Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2013

Dystans całkowity:1415.48 km (w terenie 112.00 km; 7.91%)
Czas w ruchu:64:10
Średnia prędkość:22.06 km/h
Maksymalna prędkość:45.80 km/h
Suma podjazdów:7922 m
Maks. tętno maksymalne:195 (105 %)
Maks. tętno średnie:147 (79 %)
Suma kalorii:53757 kcal
Liczba aktywności:40
Średnio na aktywność:35.39 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Mokry powrót

Poniedziałek, 9 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Amorphis- Thousand Lakes


Minęła 17:00.Jestem w blokach startowych, dawno zapadła ciemność dookoła..., pada deszcz. Ciuchy suche, jeszcze suche...
Na ulicach względnie mały ruch, za to wszędzie kałuże, jedno jest pewne, gdy wrócę znowu wszystko będzie nadawało się do suszenia i prania, może w odwrotnej kolejności, wpierw prania a później suszenia...
Po raz kolejny przekonuję się jak sp...a jest rowerówka w Kochłowicach, nie dość, że na niej jest masa syfu, to na dokładkę nie ma możliwości wyjechania z tego, lewej strony bronią odbojniki, a prawej krawężnik. Zmuszony byłem jechać po tym czymś co kiedyś zostało wymalowane na czerwono, a teraz ukryte jest pod grubą warstwą piachu, błota, gałęzi i zatopione w jeziorze. Pociesza mnie jedynie fakt, że na ok 15 km przestało padać :) W końcu.
Ciekawe co będzie jutro gdy to wszystko zamarznie, przynajmniej na to wskazują prognozy. Zastanawiam się czy nie założyć bardziej hardocorowych opon..., ale decyzję zostawiam na rano, dopiero wtedy będę w stanie ocenić stan nawierzchni, chociaż patrząc na ul.Jankego z wysokości 1 piętra pewni i tak nie będę w stanie wysnuć właściwych wniosków. Więc zostanie założyć je lub nie na czuja ;)
W domu jestem trochę przed 19:00. Jak przypuszczałem, wszystko ląduje w pralce, a później powędruje do suszenia.

Brynów - okolice OBI © amiga

Początkowo leje, później już tylko pada deszcz ;P

Poniedziałek, 9 grudnia 2013 · Komentarze(4)
Waglewski Fisz Emade - Majty


Poniedziałek, poranek... w zasadzie jeszcze noc..., w każdym bądź razie za oknem ciemno i leje... Termometr pokazuje ok 4 stopni, po śniegu nie ma śladu. Pozostał jedynie wiatr, słabszy niż w ostatnich kilku dniach, jednak te >30km/h będzie czuć, tym bardziej, że będę prawie cały czas jechał pod wiatr.
W końcu wychodzę, jest kilka minut po 7:00, dalej ciemno i dalej leje, nic nie zapowiada zmian. Nie pozostaje nic innego tylko zasiąść za sterami i przejechać te 30km...
Po raz pierwszy po poprzedniej zimy założone mam przeciwdeszczowe spodnie, tylko cóż tego skoro pewnie się niemiłosiernie upocę.
O innym wariancie niż szosy nie ma mowy, więc trasa zapowiada się na klasyczną i w zasadzie odstępstw niema. Denerwuje rozlewisko na DDR w Kochłowicach, na dokładkę sporo gałęzi, kamieni, w wszystkiego co "wypało" z lasu. Jeszcze te debilne odbojniki po lewej stronie i wysoki krawężnik z drugiej. W efekcie decyduję się przejechać ten fragment po chodniku, tutaj nie ma wody a i gałęzi jakoś mniej.
Jestem w Zabrzu za chwilę będę obijał już na Gliwice i jakiś kretyn zaczyna na mnie trąbić bo jadę lewym pasem służącym do skrętu w lewo.
W końcu dojeżdżam do pracy, jestem przepocony, przepocony, najgorzej jest z butami, ochraniacze niewiele dzisiaj dały.
Szybka kąpiel a ciuchy lądują na kaloryferach, może się wysuszą?

To piątkowy efekt wichury w parku Kościuszki © amiga

wzmaga się wiatr...

