie.. powolutku się zbieramy... i dopiero o 7:20 ruszamy w trasę... 
Jeszce tylko pożegnanie z właścicielami agroturystyki... zakładamy sakwy... i w drogę... Jest chłodno, jak to o poranku... 

Kierunek Przesmyki, jednak dzisiaj się tam nie zatrzymujemy... wczoraj tu byliśmy, kilka fot zostało zrobionych... więc jedziemy dalej... Mijamy Górki, Głuchówek i jesteśmy w Mordach... już z daleka zauważamy górujący nad miasteczkiem kościół... trzeba podjechać, jest też jakby cieplej więc zdejmujemy co nieco... :)

Kościół św. Michała Archanioła w Mordach
Kościół św. Michała Archanioła w Mordach © amiga
Ukryta w zieleni
Ukryta w zieleni © amiga

Mój Miś Koala :)
Mój Miś Koala :) © amiga

i dopiero wtedy ruszamy dalej... Chcemy jak najszybciej mieć przejechaną nieco bardziej ruchliwą drogę 698... o tej porze dnia nie powinno tu być co prawda wielkiego ruchu, ale nei przepadamy za gnającymi ciężarówkami... 

Wkrótce dojeżdżamy do Siedlec wspomagani przez wiatr ze wschodu... ;)... 
Na miejscu jesteśmy około 9:00... a musimy zahaczyć o księgarnię, musimy wyposażyć się w jakieś mapy, te co mamy urywają się na tym mieście... 
Jest trochę za wcześnie by cokolwiek było otwarte, zatrzymujemy się na chwilę przy Muzeum Regionalnym, pytamy się przygodną panią o jakieś centrum rynek... i dowiadujemy się, że w zasadzie jesteśmy w ścisłym centrum... Hmmm.. chyba trochę je sobie inaczej wyobrażałem. Mamy godzinę na pozwiedzanie miasta... Pierwsza myśl, chyba pora na kawę, może coś ciepłego, od 2 dni chodzi za mną jajecznica ;P

Przed Muzeum Regionalnym w Siedlcach
Przed Muzeum Regionalnym w Siedlcach © amiga

Kościół św. Stanisława Biskupa w Siedlcach
Kościół św. Stanisława Biskupa w Siedlcach © amiga

Rowery dwa
Rowery dwa © amiga

Może do maka ? Tam mają rano takie wynalazki :).... i powinno być otwarte... Snujemy się po mieście, znaki do Maka są, ale sam mak jest w Galerii Handlowej więc... odpada... :( Cóż... może znajdziemy coś innego?  

Skoro jesteśmy tuż przy wielkim kościele... p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny to wchodzimy do Środka... może znajdziemy jakąś czaszkę? Z tym wchodzeniem to jest tak że jeden pilnuje (padło na Karolinę) a drugi wchodzi do środka, później oczywiście zmiana :)

Parafia Katedralna p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Siedlcach
Parafia Katedralna p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Siedlcach © amiga

Więc jako pierwszy pakuję się  w pampersie i z aparatem do środka..  Warunki na zwiedzanie nie są idealne, przed konfesjonałem kłębi się około 20 osobowy tłumek, 20 par oczu podążają za mną... obserwują co robię, a na dokładkę bloki w butach robią spory hałas... 
Robię jedynie kilka zdjęć i uciekam... jeszcze chwila i mnie zlinczują... 

Wewnątrz katedry
Wewnątrz katedry © amiga

Boczna nawa
Boczna nawa © amiga

Ostrzegam Karolinę, ale idzie... wchodzi do środka i kilka sekund później wychodzi... pewnie miała podobne odczucia jak ja... 
Zastanawiamy się co dalej, spoglądamy na mapy, może warto poszukać Centrum informacji turystycznej? Ale gdzie?

Karolina postanawia zapytać się o to 2 rowerzystek... rozmawiających tuż obok... 
i... co ciekawe jedna z nich postanawia nas nieci oprowadzić po mieście... ma na imię Aneta... Prowadzi nas w kilka miejsc, tłumaczy, że czegoś takiego jak Rynek to tutaj nie ma... 

