Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1421.81 km (w terenie 318.00 km; 22.37%)
Czas w ruchu:65:58
Średnia prędkość:21.55 km/h
Maksymalna prędkość:63.70 km/h
Suma podjazdów:8178 m
Maks. tętno maksymalne:187 (101 %)
Maks. tętno średnie:148 (80 %)
Suma kalorii:64245 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:33.85 km i 1h 34m
Więcej statystyk

w deszczu i pod wiatr

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Lynyrd Skynyrd - Simple Man

Kolejny zimny poranek, ta wiosna chyba nas nie rozpieszcza, a może po prostu jest jeszcze za wcześnie? Wyjeżdżam kilka minut po 7:00, tyle, że pada i wieje wredny zimny wiatr, na dokładkę mam wrażenie, że kierunek niezbyt mi odpowiada, korci aby wjechać w las, ale warunki tam będą nieciekawe, tym bardziej, że nie zapakowałem błotników... ech... chyba nie poszaleję. Na drogach istne szaleństwo, ale nie mogę zrobić sobie wyjątku, chcę mimo wszystko dojechać w jakimś względnie normalnym czasie do firmy. Przerzedza się już w Zabrzu, więc ostatnie 10 km we względnym spokoju... Gliwice już kompletny luzik, ale... na Odrowążów pod wiaduktem niemiłosiernie mnie wydmuchało, niby niewielki kawałek i lekko z górki, ale prędkość momentalnie spadła do kilkunastu km/h. Może chociaż w drodze powrotnej wiatr dzisiaj wspomoże...?
Lew - Z archiwum - kwiecień 2011 w Śląskim Zoo - chyba było cieplej
Lew - Z archiwum - kwiecień 2011 w Śląskim Zoo - chyba było cieplej © amiga

czuję zmęczenie

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Black Label Society - I Never Dreamed

Wracam szosami, nie mam ani ochoty na zwiedzanie, ani na dłuższy przejazd, zresztą pogoda też do tego nie zachęca, te kilka stopni powyżej zera to nie moja ulubiona temperatura. Jako, że wychodzę dość późno, to drogi puste. Gdzieś w drodze dostaję sms-a, ech, przyszedł nowy power bank, trzeba go odebrać, w paczkomacie. Przesyłka wędrowała z Krakowa 5 dni..., tragedia... pod tym względem poczta dalej wygrywa. 
Po drodze w kilku miejscach delikatnie pada, gdy w końcu docieram do domu, to wszystko wędruje do prania, tyle, że czeka mnie jeszcze jedna krótka wycieczka..., po wspomniany wcześniej powerbank. Wsiadam po cywilu na rower i jadę, 15 min później jestem spowrotem. Czas na jego potestowanie. Zobaczymy jak będzie się spisywał. ten stary miał wadę związaną z gniazdem ładowania - miało tendencję do wyłamywania się..., po rozebraniu doszedłem do wniosku, że naprawa niewiele zmieni, zajakiśczas znowu się to wyłamie, moim zdaniem to błąd konstrukcyjny.
Nowy powerbank - ciekawe jak się sprawdzi
Nowy powerbank - ciekawe jak się sprawdzi © amiga

wariant skrócony

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Black Label Society - My Dying Time

Wyjazd w wersji skróconej, lecę z Zabrza zamiast z Katowic, lekko przeciągnęła mi się Odyseja :), kombinuję, którędy jechać? Chyba najlepiej by było gdyby to były lasy..., szosy są dzisiaj niewskazane. W firmie powinienem być w ok 40 min..., tyle, że w Zabrzu można nieźle się naciąć w poniedziałki, zobaczymy, będę uciekał od głównych dróg, pojadę tyłami i leśną, nawet jeżeli miałoby to oznaczać brnięcie po kolana w błocie. 
Początkowo po ścieżce rowerowej więc jest nieźle, rower świetnie daje sobie radę, ja chyba też, jednak czuję te wczorajsze 90km po górkach.., to nie zakwasy, ale jakaś odmiana zmęczenia..., wkrótce wjeżdżam w leśną i jestem w szoku, droga może nie jest sucha, ale błota jest niewiele, zwalniając do ok 14-15 można przejechać nawet specjalnie się nie brudząc. Teraz pozostał odcinek Gliwicki, 90% po ocznych szosach, nie napotykam na żadne problemy, za to przy forum skracam sobie trasę, przez parking po nieudanej inwestycji - Fokusie... Jestem w firmie, szybka gorąca kąpiel i można zabrać się za pracę.

