Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Do pracy w lekkim deszczu

Poniedziałek, 25 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam nieco wcześniej niż zwykle, chcę być w firmie przed 8:30... Z rana szybkie zbieranie, a za oknem... hmmm... nie pada, za to unosi się mgła, drogi wilgotne, wiatr chyba w południowego-wschodu... Nie powinno być źle. 

Ruch na drogach niewielki, to chyba ta pora. Jadę szosami o lesie nie myślę, po paskudnej sobocie i nieciekawej nocy, pewnie będzie tam sporo wody, błota... Na krótkim leśnym odcinku Bałtyckiej mam okazję się o tym przekonać.

Rowerzystów na drogach prawie nie widać, jakoś mnie to nie dziwi... 

Drogi mokre, ale nie jest źle
Drogi mokre, ale nie jest źle © amiga
Szykuje się raczej coś dłuższego
Szykuje się raczej coś dłuższego © amiga
Gdy jestem na Wirku zaczyna lekko mżyć... specjalnie to nie przeszkadza, ale widoczność nieco spada, w razie czego mam włączone lampki migające...
Docieram do Zabrza i mżawka zmienia się w normalne opady :)... Na dokładkę jestem w centrum tego miasta około 7:45... rucha jak diabli... trzeba bardzo uważać, największy Sajgon przy szkołach, a tym mam 2.... 
No i pada deszcz, dawno go nie było
No i pada deszcz, dawno go nie było © amiga
Odpuszczam sobie lasek Makoszowski, ciągnę szosami.... w Gliwicach już luźno, docieram do firmy, może nie jestem bardzo przemoczony, ale ciuchy są wilgotne, buty na szczęście nie utopiły się... Wieczór podobno ma być sporo cieplejszy i przyjemniejszy... 
Już w firmie
Już w firmie © amiga

Powrót do domu

Poniedziałek, 25 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam dość późno jest po 17, w rachubę wchodzą tylko szosy, wiatr w twarz, samochodów niewiele... to tak w skrócie ;). Powinienem dojechać do domu przed zmrokiem... naciskam na pedały i... coś jest nie tak, tylne koło jakieś miękkie, po kilometrze staję i dopompowuję, może dziura niewielka i dojadę do domu...  jadę dalej. ale po kolejnych kilku km czuję, że tak się nie da, powietrze znowu zeszło, szukam jakiegoś miejsca by na spokojnie stanąć i wymienić dętkę. 

Sporo chmur na niebie, ale jest nieźle
Sporo chmur na niebie, ale jest nieźle © amiga
Zatrzymuję się w lasku Makoszowskim, 15 minut zajmuje mi wymiana i pompowanie koła... przy okazji płuczę je w potoku... za dużo piasku i błota... Opóźnienie spowoduje na bank powrót do domu po zmroku... cóż... 
Przy potoku Guido
Przy potoku Guido © amiga
Drogi coraz bardziej puste, ale nie mam parcia by gnać... dzisiejszy dzień jest ostatnim rowerowym w tym tygodniu... jutro wyjazd do Łodzi na szkolenie, do piątku więc wiele nie pokręcę... może w weekend coś się uda, a może nie ;)
Coraz więcej drzew zmienia kolory i zrzuca liście
Coraz więcej drzew zmienia kolory i zrzuca liście © amiga
Do domu coraz bliżej, jednak za Kochłowicami powoli robi się ciemno, gdy docieram do Panewnik jest już kompletna ciemnica... w domu jestem po 19, a jeszcze trzeba się spakować na jutro ;)
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Jest już ciemno
Jest już ciemno © amiga

Z deszczem i pod wiatr

Piątek, 22 września 2017 · Komentarze(8)
Ruszam około 7:05, pada deszcz, sporo samochodów, wiatr w twarz... nie lubię tej jesieni... nie lubię września... szczególnie gdy prawie cały czas pada... Nieco cieplej ubrany, w końcu bielizna termiczna założona, liczę na to, że nie zmarznę, chociaż podejrzewam, że woda zrobi swoje, najbardziej obawiam się o nogi... jak woda wleje się do butów to może być nieciekawie... 

Od samego początku walczę z wiatrem, ten wieje głównie z północnego-zachodu, chociaż mam wrażenie, że może nieco bardziej z północy. Jadę nieco wolniej, nieco ostrożniej, nawet lampki sygnałowe są włączone... Przez tą grubą warstwę chmur jest ponuro, ciemno... 
Znowu pada
Znowu pada © amiga
Przydrożny kibelek ;)
Przydrożny kibelek ;) © amiga
Dopiero gdzieś przed Zabrzem przestaje padać, temperatura leciusieńko się podnosi, tyle, że to już niewiele zmienia, w butach chlupie, trochę żałuję, że nie założyłem ochraniaczy. Wieczorem nie powinno padać, ale w mokrych burtach średnio się jeździ. Tym bardziej, że szykuje mi się późny powrót.