Wkrótce lądujemy przy CIT... wchodzimy do środka... dostajemy jakieś foldery, mapki miasta..., gdy wychodzimy na zewnątrz, Aneta dalej jest przy naszych rowerach... zagaduje co dalej, przydała by się jakaś restauracja, bar... coś na śniadanie... może kawa... Pytamy czy może zna coś takiego w pobliżu?

Pałac Ogińskich
Pałac Ogińskich © amiga

Kaplica pw. św. Krzyża
Kaplica pw. św. Krzyża © amiga

Proponuje nam śniadanie u siebie w domu :) Trochę zaskoczeni ale jedziemy za nią... na miejscu dowiadujemy się, że jest zagorzałą autostopowiczką, podróżuje po całym świecie, a w niedzielę będzie w okolicy Tomaszowa :)... 

Pyszne śniadanie, kawa i musimy podziękować i ruszyć dalej, było miło ,jednak czas nas goni, a na rozmowie uciekło trochę czasu... 

Cerkiew św. Trójcy
Cerkiew św. Trójcy © amiga

Rowerki już w pociągu
Rowerki już w pociągu © amiga

By go nadrobić postanawiamy wspomóc się Kolejami Mazowieckimi :) zahaczamy jeszcze o księgarnię, jest już otwarta, kupujemy jakieś mapy, może nie są idealne, ale są :)

Gdy dojeżdżamy na dworzec, okazuje się, że rowery jadą gratis :) To miłe... Jak do tej pory wszystkie spółki kazały sobie za to płacić..., a tutaj niespodzianka... :)

W pociągu, chwilę przeglądamy mapy... ale jest ciepło, spać się chce... przysypiamy... 

Wysiadamy w Mińsku Mazowieckim i co teraz?  Dzisiejszy plan był nieco inny :) mieliśmy jechać na Dęblin... ale teraz to już nie po drodze... 

Zmieniamy plany, kierunek Góra Kalwaria :) i dalej Warka... 

Trasa początkowo względnie spokojna, małe natężenie ruchu, jest nawet nieźle, jednak zastanawiamy się gdzie dzisiaj będzie nocleg..., nie mamy pojęcia gdzie dojedziemy... 

Kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej w Gliniankach
Kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej w Gliniankach © amiga


Przejeżdżamy przez Celinów, przez Wolę Karczewską, kierujemy się na Otwock... tam przejeżdżamy tuż obok bazy zeszłorocznego ZaDymno... 

Była baza ZaDymno
Była baza ZaDymno © amiga

Chcemy dojechać do Karczewa, zupełnie z niewiadomego powodu wjeżdżamy w lasy Otwockie, co nas podkusiło, przecież w zeszłym roku piachy w tych okolicach dały się wszystkim we znaki... nie inaczej jest tym razem, o ile początkowo był przyjemny szutr... to gdy się skończył musieliśmy odbić na zachód... i zaczęła się jazda boczkiem, pomiędzy drzewami, bo główny szlak to kopny piach... kilka razy utykamy... 

Odpalam nawigację by sprawdzić ile tej drogi jest przed nami... niby niewiele, ale kilkanaście minut... z głowy.

W Karczewie krótka przerwa przy Żabce... Kawa... dodaje nam nieco sił... ale... przytłumia nieco zmysł orientacji... pakujemy się na ruchliwą 801..., tragedii może nie ma bo jest dość szerokie pobocze... 

Tragedia zaczyna się dalej gdy musimy jechać Krajówką 50ką... zero pobocza, korek aż po horyzont... masa tirów, ciężarówek... 

Oczy dookoła głowy... na wszystko trzeba uważać, ale w okolicy to w tej chwili jedyna opcja przeprawy na drugi brzeg... chyba najgorszy odcinek to most nad Wisłą...

Wjazd do Góry Kalwarii  to obłęd, na dokładkę tuż przed minęła nas ciężarówka na litewskich blatach... Jezu jak oni jeżdżą, 10 cm bliżej i było by ciepło... 

