Wyprawa na Piękny Wschód Polski - dzień siódmy

Piątek, 21 sierpnia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Kolejny dzień, wstać się trochę nie chce... chyba zmęczenie.. powolutku się zbieramy... i dopiero o 7:20 ruszamy w trasę... 
Jeszce tylko pożegnanie z właścicielami agroturystyki... zakładamy sakwy... i w drogę... Jest chłodno, jak to o poranku... 

Kierunek Przesmyki, jednak dzisiaj się tam nie zatrzymujemy... wczoraj tu byliśmy, kilka fot zostało zrobionych... więc jedziemy dalej... Mijamy Górki, Głuchówek i jesteśmy w Mordach... już z daleka zauważamy górujący nad miasteczkiem kościół... trzeba podjechać, jest też jakby cieplej więc zdejmujemy co nieco... :)

Kościół św. Michała Archanioła w Mordach
Kościół św. Michała Archanioła w Mordach © amiga
Ukryta w zieleni
Ukryta w zieleni © amiga

Mój Miś Koala :)
Mój Miś Koala :) © amiga

i dopiero wtedy ruszamy dalej... Chcemy jak najszybciej mieć przejechaną nieco bardziej ruchliwą drogę 698... o tej porze dnia nie powinno tu być co prawda wielkiego ruchu, ale nei przepadamy za gnającymi ciężarówkami... 

Wkrótce dojeżdżamy do Siedlec wspomagani przez wiatr ze wschodu... ;)... 
Na miejscu jesteśmy około 9:00... a musimy zahaczyć o księgarnię, musimy wyposażyć się w jakieś mapy, te co mamy urywają się na tym mieście... 
Jest trochę za wcześnie by cokolwiek było otwarte, zatrzymujemy się na chwilę przy Muzeum Regionalnym, pytamy się przygodną panią o jakieś centrum rynek... i dowiadujemy się, że w zasadzie jesteśmy w ścisłym centrum... Hmmm.. chyba trochę je sobie inaczej wyobrażałem. Mamy godzinę na pozwiedzanie miasta... Pierwsza myśl, chyba pora na kawę, może coś ciepłego, od 2 dni chodzi za mną jajecznica ;P

Przed Muzeum Regionalnym w Siedlcach
Przed Muzeum Regionalnym w Siedlcach © amiga

Kościół św. Stanisława Biskupa w Siedlcach
Kościół św. Stanisława Biskupa w Siedlcach © amiga

Rowery dwa
Rowery dwa © amiga

Może do maka ? Tam mają rano takie wynalazki :).... i powinno być otwarte... Snujemy się po mieście, znaki do Maka są, ale sam mak jest w Galerii Handlowej więc... odpada... :( Cóż... może znajdziemy coś innego?  

Skoro jesteśmy tuż przy wielkim kościele... p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny to wchodzimy do Środka... może znajdziemy jakąś czaszkę? Z tym wchodzeniem to jest tak że jeden pilnuje (padło na Karolinę) a drugi wchodzi do środka, później oczywiście zmiana :)

Parafia Katedralna p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Siedlcach
Parafia Katedralna p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Siedlcach © amiga

Więc jako pierwszy pakuję się  w pampersie i z aparatem do środka..  Warunki na zwiedzanie nie są idealne, przed konfesjonałem kłębi się około 20 osobowy tłumek, 20 par oczu podążają za mną... obserwują co robię, a na dokładkę bloki w butach robią spory hałas... 
Robię jedynie kilka zdjęć i uciekam... jeszcze chwila i mnie zlinczują... 

Wewnątrz katedry
Wewnątrz katedry © amiga

Boczna nawa
Boczna nawa © amiga

Ostrzegam Karolinę, ale idzie... wchodzi do środka i kilka sekund później wychodzi... pewnie miała podobne odczucia jak ja... 
Zastanawiamy się co dalej, spoglądamy na mapy, może warto poszukać Centrum informacji turystycznej? Ale gdzie?

Karolina postanawia zapytać się o to 2 rowerzystek... rozmawiających tuż obok... 
i... co ciekawe jedna z nich postanawia nas nieci oprowadzić po mieście... ma na imię Aneta... Prowadzi nas w kilka miejsc, tłumaczy, że czegoś takiego jak Rynek to tutaj nie ma... 