Czwartek, 5 grudnia 2013 · Komentarze(3)
Amorphis - Black winter day


Wybiła 16:00. Jeszcze kilka minut i zbieram się, nie chcę ryzykować powrotu przy szalejącym Ksawerym. Wyjeżdżam.
Zastanawiam się którędy..., wybór mógł być tylko jeden..., najkrótszą drogą i to raczej asfaltami.
Chyba ciut za wcześnie wyjechałem, ruch jak diabli na dokładkę czuję, że wzmaga się wiatr..., wieje tak na oko z południa, może lekko z południowego zachodu. Przez większość drogi mam go z boku. O ile stałe dmuchanie specjalnie mi nie przeszkadza, to silne podmuchy chwieją rowerem, a to dopiero początek....
Nie chcę się zatrzymywać, nie chcę kombinować. Na granicy Wirka i Kochłowic korci mnie aby jeszcze raz odwiedzić Wirecką... Szybko jednak pozbywam się tej myśli..., dzisiaj to głupi pomysł.
Dojeżdżam do Panewnik, jeszcze kawałek i jestem w parku Zadole, zatrzymuję się i robię kilka zdjęć..., moja może 5 min i w pobliżu pojawia się kilka dzików..., Jeden wielki jak szafa 3 drzwiowa... Jeszcze kilka fot i spadam... Średnio mam ochotę na przebywanie w takim towarzystwie :)
Traktować je raczej trzeba jak folklor..., jak się ich nie zaczepia, to i one nie zaczepiają... Zastanawiałem się czy będzie je widać na którejś focie,ale poruszały się zbyt szybko. Przy ok 30s naświetlania musiałby by stać przynajmniej przez 1/3 tego czasu. Miały ciekawsze zajęcie ;), niż pozowanie ;P
10 min później jestem już w domu, teraz trzeba przeczekać wichurę..., a rano pociągiem :)

Na huśtawce © amiga


Dzik w parku © amiga

Poranek...

Czwartek, 5 grudnia 2013 · Komentarze(3)
The Rumjacks - An Irish Pub Song


Jest 6:00, pora ruszyć 4 litery. Pierwsza myśl, co z pogodą, jakie są warunki...
1) Odpalam new.meteo.pl - hm... nie powinno być źle, temp > 0 w nocy niby sypnęło, ale wiatr ma się wzmóc dopiero późnym wieczorem.
2) Patrzę za okno, drogi lekko przyprószone śniegiem..., z grubsza czarne i mokre...
3) Termometr za oknem pokazuje ok +2
Jadę na rowerze, to pewne.
Z domu wychodzę tuż po 7:00, będę wcześniej w pracy :), ruszam, pustki na ulicach, zastanawia mnie czy to efekt straszenia w TV pogodą, czy wczesnej godziny. Być może i jedno i drugie...
Na wejściu podążam standardowym szlakiem bocznymi drogami, na nich nie jest idealnie, cieniutka warstewka rozmarzającego śniegu, ogólnie nieprzyjemnie. Sprawdzam przyczepność, jest nieźle...
Po wyjeździe na główne drogi jest rewelacyjnie, zero śniegu, lodu... wszystko roztopione...
Piotrowice, Ligota, Panewniki..., nowa ścieżka rowerowa, na niej już nie jest tak przyjemnie, podobnie jak na fragmencie do Kochłowic... tutaj już można trafić na grudki lodu, śnieg i wodę, dużo wody..., Na granicy miast decyduję się na wjazd na chodnik, przynajmniej tutaj nie ma rozlewisk. Kilkaset metrów dalej wracam na DDR-kę... Jestem w Kochłowicach, odbijam na wirek i... jadę sprawdzić Wirecką, dalej przemysłową i już wiem, że szkoda mojego czasu, to dobra droga ale gdy jest sucho, a nie dzisiaj, asfalt szybko zmienia się w drogę gruntową. Jazda robi się nieprzyjemna, w końcu skręcam w kierunku górnośląskiej, początkowo wpakowałem się na jakiś wał? zjazd niby jest, ale zatrzymuję się tuż przed nim..., jest ślisko jak diabli, psychika nie pozwala mi tędy jechać. Zawracam i odszukuję jakiś bardziej cywilizowany zjazd. Mijam Kłodnicę, i dopadam asfalt... To nie był dobry pomysł, nie w takich warunkach nie przed pracą... Straciłem go całkiem sporo, a jakoś nie podejrzewam aby udało się to nadrobić.
Trochę na czuja kieruję się w okolice Plazy, tam poprzez ul Główną docieram do standardowego szlaku. W sumie ciekawy wariant dojazdowy, ale nie na tą porę roku, nie jeżeli spieszy mi się...
W centrum Zabrza jestem ok 8:10 - pusto na drogach ;P, za to jakiś baran obtrąbił mnie na rondzie. Za karę musiał jechać za mną..., a wyjątkowo nie spieszyłem się.
Docieram do firmy, w sumie niezłe warunki do jazdy dzisiaj panują...

