rześki poranek...
Wtorek, 3 grudnia 2013
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Jerzy Wasowski i Anna Maria Jopek - Ktoś zbudził mnie
Sprawdzam temperaturę, -3 - rześko, zresztą czego można się spodziewać jeżeli wczorajszy powrót był przy -1. Dwa pozytywy widzę w tym wszystkim, po pierwsze nie pada, niebo jest czyste, a po drugie w powietrzu jest niewiele wilgoci. Chyba to zabija najbardziej.
W chwili wyjazdu zegar pokazuje 7:10, nieźle, ale i tak jest jeszcze ciemnawo, za to bawią mnie ludzie odrapujący swoje samochody..., najbliższe 2-3 miesiące będą wyglądały podobnie, ale nie ma co cię cieszyć przedwcześnie, zima jeszcze się nie zaczęła.
Rucha na drogach niewielki, jednak godzina szczytu jeszcze przede mną. Trafię na nią w okolicach Zabrza.
Próbuję rozpoznać stan ulic, wyglądają na czarne, bez lodu, no może miejscami pojawiają się jakieś zamarznięte kałuże, należy to jednak traktować jako anomalię, a nie normę. Przynajmniej dzisiaj.
Dojeżdżając do Panewnik zastanawiam się czy nie poszaleć i ni wbić się w teren, błoto jest zamarznięte, tyle, że mogą być koleiny do których łatwo wpaść, an których można nieźle się poobijać. W końcu zwycięża pragmatyzm - szosy od K do G :)
Po wymianie łańcucha, czuję, że sytuacja zaczyna się stabilizować, odzyskałem jedno z przełożeń, to najbardziej twarde. Jeszcze tylko 2. W sumie to spoty sukces, że łańcuch zaczyna się układać po 70km po tak długiej przerwie.
Dojeżdżam do Wirka, mijam wczoraj obfocony kościół, o świcie nie wygląda tak okazale, zdecydowanie lepsza dla niego jest noc. Kilka km dalej wjeżdżam w niewielki kawałek terenu i tak jak myślałem, błoto zastygło, zestaliło się w fantazyjne kształty. Tyle, że muszę po tym przejechać, a to już nie jest tak przyjemne.
Dojeżdżam do granicy Rudy Śląskiej i Zabrza, tydzień temu myślałem, ze powoli będą kończyli przebudowę ul.Rogoźnickiej, ale nie... postawili nowe zasieki i dalej bawią asfaltowymi wycinankami. Ciekawi mnie kiedy mieszkańcy powiedzą dość? Przecież to trwa już 3 kwartał..., wiem że ciąża musi być donoszona, ale bez przesady.
Stoję na rogatkach Kończyc, zaczyna się szczyt, jest jednak jakiś niemrawy, niewiele samochodów, przypomina to bardziej letnią pauzę, niż normalny dzień roboczy, an początku grudnia.
Przez Zabrze udaje się przejechać bez postoju, no może tylko raz zatrzymały mnie na chwilę światła, podobnie jest też w Gliwicach.
Dziwny powolny dzień, a może po prostu wszystko dzisiaj będzie się działo w zwolnionym tempie?
Sprawdzam temperaturę, -3 - rześko, zresztą czego można się spodziewać jeżeli wczorajszy powrót był przy -1. Dwa pozytywy widzę w tym wszystkim, po pierwsze nie pada, niebo jest czyste, a po drugie w powietrzu jest niewiele wilgoci. Chyba to zabija najbardziej.
W chwili wyjazdu zegar pokazuje 7:10, nieźle, ale i tak jest jeszcze ciemnawo, za to bawią mnie ludzie odrapujący swoje samochody..., najbliższe 2-3 miesiące będą wyglądały podobnie, ale nie ma co cię cieszyć przedwcześnie, zima jeszcze się nie zaczęła.
Rucha na drogach niewielki, jednak godzina szczytu jeszcze przede mną. Trafię na nią w okolicach Zabrza.
Próbuję rozpoznać stan ulic, wyglądają na czarne, bez lodu, no może miejscami pojawiają się jakieś zamarznięte kałuże, należy to jednak traktować jako anomalię, a nie normę. Przynajmniej dzisiaj.
Dojeżdżając do Panewnik zastanawiam się czy nie poszaleć i ni wbić się w teren, błoto jest zamarznięte, tyle, że mogą być koleiny do których łatwo wpaść, an których można nieźle się poobijać. W końcu zwycięża pragmatyzm - szosy od K do G :)
Po wymianie łańcucha, czuję, że sytuacja zaczyna się stabilizować, odzyskałem jedno z przełożeń, to najbardziej twarde. Jeszcze tylko 2. W sumie to spoty sukces, że łańcuch zaczyna się układać po 70km po tak długiej przerwie.
Dojeżdżam do Wirka, mijam wczoraj obfocony kościół, o świcie nie wygląda tak okazale, zdecydowanie lepsza dla niego jest noc. Kilka km dalej wjeżdżam w niewielki kawałek terenu i tak jak myślałem, błoto zastygło, zestaliło się w fantazyjne kształty. Tyle, że muszę po tym przejechać, a to już nie jest tak przyjemne.
Dojeżdżam do granicy Rudy Śląskiej i Zabrza, tydzień temu myślałem, ze powoli będą kończyli przebudowę ul.Rogoźnickiej, ale nie... postawili nowe zasieki i dalej bawią asfaltowymi wycinankami. Ciekawi mnie kiedy mieszkańcy powiedzą dość? Przecież to trwa już 3 kwartał..., wiem że ciąża musi być donoszona, ale bez przesady.
Stoję na rogatkach Kończyc, zaczyna się szczyt, jest jednak jakiś niemrawy, niewiele samochodów, przypomina to bardziej letnią pauzę, niż normalny dzień roboczy, an początku grudnia.
Przez Zabrze udaje się przejechać bez postoju, no może tylko raz zatrzymały mnie na chwilę światła, podobnie jest też w Gliwicach.
Dziwny powolny dzień, a może po prostu wszystko dzisiaj będzie się działo w zwolnionym tempie?
Pętla tramwajowa w Katowicach Brynowie - gdy wszystko się jeszcze zieleniło© amiga