Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Dąb Papieski w Katowicach

Środa, 28 sierpnia 2013 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Gaba Kulka "Niejasności"


Wychodzę z pracy dość późno, jest po 17:00, za to od początku wiem, że dzisiejsza trasa będzie nieco inna, może nie do końca, zmieniony zostanie ostatni fragment już w Katowicach, ale od początku...

Wybieram szosy, znaczenie ma dla mnie czas, więc bez wygłupów jadę przez Sośnicę, Makoszowy, Kończyce, Bielszowice, Wirek, Kochłowice..., dojeżdżam do Panewnik i... zamiast jak zwykle skręcić w Bałtycką lecę dalej ul Panewnicką. Interesuje mnie Bazylika w Panewnikach lub jak kto woli w Ligocie :), może nawet nie sama bazylika, nie budowla, tylko coś umieszczone tuż przy...

Dzisiaj szukając informacji w necie dotyczącej dębów, natrafiłem na informację o tzw. Dębach Papieskich , jeden z nich znajduje się właśnie w Katowicach..., w zasadzie na trasie przelotu do i z pracy, głupio byłoby nie zahaczyć o to miejsce...., dodatkowo rodzi się „szatański” pomysł, aby odszukać wszystkie te Dęby w Polsce..., a jest ich trochę. Nie mam mowy aby zrobić to w trakcie jednej wycieczki..., myślę, że może to potrwać ładnych kilka lat.... rozsypane są po całej Polsce o 13 wspomina Wikipedia, ale... sadzonek było 514... więc po pierwsze trzeba poszukać informacji gdzie one trafiły..., a po drugie odwiedzić te miejsca... Sporo pracy przede mną...., ale cóż..., a może gdzieś istnieje jakaś pełna lista miejsc gdzie zasadzono te Dęby?

Dąb Papieski w Katowicach © amiga


Informacja o Dębie Papieskim w Katowicach © amiga


Końcówka przez Park Zadole gdzie spotykam Irka i Filipa, chwila nawet dłuższa na rozmowę i jedziemy dalej, w końcu rostajemy się z Irkiem a kawalek dalej w okolicach osiedla Zadole żegnam się z Filipem i pędzę do Ochojca, zahaczając jeszcze o siostrę...

do pracy

Środa, 28 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Ania Dąbrowska - Jesteś Jak Sen O Spadaniu


Środa, połowa tygodnia..., trzeba ruszyć 4 litery, wsiąść na rower i pognać do Gliwic, do pracy, początkowo myślę o jeździe szosami, będzie szybciej, a ja i tak wyjechałem późno. Plan jednak ulega zmianie i to dość szybko, w zasadzie jeżeli różnica w czasie dojazdu jest tak niewielka to czemu nie pojechać przez lasy? Myślę o szybszym wyjeździe z lasu w Kończycach, jednak ponownie zmieniam decyzję, jadę na Makoszowy. Drogę zagradza mi ciągnik i kilka ciężarówek wywożących wycięte drzewa z lasu, jedyna możliwość to przenieść rower i dosiąść go kawałek dalej.
W Makoszowach pakuję się na hałdę, zobaczymy jak wygląda szlak i o dziwo jest przejezdny, mało tego widać, że wycięto tutaj trochę zielska, przeszkadzającego w jeździe..., robi się przyjemnie...
W Gliwicach jestem może nie tak wcześnie jakbym chciał, ale przynajmniej dobrze się jechało, bez samochodów, bez ruchu na drogach...

Skoda popular © amiga

do pracy

Wtorek, 27 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Bas Tajpan - Historia pewnego dębu


Prognozy na dzisiaj nie napawały optymizmem, znowu niby miały pojawić się jakieś lokalne burze, opady, noc... biorę przeciwdeszczówkę i jadę do Gliwic, tyle, że po szosach... sprawdzę w praktyce jaką będę miał różnicę przy przejazdach terenem i szosami...
Dobrze, że jeszcze trwają wakacje, na drogach jest jeszcze pusto, można więc nieco poszaleć, to się jednak skończy już niedługo, gdy gawiedź zjedzie do miasta, to... za kilka dni...

Początek roku szkolnego jest zawsze tragiczny, nagle wszyscy odprowadzają swoje pociechy do szkoły, tylko czemu zawsze do tego jest potrzebny samochód? Tym bardziej, że podstawówki są najczęściej na wyciągnięcie ręki, 10 min piechotą od domu... Hmmm...

