Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 16 marca 2015 · Komentarze(0)
Wyjechałem dopiero przed 17:00, wiało niemiłosiernie… od wschodu… jedyne o czym myślałem to jak najszybciej wjechać w las… gdzie podmuchy są wyraźnie słabsze, uciekłem więc wpierw do parku w Zabrzu, a później do lasu, trafiłem na zachód słońca… zatrzymałem się na małą sesję przy jednym ze stawów… Później jednak zaczynało się ściemniać… udało mi się bez lampek przeskoczyć po wszystkich odcinkach leśnych, lampki odpaliłem dopiero w Katowicach. Na ostatnim odcinku leśnym, przed Panewnikami… widziałem jelenie - sztuk 2 popatrzały na wariata na rowerze… i poszły dalej… nie biegły, miały mnie w poważaniu… A ciut wcześniej jeszcze jedna mała niespodzianka… przed wjazdem mijałem linię wysokiego napięcia… wszystkie druty były zajęte przez ptaki… ćwierkanie było ogłuszające, setki ptaków, ale nie jestem w stanie powiedzieć co to za gatunek.
Zachód słońca
Zachód słońca © amiga

Piątek wieczorem

Piątek, 13 marca 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dość późno, jest 17:15...  deszcz jakby zelżał, ale na drogach i tak mokro... Plan jeden... dotrzeć do domu... jest chłodno, tylko +3 stopnie, jadę szosami, w między czasie dzwoni znajomy, muszę się pospieszyć, ma dotrzeć przed 19:00, czeka mnie zabawa z komputerami... Cóż...Na drogach sporo samochodów... czyżby to już gorączka przedświąteczna? Niedługo zaczyna się sezon maratonowy, ale coś czuję, że nie będzie on dla mnie zbyt łaskawy. Ramię jeszcze się nie wykurowało, chociaż widzę, że nawet długa jazda już mi nie przeszkadza. Za to problemy w domu ograniczą liczbę wyjazdów i to raczej do tych jednodniowych, przynajmniej wiosną. Później się zobaczy...

Dzięcioł :)

Dzięcioł :) © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 12 marca 2015 · Komentarze(0)

Z rana  paskudnie zimno… bardzo silny wiatr od zachodu, a może północnego zachodu… jazda to jedna wielka masakracja… Rower nie chciał jechać ani pod górkę, ani po prostej, ani z górki. Mimo wszystko i tak jest lepiej niż wskazywały na to wczorajsze prognozy bo miało lać cały dzień, a jak do tej pory praktycznie nic nie spadło… tyle, że wilgoć po wczorajszych opadach jest wyraźnie większa… Pod koniec jazdy zahaczyłem o Lidla, w sumie nie do końca wiedziałem, co chcę, wstępnie planowałem kask i pompkę, a kupiłem softshella i pompkę…
Dziwnie mało tego było w sklepie… kasków naliczyłem w sumie 5… kurtek i ogólnie ubrań tyle co kot napłakał. To na 100% czyszczenie magazynów z zeszłego roku.
Zachód słońca nad Jamną
Zachód słońca nad Jamną © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 12 marca 2015 · Komentarze(3)
Wracając coś dziwnie koło tylne mi się zachowywało… czułem wyraźnie spore bicie góra dół… co może sugerować uszkodzenie obręczy, zerwaną szprychę, lub coś z oponą…
Zacząłem od szprych… były całe… później obręcz i opona i… znalazłem kolejna Kenda poleciała, rozdarcie na boku… po około 3000km… bieżnik spiłowany może w 1/3. Opona w zasadzie do wyrzucenia… Zastanawiałem się co zrobić, albo wrócić się 5-6km… do rowerowego, albo jechać dalej mając nadzieję, że nie rozwalę tego bardziej. Wybrałem tą drugą opcję mając nadzieję, że sklep rowerowy w Kochłowicach będzie otwarty i… będą cokolwiek mieli… w najgorszym razie w domu też mam stare opony, zachowane, bo w zasadzie mógłbym na nich jeździć.. tyle, że to Slicki i na warunki gdzie może się pojawić śnieg, lód, oszronienie, nie specjalnie się nadają. Cóż… wolniej niż zwykle jechałem dalej… na zjazdach było najgorzej, bo przy prędkości powyżej 20km/h rower paskudnie podskakiwał… , więc cały czas miałem zaciśnięte (nie do końca oczywiście) hamulce.
Dojechałem na miejsce… do sklepu… był otwarty, ale jeszcze tkwili w sezonie zimowym… pełno nart do szlifowania…, ale po krótkich poszukiwaniach znaleźli jedną oponę o właściwym rozmiarze tyle, że slicka...  ale lepsze to niż bujanie się na uszkodzonej oponie… Chciałem sam zakładać, jednak serwisant… wziął mi rower, przełożył oponę, napompował… i oddał nie chcąc za to kasy… To… nie zdarza się za często… w zasadzie to chyba zdarzyło mi się pierwszy raz. Niemniej zawsze gdy tam jeździłem obsługa była dobra… ludzie kompetentni… i zawsze wiedzieli o co mi chodzi, co potrzebuję, ew. byli w stanie coś podpowiedzieć. Tym razem jeszcze bardziej zaskoczyli… chyba ich lubię :)
Sezon wiosenny rowerowy zaczynają dopiero za 2 tygodnie. I dopiero wtedy mają przyjechać samochody z oponami do rowerów. To co mieli to resztki zeszłoroczne, ale w końcu ile osób jeździ w zimie ;P masakra…

