Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Powrót do domu

Poniedziałek, 9 lipca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam z pracy o 16:17, coś wcześniej, jest upalnie, duszno, gorąco, o opadach nie ma mowy, jednak na lasy też nie ma szans, nieco wcześniej zadzwonił kumpel, muszę gnać do domu, jesteśmy umówieni o 19 w Mikołowie, muszę dojechać, coś zjeść i jeszcze dotrzeć do niego ;)

Jednak w Zabrzu skracam drogę przez lasek Makszowski, chwila chłodu pomiędzy drzewami, gdy wyjeżdżam, słyszę dzwonek... gdy tylko wyjeżdżam do cywilizacji próbują oddzwonić... nie udaje się... jednak mam chwilkę by odsapnąć przy placu zabaw ;) Dzień idealny na spacery, na zabawy z dzieciakami... 

Wąska ścieżka w lasku Makoszowskim
Wąska ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga
Wiadukt DTŚki
Wiadukt DTŚki © amiga
Czekając na telefon
Czekając na telefon © amiga
Plac zabaw
Plac zabaw © amiga

Po kilku minutach ruszam dalej, coś jest jednak nie tak... Gdy mijam Bielszowice czuję, że dopada mnie zmęczenie, takie jakbym przejechał 200km... a nie 15... Jadę dalej szutrówką przy potoku Bielszowickim. Zmęczenie nie odpuszcza, postanawiam zatrzymać się na chwilę przy stacji w Kochłowicach, kupuję hot-doga i kolę... mija dobre 5 minut... jest lepiej... coś z cukrem nie tak? Spaliłem go? Ale przed wyjazdem zjadłem 3 banany... piłem wodę... nie powinno być problemów, nie na tak krótkim odcinku...Może na jakiś czas puki nie miną upały wrócę do wożenia bidonu... 
Potok Bielszowicki
Potok Bielszowicki © amiga

Dalsza droga na szczęście bez problemów, organizm wrócił do normy... Czasu mam sporo... Ufff
Słońce już nisko
Słońce już nisko © amiga




Piątkowy wyjazd do pracy

Piątek, 6 lipca 2018 · Komentarze(0)
Z rana wszystko postawione na głowie, wiele rzeczy do ogarnięcia, a czasu niewiele. Udaje się jakimś cudem ruszyć o 7:09. 

Prognozy nie zachwycają, po południu mają pojawić się przelotne burze, ma też mocniej wiać. Jednak gdy zaglądam na radary okazuje się, że w tej chwili przechodzi w okolicach Gliwic wielka deszczowa chmura, jest jednak szansa, że minie mnie bokiem, odejdzie bardziej na północ zanim dotrę w tamte okolice.

Na drogach jakiś większy ruch, z okazji piątku? czy jak? A może chodzi o te prognozy? Decyduję się jednak na pociągnięcie całości szosami, nawet jeżeli dopadnie mnie deszcz, to będę już daleko, być może będę w pobliżu firmy. Zresztą, jak nie pada przed wyjazdem to później mnie to nie rusza ;)

W Panewnikach o dziwo pusto, za to niespodzianka w Kochłowicach, tutaj zaliczam pierwszy dzisiaj postój. 
Długi podjazd w kierunku Wirka, a za przejazdem kolejowym czai się Policja, chyba kontrola prędkości, choć wydaje mi się, że przy przejeździe raczej nikt nie szaleje. 

W Bielszowicach trafiam na autobus 7-kę, powinniśmy się jeszcze zobaczyć gdzieś w Zabrzu, może na wysokości Pawłowa, a może Guido? Skrzyżowanie w Bieszowicach też zaskoczyło, nie pamięta kiedy czekałem dobrą minutę na przejazd w tym miejscu. Ciąg samochodów nie miał końca... Najczęściej jeżeli coś jedzie to pojedyncze sztuki. Tym razem było inaczej.
Spoglądam na ceny paliw na stacjach, znowu idą w górę. Niedobrze... 