Ważne, że dzisiaj mam luz na drogach, po urlopowych wojażach słyszę że coś zaczyna doskwierać rowerkowi..., na bank do zrobienia jest suport, obie piasty, klocki hamulcowe też do wymiany..., blat starty..., ten ostatni leży w domu i czeka na odpowiednią chwilę, a w zasadzie czas który będę mógł poświęcić rowerowi..., reszta pewnie trafi do serwisu..., przy okazji...

Do Gliwic dojeżdżam w przyzwoitym czasie, spoglądam na zegarek i widzę, że różnica pomiędzy wczorajszym terenowym przejazdem a dzisiejszym szosami to zaledwie 2 minuty, daje to do myślenia..., tyle, że gdy poleje trochę to już nie będzie tak pięknie, wybór będzie prosty... szosy...

Uzupełniamy elektrolity © amiga

wracamy do Katowic....

Wtorek, 27 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Rastamaniek - Daj Na Luz


Powrót miał być szosowy, podobnie jak poranek, jednak silny wiatr od wschodu jakoś nie nastrajał mnie na pchanie 30km pod górkę, w końcu mam alternatywę. Co prawda do Kończyc jadę szosami, jednak tam już nie ma zmiłuj się, prosta decyzja i przelatuję tą dzielnicę, zjazd na A4 i już mogę jechać duktami leśnymi. Drzewa dość dobrze chronią przed wiatrem, więc jazda staje się przyjemna, tylko to zgrzytanie w rowerze, może wieczorem uda się chociaż chwilę wygospodarować na serwis..., cóż czas pokaże...

Bez spinania się dojeżdżam do Katowic, do Ochojca, zaliczam 2 okoliczne sklepy i mogę się zająć innymi sprawami..., serwis jednak dzisiaj nie wypali...

Nasza obstawa na rajdzie w Bytomiu © amiga

i po urlopie....

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Grzegorz Turnau - Dziękuję za list


Pora odrobić kilka zaległości we wpisach, strasznie nie lubię zostawiać sobie takich spraw, ale cóż zrobić, czasami tak jest, tak się zdarza, może w końcu uda się wyprostować bloga...

Pierwszy po 2.5 tygodniowym urlopie wyjazd do pracy, ciężko się pozbierać, ciężko ruszyć, jednak trzeba..., za oknem niestety powoli widać już zbliżającą się jesień, dni coraz krótsze, temperatura o poranku wyraźnie niższa, ale dobre i to.
Jeżeli weźmie się pod uwagę przeciągającą się zimę, pluchy wiosenne trwające do połowy lipca, to i uważam, że lato przyszło spóźnione, ale przyszło i ma się jeszcze całkiem dobrze, oby jak najdłużej...

Sama droga bez jakiś większych problemów, po prostu przejazd z punktu K do G. Dziwnie do brzmi ;P W zasadzie nie zatrzymuję się nigdzie, nawet przejazd przez las już nie ten co 2 miesiące temu gdy słychać było śpiew ptaków... i znowu wróciłem do tematu pogody.... ech...

Przejazd VI Rodzinnego Rajdu w Bytomiu © amiga

pojechałem do pracy więc trzeba jeszcze wrócić...

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
KlejNuty - Precz z cenzurą!


Wychodzę z firmy..., dzień jak to zawsze po urlopie, milion spraw do załatwienia, zrobienia, pewnie zajmie mi kilka dni odrobienie się..., za to w tej chwili pozostało już tylko jedno, powrót do Katowic..., szybka kalkulacja i pojadę szosami, dzisiaj odpuszczam lasy, muszę dotrzeć dość szybko, wieczorem jeszcze kilka spraw do załatwienia, zrobienia..., z drugiej strony zastanawiam się o ile wolniej jadę lasem, 5-10 minut? Muszę to sprawdzić, w końcu od czegoś są wpisy na BS:)..., jednak nie dzisiaj...
Zabrze standardowo rozkopane, denerwuje rozwalona Rogoźnicka dla której nie ma alternatywy, bo... i one są w podobnym stanie... ech... dobrze, że po kilku miesiącach wrócił ciężki sprzęt i jest szansa iż już niedługo znowu będzie przejezdna i nie trzeba będzie zsiadać z rowera i targać go nad dziurami...
Reszta drogi minęła dość szybko, tyle, że temperatura również spadała z każdą minutą. Gdy wyjeżdżałem było ok 20 stopni, już na miejscu było ok 18... oj zima za pasem... panie

To klasyk czy zabytek? © amiga

miało być krótko i szybko...., a wyszło jak wyszło...