Powoli robi się pięknie
Powoli robi się pięknie © amiga

Odyseja Miechowska 2014

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Jacek Kaczmarski, Gintrowski, Łapiński Powrót z Syberii Malcze

Jest wczesny niedzielny poranek, jedziemy do Miechowa na kolejną edycję Odysei Miechowskiej. Zastanawiamy się jak będzie, czy może jak rok temu gdzie odnalezienie PK graniczyło z cudem, bo lampiony w większości przypadków znajdowały się w 5mm kółku, czy może oznakowanie będzie tak perfekcyjne jak na Galicji Orient?
Dojeżdżamy na miejsce mamy sporo czasu na przygotowanie siebie, przygotowanie rowerów…, przywitanie się ze znajomymi. Cały czas mnie męczy jedno pytanie, czy problem z zapaleniem zatok nie dobije mnie dzisiaj podobnie jak to było na BikeOriencie. Trochę się tego boję, bo tutaj teren nie wybacza, tutaj będzie więcej przewyższeń…
Pogoda sprzyja, poranek chłodny, ale słońce szybko nagrzewa powietrze, robi się całkiem przyjemnie. W końcu nadchodzi czas odprawy i startu. Wyjazd z miasta w konwoju policji i tuż za miastem dostajemy mapy. Przed dojazdem okazuje się ,że Darek łapie panę, ciekawie się zapowiada. Gdy Darek wymienia dętkę, ja zajmuję się wykreśleniem wariantu. Zaznaczam punkty w kolejności:
3, 4, 8, 9, 10, 11, 12, 15, 14, 13, 7, 6, 5, 2, 1. Chwila konsternacji gdy spoglądam na mapę…, czegoś mi brakuje, jakiegoś punktu na południowym wschodzie…, może jeszcze jakiś po drugiej stronie miasta, ale sprawdzam jeszcze raz, liczę PK, są wszystkie. W zasadzie pewne jest, że wszyscy wykreślili identyczny wariant, różnica będzie polegała tylko na samym dojeździe pomiędzy PK, część będzie jechać terenem, a reszta szosami. Masakra, to wróży jazdę w pociągach i włączeniu się instynktu stadnego.
W końcu ruszamy, Darek ma jeszcze jeden problem, mapnik został w domu, więc mapa ląduje za pazuchą…, może to też jakaś metoda.
W drodze na PK
W drodze na PK © amiga
Pomimo tego, że ruszyliśmy jako ostatni wkrótce spotykamy grupę bikerów tłoczących się w pobliżu punktu „3 – skraj lasu”, to również pierwsze spotkanie z tutejszymi górkami, może nie idzie mi idealnie ale wdrapuję się na szczyt…, podbijamy karty i jedziemy dalej, zmieniamy rozrysowany plan, początkowo chwieliśmy wrócić co szosy tą samą drogą jednak krócej będzie zjeżdżając polną do
Widoki piękne
Widoki piękne © amiga
Pojałowic, po drodze mijamy rowerzystów, w kilku miejscach wybierają inne warianty dojazdu do „4 – 1 z 3 leśnych dróg” jednak na końcu i tak napotykamy grupę kilkunastu zawodników, trochę błota i kilka innych drobnych niespodzianek. Chwilę później jedziemy na „9 – pd-wsch. Strona cmentarza”, krótki przejazd ale czuć go w nogach, PK znaleziony i pora na kolejny punkt również w pobliżu: „10 - dolinka”, przy dojeździe czuję, że z tyłu mam ciut za mało powietrza, rower lekko pływa. Przy lampionie dopompowuję co 45 PSI i w drogę, liczę na to, że dziura jest na tyle niewielka iż uda się przejechać całość bez wymiany, bez niepotrzebnego tracenia czasu.
Okolica niesamowita
Okolica niesamowita © amiga
Nieco dalej jest „11 – krzyżówka leśna”, jedyne co trzeba zrobić to poprawnie policzyć przecinki przy drodze, tyle, że jest ich jakby nieco więcej. Trochę ryzykujemy, wjeżdżamy w jedną z nich, cały czas pod górkę… w końcu widzimy, że to nie ta, jesteśmy ciut za wcześnie, ale żaden z nas nie ma ochoty na zjazd i ponowny podjazd, pochylając się nad mapą decydujemy się na krótki spacer na przełaj, może 100-150 dalej jest przecinka w lesie która powinna nas wyprowadzić w pobliże punktu, chwilę później spotykamy zdezorientowanych. Podbijamy karty i zjeżdżamy…, kilka min później zatrzymuję się, powietrza zostało niewiele, trzeba wymienić