Budynek Urzędu Miasta i Gminy - Góra Kalwaria
Budynek Urzędu Miasta i Gminy - Góra Kalwaria © amiga

Samo miasteczko nie urzekło, a wręcz przeciwnie, przecinające się drogi... zabijają je... To jeden z takich punktów na mapie z którego jak najszybciej chce się uciec... Stajemy gdzieś na chwilę, szukamy jakiejś możliwej knajpki, ale są tylko kebaby... Nie przyjechaliśmy w tak odległe miejsca po to by żywić się kebabami... wolimy coś bardziej swojskiego... coś regionalnego... Tylko co? 

Kościół Filialny p.w. Podwyższenia Krzyża Św.
Kościół Filialny p.w. Podwyższenia Krzyża Św. "Na Górce" © amiga

Pytamy się o księgarnię, pierwsza osoba mówi, że nie jest stąd, druga mówi, że coś jej świta, że gdzieś kiedyś była... masakra... Już samo to świadczy o tym miejscu... o tym, że ludzie stąd uciekają, a te niedobitki które zostały... to chyba z przyzwyczajenia... bądź braku możliwości ucieczki... Dopiero trzecia osoba każe nam jechać na północ jakieś 200m, jest księgarnia... niestety nie ma tam nic co mogłoby nam się przydać... 

Parafia rzymskokatolicka Niepokalanego Poczęcia NMP. Zgromadzenie zakonne Księży Marianów
Parafia rzymskokatolicka Niepokalanego Poczęcia NMP. Zgromadzenie zakonne Księży Marianów © amiga

Dzwonię do Darka by sprawdził na necie możliwe opcje noclegu w okolicach Warki... bo pewnie tylko gdzieś tam dojedziemy... 
a my ruszamy dalej krajówką, dla odmiany 79 na południe... 

Zatrzymujemy się przy Grill-Barze (absolutnie tutaj nic nie jeść) , wygląda nieźle... krótka propozycja, może coś zjemy? Sprzeciwu nie ma... więc stajemy... mam dość Góry kalwarii, mam dość Krajówek... zresztą Karolina chyba ma podobne odczucia... 

Zamawiamy Gulaszową, jest znośna, i Karczek z Grilla... ten jest ohydny... i z grillem ma wspólnego tyle co Świna Morska z Morzem i świniami... mało tego mięso nie robi wrażenia karczku... raczej podeszwy starego buta wojskowego... Fuj... jedynie surówki ratują nasze żołądki... Dostaję maila od Darka z namiarami na kwatery... hotele itd.. obdzwaniam kilka i mamy zaklepany nocleg... przynajmniej to jest pewne... tylko trzeba tam dojechać... 

Cóż... ruszamy dalej... odbijamy na 731...  ruch jakby nieco mniejszy... niemniej cały czas wyprzedzają nas samochody... czujemy już zmęczenie, na dzisiaj chyba starczy... 

Kapliczka przy drodze do Warki
Kapliczka przy drodze do Warki © amiga

Jeszcze kawałek
Jeszcze kawałek © amiga

Gdy w końcu osiągamy Warkę, chcemy jak najszybciej w końcu zejść z rowera... i odpocząć, gdy tylko trafiamy na napis Wolne Pokoje... stajemy... 5 min później mamy już coś wynajęte. okazuje się że w tym mieście na brak miejsc noclegowych nie można narzekać... są wszędzie, we wszystkich standardach... od Agrotyrystyk poprzez kwater pracowniczych, kempingów, na hotelach skończywszy... 

Kilka minut po rozpakowaniu... idziemy do najbliższego sklepu... tam... nie ma nic... za to kawałek dalej jest market... chyba Lewiatan, robimy zakupy i wracamy do pokoju... jesteśmy zmęczeni, Krajówki nas wykończyły... ale mamy jeszcze trochę sił by snuć plan na jutro... Będziemy się Kierować na Kozienicki Park Krajobrazowy... 

Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień szósty

Czwartek, 20 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Bardzo wczesna pobudka, kilka minut po 6:00 ruszamy z Agroturystyki Hajnówka Warszawska 21  - link dla potomności, jest warta polecenia :)
Mamy około godzinę czasu do... odjazdu pociągu do Czeremchy... chcemy dzięki temu nieco zyskać na czasie, wczorajszy dzień był męczący, głównie za sprawą wiatru w twarz... Dzisiaj ma być spokojniej, łagodniej, dzień nieco bardziej luźny... 