Kos z Ochojeckiego lasu
Kos z Ochojeckiego lasu © amiga

środa wieczór

Środa, 11 marca 2015 · Komentarze(0)
Wieczorem gnałem do domu, bo na 19:00 byłem umówiony ze znajomym… 
Patrzałem na prognozy i radary meteo i… wszystko się myliło…
Miały być przelotne opady, a lało równo całą drogę… chyba, że to chmura podążała za mną… postanowiła mnie rozmiękczyć chyba…

Wszystko w domu powędrowało do pralki… a ja pod szybki prysznic…
Ustrzelony Kowalik
Ustrzelony Kowalik © amiga

środa rano

Środa, 11 marca 2015 · Komentarze(0)
Dzisiaj z rana… pogoda diametralnie się zmieniła, zrobiło się chłodniej tylko +5, na dokładkę widziałem, że na radarach meteo… zbliżała się wielka deszczowa chmura… wyglądało, że gdzie koło 8:00 będzie lało… Wyjechałem o 7:00 więc miałem około godzinę czasu…. Do opadów…
Mimo wszystko było nieprzyjemnie ciemno i dodatkowo wiatr z zachodu… stamtąd też nadciągały chmury…
W zasadzie udało się dotrzeć przed deszczem, ostatnie 6 km zaczęło kropić, ale tego nie można nazywać deszczem…

To już naprawdę wiosna
To już naprawdę wiosna © amiga

wtorek rano

Wtorek, 10 marca 2015 · Komentarze(0)
Drugi dzionek się zaczął pięknie… z rana świeciło słońce i wstało znowu wcześniej…
Zmęczenie powoli mija… mam wrażenie, że ślad po przeziębieniu też… to musiało być jednodniowe osłabienie… i chyba przechodzi… uff
Przed wyjazdem poprawiłem kilak ustawień w rowerze. m.inn.. klamki hamulcy, w serwisie gość rozłożył ręce twierdząc, że się nie da bo klamki haczą o chwyty…. Ze starej dętki zrobiłem podkładki i … nic nie haczy. Normą jest to że po serwisantach i tak muszę poprawić…, ale też jestem zadowolony, bo w 90% zrobili to co chciałem… a detale… to sam dopracuję… W końcu nie muszą wiedzieć, że używam mapnika…
Tak po prawdzie to muszę się nim też zająć, bo zajmuje mi zbyt wiele miejsca na kierownicy… plan jest, ale muszę odwiedzić OBI i dział hydrauliczny… tam jest wszystko o potrzebuję.

Gdy jechałem do pracy w parku w Zabrzu trafiłem na 3 sarenki… Szkoda, że nie miałem ze sobą długiego obiektywu

Kilka słów o amortyzatorze... działa niesamowicie, w domu ustawiłem go pod siebie... tzn dopompowałem do 150PSI i dopiero wtedy zaczął się zachowywać tak jak lubię, hamulce też czuć, że działają lepiej, zastanawiam się czy nie wymienić jeszcze tarcz... na coś bardziej zgrabnego, ale... te działają i nie mam ciśnienia by to zmieniać....

