Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:1565.29 km (w terenie 198.30 km; 12.67%)
Czas w ruchu:79:54
Średnia prędkość:19.59 km/h
Maksymalna prędkość:51.40 km/h
Suma podjazdów:11370 m
Maks. tętno maksymalne:183 (99 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:51816 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:50.49 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Poniedziałek późnym popołudniem

Poniedziałek, 23 maja 2016 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam kilkanaście minut po 17.... jest obłędnie gorąco... 27 stopni... masakra... a ja przymusowo w długich gaciach... :(

Początkowo planuję jazdę po szosach jak najszybciej się da i plan realizuję, do czasu... :)

Bardzo ciepły słoneczny dzień
Bardzo ciepły słoneczny dzień © amiga
Krwisty kolor DDRki
Krwisty kolor DDRki © amiga

Skracam sobie drogę przez lasek makoszowski... i coś mnie nosi... W Bielszowicach odbijam nieco inaczej... przez ul Górną... trochę terenu... gdy wyjeżdżam na Wirku postanawiam pojechać wzdłuż potoku Bielszowickiego..

Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga
Wizyta na stacji benzynowej
Wizyta na stacji benzynowej © amiga
Wzdłuż potoku bielszowickiego
Wzdłuż potoku bielszowickiego © amiga
Wszędzie sporo rowerzystów... Od Kochłowic pora wrócić na właściwą ścieżkę i pognać do domu, zrobiło się już późno... przy okazji zauważyłem, że na jakimś postoju zostawiłem okulary, domyślam się gdzie...  jutro tam podjadę, może jeszcze będą? 
Jedzie pociąg
Jedzie pociąg © amiga
Policz rowerzystów
Policz rowerzystów © amiga
Na ul.Medyków
Na ul.Medyków © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 23 maja 2016 · Komentarze(2)
Po nieco dłuższej przerwie w końcu udało się wyjechać, do pracy rowerem... kilka dni stracone... ale cóż lekarz kazał... i tak udało się wykręcić od dłuższej przerwy... 
Poranek za to ciepły 17 stopni, lekki wiaterek chyba z południa, i wszystko było by pięknie gdyby nie to, że kolano nieco szwankuje... krwiak powoli zanika, ale też rozlał się po prawie całej łydce, kolanie... itd... cóż... nie jest to pierwszy i pewnie nie ostatni raz...

Filmik pokazuje sytuację z wyjazdu firmowego do strumienia gdy jakiś idiota przy wyprzedzaniu zorientował się, że coś jedzie z przeciwka i na siłę wciskał się w naszą grupę, ale kilku kolejnych mądrych też wyprzedzało, na podwójnej ciągłej, na łuku i tuż przed światłami przy wiadukcie w Strumieniu


Wracając do poranka to zmieniłem z rana opony na węższe... slicki... już pora na nie, będą mniejsze opory, ale gdy wsiadłem, pierwsze wrażenia były dziwne, ponad pół roku z nich nie korzystałem, zupełnie inaczej prowadzi się rower... minęła dłuższa chwila zanim się przyzwyczaiłem... 

Ograniczyłem za to teren...  został tylko kawałek na Bałtyckiej, na drogach za to całkiem spory ruch.... ciekawe czemu... hmmm... może to w związku z przygotowaniami przed długim weekendem? Ciężko powiedzieć... 
Widzę swój cień
Widzę swój cień © amiga

Na Wirku widzę zbliżający się do przejazdu pociąg, coś mam szczęście do nich, przymusowy postój... W Bielszowicach gdzie zwykle też jest pusto, będzie ciężko przejechać, ale na szczęście pojawili się piesi którzy przystopowali samochody... 
Zamknięty przejazd na Wirku
Zamknięty przejazd na Wirku © amiga

Zabrze też masakra... decyduję się na przejazd ul leśną, za którą nie przepadam, ale stać 2 kolejni na światłach jakoś nie mam ochoty... dalej już jestem w pobliżu lasku Makoszowskiego z marginalnym ruchem.
Rowerzystka w Zabrzu
Rowerzystka w Zabrzu © amiga
Tunel pod DTŚ
Tunel pod DTŚ © amiga
Paliki na DDRce
Paliki na DDRce © amiga
Liczyłem na luz a Gliwicach, a tutaj każde skrzyżowanie to korek... mamy 23 maja... nie powinno nic się dziać... a już na bank nie o tej porze... 
Korek... w tym miejscu?
Korek... w tym miejscu? © amiga
Remont dalej trwa
Remont dalej trwa © amiga

Przy wyjeździe na Zabrską jakiś mądry znowu z prawego pasa skręca w lewo... owszem tak było pół roku temu gdy jeszcze trwała budowa DTŚki i była zmieniona organizacja ruchu....  Może warto było by odświeżyć malowania na drodze? Może znaki pionowe to za mało... 
Mistrz skręcania z prawego pasa w lewo
Mistrz skręcania z prawego pasa w lewo © amiga

Wtorek późnym popołudniem

Wtorek, 17 maja 2016 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam po 17... zaczyna padać... ale już za późno na odwrót... ruszam... 

Wiatr niby w plecy, ale nie ciągnie mnie do gonitwy, zmęczenie daje znać o sobie... a gleba z wczoraj też wpływa na mnie negatywnie... 