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · Komentarze(4)
Czeslaw Śpiewa & Mela Koteluk - Piesn O Szczęściu


Dzień po Śnieżce, budzę się o 6:00, wszyscy śpią..., zastanawiam się co robić..., wstępnie umówiliśmy się na ok 9:00.... Co tu robić...?

Wodospady na Jodłówce © amiga


Zbieram się i wychodzę..., powłóczę się po górach..., map nie mam, ale mam kompas i... endomondo..., więc jakoś dam radę...
W Borowicach wbijam się na żółty szlak..., idę pod górkę, przy okazji sprawdzam przejezdność tej ścieżki..., w zasadzie to jego brak... całość jest usiana głazami, korzeniami, na dokładkę chwilami prowadzi środkiem potoku... za to miejsce do focenia genialne...

Pięknie tutaj jest o poranku © amiga


Wspinam się w górę, nie spieszy mi się, nie poszedłem w góry aby się ścigać..., chcę chwilę odpocząć..., odprężyć się po wczorajszym uphillu...

Idealne środowisko dla mchów © amiga


W oddali słyszę pracujących leśników, wycinka drzew, dochodzę do jakiejś ścieżki i już widzę, że nieopodal trwa faktycznie praca... skręcam na południowy wschód... mijam jakieś skałki (później się okazuje, że to szczyt Jeleńca)...

Jeszcze jeden wodospad © amiga


idę dalej, spoglądam na zegarek, chyba pora zmienić kierunek.... na czuja wybieram ścieżki i schodzę w dół. Endomondo pokazuje mi że jestem coraz bliżej punktu z którego wyszedłem, w

Panorama z Jeleńca © amiga


końcu trafiam na zielony szlak który prowadzi prawie wprost do miejsca gdzie mieszkamy..., zdążyłem... jest przed 9:00. Na miejscu dowiaduję się, że Darek w chwili wyjścia już nie spał..., ech..., tośmy się dogadali :)
Za to po śniadaniu..., postanawiamy pojechać gdzieś na rowerze z Wiktorem i Igorkiem... Początkowy plan jest niby banalny, ma być krótko i żadnego hardcoru..
Ruszamy, początkowo jedziemy na wschód, gdzieś tam ma być ścieżka która wyprowadzi nas na niebieski szlak..., plątanina ścieżek, nie ma jednak nic wspólnego z tym co jest na mapie i w efekcie zjeżdżamy do Borowic... cóż, na powrót jeszcze za wcześnie... odbijamy szosami w kierunku Karpacza, odnajdujemy nasz niebieski szlak i udajemy się do kaplicy św. Anny (najstarszej murowanej budowli na terenie Polski) i dobrego źródełka (lub jak kto woli źródełka miłości).

Chwila postoju © amiga


Po drodze czeka na nas solidny zjazd a wracając podjazd, na 100m nachylenie wynosi ok 17% przynajmniej tak twierdzi mój licznik.

Kaplica św. Anny © amiga


Chwila zastanowienia co dalej i.... jedziemy do Karpacza...,kilka km pod górkę i docieramy do pierwszego sklepu..., zaopatrujemy się w ciastka, lody, napoje i... dobre 30 min odpoczywamy. Najwyższa pora wracać... przed nami krótki podjazd drogą chomontową chwila przerwy na Jeleńcu

Pora na odpoczynek © amiga


Nawet nieco dłuższa © amiga


W zasadzie to bardzo długa :) © amiga


i szybki zjazd do Borowic... Powinno nam to zająć 15-20 min... tyle, że... już na pierwszym krawężniku Wiku łapie gumę...,

Pierwsza pana © amiga


stajemy zmieniamy dętkę i ruszamy..., a w zasadzie to chcemy ruszyć gdy okazuje się, że Igorek również ma mało powietrza na dole koła..., dzielnie wymienia dętkę i możemy ruszać,

Drugi wymuszony postój © amiga


kilkaset metrów niżej spotykamy Wiktora z kolejnym snejkiem...., dętka przedziurawiona...,