Docieram do Zabrza grubo przed ósmą. Początkowo trochę samochodów, jednak ruch gdzieś ginie, wyprzedza mnie autobus linii 23. To ten który zepchnął mnie rok temu w marcu na pobocze. Interwencja na policji pomogła. Gość wyprzedza mnie z 2 metrowym marginesem ;)

Zaczyna delikatnie kropić,  nic wielkiego, jednak chmury na niebie straszą. Rower pędzi, docieram do Gliwic, drogi jak zazwyczaj puste. Przejazd to czysta przyjemność. w Firmie jestem w przyzwoitym czasie, choć wiatr od czasu do czasu pokazywał co potrafi. 
Pochmurny poranek w Zabrzu
Pochmurny poranek w Zabrzu © amiga

Uciekając przed burzą

Piątek, 6 lipca 2018 · Komentarze(0)
Jest coś koło 16:30 gdy ruszam, wiatr w plecy, silne podmuchy są wyraźnie odczuwalne. Gorzej bo po niebie przewalają się ciemne chmury, wcześniej coś popadywało, prognozy straszą, radary też coś pokazują, choć raczej już za Przemszą... Pytanie tylko, czy nie rozciągnie się to na zachód. 

Niewielki ruch na drogach, jazda jest szybka, przyjemna, choć jest duszno, gorąco. Pocę się jak kot ;)
W Zabrzu skracam drogę przez lasek Makoszowski, widzę ekipę przy ostatnio zatrutym stawie, chyba próbują oczyścić wodę. Szkoda, że dopiero teraz. 
Trawa skoszona
Trawa skoszona © amiga
Zaskakują mnie chwilami prędkości, na niektórych prostych jadę po 40 km/h.... efekt wiatru. Może i dobrze, może uda mi się uciec przed burzą, choć to złe określenie, w zasadzie cały czas jadę w kierunku burzy... Pytanie czy w nią wjadę. 
Nie lubię tego przejścia/przejazdu rowerowego w Rudzie Śląskiej
Nie lubię tego przejścia/przejazdu rowerowego w Rudzie Śląskiej © amiga
Od Kochłowic robi się wyraźnie chłodniej, temperatura mocno spadła, na poboczach widać tu i ówdzie kałuże, musiało niedawno padać. Po niebie gnają ciemne chmury, mam jednak nadzieję, że zdążę. 
Ciemne chmury nadciągają
Ciemne chmury nadciągają © amiga
Gdy osiągam okolice Zadola, jestem spokojny, jadę dodatkowo nieco tyłem, zaskoczył mnie stojący tam samochód dostawczy. Wygląda tragicznie. Wydaje się, że stoi tutaj dobre kilka tygodni, może dłużej. Powinna się nim zainteresować policja czy staż miejska. 
Ciekawe ile tutaj stoi
Ciekawe ile tutaj stoi © amiga
Boisko Kolejarza... chmury straszą
Boisko Kolejarza... chmury straszą © amiga
Do domu mam jedynie 3 km. Po głowie chodzi mi jeszcze odwiedzenie myjni, ale nie... spadają pojedyncze krople deszczu... jadę do domu. Jestem na miejscu, nie zmoczyło mnie, ale i tak jestem mokry ;) Dzień uważam za dobrze wykorzystany. 
Plac budowy w Piotrowicach
Plac budowy w Piotrowicach © amiga




Powrót do domu

Czwartek, 5 lipca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam do domu o 17:07, ciut później niż myślałem. Za to na drogach pustki :). Jest gorąco, duszno, na dokładkę wiatr zmienił kierunek. Wieje od wschodu. A jeszcze 2 godziny temu by mnie wspomagał. Chociaż... może to i dobrze, spalę więcej kalorii ;)