Mam nadzieję, że jednak deszcz przejdzie, że to chwilowe... 
Cały dzień taki
Cały dzień taki © amiga
Równo leje
Równo leje © amiga
Jednak im jestem bliżej Zabrza tym jest gorzej, mijam wiadukt... i pakuję się na chwilę pod wiatę autobusową, sprawdzam radary meteo... siedzenie niewiele mi da... chmura jest za duża, nie minie w kilka minut, lepiej będzie jednak jechać... cóż.. najwyżej trochę zmoknę... szkoda tylko, że przeciwdeszczówka  została w domu... 
Jest coraz gorzej
Jest coraz gorzej © amiga
Na chwilę się schowam
Na chwilę się schowam © amiga

Deszcze nieco maleje syf  pod kołami  spory... rower ubłocony, ja również...  jadę jednak dalej... niespiesznie, bo to i owo mnie pobolewa... 
W Rudzie jakby nieco lepiej
W Rudzie jakby nieco lepiej © amiga
W Katowicach znów leje
W Katowicach znów leje © amiga
Gdy mijam Kochłowice znów opady są większe, w Katowicach leje gdy wpadam do domu,  wszystko jest mokre... ciuchy do pralki a ja do kąpieli... Jutro za to wizyta u lekarza... do firmy więc nieco później

Wtorek rano

Wtorek, 17 maja 2016 · Komentarze(0)
Wstaję, wszystko boli... tzn kolana... twarz... czuję, że coś jest nie tak z okiem... spoglądam w lustro, dawno tak nie byłem pokiereszowany ;)... 

Chwila zastanowienia... cóż... jadę rowerem... najwyżej będzie wolniej, gorzej, że dzisiaj szkolenie BHP i coś czuję, że będę głównym tematem ;)

Chłodno ale sucho
Chłodno ale sucho © amiga


Ubieram długie spodnie, nie żeby mi było zimno, ale kolana wyglądają strasznie... szczególnie to lewe, prawa część twarzy podrapana, z krwiakiem, siniakiem... wyglądam jak... szkoda gadać...

Wczoraj w tym miejscu zagelbiłem.... jak....?
Wczoraj w tym miejscu zagelbiłem.... jak....? © amiga

6:20 już jadę gnam do Gliwic, chociaż te gnam to chyba nadużycie, kolana im dłużej pracują tym chyba jest lepiej... jadę szosami... coś dziwnie się na mnie ludzie patrzą... 

Te chmury mi się zdecydowanie nie podobają
Te chmury mi się zdecydowanie nie podobają © amiga

No nic... zdarzyło się i tyle...

Drogi za to puste, jedzie się przyjemnie, gdyby jeszcze  nie ta temperatura i zimny wiatr z zachodu... Trochę boję się nacisnąć mocniej... nie teraz, jeszcze chwilę muszę się kurować, ciekawe ile będą boleć kolana... Może jakaś maść? ale to już w Gliwicach... 

W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga

Kochłowice, Wirek i Bielszowice puste, zastanawiam się czy nie podjechać rowerem po raz kolejny na myjnię... spłukać wczorajszy syf... ale coś mi mówi, że dzisiaj i jutro też może popadać... więc chyba nie... 

Kontrola remontu... ;)
Kontrola remontu... ;) © amiga

W końcu dojeżdżam do firmy, każdy który mnie widzi... dziwnie spogląda i pyta się co się stało a ile selfi mam ;) cały dzień będę robił za misia... ;)

Tylko co będzie na szkoleniu... zabiją mnie tam, bo jakby nie patrzeć to wypadek w drodze z pracy ;)

Poniedziałek późnym popołudniem

Poniedziałek, 16 maja 2016 · Komentarze(2)
Wyjeżdżam dość późno, jest po 17... niby ma być wiatr w plecy, ale mam wrażenie, że coś nie pomaga, mało tego, przede mną ciemna chmura... podążająca na wschód... gonię ją... liczę jednak na to, że nie dogonię... niedawno z niej w Gliwicach padało... 

Chwilę wcześniej padało
Chwilę wcześniej padało © amiga

Pojawia się jednak słońce, zaczyna grzać, świecić, tyle, że dalej nie jest za ciepło, a mam wrażenie, że jest nieco chłodniej niż rano

Wszędzie mokro
Wszędzie mokro © amiga

Staram się naciskać mocniej na pedały... by być jak najszybciej w domu... W końcu wyjechałem dość późno... Mijam Bielszowice, Kochłowce, jestem w Panewnikach, standardowo odbijam na Bałtycką i dalej przed Medyków, Śląską... jestem w parku Zadole, wycięte krzaki wzdłuż stawów zwracają moją uwagę i... rozpraszają od samej drogi... 

Chmury na horyzoncie nie napawają optymizmem
Chmury na horyzoncie nie napawają optymizmem © amiga
Coś jakby lepiej
Coś jakby lepiej © amiga
A tutaj sucho
A tutaj sucho © amiga
Na Bałtyckiej
Na Bałtyckiej © amiga
Znowu mokro, ale sporo rowerzystów
Znowu mokro, ale sporo rowerzystów © amiga
Chyba pierwszy raz zrobili taki porządek przy tych stawach
Chyba pierwszy raz zrobili taki porządek przy tych stawach © amiga

a tutaj jest kilka muld, korzeni które wypchnęły asfalt... sekunda wystarczyła i czuję, że lecę, za chwilę ból... widzę krew... zdejmuję kask, okulary, podchodzi do mnie jakiś przechodzień, pyta się czy wszystko w porządku, dzwoni po pogotowie...

Rozglądam się po okolicy
Rozglądam się po okolicy © amiga
Chwila nieuwagi i... lecę
Chwila nieuwagi i... lecę © amiga
Rower stoi chwilę do góry nogami
Rower stoi chwilę do góry nogami © amiga
W końcu pada na bok
W końcu pada na bok © amiga

Najważniejsze, że rower cały... a ja, jeszcze nie wiem...  widzę kapiącą krew, czuję obtarcia, bolą kolana... jakiś dziwny był ten upadek, przeleciałem przez kierownicę, uderzyłem twarzą... i kolanami... kask ochronił mi łeb... okulary oczy, ale rozcięły mi łuk brwiowy...  stąd krew... 