Wschód słońca © amiga

powrót....

Środa, 4 grudnia 2013 · Komentarze(6)
HUNTER - Imperium UBOJU


Wyjeżdżam z firmy, znowu ciemno, w sumie to i jedno, i drugie jakoś nie dziwi, w końcu to codzienność. Plan powrotu bez odstępstw, chociaż...
Wieje dalej paskudny wiatr z południowego zachodu, ale nie pomaga, ale też nie przeszkadza specjalnie, za to nie mam melodii do kręcenia... za to cały czas kombinuję jak zmodyfikować trasę w wariancie zimowym... W sumie wiem jak objechać całość bokami bez wjazdu w teren, z drugiej strony te boczne drogi nie będą odśnieżane, tam będzie lód... Więc pozostają 2 warianty, pierwszy to standardowa droga głównymi szosami, i drugi to pociągnięcie terenem, sam samochodów nie ma, lodu też nie powinno być wiele. A może warto zainwestować w opony z kolcami? Pewnie się nad tym zastanowię jeszcze. Jednego jestem pewniej jutro raczej pojadę rowerem, za to w piątek odpuszczam, zbyt silny wiatr, zbyt hardcorowe warunki.

Na odcinku Wirek, Kochłowice, modyfikuję nieco trasę, wjeżdżam na kawałek czerwonej ścieżki rowerowej, jednak pod koniec podjazdu wjeżdżam w ul.Wirecką. na mapie widziałem ją i wydaje mi się, że może być niezłą alternatywą do ul. Wyzwolenia. Na dokładkę okazuje się, że rozciąga się stamtąd całkiem ładny widok na Rudę... Może jutro też tędy pojadę z rana... Może...

Dojeżdżam do domu, czuję zmęczenie, ale to chyba taki okres..., pewnie jak wszystko się ustabilizuje w pogodzie, to będzie lepiej...
Byle do wiosny... to już za 3.5 miesiąca... :)

Panorama Rudy Śląskiej © amiga


Smuga światła © amiga

pod wiatr...

Środa, 4 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Nightwish - Wish I Had an Angel


Poranek chłodny, chociaż może nie aż tak bardzo. Jest zero, no może -0 :)
Ruszam, jest ok 7:20, wyjątkowo późno, na dokładkę czuję, że nie będzie lekko, wieje niesamowicie silny wiatr z południowego zachodu, szybko przekonuję się jak upierdliwy dzisiaj będzie. Na zjeździe w Kochłowicach gdzie normalną prędkością jest >40km/h, ciężko było wykręcić 30. Nieco lepiej było w miejscach gdzie wiatr wiał z boku, lub byłem od niego odsłonięty, takich fragmentów nie było zbyt wiele.
A co do ruchu na drogach, to początkowo było spore zamieszanie w Katowicach, nie wiem z jakiego powodu..., Na Panewnickiej na dokładkę drogę tarasowała śmieciarka, skutecznie blokując ruch na drodze.
Za to pojawiła się dość nieoczekiwana zmiana na fragmencie od skrzyżowania Panewnickiej z Owsianą w kierunku Rudy Śląskiej. Część jezdni została pomalowana na czerwono, pojawiły się białe pasy rozdzielające jezdnię... Wygląda na to, że będzie normalna rowerówka, już nie niebezpieczny przeszczep który egzystował w tym miejscu od kilku lat zagrażając wszystkim, i pieszym, i rowerzystom, i kierowcom. W końcu ktoś zauważył, jak spieprzona jest tutaj DDR-ka. Powinno być bezpieczniej, mam tylko nadzieję, że ktoś nie wpadnie na kretyński pomysł instalacji odbojników jak to się stało w Kochłowicach.
Dopuszczam jeszcze jedną możliwość takiego malowania, być może jest to miejsce składowania śniegu w zimie, ale to się okaże już wkrótce..., możliwe że już jutro...


