Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:1458.52 km (w terenie 142.00 km; 9.74%)
Czas w ruchu:71:12
Średnia prędkość:20.48 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:7211 m
Maks. tętno maksymalne:179 (97 %)
Maks. tętno średnie:142 (77 %)
Suma kalorii:48152 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:40.51 km i 1h 58m
Więcej statystyk

Ulewny piątek...

Piątek, 12 maja 2017 · Komentarze(3)
Ruszam kilka minut po 7, wiatr w plecy, dość ciepło - około 13 stopni. Nad Katowicami przechodzą ciężkie deszczowe chmury, z nieba jedynie kropi, może nie będzie tak źle... Ruch na drogach taki sobie, nie ma tragedii, ale ideału też nie ma... W Piotrowicach trafiam na wóz policyjny rodem z RFN :) 

Te chmury nie wróżą nic dobrego
Te chmury nie wróżą nic dobrego © amiga
Policja z RFN się przybłąkała
Policja z RFN się przybłąkała © amiga
Na Ligocie zaczyna nieco bardziej padać, w Panewnikach już regularnie leje. na chwilę zatrzymuję się na przystanku, chowam komórki do plecaka, jego zabezpieczam i dopiero ruszam. Zanim wyjechałem radary pokazywała opady na około 40 minut... liczę więc że iedługo to się skończy... 
Lekko nie będzie
Lekko nie będzie © amiga
Solidnie leje
Solidnie leje © amiga
Miejscami płyną rzeki, chyba najgorzej jest na Wirku i w Bielszowicach, nie widzę po czym jadę. W Zabrzu... za to jakaś masakra na drogach... korek ciągnie się przez kilkaset metrów, uciekam na ul Sportową, przy okazji łamiąc kilka przepisów, bo inaczej się nie da w tym miejscu... pomimo tego, że jest szkoła to jazda zdecydowanie bardziej spokojna. 
Chyba najgorsza jest świadomość, że kilka km dalej nie pada
Chyba najgorsza jest świadomość, że kilka km dalej nie pada © amiga
W Gliwicach deszcze zanika, mam wrażenie, że tutaj opady przeszły bokiem. Jestem  w firmie, ubranie przemoczone, zawartość plecaka na szczęście nienaruszona. Za to z butów wylewam wodę ;)
Deszcz na chwilę ustał
Deszcz na chwilę ustał © amiga

Objazd pierwszej części trasy wyjazdu firmowego...

Czwartek, 11 maja 2017 · Komentarze(3)
16:36, wyjeżdżam z pracy, w planie dzisiaj przejechać, chociaż fragment trasy na wyjazd firmowy w czerwcu. Godzina dość późna, lampki zostały w domu... szkoda trochę. Z drugiej strony planowałem wyjść o 15... mam 96 minut opóźnienia. Opcja Bielsko nie wchodzi już w rachubę. Cóż. Przejadę tyle ile dam radę do około 19:30... 
Jak zawsze najgorszy jest wyjazd z Gliwic, miasto totalnie nie myśli o ciągach rowerowych, pieszych, czy samochodowych, jest jednym z większych koszmarków w okolicy... I co z tego, że jest A1, A4, DTŚka, 88, 44... miasto to horror komunikacyjny... Muszę wykombinować jak przeprowadzić przez pierwsze 4 km grupę kilkudziesięciu rowerzystów, musimy się bezpiecznie wydostać na Bojków. Dzisiaj jadę sam, pewnie jeszcze nie raz będę sprawdzał te warianty... dzisiaj pierwszy z nich. Ten zeszłoroczny odpada, rozkopali kilka dróg... przejazd jest mocno utrudniony... Nie wygląda też by miało to się skończyć w ciągu 3 tygodni... 

Wieki nie byłem przy Politechnice - wiele się zmieniło
Wieki nie byłem przy Politechnice - wiele się zmieniło © amiga
Buduje się
Buduje się © amiga
Trochę zabawy, ale udało się jakoś wydostać z miasta, kierunek Ornontowice, Gierałtowice, Orzesze... za część tej drogi nie będą nas lubić, jest dość ruchliwa, nie za szeroka... na dokładkę kilak górek też się pojawia... ale... po każdej górce jest dołek... ;) w okolicach Ornontowic i nieco dalej w Orzeszu jadę inaczej ciut dłuższym wariantem, ale za to bocznymi drogami... to coś co znam, a nawet krótki odpoczynek od ruchu coś daje... 
Z górrrrkiiiiii
Z górrrrkiiiiii © amiga
Boczna droga w Ornontowicach
Boczna droga w Ornontowicach © amiga
Trochę zniszczony asfalt
Trochę zniszczony asfalt © amiga
Sporo rowerzystów na drogach
Sporo rowerzystów na drogach © amiga

Od Orzesza droga niby główniejsza, ale im dalej tym samochodów mniej... jest spokojnie. W Zawiściu (chyba tak to się odmienia, a może w Zawiści?) czeka nas odcinek szutrowy, leśny... nie jechałem nim, ale muszę go sprawdzić, pierwsze 300-400m to koszmar, ścieżka rozjeżdżona przez służby leśne. Widać pozostałości po wycince... Po głowie mi chodzi by jednak inaczej pojechać, ale jakieś 50m dalej widzę, że droga się poprawia. Jadę więc dalej... Za ten krótki fragment chyba będą na nas psioczyć... Szutrowo-leśny odcinek ma około 7 km. 