Chęcińsko-Kielecki Park Krajobrazowy
Chęcińsko-Kielecki Park Krajobrazowy © amiga

wtorek wieczór

Wtorek, 10 marca 2015 · Komentarze(0)
Początkowo chciałem pojechać standardowo szosami… jednak +15 stopni w chwili wyjścia – było coś koło 16:30-może 16:45… zachęciło mnie do spróbowania jazdy lasem… trochę się tego obawiałem bo… mogło być jeszcze sporo błota, zalegający gdzieniegdzie lód, może śnieg… a chyba najbardziej obawiałem się rozmiękłej ziemi… bo po czymś takim jedzie się… ciężko… po kliku kilometrach wrażenie jest takie jak przy wjeździe na Śnieżkę ;)
Wjechałem jednak w zabrzański mały park… ścieżki były w niezłym stanie… zero błota… więc nie zastanawiając się więcej pojechałem na ścieżki leśne…,
Zachodziło słońce…
Niebo rozświetliło się czerwonymi barwami… piękny widok… nas stawami Makoszowskimi było niesamowicie, sporo ludzi, jednak… im dalej tym było ciemniej i… co ciekawe było słychać więcej ptaków… co jest już zupełnie zaskakujące… Jednak nie obyło się zupełnie bez ubrudzenia się… już za Rudą gdy wjeżdżałem w lasy katowickie nad rzeką Jamną pojawiły się głębokie koleiny bo ciężkim sprzęcie do zrywki drzew. Jazda w czymś takim to mały horror… 20cm ścieżka i wysokimi kilkunastocentymetrowymi ścianami z zaschniętego błota, w koleinach trochę wody, profilaktycznie wypiąłem się z pedałów, zawsze to większa szansa na asekuracyjną podpórkę… jakimś cudem udało mi się przejechać ten krótki fragment… po wyjeździe z ostatniej koleiny odetchnąłem…
Dalej już było spokojniej, pod koniec wyjechałem na szosy i już bez niespodzianek dotarłem do domu…

Dolina ślepiotki
Dolina ślepiotki © amiga

poniedziałek rano

Poniedziałek, 9 marca 2015 · Komentarze(0)

Zbieram się długo… bardzo długo, chyba lekko się przeziębiłem, wziąłem z rana apap… i chyba jest lepiej… przeciwgrypowych nie chcę jeszcze brać, bo to raczej nie to… pewnie kilka dni i przejdzie…
Wyjeżdżam o 7:12.., a wstałem około 5:55, już widniało… niebo się czerwieniło… termometr za oknem pokazywał +4… ciepło… - jeżeli tak to można nazwać…  W końcu ruszyłem, co ciekawe to czuję dzisiaj te wczorajsze Kieleckie górki…
Do pracy jechałem na ludzie… przynajmniej mi tak się wydawało, tzn… specjalnie nie kombinowałem ani z trasą, ani z prędkością… Słońce mi przyświecało… ogólnie dobrze zaczął się… kolejny tydzień pracy :)


Macewa na Kieleckim kirkucie
Macewa na Kieleckim kirkucie © amiga

poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 9 marca 2015 · Komentarze(0)
W ciągu dnia oddałem rower do serwisu... Dotarły z rana szpeje do wymiany... Hamulce - te oryginalne Tektro to jakaś porażka... po raz drugi się rozciekły... Jeszcze przed weekendem zamówiłem Avidy DB3 - niby też żadna rewelacja, ale to zdaje się to samo co Elixiry tylko w wersji OEM. Pryz okazji kazałem włożyć nowy amortyzator do Gianta, stary nie dość że niewiele miał z amortyzacją to na dokładkę się zużył... Naprawianie czy serwisowanie starego nie miało najmniejszego sensu, tym bardziej że nowy NRX S... udało się kupić za grosze. 

Wyjechałem po 16:30… jeszcze świeciło słońce, jeszcze grzało, chociaż już coraz słabiej…. W Rudzie Śląskiej stanąłem na chwilę bo niebo było niesamowicie czerwone… barwy zabijały… jednak już było czuć wieczorną wilgoć wyciągającą ciepło...
W 2 miejscach pojechałem nieco inaczej, wjeżdżając w park, w kawałek lasu… i to dość ciekawie już wyglądało, już można myśleć o jeździe lasem, ścieżkami, po hałdach…
Do domu jednak musiałem dotrzeć koło 18:00… w sumie dotarłem jakieś 15 minut później niż obejmował plan.

Blisko nieba
Blisko nieba © amiga