Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:1339.63 km (w terenie 236.00 km; 17.62%)
Czas w ruchu:61:03
Średnia prędkość:21.94 km/h
Maksymalna prędkość:49.34 km/h
Suma podjazdów:7026 m
Maks. tętno maksymalne:228 (123 %)
Maks. tętno średnie:148 (80 %)
Suma kalorii:47019 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:30.45 km i 1h 23m
Więcej statystyk

w drodze na BikeOrient

Piątek, 9 października 2015 · Komentarze(0)
Jest trochę po 12 gdy ruszam z małymi sakwami na dworzec PKP w Katowicach, plan z grubsza to dostać się na pociąg do Częstochowy, a później do Koluszek, mógłbym to co prawda zrobić przy pomocy TLK, było by szybciej, ale nie darzę tej spółki szczególną sympatią, głównie dlatego, że nie lubią rowerzystów, nie ma przedziałów na rowery, muszą stać przy kiblu... więc gdy tylko jest okazja, jest alternatywa, nawet jeżeli będę jechał dłużej to nie korzystam z usług TLK... wolę koleje regionalne i śląskie, a chyba najbardziej podoba mi się to co jest w kolejach Mazowieckich, gdzie zrozumiano, że rower to niekoniecznie bagaż... problem... gdzie za rower się nie płaci... i to widać gdy w wagonie jedzie kilkanaście, kilkadziesiąt rowerów... cóż.. pozostałe spółki jeszcze nie zrozumiały swojego błędu... 
W Częstochowie przesiadka, i w drogę do Koluszek gdzie jestem w okolicy 17... teraz mam trochę czasu by zajrzeć tu i ówdzie..., co ciekawe w końcu znajduję w mieście coś co mi się podoba... to coś, to kościół, niestety trwa msza, więc nie ma opcji bym wszedł do środka, podoba mi się targowisko... zaskakuje... ale to dzień targowy... podoba mi się kilka uliczek... są tak inne od tej części miasta którą zwykle widuję... Pod koniec postanawiam coś zjeść... trafiam na stację Orlenu gdzie zaskakuje mnie Kapuśniak - jest naprawdę niezły,  mam też czas na drugie danie, jednak schabowy to już nie ta bajka... cienkie mięso umieszczone w grubej panierce... smak mięsa niewyczuwalny, za to jajko i owszem..., dodatkowo smak psują ziemniaki odgrzewane w mikrofali... 
Na koniec zauważam informację, że mogę kupić jaja z wolnego wybiegu po 8 zł za 10 szt .... dziwny ten Orlen... liczyłem na maksymalnie Hot-Doga i kawę... a była wyżerka.... ;P
Wkrótce dociera Karolina, pakujemy się do samochodu i w drogę do Skierniewic... 


Rokitnica w Akcji ;)
Rokitnica w Akcji ;) © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 8 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam około 16:45...., miało być wcześniej, ale nie wyszło, dzisiaj to ostatni wyjazd do Gliwic... jutro będę się kierował na Skierniewice... na kolejną edycję BikeOrientu... ale to nie jest ważne w tej chwili... zależy mi na szybkim dotarciu do domu, by przygotować się chociaż trochę już dzisiaj... do wyjazdu, by nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, pogoda też nie rozpieszcza, na wieczór zapowiedziane są deszcze,niby przelotne, być może po prostu nas miną, ale... średnio mam ochotę na moknięcie.. Gnam jak szalony... po szosach, po szosach na wprost....

W domu o dziwo jestem dość wcześnie, w zasadzie wcześniej niż planowałem, zmrok jeszcze nie zapadł ;)

Za chwilę będzie bramka :)
Za chwilę będzie bramka :) © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 8 października 2015 · Komentarze(0)
Znów późno wyjeżdżam... znów jest 7:30... wstawanie zupełnie mi nie szło... wiatr dalej wschodni, ale przynajmniej nie jest tak porywisty jak wczoraj wieczorem... na drogach początkowo dramat... ruch jak wszyscy diabli, jednak... gdy mija 8:00, drogi pustoszeją... 
Poranek chłodny i to bardzo, gdy wstałem termometr pokazał mi jedynie 2 stopnie, gdy ruszam już są 4 :) Dojeżdżając do firmy znowu są 2 stopnie więcej... temperatura na szóstkę :)... W Gliwicach... na Zabskiej jak prawie zawsze problem z przejazdem opcja z buta przez przejście ratuje mnie... :) dzięki temu udaje się zyskać kilka chwil... W firmie ogrzewam się pod prysznicem :)... Gorąca woda to jest to... 