I tyle było asfaltu
I tyle było asfaltu © amiga
Nie podoba mi się ta ścieżka
Nie podoba mi się ta ścieżka © amiga
Jakby ciut lepiej
Jakby ciut lepiej © amiga
Takie szutry lubię
Takie szutry lubię © amiga
Jest coraz lepiej
Jest coraz lepiej © amiga
Rolkarka i rowerzystka
Rolkarka i rowerzystka © amiga
Zbliżam się powoli do Pszczyny, drogi coraz lepsze, pojawiają się odcinki ze zniszczonym, połatanym, dziurawym asfaltem... Tuż przed Pszczyną na ul. Zbożowej atakuje mnie jakiś pies... ugryzł mnie w łydkę... zatrzymuję się, gonię dziada. jakaś babina obok patrzy na mnie, pytam się czy to jej bydle... - to nie mój... po czym łapie go... i biedakowi dostają się bęcki, tylko co z tego skoro krwawię... 
Oględziny nogi... i wydaje mi się, że to tylko powierzchniowe.... Po kilku minutach jadę dalej, ale uwieczniam miejsce ataku, adres... w razie czego będę miał dowód... gdyby coś... 
Leciusieńko pod górkę
Leciusieńko pod górkę © amiga
Bobik samobójca
Bobik samobójca © amiga
Próbował mnie zeżreć
Próbował mnie zeżreć © amiga
Właścicielka miała tow d...e
Właścicielka miała tow d...e © amiga
Kręcę dalej, na Pszczynę w okolice pałacu, krótki przejazd przez centrum i... odbijam na Goczałkowice, w kierunku tamy, na długim odcinku zwinięto asfalt, ale prace postępują dość szybko, jakiś tydzień temu były tutaj wilcze doły... więc jest postęp, myślę, że za 2-3 tygodnie będzie asfalt... 
W parku przy pałacu w Pszczynie
W parku przy pałacu w Pszczynie © amiga
Pałac w Pszczynie
Pałac w Pszczynie © amiga
Brama wyjazdowa z pałacu
Brama wyjazdowa z pałacu © amiga
Zwinęli asfalt
Zwinęli asfalt © amiga
Widać góry
Widać góry © amiga
Do tamy nie jadę, wiem, że około 19:30 powinien być pociąg do Katowic, bez lampek jakoś nie mam ochoty jechać do domu. za około godzinę będzie ciemno, a ja w lesie ;), wolę na spokojne wpakować się do "kibla" bo takie coś podjeżdża na stację.... Po kilkudziesięciu minutach jestem już w Piotrowicach... w domu... pierwsze co to muszę zająć się nogą, po umyciu wygląda to już nie tak źle... chociaż trochę boli....
Zamknięty przejazd
Zamknięty przejazd © amiga
I już w Piotrowicach
I już w Piotrowicach © amiga
Kościół św.Anny w Goczałkowicach
Kościół św.Anny w Goczałkowicach © amiga
Nad stawami w Goczałkowicach
Nad stawami w Goczałkowicach © amiga
Promenada w kierunku stacji PKP
Promenada w kierunku stacji PKP © amiga
Na stacji w Goczałkowicach-Zdroju
Na stacji w Goczałkowicach-Zdroju © amiga
Zachodzi słoneczko
Zachodzi słoneczko © amiga
Rozwalona noga
Rozwalona noga © amiga

Czwartek o poranku

Czwartek, 11 maja 2017 · Komentarze(1)
Ruszam kilka a raczej kilkanaście minut przed 7, ruch na drogach straszny, za to jest dość ciepło całe +7, lekki wiatr chyba w twarz, nie pada :)

Droga.... zapowiada się mało przyjemna, już od Piotrowic ciągną się długie łańcuszki samochodów, Staram się uciec w bok, ale nie zawsze się da. Dopiero za Panewnikami jest jakby lepiej... Do Kochłowic droga minęła dość szybko, zresztą i na Wirek tragedii nie było. Przejazd był otwarty, więc bez postoju. 

Zaciski o poranku
Zaciski o poranku © amiga
W Kochłowicach
W Kochłowicach © amiga
Zresztą dalej też mam zieloną falę, na żadnym ze skrzyżowań nie stoję, nawet Zabrze jakoś poszło sprawnie, co ciekawe na drogach nie ma tutaj specjalnego Sajgonu. w kilku miejscach podziwiam nowe wykopki. Ciepło się robi to i drogowcy wyszli z norek ;)
Gaz po 1.95
Gaz po 1.95 © amiga
Go Gliwic którędy?
Go Gliwic którędy? © amiga
Jedynie w Gliwicach drobny zgrzyt gdy gość mnie wyprzedza 20m przed skrzyżowaniem po czym stoi i czeka nie wiadomo an co... bo ani z prawej, ani z lewej nic nie jedzie. Gnam dalej... do firmy coraz bliżej. Wylot na Zabrską też spokojny. W pracy jestem w dość przyzwoitym czasie. 
Mistrz skręcania w lewo, chwilę wcześniej mnie wyprzedził, stanął na pustym skrzyżowaniu i czekał, w tym czasie cały czas rozmawiał przez telefon... szkoda gadać
Mistrz skręcania w lewo, chwilę wcześniej mnie wyprzedził, stanął na pustym skrzyżowaniu i czekał, w tym czasie cały czas rozmawiał przez telefon... szkoda gadać © amiga