Nie ujechaliśmy daleko © amiga


stajemy wymieniamy i ruszamy..., pod koniec zjazdu Igorek znowu ma mało powietrza.... ech..., kolejna przerwa, zaczynamy łatać i... trafia się kolarz, z rozmowy wynika, że Holender... złapał kapcia.., na pożyczonym rowerze, jest bez narzędzi, dętek łatek..., próbujemy mu pomóc, jednak dziura jest tuż przy wentylu, nie ma szans... W efekcie wskazujemy mu najkrótszą drogę do

Dętki się skończyły, trzeba łatać © amiga


Karpacza... a sami powoli zbieramy się i wracamy do Borowic... Dzień z przygodami..., Igorek długo go zapamięta, w końcu to jego urodziny :)

Uphill Śnieżka 2013

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Sofa - Hardkor I Disko


Minęły 2 dni od przyjazdu w okolice Karpacza, wczoraj zupełny luz, bez roweru, jedynie krótki wypad po okolicy, coś zwiedzić, coś zobaczyć, a dzisiaj.... dzisiaj czeka mnie/nas, bo w końcu jedziemy z Darkiem, uphill na Śnieżkę. Nie wiem jak będzie, wiem jedno, czuję jeszcze efekt piątkowego dojazdu, jeszcze nie odpocząłem, a czeka mnie 14km pod górkę....

W bazie Uphillu © amiga


Wyjeżdżamy dość wcześnie odstawiamy rodzinę Darka na czerwony szlak z misją dotarcia na szczyt przed nami :), a sami kierujemy się na miejsce startu. Już na miejscu chwila na przygotowanie, jednak pierwsza myśl, to... mam ochotę na coś do zjedzenia..., kieruję się na najbliższego sklepu, jest żabka :), szybkie zakupu i wracam, wychodząc trafiam na qmpla z pracy Maćka..., przyjechał tutaj dokładnie w tym samym celu, najechać na Śnieżkę, już się rozgrzewa, a ja, a my jeszcze w lesie... Chwila rozmowy i uciekam, trzeba przygotować rower, siebie... i chociaż kawałek się przejechać...

Chwila przed startem © amiga


Udaje się rzejechać ok 4km..., pora wrócić na start..., dochodzi godzina S..., ruszamy, początkowo pilotowani przez samochód dojeżdżamy do centrum Kapracza, pod Bachusa, otrzymujemy ostatnie namaszczenie i możemy ruszać..., 14km walki z samym sobą.

Wiem, że początek jest dość spokojny po asfalcie, wiem jednak, że od Wangu zacznie się droga krzyżowa. Więc nie wygłupiam się, nie cisnę, to nie czas na śmierć już na początku.

Dojeżdżamy do Wangu, teraz ostro pod górkę, nierówno ułożone kamienie granitowe zabijają, sporo osób zsiada z rowerów, kawałek dalej dołączam do nich..., czuję, że to nie jest mój dzień, przegiąłem w piątek...

Pięknie tutaj © amiga


W końcu to ma być podjazd a nie podejście, po kilkunastu krokach wsiadam na rower i jadę dalej, podjazd wysysa wszystkie siły, nierównomierne podskoki bike-a na wertepach wybujają z rytmu, szukam czegoś bardziej płaskiego, staram się wyszukiwać chociaż kilku cm gładkiej powierzchni, jest tego niewiele i zawsze w końcu trafiam na kamień, lub rowek pomiędzy nimi...., męczy nie to...

Zbliżamy się do Strzechy Akademickiej, walczę z samym sobą, walka jest nierówna, pot leje się ze mnie gęsto..., chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów..., mało, ale trzeba ruszać, czas ma znaczenie..., ciężki podjazd, masakra....

Kamienisty podjazd © amiga


Zbliżam się do Domu Śląskiego, chwila odpoczynku, delikatny zjazd, tego było mi potrzeba, jednak.... wiem że za chwilę zacznie się kolejny morderczy odcinek... ostatni odjazd, ostatni kilometr...

Jeszcze walczę © amiga


Prędkość spada do ok 6-7km/h, droga pnie się w górę, mijam bikerów, za chwilę sytuacja odwraca się... i tak aż do samego szczytu, wszyscy walczą, zostało ok 200m, natykam się na [http://igor03.bikestats.pl]Igorka[/url], kawałek dalej na [http://anetka.bikestats.pl]Anetkę[/url] i na końcu [http://wrk97.bikestats.pl]Wiktora[/url]. Ostatnie 50m jest strome..., w końcu odpuszczam, prędkość spada do 4-5km/h – szybciej chodzę... więc..., cóż...

