Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Środa rano

Środa, 7 października 2015 · Komentarze(0)
7:35... masakra jak późno... a ja dopiero ruszam spod domu... jest ciemno, jest ciepło, jest średnio na jeża... Wiatr ze wschodu... w skrócie warunki dość niezłe, ale... słońca brak... w powietrzu unoszą się drobinki jakiś resztek mgły... czuję na twarzy osiadające kropelki... 
Ruch jak diabli... ul. Armii Krajowej to jakaś masakra dzisiaj, uciekam na bok... chwila spokoju, na Śląskiej niestety znów obłęd,  podobnie na Medyków, dobrze że jest rowerówka, chyba  jedyna która jest prawie idealna w tym mieście... tylko co z tego skoro tej dobroci jest całe 300m. Odbijam na Bałtycką, tam zawsze jest luz... później Panewnicka, która zaskakuje brakiem samochodów... więc szybko udaje mi się wyjechać z miasta, spoglądam na zegarek... w Kochłowicach minie 8:00... więc powinno być nieźle.. i tak też się dzieje... reszta trasy jest już spokojniejsza... wiatr mnie wspomaga... popycha do przodu... a może to coś innego? Podobno to ostatni tak ciepły dzień w tym tygodniu... oby wróżbici meteo się mylili... Na weekend poproszę 20 stopni i słońce ;)
W Gliwicach wjazd na Zabską też pusty, nie muszę tłuc się przez przejście dla pieszych, nie muszę przeciskać się między samochodami... dojeżdżam do firmy... jestem dopiero o 8:44..

Coś chyba wybuchło?
Coś chyba wybuchło? © amiga.

Środa wieczór

Środa, 7 października 2015 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam z firmy kilka minut przed 17..., temperatura podobna do tej porannej, na liczniku 13 stopni... i... wieje... strasznie wieje od wschodu, w twarz... wiem, że powrót to będzie walka... na dokładkę coś nijak się czuję... coś mi jest? A może coś mi zaszkodziło... nie mam chęci do kręcenia, nie mam chęci do jazdy... ale odbijam w las, tzn wpierw na hałdę, dzisiaj teren... będzie wolniej, ale spokojniej.... nie będę musiał uważać na samochody... W lesie niestety dalej wieje, niewiele więc dla mnie się zmienia, dalej mam pod górę, nawet gdy jest z górki... 
Gdzieś po drodze nachodzi mnie mały głód... ;), po głowie chodzi mi sklep na Halembie, na ul. Skargi... i tak też czynię.. wiem, że mają pyszny makowiec :)... ale gdy dojeżdżam stwierdzam, że 0,5kg (minimalna możliwa ilość do kupienia)... t trochę za dużo, wybieram więc coś mniejszego :)... kawałek dalej na hałdzie pałaszuję to... i dopiero ruszam dalej... w domu jestem krótko przed 19... zmęczony jak już dawno nie...

Nowy mieszkaniec ;)
Nowy mieszkaniec ;) © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 6 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam obłędnie późno, jest 7:30 gdy ruszam... masakra... o lasach mogę zapomnieć, i tak najwcześniej będę w firmie po 8:30... cóż... 
Późny wyjazd to jeszcze jeden szczegół... po 30 minutach drogi pustoszeją... Jest przyjemnie, luźno... tak jak lubię... W zasadzie tylko do Kochłowic było dzisiaj coś... i pod koniec trasy w Gliwicach na Zabskiej, ale tam się tego nie da przeskoczyć, przynajmniej do czasu gdy remonty w Gliwicach zostaną zakończone... czyli pewnie wiosna lub lato 2016.... 
W firmie... szybko, szybko, szybko... zanim dobrze wszedłem już kilak osób mnie zaczepiło...

Wstaje słońce
Wstaje słońce © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 6 października 2015 · Komentarze(0)
Wypadam z firmy gdzieś koło 16:30 i jadę, gonię spieszy mi się, trasa wyznaczana przez nawigację, ale w większości się z nią zgadzam, muszę jak najszybciej dotrzeć do Chorzowa, w zasadzie na granicę Bytomia i Chorzowa... tam na mnie dzisiaj czekają...  Z definicji droga po szosach... nie ma ani czasu na teren i las, ani nawet nie ma specjalnie gdzie, bo lasów tutaj jak na lekarstwo... Udaje mi się jednak ominąć większość ruchliwych dróg, obskoczyłem to bokami... jestem na miejscu około 17:20... 

