Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:1458.52 km (w terenie 142.00 km; 9.74%)
Czas w ruchu:71:12
Średnia prędkość:20.48 km/h
Maksymalna prędkość:63.92 km/h
Suma podjazdów:7211 m
Maks. tętno maksymalne:179 (97 %)
Maks. tętno średnie:142 (77 %)
Suma kalorii:48152 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:40.51 km i 1h 58m
Więcej statystyk

Piątek wieczór

Piątek, 5 maja 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam w podobnym okienku czasowym jak wczoraj, pogoda zaskakuje, nie spodziewałem się, że będzie aż tak ciepło, przyjemnie, słonecznie... Na dokładkę nie ma wielu samochodów na drogach... aż chce się jechać ;)
Drogi puste, niebo niebieskie, trochę chmurek i słońce za plecami :)
Drogi puste, niebo niebieskie, trochę chmurek i słońce za plecami :) © amiga
Gnam na skróty do domu, muszę się przygotować do weekendu, jednak jest szansa spędzić go na rowerze, z kimś :) z kim dawno się nie widziałem... Po głowie chodzi mi zajechanie na myjnię, tyle, że drobne są w kieszeni w spodniach w domu... ;) Lekko nie ma, zastanawiam się czy nie podjechać do bankomatu, ale bilonu też mi nie wyda, a kombinować z rozmienianiem, czy kupowaniem czegoś czego nie potrzebuje... jest mi nie po drodze. Cóż jadę dalej.
W Zabrzu
W Zabrzu © amiga
Na ul Bielszowickiej w Rudzie Śląskiej
Na ul Bielszowickiej w Rudzie Śląskiej © amiga
Na Wirku wjeżdżam w Polną i dalej Wirecką, jest spokojnie, może poza fragmentem przy ogrodnictwie, sezon się zaczął, być może zostaną odpalone grille, zaległa majówka w końcu się odbędzie... jak pogoda pozwoli oczywiście. 
Na Wireckiej też pięknie
Na Wireckiej też pięknie © amiga
Wieczór na rolkach
Wieczór na rolkach © amiga
Docieram w dość przyzwoitym czasie do domu, chwila przerwy, ciuchy lądują w praniu, ubieram się po cywilu i jadę kilkaset metrów dalej do myjni... Rower czyściutki... coś czuję, że dzisiaj wymienię cały napęd... ;) 
Jeszcze chwila i będę w domu
Jeszcze chwila i będę w domu © amiga

Piątkowy poranek

Piątek, 5 maja 2017 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam nieco wcześniej niż wczoraj, zysk to około 10 minut... zaczyna padać lekki deszcz, chmurka jest niewielka... ale wredna... jakby nie mogła wypadać się nad lasem... 

Wiatr słaby, ledwo wyczuwalny, wydaje mi się, że samochodów jest niewiele... zresztą to samo dotyczy rowerzystów, pieszych... Mam nadzieję, że przejazd będzie spokojny

Lekko dżdżyście o poranku
Lekko dżdżyście o poranku © amiga
W Katowicach jest nieźle, jednak na wylocie z Bałtyckiej muszę chwilę odstać, DRRka Kochłowicka lekko zalana na krótkim leśnym odcinku, w centrum kolejny postój, pojawia się za to sporo samochodów. Droga na Wirek cały czas za wężykiem aut, trochę blokuje to autobus 7ka... i jakiś remont na zjeździe, jednak i tak mam wrażenie, że zaczyna się wariactwo.  Kolejne postoje na Wirku przy przejeździe, w Bielszowicach. Miałem nadzieję, że chociaż Zabrze będzie puste... niestety nie ma lekko, jedyne co się udaje to odbić w leśna i ominąć jedno skrzyżowanie. 
Chwila postoju w centrum Kochłowic
Chwila postoju w centrum Kochłowic © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Dopiero Gliwice puste, nie mogło być tak cały czas? 
W Gliwicach
W Gliwicach © amiga

Poranek miałem ciężki, wczoraj od 19 do około 22 zabawa przy składaniu 2 rowerów... udało się... ale kosztem snu... dzisiaj jestem kompletnie rozbity i mam bardzo analny stosunek do pracy... ;) Na szczęście znów weekend, szkoda tylko, że prognozy do bani... :(

