Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień dziewiąty
Jesteśmy w Stanisławowie na kwaterze... powolutku pora się zbierać, dzisiaj czeka nas dość długa droga... musimy dotrzeć do Tomaszowa... a przed nami grubo ponad 100km...
Wschodzi słońce © amiga
Wyjeżdżamy o 6:45, słońce już świeci, ale jest chłodno... początek trasy dość nieskomplikowany, z napy wynika, że 5 km na zachód, później odbijamy na południe i kolejne 5km :)
Mijamy Ursynów i wjeżdżamy na drogę gruntową, a w zasadzie piaskową, jakby nam było mało piachu na tej wyprawie... ale to najkrótsza droga... więc brniemy dalej...
Gdy widzimy znów asfalt... trochę sił nam przybywa, chcemy dotrzeć do niego jak najszybciej... odbijamy na południe, na Lewaszówkę i dalej na Mąkosy Stare i Goryń...
3..., 2..., 1...., start © amiga
Po drodze mijają nas wypełnione po brzegi samochody, ludzie w środku są odświętnie ubrani, po chwili przypominamy sobie, że jest niedziela, że to pewnie okoliczni mieszkańcy pędzą na poranną mszę do kościoła... tylko czemu na nas tak dziwnie spoglądają?
W Goryniu króciusieńka przerwa przy kościele, do środka nie wchodzimy, trwa nabożeństwo, a ludzie mogą dziwnie patrzeć na dwójkę ubranych w obcisłe kosmitów fotografujących to i owo...
Parafia rzymskokatolicka pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Goruniu © amiga
Dzwonnica przy kościele © amiga
Po chwili ruszamy dalej, pamiętając, że droga długa jest.... na mapach pozaznaczane jest kilka miejsc które mamy przy drodze którą jedziemy, ew delikatnie trzeba odbić, niemniej korzystamy z okazji. Pierwsza już w Bartodziejach gdzie z drogi rzucam się w oczy pałac, a raczej to co z niego zostało... chociaż wrażenie jest jedno, coś się koło niego dzieje, przy czym nie umiem odpowiedzieć, czy to tylko oczyszczenie i zabezpiecznie terenu , czy może coś większego, np przywrócenie go stanu gdy prezentował się nieco lepiej....
Ruiny w parku dworskim w Bartodziejach © amiga
Przerwa na zdjęcie była dość krótka..., ruszamy dalej... W końcu dopiero 20km za nami...
W Jedlińsku mamy przeciąć siódemkę, ale ciut wcześniej zauważamy kościół... oczywiście musimy się przy nim zatrzymać, a nawet wejść do środka, jest prawdopodobnie pomiędzy jedną a drugą mszą... więc korzystamy z okazji
Kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Andrzeja w Jedlińsku © amiga
Wewnątrz kościoła © amiga
Organy © amiga
Na sklepieniu © amiga
Udaje się nawet namierzyć czaszkę pod krzyżem..., dołączamy więc ją do kolekcji... :)
Znalazła się i czaszka © amiga
Mijamy kolejne miejscowości, w zasadzie nic ciekawego w nich nie ma, jedynie na chwilę zatrzymujemy się przy gnieździe bocianów, są 2... To chyba ostatnia szansa by je zobaczyć, już wkrótce wyruszą w podróż do afryki...
Bociany jeszcze w gniazdach © amiga
A my gnamy dalej do Bukowna, gdzie przy drewnianym kościele robimy nieco dłuższy postój, wpierw focąc ile się da, bo drzwi pootwierane...,
Kościół p.w. Najświętszej Mari Panny w Bukownie © amiga
W przedsionku © amiga
Wnętrze kościoła © amiga
Ołtarz główny © amiga
Kolejna dzisiejsza czaszka © amiga
Zerkając do tyłu © amiga
a później posilamy się na jednej z ławeczek przed kościołem, co zajmuje nam trochę czasu, chyba po raz pierwszy czujemy dzisiaj lekkie zmęczenie, przydałaby się kawa, jednak patrząc na mapy nasze nadzieje są niewielkie, chyba dopiero w Nowym Mieście nad Pilica coś dostaniemy...
Więc musimy wsiąść ponownie na nasze rowerki i ruszamy dalej... w którymś momencie zaskakuje nas nazwa miejscowości... - Żydy... ciekawe jaka była geneza jest powstania... Co prawda nazwa może coś sugerować, ale nie jestem do tego przekonany, tym bardziej, że wyraz ma kilka różnych konotacji...
Ciekawe jaka była geneza nazwy miejscowości © amiga
Za kolonią ulów jedziemy po drodze wyłożonej kamieniami, ale nie jest to bruk... bruk jest równy, tutaj pomiędzy kamieniami są spore przerwy... rower podskakuje na wszystkie możliwe strony... jedziemy bokiem... lewą stroną jak rasowi Anglicy, ale inaczej się nie da, dopiero przed Waliską znowu droga jest przejezdna na całej szerokości... tyle, że zaskakuje nam mały drewniany kościółek znajdujący się w pięknym ogrodzie....., zdjęcia nie są w stanie oddać tego co widzieliśmy...
Waliska – kościół p.w. Matki Kościoła © amiga
Rzeźba i krzyż przy kościele © amiga
Ogrody dookoła kościółka © amiga
Kościółek w Walisce z innej perspektywy © amiga
Jak zawsze uśmiechnięta © amiga
Szkoda tylko, że do środka nie dało się wejść, wszystko pozamykane...Więc ruszamy dalej, plan to dotrzeć jak najszybciej do Nowego Miasta i coś zjeść, pora obiadowa w pełni :)...
