Wpisy archiwalne w kategorii

do 34km

Dystans całkowity:73100.96 km (w terenie 11237.08 km; 15.37%)
Czas w ruchu:3228:23
Średnia prędkość:22.64 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:262950 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2777597 kcal
Liczba aktywności:2354
Średnio na aktywność:31.05 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Piątek rano

Piątek, 24 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam o 7:14... miało być sporo wcześniej, ale wyszło jak zawsze.... nie zmienia to faktu, że chcę odwiedzić 2 miejsca które nawiedzam dość rzadko a jutro ta wiedza może się przydać... Przed Kochłowicami wjeżdżam w las... w okolice stawów i knajpki Przystań, tam kieruję się szlakiem w kierunku... Kochłowic i bunkra... trafiam bezbłędnie... nie korzystając z mapy :)... 
Ciąg dalszy również niestandardowy, jeszcze mały przejazd w okolicach grodziska z XIII wieku i "potoku" (kanalizacji) Bielszowickiego. I wyjeżdżam na standardowy szlak do Gliwic. Już nie kombinuję, bo i czasu niewiele.. ważne, że sprawdziłem fragment którego średnio znam... ale jak widać jazda na czuja też działa... Może czasami przydałby się kompas... 

Teren po Hucie Gliwice
Teren po Hucie Gliwice © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 23 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Poranek dość niemrawy i ciężki...
Wczoraj trochę siedziałem przy uszkodzonym szaraku... Odszukałem starą przerzutkę... zdemontowałem uszkodzoną, tyle, że hak też powyginany i lekko uszczerbiony... Dzisiaj w planach mam kupienie nowego... tylko nie mam pojęcia czy ta przerzutka będzie chciała współpracować z resztą napędu, niby wszystko 9rz. ale... urwana przerzutka miała długi wózek, ta ma krótki... w szaraku korba ma 48T a na tyle 32T w zębatce...  Dowiem się może wieczorem, a teraz trzeba jechać do pracy...
Wsiadam na rower jest chyba 7:15 może 7:20... ruszam i gnam szosami... dziwnie mi się jedzie na góralu... czuję, że jest ociężały... że opony stawiają wielki opór...  nawet Smart samy 1.75 w szaraku same sunęły... Taki urok... Za to w terenie (miałem go dzisiaj z rana niewiele), bajka... przeszkody pokonuje bez problemów, kamienie gałęzi i inne tałatajstwo po prostu przechodzi... Wieczorem może trochę więcej zaliczę terenu, może objadę znowu część trasy do Mikołowa...? Zobaczymy...

Poranek w lasku makoszowskim
Poranek w lasku makoszowskim © amiga

Środa rano

Środa, 22 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kolejny chłodny poranek... gdy się obudziłem termometr pokazywał 3 stopnie... Słońce już na niebie, zaczynało przygrzewać, w chwili wyjazdu gdzieś o 7:15 termometr wskazywał już całe 5 stopni na plusie... ;P
Czułem się zmęczony, wczorajszy dzień  mocno mi się przeciągnął... 5 godzin snu... i znowu na rower... rano kawa, ale niewiele pomogła... 
Na to jazda i owszem :), szkoda tylko, że ruch na drogach był piekielny... już dawno tak nie było by w zasadzie wszędzie było aż tyle samochodów, tworzyły się zaciski z byle jakiego powodu... W Kochłowicach w na ul Wyzwolenia do całości dołożyła się policja sprawdzając trzeźwość wszystkich kierowców... ale czemu an Wirku, w Bielszowicach taki ruch... nawet na odcinku w Pawłowie  jakoś sporo samochodów... Nawet to, że minęła 8:00 niewiele zmieniło... w Gliwicach przejechanie Zabskiej to był wyczyn... kilka minut z głowy... Cóż... taki mam dzisiaj dzień...

Jeszcze kwitną ;)
Jeszcze kwitną ;) © amiga

Środa wieczór

Środa, 22 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam z firmy jest pięknie, jest słonecznie, jest 16:28....
Czasu do wyjazdu firmowego niewiele, dzisiaj chcę jeszcze przejechać przynajmniej cześć trasy do Mikołowa... Gnam więc do lasku Makoszowskiego gdzie ma być start i meta całości... 
Jadę dalej w kierunku hałdy... mostek... z podkładów kolejowych, konstrukcja paskudna, po deszczu potrafi być strasznie śliska, dzisiaj niby sucho, ale niewiele brakowało bym zaliczył glebę z lądowanie w płynącym pod spodem ścieku... Myślę, że warto o tym wspomnieć i zejść, tym bardziej, że w piątek w nocy zapowiedziane są jakieś opady w nocy... 
mijam staw... hałdę,... jest cieplutko... miało być 12-13 stopni a jest prawie 20... :)

Wjeżdżam na wiadukt w Makoszowach i zauważam w pobliżu drzewo... wygląda jak baobab, są jakieś tabliczki... zjadę a co... zobaczę co to jest jest... Okazuje się, że drzewo to pomnik przyrody... robi niesamowite wrażenie, focę i ruszam dalej... czeka mnie podjazd na wiadukt... ruszam i... słyszę jakiś dziwny dźwięk... chyba spadł łańcuch.... spoglądam w dół... 