Pogoda w końcu się poprawia

Środa, 10 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam kilka minut przed 17, świeci słońce, nie pada, jest cieplej... i wieje od południa, może od południowego-wschodu. Cóż... powrót nie będzie lekki, ale wolę to, niż to co działo się w ostatnich dniach... Jadę do domu najkrótszą drogą, przynajmniej taki jest zamysł... głównie asfaltami, chociaż nie wykluczam, że mnie nie poniesie. Pełny wariant leśny nie wchodzi w rachubę... to jeszcze nie takie warunki jak powinny być. Wiosna już dawno nie była taka do bani.... 

Wieczorem pogoda znacznie się poprawiła
Wieczorem pogoda znacznie się poprawiła © amiga
Od kilku dni tutaj kopią... jakaś awaria?
Od kilku dni tutaj kopią... jakaś awaria? © amiga
Piesek niczego sobie
Piesek niczego sobie © amiga
Na drogach dość pusto, jedynie w Zabrzu jest lekkie wariactwo, jakiś debil przejechał ciut za blisko... wyrwało się się przekleństwo... ech... Od Pawłowa jest jednak spokojnie. Na Wirku wbijam się ponownie na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego, dzisiaj dla odmiany trafiam na bikerów, biegaczy, kijkarzy itd... 
Dzisiejszy debil za kierownicą
Dzisiejszy debil za kierownicą © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Ostatnio często tutaj zaglądam, ale jak widać, nie tylko ja
Ostatnio często tutaj zaglądam, ale jak widać, nie tylko ja © amiga
Ciężarowy
Ciężarowy © amiga
Trasa od Kochłowic do Panewnk wyciska ze mnie 7 poty, cały czas pod wiatr... dobrze, że chociaż jest z górki ;). Gdzieś na Bałtyckiej przypominam sobie o paczkomacie... muszę go zaliczyć... ważna przesyłka czeka. Delikatnie koryguję trasę... 14 sekund na odebranie przesyłki i jadę do domu. W Piotrowicach trochę korków, ale w sumie nie rusza mnie to... jakieś 5 minut później jestem w domu. A jutro... może być nawet 20 stopni :)
Pod domem
Pod domem © amiga

