Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1421.81 km (w terenie 318.00 km; 22.37%)
Czas w ruchu:65:58
Średnia prędkość:21.55 km/h
Maksymalna prędkość:63.70 km/h
Suma podjazdów:8178 m
Maks. tętno maksymalne:187 (101 %)
Maks. tętno średnie:148 (80 %)
Suma kalorii:64245 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:33.85 km i 1h 34m
Więcej statystyk

jak mi się nie chce...

Czwartek, 24 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Bracia Figo Fagot - BFF

Poranek, nie chce mi się nic..., nie mam ochoty wstać, zbierać się i jechać. Wyleguję się zbyt długo..., w końcu jednak trzeba ruszyć 4 litery i pognać do Gliwic..., 
Niemniej jest już sporo po 7:00, w sumie niewiele to zmienia i tak pociągnąłbym szosami, okolica zasunięta mgłami, w chwili wyjazdu dla zasady odpalam tylną lampkę, chyba wolę nie ryzykować, o widoczność jest mocno ograniczona, a kierowca siedząc za grubą szybą i tak ma ograniczoną widoczność..., a może po prostu będę miał lepsze samopoczucie..., wiarę, że będzie mnie bardziej widać na drodze? 
na drogach całkiem spory ruch..., czego innego mógłbym się spodziewać po takim poranku.., po tak późnym poranku.
Na szczęście im bliżej Gliwic tym mgła jest mniej dokuczliwa, pojawia się nawet słońce..., w dość przyzwoitym czasie docieram do pracy..., jeszcze tylko kąpiel... :)

Lasek Makoszowski
Lasek Makoszowski © amiga

Przez Helenkę do Katowic

Środa, 23 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Poparzeni Kawą Trzy, Byłaś dla mnie wszystkim

Mokro..., nieprzyjemnie..., a trasę mam dzisiaj nieco dłuższą, muszę zahaczyć o Helenkę..., tyle, że przy takich warunkach wolę pojechać szosami przez centrum Zabrza, wbicie się w teren nie wchodzi w rachubę, nie mam ochoty dzisiaj na wożenie dodatkowo kilku kg błota więcej... Za to czerwone światła skutecznie uprzykrzają dojazd... Tuż przed Helenką zauważam, że wyburzyli domek przy drodze..., ciekawe kiedy..., bo zdążyła już wyrosnąć trawa w jego miejscu... ostatnie zdjęcia tego miejsca mam z jesienie 2013.

Minęło kilka godzin, pora wracać..., jest już dość późno, jednak ponownie wjazd w teren raczej nie wchodzi w rachubę Droga raczej standardowa.., do centrum Zabrza i później w kierunku Pawłowa gdzie odbijam na Bielszowice i Wirek. 
W końcu dopadam drzwi domu..., pierwsze o czym marzę to... kola... na szczęście w promieniu 50m mam 2 nocne sklepy ;) 

W Zabrzu na Wiosennej
W Zabrzu na Wiosennej © amiga

W deszczu

Środa, 23 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
For the Fallen Dreams - Amnesia

Budzę się rano..., gdzie jestem... już wiem... zostałem na Helence..., próbuję się ruszyć, czuję się jakbym coś targał przez pól nocny ;P
Jednak trzeba ruszyć 4 litery...., praca czeka... zbieram się i wychodzę, jest mgliście.., prognozy nie sprawdzam, po co się stresować. Ruszam w drogę do firmy, staram się jechać dokładnie tą samą trasą którą podążałem wczoraj, tyle, że w przeciwnym kierunku, Już w okolicach Rokitnicy zaczyna padać i nie zapowiada się aby miało być lepiej. Mgła zaczyna się chyba rozrzedzać... Wizyta na Leśnej skutkuje dzisiaj totalnym ubłoceniem roweru i siebie... Stan drogi jest zupełnie inny niż to co pamiętam z wczoraj. Sam chciałem..., Dobrze, że ten odcinek nie jest zbyt długi... 
W butach chlupie..., jestem przemoknięty, bo... oczywiście po co zakładać przeciwdeszczówkę..., ale szczęśliwy dojeżdżam do celu..., mam nadzieję, że ubranie doschnie - przynajmniej częściowo.