Miło jest zobaczyć słońce :) © amiga


jak momuś będzie się nudzić w pracy - trochę ponad 7 godzin
Nightwish Full Discography 1997-2012

Upiór w operze...

Wtorek, 3 grudnia 2013 · Komentarze(3)
Janusz Radek i Justyna Steczkowska - Upiór w operze


Powrót po ciemku, ale człowieka nosi..., zastanawiam się co zrobić z tak pięknie rozpoczętym powrotem, tym bardziej, że temperatura wyraźnie wyższa niż wczoraj o podobnej porze i dzisiejszym poranku.
Kombinuję, kombinuję i wykombinowałem, specjalnie nie mam ochoty na na zbaczanie z kursu.., z trasy i robienia dodatkowych kilometrów. Za to przejeżdżam i tak w pobliżu kilku ciekawych miejsc. A że mrok zapada szybko, to pora wykorzystać to do zdjęć nocnych. Za 2-3 miesiące nie będzie mi się chciało czekać aż zapadnie zmrok... Teraz mam to na obrót koła...
Droga powrotna głównie po szosach z wyjątkiem drobnego epizodu na Wirku. Zatrzymuję się dopiero Na Zadolu w parku. To o tym miejscu myślałem, to tutaj coś pstryknę, może coś z tego wyjdzie?

Zabawy ze zdjęciami nocnymi © amiga


A to z czego kadrowałem...

Duch na Zadolu © amiga


A tutaj oryginał

Oryginał zdjęcia z parku Zadole © amiga

rześki poranek...

Wtorek, 3 grudnia 2013 · Komentarze(0)
Jerzy Wasowski i Anna Maria Jopek - Ktoś zbudził mnie


Sprawdzam temperaturę, -3 - rześko, zresztą czego można się spodziewać jeżeli wczorajszy powrót był przy -1. Dwa pozytywy widzę w tym wszystkim, po pierwsze nie pada, niebo jest czyste, a po drugie w powietrzu jest niewiele wilgoci. Chyba to zabija najbardziej.
W chwili wyjazdu zegar pokazuje 7:10, nieźle, ale i tak jest jeszcze ciemnawo, za to bawią mnie ludzie odrapujący swoje samochody..., najbliższe 2-3 miesiące będą wyglądały podobnie, ale nie ma co cię cieszyć przedwcześnie, zima jeszcze się nie zaczęła.
Rucha na drogach niewielki, jednak godzina szczytu jeszcze przede mną. Trafię na nią w okolicach Zabrza.
Próbuję rozpoznać stan ulic, wyglądają na czarne, bez lodu, no może miejscami pojawiają się jakieś zamarznięte kałuże, należy to jednak traktować jako anomalię, a nie normę. Przynajmniej dzisiaj.
Dojeżdżając do Panewnik zastanawiam się czy nie poszaleć i ni wbić się w teren, błoto jest zamarznięte, tyle, że mogą być koleiny do których łatwo wpaść, an których można nieźle się poobijać. W końcu zwycięża pragmatyzm - szosy od K do G :)
Po wymianie łańcucha, czuję, że sytuacja zaczyna się stabilizować, odzyskałem jedno z przełożeń, to najbardziej twarde. Jeszcze tylko 2. W sumie to spoty sukces, że łańcuch zaczyna się układać po 70km po tak długiej przerwie.
Dojeżdżam do Wirka, mijam wczoraj obfocony kościół, o świcie nie wygląda tak okazale, zdecydowanie lepsza dla niego jest noc. Kilka km dalej wjeżdżam w niewielki kawałek terenu i tak jak myślałem, błoto zastygło, zestaliło się w fantazyjne kształty. Tyle, że muszę po tym przejechać, a to już nie jest tak przyjemne.
Dojeżdżam do granicy Rudy Śląskiej i Zabrza, tydzień temu myślałem, ze powoli będą kończyli przebudowę ul.Rogoźnickiej, ale nie... postawili nowe zasieki i dalej bawią asfaltowymi wycinankami. Ciekawi mnie kiedy mieszkańcy powiedzą dość? Przecież to trwa już 3 kwartał..., wiem że ciąża musi być donoszona, ale bez przesady.
Stoję na rogatkach Kończyc, zaczyna się szczyt, jest jednak jakiś niemrawy, niewiele samochodów, przypomina to bardziej letnią pauzę, niż normalny dzień roboczy, an początku grudnia.
Przez Zabrze udaje się przejechać bez postoju, no może tylko raz zatrzymały mnie na chwilę światła, podobnie jest też w Gliwicach.
Dziwny powolny dzień, a może po prostu wszystko dzisiaj będzie się działo w zwolnionym tempie?