Po pracy

Czwartek, 4 maja 2017 · Komentarze(1)
Ruszam trochę po 16:30, drogi mokre, w ciągu dnia musiało padać, ale dzień spędzony w katakumbach więc nie widziałem co się działo. 
Jest ciepło... 14 stopni pokazuje mi licznik w Gliwicach, ruch niewielki, wiatr niewyczuwalny, jedzie się dość przyjemnie, tyle, że coś strasznie się pocę, na wjeździe do Zabrza, widzę, że temperatura rośnie, już jest ponad 15 stopni. 
ToiToiki postawili przy drodze ;)

ToiToiki postawili przy drodze ;) © amiga
Króliczek, wpierw ja go goniłem, później on mnie ;)
Króliczek, wpierw ja go goniłem, później on mnie ;) © amiga
Przed wiaduktem na granicy Zabrza i Gliwic odbijam lekko w lasek Makoszowski, całkiem sporo ludzi i.... niestety błota. Cóż rower nie był zbyt długo czysty ;)
Krótki podjazd przy DTŚce
Krótki podjazd przy DTŚce © amiga
Gdy docieram do Rudy Śląskiej zaczyna świecić słońce, temperatura dalej rośnie, w Bielszowicach zatrzymuję się na chwilę, zdejmuję kurtkę, ugotuję się, temperatura w okolicy 18 stopni.  
Słonko wyszło
Słonko wyszło © amiga
I pod górkę ;)
I pod górkę ;) © amiga
W Katowicach, w zasadzie to już w Ligocie, widzę jakiegoś rowerzystę z dzieckiem, doganiam go ale nie wyprzedzam, to mija się z celem tym bardziej, że za chwilę odbijam na Wczasową, wydaje mi się, że to Wloczykij ;) i chyba się nie mylę ;)
Wylot z Bałtyckiej
Wylot z Bałtyckiej © amiga
Nie czepiam się o ten przejazd po pasach, tak naprawdę to część przepisów powinna ulec zmianie
Nie czepiam się o ten przejazd po pasach, tak naprawdę to część przepisów powinna ulec zmianie © amiga

Wkrótce jestem już w domu, mam 25 minut czasu do wyjścia, dzisiaj wieczorem czekają na mnie 2 rowery do poskładania... aby nie były to puzzle... 

Czwartkowo dopracowo

Czwartek, 4 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam z lekkim poślizgiem, ale coś nie mam dzisiaj melodii do pracy, łikend był za długi... Dodatkowo to czwartek, człowiek już czeka na kolejny weekend ;)


Ale jak trzeba to trzeba, pogoda nieco zaskakuje, w nocy padało, ale jest dość ciepło... 11 stopni na starcie, samochodów wyraźnie mniej niż w zeszłym tygodniu, jest naprawdę nieźle, a i najważniejsze praktycznie nie ma wiatru.

Znowu padało
Znowu padało © amiga

Początkowo mam problem by się rozkręcić, bolą mnie mięśnie, po wczorajszych kijach... masakra jakaś... dopiero do 30 minutach kręcenia jest nieźle... nawet specjalnie górki mi nie przeszkadzają :) Kolejne dzielnice dość szybko migają, Na Wirku trwa dalej remont, widziałem ich już tydzień temu, wiec to coś grubszego, może przy okazji "wyprostują" asfalt.. 
W drodze do centrum Kochłowic
W drodze do centrum Kochłowic © amiga
Dalej kopią, czyli to coś grubszego
Dalej kopią, czyli to coś grubszego © amiga
W Zabrzu jestem około ósmej, bałem się korków, wariactwa jak zwykle, ale samochodów jest niewiele. Wyjątkowo bezproblemowo przejechałem przez miasto. Za to w Gliwicach jest jak zwykle, szybki dojazd do firmy.
Zamglony wyjazd z Zabrza
Zamglony wyjazd z Zabrza © amiga
I pod firmą
I pod firmą © amiga

Na kijach na Wesołą

Środa, 3 maja 2017 · Komentarze(0)
Z rana zastanawiałem się nad planem dnia, trochę mi w domu namieszali, dopiero około 10 wychodzę sam do lasu, z kijkami, czy raczej na kijkach...
Jakoś nie mam weny na rower... dziwne... ale prawdziwe.