Dość szybko pakuję się w lasy, przejeżdżam przez odcinek który z rana odpuściłem bo leśnicy szaleli ;) Hałda na Sośnicy, dalej stara hałda w Makoszowach.
Jedna z dróg na hałdę w Makoszowach
Jedna z dróg na hałdę w Makoszowach © amiga
Ścieżka przy stawie
Ścieżka przy stawie © amiga
Leśna droga
Leśna droga © amiga
Z lasu wyjeżdżam na chwilę na Halmbie, gotuję się, pić mi się chce... Zastanawiam się czy nie zatrzymać się przy jakimś sklepie, coś kupić, ale do domu około 30 minut... Dam radę. tym bardziej, że chciałbym być nieco wcześniej, o 19 jestem umówiony... 
Ładne kwiatki
Ładne kwiatki © amiga
Na rozstaju dróg
Na rozstaju dróg © amiga
Gdy jestem w Piotrowicach jadę już spokojnie, zmęczenie daje znać o sobie. Dzień jednak jest dobrze wykorzystany. Gorzej, że na weekend prognozy są nie za szczególne :(
Przebudowa w Piotrowicach
Przebudowa w Piotrowicach © amiga

Poranny przejazd lasami

Czwartek, 5 lipca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam nieco wcześniej niż przez ostatnie kilka tygodni. Ledwo minęła 7, a ja już na zewnątrz. 

Słońce pięknie przygrzewa, jest ciepło, lekki wiatr który wg meteo miał wiać z południa, a wieje z zachodu. Czuję zmęczenie, takie lekkie zmęczenie, ruszam. 

Na drogach całkiem spory ruch, czuję to już w Piotrowicach, gdzie muszę się jakiś czas zmagać z jazdą w korku..., jednak dość szybko odbijam na boisko Kolejarza, a stamtąd przez park Zadole na Ligotę i Panewniki. Chwila zastanowienia i.... w końcu mam czas, więc jadę lasami, może nie najbardziej zalesioną wersją, ale jednak. 
Boisko Kolejarza o poranku
Boisko Kolejarza o poranku © amiga
W lesie strasznie sucho, po ostatnich ulewach nie ma śladu, rzeki wysychają, są wąskie i płytkie. Na chwilę staję na dolinie Jamny, kilka zdjęć i jadę dalej. Odcinek po szosach dość przyjemny, poza rondem na 1 Maja. Dobrze, że to krótki odcinek, kilku niepełnosprytnych kierowców + autobus i zator gotowy. 
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
W kierunku Starej Kuźni
W kierunku Starej Kuźni © amiga
Na leśnym odcinku za Halembą małe zaskoczenie, wycinka i to tuż przy drodze którą jadę, jedna z brzóz została właśnie ścięta i leży w poprzek drogi. Zagaduję do robotnika, podobno to tylko w tym miejscu, można dalej jechać. Tak więc przekraczam brzozę z rowerem pod pachą i jadę dalej.  Gdy mijam granicę gmin widzę kolejną ekipę, są oddaleni od drogi którą jadę, jednak to góra 20m... po kolejnych 200m na drodze stoi harwester i wycina drzewa. Fuck... 
Cały czas trwa wycinka drzew
Cały czas trwa wycinka drzew © amiga
Załadowana przyczepa
Załadowana przyczepa © amiga
Szybko go mijam, licząc na to, że to ostatni, gdy wjeżdżam na leśną drogę do Makoszow z daleka widzę kolejny wóz załadowany drzewem. Na dzisiaj chyba starczy, odbijam w kierunku ul Wiosennej. Oczywiście lasem ;) Tutaj jest spokojniej. Nic nie wycinają. 
Z górki na pazurki...
Z górki na pazurki... © amiga
Wkrótce wracam do cywilizacji, docieram do lasku Makoszowskiego i jadę przy jednym ze stawów, tam smród... dostała się tutaj woda ze studzienek, które wybiły w poniedziałek. Na powierzchni pływa masa śniętych ryb, po żabach nie ma śladu, kaczki odleciały. Masakra. 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Wkrótce już szosami docieram do pracy, jazda wolniejsza, ale przyjemniejsza. Być może będę wracał również lasem, dzisiaj ma być upalnie:)

