Objazd trasy i powrót do domu
Poniedziałek, 28 września 2015
· Komentarze(0)
Kategoria do 68km, Do/Z Pracy, Solo, tam i z powrotem, W jedną stronę, W towarzystwie
Wyjeżdżam z firmy tuż po 16... a w zasadzie wyjeżdżamy dzisiaj trochę inny wariant, na bank dłuższy... plan to wstępny objazd trasy na wycieczkę firmową w październiku... termin jest jeszcze nieznany... poza miesiącem... ale już trzeba się do tego przygotować. Trasę z grubsza określił Tomek... zresztą zna tamte okolice dość dokładnie... Ma to być dla amatorów, dla wszystkich, włączeni z dziećmi...
Ruszamy więc w kierunku wieży radiowej w Gliwicach, wstępnie ustaliliśmy, że z tego miejsca będziemy prowadzić całą wycieczkę, kierujemy się na Szałszę, gdzie kombinujemy jak tutaj przejechać by nie pakować się na główną drogę, kombinacje niewiele wnoszą, w końcu odpuszaczamy i fragment zaliczany Tarnogórską. Na Ziemięcickiej pakujemy się na teren prywatny w okolice stadniny koni... szukając jakiegoś przejazdu, ścieżki są, jedziemy nimi, w lesie jednak musimy przedzierać się przez 1,5m jeżyny... to nie jest dobry szlak, a już na bank nie dla dzieci... Już później analizując kilka map, zdjęcia satelitarne wydaje mi się, że powinna być przejezdna droga przez tereny byłego poligony, ale to trzeba sprawdzić przy okazji... jadąc tam jeszcze raz.
Dalej na trasie jest hałda w Czechowicach... niewysoka, podjazd ma może 200m... stosunkowo niewielkie nachylenie... w najgorszym przypadku możemy podprowadzić rowery... za na szczycie czekają na nas całkiem ciekawe widoki... :)
Tuż za hałdą jest ścieżka wijąca się wzdłuż jakiegoś parowu... tutaj trzeba trochę uważać, z lewej strony jest urwisko, na ścieżce zdarzają się korzenie... odcinek nie jest długi, po kilku km wracamy na asfalt i nim do ośrodka przy stawach po zalanej kopalni piasku... To będzie dobre miejsce na odpoczynek, na zjedzenie czegoś, za nami kilkanaście km, ale dla dzieciaków to już całkiem ładny dystans....
Zagadujemy w knajpce... jest szansa nawet na ognisko :), Gdy ruszamy zaczyna szarzeć... hmmm.. chyba zeszło nam więcej czasu niż myślałem, przez lasy docieramy w pobliże osiedla Kopernika i dalej na Łabędy gdzie odnajdujemy lodziarnię mającą w swym repertuarze lody m.inn. o smaku buraczkowo-jabłkowym, czy ogórkowo-selerowym :) Dziś pozostaję jednak przy klasyce, lody z orzechami włoskimi i drugie miętowe :)...
5 minut później znów jesteśmy w drodze, jedziemy pod wiaduktem i... tutaj jest chyba najbardziej niebezpieczne miejsce na całej trasie, nie mam tak zrytej psychy by jechać po 0,5m chodniku gdy tuż obok gnają samochody, Tomek sobie radzi z tym świetnie...
osobiście wolałbym jechać drogą... ale nie ja prowadzę, Ten krótki odcinek prowadzę rower... Już chyba wolałbym jechać nad urwiskiem niż tuż przy kamiennej ścianie z lewej i samochodach z prawej...
Nieco dalej zapuszczamy się nad Kłodnicę i wzdłuż niej sprawdzamy jakość ścieżki, może nie jest idealna, ale jest przejezdna i dostatecznie szeroka, by jeden rowerzysta swobodnie nią jechał, jazda parami w tym miejscu jest raczej mało prawdopodobna...
W końcu wyjeżdżamy na DDR-kę na ul portowej, zahaczamy jeszcze o Marinę... jest już późno...
może kilometr, może dwa dalej rozstajemy się, Tomek gna do domu, a ja... w zasadzie też jadę do domu, mam jakieś 37 km do przejechania...
Pakuję się na ul Śliwki, wkrótce przejeżdżam, Toszecką, przejeżdżam przez centrum Gliwic, niedaleko firmy, spieszy mi się, jest już kompletnie ciemno. lampki odpalone, gdy mijam "trójkąt bermudzki" zatrzymuję się, muszę zadzwonić, prowadzę kawałek rower i rozmawiam... trochę czasu zeszło, w sumie przeszedłem dobre 4 km... :) gdy chowam tel. i jadę dalej...
Reszta trasy standardowa, tyle, że po ciemku, pora chyba się do tego przyzwyczaić, jeszcze miesiąc i to będzie standard przy dojazdach do Gliwic i z Gliwic...
W domu jestem krótko przed 21...
Z grubsza mamy zaplanowaną trasę, teraz tylko korekty... i można będzie ogłosić w firmie radosną nowinę ;)
W promieniach zachodzącego słońca © amiga