Wyprawa na Piękny Wschód Polski - epilog....
Po pierwsze niesamowita towarzyska wyprawy... - Karolina bez niej pewnie nie zdecydowałbym się w tej chwili na tamten kierunek...
Sama wyprawa i podlaskie wyszło ot tak, zupełnie z przypadku, miało być nieco później, w zasadzie we wrześniu... i gdzie indziej... ale około tydzień przed nagle wszystko zostało wywrócone do góry nogami :), trzeba było na szybko zmieniać plany urlopowe, dołożyć trochę wysiłku by przygotować rower, siebie... itd...
Zupełnie nie wiedziałem na co się porywam, co będzie, jak będzie, plan powrotu to już zupełna jazda bez trzymanki... kilka punktów na google maps zaznaczone... i sprawdzenie z grubsza odległości... z tego co pamiętam wyszło samego powrotu około 555km:)... Rzeczywistość to skorygowała, tym bardziej, że w Starym Folwarku spędziliśmy 3 dni... jeżdżąc i pływając po okolicy...
Poza Goniądzem i Starym Folwarkiem nie mieliśmy zaklepanych noclegów, bo... nie wiedzieliśmy gdzie dojedziemy, gdzie się zatrzymamy :), z premedytacją nie braliśmy namiotu, a później odesłaliśmy śpiwory, wierząc że po drodze coś znajdziemy.... i zawsze coś było :)
Dzień pierwszy - Augustów - Stary Folwark... w tym dniu zaskoczyła mnie ilość i jakość szutrów... po prostu były wszędzie...
Dzień drugi - Spływa kajakowy - nogi odpoczywały... ale ręce pełne roboty... Dziki fragment Czernej Hańczy... malowniczy...
Dzień trzeci - Suwalski park Krajobrazowy... - góry... które tam były.... a wieczorem Cimochowizna
Dzień czwarty - Pierwszy dzień jazdy z sakwami, droga nad Biebrzą która dała nam w kość... i niezła kwatera z przemiłymi właścicielami
Dzień piąty - Droga do Hajnówki, pod wiatr i z zaskoczenia skorzystaliśmy z usług PKP, dzięki temu udało się co nieco zobaczyć w Białymstoku, Świetna kwatera wyposażona w pralkę :)
Dzień szósty - Chyba najbardziej obfitujący w atrakcje... począwszy od Grabarki, Siemiatycz, Drohiczyna, przeprawa przez Bug i poszukiwanie kwatery... W ten dzień znaleźliśmy dostaliśmy apartament :) - najlepszą kwaterę jaką można sobie wyobrazić...
Dzień siódmy - Siedlce i spotkanie Anetą :) później walka na Krajówkach..., Góra Kalwaria - ją akurat źle wspominam, podeszwa na obiad... chyba najmniej mi się podobał ten dzień...
Dzień ósmy - Telefon na drzewie :), Puszcza Kozienicka..., Królewskie Źródła... i jedyny dzień gdzie troszkę popadało...
Dzień dziewiąty - Powrót do Tomaszowa.... najdłuższy odcinek... najdłuższa trasa... i pożegnanie... :( chociaż nie na długo....
Zaskoczyła mnie ilość kościołów, cerkwi, molenn, zaliczonych po drodze, o tyle dziwne, że mam nie po drodze z kościołem... a patrząc na zdjęcia to jeździliśmy od kościoła do kościoła :) niektóre piękne, inne takie sobie...
Zaskakujący napotkani ludzie... najczęściej przemili... nastawieni pozytywnie... do nas, do świata...
I oczywiście Karolina :) chyba najbardziej promienia i uśmiechnięta Kobieta Świata :)
Jak zawsze uśmiechnięta © amiga
Kiedy następna wyprawa i gdzie?
Chyba za wcześnie by w tej chwili zgadywać, planować, to wyjdzie jak zawsze zupełnie niechcący... Z chęcią wróciłbym do niektórych miejsc, do tych które tylko przejechaliśmy, które musieliśmy odpuścić po drodze.... ale nie mam nic przeciwko kolejnej wizycie na Grabarce... Miejsce zrobiło na mnie niesamowite wrażenie... ale jest jeszcze jedna góra krzyży, tyle, że na Litwie... więc może kiedyś... kto wie...
Podlasie jest z całą pewnością godne polecenia... Można tam jechać gdziekolwiek i w ciemno... zawsze coś ciekawego się znajdzie... chyba najgorzej było w Mazowieckim... ale i tak udało się kilka ciekawych miejsc odwiedzić...
To chyba na tyle, na gorąco....
Dziękuje Ci Karolina za wyprawę z nieznane :)