Wczoraj na Agroturystyce udało się co nieco wyprać, Karolinie urosły byty, a może skurczyły się nogi? Musimy nieco inaczej zamontować sakwy :)... delikatnie przesunąć je do tyłu... są małe obawy bo przeniesienie środka ciężkości w tył, może skutkować podnoszeniem przedniego  koła na podjazdach... Jak będzie to się dopiero zobaczy, jesteśmy jednak prawie pewni że będzie dobrze...

Na szybko objeżdżamy Hajnówkę, szkoda, że nie udało się wjechać głębiej do Białowieży, że nie udało się zapolować na Żubry... ale... Park nie zniknie, będzie okazja być może za rok... a dzisiaj zaliczamy 2 punkty z gry AdventureOrient i wracamy do miasteczka...

Cerkiew pw. św. Męczennika Dymitra Sołuńskiego w Hajnówce
Cerkiew pw. św. Męczennika Dymitra Sołuńskiego w Hajnówce © amiga

Poranek bardzo chłodny... a my już w lesie
Poranek bardzo chłodny... a my już w lesie © amiga

„Miejsce straceń 142 mieszkańców Hajnówki i okolic zamordowanych przez hitlerowskich barbarzyńców w dniach 12.05.1942 i 17.09.1943
Miejsce straceń 142 mieszkańców Hajnówki i okolic zamordowanych przez hitlerowskich barbarzyńców w dniach 12.05.1942 i 17.09.1943 © amiga

Cerkiew cmentarna p/w Wszystkich Świętych
Cerkiew cmentarna p/w Wszystkich Świętych © amiga

Kościół pw. Św. Cyryla i Metodego
Kościół pw. Św. Cyryla i Metodego © amiga

Wewnątrz Kościoła Św. Cyryla i Metodego
Wewnątrz Kościoła Św. Cyryla i Metodego © amiga

Krzyżyk na kracie
Krzyżyk na kracie © amiga

Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i Św. Stanisława Biskupa i Męczennika
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i Św. Stanisława Biskupa i Męczennika © amiga

Czasu bardzo niewiele... kiedyś trzeba tu przyjechać na kilka dni... by chociaż trochę zwiedzić, meta już jest :)... namiary również... tylko czas... 

Wracamy na dworzec PKP, pakujemy się do pociągu... i jedziemy do Czeremchy, na miejscu zaskoczenie, z mapy wyglądało to na całkiem spore miasteczko, jest jednak inaczej, przypomina to może nieco przerośniętą wieś, gdzie jest więcej szutrów niż asfaltów... co prawda i tak ominęliśmy centrum, zupełnie niezamierzenie, ale jakoś trzeba było przedostać się na drugą stronę torów, a wariant od północy wydawał się chyba najbardziej sensowny.... W sumie chyba tylko żal cerkwi w Czeremsze...

Wyjeżdżamy z miasta, przejeżdżamy przez całą Czeremchę-Wieś... i kierujemy się na Dasze, by tam wjechać na drogę 693 o tej porze ruch jest minimalny... a nawet gdyby to na większości jest szerokie pobocze... tak to można jechać.... :)

Przydrożne krzyże tuż za Czeremchą-Wsią
Przydrożne krzyże tuż za Czeremchą-Wsią © amiga

Dojeżdżamy do Milejczyc, liczymy na to, że stacja benzynowa będzie otwarta, może będzie jakiś bar, może da się kupić kawę, coś ciepłego, w końcu trochę czasu już minęło od chwili gdy ruszyliśmy... Troszkę zwiedzamy miejscowość, a  pomimo tego, że nie jest wielka co chwilę coś nas zaskakuje... 

Cerkiew św. Barbary w Milejczycach
Cerkiew św. Barbary w Milejczycach © amiga

Groby przy cerkwi
Groby przy cerkwi © amiga

Milejczyce - Cerkiew cmentarna św. Mikołaja
Milejczyce - Cerkiew cmentarna św. Mikołaja © amiga

Cerkiew św. Barbary w Milejczycach
Cerkiew św. Barbary w Milejczycach © amiga

Tuż przy jednym z cmentarzy, mną wyjeździe zdecydowaliśmy się na mały postój, stacja benzynowa nie wypaliła, o barze, restauracji mogliśmy zapomnieć, tutaj więc zjadamy po bułce, wypijamy po kilka kropli z bidonów i dopiero wtedy ruszamy dalej... jak się okazuje niewiele dalej,  w Żerczycach kolejna cerkiew i jak tu nie stanąć.... 

