Odyseja Miechowska 2014

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Jacek Kaczmarski, Gintrowski, Łapiński Powrót z Syberii Malcze

Jest wczesny niedzielny poranek, jedziemy do Miechowa na kolejną edycję Odysei Miechowskiej. Zastanawiamy się jak będzie, czy może jak rok temu gdzie odnalezienie PK graniczyło z cudem, bo lampiony w większości przypadków znajdowały się w 5mm kółku, czy może oznakowanie będzie tak perfekcyjne jak na Galicji Orient?
Dojeżdżamy na miejsce mamy sporo czasu na przygotowanie siebie, przygotowanie rowerów…, przywitanie się ze znajomymi. Cały czas mnie męczy jedno pytanie, czy problem z zapaleniem zatok nie dobije mnie dzisiaj podobnie jak to było na BikeOriencie. Trochę się tego boję, bo tutaj teren nie wybacza, tutaj będzie więcej przewyższeń…
Pogoda sprzyja, poranek chłodny, ale słońce szybko nagrzewa powietrze, robi się całkiem przyjemnie. W końcu nadchodzi czas odprawy i startu. Wyjazd z miasta w konwoju policji i tuż za miastem dostajemy mapy. Przed dojazdem okazuje się ,że Darek łapie panę, ciekawie się zapowiada. Gdy Darek wymienia dętkę, ja zajmuję się wykreśleniem wariantu. Zaznaczam punkty w kolejności:
3, 4, 8, 9, 10, 11, 12, 15, 14, 13, 7, 6, 5, 2, 1. Chwila konsternacji gdy spoglądam na mapę…, czegoś mi brakuje, jakiegoś punktu na południowym wschodzie…, może jeszcze jakiś po drugiej stronie miasta, ale sprawdzam jeszcze raz, liczę PK, są wszystkie. W zasadzie pewne jest, że wszyscy wykreślili identyczny wariant, różnica będzie polegała tylko na samym dojeździe pomiędzy PK, część będzie jechać terenem, a reszta szosami. Masakra, to wróży jazdę w pociągach i włączeniu się instynktu stadnego.
W końcu ruszamy, Darek ma jeszcze jeden problem, mapnik został w domu, więc mapa ląduje za pazuchą…, może to też jakaś metoda.
W drodze na PK
W drodze na PK © amiga
Pomimo tego, że ruszyliśmy jako ostatni wkrótce spotykamy grupę bikerów tłoczących się w pobliżu punktu „3 – skraj lasu”, to również pierwsze spotkanie z tutejszymi górkami, może nie idzie mi idealnie ale wdrapuję się na szczyt…, podbijamy karty i jedziemy dalej, zmieniamy rozrysowany plan, początkowo chwieliśmy wrócić co szosy tą samą drogą jednak krócej będzie zjeżdżając polną do
Widoki piękne
Widoki piękne © amiga
Pojałowic, po drodze mijamy rowerzystów, w kilku miejscach wybierają inne warianty dojazdu do „4 – 1 z 3 leśnych dróg” jednak na końcu i tak napotykamy grupę kilkunastu zawodników, trochę błota i kilka innych drobnych niespodzianek. Chwilę później jedziemy na „9 – pd-wsch. Strona cmentarza”, krótki przejazd ale czuć go w nogach, PK znaleziony i pora na kolejny punkt również w pobliżu: „10 - dolinka”, przy dojeździe czuję, że z tyłu mam ciut za mało powietrza, rower lekko pływa. Przy lampionie dopompowuję co 45 PSI i w drogę, liczę na to, że dziura jest na tyle niewielka iż uda się przejechać całość bez wymiany, bez niepotrzebnego tracenia czasu.
Okolica niesamowita
Okolica niesamowita © amiga
Nieco dalej jest „11 – krzyżówka leśna”, jedyne co trzeba zrobić to poprawnie policzyć przecinki przy drodze, tyle, że jest ich jakby nieco więcej. Trochę ryzykujemy, wjeżdżamy w jedną z nich, cały czas pod górkę… w końcu widzimy, że to nie ta, jesteśmy ciut za wcześnie, ale żaden z nas nie ma ochoty na zjazd i ponowny podjazd, pochylając się nad mapą decydujemy się na krótki spacer na przełaj, może 100-150 dalej jest przecinka w lesie która powinna nas wyprowadzić w pobliże punktu, chwilę później spotykamy zdezorientowanych. Podbijamy karty i zjeżdżamy…, kilka min później zatrzymuję się, powietrza zostało niewiele, trzeba wymienić