Dziad trochę za blisko krawędzi jedzie
Dziad trochę za blisko krawędzi jedzie © amiga
Nie wygląda to dobrze
Nie wygląda to dobrze © amiga
Ułamek sekundy później chlusnęła na mnie woda
Ułamek sekundy później chlusnęła na mnie woda © amiga

Dawno takiego zacisku w Zabrzu nie było
Dawno takiego zacisku w Zabrzu nie było © amiga
Powolutku docieram do firmy, wieczorem gdy będę wracał muszę podjechać na myjnię, rower wygląda tragicznie, piasek jest wszędzie... Oby tylko nie padało... Za to przyszły tydzień pomimo tego, że ma być chłodniejszy to jednak będzie słońce :) 
Wykopki gliwickie
Wykopki gliwickie © amiga

I edycja "Firma przyjazna rowerzystom"

Piątek, 22 września 2017 · Komentarze(7)
Wieczorny wyjazd rozpoczyna się później niż zwykle i nieco inaczej. Wczoraj dostaliśmy info od Gliwickiej Rady Rowerowej z prośbą byśmy pojawili się w piątek o 17:30 na placu Krakowskim.
Gdy dojeżdżam na miejscu jest już kilkanaście rowerzystów, mija dobre 20 minut i pojawiają się organizatorzy.

Ale może od początku, jakiś czas temu jako firm zgłosiliśmy się do pierwszej edycji "Firma przyjazna rowerzystom", w poniedziałek wpadli do nas audytorzy by sprawdzić co i jak wygląda. Pytania różne... o stojaki, o szatnie, o prysznice... 

Dzisiaj na placu Krakowskim stawiłem się ja, Adam, Dawid, Aśka, Janusz i Łukasz... niewielka ale silna firmowa ekipa :)...

Organizatorzy wszystkim uczestnikom konkursu wręczają dyplomy :). W Większości firm okazuje, się, że pracownicy mają podobne zaplecze higieniczno-sanitarne, są miejsca na rowery. Ale jest coś czym się wyróżniliśmy.... 
Po pierwsze to nasze wycieczki, jest ich kilka w ciągu roku, to wyjazdy rowerowe na spotkania integracyjne na które od kilku lat jeździ po kilkadziesiąt osób (ostatnio do Zakopanego jechało prawie 70 osób). Wyróżniały nas gadżety i koszulki rowerowe, wsparcie finansowe na zawodach, wsparcie wicemistrza w Downhillu Aleksandra "kelO" Wieczorkiewicza. W jakiś sposób z Darkiem do tego się przyczyniliśmy... więc tym bardziej jesteśmy wdzięczni za wyróżnienie :).

Przed nami trochę martwy sezon, ale... to czas na przygotowanie się do kolejnego sezonu, do poprawienia niedociągnięć, które się zdarzają. Pewnie to też będzie motywacja do dalszego działania w firmie :) 

Gratulacje dla wszystkich :)
Gratulacje dla wszystkich :) © amiga

Zadowolona 3 etiRowerzystów :)
Zadowolona 3 etiRowerzystów :) © amiga

Po rozdaniu dyplomów i wyróżnień ruszamy w swoich kierunkach, ja... do Katowic... Spoglądam na zegarek jest po 18, w domu będę po zachodzie słońca... zaskakuje mnie jednak to, że w końcu po kilu dniach wychodzi dosłownie na pół godziny zza chmurki... Jest niesamowicie przyjemnie, humor poprawia się jeszcze bardziej... 
Pojawiło się słońce gdzieś z tyłu
Pojawiło się słońce gdzieś z tyłu © amiga
Powoli ściemnia się
Powoli ściemnia się © amiga
Późny wyjazd ma też jedną poważną wadę, o 19 jest już prawie kompletnie ciemno, na chwilę staję, odpalam lampki i ruszam dalej... po drodze dostaję jeszcze esa z paczkomatu... Może to i dobrze, odbieram paczkę po drodze, przy okazji mogę zahaczyć o pobliską myjnię, rower wygląda strasznie, jest cały zapiaszczony... 
Ostatnie promienie słońca
Ostatnie promienie słońca © amiga
Znalazł sobie miejsce do parkowania
Znalazł sobie miejsce do parkowania © amiga
Kompletna ciemnica, dobrze, że oświetlenie uliczne działa
Kompletna ciemnica, dobrze, że oświetlenie uliczne działa © amiga
Pora podjechać na myjnię
Pora podjechać na myjnię © amiga
2 zł i rower jest czyściutki, do domu kilometr... to był długi tydzień, zakończony miłym akcentem... :)