Wbijam się najszybciej jak się da do rezerwatu Ochojec, bardzo mało ludzi, jeszcze śpią, za to w lesie miejscami mokro, w wielu miejscach widać lekkie podtopienia, ścieżki za to są w niezłym stanie, mogę mieć jedynie nadzieję, że tak zostanie do końca. 

Pozalewany las
Pozalewany las © amiga
Dolinka Murckowska
Dolinka Murckowska © amiga

Dawno nie korzystałem z tych ścieżek, znam je, nie mam problemu z orientacją, niemniej w kilku miejscach coś mnie zaskakuje, a to ławki, a to miejsca postojowe. Idzie się świetnie, chociaż czas ucieka... wstępnie planowałem całość na 4 godziny. Myślę, że się wyrobię, chociaż każde zatrzymanie się na fotę zabiera trochę czasu. Pierwsza przerwa dopiero nad zalewem na Wesołej, wypijam połowę wody mineralnej którą tacham od domu. 
Stamtąd przyszedłem
Stamtąd przyszedłem © amiga
Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody "Las Murckowski" © amiga
Nad zalewem Wesoła
Nad zalewem Wesoła © amiga
Obchodzę cały zalew, jest niewielki, spoglądam na zegarek, to tylko 2 km... kieruję się na Giszowiec, os Adama, zaczynam skracać trasę, ten odpoczynek trochę mnie zmęczył ;), Ścieżka którą idę to jeden ze szlaków pieszych i rowerowych, zaskakują za to rozlewiska na całej szerokości, trudno je sforsować, ale idę dalej...
Trochę mokro na ścieżce
Trochę mokro na ścieżce © amiga
Z górki i pod górkę
Z górki i pod górkę © amiga
Kilka górek, kilka dolinek i docieram do solidnego rozlewiska, a lewej nie ma opcji by to przejść, z prawej... chyba nieco lepiej, trochę belek, może się uda... kijkami szukam podparcia... środek rozlewiska nie jest głęboki, tak na oko góra 20 cm, dno wyłożone jest kamieniami, w miejscu gdzie są belki już nie jest tak różowo... belki lekko się uginają pod obciążeniem, kijki za to miejscami zanurzone do połowy... Ostatnie kłoda niestety nie jest zbyt stabilna, noga zanurza się na 20 cm, woda wdziera się do buta... ;). teraz już mam to gdzieś czy jeszcze gdzieś wpadnę czy nie... Może po prostu trzeba było przejść środkiem ścieżki... ;)
To tylko 20cm wody ;)
To tylko 20cm wody ;) © amiga
Ciekawe co tu było
Ciekawe co tu było © amiga
Nieco dalej docieram na wysokość os. Adama na Giszowcu, jestem tuż przy wieży ciśnień, nie było mnie przy niej kilka lat... las tuż obok leży... paskudnie to wygląda... kilkuset letnie drzewa ścięte, ale z tego co wiem, to prokuratura wzięła już się za tego debila... wydaje, mi się że część tych drzew miała status pomników przyrody...  
Wieża wodna na Giszowcu
Wieża wodna na Giszowcu © amiga
Lex Szyszko
Lex Szyszko © amiga
Do domu mam 5km. w butach chlupie, chcę być jak najszybciej w domu, zmęczenie też już odczuwam, tym razem najbardziej bolą łydki, czyżbym przeciążył coś...?
Likwidują żółty szlak?
Likwidują żółty szlak? © amiga

W domu jestem przed 14... Wyglądam jak leśny ludzik... ;)

Dymanie z wiatrem i pod wiatr z okazji 1 maja

Poniedziałek, 1 maja 2017 · Komentarze(2)
Kolejny dzień który miał wyglądać nieco inaczej, w innej części kraju, cóż, plany czasami trzeba zmienić skorygować. Problemem głównie jest pogoda. Dzisiaj to ostatni dzień gdy będzie słonecznie. Jutro znowu zaczyna padać, mam dość tej pluchy... 

