Zamiast do domu, kieruję się na Helenkę, jutro z rana czeka nas wyjazd do Poznania. Zabieram resztę rzeczy z firmy o których zapomniałem i ruszam. Szosy, szosy, szosy i to po raz kolejny w tym tygodniu przez Zabrze, Mikulczyce, Rokitnicę...
Nie spieszę się..., jak będę zbyt wcześnie to czeka mnie kwitnięcie przed blokiem, ale może to i lepiej, przynajmniej nie pędzę na złamanie karku.
Wyjazd do pracy w wersji skróconej, z Helenki..., w sumie dość późno, jest 7:50..., pogoda za to dopisuje, temperatura na plusie, nie jest to może lipiec z upałami po +30, ale te 2-3 stopnie też cieszą... Świeci słońce..
Przez chwilę zastanawiam się czy nie polecieć przez ul leśną w Zabrzu. jednak...., chyba wolę szosy, przynajmniej dzisiaj..., tam na bank będzie błoto, tam.... zawsze jest błoto..., chyba, że jest -20... :)
Republika - Śmierć na pięć
Krótki wypad, do znajomych..., ustawić TV, w drodze mam tajny plan, podjechać na myjnię przy ul. Koników Polnych. Podjeżdżam i... masakra kolejka samochodów. Trudno, podjadę jeszcze raz gdy będę wracał.
Mniej więcej po godzinie wracam... jadę podobną drogą, podjeżdżam na myjnię, a tam kolejka większa niż była :(
Waglewski Fisz Emade - Władca kół
Do centrum busiem, w serwisie jestem ok 19:00, chwila rozmowy... spoglądam na ramę.. jak się spodziewałem to model 2013. Nie przeszkadza mi to, na dokładkę pierwsze co mi się rzuca w oczy to KTM ruszył geometrię i zmienił przekroje rur w porównaniu do modeli z lat poprzednich. Kto wie, może to krok w dobrą stronę, może będzie bardziej wytrzymałe?
W końcu płacę i wychodzę..., przy znoszeniu po schodach.. czuję jaki lekki jest... w porównaniu do Szaraka..., tyle, że przez 2.5 roku przeszedł dość poważną operację odchudzającą, której kulminacją była zmiana amora... 700g zysku :)
Jadę przez centum Katowic, ul Kościuszki, mam wrażenie, że rower jest lekko niestabilny, za parkiem Kościuszki chwila postoju, sprawdzam ciśnienie w oponach, w przedniej jest zdecydowanie za niskie - ok 30psi... podczas gdy z reguły mam 40-45PSI, chwila pompowania i ruszam dalej..., jest zdecydowanie lepiej...
W Ochojcu jeszcze jeden postój, przypomniało mi się, że miałem kupić śrubki do mocowania bidonu Darkowi :), sklep jest jeszcze otwarty, do zamknięcia jest 10 min :). Przypomina mi się, też, że w końcu wypadałoby zakupić osłonę na widelec pod łańcuchem... jakoś do te pory obywałem się bez niego, jednak łańcuchy Shimanowskie strasznie latają i w Manfredzie dość mocno obiły widelec...
Dostępny był model Lizard Skins Super Jumbo... - kupiłem 2, drugi dla Gianta :) Czerwony dla pomarańczki i czarny dla Szaraka :)
Jutro do pracy na KTM-ie... zmieniłem łańcuch i mam tydzień aby się dopasował :) 200-300km powinno załatwić sprawę
Dane trasy z endomodno - licznika oczywiście nie zabrałem ze sobą ;P
W zasadzie niewiele do pisania, myślałem, że w sobotę uda się gdzieś wyjechać, niemniej przeziębienie daje znać o sobie, kaszel jak u palacza z 50-cio letnim stażem. W ciągu dnia rozmowa z kuzynką, padł komp..., chwila tłumaczenia, że jestem przeziębiony..., nie chcę się tym dzielić i... dowiaduję się, że raczej nikogo nie zarażę..., tam wszyscy chorzy :), więc problem nie istnieje.
Wsiadam an rower, będzie szybciej, do przejechania ok 4 km..., więcej niż 15 min. nie powinno mi to zająć...