Środa wczesnym rankiem

Środa, 10 maja 2017 · Komentarze(1)
Ruszam nieco wcześniej, jest coś koło 6:50... miałem wyjechać jeszcze wcześniej, ale zbieranie zajęło mi dzisiaj więcej czasu niż zwykle. Temperatura... mocno wczesnowiosenna. Jedynie 1 stopień na plusie, wiatr słabszy i mam wrażenie, że wieje... chyba ze wschodu, co ma się nijak do tego co twierdziło meteo. Na drogach niewiele samochodów. Gnam szosami, zależy mi na czasie, muszę podjechać z rana do firmy która szyje nam koszulki rowerowe. Tyle, że to po drugiej stronie Gliwic, dodatkowo 5 km w jedną stronę.. i konieczność przebicia się przez centrum miasta... co już mi się nie podoba. Ale o tym później... 
Jedyne skrzyżowanie ze światłami w Katowicach które muszę przejechać
Jedyne skrzyżowanie ze światłami w Katowicach które muszę przejechać © amiga
U wylotu z Bałtyckiej
U wylotu z Bałtyckiej © amiga
Do Kochłowic rower prawie że sam jedzie. Świeci słońce, pomimo niskiej temperatury jest naprawdę przyjemnie, na Wirku po raz kolejny trzeba zwolnić, ze względu na trwający remont chyba kanalizacji... w tym miejscu lekko się korkuje, jednak dalej znowu jest w porządku. 
Wjazd na ul Wyzwolenia w Kochłowicach
Wjazd na ul Wyzwolenia w Kochłowicach © amiga
Prace trwają tu już drugi tydzień
Prace trwają tu już drugi tydzień © amiga
Na ul
Na ul "Na Piaski" © amiga
Bielszowice i Pawłów jak zwykle puste, trochę więcej samochodów w Zabrzu, ale jestem sporo przez zwykłą porą przejazdu, Gliwice - trasa do firmy minęła równie szybko. Wchodzę na chwilę do środka. Przekazuję tylko kumplowi informację o tym, że muszę podjechać na Kozielską i jadę dalej. 
Rondo przy wjeździe do Gliwic
Rondo przy wjeździe do Gliwic © amiga
Pod firmą po raz pierwszy ;)
Pod firmą po raz pierwszy ;) © amiga
Gliwice niestety są źle zaprojektowane, nie wiadomo komu miasto ma służyć, żadna grupa nie ma lekko, piesi, rowerzyści i samochody stoją na dziesiątkach skrzyżowań, świateł, a sposób w jaki została poprowadzona DTŚka woła o pomstę do nieba. Efekt jest odwrotni niż w innych miastach przez które prowadzi. Tutaj wszędzie są korki. W sumie na odcinku 5 km miałem.... 6 świateł, 2 rodna, + kilka skrzyżowań gdy wyjeżdżałem z podporządkowanej. Dla porównania jadąc z Katowic do pracy, mam.... 1 światła ew 2... 
Pierwsze w Katowicach  i nie można go uniknać, chyba, ze nadkładając kilka km, drugie w Zabrzu, ale tam korzystam z niego gdy jest większy ruch, jest ciut dalej, ale jednak szybciej co jest wyjątkiem od reguły ;)
Pierwsze skrzyżowanie w Gliwicach
Pierwsze skrzyżowanie w Gliwicach © amiga
Drugie skrzyżowanie w Gliwicach
Drugie skrzyżowanie w Gliwicach © amiga
Trzecie światła na odcinki 700m
Trzecie światła na odcinki 700m © amiga
Na ul Zwycięstwa w Gliwicach
Na ul Zwycięstwa w Gliwicach © amiga
4 te światła na 1.2 km odcinku
4 te światła na 1.2 km odcinku © amiga
Na ul Kozielskiej
Na ul Kozielskiej © amiga
6 postój... jakiś obłęd
6 postój... jakiś obłęd © amiga
Dopiero Kozielska pomimo, że ruchliwa to jednak jedzie się nią dość sprawnie, co nie znaczy, że nie muszę się zatrzymać kilak razy, ale postoje nie są długie. 
Ktoś jednak w Gliwicach powinien trochę uporządkować ruch, piesi mają tam, samo przewalone, ciągi poprowadzone często bezmyślnie, na jednym skrzyżowaniu by przejść"po przekątnej" stoi się często na 3-4 światłach... 
Co do ścieżek rowerowych, to w zeszłym roku miasto postanowiło wybudować 300km. Fragmenty tu już powstały i są nijakie, brak wjazdów, brak możliwości kontynuowania jazdy, urywają się w dziwnych miejscach.. Gliwice są miastem pokazującym jak nie należy projektować drug, skrzyżowań. W zasadzie to jeden wielki horror. Nie wiem na ile odpowiada za to prezydent, ale może pora go wymienić? Każda kolejna decyzja jest głupsza od kolejnej. Likwidacja tramwajów, budowa wielkiej areny, sposób poprowadzenia Drogi Średnicowej przez miasto...  Szkoda gadać. 

Udaje mi się po około 20 minutach dojechać do firmy annswear.pl odebrać papiery, chwilę porozmawiać nt koszulek i terminu ich oddania. Po kilku minutach zawracam, powrót niestety podobny i zajmuje podobną ilość czasu. W sumie wycieczka zajęła mi dodatkowe kilkadziesiąt minut. W firmie po raz drygi jestem przed 9:00. 
Pod firmą Annswear.pl - szyją dla nas koszulki rowerowe, te zeszłoroczne jakością były na głowę większość tego co można kupić
Pod firmą Annswear.pl - szyją dla nas koszulki rowerowe, te zeszłoroczne jakością były na głowę większość tego co można kupić © amiga
Pora wrócić do firmy, tym razem pod słońce i mam wrażenie że i pod wiatr
Pora wrócić do firmy, tym razem pod słońce i mam wrażenie że i pod wiatr © amiga
Kościół Wniebowzięcia NMP w Gliwicach
Kościół Wniebowzięcia NMP w Gliwicach © amiga
Po raz drugi w firmie
Po raz drugi w firmie © amiga

Wtorkowy powrót do domu

Wtorek, 9 maja 2017 · Komentarze(1)
16:53 - ruszam do domu, pogoda znowu do bani... jest chłodno, wiatr wieje chyba nieco słabiej, ale zmienił kierunek, drogi za to puste. Coś czuję, że ten przejazd nie przypadnie mi do gustu, brakuje słońca, chociaż to zdarza się na granicy z Zabrzem, 2 może 3 minuty świeci później znowu znika za chmurami, spada nawet kilka kropli deszczu, oglądam się dookoła, widać gdzieś dalej ciemne chmury, cóż... trzeba jak najszybciej dotrzeć do domu

Małe coś
Małe coś © amiga
Chwila gdy zobaczyłem swój cięń
Chwila gdy zobaczyłem swój cień © amiga
W lasku makoszowskim
W lasku makoszowskim © amiga
Wbijam się jednak na szlak wzdłuż kanału Bielszowickiego, ciekawi mnie opcja przejazdy przez mostek i dojazdu do ul Wyzwolenia, na mapach google-a i kilku innych wygląda na to, że jest taka możliwość. Sprawdzam i.... droga urywa się nad skarpą przy torach kolejowych, być może kiedyś dało się tędy przejść, przejechać, ale już nie. 
Spróbuję zobaczyć czy da się przejechać na ul Wyzwolenia
Spróbuję zobaczyć czy da się przejechać na ul Wyzwolenia © amiga
No dobra tędy nie przejadę
No dobra tędy nie przejadę © amiga
Wracam na standardowy szlak, do domu coraz bliżej... do Panewnik jedzie się dość szybko, ale nie aż tak jak wczoraj.  Ostatni fragment, trochę mnie męczy, ale po powrocie jest już dobrze, coś kłuje w kolanie... niedobrze... ale może to starość ;) Trzeba się przygotować na jutro, będzie chłodno.
Wylot z Bałtyckiej
Wylot z Bałtyckiej © amiga
Na przejściu koło Famuru
Na przejściu koło Famuru © amiga