Chwila na wymianę dętki
Chwila na wymianę dętki © amiga
dętkę, dalej tak jechać się nie da, w między czasie spotykamy Maćka wracającego z PK 11 i dalej już jedziemy w trójkę. Droga do „12 – rozwidlenie dróg” strasznie paskudna, masa kolein, błota, pełno wody, średnio się jedzie po tej brei. Mam wrażenie, że w którymś momencie chyba nie tak pojechaliśmy, niemniej na PK docieramy bez większego problemu. Czeka na nas dość długi przelot na „15 – krzyżówka leśna”, z mapy wynika, że końcówka nie będzie zbyt szczęśliwa, las i sporo przecinek, ciekawe jak będzie w
Prawie jak tapeta z Windowsa XP
Prawie jak tapeta z Windowsa XP © amiga
rzeczywistości. Ta jakoś nie zaskakuje, jest gorzej niż mogło być przecinek jest kilkakrotnie więcej, biegną we wszystkich możliwych kierunkach, decydujemy się jednak na skręt na północ i kontunuowanie drogi wzdłuż ściany lasu, jest zdecydowanie lepiej. Końcówka już bezbłędnie, wjeżdżamy na lampion. Kolej na odszukanie „14 – sezonowy skład drewna” początek dojazdu coś mnie nie cieszy, zjeżdżamy w dół…, nie wróży to zbyt dobrze, bo po czymś takim jest coś na co mam średnią ochotę dzisiaj – kolejny podjazd. Nie mylę się…, kilka km kręcenia pod górkę i dojeżdżamy na miejsce, punkt banalny, zresztą chyba, żaden nie był skomplikowany, nie stwarzał problemów. Gdzieś chyba zatracił się ten klimat zeszłorocznej odysei… gdzie odszukanie lampionu było niezłym wyzwaniem. Trochę nie tak zjeżdżamy, za to podziwiamy borsuka pędzącego gdzieś w lesie…, i lądujemy we wsi, pytamy się o jakiś otwarty sklep…, ale oczywiście jest niedziela…, nie ma szans…, za to gratis mamy dodatkowy podjazd. Cóż nie pierwszy i nie ostatni dzisiaj, spoglądam na licznik, prawie 1000m przewyższeń… i dalej żyję…, Zapalenie oczywiście daje znać o sobie, ale nie jest to aż tak męczące jak na BikeOriencie czy Korno… „13 – leśna ścieżka” nieco problematyczna, przynajmniej przy podjeździe od północy, droga urywa się, z mapy jednak widać coś innego, musimy się jakoś przebić, szukamy opcji obejścia i kilka min później Darek
Zamek - ciekawe miejsce
Zamek - ciekawe miejsce © amiga
Kapliczka..., tylko gdzie lampion?
Kapliczka..., tylko gdzie lampion? © amiga
odnajduje lampion. Gdybyśmy pojechali wg planu, bez zjazdu do wsi to na lampion po prostu wjechalibyśmy. Spoglądamy na zegarki, jest nieciekawie, mało czasu…, po drodze zaliczamy jeszcze „7 – kaplica zamkowa” gdzie czeka na nas poczęstunek i możliwość uzupełnienia baków. Może km dalej jest „6 – krzyżówka leśna” wredny podjazd, ale lampion jest, kierujemy się na niebieski szlak, może będzie przejezdny…, tak też się dzieje. W trakcie drogi zastanawiamy się co dalej, „5 – mostek (bufet)” zaliczamy bo mamy go po drodze, ale nie ma szans na skręcenie na PK 2 i 1, nie mamy czasu, trzeba gnać ile sił w nogach do mety, droga wije się, to wznosi to opada, chwilami mam już dość. W którymś momencie widzę dzwonnicę kościoła w Miechowie, meta już niedaleko. Wpadamy na nią, oddajemy karty i… starczy na dzisiaj. Ciekawe jak będzie jutro, czy będę miał zakwasy, czy czeka mnie kolejne 2 dni walki z zapaleniem? Zobaczymy… Czeka na nas ciepły poczęstunek i losowanie nagród. W końcu musimy wracać…, żegnamy się i wracamy na Śląsk.
Na rozdaniu
Na rozdaniu © amiga
Losowanie nagród
Losowanie nagród © amiga
Finał Odysei Miechowickiej
Finał Odysei Miechowickiej © amiga

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa lupac

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]