Późny wyjazd

Wtorek, 19 września 2017 · Komentarze(3)
Jest 8:15... jadę do lekarza.... melduję się w przychodni i.... dowiaduję się, że przyjechałem o 24 godziny za wcześnie.... ech.... 
Cóż... wracam na chwilę do domu, ubieram się w rowerowe i gnam do firmy... 

Dzień zapowiada się pokręcony... ;) moja to wina... cóż... 

Max o 10 muszę być w firmie, jadę więc szosami, wydaje mi się, że mam bardzo delikatny wiatr w plecy, ale to moje wrażenie, odpuszczam sobie lasy, teren, dzisiaj nie ma na to szans... 

Gdyby tak jeszcze słono wyszło zza chmurki byłoby idealnie. 
Na Panewnickiej w Panewnikach ;)
Na Panewnickiej w Panewnikach ;) © amiga

Jest dość późno, spodziewałem się, że na drogach będzie cyrk, a w wielu miejscach okazuje się, że drogi są puste, skrzyżowania, przejeżdża się ot tak... mało tego w Zabrzu po raz pierwszy od kilku miesięcy pojechałem ul Winklera na której minął mnie może jeden samochód :)
Pustki na Wirku
Pustki na Wirku © amiga
Ostatni raz tędy jechałem w czerwcu
Ostatni raz tędy jechałem w czerwcu © amiga
W dość przyzwoitym czasie docieram do firmy, szkoda tylko, że pomyliłem dni... Niemniej zdążyłem przed 10... ufff
I jestem pod firmą
I jestem pod firmą © amiga

Powrót w deszczu i pod wiatr

Wtorek, 19 września 2017 · Komentarze(1)
Ruszam około 16:40, zaczyna kropić, wieje nieprzyjemny wiatr od wschodu, na niebie wiszą ciężkie ciemne chmury... To nie jest dobra wróżka. Zresztą meteo straszyło taką pogodą już od kilku dni... Jadę najkrótszą możliwą drogą po szosach... Nie marznę, bo jestem dość dobrze ubrany... tak mi się wydaje przynajmniej ;)

Pogoda nieszczególna, wieczór nie zapowiada się zbyt dobrze
Pogoda nieszczególna, wieczór nie zapowiada się zbyt dobrze © amiga
Jednak są rowerzyści na drogach, czy raczej chodnikach
Jednak są rowerzyści na drogach, czy raczej chodnikach © amiga
Dobrze, że na drogach nie ma jakiegoś wariactwa, samochodów jak na lekarstwo, co absolutnie mi nie przeszkadza. Za to im bliżej jestem domu tym bardziej pada, Wiatr wykańcza mnie, na Wirku postanawiam pojechać wzdłuż potoku Bielszowickiego. Tutaj chwilę odsapnę, zwolnię. Docieram wkrótce do Kochłowic... 
Przy potoku Bielszowickim
Przy potoku Bielszowickim © amiga
To już nie jest kropienie, to normalna ulewa... drogi mokre, ja mokry... marzę by jak najszybciej być już w domu, ale nogi nie chcą podawać. Zmęczenie zrobiło swoje... 
Konkretnie leje
Konkretnie leje © amiga
Woń piwa zabijała, zastanawia mnie tylko po diabła im ta woda w butelkach, chyba dla odwrócenia uwagi ;)
Woń piwa zabijała, zastanawia mnie tylko po diabła im ta woda w butelkach, chyba dla odwrócenia uwagi ;) © amiga

Patrząc na prognozy na jutro, chyba odpuszczę, tym bardziej, że z rana podjadę do lekarza, a później już pociągiem do pracy...

