Piątkowy wyjazd do pracy
Piątek, 6 lipca 2018
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Z rana wszystko postawione na głowie, wiele rzeczy do ogarnięcia, a czasu niewiele. Udaje się jakimś cudem ruszyć o 7:09.
Prognozy nie zachwycają, po południu mają pojawić się przelotne burze, ma też mocniej wiać. Jednak gdy zaglądam na radary okazuje się, że w tej chwili przechodzi w okolicach Gliwic wielka deszczowa chmura, jest jednak szansa, że minie mnie bokiem, odejdzie bardziej na północ zanim dotrę w tamte okolice.
Na drogach jakiś większy ruch, z okazji piątku? czy jak? A może chodzi o te prognozy? Decyduję się jednak na pociągnięcie całości szosami, nawet jeżeli dopadnie mnie deszcz, to będę już daleko, być może będę w pobliżu firmy. Zresztą, jak nie pada przed wyjazdem to później mnie to nie rusza ;)
W Panewnikach o dziwo pusto, za to niespodzianka w Kochłowicach, tutaj zaliczam pierwszy dzisiaj postój.
Długi podjazd w kierunku Wirka, a za przejazdem kolejowym czai się Policja, chyba kontrola prędkości, choć wydaje mi się, że przy przejeździe raczej nikt nie szaleje.
W Bielszowicach trafiam na autobus 7-kę, powinniśmy się jeszcze zobaczyć gdzieś w Zabrzu, może na wysokości Pawłowa, a może Guido? Skrzyżowanie w Bieszowicach też zaskoczyło, nie pamięta kiedy czekałem dobrą minutę na przejazd w tym miejscu. Ciąg samochodów nie miał końca... Najczęściej jeżeli coś jedzie to pojedyncze sztuki. Tym razem było inaczej.
Spoglądam na ceny paliw na stacjach, znowu idą w górę. Niedobrze...
Docieram do Zabrza grubo przed ósmą. Początkowo trochę samochodów, jednak ruch gdzieś ginie, wyprzedza mnie autobus linii 23. To ten który zepchnął mnie rok temu w marcu na pobocze. Interwencja na policji pomogła. Gość wyprzedza mnie z 2 metrowym marginesem ;)
Zaczyna delikatnie kropić, nic wielkiego, jednak chmury na niebie straszą. Rower pędzi, docieram do Gliwic, drogi jak zazwyczaj puste. Przejazd to czysta przyjemność. w Firmie jestem w przyzwoitym czasie, choć wiatr od czasu do czasu pokazywał co potrafi.
Pochmurny poranek w Zabrzu © amiga
Prognozy nie zachwycają, po południu mają pojawić się przelotne burze, ma też mocniej wiać. Jednak gdy zaglądam na radary okazuje się, że w tej chwili przechodzi w okolicach Gliwic wielka deszczowa chmura, jest jednak szansa, że minie mnie bokiem, odejdzie bardziej na północ zanim dotrę w tamte okolice.
Na drogach jakiś większy ruch, z okazji piątku? czy jak? A może chodzi o te prognozy? Decyduję się jednak na pociągnięcie całości szosami, nawet jeżeli dopadnie mnie deszcz, to będę już daleko, być może będę w pobliżu firmy. Zresztą, jak nie pada przed wyjazdem to później mnie to nie rusza ;)
W Panewnikach o dziwo pusto, za to niespodzianka w Kochłowicach, tutaj zaliczam pierwszy dzisiaj postój.
Długi podjazd w kierunku Wirka, a za przejazdem kolejowym czai się Policja, chyba kontrola prędkości, choć wydaje mi się, że przy przejeździe raczej nikt nie szaleje.
W Bielszowicach trafiam na autobus 7-kę, powinniśmy się jeszcze zobaczyć gdzieś w Zabrzu, może na wysokości Pawłowa, a może Guido? Skrzyżowanie w Bieszowicach też zaskoczyło, nie pamięta kiedy czekałem dobrą minutę na przejazd w tym miejscu. Ciąg samochodów nie miał końca... Najczęściej jeżeli coś jedzie to pojedyncze sztuki. Tym razem było inaczej.
Spoglądam na ceny paliw na stacjach, znowu idą w górę. Niedobrze...
Docieram do Zabrza grubo przed ósmą. Początkowo trochę samochodów, jednak ruch gdzieś ginie, wyprzedza mnie autobus linii 23. To ten który zepchnął mnie rok temu w marcu na pobocze. Interwencja na policji pomogła. Gość wyprzedza mnie z 2 metrowym marginesem ;)
Zaczyna delikatnie kropić, nic wielkiego, jednak chmury na niebie straszą. Rower pędzi, docieram do Gliwic, drogi jak zazwyczaj puste. Przejazd to czysta przyjemność. w Firmie jestem w przyzwoitym czasie, choć wiatr od czasu do czasu pokazywał co potrafi.
Pochmurny poranek w Zabrzu © amiga