Środowy dojazd do pracy

Środa, 4 lipca 2018 · Komentarze(1)
Jest 7:10 gdy ruszam. Pogoda sporo lepsza niż w poniedziałek, jest cieplej. Po krótkiej przerwie od roweru cieszę się, że jadę. Lekki wiatr w twarz specjalnie nie przeszkadza. Prawie nie czuć podmuchów :). Samochodów niewiele, tak można jechać. Szkoda tylko, że w tylu miejscach coś jest rozkopane.
Remont na Zbożowej
Remont na Zbożowej © amiga
Jedzie mi się niesamowicie dobrze, spoglądam co jakiś czas na licznik i nie wierzę, za dobrze mi idzie. Czemu? Może w końcu zaczyna wracać kondycja, a może to ten słaby wiatr nieprzeszkadzający ;)

Jakimś cudem nie zatrzymuję się ani w Piotrowicach, ani w Panewnikach choć wybrałem opcję ze światłami. Podobnie jest w Kochłowicach i na Wirku tam co prawda nie ma świateł, ale często trzeba poczekać, aż samochody z przeciwka przejadą. 

W słońcu jest gorąco, w cieniu czasami zawiewa chłodniej. Jednak chyba częściej jestem w słońcu, zresztą po kilku km rozgrzałem się. W Bielszowicach jakiś dureń mija mnie na gazetę, lecą bluzgi.... 

Wkrótce docieram do Zabrza, a tam drogi puste :), jadę wersją najkrótszą przez ul Winklera, dopiero dalej wskakuję na boczne dróżki. Jedna z nich zaskakuje, bo trwają wykopki, to jest to miejsce gdzie w poniedziałek studzienki wylewały. Zdaje się, że to musiała być jakaś grubsza awaria. Coś czuję, że za szybko tego miejsca nie opuszczą. 
Dobrze, że siatka dróg w pobliżu jest na tyle duża iż da się to łatwo ominąć nie nadrabiając specjalnie drogi. 
w poniedziałek wylały studzienki, a dzisiaj wykopki
w poniedziałek wylały studzienki, a dzisiaj wykopki © amiga

W całkiem przyzwoitym czasie jestem w firmie, dobrze nie wszedłem do środka, a już kilka osób ma do mnie sprawy.... Cóż... muszą poczekać, muszę się wykąpać, przebrać... 

Przez lasy do domu

Środa, 4 lipca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam o 16:40, jest gorąco :) w końcu. Wiatr mam wrażenie, że krąży, zmienia kierunki, raz pomaga, raz przeszkadza. Mam sporo czasu i ochoty na wjazd w las, jadę troszkę dookoła przez hałdę na Sośnicy, przyjrzałem się stawowi u jej podnóża. Niby normalny, woda prawie przejrzysta, ale... w wodzie nie ma życia, kopalnie coś dziwnego musi tam wlewać. Nie widać glonów, roślin, o płazach czy rybach nie wspominając. Być może woda jest po prostu zasolona. Ciekawe, że wcześniej tego nie zauważyłem. 

Staw przy hałdzie w Sośnicy
Staw przy hałdzie w Sośnicy © amiga
Zaskoczyła mnie trochę woda
Zaskoczyła mnie trochę woda © amiga
Wygląda jakby w wodzie nie było żadnego życia
Wygląda jakby w wodzie nie było żadnego życia © amiga
Podjazd na hałdę idzie całkiem sprawnie, choć po zeszłotygodniowych ulewach co nieco zostało wypłukane. Zresztą w innych miejscach też trzeba uważać. Na spokojnie jadę przez Halembę, zastanawiam się co dalej, może zahaczyć o Starganiec? Staję w Starej Kuźni przy sklepie, kupuję coś do picia, kawałek makowca. Chyba kończy mi się energia... Wolę to niż żele czy energetyki. 
Prawie na szczycie hałdy
Prawie na szczycie hałdy © amiga
Teraz z górki
Teraz z górki © amiga
W Starych Panewnikach odbijam nieco w bok na drogę po której odbywa się bieg dzika. Sporo rowerzystów, wydaje mi się, że został zmieniony przebieg niebieskiego szlaku rowerowego. Oznaczenia są w innych miejscach niż jeszcze w zeszłym roku. Sprawdzę to innym razem ;)
Trochę wąsko
Trochę wąsko © amiga
Z lasu wyjeżdżam dopiero przy boisku Kolejarza w Piotrowicach. Do domu zostało około 3 km, w tym przebijanie się przez rozkopane drogi. Trochę się spociłem... 
Jednak wieczór dobrze wykorzystany :) Pogoda idealna...