Wychodzę około 11, strasznie wieje, kierunek chyba z południowego-wschodu z naciskiem na ten drugi kierunek. Przed wyjściem ubrałem wiatrówkę, zdejmuję ją, ugotuję się w środku, jest za ciepło, licznik pokazuje coś około 17 stopni, tyle, że ten wiatr... zobaczymy, w razie czego mogę sięgnąć do plecaka. 
Plan na początek niebyt ambitny, Paprocany, może Pszczyna... Cóż jadę.... a co wyjdzie to się zobaczy. 

Trochę obawiam się leśnych ścieżek, lało ostatnio okrutnie, może być trochę rozlewisk, trochę błota... staram się objeżdżać ile się da asfaltem, ale oczywiście i tak nie uniknę ścieżek leśnych... Pierwsza już za Wilkowyjami, to ta prowadząca do Żwakowa, Stan niezły, niewiele błota, rower sam jedzie, a drzewa chronią mnie przed podmuchami wiatru :)
Leśna ścieżka na Paprocany
Leśna ścieżka na Paprocany © amiga
Kolejny leśny odcinek w kierunku Paprocan, masa ludzi, pieszo, konno, na kijach, biegaczy, rowerzystów... zajeżdżam nad jezioro Paprocańskie, ludzi tyle, że ciężko się przebić, wyminąć wszystkich, kieruję się pod zameczek w Promnicach, tyle, że dzisiaj jest niedostępny, został wynajęty na święto, może dłużej, nie ma opcji na wjechanie na jego teren, muszę się zadowolić fotą zabudowań przypałacowych. 
Jezioro Paprocańskie
Jezioro Paprocańskie © amiga
Panorama Paprocan
Panorama Paprocan © amiga
Nad jeziorem Paprocańskim
Nad jeziorem Paprocańskim © amiga
Drewniane zabudowania przy zameczku myśliwskim w Promicach
Drewniane zabudowania przy zameczku myśliwskim w Promicach © amiga
Droga do zameczku - niestety dzisiaj nie ma możliwości wjechać do środka
Droga do zameczku - niestety dzisiaj nie ma możliwości wjechać do środka © amiga
Starczy tego zwiedzania, odbijam na czerwony szlak prowadzący na Kobiór i dalej Pszczynę, po głowie chodzi mi zalew w Goczałkowicach. W Pszczynie zaczyna się zabawa w wymijanie spacerowiczów, okolice zagrody Żubrów prawie nieprzejezdne, kolejna składa się z kilkuset osób. Mnie to już by odrzuciło, zresztą zatrzymuję się tylko po to by sfotografować kolejkę ;)

Kobiór, zastanawiałem się czy kładka nie będzie zalana
Kobiór, zastanawiałem się czy kładka nie będzie zalana © amiga
Przy pałacu w Pszczynie
Przy pałacu w Pszczynie © amiga
To chyba lekka przesada, kolejka na kilkaset osób do zagrody żubrów
To chyba lekka przesada, kolejka na kilkaset osób do zagrody żubrów © amiga
Od Pszczyny do Goczałkowic droga jest prosta, ale nie dzisiaj, ktoś zajumał asfalt na prawie całej długości, głębokie doły średnio pomagają w jeździe, część udaje się przejechać chodnikiem, inne fragmenty po trawie... reszta po błocie, piasku... Wjeżdżam na tamę, w głowie kołacze się myśl, jedź do Bielska... ale... z drugiej strony wiem, że czeka mnie przeprawa z wiatrem, odwracam się, przejadę przez Goczałkowice-Zdrój, trochę bokiem, ale jednak i pociągnę na Bojszowy, byłem tam... z 7 lat temu, może dawniej... 