Nimfa jak się patrzy ;p
Nimfa jak się patrzy ;p © amiga

Środa wieczór

Środa, 7 października 2015 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam z firmy kilka minut przed 17..., temperatura podobna do tej porannej, na liczniku 13 stopni... i... wieje... strasznie wieje od wschodu, w twarz... wiem, że powrót to będzie walka... na dokładkę coś nijak się czuję... coś mi jest? A może coś mi zaszkodziło... nie mam chęci do kręcenia, nie mam chęci do jazdy... ale odbijam w las, tzn wpierw na hałdę, dzisiaj teren... będzie wolniej, ale spokojniej.... nie będę musiał uważać na samochody... W lesie niestety dalej wieje, niewiele więc dla mnie się zmienia, dalej mam pod górę, nawet gdy jest z górki... 
Gdzieś po drodze nachodzi mnie mały głód... ;), po głowie chodzi mi sklep na Halembie, na ul. Skargi... i tak też czynię.. wiem, że mają pyszny makowiec :)... ale gdy dojeżdżam stwierdzam, że 0,5kg (minimalna możliwa ilość do kupienia)... t trochę za dużo, wybieram więc coś mniejszego :)... kawałek dalej na hałdzie pałaszuję to... i dopiero ruszam dalej... w domu jestem krótko przed 19... zmęczony jak już dawno nie...

Nowy mieszkaniec ;)
Nowy mieszkaniec ;) © amiga

Środa rano

Środa, 7 października 2015 · Komentarze(0)
7:35... masakra jak późno... a ja dopiero ruszam spod domu... jest ciemno, jest ciepło, jest średnio na jeża... Wiatr ze wschodu... w skrócie warunki dość niezłe, ale... słońca brak... w powietrzu unoszą się drobinki jakiś resztek mgły... czuję na twarzy osiadające kropelki... 
Ruch jak diabli... ul. Armii Krajowej to jakaś masakra dzisiaj, uciekam na bok... chwila spokoju, na Śląskiej niestety znów obłęd,  podobnie na Medyków, dobrze że jest rowerówka, chyba  jedyna która jest prawie idealna w tym mieście... tylko co z tego skoro tej dobroci jest całe 300m. Odbijam na Bałtycką, tam zawsze jest luz... później Panewnicka, która zaskakuje brakiem samochodów... więc szybko udaje mi się wyjechać z miasta, spoglądam na zegarek... w Kochłowicach minie 8:00... więc powinno być nieźle.. i tak też się dzieje... reszta trasy jest już spokojniejsza... wiatr mnie wspomaga... popycha do przodu... a może to coś innego? Podobno to ostatni tak ciepły dzień w tym tygodniu... oby wróżbici meteo się mylili... Na weekend poproszę 20 stopni i słońce ;)
W Gliwicach wjazd na Zabską też pusty, nie muszę tłuc się przez przejście dla pieszych, nie muszę przeciskać się między samochodami... dojeżdżam do firmy... jestem dopiero o 8:44..

Coś chyba wybuchło?
Coś chyba wybuchło? © amiga.

Wtorek wieczór

Wtorek, 6 października 2015 · Komentarze(0)
Wypadam z firmy gdzieś koło 16:30 i jadę, gonię spieszy mi się, trasa wyznaczana przez nawigację, ale w większości się z nią zgadzam, muszę jak najszybciej dotrzeć do Chorzowa, w zasadzie na granicę Bytomia i Chorzowa... tam na mnie dzisiaj czekają...  Z definicji droga po szosach... nie ma ani czasu na teren i las, ani nawet nie ma specjalnie gdzie, bo lasów tutaj jak na lekarstwo... Udaje mi się jednak ominąć większość ruchliwych dróg, obskoczyłem to bokami... jestem na miejscu około 17:20... 

2 godziny później wychodzę, ale jeszcze nie wsiadam na rower... rozmawiam przez telefon, mija dobre kilkadziesiąt minut... w końcu uzbrajam szaraka, dosiadam go i gnam do domu... daleko nie ma... pozwalam się znów prowadzić nawigacji... miejscami nie mam pojęcia gdzie jestem, no... może mgliście, ale niektórych ulic nie przypominam sobie, nie jechałem chyba nimi nigdy wcześniej...  W domu jestem gdzieś przed 21... zmęczony dzisiejszym dniem jak diabli.... 

Zachodzi słoneczko
Zachodzi słoneczko © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 6 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam obłędnie późno, jest 7:30 gdy ruszam... masakra... o lasach mogę zapomnieć, i tak najwcześniej będę w firmie po 8:30... cóż... 
Późny wyjazd to jeszcze jeden szczegół... po 30 minutach drogi pustoszeją... Jest przyjemnie, luźno... tak jak lubię... W zasadzie tylko do Kochłowic było dzisiaj coś... i pod koniec trasy w Gliwicach na Zabskiej, ale tam się tego nie da przeskoczyć, przynajmniej do czasu gdy remonty w Gliwicach zostaną zakończone... czyli pewnie wiosna lub lato 2016.... 
W firmie... szybko, szybko, szybko... zanim dobrze wszedłem już kilak osób mnie zaczepiło...