Przyjeżdża karetka, chwila oględzin, rozmowy, nie zgadzam się na wiezienie mnie do szpitala bez rowera... chyba ich... nieważne...
Opatrują mnie wstępnie, ale muszę i tak zgłosić się w szpitalu... łuk brwiowy musi być szyty... 

Mija dobre kilkanaście minut, w końcu wsiadam na rower, do domu 2 km... jadę powoli. Dojeżdżam do domu, szybki prysznic... i do szpitala... 

I pysk obity
I pysk obity © amiga

Tam... tomografia, neurolog, szycie... w końcu dostaję papiery, nie wygląda to dobrze, ale też nie wygląda to źle, do wesela się zagoi... Na twarzy już widać krwiaka, pierwsze kolorki...  Szkoda gadać...





Poniedziałek rano

Poniedziałek, 16 maja 2016 · Komentarze(0)
Po rowerowym, firmowym weekendzie, trzeba wrócić do rzeczywistości, jest słonecznie, ale chłodno, wieje paskudny, zimny wiatr... 
Może się za lekko ubrałem? Od początku widzę wszędzie spore korki.. Piotrowice i Ligota nieco zawalone samochodami... 
Zaczynają się korki?
Zaczynają się korki? © amiga
Nawet widać stawy ;)
Nawet widać stawy ;) © amiga
Za to w Kochłowicach niespodzianka, policja zatrzymała jakąś ciężarówkę, oczywiście miejsce jest zupełnie z bani... ciężarówka stoi tuż przed wyjazdem z osiedla... jadące stamtąd samochody nic nie widzą... ja muszę wyminąć odbojniki... jakby nie można było zatrzymać się nieco wcześniej, czy nieco później... no nic... to Policja...
Paskudne miejsce na zatrzymywanie
Paskudne miejsce na zatrzymywanie © amiga
Na Wirku dla odmiany postój na przejeździe kolejowym, całkiem spory skład przemknął...  kilka minut z głowy.... 
Powoli zbliża się ósma, a ja jestem w okolicy Bielszowic gdzie postanawiam podjechać na stację i zmyć z rowera ten piasek rzeczny...  jest wszędzie... 
Postój na przejeździe
Postój na przejeździe © amiga
Pora na myjnię
Pora na myjnię © amiga

W Zabrzu spoglądam na zegarek, to nie jest dobra pora na rowery... uciekam do lasku Makoszowskiego... jeszcze kilka km i będę w firmie... temperatura dalej nie rozpieszcza... jakiś obłęd... podobno to wiosna... prognozy wspominają coś o tym, że w czwartek zrobi się przyjemniej... 
Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga
Kiedy koniec?
Kiedy koniec? © amiga
Remont trwa w najlepsze
Remont trwa w najlepsze © amiga
Za Zabrskiej jakiś sajgon
Za Zabrskiej jakiś sajgon © amiga

Na Zabrskiej jakiś spory ruch, tylko czemu? Wydawało mi się, że DTŚka to przejęła... a jednak... swoje muszę odstać...

Powrót z Wisły po spotkaniu integracyjnym Etisoftu

Niedziela, 15 maja 2016 · Komentarze(4)
Uczestnicy
W piątek jechaliśmy do Wisły, a dzisiaj pora wrócić...  zbieramy się od 10:00, o 10:30 planujemy ruszyć. Poranek chłodny... ale wychodzi słońce, zaczyna grzać, niektórzy pozbywają się cieplejszych ubrań, zostaję jednak w wiatrówce profilaktyczne mam softshella w sakwie..  prognozy są dziwne na dzisiaj, może coś pokropić, ale pomimo tego, że na niebie będzie sporo błękitu, to jednak temperatura tylko nieco powyżej 10 stopni... to chyba wina zimnego wiatru od północy... 


Wzdłuż Wisły
Wzdłuż Wisły © amiga
Znajomy mostek
Znajomy mostek © amiga

Ruszamy prawie planowo z kilku minutową obsuwą... w sumie rusza nas w drogę powrotną 18 osób... pierwsze 30 km jest dość proste... bo wzdłuż Wisły.. cały czas z lekkim 1-2% spadkiem...


Wydawało by się, że będzie szybko, tak jak w poprzednim roku, ale... po kilku km Marcin łapie panę... przerwa... szybka wymiana dętki, pompowanie i ruszamy dalej... w Skoczowie, a raczej tuż przed nim... kolejna przerwa, druga pana, również Marcina, przeglądamy oponę, masakra, wbity papiak... dobre 10mm sterczące z opony... ciekawe czy zostało to po poprzedniej panie, czy po prostu miał pecha. Tym razem postój nieco dłuższy, łatanie dętek... ale dzięki temu przepuszczamy deszczową chmurę która nam towarzyszyła od kilku dobrych chwil... poruszała się razem z nami... co trochę zaskakuje, bo wyraźnie wieje od północy... 