Żerczyce - Cerkiew pw. św. Dymitra Sołuńskiego
Żerczyce - Cerkiew pw. św. Dymitra Sołuńskiego © amiga

Zresztą dzisiejszy dzień będzie mocno związany z kościołami, z miejscami świętymi... kierujemy się na Siemiatycze, a po drodze mamy Grabarkę, to jedno z tych miejsc które od dawna są na liście miejsc do odwiedzenia, do zobaczenia... jest jeszcze jedna podobna góra na Litwie... ale to pewnie będzie zupełnie inna wyprawa... 

Gdy dojeżdżamy do świętego miejsca... szok... jesteśmy dzień po głównych uroczystościach.... pierwsze myśl, to jak można zrobić taki śmietnik... Dopiero po chwili zauważamy, że to chusty... Faktem jest, że napisy sugerują by wrzucać je do worków, podejrzewam jednak, że worków było stanowczo za mało...

Masa porzuconych chust
Masa porzuconych chust © amiga

Piesze zwiedzanie
Piesze zwiedzanie © amiga

Studnia przy Grabarce
Studnia przy Grabarce © amiga

Po kilku minutach udajemy się w na górę, tyle, że z drugiej strony... tachanie rowerów po schodach nie należy do przyjemności, szczególnie jeżeli znajdują się na nich ciężki sakwy... 
Krótki podjazd
Krótki podjazd © amiga

Aż chciało by się powiedzieć za Adasiem Miałczyńskim -
Aż chciało by się powiedzieć za Adasiem Miałczyńskim - "Oczom ich ukazał się las… krzyży" © amiga

Duże Krzyże
Duże Krzyże © amiga

I te malutkie
I te malutkie © amiga

Stare Krzyże
Stare Krzyże © amiga

I te nowsze
I te nowsze © amiga

Niektóre zmechacone
Niektóre zmechacone © amiga

Ale jest ich pełno dookoła
Ale jest ich pełno dookoła © amiga

Cerkiew Przemienienia Pańskiego na Grabarce
Cerkiew Przemienienia Pańskiego na Grabarce © amiga

Na sklepieniu
Na sklepieniu © amiga

Wewnątrz Monasteru
Wewnątrz Cerkwi  © amiga

Chyba nieprzychylnie patrzą na aparaty
Chyba nieprzychylnie patrzą na aparaty © amiga

W zasadzie powinniśmy na kolanach tu wejść, tylko co z rowerami?
W zasadzie powinniśmy na kolanach tu wejść, tylko co z rowerami? © amiga

Przed Monasterem
Przed Cerkwią © amiga

Są wszędzie
Są wszędzie © amiga

Cerkiew pomocnicza Ikony Matki Bożej
Cerkiew pomocnicza Ikony Matki Bożej © amiga

Nieco więcej o Grabarce można poczytać tutaj: http://www.lozbjn.edu.pl/upload/publikacje/K_Gawry... 

Niemniej samo miejsce wywarło na mnie spore wrażenie, jest inne, od świętych miejsc które znam... m.in. od Częstochowy... i cepelii dookoła tamtego miejsca. To miejsce jeszcze nie zostało skażone, zniszczone przez cywilizację... jest inne, jest piękne i warte odwiedzenia... nawet jeżeli jest się osobą niewierzącą... zmusza do refleksji....

Cerkiew pomocnicza Ikony Matki Bożej

Cerkiew pomocnicza Ikony Matki Bożej © amiga

Opuszczamy Grabarkę i gany na Siemiatycze... Tuż przed miastem z górki rozciąga się niesamowity widok, niestety zdjęcia nie są w stanie oddać tego co zobaczyliśmy... 