Te ostatnie niedziele - CeZik
Po długiej prawie 2 tygodniowej przerwie spowodowanej nieoczekiwanym pobytem w szpitalu..., w końcu dorwałem się do roweru i... zawiozłem go do serwisu.
Wycieczka o tyle nietypowa, że to ostatnia na tym rowerze, w takiej konfiguracji. Rama po 26500km po raz drugi pękła. Uszkodzenie jest identyczne jak to z maja 2012. Pewnie zawiózł bym ją już wcześniej bo taki był plan, jednak nieplanowo rozpoczęło mi się święto 3 króli.
Jako że dystrybutor u którego kupiłem rower już nie istnieje, to po rozmowie z Bikershopem w Krakowie zawiozłem Manfreda do filii w Katowicach na ul Matejki 2 i... szok.
Już na wejściu dowiaduję się, że max czas oczekiwania to 2 tygodnie. Ma karcie mam napisane, że 29 stycznia mogę przyjść po rowerek. Trochę to dziwne po problemach przy poprzedniej wymianie, gdy cały "cyrk" trwał 6 tygodni. Przy okazji pobytu zleciłem im serwis obu piast, centrowanie tylnego koła, wymianę linek na Gore Ride-On, wymianę płynu w hamulcach i ew wszystkich zużytych drobiazgów jeżeli jeszcze takowe się trafią.
Pozostało już tylko czekać.
If I were a rich man / Gdybym był bogaty - Piosenka z musicalu "Skrzypek na dachu" ("Fiddler on the Roof" 1971)
Poranek..., za oknem całkiem nieźle, drogi mokre, ale nie wygląda na to aby były zmrożone. Spoglądam na termometr jest na plusie. W końcu wychodzę i ruszam. Jako że wyjeżdżam nieco wcześniej to ruch stosunkowo niewielki..., przemieszczam się dość sprawnie, dopiero na Panewnickiej blokuje mnie autobus, którego ani specjalnie nie ma jak wyprzedzić, a jechać za nim też nie jest przyjemnością. Na szczęście na wysokości Kuźnickiej mogę jechać tak jak lubię, docieram do skrzyżowania w Kochłowicach, czekam na "okienko", naciskam na pedały i... czuję, że coś się urwało..., rower nie jedzie, a ja na środku skrzyżowania, szybka wysiadka, przerzucenie rowera przez barierki i... widzę, że z rowera zrobiła mi się hulajnoga. Oba ramiona korby są na dole..., rozkręcam na szybko lewe ramię, i widzę, że po zębatkach w zasadzie nie ma już śladu... Próbuję coś z tym zrobić..., ale 2-3 machnięcia korbą i efekt jest dokładnie taki sam.... Wysyłam wstępnie sms-a do firmy z informacją, co się stało i chyba nie dotrę do Gliwic..., spoglądam na zegarek... za wcześnie, wszystkie sklepy i serwisy rowerowe pozamykane... nic z tym w tej chwili nie zrobię... Pozostała wycieczka z buta do domu..., można było bawić się z autobusami, ale jakoś nie miałem na to chęci... Wybrałem nieco inną drogę przez Radoszowy, nie jest zbyt optymalna, za to po drodze mam okazję nieco dokładniej zbadać ten teren. Dość rzadko tutaj zaglądam, a chyba szkoda, po drodze odkryłem jaką dziwną omszałą mogiłę, ale zostawiam ją sobie na kiedyś, gdy będzie pewnie cieplej..., teraz mam jeden plan dotrzeć do domu i zastanowić się co dalej... Najbardziej optymalne byłoby kupno lewego ramienia, jednak szanse aby zrobić to dzisiaj są praktycznie zerowe. "Spacerując" z rowerem pod rękę, pogodziłem się z wydatkiem kilkuset zł na korbę. Zastanawiam się jeszcze nad Octalinkiem, jednak w domu mam i zapasowy suport, ten w rowerze to też nówka... W końcu docieram do domu. Szybko się przebieram i do rowerowych..., trafiam d pierwszego, niby dobrze zaopatrzony, jest właściciel, ale 2 min rozmowy i dowiaduję się, że gość się na tym nie zna i mam przyjść za 3 godziny jak będzie serwisant... Chyba och pop...o. Idę do sklepu kupić pudełko z korbą, a