Wstaje słońce
Wstaje słońce © amiga

Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 5 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam około 16:25.... jest ciepło przynajmniej porównując do ostatnich dni, wyjeżdżam też wcześniej niż zwykle, szybko obieram kierunek Sośnica Hałda... co sobie będę żałował, dzień się lekko ciągnął dzisiaj... zmęczył mnie... a las, hałda, to piękne miejsce, szczególnie gdy człowiek wpakuje się na jej szczyt ;)... Lubię spoglądać w siną dal... z tego miejsca, gdzie widać wszystko dobre kilkadziesiąt km dookoła... 

Krótki zjazd i jestem w Makoszowach... kolejny jeszcze krótszy podjazd, melduję się na kolejnej hałdzie - starej hałdzie w Makoszowach, teraz las... jeszcze jeden podjazd na drogę prowadzącą na kolejną hałdę tym razem tej w okolicach Borowej Wsi... 
Gdy jestem na Halembie korci mnie by zajechać do sklepu po niesamowicie dobry makowiec... ale nie... mijam sklep szerokim łukiem...

Zaczyna się ostatni fragment leśny, poczynając od starej hałdy w Starej Kuźni :) kawałek lasu, znów podjazd na drogę prowadzącą na podobno największą hałdę w Panewnikach... 

Stąd mam już niedaleko...  6 km i jestem w domu... jestem jeszcze przed 18

Zachód słońca
Zachód słońca © amiga

Poniedziałek rano

Poniedziałek, 5 października 2015 · Komentarze(3)
Wyjeżdżam z domu o 7:07.... jest ciepło :) całe 11 stopni... i tak jestem ubrany w wariancie ciepła jesień 2015 :)... czyli wariant na reklamę lidla ;P długie gacie, długa bluza, softshell...
Początkowo chciałem jechać po szosach, bo szybciej, ale... gdy jechałem przez Panewniki postanowiłem się nie wygłupiać i odbiłem w las... na Halembę, w lesie cisza, spokój, nie spotkałem żywej duszy, zresztą martwej też... ;P
Za Halembą zacząłem już kombinować jak wyjechać w Gliwicach, początkowo skłaniałem się by wyjechać przez Wiosenną do Beskidzkiej, przez chwilę gdy byłem an Chudowskiej korciło mnie by przejechać przez węzeł z A4. Wyjątkowo mało samochodów było w tym miejscu, jednak zwyciężyła hałda :) na Sośnicy... trochę więcej wysiłku, trochę więcej terenu, jakiś podjazd, trochę piachu..., ale dalej zero ludzi... :)
W Gliwicach niestety już nie było  tak bajkowo, zjazd z bł. Czesława na Zabską to katorga, nie zazdroszczę kierowcom, swoje musieli wystać, ja oczywiście łamiąc przepisy wpakowałem się na chodnik omijając korek, na końcu zszedłem z roweru i przeszedłem przez pasy... to chyba jedyna sensowna opcja w tym miejscu, co czasu gdy nie zakończą się remonty, mam tylko nadzieję, że w tym miejscu powstanie rondo...

Młode łabędzie
Młode łabędzie © amiga

Po okolicy z siostrą

Niedziela, 4 października 2015 · Komentarze(2)
Sobota wyszła jak wyszła, była zupełnie bez rowera, w niedzielę obiecałem sobie, że wyjadę gdzieś, chociaż na chwilę, poranek był dość chłodny, za to temperatura szybko rosła, gdy zadzwoniła siostra umawiamy się na mały wypad w las... kierunek Mysłowice Wesoła, po drodze zaliczymy kilak miejsc. może będą gdyby?

W lesie sucho i setki osób, spacerujących, jeżdżących z dziećmi  i bez... Każdy korzysta ze sprzyjającej pogody...

A my kierujemy się wpierw w okolice Murcek, czasami wąskimi ścieżkami, czasami nieco szerszymi... 

Jednak są grzyby ;)
Jednak są grzyby ;) © amiga

Mijając Murcki wbijamy się w dolinę Murckowską gdzie jeszcze kilkadziesiąt lat temu istniał w tym miejscu basen, w tej chwili straszy tylko niecka, zdewastowana, zniszczona. ale o w ty miejscu coś drgnęło, miasto zainwestowało w ogrodzenia, wydaje mi się, że coś zaczęto robić z niecką... może więc piękne czasu wrócą?

Informacja o rezerwacie Murckowskim
Informacja o rezerwacie Murckowskim © amiga

Nieco dalej znajduje się rezerwat Murckowski którym dojeżdżamy nad Zalew na Wesołej, gdzie spędzamy dobre 30-40 minut... Wody brakuje... i to przynajmniej metra...

Trochę z buta
Trochę z buta © amiga

Zalew na Wesołej
Zalew na Wesołej © amiga

Zaczynamy wracać, jest coś po 16... na spokojnie wyjeżdżamy na Giszowcu i ponownie wjeżdżamy do lasu, bocznymi ściezkami dojeżdżamy do Ochojca :)