2 godziny później wychodzę, ale jeszcze nie wsiadam na rower... rozmawiam przez telefon, mija dobre kilkadziesiąt minut... w końcu uzbrajam szaraka, dosiadam go i gnam do domu... daleko nie ma... pozwalam się znów prowadzić nawigacji... miejscami nie mam pojęcia gdzie jestem, no... może mgliście, ale niektórych ulic nie przypominam sobie, nie jechałem chyba nimi nigdy wcześniej...  W domu jestem gdzieś przed 21... zmęczony dzisiejszym dniem jak diabli.... 

Zachodzi słoneczko
Zachodzi słoneczko © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 5 października 2015 · Komentarze(3)
Wyjeżdżam z domu o 7:07.... jest ciepło :) całe 11 stopni... i tak jestem ubrany w wariancie ciepła jesień 2015 :)... czyli wariant na reklamę lidla ;P długie gacie, długa bluza, softshell...
Początkowo chciałem jechać po szosach, bo szybciej, ale... gdy jechałem przez Panewniki postanowiłem się nie wygłupiać i odbiłem w las... na Halembę, w lesie cisza, spokój, nie spotkałem żywej duszy, zresztą martwej też... ;P
Za Halembą zacząłem już kombinować jak wyjechać w Gliwicach, początkowo skłaniałem się by wyjechać przez Wiosenną do Beskidzkiej, przez chwilę gdy byłem an Chudowskiej korciło mnie by przejechać przez węzeł z A4. Wyjątkowo mało samochodów było w tym miejscu, jednak zwyciężyła hałda :) na Sośnicy... trochę więcej wysiłku, trochę więcej terenu, jakiś podjazd, trochę piachu..., ale dalej zero ludzi... :)
W Gliwicach niestety już nie było  tak bajkowo, zjazd z bł. Czesława na Zabską to katorga, nie zazdroszczę kierowcom, swoje musieli wystać, ja oczywiście łamiąc przepisy wpakowałem się na chodnik omijając korek, na końcu zszedłem z roweru i przeszedłem przez pasy... to chyba jedyna sensowna opcja w tym miejscu, co czasu gdy nie zakończą się remonty, mam tylko nadzieję, że w tym miejscu powstanie rondo...

Młode łabędzie
Młode łabędzie © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 5 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam około 16:25.... jest ciepło przynajmniej porównując do ostatnich dni, wyjeżdżam też wcześniej niż zwykle, szybko obieram kierunek Sośnica Hałda... co sobie będę żałował, dzień się lekko ciągnął dzisiaj... zmęczył mnie... a las, hałda, to piękne miejsce, szczególnie gdy człowiek wpakuje się na jej szczyt ;)... Lubię spoglądać w siną dal... z tego miejsca, gdzie widać wszystko dobre kilkadziesiąt km dookoła... 

Krótki zjazd i jestem w Makoszowach... kolejny jeszcze krótszy podjazd, melduję się na kolejnej hałdzie - starej hałdzie w Makoszowach, teraz las... jeszcze jeden podjazd na drogę prowadzącą na kolejną hałdę tym razem tej w okolicach Borowej Wsi... 
Gdy jestem na Halembie korci mnie by zajechać do sklepu po niesamowicie dobry makowiec... ale nie... mijam sklep szerokim łukiem...

Zaczyna się ostatni fragment leśny, poczynając od starej hałdy w Starej Kuźni :) kawałek lasu, znów podjazd na drogę prowadzącą na podobno największą hałdę w Panewnikach... 

Stąd mam już niedaleko...  6 km i jestem w domu... jestem jeszcze przed 18

Zachód słońca
Zachód słońca © amiga

Piątek rano

Piątek, 2 października 2015 · Komentarze(2)
Temperatura z rana jeszcze bardziej zaskakuje, termometr za oknem wskazuje 2 stopnie, a to oznacza, że gdy będę przejeżdżał przez odcinki leśne, przez pola będzie jeszcze zimniej... Sprawdzam jeszcze co podaje stacja meteo na Muchowcu... -2 stopnie... o... rzesz...

Odszukuję termoaktywną bieliznę, ubieram się cieplej, wsiadam na rower i czuję ten chłód, dzisiaj już w wielu miejscach widać oszronione samochody, rośliny, wszędzie unoszą się mgły... zastanawiam się czy gdzieś nie osadzi się szadź... ale nie ma... to jeszcze nie ten czas, nie ta temperatura... Wschodzące słońce na szczęście szybko podnosi temperaturę, już w Kochłowicach są całe 4 stopnie :), w Gliwicach około 7 :)... Na drogach trwa szaleństwo, samochody są wszędzie... korki, korki, korki... W Gliwicach ponownie najszybciej jest  mi zejść z roweru i przeprowadzić go przez przejście na Zabskiej... 

