Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Otwarte złamanie...

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(17)
Cancer Bats - Hail Destroyer
#at=51

Wczoraj po powrocie, jeszcze drobny zabieg polegający na nasmarowaniu goleni amortyzatora, dociskam kierownicę i... o q....a, jakby lekko zmieniła kształt, przyglądam się pęknięciu, to musiało od jakiegoś czasu postępować, dobrze, że nie stało się to w terenie, na drodze, byłoby nieciekawie...

Od może 2 tygodni słyszałem, że lekko przy kierownicy coś zgrzytało, ale obstawiałem, że pewnie wystarczy dokręcić śruby przy mostku i będzie ok... (oczywiście nigdy nie było czasu aby to sprawdzić) okazało się, że niewiele brakowało a obił bym sobie gębę... ech...

Szybki przegląd części w domu..., mam gięta kierownicę, szeroką jak wszyscy diabli, zdjąłem ją w zeszłym roku przed Śnieżką, bo nadaje się bardziej do rekreacyjnej jazdy niż dymania pod górę... . Nie zmienia to faktu, że cieszy mnie jej widok :), odnajduję jeszcze oryginalne chwyty KTM-owskie, nie mam ochoty na walkę z tymi założonymi na złamasie..., tym bardziej, że są już mocno wyeksploatowane.
Wymiana kierownicy zajmuje mi ok godziny..., niemniej rower jest gotowy do porannego wyjazdu na trasę.

Poranek..., zabieram rower, plecak i schodzę. Dosiadam rowerek..., masakra, strasznie szeroka ta kierownica, na dokładkę strasznie wysoko..., czuję się jakbym ujeżdżał byka. Kierowanie jest bardziej precyzyjne, ale pozycja jakoś mi średnio odpowiada przywykłem już do nieco bardziej "sportowej" sylwetki i nisko położonej kierownicy...

Na kolejną zmianę jest w tej chwili za późno, pewnie dałbym radę, ale to nie ma większego sensu jeżeli na dniach powinienem dostać nowe manetki... Wymienię to razem do kupy, za jednym razem? A może nie, może mnie poniesie po raz kolejny?

Na Śnieżkę kierownica musi już być taka jak powinna, wąska i prosta..., jest jeszcze trochę czasu...

A sama droga po szosach, awaria mimo wszystko dość mocno rano mnie spowolniła, pozbieranie narzędzi porozrzucanych po kątach chwilę zajmuje... W sumie wyjechałem ok 7:20, pozostały więc szosy...

Za to nic nie zgrzyta, jedzie się cichutko, przyjemnie, zaczynam nawet przywykać do tej kierownicy, może jednak ją zostawię chwilę dłużej?

W Gliwicach ląduję ok 8:30, bez jakiegoś specjalnego spinania się..., na drogach pustki pomimo, że obawiałem się sporego natężenia w okolicach 8:00
Otwarte złamanie © amiga

po pracy...

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(2)
Żółty rower - Formacja Nieżywych Schabuff


Wieczór, ruszam z firmy, jest ciepło, jest pięknie, jest... mało czasu, dzisiaj muszę się przygotować do wyjazdu, wieczór muszę poświęcić w całości rowerowi...

Jednak nie ma tak źle, te kilkanaście minut więcej mogę poświęcić, więc w Zabrzu hyc do lasku Makoszowskiego, a delej już niebieską rowerówką do granicy Kończyc. Tam...szok..., wczoraj tego jeszcze nie było....
Oznaczenie początku czerwonego szlaku rowerowego (tego prowadzącego przez całą Rudę Śląską) i.... miejsce dla jagodzianek :)

Początek "nowej" czerwonej rowerówki prowadzącej przez Rudę Śląską © amiga


Pozbierałem szczękę i w drogę, dalej przez lasy, trochę po szosach w Halembie, hałdka przy wjeździe do lasów Panewnickich. Spojrzenie na tereny zalewowe, niestety coś woda i błoto zbyt dobrze się tutaj trzymają, muszę zrobić delikatne koło...