Jutro też pojadę rowerem :)
Boisko Kolejarza
Boisko Kolejarza © amiga
Wykopki w Piotrowicach
Wykopki w Piotrowicach © amiga

Po weekendzie do pracy

Poniedziałek, 2 lipca 2018 · Komentarze(3)
Jest 7:12 gdy ruszam, poniedziałkowy poranek nie należy do moich ulubionych, wszystko w proszku... Na szczęście zbieranie i tak poszło wyjątkowo sprawnie. Tylko niewielki poślizg ;)

Wyjątkowo chłodny letni poranek, spory ruch samochodowy i... paskudny wiatr z północnego-zachodu, nie zapowiadają szybkiego i bezbolesnego przejazdu.   

Po przepchnięciu się przez zaciski w Piotrowicach i Panewnikach dalej jest już nieźle, mało tego, w zasadzie udało mi się nigdzie nie stanąć. Poza światłami w Piotrowicach przy Famurze. 
W Kochłowicach w centrum trafiam na okienko między samochodami, tak więc szybko pokonuję i tą przeszkodę, za to podjazd przed Wirkiem daje się we znaki, wiatr próbuje mnie zmęczyć, ale się nie poddaję... Z górki jest lepiej, jednak jazda i tak jest wolniejsza niż powinna. Spoglądam na zegarek, jest nieźle. Wydaje mi się, że o ósmej będę w okolicach Centrum Południe w Zabrzu... 

Gdy tam docieram jest za 2 ósma... poszło sporo szybciej niż się spodziewałem, mało tego prawie nie ma samochodów, przejazd ul Winklera nie dość że szybszy, to na dokładkę krótszy... Kilka minut zaoszczędzone.  

Pozostał przejazd przez Gliwice, nie spodziewam się cudów, będzie jak zwykle, bez samochodów ;) Docieram do firmy... czas przyzwoity, choć wiatr zrobił swoje... szczególnie na ul bł. Czesława, gdzie tunel między zabudowaniami pod wiatr mnie wykończył ;) Za to powrót z wiatrem... zapowiada się ciekawie. Tyle, że z pracy już nie mam takiego parcia by dotrzeć jak najszybciej, by pędzić, gnać... Wracając być może wpakuję się w las, ale czas pokaże... 
DDRka w Zabrzu
DDRka w Zabrzu © amiga

Powrót do domu

Poniedziałek, 2 lipca 2018 · Komentarze(2)
Ruszam około 17:15, wiatr chyba silniejszy tyle, że mam go z tyłu, ale podmuchy wyraźnie odczuwalne. Nie jest za ciepło, trochę żałuję, że nie ubrałem wiatrówki... choć po kilku km kręcenia powinno być już mi cieplej. 
Nieco większy ruch na drogach... zupełnie nie mam pojęcia czemu...

