Powrót do domu
Poniedziałek, 9 lipca 2018
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Ruszam z pracy o 16:17, coś wcześniej, jest upalnie, duszno, gorąco, o opadach nie ma mowy, jednak na lasy też nie ma szans, nieco wcześniej zadzwonił kumpel, muszę gnać do domu, jesteśmy umówieni o 19 w Mikołowie, muszę dojechać, coś zjeść i jeszcze dotrzeć do niego ;)
Jednak w Zabrzu skracam drogę przez lasek Makszowski, chwila chłodu pomiędzy drzewami, gdy wyjeżdżam, słyszę dzwonek... gdy tylko wyjeżdżam do cywilizacji próbują oddzwonić... nie udaje się... jednak mam chwilkę by odsapnąć przy placu zabaw ;) Dzień idealny na spacery, na zabawy z dzieciakami...
Wąska ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga
Wiadukt DTŚki © amiga
Czekając na telefon © amiga
Plac zabaw © amiga
Po kilku minutach ruszam dalej, coś jest jednak nie tak... Gdy mijam Bielszowice czuję, że dopada mnie zmęczenie, takie jakbym przejechał 200km... a nie 15... Jadę dalej szutrówką przy potoku Bielszowickim. Zmęczenie nie odpuszcza, postanawiam zatrzymać się na chwilę przy stacji w Kochłowicach, kupuję hot-doga i kolę... mija dobre 5 minut... jest lepiej... coś z cukrem nie tak? Spaliłem go? Ale przed wyjazdem zjadłem 3 banany... piłem wodę... nie powinno być problemów, nie na tak krótkim odcinku...Może na jakiś czas puki nie miną upały wrócę do wożenia bidonu...
Potok Bielszowicki © amiga
Dalsza droga na szczęście bez problemów, organizm wrócił do normy... Czasu mam sporo... Ufff
Słońce już nisko © amiga
Jednak w Zabrzu skracam drogę przez lasek Makszowski, chwila chłodu pomiędzy drzewami, gdy wyjeżdżam, słyszę dzwonek... gdy tylko wyjeżdżam do cywilizacji próbują oddzwonić... nie udaje się... jednak mam chwilkę by odsapnąć przy placu zabaw ;) Dzień idealny na spacery, na zabawy z dzieciakami...
Wąska ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga
Wiadukt DTŚki © amiga
Czekając na telefon © amiga
Plac zabaw © amiga
Po kilku minutach ruszam dalej, coś jest jednak nie tak... Gdy mijam Bielszowice czuję, że dopada mnie zmęczenie, takie jakbym przejechał 200km... a nie 15... Jadę dalej szutrówką przy potoku Bielszowickim. Zmęczenie nie odpuszcza, postanawiam zatrzymać się na chwilę przy stacji w Kochłowicach, kupuję hot-doga i kolę... mija dobre 5 minut... jest lepiej... coś z cukrem nie tak? Spaliłem go? Ale przed wyjazdem zjadłem 3 banany... piłem wodę... nie powinno być problemów, nie na tak krótkim odcinku...Może na jakiś czas puki nie miną upały wrócę do wożenia bidonu...
Potok Bielszowicki © amiga
Dalsza droga na szczęście bez problemów, organizm wrócił do normy... Czasu mam sporo... Ufff
Słońce już nisko © amiga