gość mi mówi, że on nie wie co ma w sklepie... Idę dalej na Jankego 32 do znajomego... i ma 2 korby które mnie interesują. Obie to 10 rzędówki i obie współpracują z 9-kami. Jedna to XT-k za trochę ponad 600zł i ta druga Deore M610 za ok 350zł. Biorę tą tańszą..., dla mnie waga nie ma tak wielkiego znaczenia, a zębatki i tak będą do wymiany max do polowy przyszłego roku. Może nie będzie generowała takich kosztów... Zastanawia mnie jeszcze jak będą się do niej miały zębatki z M660 które mam założone w starej korbie. Blat i średnia są w zasadzie nowe. Nie chce mi się tego sprawdzać, ale odnoszę wrażenie, że zmieniła się nieco konstrukcja zębatek, pomimo tego, że rozstaw śrub jest chyba taki sam... Kilkanaście min później jestem w domu..., wymiana korby zajmuje mi ok 15-20 min... Pozostaje jeszcze zabawa z przednią przerzutką..., bo w starej korbie zębatka miała 44 zęby a ta ma 42 zęby... Wymusiło to na mnie jeszcze wymianę linki, po obniżeniu przerzutki linka była za krótka, a poza tym była okazja na wyczyszczenie pancerzy. Wieczorem planowałem jazdę testową, ale... się nie udało, plany zostały zmienione..., może jutro?
Na zewnątrz ciemno, ale wyjeżdżam, cóż zrobić, czeka mnie za to nieco krótsza "wycieczka" rowerowa, dzisiaj do Zabrza..., a jutro skoro świt wyjazd do Krakowa na FunexOrient. Jako że pogoda nieszczególnie ostatnio rozpieszczała - padało to odpuszczam całkowicie teren, chociaż ta leśna...... Nie nie będę jednak przeginał, pociągnę nieco dłuższym wariantem, ale za to bardziej suchym, chciałem napisać przewidywalnym, ale to chyba byłaby przesada jeżeli 50% to dość ruchliwe szosy... na których już widziałem cuda... O ile przy oświetleniu latarni jedzie się dość przyjemnie i zupełnie nie przeszkadza przedwczesna noc. To problem pojawia się na końcowym odcinku do Rokitnicy gdzie zarówno szosa jak i rowerówka jest zupełnie ciemna. Na dokładkę trafiają się na niej zupełnie nieoświetleni biegacze, piesi... Chociaż mały odblask..., muszę jechać wolniej, muszę uważać. Na szczęście to tylko 2 może 3 km. Od Rokitnicy jest znowu jasno :), tylko ten podjazd... :)
Poranek spędzony na czyszczeniu i serwisie roweru, denerwuje mnie przeskakiwanie łańcucha od czasu do czasu, zastanawiam się co może być przyczyną, wstępnie mam podejrzanego, ale muszę to jednak sprawdzić... Wszystko wyczyszczone poskładane, na sucho testuję przełożenia i widzę co się dzieje..., to spinka Connex-a..., za diabla nie wiem czemu ale przechodząc przez kasetę widzę jak źle się układa... Tylko czemu...? Zmieniam spinkę na SRAMA jest mniejsza, ale ostatnio walczyłem z nią i w końcu się poddałem, nie chciała współpracować z tym łańcuchem..., ale... została przyłożona sporo większa siła i wlazła (ciekawe jak będzie przy zdejmowaniu łańcucha ;P). Sprawdzam ponownie i jest dobrze, tym razem wszystkie przełożenia chodzą bezbłędnie... Czas na mały test, jestem umówiony u rodzinki na Ligocie, jadę rowerem..., sprawdzam jak zachowuje się napęd... jest nieźle..., tak jak ma być..., więc problem rozwiązany :)
Z rana czyszczenie roweru. Wszystko lśni, jednak zauważam, że klocki hamulcowe są już w zasadzie zużyte, pora kupić nowe..., ruszam więc na szybki objazd okolicy, odwiedzam 3 sklepy i... nie ma nigdzie... masakra... We wtorek zahaczę o jeden ze sklepów w Gliwicach, tam są zawsze.... :), w sumie to chyba jeden z najlepiej zaopatrzonych sklepów, chociaż sprzedawcy lubią naciągać.