Chwila na wymianę dętki
Chwila na wymianę dętki © amiga
dętkę, dalej tak jechać się nie da, w między czasie spotykamy Maćka wracającego z PK 11 i dalej już jedziemy w trójkę. Droga do „12 – rozwidlenie dróg” strasznie paskudna, masa kolein, błota, pełno wody, średnio się jedzie po tej brei. Mam wrażenie, że w którymś momencie chyba nie tak pojechaliśmy, niemniej na PK docieramy bez większego problemu. Czeka na nas dość długi przelot na „15 – krzyżówka leśna”, z mapy wynika, że końcówka nie będzie zbyt szczęśliwa, las i sporo przecinek, ciekawe jak będzie w
Prawie jak tapeta z Windowsa XP
Prawie jak tapeta z Windowsa XP © amiga
rzeczywistości. Ta jakoś nie zaskakuje, jest gorzej niż mogło być przecinek jest kilkakrotnie więcej, biegną we wszystkich możliwych kierunkach, decydujemy się jednak na skręt na północ i kontunuowanie drogi wzdłuż ściany lasu, jest zdecydowanie lepiej. Końcówka już bezbłędnie, wjeżdżamy na lampion. Kolej na odszukanie „14 – sezonowy skład drewna” początek dojazdu coś mnie nie cieszy, zjeżdżamy w dół…, nie wróży to zbyt dobrze, bo po czymś takim jest coś na co mam średnią ochotę dzisiaj – kolejny podjazd. Nie mylę się…, kilka km kręcenia pod górkę i dojeżdżamy na miejsce, punkt banalny, zresztą chyba, żaden nie był skomplikowany, nie stwarzał problemów. Gdzieś chyba zatracił się ten klimat zeszłorocznej odysei… gdzie odszukanie lampionu było niezłym wyzwaniem. Trochę nie tak zjeżdżamy, za to podziwiamy borsuka pędzącego gdzieś w lesie…, i lądujemy we wsi, pytamy się o jakiś otwarty sklep…, ale oczywiście jest niedziela…, nie ma szans…, za to gratis mamy dodatkowy podjazd. Cóż nie pierwszy i nie ostatni dzisiaj, spoglądam na licznik, prawie 1000m przewyższeń… i dalej żyję…, Zapalenie oczywiście daje znać o sobie, ale nie jest to aż tak męczące jak na BikeOriencie czy Korno… „13 – leśna ścieżka” nieco problematyczna, przynajmniej przy podjeździe od północy, droga urywa się, z mapy jednak widać coś innego, musimy się jakoś przebić, szukamy opcji obejścia i kilka min później Darek
Zamek - ciekawe miejsce
Zamek - ciekawe miejsce © amiga
Kapliczka..., tylko gdzie lampion?
Kapliczka..., tylko gdzie lampion? © amiga
odnajduje lampion. Gdybyśmy pojechali wg planu, bez zjazdu do wsi to na lampion po prostu wjechalibyśmy. Spoglądamy na zegarki, jest nieciekawie, mało czasu…, po drodze zaliczamy jeszcze „7 – kaplica zamkowa” gdzie czeka na nas poczęstunek i możliwość uzupełnienia baków. Może km dalej jest „6 – krzyżówka leśna” wredny podjazd, ale lampion jest, kierujemy się na niebieski szlak, może będzie przejezdny…, tak też się dzieje. W trakcie drogi zastanawiamy się co dalej, „5 – mostek (bufet)” zaliczamy bo mamy go po drodze, ale nie ma szans na skręcenie na PK 2 i 1, nie mamy czasu, trzeba gnać ile sił w nogach do mety, droga wije się, to wznosi to opada, chwilami mam już dość. W którymś momencie widzę dzwonnicę kościoła w Miechowie, meta już niedaleko. Wpadamy na nią, oddajemy karty i… starczy na dzisiaj. Ciekawe jak będzie jutro, czy będę miał zakwasy, czy czeka mnie kolejne 2 dni walki z zapaleniem? Zobaczymy… Czeka na nas ciepły poczęstunek i losowanie nagród. W końcu musimy wracać…, żegnamy się i wracamy na Śląsk.
Na rozdaniu
Na rozdaniu © amiga
Losowanie nagród
Losowanie nagród © amiga
Finał Odysei Miechowickiej
Finał Odysei Miechowickiej © amiga

podążając za gwiazdami

Sobota, 12 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Limahl - Never Ending Story
Opis i zdjęcia ze strony etisoftbiketeam.pl