Zimny, wietrzny wtorek

Wtorek, 9 maja 2017 · Komentarze(2)
Wychodzę z domu około 7:10, jest paskudnie chłodno, wieje wredny zimny wiatr, meteo twierdzi, że od północy, mam jednak wrażenie, że to bardziej północny-zachód. Cóż... lekko nie będzie, chociaż jak miałbym wybierać to wolę wietrzną pogodę ze słońcem, niż bezwietrzną za to z ciemnymi depresyjnymi chmurami. Ruch na drogach taki sam jak i wiatr... Wyjątkowo uciekam nieco szybciej na boczne drogi, korki ciągną się od Piotrowic... Ligota pewnie wygląda podobnie, przejeżdżam wiec przez boisko Kolejarza i tamtędy wydostaję się na Śląską i dalej Medyków. Co ciekawe decyduję się na przejazd ul.Panewnicką, pomimo tego, że obawiam się sporego ruchu. Na szczęście kierunek w którym jadę nie jest bardzo oblegany... gorzej jest w przeciwną stronę. 

Wjazd na boisko kolejarza
Wjazd na boisko kolejarza © amiga
Pięknie niebo
Pięknie niebo © amiga
Za Kochłowicami odbijam na Wirecką, jest spokojniejsza, i mam wrażenie, że tutaj tak nie wieje...  po głowie chodzi mi jeszcze opcja, wzdłuż potoku Bielszowickiego, ale wybijam to sobie z głowy, jednak szybciej będzie przejechać  przez przejazd kolejowy na Wirku, oczywiście jak nie będzie zamknięty, ale pociągu nie widać. 
Na Wireckiej
Na Wireckiej © amiga
Zaskakuje mnie spory ruch w Bielszowicach, dobre 2 minuty na skrzyżowaniu gdzie normalnie przecinam je nie zatrzymując się, spoglądam z niepokojem na zegarek, a ten pokazuje, że w Zabrzu będę już po ósmej. Wiatr mnie mocno zwolnił. Pozytywne jest jednak to, że nie powinno być specjalnie wariactwa w tym mieście. Tak też się dzieje. Od granicy z Gliwicami, pogoda zaczyna się zmieniać, nadciągają ciemne nieprzyjemne chmury, mam tylko nadzieję, że nie będzie padać... 
Uwielbiam, gdy niebo jest usiane takimi chmurkami
Uwielbiam, gdy niebo jest usiane takimi chmurkami © amiga
Idą znowu paskudne ciemne chmury
Idą znowu paskudne ciemne chmury © amiga
Mam tylko nadzieję, że nie będzie padać
Mam tylko nadzieję, że nie będzie padać © amiga
Do firmy docieram w takim sobie czasie, za to wymęczony nieziemsko... Powrót za to powinien być szybszy, pytanie tylko czy nie na mokro... bo coś meteo o tym wspomina... 

Powrót z pracy

Poniedziałek, 8 maja 2017 · Komentarze(2)
Ruszam dopiero po 17, instalacja nowej przerzutki i jej wyregulowanie trochę zajęło... Hak nie sprawia wrażenia skrzywionego, wydaje się, ze wszystko poprawnie działa. Cóż... jadę do domu...

Jest nie za ciepło, na dokładkę zimny wiatr robi swoje... pomimo tego, że dmucha w plecy to jazda nie należy do przyjemności. Na drogach na szczęście o tej porze jest już niewiele aut.

Wieje jak diabli, jest chłodno... co to za wiosna

Wieje jak diabli, jest chłodno... co to za wiosna © amiga
Co jakiś czas coś delikatnie kapie, nie podoba mi się to, próbuję naciskać mocniej, tylko co z tego, skoro i tak muszę się zatrzymać na każdych światłach, na każdym skrzyżowaniu. Czas ucieka. Na dokładkę na Wirku zamykają szlabany, pociąg stoi jakieś 50m dalej... czekam minutę, nic się nie zmienia. Zawracam i kieruję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Tam z daleka coś widzę, chyba pożar, z daleka ciężko określić lokalizację, na mapie próbowałem znaleźć to miejsce. Są2 ulice na których to mogło się dziać, bądź na ul Gwiżdża, bądź na Wyzwolenia. Po chwili słyszałem odgłos straży pożarnej... więc ktoś już zawiadomił służby... 
Coś kropi z nieba
Coś kropi z nieba © amiga
Zamknięty przejazd kolejowy
Zamknięty przejazd kolejowy © amiga
Coś się solidnie pali, po chwili było słychać syreny straży pożarnej
Coś się solidnie pali, po chwili było słychać syreny straży pożarnej © amiga
Ruszam dalej wzdłuż potoku, na ul Wireckiej mijam się z Włóczykijem ;) walczy z wiatrem... mam niby lżej... ale dopiero na drodze z Kochłowic do Katowic, wiatr pokazuje co potrafi... rower frunie... 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga


Walczący z wiatrem
Walczący z wiatrem © amiga
W domu jestem w takim sobie czasie... jutro za to zapowiada się chłodny i wietrzny dzień, zresztą środa ma być niewiele lepsza... 
Czekając na zmianę świateł
Czekając na zmianę świateł © amiga

Nie lubię poniedziałków - jak rozwalić przerzutkę ;)

Poniedziałek, 8 maja 2017 · Komentarze(7)
Jest trochę po 7 gdy ruszam w drogę do pracy, dzień taki sobie, wieje dość paskudny wiatr z północnego-zachodu, mam go w twarz... za to nie pada, temperatura na plusie ;) 
Niestety na drogach widać, że skończył się długi weekend, pojawili się wariaci, głupki itd... Cóż, będę jechał ostrożniej i uciekał na boczne drogi. Ale pomysł pomysłem a i tak wpakowałem się na Panewnicką, zamiast Bałtycką, trasa w sumie szybsza, ale samochodów więcej... w końcu to jedna z główniejszych nitek w mieście. 

Ciężarówka postanowiła zawrócić na skrzyżowaniu
Ciężarówka postanowiła zawrócić na skrzyżowaniu © amiga
W Kochłowicach piesi nieco kierują ruchem, głównie dzięki nim udaje się sprawnie przejechać centrum, na Wirku paru Wariatów wyprzedza mnie przy mocno zawyżonej prędkości, pomimo ograniczenia do 40 ki... W tym miejscu aż się prosi o policję... a może po prostu warto by było przeprojektować ten odcinek... 
Podjazd na mrówczą górkę, a w zasadzie to jego końcówka
Podjazd na mrówczą górkę, a w zasadzie to jego końcówka © amiga
Za to Bielszowicka pusta, podobnie jak i same Bielszowice, spoglądam jednak z niepokojem na zegarek, w Zabrzu będę ciut przed ósmą, ruch oczywiście jak w ulu... postanawiam odbić na lasek Makoszowski... jest spokojniej, ale... na jeden ze ścieżek, coś jest nie tak, najechałem na jakiś patyk, słyszałem, że uderzył w koło, wydaje mi się, że po prostu wpadł między szprychy... ale nie... próba jazdy i dalej nic... spoglądam na przerzutkę... oj.... Jednego kółka nie ma, drugie złamane, cofam się po ścieżce, większość rzeczy znajduję, ale nie wszystko... wózek powyginany... chwila kombinowania co mogę zrobić, nie chce skracać łańcucha... jest nowy... przejechał ledwie 200km... kombinuję... i usuwam resztki kółka, zostawiam śruby i tuleje... prostuję przerzutkę tyle ile się da... próba... i da się jechać, chociaż strasznie to terkocze ;) Do firmy mam 7 km... zobaczymy czy dam radę dojechać, nie naciskam na pedały... drugie zerwanie może mnie załatwić na amen... 
Wiszące na niebie ciemne chmury
Wiszące na niebie ciemne chmury © amiga
W Zabrzu... średnio ciekawie na drogach
W Zabrzu... średnio ciekawie na drogach © amiga
Chwila gdy dowiedziałem się, że przerzutkę tylną diabli wzięli
Chwila gdy dowiedziałem się, że przerzutkę tylną diabli wzięli © amiga
Mało miejsca zostawiają
Mało miejsca zostawiają © amiga
O przełączaniu biegów nie ma mowy... może inaczej nie chcę kombinować, pokrzywiona przerzutka sama od czasu do czasu zmienia mi przełożenia... staram się jechać wolno, bez naciskania, tam gdzie się da, rower jedzie sam... Docieram do firmy... udało się, chociaż odliczałem każdy kilometr.... każde 100 metrów. 
Pod firmą
Pod firmą © amiga
W firmie dzwonię do okolicznych sklepów, w jednym mają to co mnie interesuje - nową przerzutkę 9rz. Deore... podobną do tej która była.. szybka wycieczka i zakup dokonany. przed wyjazdem muszę ją podmienić, mam nadzieję, że hak będzie prosty... W domu mam zapas... ale to w domu... ;)
Poskładana przerzutka z tego co znalazłem ;) Kółeczka niestety się rozsypały
Poskładana przerzutka z tego co znalazłem ;) Kółeczka niestety się rozsypały © amiga

W deszczu, we mgle i w słońcu - czyli majówka z Karoliną

Sobota, 6 maja 2017 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Poranek dnia szóstego.
Jest 5 rano gdy wstaję, mam trochę czasu, spoglądam za okno, pada, sprawdzam prognozy, radary, chyba nie będzie tak źle... 
Z domu wyjeżdżam z nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze, cieszę się też na spotkanie z Karoliną, długi weekend miał być inny, miało być ciepło, miała być wyprawa, a zima coś nie chce odpuścić, dzisiaj próbujemy ratować te resztki majówki... 