W dość przyzwoitym czasie docieram do domu, gdzie czekają na mnie nowe manetki... Hmmm. Korci aby je założyć, zaraz po umyciu rowerka :)a

Odwiedzić jezioro Farskie

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(2)
Zgon - "Ptak"


Wyjazd nieco później niż planowałem, za to nic dzisiaj nie pokrzyżuje mi planów. Pogoda genialna na wycieczki, na szwendanie się po terenie...
Jakiś czas temu qmpel z pracy wspomniał mi o tym jeziorze, o tym, że jest to unikat w skali regionu, w skali Polski, na dokładkę jest tuż po bokiem.
Chodzi o jezioro Farskie będące swego rodzaju ostoją dla ptaków, dzisiaj jednak głównie po to aby sprawdzić sposób dojazdu, zobaczyć jak tam jest... a może zrobić jakąś fotkę?

Początek standardowo, przez hałdę w Sośnicy, dalej już niestandardowo, przed wiadukt kolejowy i jakimiś ścieżynkami, na czuja, na azymut, kieruję się... w miejsce gdzie spodziewam się jeziora...
W końcu dojeżdżam i... hm... coś wysoko jestem, jeziorko kilkanaście metrów niżej, nie widzę opcji zjazdu, pozostaje na przełaj przez krzaczory, trochę mi to zajmuje, ale w końcu osiągam swój cel...

Jezioro Farskie © amiga


Trochę z buta dookoła (oczywiście focąc na potęgę - do domu przywożę ok 150 zdjęć), "macając" teren, trochę na rowerze, ale średnio się tam jeździ, dopiero kawałek dalej jest dość przyjemna ścieżka z fajnym podjazdem... :). Zahaczam delikatnie o Przyszowice i wracam do Zabrza, tam ponownie kieruję się objazdem i ląduję nad kilkoma stawami w okolicy, poziom wody dość mocno podniesiony, chwilami droga którą jadę jest kilka cm poniżej tafli wody, jeszcze tak tutaj nie miałem :)

Przeglądając się w tafli wody © amiga


Chwila przy stawikach i ruszam dalej, kołuję po lesie, by wyjechać początkowo na niebieską rowerówkę, a później lasami wyjeżdżam na czerwony szlak rowerowy, ten Rudzki nowopowstały... w końcu muszę sprawdzić jego przebieg na całej długości (lecz nie dzisiaj). Coś mi się zdaje, że może być nawet całkiem sensownie zaprojektowany..., tzn może prowadzić przez ciekawą okolicę, a co najważniejsze, może prowadzić prawie do domu :)

Zatrzymuję się ponownie dopiero w Piotrowicach przy lodziarni, dzisiaj jest otwarta, mogę sobie pofolgować :), tyle, że czas ucieka, do domu niedaleko, ale ok 20:30 jestem już umówiony, mam ok 90 minut czasu...

szosy, szosy, szosy....

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(4)
Korba - Biały rower 1987


Poranek prawie klasy, słońce, ciepło (jak to dziwnie brzmi po ostatnich pluchach), wyjeżdżam dośc późno, jest 7:12.

Wczoraj miałem umyć rower, tyle, że się nie udało..., czas gdzieś przeciekł..., może ma to jakiś związek z włączeniem się szwendacza :) podczas wczorajszego powrotu.
Za to dzisiaj jadąc do pracy w Kochłowicach zwracam uwagę na oznaczenia szlaków rowerowych... i rowerówka którą tak ładnie wymalowali ciut za A4 skręca w lewo..., jadę nią,... wiem gdzie mnie wyprowadzi tylko nie wiem jeszcze jak... obserwuję kolejne oznaczenia i... jest całkiem nieźle, może średnio do wykorzystania podczas dojazdu do Gliwic, ale w powrotnej drodze czemu nie? Omija całe centrum... kawałek dalej opuszczam moje odkrycie i wjeżdżam już standardowo na ul. Wyzwolenia..., może wieczorem uda się utrwalić wczorajszą trasę, przyzwyczaić się do tej rowerówki... jestem tylko ciekawy jak będzie poprowadzona do Zabrza... Muszę poszukać gdzieś planów... Może zacznę z niej korzystać częściej? Kto to wie :)

Pozostała cześć trasy raczej standardowa, poza 2 przypadkami gdzie kretyn w Zabrzu przy wyjeździe z ronda (z rejestracją SY) próbuje wcisnąć się z prawej strony.... . Drugi eksces nieco dalej już na ul. Odrowążów, następny mądry wyjeżdża mi z podporządkowanej wprost pod koła , tym razem na rejestracji jest RT, może tam tak robią gdy ścigają się z niedźwiedziami, tyle że to jest miasto...