Przerwa na reperację koła
Przerwa na reperację koła © amiga
Znowu w drodze
Znowu w drodze © amiga
Kolejna przymusowa przerwa
Kolejna przymusowa przerwa © amiga

W końcu ruszamy dalej... był czas by coś przegryźć, coś wypić... więc z nową energią jedziemy dalej...  tym razem nie ma już przymusowych postoi...  czasami na niebie pojawia się ciemniejsza chmura... ale jakoś nas omija, to raczej dobrze :)
Piękna kładka, wyremontowana w zeszłym roku :)
Piękna kładka, wyremontowana w zeszłym roku :) © amiga
I pod most
I pod most © amiga
Pusto na drogach
Pusto na drogach © amiga
Troszkę terenu
Troszkę terenu © amiga
Pogoda się poprawia
Pogoda się poprawia © amiga

Przed Strumieniem, dokładnie to nieco przed mostem w Strumieniu jakiś wariat wyprzedza nas pomimo podwójnej ciągłej, chwilę później ostro hamuje odbijając na nas... masakra... takich idiotów powinno się karać, w zasadzie to mam to nagrane... może wysłać to na policję?  Wrzucić na YT... ? A co mi tam... wrzucę to na YT... ku przestrodze... tym bardziej że nie był jedynym który nas wyprzedzał w tym miejscu, ale jako jedyny odbił na nas... by uciec przed samochodami... 
Po lewej debil w samochodzie, wyprzedzał kolumnę rowerzystów na podwójnej ciągłej, na lekkim łuku, bez widoczności, kilka sekund później odbijał w prawo na naszych rowerzystów, bo coś jechało z przeciwka
Po lewej debil w samochodzie, wyprzedzał kolumnę rowerzystów na podwójnej ciągłej, na lekkim łuku, bez widoczności, kilka sekund później odbijał w prawo na naszych rowerzystów, bo coś jechało z przeciwka © amiga
Mamy zielone światło
Mamy zielone światło © amiga

W strumieniu robimy pierwszą przerwę przy sklepie... mają świetne ciastka :) 


Postój przy sklepie
Postój przy sklepie © amiga

Po chwili ruszamy dalej, przed nami dobre 60km... do firmy, chociaż pewnie rozjedziemy się wcześniej...  chyba tylko 2-3 osoby będą jechały do firmy... 
Pogoda jest coraz lepsza... tyle, że temperatura cały czas niska, przed strumieniem liczniki pokazywały nawet 9 stopni, teraz jest około 13, tyle, że świeci słońce, ale ten wiatr... 
Boczne ścieżki
Boczne ścieżki © amiga
I pięknie jest
I pięknie jest © amiga
Chmurki coraz ładniejsze
Chmurki coraz ładniejsze © amiga
Rok temu w tym miejscu wyjechał na nas ciągnik
Rok temu w tym miejscu wyjechał na nas ciągnik © amiga
W prawo też można
W prawo też można © amiga
Na zakręcie
Na zakręcie © amiga
Długa prosta
Długa prosta © amiga
Trochę lasu
Trochę lasu © amiga

Podobnie jak rok temu robimy przerwę na na coś cieplejszego w Rudziczce na ul Pszczyńskiej... w Classic Pubie... liczymy na to, że będzie dużo zamian... ale... nie tym razem jest inny problem, to czas komunii.. jedyne na co możemy liczyć to Pizza... Szybkie liczenie... jest nas 18... każdy po pół... wychodzi 9 pizz... :) Zamawiamy... pierwsze pojawiają się po około 40 minutach... i muszę przyznać, że są dobre... chyba wszyscy tak uważali... kolejne dochodzą w odstępach kilku, kilkunastu minut... w sumie było tego nawet za dużo... 

Jeszcze tylko szybka kawa... i ruszamy dalej... teraz zostało te trudniejsze 40 km :)


Przerwa w znajomej knajpce
Przerwa w znajomej knajpce © amiga
Ciekawe kto miał takie ego, by postawić sobie pałac... ;)
Ciekawe kto miał takie ego, by postawić sobie pałac... ;) © amiga

Droga niby płaska, ale wbrew wszystkiemu to na tym odcinku jest więcej "gór", terenu... pojawia się nawet odcinek piaszczysty...  nie jest długi, ale rowery potrafią się zakopać, zmuszając do przeniesienia go na trawę... to jedyna opcja przejazdu w tym miejscu....
Robi się przyjemnie
Robi się przyjemnie © amiga
Trochę piasku też się zdarzyło
Trochę piasku też się zdarzyło © amiga

Od Woszczyc droga jest dość łatwa po asfalcie, tam też przekraczamy 81...   kierunek Orzesze, i tylko co jakiś czas padają pytania kiedy góra Ramża... 
I ponownie asfalt :)
I ponownie asfalt :) © amiga
W Woszczycach
W Woszczycach © amiga
Już w Orzeszu
Już w Orzeszu © amiga
Pogoda prawie idealna na rower
Pogoda prawie idealna na rower © amiga
Na kogo czekamy?
Na kogo czekamy? © amiga
Znowu do lasu?
Znowu do lasu? © amiga

Nie jest wysoka, ale podjazd daje popalić... na dokładkę jest po płytach betonowych, z drugiej strony... chyba nie robi to różnicy przy 10 km/h :) 
Krótki podjazd po płytach
Krótki podjazd po płytach © amiga

Na szczycie kilkanaście minut przerwy przy radarze meteo... była już na to pora, do firmy mamy około 20 km... pytamy się czy nie ma potrzeby zjechania do sklepu, ale nikt nie zgłasza takiego wniosku... cóż... przejeżdżamy przez Dębińsko... 
Na szczycie już czekają
Na szczycie już czekają © amiga
Przy radarze meteo na górze Ramża
Przy radarze meteo na górze Ramża © amiga
Jeszcze chwila
Jeszcze chwila © amiga
... i jedziemy z górki
... i jedziemy z górki © amiga
Niebo piękne, ale temperatura cały czas niska
Niebo piękne, ale temperatura cały czas niska © amiga
Chyba za dużo asfaltu... ;)
Chyba za dużo asfaltu... ;) © amiga

I niech ktoś powie, że Śląsku nie ma gdzie jeździć
I niech ktoś powie, że Śląsku nie ma gdzie jeździć © amiga
Okolice Bełku
Okolice Bełku © amiga
Ostatnie proste
Ostatnie proste © amiga

W Gierałtowicach część osób odbija, w tym ja wraz z Marcinem odbijamy na Chudów i dalej na Katowice, to dla nas najlepszy wariant... 
Chwila pożegnania i ruszamy... Darek prowadzi drużynę w kierunku Gliwic... 