Wjeżdżamy do Siematycz... w rzeczywistości wygląda to znacznie lepiej
Wjeżdżamy do Siematycz... w rzeczywistości wygląda to znacznie lepiej © amiga

Panorama Siemiatycz
Panorama Siemiatycz © amiga

Cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego w Siemiatyczach
Cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego w Siemiatyczach © amiga

Zjeżdżając z górki zauważamy coś jeszcze znak wskazujący na zabytkową bramę kirkutu... skręcamy... i dowiadujemy się, że był tutaj wielki cmentarz żydowski, dzisiaj rośnie w tym miejscu las... resztki macew zostały zgromadzone w jednym miejscu, jest ich niewiele... 

Brama cmentarza żydowskiego w Siemiatyczach
Brama cmentarza żydowskiego w Siemiatyczach © amiga

Niewiele Macew się zachowało
Niewiele Macew się zachowało © amiga

Tablica na cmantarzu
Tablica na cmentarzu © amiga

Za to teren cmentarza porasta już całkiem spory las, gdyby nie tablice informacyjne pewnie pomyślałbym, że to park...
Dzisiaj rośnie tu las
Dzisiaj rośnie tu las © amiga

Tabliczka na bramie cmentarza
Tabliczka na bramie cmentarza © amiga


Wjeżdżamy do centrum chcemy odszukać informacji turystycznej, czegoś do zjedzenia - już najwyższa pora i być może jakiejś księgarni, nie mamy map tego terenu a jedynie taką w skali 1:250000, dobrze, że jest... ale co z tego... brakuje szczegółów... 

Kościół Wniebowzięcia NMP w Siemiatyczach
Kościół Wniebowzięcia NMP w Siemiatyczach © amiga

Tablica informacyjna na budynku Synagogi
Tablica informacyjna na budynku Synagogi © amiga

Zaglądając przez okno
Zaglądając przez okno © amiga

Na głównym placu odnajdujemy CIT... chwilę rozmawiamy z przemiłym panem... dostajemy nieco ulotek, jakieś mapki miasta... przydadzą się, i namiary na miejsca z jedzeniem... dodatkowo dowiadujemy się, że w Drohiczynie można się przeprawić z rowerem przez Bug... od jakiegoś czasu zaprzątało nam głowę to którędy przekroczyć tą rzekę... 

W Siemiatyczach spędzamy ponad godzinę, udaje się zakupić mapy :), posilamy się w lokalnej jadłodajni - bodajże u Emki... może nie jest to wyszukane jedzenie, ale ilość ludzi stołujących się tutaj utwierdza nas w tym, że tu nie trują :)....

Zupa Pomidorowa + Schaboszczak i oczywiście kawa... nieco dodają nam sił, na mapach wykreślany z grubsza dalszy pl;an wycieczki... 

Na chwilę obecną obieramy Kierunek Drohiczyn... na prawie całej długości mamy piękny nowiutki asfalt... :) mapy co prawda twierdzą że to szuter, ale już w Centrum informacji Turystycznej poinformowali nas, że na tej drodze przez Krupice i Bujaki dzieje się, a jedynie ostatni odcinek około 600m jest szutrowy :)

Młyn gdzieś między Krupicami a Bujakami i Piękny nowiutki asfalt :)
Młyn gdzieś między Krupicami a Bujakami i Piękny nowiutki asfalt :) © amiga

Nieco zniszczony drewniany młyn
Nieco zniszczony drewniany młyn © amiga

Tutaj miał być szutr jest asfalt, może jeszcze go kładą, ale da się jechać, rowerem oczywiście
Tutaj miał być szutr jest asfalt, może jeszcze go kładą, ale da się jechać, rowerem oczywiście © amiga

W Drohiczynie objeżdżamy wszystkie kościoły :), cerkwie... to chyba główna atrakcja tego miasteczka... dzisiaj cichego, sennego... ciekawe czy to jest związane z niedostępnością przeprawy promowej przez Bug czy może jest coś jeszcze? A może tutaj jest tak zawsze? Ciężko powiedzieć... 