Na dworcu PKP melduję się około 6:20, pociąg już czeka, trasa niezbyt długa, do Oświęcimia, deszcz jakby odpuścił, jest wilgotno, czuć mgłę ale to wszystko. 

W Oświęcimiu melduję się trochę po 7, mam jeszcze czas, zaczyna jednak padać, podjeżdżam do Maka, tam jesteśmy umówieni... 
Wchodzę do środka, zamawiam kawę i coś na ząb... Zaczyna solidnie lać, sprawdzam radary, opady wyglądają na góra 15-20 minut... 

W między czasie dociera Karolina, namawiam ją na herbatę i przeczekanie opadów, mamy też okazję by pochylić się nad mapami... 

Gdy deszcz ustaje wychodzimy na zewnątrz, wsiadamy na rumaki i w drogę, wpierw zwiedzamy stare miasto w Oświęcimiu, już kiedyś zwróciłem uwagę na to, że miasto jest piękne, ale mało kto o tym wie, wszyscy turyści jadą do obozów Auschwitz-Birkenau, mało kto zatrzymuje się w centrum... 
Może to też brak pomysłu włodarzy... ? Krążąc po mieście kilka razy łapiemy się za głowy widząc co projektanci zrobili z ruchem w mieście, masa jednokierunkowych, niewiele ścieżek rowerowych, brak kontrapasów..., czasami jedyną możliwą opcją jest jazda por prąd, po chodniku... Są też problemy z odnalezieniem "atrakcji" o ile zamek jest łatwy do zlokalizowania, podobnie jak kościoły, to... polecam poszukania synagogi bez korzystania z mapy czy nawigacji... nam pomogła dopiero ta druga opcja... ;)


Rynek w Oświęcimiu

Rynek w Oświęcimiu © amiga
Mała panoramka centrum Oświęcimia
Mała panoramka centrum Oświęcimia © amiga
Mokre kwiatki
Mokre kwiatki © amiga

Zamek książąt Oświęcimskich
Zamek książąt Oświęcimskich © amiga
Może pojedziemy tamtędy?
Może pojedziemy tamtędy? © amiga
Synagoga w Oświęcimiu
Synagoga w Oświęcimiu © amiga
Krople wody
Krople wody © amiga

Gdy już udało zwiedzić się miasto pora z niego wyjechać, brak słońca nie sprzyja nam w określeniu kierunków, trochę przekombinowaliśmy, ale udało się wyjechać z Oświęcimia w kierunku Poręby Wielkiej, chcemy zaliczyć jak najwięcej budowli na szlaku architektury drewnianej, zresztą gdy Karolina planuje trasę to można być pewnym takich miejsc. Zresztą uwielbiam ja, uwielbiam stare kościółki, a im mniejszy tym lepszy, zapach starego drewna potęguje doznania :)
Niedaleko jest jeszcze pałac, obecnie funkcjonujący jako szkoła, może nie jest jakiś bardzo wystawny, ale jest w przyzwoitym stanie. 

Kościół pw. św. Bartłomieja w Porębie Wielkiej
Kościół pw. św. Bartłomieja w Porębie Wielkiej © amiga
Poręba Wielka Grottgerówka
Poręba Wielka Grottgerówka © amiga

Kierunek Grojec, tam wg mapy znajduje się kolejny drewniany kościół, kolejny pałac ;), ten pierwszy okazuje się otwarty, co mocno zaskakuje, mało tego, można podejść pod sam ołtarz, można poszukać czaszki, tą znajduje oczywiście Karola, ma oko... :)
Kościół Św. Wawrzyńca w Grojcu
Kościół Św. Wawrzyńca w Grojcu © amiga
Wewnątrz drewnianego kościółka
Wewnątrz drewnianego kościółka © amiga
Znalazła się i czaszka ;)
Znalazła się i czaszka ;) © amiga
Sufit w kościółku
Sufit w kościółku © amiga
Pobliski pałac z informacji jakie znalazłem później na necie, przeszedł w ręce prywatne, widać, że coś zostało zrobione, ale całość jest średnio dostępna, cóż, szybki zdjęcie i jedziemy dalej, jakiś kilometr może 2 dalej jest muzeum pszczelarstwa, jest co prawda zamknięte, ale fotografujemy pasieki zgromadzone na terenie "muzeum". 
Pałac Radziwiłłów w Grojcu
Pałac Radziwiłłów w Grojcu © amiga
Przy muzeum pszczelarstwa w Grojcu
Przy muzeum pszczelarstwa w Grojcu © amiga
Miś miał kiedyś w środku masę pszczółek ;)
Miś miał kiedyś w środku masę pszczółek ;) © amiga
Nieco dalej jedziemy lekko na czuja i jak to bywa źle skręcamy, błąd jest łatwy do naprawienia, ale za karę mamy solidny stromy podjazd ;), w ciągu chwili robi się nam ciepło :), tyle, że po podjeździe zawsze jest zjazd, dla odmiany nieco nas wychładza, ale wiemy, że będą kolejne górki, pagórki, podjazdy, przynajmniej tak mówi nam mapa. 