Pętla tramwajowa w Katowicach Brynowie - gdy wszystko się jeszcze zieleniło © amiga

wieczorem...

Poniedziałek, 2 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Modlitwa w podróży - Moje piosenki - K C Buszman - J. Chojnacki


Wieczór, wychodzę późno jest około 17:20, przełożenie ustawiona na 15T z tyłu.., po raz kolejny trzeba będzie nadrabiać kadencją... Mam plan aby zahaczyć o Radoszowy w drodze powrotnej, korcie mnie ta mogiła w lasach Panewnickich..., chociaż pewnie i tak niewiele zauważę, bo będzie ciemno..., to środek lasu bez jakichkolwiek latarni...
Jadę i już w Sośnicy czuję coś czego dawno nie miałem, nie czułem... ból... złapała mnie kolka... boli jak diabli, ale mam to gdzieś, jadę dalej, może przejdzie.
Mijam Kończyce, Bielszowice, Wirek..., chyba jednak zrobię sobie przerwę, 10km z bólem to żadna przyjemność. Wybieram miejsce tuż za stacją PKP na Wirku, nieopodal jest kościół, będzie przynajmniej co pofocić :)

Kościół św. Andrzeja Boboli w Rudzie Śląskiej © amiga


Mija dobre 10 min z ustawieniami i powstaje w sumie ok 10 zdjęć..., już przeszło, puls spadł poniżej 100, mogę ruszać...
Temperatura spada... czuć to wyraźnie, te 10 min mnie wychłodziło..., na szczęście teraz mam podjazd... na szczycie górki już jest mi ciepło ;)
Zjazd i... kieruję się na Radoszowy na kładkę... prowadzącą dalej w kierunku Panewnik. Podjazd i już jestem nad A4-ką.
Zaczynam małą sesję..., kolejne kilkanaście zdjęć i... ktoś do mnie podchodzi... chwila rozmowy i okazuje się, że to Paweł Klarecki - jeden z redaktorów pokochajfotografie.pl. Mija dobre 30-40 min... :), w końcu rozchodzimy się..., w zasadzie to bardziej rozjeżdżamy się..., każdy w swoją stronę.
Czeka mnie teraz kilku km zjazd..., nie cieszy mnie to, jestem przepocony a temperatura spadła, pęd powietrza wychładza mnie. Dłonie zlodowacone. Dopiero w Panewnikach mam podjazd i jest co robić, rozgrzewam się.
Pod koniec zastanawia mnie szron na autach i zamarzające kałuże, przecież dzisiaj temp. była cały dzień na plusie... spoglądam na licznik -1. Oj..., chyba szykuje się zimna noc.

Kładka nad A4-ka w Rudzie Śląskiej © amiga


Kładka nad A4-ka w Rudzie Śląskiej - wersja druga © amiga


Kładka nad A4-ka - Radoszowy © amiga


Jeszcze raz to samo - zabawa z balansem bieli © amiga

do pracy

Poniedziałek, 2 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Ukraina jest zielona - Grzegorz Tomczak


To mamy poniedziałek, po nieudanej niedzielnej ustawce z Monsterem i Devilkiem dzisiaj pora wsiąść na rower i sprawdzić jak poskładałem rower. Ruszam, korba spisuje się nieźle, zero luzów..., rewelacja... przy okazji zmieniłem łańcuch na drugi po... 1500km... przegiąłem... pewnie jakieś 300km będę miał skaczący łańcuch.... cóż... za błędy się płaci.
Jadę, nie mylę się co do łańcucha..., najmniejsze 3 koronki praktycznie nie do użycia. Na 4-tej wszystko ok. więc trudno... z tyłu 15T muszę nadrabiać kadencją, za którą średnio przepadam, ale nie ma innego wyjścia...
Wyjechałem nieco wcześniej, chwilę po 7:00. Cieszy to, że na drogach pusto, Korków spodziewam się dopiero w okolicach Zabrza..., bo tam będę ok 8:00. O dziwo też czysto. Dopiero końcówka w Gliwicach to wleczenie się za busem i autobusem...

Korci mnie, aby zamontować czujnik kadencji.... :)

Jaskinia - fotosketcher © amiga