Pora się pożegnać
Pora się pożegnać © amiga

a my w dwójkę kierujemy się pod zamek w Chudowie... jakoś nie mam melodii do jazdy głównymi drogami... nie dzisiaj... zresztą czuję lekkie zmęczenie... za to pod zamkiem niespodzianka - zlot motocyklistów.... zaskakuje to, bo z reguły zjeżdżają się co czwartek, a nei w niedzielę...  ciężko się przebić.... 
W drodze na Chudów
W drodze na Chudów © amiga
Jakiś zlot motocyklistów?
Jakiś zlot motocyklistów? © amiga
Za to dalej już jest spokojnie, prowadzę nas nieco opłotkami, nawet w Halembie jedziemy z tyłu terenu gdzie jeszcze rok temu stała elektrownia, nieco dalej na Starej Kuźni pada pytanie... To może piwo?  
Rowerzystów też sporo
Rowerzystów też sporo © amiga
Knajpka przy DK44
Knajpka przy DK44 © amiga
Trochę terenu
Trochę terenu © amiga

Stajemy na kilka minut... i tak teraz pojedziemy trochę terenem, lasami... więc wyparuje... Knajpka... jest, klimat rodem z PRL-u... no może z początku lat 90-tych...  ale ważne, że piwo jest zimne :)
To może piwo?
To może piwo? © amiga

20 minut później jedziemy dalej.... lasy Panewnickie, dalej odbijamy na stawy Księżycowe, i Kokociniec, dopiero tam się rozstajemy, każdy ma do domu około 4km... 
Na ul Księżycowej
Na ul Księżycowej © amiga
Fajne miejsce na wycieczki rodzinne
Fajne miejsce na wycieczki rodzinne © amiga
Pora się pożegnać
Pora się pożegnać © amiga

Dojeżdżam do domu, jest koło 19... późno, ale  też przerwa obiadowa zrobiła swoje, w domu sprawdzam ile nam to czasu zajęło... - 1:40... + przerwa na piwo... i 2 godziny poleciały... za rok musimy to jakoś inaczej ugryźć... ale nie wiadomo gdzie pojedziemy, czy do Wisły czy w inne miejsce :)
W Piotrowicach na boisku Kolejarza
W Piotrowicach na boisku Kolejarza © amiga

W sumie weekend rowerowy wypadł ciekawie, a widać, że kolejne osoby przekonują się do wycieczek rowerowych... i to takich dłuższych, niektórzy zaliczyli swój najdłuższy wypad w życiu :)... 

W sumie brawa należą się wszystkim którzy podjęli wyzwanie... 100km w jedną stronę i prawie drugie tyle z powrotem :)

Dziękujemy :)

Etisoftowy wyjazd do Wisły...

Piątek, 13 maja 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
jest piątek 13go :) wyjeżdżam prawie jak zwykle... jest 7:12 gdy ruszam... w firmie muszę być przed 9:00... o ósmej jestem umówiony z Marcinek w Kochłowicach... mam go zgarnąć... Mam wrażenie, że wyjeżdżam za wcześnie, tyle, że założone mam sakwy... jeszcze trochę gratów do wzięcia... więc chyba lepiej, że mam większy zapas czasu... 

Prognozy na dzisiaj zmieniały się bardzo mocno od ponad tygodnia... począwszy od kataklizmu... a skończywszy na ciepłym dniu... 
Z rana meteo.pl twierdziło, że nie bezie źle, do około 14 nie powinno padać, powinno być stosunkowo ciepło, a co będzie później...? To dopiero zobaczymy.... 

Pomimo tego, że jadę z sakwami, mam wrażenie, że jedzie mi się niesamowicie lekko, przyjemnie... chyba wieje ze wschodu...  NA długich trasach średnia na poziomie 20km/h z sakwami to dobry wynik... a gdy jestem na miejscu w Kochłowicach widzę na liczniku ponad 24... na 100% wieje ze wschodu... 

Mam chwilę czasu, nawet dłuższą, więc na spokojnie podjeżdżam do pobliskiego bankomatu, i wracam na miejsce spotkania.... mija dobre 10 min... mam czas by zadzwonić kontrolnie do Darka

Przyjeżdża Marcin... nogi na pedały i jedziemy dalej... odbijam na Wirecką... a tam niespodzianka, remont torowisk, droga częściowo zakorkowana przez ciężki sprzęt, pomimo że tego nie planowałem odbijamy na drogę wzdłuż potoku Bielszowickiego... trochę terenu z rana... z sakwami ;)

Gnamy ile sił w nogach, zależy mi byt być przed 9:00... 

W sumie to nie wyjaśniłem czemu tak późno... 

Dzisiaj zaczyna się wypad na spotkanie integracyjne w Wiśle... rowerzyści podobnie jak rok temu wyjeżdżają dzień wcześniej, wszystko dzięki przychylności zarządu, kadr, kilku dobrych duchów... 

Czasu na przygotowanie mieliśmy bardzo mało, wyjazd jest miesiąc wcześniej niż zwykle... pomimo tego udało się ustalić inną trasę niż w zeszłym roku z jednym wspólnym punktem... tym obiadowym, bo knajpka sprawdzona... itd... 

Dojeżdżamy do firmy, rowerzyści już powoli się zbierają, krótkie spotkanie z Darkiem, lecę się przepakować, bo nie wszystko co mam w małych sakwach będzie mi potrzebne na trasie, ale też część rzeczy już wcześniej znalazła się w firmie :)

Zebrało się tutaj wielu
Zebrało się tutaj wielu © amiga

Około 9:30 zaplanowaliśmy krótką odprawę...