Myślałem, że pojadę lasami, ale jutro mam wizytę u klienta, muszę się jeszcze do tego przygotować w domu, tak więc wybieram wariant szybki i krótki. Słońce grzeje, ale to nie to co powinno być latem, raczej sprawia wrażenie jakby była to jesień... 
Wylało ze studzienek...
Wylało ze studzienek... © amiga
Unikam głównych dróg tam gdzie się da, na Wirku... odbijam na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, tak więc choć trochę terenu zaliczę. Zaskoczyła mnie tutaj liczba rowerzystów. Na tych kilku km minąłem ich może kilkadziesiąt. Najczęściej to rodziny, 3-4 czy nawet 5 osobowe. :) Miejsce to jest oddalone od ruchliwych dróg, wygląda uroczo, pod warunkiem, że nie wieje od wody... a raczej od tego ścieku... 
Szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego
Szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Przy potoku Bielszowickim
Przy potoku Bielszowickim © amiga
Na drogi wyjeżdżam w Kochłowicach, ostatnie 10 km szosami, w domu jestem w przyzwoitym czasie, choć musiałem odebrać telefon od znajomego. Ważna sprawa... Trochę jednak czasu zleciało... 
Wąska ścieżynka ;)
Wąska ścieżynka ;) © amiga






Po okolicy z Kuzynką

Niedziela, 1 lipca 2018 · Komentarze(0)

Niedziela płynęła sobie spokojnie.... co 13:00, gdyż o tej godzinie jestem umówiony z Kuzynką, miała z nami jeszcze jechać młoda, ale lekko zaniemogła. Może i dobrze, bo pogoda dzisiaj płata czasami psikusy, a to powieje, a to przygrzeje, a to popada... 

Trasa na około 25 km, tyle, że z daleka od ruchliwych dróg, oczywiście nie wszędzie da się tego uniknąć, ale myślę, że w 95% warunek będzie spełniony. Początkowo gnam niecałe 4 km pod dom kuzynki. Szybkie powitanie i jedziemy na małą wycieczkę po okolicy. Kierunek Panewniki, Kokociniec, tam wjeżdżamy do "lasu właściwego" ;) Większość tych ścieżek znam, oczywiście nie wszystkie, sam się na tym łapię, że jak przyzwyczaję się do jakiegoś schematu, to czasami strasznie trudno go złamać. ;) Co do Uroczyska Buczyna to chyba pierwszy raz jadę w tym kierunku ;), zawsze odwiedzałem to miejsce jadąc z Gliwic ;)
Kładka na Kokocińcu
Kładka na Kokocińcu © amiga
Uroczysko Bukowina
Uroczysko Bukowina © amiga
Zaczyna lekko kropić, na szczęście chmura nie jest specjalnie wielka, pada, a raczej kropi może 5 minut. Wychodzi słońce i zaczyna przyjemnie grzać. Co jakiś czas wjeżdżamy w boczne ścieżki, staram się opowiedzieć gdzie prowadzą, bo można pojechać dziesiątkami wariantów w tej okolicy, czasami warto wiedzieć jak skrócić wycieczkę, przejazd, bo coś się dzieje, np idzie burza i trzeba uciekać... szukać jakiegoś schronienia. 

Dojeżdżamy w okolice stawów Księżycowych, kilak krótkich postojów i  pora na przejazd nad Starganiec, droga dość wąska, wije się, wiem, że na niej jest sporo piasku, liczę na to, że opady nieco utwardziły grunt, z drugiej stromy mam nadzieję, że nie będzie błota bo i takie fragmenty się zdarzają w tej okolicy. 
Przy Rybaczówce w okolicach Kochłowic
Przy Rybaczówce w okolicach Kochłowic © amiga
GDy wylatujemy nad jeziorem zaczyna nieprzyjemnie padać, trwa to dobre 10 minut... gdy się nieco uspokaja, wracamy do cywilizacji. Opady towarzyszą nam, aż do akademików gdzie robimy krótki postój przy Panoramie. 
Nad Stargańcem
Nad Stargańcem © amiga
Tyłami przez Zadole i tereny pokolejowe docieramy mniej więcej zaczęliśmy wyjazd. Po krótkim odpoczynku wracam do domu. Te 4 km mijają dość szybko. Dzień miło spędzony... pogoda mogła jednak być nieco lepsza. Szkoda, że młoda nie mogła jechać... cóż... będą kolejne wyjazdy, mam taką nadzieję.