Dość nietypowy wypad tym razem, jednak ze względu na to że nasze koleżanki z pracy – Olga i Dorota zapisały się na czwartą edycję rajdu miejskiego postanowiliśmy im potowarzyszyć jako wsparcie na trasie. Baza rajdu mieści się w budynku Instytutu Fizyki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Dziewczyny do pokonania będą miały ok 20km pieszo, 50km rowerami a na punktach zadania czasami sprawnościowe, czasami umysłowe. Poranek jest chłodny, ale dzień zapowiada się ciepły i słoneczny. Kilkanaście minut przed Starrem dziewczyny idą na odprawę do auli. Około 9:30 już przed budynkiem następuje rozdanie kart z opisami punktów, map dla części pieszej. Chwila zastanowienia i pora ruszyć.


Podążajcie za mną a będzie wam dane
Pamiątkowa fotografia
Pierwsze zadanie to przedostać się na drugą stronę ul. Rozdzieńskiego, punkt jest umieszczony niedaleko na placu zabaw. Problem polega na tym, że kładka nad ulicą jest obwarowana zasiekami, przejścia oficjalnie brak. Idąc w ślady współzawodników forsują przeszkodę i docierają na miejsce. Na punkcie zadanie do wykonania - 10 pompek.
Olga bierze to zadanie na siebie i chwilę później mogą udać się na poszukiwanie drugiego punktu umieszczonego dla odmiany w kinie Kosmos.
Sama droga nie jest jakaś skomplikowana i wkrótce docierają na miejsce, po wejściu do wewnątrz czeka na nie zadanie logiczne, dotyczące m.in. Agnieszki Holland i rodziny Simpsonów :). Po raz kolejny pokazują klasę i chwilę później mogą udać się dalej do jaskini ludzi gór – „Knajpy Podróżników Namaste” na ul Sobieskiego. Kolejny długi pieszy odcinek, a na miejscu po raz kolejny dzisiaj zadanie logiczne. Umiejscowienie w europie masywów górskich. Okazuje się, że rozwiązują najlepiej ze wszystkich dotychczasowych drużyn. Brawo.
Szczęśliwe
Parę minut później już pędzą dalej tym razem do parku Kościuszki gdzie czeka na nie „grzybek”, w ruch idą mięśnie i bez żadnych problemów Olga razie sobie z tym trudnym zadaniem.
I kto tu jest wielki
Zadowolone ruszają dalej - kierunek… „Biały Domek” – Górnośląskie Centrum Kultury im. Krystyny Bochenek, już samo umiejscowienie punktu wskazuje, że muszą liczyć się z zadaniem logicznym. Na miejscu dostają do rozwiązania rebusy, pytanie tylko czy warto tracić zbyt dużo czasu na ich rozwiązanie…, za brak jest tylko 10 min kary. W takich przypadkach zawsze warto rozważyć czy nie lepiej poświęcić zadanie w zamian za więcej czasu na dotarcie do kolejnych punktów.
Po kilku min. ruszamy dalej - kierunek Biblioteka Śląska, jak można się spodziewać, będzie kolejne zadanie logiczne… Spoglądam na licznik, w nogach mają już 13km… sporo… Na miejscu po zaliczeniu zadania możemy wracać do ścisłego centrum, po drodze jeszcze tylko przejście podziemne na ul. Wojewódzkiej i spisanie informacji o Henryku Sławiku i pozostały do zaliczenia już tylko 2 punkty, pierwszy w Muzeum Śląskim i kawałek dalej w Altusie, tym razem czeka je wspinaczka na szczyt Katowickiego drapacza chmur…
A kto to ten Sławik
W między czasie dojeżdża Darek i wspólnie czekamy pod budynkiem na powrót dziewczyn.
Gdzieś tam biegną właśnie dziewczyny