W skrócie na starcie stawiło się 57 rowerzystów, podzieliliśmy ich na 4 grupy by wszystko było zgodnie z prawem, ruszamy w odstępach 2-3 minut... do pokonania trochę ponad 100 km....  

Ostatnie przygotowania nawigacji, parę informacji o możliwych niebezpiecznych miejscach... i trochę po 10 ruszamy... Grupa A prowadzona przez Darek, grupa B prowadzona przez Dawida, grupa C prowadzona przez Mariusza i jako ostatnia stratuje grupa D prowadzona przeze mnie :) Mam najmniejszą grupę... 13 osób...  wiązało się to z małymi przetasowaniami jeszcze przed startem :)

Pierwsze zadanie to wydostać się z Gliwic... ten wariant musieliśmy jeszcze wczoraj zmienić, bo zaczynają się Igry w Gliwicach, kilka dróg na pierwotnej trasie przejazdu jest zamknięte... Udało się jednak na szybko sklecić nieco inny wariant, może ścieżki nie są idealne, ale przejezdne... a najważniejsze, że z dala od głównego ruchu... 

Mostek na Kłodnicy
Mostek na Kłodnicy © amiga

W końcu wjeżdżamy na Bojkowską a nieco dalej odbijamy w lekki teren niedaleko lotniska... 
Tutaj po raz pierwszy zauważamy, że grupa C nieco źle pojechała, wołamy, gwiżdżemy, w końcu dzwonimy...  zawracając... 
To nic dziwnego, bo Mariusz po raz pierwszy dzisiaj używa nawigacji...  na szczęście nie ujechali daleko... tylko 50m do zawrócenia... chwilę odczekujemy, przepuszczamy ich i... sami ruszamy... z definicji mamy zamykać cały przejazd... i w razie czego zbierać zbłąkane owieczki :)

Na Bojkowskiej
Na Bojkowskiej © amiga
Doganiamy grupę C
Doganiamy grupę C © amiga
Troszkę terenu
Troszkę terenu © amiga

Pierwsza okazja jeszcze przed Knurowem, gdzie jakiś uczestnik czeka na swoją grupę świecie przekonany, że dopiero przyjadą... chwila rozmowy i zabieramy go ze sobą... za nami już nikogo nie ma... 

Cóż zdarzyło się...

Ruszamy dalej... to chyba najbardziej niewdzięczny fragment wycieczki - Kurów, tutaj rower to samobójstwo, a my musimy przeprowadzić tamtędy kilkadziesiąt osób... udało się wyznaczyć szlak zakosami, przez jakieś piesze tunele pod A1 i został jedynie fragment drogi 921... Chwilę odczekujemy na możliwość przejazdu... wbicie się na tą drogę to horror... ale gdy już po niej jedziemy jest nieźle..... 400m dalej zjeżdżamy na boczną drogę... 

Tunel do innego świata?
Tunel do innego świata? © amiga

gdzie gdy dojeżdżamy, opuszczane są szlabany...  przymusowy postój wykorzystujemy na degustację czekoladek :) wypicie kilku łyków... Mijają się 2 towarowe... chwila się przeciąga...

Jedzie pociąg
Jedzie pociąg © amiga

Teraz dłuższy odcinek wzdłuż A1-ki po serwisówce... tyle, że odbijamy na Czerwionkę-Leszczyny byt w końcu wyjechać na trasę którą mieliśmy pierwotnie... w wariancie 90% asfaltu... i taką informację posłaliśmy kilka tygodni temu...  ech....


Wzdłuż autostrady
Wzdłuż autostrady © amiga
Przejazd nad A1
Przejazd nad A1 © amiga

W lasach przed Czerwionką spotykamy grupę C... mają przerwę na panę... oddajemy przy okazji zgubionego uczestnika i ruszamy dalej... nie czujemy specjalnego parcia... by się ścigać, wolę by nas wyprzedzili... to w końcu my mamy zbierać zagubione owieczki, a poza tym, nieco lepiej znam trasę ;) chociaż bez nawigacji też miałbym trudno... Nie da się zapamiętać 100km i 100 zakrętów... przynajmniej nie po jednym przejeździe :)

Pierwsza awaria?
Pierwsza awaria? © amiga

Mamy coś szczęście do pociągów.... i opuszczonych szlabanów... natykamy się jeszcze na 2 takie miejsca, w jednym są chyba zamknięte na stałe, w drugim... jedzie pociąg... na szczęście nie czekamy zbyt długo... 

Kolejny pociąg?
Kolejny pociąg? © amiga

Osiągamy okolice pojezierza Palowickiego... gdy z Darkiem jechaliśmy tutaj jakiś miesiąc temu... zrobiło na nas wrażenie... chociaż wtedy jechaliśmy nieco inną trasą, dzisiaj nieco więcej wzdłuż stawów... piękne miejsce... i kilka osób wspomniało nam, że teżzwrócili na nie uwagę... 

Leciutki teren
Leciutki teren © amiga
Okolice pojezierza Palowickiego
Okolice pojezierza Palowickiego © amiga

Przed nami kolejne wyzwanie - przejazd przez Żory... i konieczność przejechania 81... która stanowi spore wyzwania dla rowerzystów próbujących ją przekroczyć, tyle że w czasach gdy powstawała natężenie ruchu samochodowego było sporo mniejsze... teraz w niektórych miejscach próbują to rozwiązać... ale do ideału daleko... 

Przekraczamy 81 w okolicach leśnej... Uff to chyba najgorszy dzisiaj fragment, pomimo tego, że tak krótki... 