I co teraz?
I co teraz? © amiga

Oj.... niedobrze... w pierwszej chwili rozważam alternatywę powrotu do cywilizacji z buta i dalej pociągiem... tyle, że jestem... daleko od wszystkiego... może zadzwonić po wóz techniczny, zanim przyjedzie i tak minie co najmniej godzina.... Cóż... wyciągam graty z plecaka... 40 minut później mam Singla ;P Okazuje się jednak, że na środkowym blacie łańcuch średnio działa, zmieniam na blat... i z tyłu na 8 kę... teraz jest lepiej... 

Single speed :) własnej produkcji
Single speed :) własnej produkcji © amiga

początkowo boję się  czy na podjazdach nie uszkodzę czegoś jeszcze, więc schodzę, jednak im dłużej jadę tym bardziej jestem przekonany do tego rozwiązania... Najkrótszą drogą po lassach jadę do Katowic... mam 18km przed sobą... napęd rzęzi, ale  rower jedzie stabilnie... 
Mijam Halembą, Panewniki... i dojeżdżam bezpiecznie do domu... teraz muszę pomyśleć co dalej... 
Łańcuch uszkodzony, przerzutka tylna połamana, hak skrzywiony... 
Wieczór spędza na odszukanie starej przerzutki reanimowanej jeszcze zimą, tyle, że ona ma krótki wózek... ciekawe czy będzie działać, w Gliwicach muszę kupić hak... ten ew wyprostować, tylko co z łańcuchem... napęd przejechał jakieś 3000km
Baobab :)
Baobab :) © amiga

Wewnątrz baobabu
Wewnątrz baobabu © amiga

Wielka dziura
Wielka dziura © amiga

Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Miejsce piknikowe
Miejsce piknikowe © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Budzę się skoro świt... spoglądam za okno... sprawdzam temperaturę... zimno... jeszcze nie teraz... zostaję w łóżku... Wstaję koło 6:00... powoli się zbieram, ale... wychodzę dopiero o 7:25.... bardzo późno...myślałem że z rana sprawdzę jeszcze raz drogę wycieczkową do Gliwic od Panewnik... a teraz nie ma na to czasu, może gdy poranna temperatura nie będzie tak straszyć... te +3 z rana.... masakra...
W chwili gdy wsiadam na rower jest cieplej +5... WOW...

Myślałem że na drogach będzie Sajgon... ale Katowice przejeżdżam, bez żadnych perturbacji czy wleczenie się w ogonkach... Dość szybko dojeżdżam do Kochłowic i to tam natykam się na niewielki zacisk... ale dalej przejechanie tego problemu zajmuje ledwie kilkadziesiąt sekund. 

Dzisiaj na Wirku luz... zresztą jest po 8:00 gdy znajduję się na wysokości stacji pkp... Zabrze puste, podobnie Gliwice... gdyby jeszcze nie ten wiatr... kolejny dzień dojazdu pod górę... całe 30 km... nawet Śnieżka jest bardziej łaskawa.... 

Zatrzymuję się na chwilę w lasku Makoszowskim... hmmm... to chyba najlepiej obfotografowane miejsce przeze mnie... zdjęcia mam z każdej pory roku... udokumentowane wszystkie zmiany... :)
Lasek makoszowski o poranku
Lasek makoszowski o poranku © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · Komentarze(2)
Gdy wyszedłem z firmy… wiało okrutnie… podmuchy niby do 70km/h… miałem tylko jedną myśl… uciekać do lasu. Drzewa już dość skutecznie chronią przed czymś takim… Liście nawet jeżeli nie są do końca rozwinięte osłabiają wiatrzysko… Zależało mi też trochę na czasie… wiec wybierałem takie szlaki by nie kluczyć wąskimi ścieżkami… i nie zastanawiać się jak przejechać, nie nadkładać zbyt wielu km… Odpadała więc hałda… to najkrótsza droga, ale nie najszybsza… wąskie ścieżki… trochę piachu i kamieni… więc… wybrałem inny wariant… początkowo około 10km szosami… i parkiem zabrzańskim… i dopiero za tym wszystkim wjechałem na nasyp kolejowy… i do lasu… niesamowite było to jak było przyjemnie… ciepło…

Na szlaku... wzdłuż nasypu
Na szlaku... wzdłuż nasypu © amiga

W lesie już spokojniej... nie próbowało mnie zrzucić z roweru..., szybko wylądowałem na Halembie i Starej Kuźni