Leje..., na obiektywie wielkie krople
Leje..., na obiektywie wielkie krople © amiga

Skrótem do Zabrza

Wtorek, 22 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Bukowina I

Wyjeżdżam coś po 14:00, wcześnie, ale też trochę nietypowo, ok 15:00 muszę dotrzeć do wolnego miasta Helenka... Widzę, że nadciągają ciemne chmury, prognozy też twierdzą, że powinno popadać..., opady mają być krótkie, ale intensywne... Chwilę waham się którędy jechać..., czy szosy i zaliczyć czerwoną falę, czy jednak ryzykować przejazd przez leśną na której prawie na 100% będzie błotniście. Ryzykuję...
Mimo wszystko wolę obskoczyć bokami..., Kawałek fajnego terenu, fajnego przejazdu..., i docieram do mojej ulubionej ścieżki/drogi... 
Stan trochę mnie zaskakuje, tym bardziej, że ostatnio popadywało..., droga jest przejezdna, błota stosunkowo niewiele. w kilku miejscach tylko pozalewane dziury... jest nieźle..., widzę, że nie tylko ja korzystam z tej drogi, z naprzeciwka mijam przynajmniej kilka grup bikerów... :)
Dojeżdżam do asfaltu i mogę nieco przyspieszyć, chwilę później dopadam rowerówki prowadzącej w kierunku na Rokitnicę i dalej na Helenkę... Zabawa z podjazdem... i jestem na miejscu... czas na pracę...

Gdzieś pomiędzy Gliwicami a Zabrzem
Gdzieś pomiędzy Gliwicami, a Zabrzem © amiga

do pracy szosami

Wtorek, 22 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
Raz, Dwa, Trzy - Zgodnie z planem
Poranek wczesny, z domu wychodzę w okolicach... 6:35, zależy mi na tym aby wcześniej dojechać do firmy, dzisiaj będę musiał też wcześniej wyjść... więc zależy mi na czasie. Gnam szosami..., nie zatrzymuję się.., nie ma na to czasu.., za to poranek wybitnie ciepły 12 stopni... zabieram nieco mniej ciuchów, za to plecak wypchany do granic możliwości. Po południu czeka mnie mały wysiłek fizyczny cóż.., damy radę... 
Gonię... ile sił w nogach, w końcu noga zaczyna nieco lepiej podawać, po chyba 3 miesiącach, gdy każdy wysiłek powodował problemy, a godzina jazdy była wszystkim na co było mnie stać... niemniej dalej ciągnę na prochach. 
Jestem ciekawy jak będzie wieczorem, zapowiedziane są jakieś burze, aż się nie chce w to wierzyć patrząc na piękny wschód słońca :). 
Drogi prawie idealnie puste... chyba przerzucę się na nieco wcześniejsze wyjazdy.  Ciekawy czy mi się to uda..., czy będzie mi się chciało... Na Rogoźnieckiej niespodzianka... jest aslakt, pierwsze 20m jeszcze po kamieniach, ale dalej wita mnie piękna warstwa nowiutkiego asfaltu, owszem jeszcze potrzebna jest druga warstwa która zakryje wystające studzienki. Pod koniec drogi kolejna niespodzianka..., jakieś 50m metrowego doła.. tutaj remont jeszcze trwa, muszę zjechać na chodnik i bawić się w wymijanie rur i innych zasieków... myślę jednak, że w ciągu najbliższych 2 tygodni wszystko będzie skończone..., a może to tylko moje pobożne życzenie i wiara w naszych drogowców?
W firmie jestem ok 7:40... ,rewelacja... 
Panorama Rudy Śląskiej
Panorama Rudy Śląskiej © amiga

w końcu lasami...

Piątek, 18 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Lost Society - Game Over

W końcu ciepło, wychodzę ciut wcześniej, już rano obiecałem sobie wycieczkę lasami, aby jednak zawsze nie jeździć tą samą drogą dzisiaj..., mała zmiana, przeglądnąłem wikimapię w poszukiwaniu czegoś ciekawego, ważne aby nie trzeba było nadkładać specjalnie drogi... Pierwsza myśl, to odbiję gdzieś w kierunku Stargańca, a później się zobaczy. jednak analizując wyżej wspomniany seriws odkryłem 3 miejsca które być może dobrze rokują.., wszystkie w okolicy starej kuźni, przy analizie jednego z nich sopisanego jako stracona wioska mam wrażenie, że to ruiny jakiś zabudowań, jednak brak jakichkolwiek zdjęć i opisu zmusza mnie do jazdy w ciemno..., kawałek dalej jest coś opisane jako resztki wieży obserwacyjnej i ciut dalej źródełko, to ostatnie widziałem na focie i wygląda nieszczególnie, ot rurka wetknięta coś i leci z tego woda... ale jak mam tam jechać to przy okazji o to też zahaczę...