Pora na sklep :)
Pora na sklep :) © amiga

W okolicach Warszowic wjeżdżamy na trasę zeszłorocznego wariantu... prowadzącego aż do Strumienia... więcej nie namieszaliśmy, bo i po co tym bardziej, że się sprawdził... 
Znajomy mostek :)
Znajomy mostek :) © amiga
Przez pola rzepaku
Przez pola rzepaku © amiga

Na niebie pojawia się coraz więcej ciemnych chmur zwiastujących zmianę pogody, jak do tej pory było nieźle... temperatura około 23 stopni...  lekki wiatr...  teraz zaczyna pokrapywać od czasy do czasu, do miejsca planowanego obiadu  mamy może 6 km... częściowo po terenie, częściowo asfaltami... Co prawda spodziewałem się, że już niektórzy będą zmęczeni, ale chyba wizja ciepłej strawy dodaje im skrzydeł, a raczej siły w nogach.... naciskamy mocniej... :)
Nie podobają mi się chmury z lewej
Nie podobają mi się chmury z lewej © amiga
Na szlaku
Na szlaku © amiga

Docieramy do strumienia, grupy A,B,C już są... jest czas by porozmawiać, dowiedzieć się jak minęła trasa... w tym czasie zaczyna mocniej padać, ale jesteśmy pod parasolami...  gorąca kawa, żurek, pierogi pomagają, chociaż wiem, że pierwsze kilka km będzie ciężkie... 
Punkt zborny
Punkt zborny © amiga

Mija dobre pół godziny zanim ruszamy, a może nawet więcej... 
Przed nami około 40 km w większości asfaltami, poza kilkoma odcinakami wzdłuż Wisły... gdzie pojawi się inna nawierzchnia... ale... teraz do przejechania most w strumieniu, rok temu był remontowany, co miało 2 konsekwencje, pierwsza, to musieliśmy skorzystać z części dla pieszych, a druga to ruch na dalszym odcinku za mostem w zasadzie nie istniał, tym razem jest nieco inaczej...  pojawia się kilka pędzących samochodów... 

Most w Strumieniu
Most w Strumieniu © amiga

Na szczęście znów odbijamy w bok :) i kierujemy się w okolice torowiska gdzie rok temu utknęliśmy na około 40 minut na przejeździe, tym razem nie popełnimy tego błędu, wiemy gdzie jest tunel... i skrzętnie z niego korzystamy, nie tracimy czasu.... za to znów zaczyna padać.... 
W tunelu
W tunelu © amiga

Trafiamy na dziwnie ustrojoną wioskę? Tylko co to za okazja? Nie pamiętam takiej tradycji... może chodzi o niedzielne święto, a może to coś innego... wzdłuż drogi palą się  znicze, w wielu miejscach szarfy, chorągiewki... to coś kościelnego, tylko co? Może ktoś wie? Ta miejscowość to Zaborze za Strumieniem...


Ustrojona wioska
Ustrojona wioska © amiga

rozpadało się na dobre... spoglądam na termometr w liczniku... masakra... temperatura spadła do 13 stopni... różnica o 10 w ciągu może godziny...

Pada coraz bardziej
Pada coraz bardziej © amiga
Betonowe płyty
Betonowe płyty © amiga
Widać ślady naszych
Widać ślady naszych © amiga

Zbliżamy się do Skoczowa, liczę na to, że tym razem nie będzie niespodzianek na rowerówce jak rok temu, gdy zamknęli nam kilka przepraw i dość długi odcinek DDRki... jest nieźle.. :) wszystko na swoim miejscu, my jednak nie jedziemy wzdłuż Wisły, tylko planowo nieco odbijamy na Brenną.... droga jest ciekawsza i nie ma przypadku gdy trzeba przenosić po schodach rower... 

to chyba największa porażka oryginalnej rowerówki do Wisły, ale od czego są mamy, google i inne serwisy... zawsze jest alternatywa :)


Rok temu remontowali ten wiadukt
Rok temu remontowali ten wiadukt © amiga
Ta kładka też była zamknięta
Ta kładka też była zamknięta © amiga
Most kolejowy
Most kolejowy © amiga

Już widać pierwsze objawy zmęczenia, co kilka km zatrzymujemy się by zebrać peleton... coś zjeść, napić się... skorzystać z toalety :)
Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga

ale góry coraz bliżej, na pierwszym moście przed Brenną odbijamy na Górki małe i Ustroń... boję się, że mnie zabiją na górki na 70 kilometrze... tego nie ma dużo... ale jednak trzeba zmierzyć się z długim kilku procentowym podjazdem... tym bardziej, że kilka osób siedzi pierwszy raz w tym roku na rowerze... 

Okazuje się, że nie jest tak źle... mało tego, gdy później już przy stołach rozmawiamy okazuje się, że wszystkim bardziej podobał się ten wariant, a nie nudna jazda wzdłuż Wisły, gdzie po jednej stronie są krzaki, a po drugiej rzekę widać i tak tylko od czasu do czasu, za to od Skoczowa cały czas jest pod górkę - niewielki nachylenie 1-2%

Tutaj było 3-4% ale później dość długi odcinek po "równym" i zjazd, dzięki któremu był czas na odpoczynek... 