Teraz powrót do bazy i odebranie map na trasę rowerową. Organizatorzy wspominali coś o 50km na rowerze, jednak patrząc na mapę na pierwszy rzut oka mam wrażenie, że jest tego sporo więcej, oceniam iż będzie to około 70km… najkrótsza droga to prowadzi do głównych drogach, zupełnie bez sensu… Spodziewałbym się raczej poprowadzenia trasy po południowej części miasta. A tutaj punkty umieszczone w okolicznych miastach…, Czeladzi, Bytomiu, Chorzowie.
Chwila rozmowy i od razu kasujemy punkty wysunięte najdalej…, pozostaje Wełnowiec, Park Śląski, Nikiszowiec, Giszowiec i Muchowiec. Całość powinna zamknąć się w ok. 30km. Czasu powinno starczyć.
W końcu na 2 kołach
Pierwszy punkt jest umieszczony na hałdzie na granicy Katowic i Siemianowic Śląskich, trochę zakosami ale docieramy na miejsce, w zasadzie cieszy mnie to, że to nie ja muszę się wspinać na górę. Dorota i Darek pędzą na szczyt, a my z Olgą obmyślamy trasę dojazdu do Parku Śląskiego.
Punkt zaliczony
Po chwili jesteśmy znowu w komplecie, przez Koszutkę docieramy do stacji Elki i… dziewczyny mają chwilę odpoczynku, jadą wygodnie na krzesełku do stacji Stadion Śląski. A my gnamy na rowerach, po drugiej stronie czekają na nie do wykonania 3 zadania, pierwsze to rowerki wodne i zaliczenie 2 PK na stawie, drugi punkt w pobliżu, trzeba zapamiętać nazwę firmy ochroniarskiej jednego z budynków i trzecie to siłownia. W między czasie dojeżdża do nas Agnieszka, pokibicować naszym gwiazdom :).
|Żeby nie tracić czasu relacja online
Znów rower
I rozciąganie mięśni
Ćwiczymy wszystkie partie mięśni
Chwila rozmowy i ruszamy rowerami w drogę powrotną, niestety do stacji Elki Olga i Dorota muszą dotrzeć pieszo, dopiero tam dosiadają rowerki i pora udać się na Muchowiec, przedostanie się przez place budów sponsorowane przez Boba Budowniczego chwilę zajmują, wkrótce jednak jesteśmy na miejscu, tutaj nie ma zadania, jest tylko punkt, spoglądamy na zegarki… i mało czasu… jest coś około 15:00. Nikiszowiec odpuszczamy, ale… Giszowiec jest jak najbardziej w zasięgu. Jedziemy w pobliżu źródeł Kłodnicy i… nieco dalej muszę się pożegnać, dzisiaj niestety mój limit czasowy się wyczerpał. Dalej jadą w eskorcie Darka i Agnieszki.
W drodze na Muchowiec
Pędząc przez lasy
Do punktu pozostało im ok. 10 minut jazdy po dość prostym terenie i asfaltowej ścieżce rowerowej, nie powinno być problemów.
Na punkcie kolejne zadanie logiczne, tyle, że czasu mało…, decyzja… punkt zaliczony pora wracać jak najkrótszą drogą. Do zamknięcia mety pozostało 40 min.
Staw Janina na Giszowcu
Do pokonania jest torowisko w pobliżu ul.73 Pułku Piechoty i dalej wąska ścieżka usiana korzeniami. To nie za dobrze dla roweru Doroty, z wąskimi oponami przystosowanymi do szos. Na metę wpadają 10 minut przed końcem czasu… Zmęczone, zziajane i szczęśliwe.
Zadanie logiczne na tym etapie?
W sumie fajnie było trochę potowarzyszyć… i przyglądać się nieco z boku zmaganiom… W klasyfikacji znajdują się na 15 miejscu na 22 drużyny mix. Jak na pierwszy spontaniczny występ to rewelacyjne osiągnięcie. Już zapowiadają udział w kolejnych tego typu imprezach. :)