Początek to standardowe tereny, hałda w makoszowach, tyle, że dzwoni ważny tel... i zamiast jazdy prowadzę rower rozmawiając, trwa to dobre 25- 30 min... Ważne, że udało się ustalić kilka rzeczy, za to tracę sporo czasu i o Stargańcu już nie myślę. W końcu tuż przed szczytem hałdy mogę wsiąść na rower i jechać dalej... Mijam Makoszowy, Kończyce i jestem na Halembie nieco dalej w Starej Kuźni odbijam w kierunku na Mikołów, spoglądając na ślad w endomondo dojeżdżam w okolice straconej wioski...  jest jakiś budynek, pozostałości po garażu lub jakiejś innej małej budowli, ale nic szczególnego, mało tego wygląda jak zamieszkane przez ekologów..., odpuszczam, nie ryzykuję, jadę dalej, jakieś 200 metrów dalej szukam śladów po wieży i też nic nie widzę, jakieś doły i tyle,... druga porażka..., za to trafiam na źródełko, nie wygląda specjalnie, ale w końcu sukces...,

Połamane drzewa
Połamane drzewa © amiga
Całkiem tego tutaj sporo
Całkiem tego tutaj sporo © amiga
Źródełko... z rurką?
Źródełko... z rurką? © amiga

kawalątek dalej jest dolina Jamny, rzeczka meandruje tutaj tworząc spore zakola i jest czystsza niż jeszcze 3 lata temu..., chyba coś się poprawiło, może to wymiana kanalizacji w Mikołowie? Spędzam tutaj dobre 20 minut...

Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Rzadko tutaj bywam
Rzadko tutaj bywam © amiga
Może za rzadko
Może za rzadko © amiga

w końcu jednak ruszam i ciut dalej wbijam się na hadłę w Halembie a może Panewnikach (w sumie nie wiem w jakich granicach administracyjnych ona się znajduje). a na szczycie wow... to chyba największa górka w okolicy... na samym szczycie bawię się robiąc panoramę, musi tutaj być pięknie jesienią gdy wszystkie drzewa mienią się żółto czerwonymi barwami...

Mała planetka :)
Mała planetka :) © amiga

Widok z hałdy
Widok z hałdy © amiga

Tam gdzieś jest wyjazd
Tam gdzieś jest wyjazd © amiga

Ruszam dalej, kombinując jak wyjechać gdzieś w kierunku panewnik...  po drodze jeszcze krótka sesja i może 500m dalej zatrzumuje mnie strażnik..., widać że wściekły, już z daleka mówi że obserwują mnie dobre kilkanaście minut na kamerach... chwila rozmowy już spokojniejszej  i okazuje się, że to dość duży teren zakładu..., bez wstępu... bo jeżdżą tutaj pociągi, samochody ciężarowe i działa w końcu mały zakład... tyle, że ze sporym zapleczem... Minutę, może 2 później jadę już do domu... wyjeżdżam w Panewnikach, jeszcze tylko park na Zadolu i jestem praktycznie w domu... Pięknie było... i niestety pewnie nie raz jeszcze będę sprawiał problemy strażnikom na hałdzie :), mimo wszystko warto zaryzykować, widoki z hałdy są niesamowite. Patrząc po kominach to widać również kopalnię w Makoszowach ;) 

piątek przedświąteczny

Piątek, 18 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
EL CONDOR PASA - SIMON & GARFUNKEL.

Ostatni dzień dojazdowy, święta zapowiadają się prawie zupełnie bezrowerowe, dopiero w poniedziałek jest szansa na coś więcej z Darkiem, sobota odpadnie w przedbiegach, niedziela to spotkanie rodzinne, które może skończyć się różnie ;P
Ale dzisiaj jadę rowerem, kolejny raz chcę być jak najwcześniej na miejscu. Poranek ponownie zimny, 3 stopnie na starcie, po raz kolejny ubieram się w długie ciuchy, marzę już o chwili gdy na starcie będzie 16-17 stopni, słońce będzie świecić od 4:00 rano... będę mógł pojechać zupełnie na krótko... a tak... wariant zimowy ;P

Tyle, że prognozy wskazują na znaczne ocieplenie, powrót powinien być w zdecydowanie lepszych warunkach i mam nadzieję, że nie po szosach. A na tą chwilę gnam drogami, w Katowice sporo samochodów, podobnie w Kochłowicach, spory korek jak na tą chwilę..., W Zabrzu zaczynam wyprzedzać samochodu stojące w długim korku przed skrzyżowaniem i chyba trochę przeginam, wjeżdżając bezpośrednio przed policję lekko na nich wymuszając ustąpienie mi miejsca, chyba kusze los... spoglądam, ale chyba nie chce się im mnie gonić..., udało się.