Jeszcze tylko mały postój przy drewnianym młynie, który jak widać nie jest drewniany, nieco dalej przy stawach i przy małej owieczce... beczącej w niebogłosy...
Młyn wodny na Borowcu © amiga
Beee..., beee..., beee © amiga
Lokalny Baobab :) © amiga
Stawy tuż obok młyna © amiga
Gdy mijamy Wólkę Magierowską zauważamy coś... coś co z daleka zaprasza na jedzenie, na świeżą rybkę :)... chociaż nie tylko
Tutaj robimy dłuższy postój, nie obywa się jednak bez drobnych incydentów, a w zasadzie jednego... gdyż trawnik usiany jest wielkimi psimi kupami.... masakra jakaś, ktoś łaził tutaj z wielkim koniem i nie posprzątał po swoim pupilu... o ile w lesie to rozumiem, to w takich miejscach powinno być za to 10 batów...
Ale dzięki rozkręceniu zraszaczy udaje się doprowadzić rowerki do stanu używalności...
W końcu zamawiamy.... do picia Radler 0.0%... Taka słodka oranżada :) tyle, że z jakiegoś powodu nazywana piwem... ale dobre bo zimne ;)
Zamawiamy też rybki.... ale te będą pewnie za jakiś czas... za to dookoła nas latają osy... dziesiątki os... też spragnione...
Martwa natura ;P © amiga
Rowerek wysycha © amiga
Osy są wszędzie © amiga
Piękne miejsce © amiga
Aktywny wypoczynek © amiga
Niezłe jedzenie © amiga
Po niezłym obiedzie - świeżutkiej rybce możemy ruszać dalej, chociaż było tego na tyle dużo, że ciężko się ruszyć...
Wjeżdżamy do Nowego Miasta nad Pilicą... i zaskoczenie, myślałem, że miasto będzie bardziej przytulne, że będzie przypominało np Siemiatycze... a tutaj to trochę wyglądało jak Góra Kalwaria tyle, że bez takiego ruchu samochodów...
Gdy podjeżdżamy do kościoła pw. Opieki Matki Boskiej, zaczepia nas ksiądz i proponuje obiad.... Drugiego nie damy rady wcisnąć, więc dziękujemy ale chwilę rozmawiamy w skrócie mówimy skąd dokąd jedziemy... dowiadujemy się, że sam ksiądz jeździ na rowerze i planuje wyjazd z młodzieżą do Częstochowy...
Żegnamy się i podjeżdżamy do kościoła kilka fot, jedziemy dalej... do kolejnego kościoła... :) Gdzie na Ambonie zaskakuje wyciągnięta prawica z krzyżem....
Kościół pw. Opieki Matki Boskiej w Nowym Mieście nad Pilicą © amiga
W środku kościoła © amiga
Ołtarz © amiga
Kościół pw. św. Kazimierza w Nowym Mieście nad Pilicą © amiga
Nawa główna © amiga
Trochę zaskakujące © amiga
Organy kościelne © amiga
Samo miasto nie urzekło... jest bezbarwne... a może to przez niedzielę, może mieszkańcy odpoczywali...?
W Łęgowicach Karolina prowadzi mnie pod drewniany kościółek, to już jej tereny, zna je nieźle... chociaż województwo jeszcze nie te... :) Chwila pod kościołem i ruszamy dalej... do Tomaszowa...
Łęgonice - kościół św. Jana Chrzciciela © amiga
Dzwonnica przy kościele św. Jana Chrzciciela © amiga
Niby niedaleko... ale prawie 100km i wielki obiad ;)... kierunek Rzeczyca, Inowłódz, po drodze szukamy jakiegoś miejsca gdzie można wypić kawę... wczesne wstawanie odbija się trochę na nas... :)
Stary mostek w Luboczy © amiga
Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej Dziewicy Męczennicy w Rzeczycy © amiga
Przycupnął na murku © amiga
Coś udaje się kupić dopiero na stacji w Spale gdzie robimy krótką przerwę i... gnamy na Smardzowice gdzie liczę na jakąś kwaterę na dzisiejszą noc... :)... Jutro z rana mam w planie pojechać na Częstochowę, a jak się uda to i na Katowice...
Do Smardzowic jedziemy nieco bocznymi drogami... w sumie to i lepiej i przyjemniej, Kwaterę udaje się z naleźć w kilka minut, pomogła mi w tym Karolina, zostawiam bagaże i gnamy do Tomaszowa, odprowadzam Karolinę pod dom... tam zostajemy przywitani przez jej rodziców, dostajemy coś na ząb, chwila rozmowy i... zaczyna się ściemniać, wracam na Kwaterę, kilka km jedziemy wspólnie, jednak każdy z nas jest już zmęczony, marzy o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku... Żegnamy się i obiecuję podjechać jeszcze jutro z rana... zanim wyruszę w drogę do domu...
W zasadzie dzisiaj kończy się nasza wspólna wyprawa, z Suwałk do Tomaszowa... chociaż, mam nadzieję, że to nie koniec naszych przygód :) i liczę na kolejne wyprawy....
Dziękuje za wszystko Karolina :)