Wieczorny powrót

Poniedziałek, 18 września 2017 · Komentarze(0)
Ruszam coś koło 17, miało być nieco wcześniej, ale wyszło jak wyszło. W ciągu dnia temperatura poszybowała do około 15-16 stopni... wiatr utrzymuje się podobny jak rano. Siedząc cały dzień w "bunkrze", nie widziałem co dzieje się na zewnątrz. Więc troszeczkę zaskoczyła mnie pogoda, tym bardziej, że meteo wieszczyło kolejną falę opadów wieczorem. Na drogach ruch jest niewielki, o lasach raczej mogę zapomnieć, będzie za dużo syfu. Nie po to w niedzielę regulowałem przerzutki by dzisiaj wpakować się w błoto ;)

Pogoda całkiem przyjemna się zrobiła
Pogoda całkiem przyjemna się zrobiła © amiga

Troszkę terenu zaliczam dopiero na Wirku, gdzie pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Jadąc testuję różne ustawienia nawigacji, czasami zaskakuje, czasami niekoniecznie. Zastanawia mnie czemu z mapy usunięto niektóre wjazdy na DTŚkę. To trochę bez sensu... tym bardziej, że mapy OpenStreet są raczej kompletne i chyba najszybciej aktualizowane. 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga

Powolutku dojeżdżam do domu, na drogach sporo rowerzystów, w parkach biegacze, kijkarze, a gdy jechałem wzdłuż lasów zaskakuje liczba grzybiarzy :)... Każdy coś tam znalazł. 

Gdy docieram do domu temperatura wyraźnie spadła, jedynie 12 stopni, powoli się zaczyna ściemniać... ech... Dzień coraz krótszy... szkoda... 
Ładnie zalało
Ładnie zalało © amiga

Bladym świtem...

Poniedziałek, 18 września 2017 · Komentarze(1)
Start nieco wcześniejszy, 6:24 już siedzę na rowerze, po weekendowych i nocnych ulewach drogi mokre, jest chłodno, ledwie 8 stopni, ale świeci już słońce, wiatr prawie nieodczuwalny z południowego-zachodu. Jestem nieco cieplej ubrany, jedynie krótkie gacie zostały z wariantu letniego. Jeszcze nie jest źle :) > 7 stopni więc nie marznę ;) górna część ciała jest jednak solidnie zapakowana. 

Poranne mokre drogi
Poranne mokre drogi © amiga
Jako, że ruszyłem nieco wcześniej, to drogi są względnie puste, za to co jakiś czas trafiam na jakiegoś debila za kierownicą, nie są to może zbyt groźne incydenty, ale jednak. Zastanawiam się czemu dzisiaj? Może chodzi o to, że to poniedziałek? Jest po weekendzie? Może nie każdy wytrzeźwiał? Chyba najbardziej wkurzył mnie gość w ciężarówce wyprzedzający osobówkę na podjeździe na Wirku, Nie wiem z jaką prędkością pędził, ale nie było to przepisowe 50, pewnie nawet nie 60... Musiał mnie widzieć z daleka, a jednak zaczął debilny manewr. 
O lesie chyba nie ma co myśleć
O lesie chyba nie ma co myśleć © amiga

Trochę się przedłuża
Trochę się przedłuża © amiga
Mistrzowie wyprzedzania
Mistrzowie wyprzedzania © amiga
Ciekawe z jaką prędkością gość jechał?
Ciekawe z jaką prędkością gość jechał? © amiga
Nico inna sytuacja w Gliwicach, gdzie jakiejś "babie" przypomniało się, że ma zjechać do Lidla, jeszcze miałem kilka metrów, ale... 
Jakby nie można było odczekać te kilka sekund, nie można było wcześniej zasygnalizować manewru, nawet kierowca jadący za nią był zdziwiony.
Na Bielszowieckiej
Na Bielszowieckiej © amiga
Znalazła sobie chwilę na lewoskręt
Znalazła sobie chwilę na lewoskręt © amiga
Gdy docieram do firmy licznik pokazuje mi już całe 10 stopni  :). Upał, prawie jak w lato ;) 
Jazda trochę ciężka, głównie przez łańcuch, lekko przeskakuje, ale... to z tego powodu, że stare 2 łańcuchy zakończyły swój żywot, nowe 2 muszą się dopasować, a to potrwa. Pewnie ze 2-3 tygodnie, lecz da mi to spokój z wymianą całego napędu przynajmniej do wiosny :)
Na parkingu firmowym
Na parkingu firmowym © amiga

O poranku

Piątek, 15 września 2017 · Komentarze(0)
Ruszam dopiero po 7:12, jest sucho, chociaż w nocy padało, tzn na drogach jest sucho. Tyle, że wieje strasznie z zachodu. To nie wróży nic dobrego... Będzie walka...

Na niebie sporo chmurek, nie powinno padać. To jedna z niewielu pozytywnych informacji. Jest dość chłodno, około 10 stopni. Korci mnie by pojechać lasem by ukryć się przed wiatrem, ale.... po nocnych opadach może być mało przejezdnie. Pozostaje walka z wiatrem na szosach.  

