Poranny przejazd lasami
Czwartek, 5 lipca 2018
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Ruszam nieco wcześniej niż przez ostatnie kilka tygodni. Ledwo minęła 7, a ja już na zewnątrz.
Słońce pięknie przygrzewa, jest ciepło, lekki wiatr który wg meteo miał wiać z południa, a wieje z zachodu. Czuję zmęczenie, takie lekkie zmęczenie, ruszam.
Na drogach całkiem spory ruch, czuję to już w Piotrowicach, gdzie muszę się jakiś czas zmagać z jazdą w korku..., jednak dość szybko odbijam na boisko Kolejarza, a stamtąd przez park Zadole na Ligotę i Panewniki. Chwila zastanowienia i.... w końcu mam czas, więc jadę lasami, może nie najbardziej zalesioną wersją, ale jednak.
Boisko Kolejarza o poranku © amiga
W lesie strasznie sucho, po ostatnich ulewach nie ma śladu, rzeki wysychają, są wąskie i płytkie. Na chwilę staję na dolinie Jamny, kilka zdjęć i jadę dalej. Odcinek po szosach dość przyjemny, poza rondem na 1 Maja. Dobrze, że to krótki odcinek, kilku niepełnosprytnych kierowców + autobus i zator gotowy.
Dolina Jamny © amiga
W kierunku Starej Kuźni © amiga
Na leśnym odcinku za Halembą małe zaskoczenie, wycinka i to tuż przy drodze którą jadę, jedna z brzóz została właśnie ścięta i leży w poprzek drogi. Zagaduję do robotnika, podobno to tylko w tym miejscu, można dalej jechać. Tak więc przekraczam brzozę z rowerem pod pachą i jadę dalej. Gdy mijam granicę gmin widzę kolejną ekipę, są oddaleni od drogi którą jadę, jednak to góra 20m... po kolejnych 200m na drodze stoi harwester i wycina drzewa. Fuck...
Cały czas trwa wycinka drzew © amiga
Załadowana przyczepa © amiga
Szybko go mijam, licząc na to, że to ostatni, gdy wjeżdżam na leśną drogę do Makoszow z daleka widzę kolejny wóz załadowany drzewem. Na dzisiaj chyba starczy, odbijam w kierunku ul Wiosennej. Oczywiście lasem ;) Tutaj jest spokojniej. Nic nie wycinają.
Z górki na pazurki... © amiga
Wkrótce wracam do cywilizacji, docieram do lasku Makoszowskiego i jadę przy jednym ze stawów, tam smród... dostała się tutaj woda ze studzienek, które wybiły w poniedziałek. Na powierzchni pływa masa śniętych ryb, po żabach nie ma śladu, kaczki odleciały. Masakra.
W lasku Makoszowskim © amiga
Wkrótce już szosami docieram do pracy, jazda wolniejsza, ale przyjemniejsza. Być może będę wracał również lasem, dzisiaj ma być upalnie:)
Słońce pięknie przygrzewa, jest ciepło, lekki wiatr który wg meteo miał wiać z południa, a wieje z zachodu. Czuję zmęczenie, takie lekkie zmęczenie, ruszam.
Na drogach całkiem spory ruch, czuję to już w Piotrowicach, gdzie muszę się jakiś czas zmagać z jazdą w korku..., jednak dość szybko odbijam na boisko Kolejarza, a stamtąd przez park Zadole na Ligotę i Panewniki. Chwila zastanowienia i.... w końcu mam czas, więc jadę lasami, może nie najbardziej zalesioną wersją, ale jednak.
Boisko Kolejarza o poranku © amiga
W lesie strasznie sucho, po ostatnich ulewach nie ma śladu, rzeki wysychają, są wąskie i płytkie. Na chwilę staję na dolinie Jamny, kilka zdjęć i jadę dalej. Odcinek po szosach dość przyjemny, poza rondem na 1 Maja. Dobrze, że to krótki odcinek, kilku niepełnosprytnych kierowców + autobus i zator gotowy.
Dolina Jamny © amiga
W kierunku Starej Kuźni © amiga
Na leśnym odcinku za Halembą małe zaskoczenie, wycinka i to tuż przy drodze którą jadę, jedna z brzóz została właśnie ścięta i leży w poprzek drogi. Zagaduję do robotnika, podobno to tylko w tym miejscu, można dalej jechać. Tak więc przekraczam brzozę z rowerem pod pachą i jadę dalej. Gdy mijam granicę gmin widzę kolejną ekipę, są oddaleni od drogi którą jadę, jednak to góra 20m... po kolejnych 200m na drodze stoi harwester i wycina drzewa. Fuck...
Cały czas trwa wycinka drzew © amiga
Załadowana przyczepa © amiga
Szybko go mijam, licząc na to, że to ostatni, gdy wjeżdżam na leśną drogę do Makoszow z daleka widzę kolejny wóz załadowany drzewem. Na dzisiaj chyba starczy, odbijam w kierunku ul Wiosennej. Oczywiście lasem ;) Tutaj jest spokojniej. Nic nie wycinają.
Z górki na pazurki... © amiga
Wkrótce wracam do cywilizacji, docieram do lasku Makoszowskiego i jadę przy jednym ze stawów, tam smród... dostała się tutaj woda ze studzienek, które wybiły w poniedziałek. Na powierzchni pływa masa śniętych ryb, po żabach nie ma śladu, kaczki odleciały. Masakra.
W lasku Makoszowskim © amiga
Wkrótce już szosami docieram do pracy, jazda wolniejsza, ale przyjemniejsza. Być może będę wracał również lasem, dzisiaj ma być upalnie:)