Widać góry
Widać góry © amiga
A teraz to którędy ?
A teraz to którędy ? © amiga
Widać znajomych :)
Widać znajomych :) © amiga

Za zjazdem pozostało około 12km do Hotelu, wydawało mi się, że będzie ciężko, że każdy już będzie odliczał kilometry... spoglądał na zegarek, że coraz więcej osób będą opuszczać siły... a  tutaj niespodzianka, im bliżej hotelu, tym jedziemy szybciej... ponad 23 km/h... chyba przeginamy... 
Wzdłuż Wisły
Wzdłuż Wisły © amiga

Pod koniec zaplanowaliśmy przejazd przez mostek wiszący, ale wiąże się to  z przejazdem przez ścieżkę przy łące, niestety po deszczu jest mocno rozmoknięta, ciężko się jedzie... ale mostek i tak cieszy... może też dlatego, że finał już blisko... :)
Trawiasta niespodzianka
Trawiasta niespodzianka © amiga
Wiszący mostek
Wiszący mostek © amiga
Chyba wszyscy już są
Chyba wszyscy już są © amiga

Końcówka do podjazd trochę ponad kilometr... każdy jedzie w swoim tempie... ale dojeżdżają wszyscy, mało tego, wszyscy są uśmiechnięci, zmęczeni i uśmiechnięci.... 
Znowu mocniej pada
Znowu mocniej pada © amiga
Jeszcze 200m :)
Jeszcze 200m :) © amiga
Myjnia rowerowa
Myjnia rowerowa © amiga

Nie wiem jaka jest regóła, im dłuższa trasa, tym więcej osób uczestniczy w takich wyprawach... co rok przybywa około 40% osób więcej... jeszcze kilka lat i będziemy musieli zgłaszać przejazd Etisoftu jako imprezę masową z obstawą policji, będą zamknięte drogi na całej długości... :) No dobra rozmarzyłem się... 

Po 19 wszyscy spotykamy się na kolacji... nie spotykamy osób które narzekają na trudności, na podjazdy, na asfalt, którego było mniej niż deklarowaliśmy, a na koniec dostaliśmy wierszyk od naszych fanek.... :) który tutaj przytoczę.

Dwóch radosnych, łysych gości, nie boi się trudności.
Podjęli się trudnego zadania, zaczęli zatem od ściemniania…
I że asfalt i bez górek, wywróżyli sobie z chmurek…
Grupa zacna się zebrała ... i do Wisły pojechała
Drogą banalną i prostą, tam gdzie szparagi rosną:)
i asfalt się rozpościera.... choć gdzież on jest .. jasna cholera !!
asfalt leśny, asfalt polny chyba nawet jakiś rolny ..
wszystkie gatunki były na trasie..
tylko nie ten po którym jechać da się
Trasa bez górek, po drodze żurek
w grupie sami specjaliści , wysokiej klasy cykiliści ,
co gumę złapią zaraz łatają .. tempa w formule lepszego nie mają
Darki o wystrój drużyny zadbały .. każdy cyklista niebiesko-biały
na klacie dumnie imię widnieje , to etiBIKE team więc każdy szaleje
damskie i męskie imiona w grupie ...
a gdzież jej zajebistość... acha .. miała być n "du..ie"
Wszyscy do Wisły dotarli przed zimą, nikt nie zostanie dziś Cocolino
choć tyłki obite, błoto na ciele, Darki to nadal nasi przyjaciele.. :)


W zasadzie to bez WAS nie było by tego wyjazdu... nie było by tej trasy, wycieczki... nie było by tak wspaniałej atmosfery :) Dziękujemy :)

Czwartek późnym popołudniem

Czwartek, 12 maja 2016 · Komentarze(0)
16:43 a ja już na rowerze, ale to głównie dlatego, że jeszcze dzisiaj trzeba się przygotować do dnia jutrzejszego do nieco grubszego wyjazdu.... w domu jest jeszcze sporo do zrobienia... Na drogach jakby większy ruch... 

uciekam do lasku Makoszowskiego... poprawiam kamerkę i... urywa się uchwyt... masakra... jutro wyjazd firmowy... nie zamówię nowego uchwytu... nie dojdzie... spróbuję pokombinować w domu, może cokolwiek zrobię w domu...

A teraz do domu i to jak najszybciej, za laskiem makoszowskim wracam na szosy... starczy na dzisiaj. Przez chwilę zastanawiam się czy jednak nie wbić się w las, jest ciepło... jednak czas ma kluczowe znaczenie, Początkowo na Wirku jadę ul Polną, ale już nie korzystam dalej z Wireckiej lecz wracam na Wyzwolenia... chwila podjazdu i długi zjazd do Kochłowic... jeszcze tylko 10km... 

W Kochłowicach podjeżdżam jeszcze do rowerowego... może będą mieli ochraniacze na buty? minuta rozmowy i... nie ma...
Jadę dalej przez Radoszowy i nieco lasem na Kokociniec gdzie zatrzymuję się przy kolejnym rowerowym... efekt ten sam... szkoda... ale może jutro nie będzie padać... ?


Dojeżdżam do domu... mam sporo jeszcze do zrobienia... nawet nie do końca wiem czy pojadę z plecakiem czy z sakwami... się okaże

W lesie jeszcze zimą
W lesie jeszcze zimą © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 12 maja 2016 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z domu około 7:24... dzisiaj to ostatni dzień dojazdów do pracy... zabieram ze sobą założoną torbę na kierownicę... chcę ją sprawdzić jeszcze przed jutrzejszym wyjazdem firmowym.
Jadę na krótko jest ciepło :)... aż dziw bierze że na jutro zapowiedziana jest jakaś katastrofa pogodowa... prognozy nie napawają optymizmem, ale na objeździe trasy w niedzielę też miało lać.. 

Cóż... torba na kierownicy... jadę... pierwsze co mi przeszkadza to... torba :)... zasłania mi kamerkę... parę razy poprawiam i... zdejmuję mapnik z tabletem, to nie ma sensu, na tablecie i tak nic nie widzę, więc ten wariant odpada... 

W firmie profilaktycznie demontuję torbę... i... być może wykorzystam ją kiedyś na innych eskapadach


Ach te sady Sanodmierskie
Ach te sady Sanodmierskie © amiga