Pod koniec trasy na ostatnich 3 leśnych km… zauważyłem jakiegoś bikera… gnał po ścieżkach… myślałem, że pozbyłem się już nawyku ścigania króliczka… ale nie….. stare przyzwyczajenia dały znać o sobie… zacząłem go gonić, pewnie mnie nie widział, bo w chwili gdy go zauważyłem być przede mną jakieś 400m, w lesie… minęliśmy jeszcze jednego bikera… widać było, że nie w smak mu to, że ktoś go wyprzedza… ten co jechał przede mną… wyprzedził go na prostej… ja dogoniłem go na górce… na zjeździe widziałem, że próbuje mnie dogonić i zaczęła się druga góreczka….., miał małe szanse by mnie wyprzedzić… Bardzo powoli dochodziłem tego pierwszego króliczka… Tyle, że na granicy z Katowicami odbił na Rudę Śląską… co mi nie pasowało, ale w sumie się cieszyłem, bo okazałoby się, że wykończymy się taką jazdą po lesie z prędkością >30km/h…

W drodze testowałem nowe piękne okulary :)... rowerowe... z ciemnymi szkłami... myślę, że sprawdziły się rewelacyjnie w takich warunkach..., nie oślepiało mnie słońce, nie wpadały mi do oczu kamyki, liście, muszki i inne latające tałatajstwo... teraz muszę tylko pamiętać by brać je zawsze ze sobą... 

Oszołom w okularach... :P
Oszołom w okularach... :P © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 · Komentarze(2)
Budzę się wcześnie, po 5:00, ale zupełnie nie mam ochoty na wstawanie, weekend chyba mnie rozleniwił..., a może to ta pogoda? Szykuje się wietrzny dzień i na dokładkę zimny. Termometr za oknem pokazuje  jedynie 3 stopnie... W piątek jechałem w krótkich gaciach, dzisiaj znowu muszę wdziać długie... Już myślałem, że pożegnałem się z nimi na kilka miesięcy... Cóż....
Gdy wychodzę po 7:10, temperatura wzrosła jest całe +5 ;P, wsiadam na rower i czuję, będzie 30km walki z wiatrem... musi znowu wiać z północnego zachodu... Jakiś złośliwy jest w tym roku wiatr..., od ponad miesiąca w zasadzie zmagam się z mniejszym lub większym wiatrem z  tego kierunku. 
W zamian mam za to puste drogi... przynajmniej tak jest w Katowicach, Kochłowicach... za to niesamowity zacisk na Wirku... co się stało? Nie mam pojęcia... o skręcie w Bielszowicką nie ma mowy... szybciej jest zjechać z drogi i przejść po przejściu dla pieszych... Chore.... nie pamiętam czy kiedykolwiek tak miałem w tym miejscu... chyba nie... Może coś się działo na zjeździe na A4? Nie mam pojęcia... W Bielszowicach i Zabrzu również luz... Delikatny korek pojawia się tuż przed firmą na Zabskiej... ale i tak pokonuję skrzyżowanie w ciągu może 50 sekund... tzn gdzieś tyle musiałem odstać... więc nie było źle... 
Gorąca kąpiel w firmie pomogła... Mimo, że temperatura rosła w trakcie przejazdu to lodowaty wiatr zrobił swoje

Pięknie dzisiaj w parku
Pięknie dzisiaj w parku © amiga

Piątek rano

Piątek, 17 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
6:54... a ja już na rowerze :) Dzisiaj wcześniej chcę być w okolicy 8:00 już w firmie, może wieczorem uda się wcześniej wyjść?
temperatura może niezbyt zachęcająca, ale jest coś w okolicy 10 stopni, da się jechać w krótkich gaciach :) ale bluza już długa... dodatkowo softshell... 
Przy czym nie wiem czy to był w 100% dobry wybór... już po kilku km rozpinam się, jest mi zdecydowanie za gorąco... dziwne...
Droga dzisiaj dość szybko mija... wiatr bardzo słabiuśki od zachodu, ale zupełnie nie przeszkadza. A a drogach pustki... pustki aż do Gliwic... gdzie niemiła niespodzianka, dzisiaj auto na aucie... przejechanie w poprzek Zabskiej to nie lada wyczyn... Na szczęście zakorkowało się... i można było slalomem przejechać... :), inaczej chyba odbiłbym na przejście dla pieszych... 