kolejny raz szosami

Piątek, 11 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Mike Oldfield & Miriam Stockley - Moonlight Shadow

Wychodzę znowu kilka minut po 16:00, spieszy mi się, za 2 godziny szykuje się impreza urodzinowa szwagra, mała kameralna, ale w piątek. Może to i lepiej? Nie wjeżdżam do lasu, po raz kolejny jadę drogami, o tej porze ruch jest wzmożony, jednak nie zwracam na to uwagi, po raz kolejny zwiedzam Rogoźnicką w Zabrzu, czemu... zupełnie nie wiem, mogłem w końcu skręcić wcześniej... i problem wykopków drogowych zupełnie by nie istniał. Jutro za to szykuje się krótki wyjazd do centrum Katowic pokibicować koleżankom w Miejskim Rajdzie Przygodowym. 
W domu melduję się przed 18:00, teraz szybka kąpiel i na urodziny... będzie się działo. 

Jeden w bunkrów w lasach panewnickich
Jeden w bunkrów w lasach panewnickich © amiga

mglisty poranek

Piątek, 11 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Chasing Cars - Snow Patrol Piątek, ostatni wyjazd do Gliwic, weekend za to zapowiada się dość intensywny, 2 imprezy urodzinowe, Miechów i... Rajd miejski... sporo, ale teraz jeszcze o tym nie myślę. Chcę dojechać do pracy, pogoda zaskakuje, wisi gęsta mgła..., odpalam lampki, tak dla zasady, będę bardziej widoczny. Gnam po szosach..., czas na pracę będę miał skrócony, częściowo z powodu intensywnego weekendu. Ważne, by zrobić co zrobić..., Nie przepadam za jazdą po drogach w takich warunkach, ale cóż zrobić... wybory nie ma specjalnie. Chyba najgorsza sytuacja jest na granicy Katowic i Rudy Śląskiej, w centrach miast jest zdecydowanie lepiej, Gdy dojeżdżam do firmy zamglenie jest niewielkie i w zasadzie zupełnie już nie przeszkadza.

Coś się dzieje na Stargańcu

Coś się dzieje na Stargańcu © amiga

wieczorny powrót...

Czwartek, 10 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Trip the Darkness - Lacuna Coil

Wychodzę kilka minut po 16:00, dzisiaj spieszy mi się jak diabli, tzn..., mam trochę czasu ale w domu muszę być max o 18:00, więc odpada wariant leśny, pomimo tego, że jest dość ładna pogoda, chociaż chłodno. Bez większych kombinacji gnam szosami, za na Pawłowie jadę nieco inaczej, pakuję się na Rogoźnicką, chcę sprawdzić jak idzie remont drogi..., widać postępy, ale pewnie jeszcze przez miesiąc droga nie będzie przejezdna. Jedyna opcja to przejazd przez ogródki działkowe, nie przepadam za tym wariantem, ale skoro zdecydowałem się już na Rogoźnicką to innego wyboru nie mam, tym bardziej, że czasu też nie mam specjalnie wiele. 
W domu melduję się, szybka kąpiel i jestem gotowy do wyjścia... udało się :) dojechać przed czasem...
Czy tu nie jest pięknie
Czy tu nie jest pięknie © amiga

czwartkowy poranek

Czwartek, 10 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Epica - Credimi

Po wczorajszym niepracowym dniu dzisiaj pora wybrać się do Gliwic, ech gdyby lekarka wiedziała..., chociaż w domu pewnie i tak bym nie usiedział więc co za różnica?
Dzisiaj zdecydowanie chłodniej, niż we wtorek..., gdzie się podziało te 12 stopni z rana... Dobrze, że świeci chociaż słońce. 
Klasycznie wyjeżdżam dość późno i jadę szosami, najkrótszym możliwym wariantem. Po raz kolejny w Kochłowicach kolejka, czyżby coś się zmieniło? Wcześniej korki w tym miejscu to była raczej rzadkość, a w tym tygodniu w zasadzie to norma. Podjazd w kierunku Wirka dzisiaj mnie męczy, niemiłosiernie, zaczynam się obawiać co będzie gdy pojedziemy do Miechowa... Na BO odpadałem, a tam nie będzie litości, tamten teren nie wybacza. 
W Zabrzu jakiś wariat wyprzedza mnie na zakręcie..., masakra, gdzie mu się tak spieszy..., 10s później już bylibyśmy na prostej...
Za to Gliwice znowu poste, to chyba jedyna zaleta późniejszych wyjazdów ;p

Poranek w Rudzie Śląskiej
Poranek w Rudzie Śląskiej © amiga

do serwisu... z szarkiem...

Środa, 9 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat

Dzisiejszy dzień nietypowy..., do pracy nie pojechałem, czekała mnie dzisiaj wizyta u lekarza a później prześwietlenie, wstępny werdykt - zapalenie zatok :( , przynajmniej wiem na co się leczyć... Worek prochów i powrót do domu. Zabieram szaraka i wiozę go do znajomego serwisu, zostanie tam na kilka dni..., szprychy muszą być wymienione. Nie mam ochoty na kolejne niespodzianki w drodze. Problem polega na tym, że docieram zbyt wcześnie i wszystko zamknięte w diabły, więc kręcę się chwilę po okolicy. Spotykam kilku znajomych i mija dobre 20 min. W końcu jako pierwszy wchodzę do serwisu..., rower zostaje, przy okazji będzie miał przegląd. Jestem pewien że zrobią go dobrze. Do domu już z buta. 

Szlak wieży spadochronowej - jeden z pomników/mogił
Szlak wieży spadochronowej - jeden z pomników/mogił © amiga