Nowe osiedle, powstało w zasadzie w rok
Nowe osiedle, powstało w zasadzie w rok © amiga

W wielu miejscach niestety jest sporo samochodów, już na początku wyjazdu w Piotrowicach, w Panewnikach i dalej w Kochłowicach i na Wirku...  Niestety będzie coraz gorzej, za jakieś 2 tyg. wracają studenci... Jakby nie mogli jeździć rowerami ;)
Ciekawe są te chmurki
Ciekawe są te chmurki © amiga
Pomimo chłodu i wiatru nie marznę, temperatura bardzo powoli się podnosi. W Zabrzu jak zawsze trochę wariactwa, przejeżdżam wiec przez lasek Makoszowski. Po drugiej stronie już w Gliwicach jest spokojnie, tyle, że jadę przez otwarty teren... bł. Czesława prawie zabija.... ;) W firmie na szczęście czeka na mnie gorący prysznic :)
Wieje i to solidnie
Wieje i to solidnie © amiga
Mam nadzieję, że to nie dłuższe wykopki
Mam nadzieję, że to nie dłuższe wykopki © amiga

Powrót lasami

Piątek, 15 września 2017 · Komentarze(5)
Wyjeżdżam z pracy około 16:40, wiatr osłabł, zmienił kierunek, za to sporo chmur na niebie, o słońcu nie ma mowy, ale... nie powinno padać. Rower jest utytłany, nadaje się do mycia, bądź do lasu ;) Przyjmuję tą ostatnią opcję, za wariant powrotny. Na granicy z Zabrzem pakuję się na niebieski szlak prowadząc na hałdę na Sośnicy. Krótki postój przy stawie obok hałdy. Szok... tak wysokiego stanu wody jeszcze nie widziałem w tym miejscu, ścieżka lekko podtopiona, jakieś 10-15m jadę w lekkim zanurzeniu - około 10 cm. na szczęście nie utopiłem butów. Można powiedzieć, że przejechałem suchą stopą ;)

Droga na hałdę ;)
Droga na hałdę ;) © amiga
Wysoki poziom wody
Wysoki poziom wody © amiga
Nie pamiętam by było tutaj zalane, a muszę przez to jakoś przejechać
Nie pamiętam by było tutaj zalane, a muszę przez to jakoś przejechać © amiga
Staram się jednak ominąć miejsca gdzie wiem, że będzie sporo błota, taka jest stara hałda w Makoszowach, za to wybieram opcję przez stawy Makoszowskie, zastanawiałem się czy droga nie będzie podtopiona, ale... dla odmiany poziom wody nie jest jakiś specjalnie wysoki. Do poziomu drogi brakuje dobrych 20 cm...  Dalsza trasa to rozglądanie się za grzybami, z pozycji siodełka w zasadzie tylko Kanie wchodzą w rachubę. Kilka razy staję, wydaje mi się, że to one, ale nie... pojawiły się Sromotniki... tych nie zbieram... ;)
Przy tych stawach nie było mnie dobre pół roku
Przy tych stawach nie było mnie dobre pół roku © amiga
Na dolinie Jamny
Na dolinie Jamny © amiga
Dopiero gdy mijam dolinę Jamny zauważam w kilku miejscach Kanie, większość nie jest duża, jeszcze się nie otworzyła, ale jest na to prosty sposób ;), wystarczy je wstawić do wody w domu w ciągu doby, czasami 2 otwierają się.. po prostu trzeba poczekać... ;)
Nowy przyjaciel
Nowy przyjaciel © amiga
Szukając grzybów
Szukając grzybów © amiga
W Panewnikach trafiam dla odmiany na jakiegoś zagubionego studenta, pyta się jak dojść do pętli 292 przy akademikach... W sumie nie jest daleko, jakieś 10 minut piechotką. Myślę, że wyszedł z lasu... sam jadę nieco inaczej, dalej rozglądam, się za grzybami, chociaż jestem zbyt blisko domów, tutaj pewnie wszystko już przeryte.... 
Zagubiony student
Zagubiony student © amiga
Jestem już dość blisko domu, dzisiejszy powrót trwał wyjątkowo długo jak na traki odcinek, ale w lesie miałem może 15 km/h... Jutrzejsze śniadanie, albo raczej kolacja zapowiada się ciekawie ;)
Droga do domu
Droga do domu © amiga
Małe zbiory ;)
Małe zbiory ;) © amiga