Korona tamy w Goczałkowicach
Korona tamy w Goczałkowicach © amiga
Zalew Goczałkowicki
Zalew Goczałkowicki © amiga
Sporo wody w Wiśle
Sporo wody w Wiśle © amiga
Stacja meteo przy tamie
Stacja meteo przy tamie © amiga
Kościół pw św Jerzego w Goczałkowicach
Kościół pw św Jerzego w Goczałkowicach © amiga
Dzwon przy kościele św Jerzego w Goczałkowicach
Dzwon przy kościele św Jerzego w Goczałkowicach © amiga
Co jakiś czas przypominają mi się fragmenty tamtej wyprawy, to była moja pierwsza setka, wtedy do domu wróciłem o północy, wykończony jak diabli, przejazd przez Murcki to był horror, każda górka wiązała się ze spacerem... 
Dzisiaj jest zdecydowanie prościej, wtedy trochę się zgubiliśmy (jechałem z kumplem) po zapadnięciu zmroku w okolicach Bierunia, dzisiaj mam nawigację, włączam ją, będę korygował to co mi zaproponuje. Jadę w kierunku Jankowic, zastanawiam się czy nie zahaczyć o Żubrowisko, a dokładniej o ośrodek edukacji ekologicznej, tylko... po co? Mijam go, teren potężny ogrodzony, a ja walczę z wiatrem.... masakra... 
Który szlak wybrać
Który szlak wybrać © amiga
Ten wygląda nieźle ;)
Ten wygląda nieźle ;) © amiga
Kościół św. Izydora w Jankowicach
Kościół św. Izydora w Jankowicach © amiga
Rezerwat przyrody Żubrowisko w Jankowicach
Rezerwat przyrody Żubrowisko w Jankowicach © amiga
No pokaż się Żubrze
No pokaż się Żubrze © amiga
W Bojszowach krótka przerwa przy kościele, czuję, że coś bym zjadł, ze sobą nie brałem niczego poza piciem, bo w końcu miała być krótka wycieczka. W Bojszowach szanse na sklep i to jeszcze otwarty w takie święto są zerowe. mam nadzieję, na coś w pobliskim Bieruniu,m ale i tam wszystko co mam okazję minąć jest zamknięte. 
Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Bojszowach
Kościół pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Bojszowach © amiga
Przeprawa nad Gostynką
Przeprawa nad Gostynką © amiga
Sanktuarium pw. św. Walentego w Bieruniu
Sanktuarium pw. św. Walentego w Bieruniu © amiga
Za to zaskakują pozytywnie rowerówki, jeżeli są to w większości asfaltowe, czasami może nie idealne, ale trafił się odcinek gdzie musiałem się zatrzymać i zrobić mu zdjęcie, z chęcią wysłałbym kilku naszych prezydentów miast, Katowic, Rudy Śląskie, Zabrza, Gliwic by zobaczyli jak powinna wyglądać DDRka. 
Otwarty sklep znajduję dopiero w Imielinie, są nawet 2, mało tego da się płacić kartą, robię szybkie zakupy, sok pomarańczowy, jakieś batony, ciastka. Mam około 80km na liczniku, czuję, że to kres jazdy na jednym bidonie gorzkiej herbaty, pora uzupełnić cukier ;) i zapas wody. Przy sklepie tylko trochę picia i baton, w planie mam wyjechać z miasteczka i stanąć gdzieś w lesie, wybór pada na Hamerlę, ma staw w lesie, dopiero tam uzupełniam zapasy energii... Mija dobre 10 minut, do domu w linii prostej około 8-9 km... 
Niektóre DDRki takie, że szczęka opada, szkoda, że nie wszędzie są takie piękne
Niektóre DDRki takie, że szczęka opada, szkoda, że nie wszędzie są takie piękne © amiga
Staw - Hamerla - Katowice
Staw - Hamerla - Katowice © amiga
Jeden z ostatnich fragmentów pod górkę
Jeden z ostatnich fragmentów pod górkę © amiga
Tyle, że na liczniku nie ma setki ;), odbijam więc na centrum Murcek, i dalej Giszowiec, krótki objazd lasem załatwia sprawę, gdy jestem w Ochojcu podjeżdżam na szybko na myjnię, rower jest usyfiony... ja zresztą też trochę... 
Umierające centrum Murcek
Umierające centrum Murcek © amiga
Pora umyć czaplę ;)
Pora umyć czaplę ;) © amiga
Bez błota wygląda zdecydowanie lepiej ;)
Bez błota wygląda zdecydowanie lepiej ;) © amiga

W domu po krótkim odpoczynku czuję zmęczenie, bolą łydki, kolana. Wiatr mnie wykończył, w sumie około 30 km miałem pod wiatr...Ale dzień wykorzystany, kierunek, sam wyszedł... rano nie myślałem, że zrobię tyle km...