A w pracy nowe odkrycie :), kolejny rower, tym razem prawie cały biały ;)

...Cały biały, i opony też © amiga

słońce świeci....

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(0)
Męskie Granie 2013 - Jutro jest dziś (Katarzyna Nosowska i O.S.T.R)


Budzik ustawiony dzisiaj na piątą. A tak dla hecy…, tyle, że co z tego,… zbieranie idzie mi tak sobie, a musze jeszcze zabrać Trochę gratów potrzebnych na piątek… Plecak pełny, można ruszać… jest ok. 6:45… jakiś i tak wcześnie mi się wyjechało, myślałem, że będzie gorzej…
Słońce pięknie świeci, na niebie nie ma śladu po ciemnym całunie chmur…, wracają ciepłe dni.

Drogi mokre, miejscami spore bajora, które jakoś trzeba pokonać, najgorzej jest na rowerówce w Kochłowicach, tyle, że już do tego przywykłem… Buty i tak będą mokre…, znowu, chociaż przy „tej” temperaturze może chociaż trochę przeschną w pracy :).

Kilka razy zastanawiam się czy może jednak nie wjechać w las, nie pośmigać po jakiś małych drużkach, jednak na samą myśl co może mnie tam spotkać i w jakim stanie wyjadę Gliwicach odpuszczam. Wieczorem może odrobię to…, może uda się pojechać trochę okrężnie… Zobaczymy. Jak nic nie wypadnie, nic się nie stanie…
Poza fragmentem w Katowicach i Gliwicach na szosach zupełny luz, wczorajszy powrót był pod znakiem milionów samochodów śmigających w przeróżne strony w tylko sobie wiadomym celu. Za to poranek spokojny :).

Zastanawiają mnie te wycinanki na nowo wylanym asfalcie w Sośnicy, tam gdzie od wczoraj jest zwężka…, czyżby znowu nie udało się wszystkiego zaplanować w odpowiedniej kolejności? A może chodzi o to aby nowa nawierzchnia nie odróżniała się specjalnie od tej starej? Może…

Chyba, że za kilka dni wjedzie ekipa i pod drogą będą kładli np. rury gazowe ? Takie numery też już widziałem. Dobre 10-15 lat temu. Gdy na Jankego w Katowicach położona została na całej długości nowa nawierzchnia a miesiąc później wjechała ekipa i wymieniali właśnie rury gazowe ;)

Przynajmniej cały czas coś się dzieje, nie ma nudy :)


Chwila przerwy w parku © amiga


W parku im. Rotmistrza Witolda Pileckiego © amiga

do pracy....

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · Komentarze(3)
Akurat - Jak Bruno Shulz


Poniedziałkowy poranek, za oknem szaro, dziwne te lato, dziwny ten rok, gdy w zeszłym roku paliło słońce, temperatury przekraczały 35 stopni, to teraz poranki mamy po 15-17 stopni a około 14:00-15:00 mamy, aż 20-25 stopni. Jakieś jaja…
Za oknem delikatnie siąpi, zbieram się powoli, wychodzę kilka minut po 7:00, na szczęście przestalo padać. Profilaktycznie jednak mam założoną przeciwdeszczówkę, ciężkie deszczowe chmury wiszą na niebie….
Trasa szosami, masakra.., znowu, zamiast jechać jak człowiek terenem zap…am drogami…, niby szybciej, ale fajniej jest w lesie…, tyle, że po ulewach przyjadę masakrycznie ubłocony do Gliwic…, wybieram więc „mniejsze” zło.
Wieje silny północno zachodni wiatr, nie będzie lekko… . Walka z podmuchami trwa prawie całą drogę, o odpoczynku nie ma mowy, chwilami rower odmawia „toczenia się” z górki…
Mijam kolejne dzielnice, kolejne miasta, wjeżdżam w krótki odcinek terenowy na Wirku…, dawno nie było tutaj tyle błota, tyle wody…, dobrze, że to niecały kilometr…
Za to na ulicach spokój, dopiero kilka minut przed 8:00 zaczyna zaciskać, jestem już w Zabrzu, przede mną jakieś 10km jazdy. Niby nie powinno być problemów, a jednak. Drogowcy w 2 miejscach stanęli na wysokości zadania. Wahadło na ul Sikorskiego na nowo wybudowanym rondzie i mocno rozkopana ul Sztygarska. Niby zakaz ruchy, ale i kierowcy i ja jakoś się tym specjalnie nie przejmujemy. Tyle, że rowerem obskoczę to po chodniku, a samochody musza zawrócić :)
Końcówka już bez problemów, bez przeszkód. Może sam przejazd nie jakiś nadzwyczajny, tyle, że mimo utrudnień dobrze się jechało :)