Kościół pofranciszkański pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Drohiczynie
Kościół pofranciszkański pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Drohiczynie © amiga

Wewnątrz kościoła
Wewnątrz kościoła © amiga

Cerkiew pw. Św. Mikołaja w Drohiczynie
Cerkiew pw. Św. Mikołaja w Drohiczynie © amiga

Zepsuty zegar słoneczny
Zepsuty zegar słoneczny © amiga

Karolina z Sakwami
Karolina z Sakwami © amiga

Katedra Trójcy Przenajświętszej w Drohiczynie
Katedra Trójcy Przenajświętszej w Drohiczynie © amiga

Wewnątrz katedry
Wewnątrz katedry © amiga

Podziemia
Podziemia © amiga

Tablice w podziemiach
Tablice w podziemiach © amiga

Światełko w tunelu
Światełko w tunelu © amiga

Kościół Panien Benedyktynek pw. Wszystkich Świętych w Drohiczynie
Kościół Panien Benedyktynek pw. Wszystkich Świętych w Drohiczynie © amiga

Gdy dojeżdżamy do przeprawy, wita nas starszy Pan z obsługi, wie że jedziemy z Siemiatycz od Pana z CIT :)... czekał na nas... 
Prom co prawda nieczynny, ale jest łódź...czy raczej łódka. Pakujemy się na nią... i zostajemy przewiezieni na drugą stronę.. Okazuje się, że poziom wody w najgłębszym miejscu nie przekracza 80cm... masakra jakaś... Susza chyba wszystkim daje się we znaki...

O przeprawie samochodów nie ma mowy... 

Panorama Drohiczyna znad Bugu
Panorama Drohiczyna znad Bugu © amiga

Praktycznie nieczynna przeprawa promowa w Drohiczynie
Praktycznie nieczynna przeprawa promowa w Drohiczynie © amiga

Nad Bugiem
Nad Bugiem © amiga

Niesamowicie płytki, w najgłębszym miejscu ma 80cm
Niesamowicie płytki, w najgłębszym miejscu ma 80cm © amiga

Rowery na łodzi
Rowery na łodzi © amiga

Robiąc zdjęcia
Robiąc zdjęcia © amiga

Po drogiej stronie, krótka przerwa, dziękujemy naszemu przewoźnikowi... zakładamy sakwy na rowery.. i ruszamy dalej niebieskim szlakiem... Kierujemy się na Korczew i dalej na Kamianki..

Zaczyna się robić późno, musimy znaleźć jakiś nocleg, na mapach odnajdujemy 2 miejsca gdzie jest zaznaczona agroturystyka... W pierwszym w Kamiankach-Lackich nie zastajemy właścicieli... jedziemy więc dalej modląc się by to drugie miejsce wypaliło... kolejne jest sporo dalej... a sił coraz mniej... 
W Kamiankach-Wańkach... pytamy się przechodniów i... kierują nas do Sołtysa... budynek jest schowany za innym, drewnianym, dlatego nie zauważyliśmy informacji na bramie... Gdy wjeżdżamy na plac... dowiadujemy się, że są miejsca... prowadzą nas na pierwsze piętro... i... mamy cały wielki apartament dla siebie, świetnie wyposażona kuchnia, łazienka, pokój jadalny... Szok... 

Zostawiamy bagaże i jedziemy do sklepu do Przesmyków...

Tam chwila na fotografowanie i oczywiście na zakupy :)... 

Pomniki przyrody przy kościele w Przesmykach
Pomniki przyrody przy kościele w Przesmykach © amiga

W centrum Przesmyków
W centrum Przesmyków © amiga

Przed Gminnym Ośrodkiem Kultury w Przesmykach
Przed Gminnym Ośrodkiem Kultury w Przesmykach © amiga

Kościół parafialny pw. św. Jakuba - ukryty w zieleni drzew
Kościół parafialny pw. św. Jakuba - ukryty w zieleni drzew © amiga

Wracamy na kwaterę... - dla potomności adres: Kamianki-Wańki 27 za drewnianym budynkiem :)

Cienie coraz dłuższe
Cienie coraz dłuższe © amiga

Kolacja, Ojciec Mateusz, fotka zachodu słońca... i... pora udać się na spoczynek... 

Już zachodzi czerwone słoneczko
Już zachodzi czerwone słoneczko © amiga

To był piękny dzień...