Wkrótce lądujemy przy CIT... wchodzimy do środka... dostajemy jakieś foldery, mapki miasta..., gdy wychodzimy na zewnątrz, Aneta dalej jest przy naszych rowerach... zagaduje co dalej, przydała by się jakaś restauracja, bar... coś na śniadanie... może kawa... Pytamy czy może zna coś takiego w pobliżu?

Pałac Ogińskich
Pałac Ogińskich © amiga

Kaplica pw. św. Krzyża
Kaplica pw. św. Krzyża © amiga

Proponuje nam śniadanie u siebie w domu :) Trochę zaskoczeni ale jedziemy za nią... na miejscu dowiadujemy się, że jest zagorzałą autostopowiczką, podróżuje po całym świecie, a w niedzielę będzie w okolicy Tomaszowa :)... 

Pyszne śniadanie, kawa i musimy podziękować i ruszyć dalej, było miło ,jednak czas nas goni, a na rozmowie uciekło trochę czasu... 

Cerkiew św. Trójcy
Cerkiew św. Trójcy © amiga

Rowerki już w pociągu
Rowerki już w pociągu © amiga

By go nadrobić postanawiamy wspomóc się Kolejami Mazowieckimi :) zahaczamy jeszcze o księgarnię, jest już otwarta, kupujemy jakieś mapy, może nie są idealne, ale są :)

Gdy dojeżdżamy na dworzec, okazuje się, że rowery jadą gratis :) To miłe... Jak do tej pory wszystkie spółki kazały sobie za to płacić..., a tutaj niespodzianka... :)

W pociągu, chwilę przeglądamy mapy... ale jest ciepło, spać się chce... przysypiamy... 

Wysiadamy w Mińsku Mazowieckim i co teraz?  Dzisiejszy plan był nieco inny :) mieliśmy jechać na Dęblin... ale teraz to już nie po drodze... 

Zmieniamy plany, kierunek Góra Kalwaria :) i dalej Warka... 

Trasa początkowo względnie spokojna, małe natężenie ruchu, jest nawet nieźle, jednak zastanawiamy się gdzie dzisiaj będzie nocleg..., nie mamy pojęcia gdzie dojedziemy... 

Kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej w Gliniankach
Kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej w Gliniankach © amiga


Przejeżdżamy przez Celinów, przez Wolę Karczewską, kierujemy się na Otwock... tam przejeżdżamy tuż obok bazy zeszłorocznego ZaDymno... 

Była baza ZaDymno
Była baza ZaDymno © amiga

Chcemy dojechać do Karczewa, zupełnie z niewiadomego powodu wjeżdżamy w lasy Otwockie, co nas podkusiło, przecież w zeszłym roku piachy w tych okolicach dały się wszystkim we znaki... nie inaczej jest tym razem, o ile początkowo był przyjemny szutr... to gdy się skończył musieliśmy odbić na zachód... i zaczęła się jazda boczkiem, pomiędzy drzewami, bo główny szlak to kopny piach... kilka razy utykamy... 

Odpalam nawigację by sprawdzić ile tej drogi jest przed nami... niby niewiele, ale kilkanaście minut... z głowy.

W Karczewie krótka przerwa przy Żabce... Kawa... dodaje nam nieco sił... ale... przytłumia nieco zmysł orientacji... pakujemy się na ruchliwą 801..., tragedii może nie ma bo jest dość szerokie pobocze... 

Tragedia zaczyna się dalej gdy musimy jechać Krajówką 50ką... zero pobocza, korek aż po horyzont... masa tirów, ciężarówek... 

Oczy dookoła głowy... na wszystko trzeba uważać, ale w okolicy to w tej chwili jedyna opcja przeprawy na drugi brzeg... chyba najgorszy odcinek to most nad Wisłą...

Wjazd do Góry Kalwarii  to obłęd, na dokładkę tuż przed minęła nas ciężarówka na litewskich blatach... Jezu jak oni jeżdżą, 10 cm bliżej i było by ciepło... 

Budynek Urzędu Miasta i Gminy - Góra Kalwaria
Budynek Urzędu Miasta i Gminy - Góra Kalwaria © amiga

Samo miasteczko nie urzekło, a wręcz przeciwnie, przecinające się drogi... zabijają je... To jeden z takich punktów na mapie z którego jak najszybciej chce się uciec... Stajemy gdzieś na chwilę, szukamy jakiejś możliwej knajpki, ale są tylko kebaby... Nie przyjechaliśmy w tak odległe miejsca po to by żywić się kebabami... wolimy coś bardziej swojskiego... coś regionalnego... Tylko co? 