Fotki wczorajsze… :)

Przejście podziemne w okolicach ul Markiefki © amiga


Graffiti w przejściu © amiga


Noibasta tu był :) © amiga

zdążyć przed deszczem....

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · Komentarze(1)
Poziom 600 - Czarny Rynek (Opole 83)


Chwilę, przed wyjściem z pracy, na zewnątrz zrywa się silny porywisty wiatr. Idę się przebrać łudząc się, że za chwilę będzie lepiej...
Wychodzę po 17:00, faktycznie jakby lepiej, nawet nie pada, szybko na rower i w drogę, wariant terenowy raczej odpada, czas może mieć spore znaczenie, tym bardziej, że na radarach pogodowych było widać krążące po okolicy deszcze... . Za to jutro jest szansa na poprawę pogody, może w końcu zagości na dłużej lato? Może będzie okazja do dłuższych wyjazdów? Zobaczymy.

Na drogach coś sporo samochodów, tyle że tym razem nie wiem jak to sobie wytłumaczyć, w końcu okres urlopowy w pełni. Sajgon na Sośnicy przed wiaduktem w kierunku Zabrza, zwężka i częściowo zamknięte rondo blokuje ruch. Podobnie jak rano częściowo po chodniku udaje mi się pokonać tą przeszkodę. W Bielszowicach plac budowy totalnie utopiony w błocie, trzeba zwolnić, za to dalej już dość przyjemnie. Dość szybko docieram do domu, pomimo paskudnej aury, ostatnie 2-3 km w deszczu, tyle, że i tak jestem mokry jadąc całą drogę w przeciwdeszczówce, co za różnica :)

Piękne okolice Miechowa © amiga

lało tylko przez pierwsze 30km... później luz

Piątek, 12 lipca 2013 · Komentarze(3)
EDYTA BARTOSIEWICZ - Zegar


Poranek paskudy, leje…, z drobnymi przerwami. Jednak zbieram się i wychodzę…, rower przesmarowany więc co mi zależy…
Początkowo nie jest źle, nawet za bardzo nie pada… . Już na początku „wyprawy” zauważam, że coś jest nie tak z tylną lampką, obraca mi się dookoła sztycy. Zdejmuję ją dla zasady i dopiero w pracy sprawdzam co się z nią dzieje. Uszkodzony gwint, więc leci do wymiany, dokonała żywota swojego…, Amen.

Łańcuch delikatnie szaleje na 2 zębatkach, ale tym razem może, chociaż pewnie tego mu nie wybaczę, od 2 dni jest połączony 3-ma spinkami… Masakra. Chyba najwyższa pora pożegnać się z tanimi łańcuchami Shimano – HG73. Co prawda na tym napędzie pewnie przejadę jeszcze ok. 1000-1500km na drugim łańcuchu…, niemniej decyzja już zapadła. Kupuję CAMPAGNOLO RECORD C9 w komplecie z kasetą 11-28 SLX (a miała być Sora). Z opisów na forach wynika, że to jedyny słuszny wybór (odnośnie łańcucha) tani nie jest ale wytrzymuje więcej niż konkurencja…. Co ciekawe przeglądając różne testy okazuje się, że łańcuchy 10s są wytrzymalsze. Więc albo producentom zależy na przejściu na 10rz, albo marketing popełnił jakiś błąd…

Wracając jednak do trasy, to już na podjeździe do Kochłowic leje niemiłosiernie, widoczność dość mocno skrócona, dopiero w okolicach Bielszowic, deszcz jakby słabszy, drobniejszy, tylko co z tego jak jestem przemoczony :).
Ponownie zaczyna solidnie lać przy wyjeździe z Kończyc, ludzie na przystankach coś podejrzanie na mnie patrzą, nie wiem czy żałują mnie, czy może podziwiają. Pewnie sobie myślą co za idiota jeździ na rowerze w taką pogodę :)
Ulewa towarzyszy mi prawie do samych drzwi firmy, nie pierwszy i nie ostatni raz… co prawda nowi pracownicy nie przywykli jeszcze do takiego widoku…, ale szok minie i nie będą się dziwić niczemu :)

Miłego dnia…

Kopalnia katowice - fotosketcher © amiga

Wieczorem już o nieco lepiej, a przynajmniej nie padało...