To trzeba by chyba ciąć palnikiem :)
To trzeba by chyba ciąć palnikiem :) © amiga

Piątek wieczór

Piątek, 17 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kilkanaście minut po 16... wyjeżdżam... prognozy na popołudnie zupełnie się nie sprawdziły... miało padać, a świeci słońce... Może jedynie temperatura nie rozpieszcza, ale dalej to 15 stopni... sporo więcej niż miało być... 
Bardzo szybko decyduję się na wjazd do lasu... Zastanawiam się tylko którędy, bo dzisiaj też specjalnie nie mam zbyt dużo czasu, chciałbym być w domu w okolicy 18...
Postanawiam "powtórzyć" wczorajszy popołudniowy przejazd...
Więc nasyp pomiędzy Beskidzką, a Wiosenną... 

Ścieżka po nasypie :)
Ścieżka po nasypie :) © amiga

Dzisiaj jeszcze mała fota tunelu pod nasypem... 
Tunel w nasypie kolejowym
Tunel w nasypie kolejowym © amiga

i gnam dalej..., kierunek stary Makoszowskie... skręcam przed nimi w kierunku ścieżki prowadzącej w kierunkach wschód-zachód... Dzisiaj interesuje mnie ten pierwszy kierunek - wschód... i Halemba...
Stawy Makoszowskie
Stawy Makoszowskie © amiga

Gdy jestem na miejscu staję przy pomniku
Wg informacji znalezionych na necie...:
"We wrześniu 1944 r. Niemcy utworzyli w obecnej dzielnicy Rudy Śląskiej, Halembie, obóz pracy przymusowej Althammer. W rzeczywistości znajdował się on w Starej Kuźni. Była to filia hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Około 500 więźniów pracowało przy budowie elektrowni.
Likwidacja obozu nastąpiła w styczniu 1945 r."

Filia hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau w Rudzie Śląskiej
Filia hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau w Rudzie Śląskiej © amiga

i ruszam dalej... jakiś kilometr dalej również się zatrzymuję przy budynku  znanym jako leśny zameczek  lub jako byłą restauracja Schindlera. 
Poniżej kilka informacji o tym miejscu

"W narożniku utworzonym przez ulice Mikołowską i Skargi można zobaczyć zabytkowy „pałacyk”, zwany w miejscowej tradycji „Waldschloss” (zameczek leśny). Prawda jest taka, że zameczkiem nigdy nie był – został zbudowany od razu jako piękna restauracja na przełomie XIX i XX wieku. Na starych mapach miejsce to jest porośnięte lasem. Na mapie z 1890 roku teren dzisiejszego „Waldschlossu” przecina droga, przy której pojawia się niewielki budynek. Dopiero na tym podkładzie mapowym, ale zaktualizowanym w roku 1929 możemy dojrzeć zniknięcie wspomnianego budynku, zmianę przebiegu drogi i istnienie już zabudowań „Waldschlossu”. Ten piękny obiekt po II wojnie światowej został upaństwowiony, później miał kilku właścicieli. Jego sala balowa pełniła funkcję hali produkcyjnej Spółdzielni Inwalidów „Zgoda”, część mieszkalna została zamieniona na biura."

Zameczek Leśny w Rudzie Śląskiej - Starej Kuźni
Zameczek Leśny w Rudzie Śląskiej - Starej Kuźni © amiga

Do domu daleko nie ma... za to zaskakują kwitnące drzewa, może nie to, że kwitną ale ich ilość :)
Wszystko kwitnie
Wszystko kwitnie © amiga

W domu... czasu niewiele... musiałem pognać do marketu, ale po drodze zauważam, obraz, czy może jakąś reprodukcję w jednym ze sklepów, czyżby taka czekała nas przyszłość?
Katowice... apokalipsa
Katowice... apokalipsa © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 16 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Ruszam z małym poślizgiem... gdy schodzę na dół.... mam wrażenie, że o czymś zapomniałem... nie mam rękawiczek... w tył zwrot... i powrót... 
Drugie zejście bardziej szczęśliwe... Mogę ruszyć jest 7:13 
Jadę szosami... termometr pokazuje 10 stopni... może nie jest to mój ideał... ale lepsze to niż jeszcze niedawno 0 :)... 
Mały upgrade roweru... założyłem błotniki, na wieczór zapowiedziane są opady... może jednak prognozy się mylą... i jednak będzie świeciło słońce, może uda się pojechać lasem... tak jak chce rower? Zobaczymy...

Za to na drogach z rana dość luźnawo... jedzie się szybko i przyjemnie... W Zabrzu pakuję się do parku na małą sesję zdjęciową... i ruszam dalej... pamiętam by ominąć jedną ze ścieżek, gdzie po ostatnich wichurach jest trochę połamanych drzewa leżących w poprzek ścieżki...  
W chwili gdy wchodzę do firmy termometr pokazuje już 14 stopni :)

Poranek
Poranek © amiga
Pusto w parku
Pusto w parku © amiga
Parkowe ścieżki
Parkowe ścieżki © amiga
Pojawiło się słońce
Pojawiło się słońce © amiga