Kościół Filialny p.w. Podwyższenia Krzyża Św.
Kościół Filialny p.w. Podwyższenia Krzyża Św. "Na Górce" © amiga

Pytamy się o księgarnię, pierwsza osoba mówi, że nie jest stąd, druga mówi, że coś jej świta, że gdzieś kiedyś była... masakra... Już samo to świadczy o tym miejscu... o tym, że ludzie stąd uciekają, a te niedobitki które zostały... to chyba z przyzwyczajenia... bądź braku możliwości ucieczki... Dopiero trzecia osoba każe nam jechać na północ jakieś 200m, jest księgarnia... niestety nie ma tam nic co mogłoby nam się przydać... 

Parafia rzymskokatolicka Niepokalanego Poczęcia NMP. Zgromadzenie zakonne Księży Marianów
Parafia rzymskokatolicka Niepokalanego Poczęcia NMP. Zgromadzenie zakonne Księży Marianów © amiga

Dzwonię do Darka by sprawdził na necie możliwe opcje noclegu w okolicach Warki... bo pewnie tylko gdzieś tam dojedziemy... 
a my ruszamy dalej krajówką, dla odmiany 79 na południe... 

Zatrzymujemy się przy Grill-Barze (absolutnie tutaj nic nie jeść) , wygląda nieźle... krótka propozycja, może coś zjemy? Sprzeciwu nie ma... więc stajemy... mam dość Góry kalwarii, mam dość Krajówek... zresztą Karolina chyba ma podobne odczucia... 

Zamawiamy Gulaszową, jest znośna, i Karczek z Grilla... ten jest ohydny... i z grillem ma wspólnego tyle co Świna Morska z Morzem i świniami... mało tego mięso nie robi wrażenia karczku... raczej podeszwy starego buta wojskowego... Fuj... jedynie surówki ratują nasze żołądki... Dostaję maila od Darka z namiarami na kwatery... hotele itd.. obdzwaniam kilka i mamy zaklepany nocleg... przynajmniej to jest pewne... tylko trzeba tam dojechać... 

Cóż... ruszamy dalej... odbijamy na 731...  ruch jakby nieco mniejszy... niemniej cały czas wyprzedzają nas samochody... czujemy już zmęczenie, na dzisiaj chyba starczy... 

Kapliczka przy drodze do Warki
Kapliczka przy drodze do Warki © amiga

Jeszcze kawałek
Jeszcze kawałek © amiga

Gdy w końcu osiągamy Warkę, chcemy jak najszybciej w końcu zejść z rowera... i odpocząć, gdy tylko trafiamy na napis Wolne Pokoje... stajemy... 5 min później mamy już coś wynajęte. okazuje się że w tym mieście na brak miejsc noclegowych nie można narzekać... są wszędzie, we wszystkich standardach... od Agrotyrystyk poprzez kwater pracowniczych, kempingów, na hotelach skończywszy... 

Kilka minut po rozpakowaniu... idziemy do najbliższego sklepu... tam... nie ma nic... za to kawałek dalej jest market... chyba Lewiatan, robimy zakupy i wracamy do pokoju... jesteśmy zmęczeni, Krajówki nas wykończyły... ale mamy jeszcze trochę sił by snuć plan na jutro... Będziemy się Kierować na Kozienicki Park Krajobrazowy... 

Komentarze (2)

Tymoteuszka Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... Warka jako baza na Kozienice była idealna... Co prawda myślałem, że będzie problem z noclegiem ale jak się okazało już na miejscu... co dom to kwatera, agro, pensjonat, hotel... gdyby jeszcze był ten czajnik... ;P

amiga 13:00 wtorek, 8 września 2015

Dzień był męczący, to fakt. Na dłużej zapamiętam Górę Kalwarię, w której ani trochę się nie zakochałam.......co prawda nie poszukaliśmy tamtejszej Kalwarii - może tam byłoby nieco spokojniej, ale samo miasteczko widać jak umiera poprzez hałas, ciągły ruch na ulicach, masakra.
Siedlce zaskoczyły tym, że nie mają głównego centrum, rynku czy też placu. Za to Aneta, mieszkanka jego - niesamowita kobieta.
Okolice Warszawy - mogę nic nie mówić na ten temat? - kolejna masakra.
Na koniec podeszwa do jedzenia - też nie polecam tej knajpy......nawet gdyby ktoś mi dawał 1000 zł za zjedzenie tam czegoś.

Tymoteuszka 08:29 piątek, 4 września 2015
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ubyni

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]