Walka do ostatniej chwili © amiga


Jestem na mecie, dostaję pamiątkowy medal, coś do zjedzenia i... idę się przebrać, ubranie całe przemoczone.... jakbym pływał a nie jechał na rowerze...

Darek jedzie do końca © amiga


Chwilę odpoczywam, dociera Darek, rozmawiamy, wymieniamy się wrażeniami, dostajemy sms-y z czasami i... szok, prawie identyczne jak w zeszłym roku... hmmm.... wydawało mi się że jest gorzej niż rok temu, dalej odczuwam skutki dojazdu do Karpacza..., zresztą pierwsze 30 minut potrzebowałem na przyzwyczajenie mięśni do wytężonej pracy do pchania roweru pod górke...

Obowiązkowa fota na szczycie © amiga


Kilkoro nas tutaj dotarło © amiga


Niemniej zadowolony jestem, że dotarłem, że udało się wjechać, mam też nauczkę na przyszły rok..., nie przeginać przed uphillem ;). Swoją drogą, widoki warte są każdego wysiłku..., w końcu to tylko 1:37 godziny ;)

Widoki zapierają dech © amiga


Widoki rekompensują wszystko © amiga


Pozostał zjazd, w zaszłym roku czułem, że jest chyba gorszy niż podjazd, te 10km kamoli do pokonania...., dojeżdżając do asfaltu słychać odgłosy ulgi z każdej strony..., chyba wszyscy mają dość.

Już na zjeździe © amiga


Dekoracja kategorii +100 © amiga

ostatni dzień pracy...

Środa, 7 sierpnia 2013 · Komentarze(5)
Czesław Mozil - Żaba tonie w betonie


Poranek…. Środa…, znowu mi się nie chce jechać, długo się zbieram, wychodzę również późno, może tragedii nie ma ale… początkowo myślę o jeździe po szosach…, na myśleniu jednak się kończy. Szybki wjazd w teren w Panewnikach i… tyle. Reszta trasy po ścieżkach, szutrach, hałdach. Zachciało mi się nawet wtaczać na szczyt hałdy w Sośnicy, co nie robię zbyt często, ze względu na czas…
A może nastroił mnie do tego urlop, zaczynający się jutro i czekający mnie Uphill na Śnieżkę :)? W firmie melduję się krótko po 8:30…, poszło nieźle…, powrót już nie będzie taki bajtowy, temperatury mają przekroczyć 30 stopni… chyba będę musiał uzbroić się w spory zapas wody :)


Dinozaur... - fotosketcher © amiga

Wtorkowy poranek

Wtorek, 6 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Hey - Cisza, ja i czas


Wtorek, udaje mi się wyjechać nieco wcześniej niż wczoraj… w sumie to cieszy, ale oczywiście jak ma się nieco więcej czasu to człowieka nosi i jedzie lasami, dopiero w Makoszowach decyduję się na odcinek szosowy, zamiast przejazd hałda, w zasadzie nie wiem czemu… przez hałdę jest nieco krócej, tyle, że wolniej… Czas w zasadzie chyba bardzo podobny… Zresztą nieważne.
Wczoraj wieczorem skończyło się walką z zerwaną szprychą, chwila zabawy i mam dawcę… stare koło, ze szprychami DT Swiss-a, wykręciłem jedną wygląda nieźle… mało tego stan nypli jest lepszy niż w kole biorcy… Chyba przegiąłem z jazdą w deszczu, po bagnach…, ale cóż…
Założenie szprychy zajęło kilka minut, kolejne kilka to wycentrowanie koła, może nie jest idealne, ale da się jechać…, może jak będę miał w najbliższym czasie chwilę czasu to podrzucę rower do serwisu…, może a jak nie to cóż, zrobię to po powrocie z urlopu…
Przy okazji natchnęło mnie i wyczyściłem resztę roweru, głupio tak mieć jedno koło czyste i zakurzoną całą resztę..., czyszczenie zajęło mi grubo ponad godzinę… ech…
Za to pierwsza przejażdżka do pracy jak najbardziej pozytywna, szprycha trzyma, nie ma bicia, koło sprawne.


Na jurze - fotosketcher © amiga