Ostatnie kilka km za to w spokoju, większość mobilków już w pracy, szosy są moje... światła zatrzymują mnie na chwilę dopiero w Gliwicach. Piękny dzień się zapowiada :)
Wspomnienia z francji
Wspomnienia z francji © amiga

zaczyna się robić przyjemnie

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
The Verve - Bitter Sweet Symphony

W końcu nieco wyższa temperatura, w chwili wyjścia jest coś ok 12-13 stopni, świeci słońce, jest naprawdę przyjemnie, jednak dzisiaj nie poszaleję, jadę najkrótszą możliwą drogą, muszę być maź o 18:30 w domu. Chociaż trochę, żal, że nie będzie dzisiaj lasu, nie będzie terenu, za to mogę próbować naciskać mocniej na pedały. Droga klasyczna, no prawie, w Kończycach, a może jeszcze  w Pawłowie jadę sprawdzić jak postępują prace na Rogoźnickiej..., i widzę, że idzie im to całkiem sprawnie, poprzedni odcinek zajął im chyba dobre 8 miesięcy, a ten już powoli kończą, tłuczeń leży prawie na całej długości, jeszcze chwila i powinni położyć tutaj asfalt, przynajmniej taką mam nadzieję, w końcu nie będę musiał kombinować nad przejazdem, będzie prościej i szybciej. A dzisiaj jeszcze raz przez ogródki działkowe, drogę w kilku miejscach tarasują samochody z kamieniami, trochę ciężkiego sprzętu. Fajnie, że coś się dzieje. Przejazd z Bielszowic na Wirek skrótem :), piękna droga, ale widzę iż niewiele osób o niej wie... mija mnie może kilka samochodów na km... reszta jedzie dookoła. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, a może też tego że nie ma żadnych drogowskazów... Pomiędzy Wirkiem, a Kochłowicami  również jadę nieco inaczej, tym razem ciut dłuższym wariantem po czerwonej rowerówce, ale w tym miejscu mi odpowiada. Dojeżdżam do Katowic, jeszcze chwila i melduję się w domu. 

Normandia - gdzieś na wybrzeżu
Normandia - gdzieś na wybrzeżu © amiga

czwartek do pracy

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Oasis - Wonderwall

Wczorajszy dzień prawie kompletnie bez roweru, wizyta u lekarza to główny punkt programu, jedna z zatok jest zajęta, jest szansa, że w ciągu miesiąca to zejdzie.Czyli będę musiał się z tym bujać jeszcze chwilę..., a teraz hyc na rower i do Gliwic, pogoda chyba zaczyna się nieco poprawiać, chociaż  jest zimno, tylko 2 stopnie na starcie, za to pojawiło się słońce..., dzisiaj jednak nie mam czasu na podziwianie, na zatrzymywanie się, próbuję zobaczyć na co mnie stać i czy uda mi się zacząć odpracować to co zabrała mi choroba, kondycję, poleciała totalnie w dół. Po serwisie Giancik spisuje się rewelacyjnie, co prawda serwis chciał być fajny i zmienili mi szprychy nie do końca na takie jakie chciałem, wymienili je pod kolor  roweru, czyli na coś na co zupełnie nie zwracam uwagi. Chyba jeszcze mnie nie znają.
Drogi tak dla odmiany suche, jedyne kałuże na które się natykam to rowerówka w Kochłowicach i Lasek Makoszowski , a dokładniej okolica budowy DTŚki, w Firmie ląduję w dość przyzwoitym czasie, chociaż to nie to co było jeszcze 4 miesiące temu..., mam co robić, za tojuż w firmie czuję, że znowu mnie zatyka, prawe ucho..., czas pojeść trochę prochów, wziąć kąpiel i do pracy :)
Gdzieś w Normandii
Gdzieś w Normandii © amiga

znowu po szosach

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
Pink Floyd - Wish You Were Here

Dalej chłodno, dalej wieje, jednak trzeba wrócić, wsiadam na rower i ponownie jadę szosami, nie mam ochoty na walkę z terenem, tym bardziej, że wieczorem mam jeszcze coś do zrobienia, załatwienia. Jest na tyle nieprzyjemnie, że staram się skracać drogę tak tylko jak się da. Wiatr zmienił kierunek, na północny, więc w większości mam go z boku, tylko na 2-3 krótkich odcinkach mam go w plecy. Drogi puste, ale tak to już bywa gdy wyjeżdża się po 17:00.
Prognozy wskazują, że jutro ma być jeszcze gorzej, temperatura może spaść w okolice zera..., co to za wiosna. Cieszy jednak to, iż jutro będzie i tak dzień w zasadzie bezrowerowy, kolejna wizyta u lekarza, odbiór wyników prześwietlenia, wizyta w serwisie - odbiór Gianta, ale na więcej nie mam co liczyć. Dopiero w czwartek trochę pojeżdżę.. może...

Na wybiegu - Z archiwum - kwiecień 2011 w Śląskim Zoo
Na wybiegu - Z archiwum - kwiecień 2011 w Śląskim Zoo © amiga