Jesteśmy w Osieku, zaczynamy zwiedzanie od kolejnego pałacu, teren zamknięty, ogrodzony, trwa remont... zawracamy i jedziemy szukać drewnianego kościółka nieco dalej, mapa 1:100000 nie upraszcza tematu, w jednym miejscy są czy kościoły, jak się okazuje jest to nowy kościół, za nim kaplica, a ten drewniany jest z boku nieco ukryty, chwilę zajmuje nam jego znalezienie, ale mamy go... tuż obok znajdują się dość intrygujące domki drewniane... Mamy kolejne zdjęcia... 
Pałac w Osieku
Pałac w Osieku © amiga
Drewniany kościółek św. Andrzeja w Osieku
Drewniany kościółek św. Andrzeja w Osieku © amiga
Drewniana chata w pobliżu kościoła
Drewniana chata w pobliżu kościoła © amiga
Kolejna piękna chatynka
Kolejna piękna chatynka © amiga
Do Andrychowa coraz bliżej, pogoda też się poprawia, może nie ma słońca, ale patrząc na drogi to tutaj nie padało... wiatr chyba zmienia kierunek, wieje od zachodu... i mam wrażenie, że jest silniejszy... W Głębowicach odwiedzamy drewniany kościółek, który... nie do końca jest drewniany... może inaczej... jest drewniany ale tylko częściowo. Ta część znajduje się z tyłu... Jako że dookoła rosną stare drzewa to mamy problem by go uwiecznić na zdjęciach... 
Matki Bożej Szkaplerznej w Głębowicach
Matki Bożej Szkaplerznej w Głębowicach © amiga
Głębowice Kościół Matki Bożej Szkaplerznej - od przodu
Głębowice Kościół Matki Bożej Szkaplerznej - od przodu © amiga
Pozostała długa prosta do Andrychowa, oczywiście nieco ją sobie komplikujemy jadąc piękną trasą widokową, gdyby tak jeszcze ta mgła nieco zelżała... ;) W Wieprzu zaliczamy kolejny kościół, niestety nie jest drewniany... chociaż nie należy do brzydkich ;)
Pagóry robią wrażenie, na mapie było bardziej płasko ;)
Pagóry robią wrażenie, na mapie było bardziej płasko ;) © amiga
Piękne widoki
Piękne widoki © amiga
Wieprz w dolinie - taka miejscowość koło Andrychowa ;)
Wieprz w dolinie - taka miejscowość koło Andrychowa ;) © amiga
Okolica niesamowita
Okolica niesamowita © amiga
Teraz z górki
Teraz z górki © amiga
Kościół Wszystkich Świętych w Wieprzu
Kościół Wszystkich Świętych w Wieprzu © amiga
Jesteśmy w Andrychowie, zaliczamy kilka miejsc w centrum, odwiedzamy punkt widokowy na Wieprzówce... i ponownie wracamy do centrum. Mija trochę czasu. Muszę wrócić do domu, Karolina zostaje na zawodach siatkarskich... wraz z wieloma kibicami Lechii Tomaszów. Chwila pożegnania i jadę do Czechowic-Dziedzic... 
Wieprzówka w okolicach Andrychowa
Wieprzówka w okolicach Andrychowa © amiga
Nad Wieprzówką
Nad Wieprzówką © amiga
Ktoś na mnie zerka zza Krzaczka
Ktoś na mnie zerka zza Krzaczka © amiga
A kuku ;)
A kuku ;) © amiga
Dworzec PKP w Andrychowie
Dworzec PKP w Andrychowie © amiga
Pałac Bobrowskich w Andrychowie
Pałac Bobrowskich w Andrychowie © amiga
Jedna z fontann w Andrychowie
Jedna z fontann w Andrychowie © amiga
Staw w centrum miasta
Staw w centrum miasta © amiga
Zielony szlak na Pańską górę
Zielony szlak na Pańską górę © amiga
Szkoda, że tak zamglone
Szkoda, że tak zamglone © amiga
Pięknie jest
Pięknie jest © amiga
Kolejna fontanna w centrum Andrychowa
Kolejna fontanna w centrum Andrychowa © amiga
Już nie mam specjalnie czasu na zwiedzanie, plan jest dość prosty, dojechać tam do dworca PKP, a później się zobaczy... Ostatni kilka km sprawia mi problem, uświadamiam sobie, że dzisiaj zjadłem 2 banany, kilka rzodkiewek, 2 kawy i kremówkę Wadowicką ;)... to nie za dużo... W Czechowicach dopadam żabkę, kupuję picie, jedzenie i idę na dworzec... mam trochę czasu. Pakuję się do pociągu i wracam do Katowic... 
Przydrożna czaszka ;)
Przydrożna czaszka ;) © amiga
Jest coraz cieplej, a pagórki takie same
Jest coraz cieplej, a pagórki takie same © amiga

Koniec dnia też zaskakuje..... pod domem czeka na mnie Grzesiek, namawia ka kilka km rowerem, cóż. jedziemy na rybaczówkę przy Giszowcu... tam godzina przerwy  i wracamy do domu. Słońce zachodzi, to był długi dzień... 
Zachód słońca
Zachód słońca © amiga


Ps. Dzięki za ten czas spędzony razem Karolino ma :)