Po raz kolejny gorąca kąpiel stawia mnie na nogi :)

Wschód słońca w lasku Makoszowskim
Wschód słońca w lasku Makoszowskim © amiga

Piątek wieczór

Piątek, 2 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam nieco później niż myślałem, o 16... oczywiście musiało się coś posypać, i zmusiło mnie to do późniejszego wyjazdu... co prawda wiele mi to nie zmienia :), a może zmienia? Na drogach jest większy luz... ale i tak dzisiaj pakuję się na Hałdkę :), co prawda w bardziej standardowy sposób, standardową ścieżką, nie ma czasu na szaleństwa... muszę być w domu przed 19, a najlepiej przed 18:30... by zdążyć coś jeszcze zrobić, może się wykąpać, przebrać...

W lesie jest pięknie, jest przyjemnie, sporo ludzi, na rowerach, biegaczy, kijkarzy... i spacerowiczów z psami... ci ostatni mogliby nieco bardziej pilnować swoich pupilów, o ile duże psy zachowują się przewidywalnie, gorzej z tymi mikrusami... które pchają się pod koła... życie im niemiłe? chyba tak...

Trochę podjazdów, trochę zjazdów, dobrze mi się jedzie... w domu jestem ciut po zaplanowanej 18:30... zdążyłem... do 19 mam jeszcze chwilkę czasu...

Widać góry :)
Widać góry :) © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 1 października 2015 · Komentarze(0)
7:15 na zegarku, dopiero wychodzę, czuję przerażający chłód... mogłem się ubrać cieplej, ale już jest za późno, liczę na to, że wschodzące słońce szubko ogrzeje powietrze i będzie ciut cieplej. Przez pierwsze 30 minut marzną mi dłonie, czuję zimno na stopach... chyba pora ubrać w końcu bieliznę termoaktywną, ale już nie dzisiaj, nie wrócę przecież do domu... 
W Panewnikach na Bałtyckiej widzę oszronione rośliny, widzę szron na samochodach, widzę ludzi skrobiących szyby, to chyba pierwszy raz w tym roku, w drugiej połowie roku... 
Na dokładkę na drogach jest masakra, studenci wrócili... samochody są wszędzie, jeżdżą we wszystkich kierunkach, czasami mam problem by wyjechać z podporządkowanej... za parę miesięcy się zluzuje... ale dzisiaj czeka mnie walka z samochodami...

W firmie czeka na mnie gorąca kąpiel... nogi powoli się rozmrażają... można popracować :)

Już zachodzi
Już zachodzi © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 1 października 2015 · Komentarze(0)
Opuszczam firmę około 16:30... jest ciepło, 17 stopni, w porównaniu do poranka to upał... postanawiam wykorzystać tak ciepły wieczór i zaliczyć hałdę, przejechać lasami, ile się da... 

Na hałdzie postanawiam poszaleć i przejechać przez jej szczyt... rzadko to robię, wjeżdżam po dość stromym podjeździe, chyba pierwszy raz udało mi się to zrobić, pierwszy raz też wjeżdżam tu na szaraku... góralem nigdy nie udało mi się tego  podjechać.... Zresztą już wcześniej parę razy zauważyłem, że uphill szarakiem wychodzi mi zdecydowanie lepiej... Geometria inna? Może... a może pora pomyśleć o nowym góralu... z większymi kołami... ? Szarak za to zupełnie nie zdaje egzaminu na zjazdach terenowych, zbyt mała amortyzacja, zbyt wąskie opony... cóż, nie można mieć wszystkiego... 

Po zjeździe z hałdy na chwilkę wyjeżdżam na szosy w Makoszowach ale tylko po to by znów pojechać na hałdę, i dalej wzdłuż Kłodnicy w okolice Halemby która dość skrzętnie również omijam, po szlakach pieszych dojeżdżam do Starej Kuźni i znów do lasu :)...

Trasa chwilę mi dzisiaj zajęła, gdy melduję się w domu, robi się już ciemnawo i... chłodno.. temperatura spadła do 11 stopni

Na wałach wzdłuż Kłodnicy
Na wałach wzdłuż Kłodnicy © amiga