Piątek, 12 lipca 2013 · Komentarze(6)
Diablo swing orchestra - Vodka Inferno


Wychodzę z pracy, przestało padać, świeci słońce, ale i tak nie jest najcieplej. Zapasowe wdzianko na szczęście suche, tylko te buty, brrrr...
Ruszam, hmmm..., jest przyjemnie, przez chwilę po głowie chodzi mi jazda po lesie, na szczęście udało mi się o tym szybko zapomnieć, widząc kałuże na drogach.
W Bielszowicach plac budowy ul Rogoźnickiej to jedna wielka błotno-piaskowa breja. Już wjeżdżając tam czuję, że rower w zapada mi się..., kręci się ciężko, na szczęście to tylko kilkaset metrów. Podobny numer na kawałku terenowym w okolicach Wirka... ech....
Po powrocie muszę siąść nad napędem i wymienić w końcu ten łańcuch. Paskudnie działa, skacze....
Do Katowic udaje się dotrzeć bez większych problemów z pogodą, dopiero w domu zauważam, że za oknem pociemniało i zaczęło kropić... Kolejny sukces :)

Beskid mały, górski potok w okolicach Świnnej-Poręby © amiga


A na koniec filmik z bugiem który odkryłem w nowiutkim pięknym liczniku Ciclomaster CM4.4A HR. Ta technologia jednak się nie rozwija... utknęła gdzieś10 lat temu i tam została... Po prostu muszę uważać z komórą jadąc na rowerze... Jak będzie zbyt blisko licznika to będę jechał wyraźnie szybciej. A może właśnie o to chodzi?

Ciclomaster CM4.4A HR & HTC One V - bug

Do pracy....

Czwartek, 11 lipca 2013 · Komentarze(5)
Mela Koteluk - Dlaczego Drzewa Nic Nie Mowia



Czwartkowy poranek, czuję się zmęczony, to chyba ta wczorajsza przepierducha w górach. Nie chce mi się wstać, jechać, w zasadzie to nic mi się nei chce...
W końcu jednak około 7:20 wyjeżdżam niespiesznie, jadę szosami, ale coś nie łudzę, się, że cokolwiek nadrobię... najchętniej pospałbym jeszcze ze 2-3 godziny. Może w weekend to się uda? Może...

Na drogach na szczęście pustki, jak to w lato, zresztą pewnie nie robiłoby mi to specjalnej różnicy. Powoli muszę pomyśleć o nowym napędzie (wczoraj po raz kolejny zerwałem łańcuch, chyba pora na coś bardziej wytrzymałego niż Shimanowska 73-ka), tego starczy jeszcze na jakieś 1500-2000km. Czyli niedużo... zmiana dopiero przed Śnieżką..., wcześniej trochę szkoda.

Dziwnie chłodno się zrobiło, 16 stopni w chwili wyjazdu w lato to tak niezbyt dużo, ale kurtki, bluzy nie biorę, oblecę na krótko. Dzisiaj testy nowej bluzy z Lidla, jeżeli będzie takiej jakości jak ta ostatnia to rewelacja.

W drodze testuję nową zabawkę, licznik bezprzewodowy Cyclomaster CM4.4A HR. Po zgubieniu poprzedniej Sigmy 14.12, szukałem czegoś bardziej sensownego i... po raz pierwszy bezprzewodowego. Do tej pory nie dowierzałem tej technologii, zresztą dalej tak jest. Będzie okazja aby to porównać do Starej ale „nie do za....a” Sigmy 1609. Chyba najbardziej udanego modelu jaki do tej pory miałem. Na tą chwilę zabytek oceniam pozytywnie, jednak może się okazać, że to efekt nowości..., w końcu wszystko co nowe jest zaj...e, bo.... nowe :)
Rzeczywistość często w dość brutalny sposób weryfikuje nieudane zakupy/wynalazki. Zobaczymy.

Idzie nowe © amiga