Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:1289.24 km (w terenie 126.00 km; 9.77%)
Czas w ruchu:56:52
Średnia prędkość:22.67 km/h
Maksymalna prędkość:51.36 km/h
Suma podjazdów:7240 m
Maks. tętno maksymalne:186 (101 %)
Maks. tętno średnie:149 (80 %)
Suma kalorii:52076 kcal
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:34.84 km i 1h 32m
Więcej statystyk

do pracy

Czwartek, 21 listopada 2013 · Komentarze(0)
R.E.M. - Losing My Religion


Kolejny wyjazd do Gliwic. Poranek mglisty, tyle, że nie leje... Wypadało się chyba w nocy. Lecę po szosach..., początkowo dość spory ruch, jednak im bliżej Gliwic tym na drogach robi się luźniej. Dojazd w okolicach 8:30 to dobry wariant..., bo Ci którzy mają na 8:00 są już w pracy, a ci którzy pracują jeżdżąc samochodami jeszcze najczęściej nie wyjechali :)

Po raz kolejny denerwuje mnie stary licznik Sigmy, zastanawiam się co jest grane, czy jest to wina licznika czy kabelka..., pewności nie mam... Może dzisiaj dotrze już zamówiony kolejny licznik...
Stara Sigma wytrzymała ze mną 2 lata to i tak mistrzostwo świata... Sigma (firma) miała w zasadzie niezniszczalne liczniki jeżeli ten był w stanie ze mną tyle wytrzymać... Te nowsze są jakieś wyraźnie słabsze..., kolejny producent który chce od nas ciągnąć kasę... Szkoda...
Niemniej ten zamówiony jest to jeszcze stara pancerna generacja... mam nadzieję, że też go nic nie ruszy przez 2 lata, a przy okazji nie będzie miał kabelka..., z którym mogą się dziać cuda...

Jeszcze raz łąka © amiga

po pracy na spotkanie

Środa, 20 listopada 2013 · Komentarze(0)
Michael Jackson - Thriller


W trakcie dnia zdzwaniam się z qmplem. Umawiamy się gdzieś koło 18:00-18:30 w parku Zadole. Dawno się nie widzieliśmy, dawno ze sobą nie gadaliśmy, trzeba to nadrobić...
W chwili wyjazdu dość przyzwoicie, jednak już kilka km dalej znowu pada, zastanawiam się czy nie założyć przeciwdeszczówki. Deszcze nie jest jednak zbyt upierdliwy więc odpuszczam, pędzę na spotkanie. Na drogach lekko nijak, ruch w sumie niewielki, miejscami może nieco większy. Chyba najgorzej było na Wirku, najwięcej samochodów, największy ruch...

Dojeżdżam do Panewnik, krótka wizyta w bankomacie, zdzwaniam się z kumplem i spotykamy się kawałek dalej, jedziemy już wspólnie na Zadole...

Dwa grzańce później rozstajemy się i każdy pędzi w swoją stronę, do domu mam zaledwie 2 km, ale przemoczone ciuchy i niska temperatura szybko mnie wychładzają. Jest mi niemiłosiernie zimno. W końcu dojeżdżam na miejsce, szybko zrzucam mokre ciuchy i mogę się rozgrzać. Gorąca kąpiel pomaga.

Fotosketcher - na łące © amiga

pada deszcz...

Środa, 20 listopada 2013 · Komentarze(0)
Edyta Bartosiewicz - Niewinność


Zbieram się i ruszam, pada przez całe 30km...
Na drogach sporo samochodów, trzeba uważać, miejscami jakieś szaleństwo, zaciska w Piotrowicach, Ligocie i Panewnikach, dopiero od Kochłowic w zasadzie da się nieco pocisnąć, da się przyspieszyć. Za to w Zabrzu było już luźno, to samo w Gliwicach.

Niby jestem dobrze ubrany tylko co z tego... niby ciepło, ale mimo wszystko dość szczelnie, już w firmie widzę, że wypociłem dobre kilka litrów..., wszystko nadaje się do suszenia, chociaż w razie czego mam zapasowe ubranie na miejscu. Więc chyba nie będzie źle.

Rower cały uwalony we wszystko co znajdowało się na drogach, piasek, błoto itd... Trzeba go będzie nowy myć... Ciekawe czy znajdę na to dzisiaj wieczorem czas...

Na łące w okolicach Wirka © amiga

powrót przez lasy

Wtorek, 19 listopada 2013 · Komentarze(0)
Edyta Bartosiewicz - Upaść by wstać


Wyjeżdżam z firmy jest dość wysoka temperatura, ostatnio nie padało, więc korci mnie aby przejechać się leśnym szlakiem do Katowic. Odpuszczam hałdę w Sośnicy, chyba głównie dlatego iż obawiam się problemów z przejazdem na budowie średnicówki. Nasyp rośnie, pojawiają się dodatkowe zasieki, w postaci ekranów dźwiękochłonnych. Przez chwilę będę musiał chyba odpuścić sobie tą trasę, ale... kto wie... może jeszcze w tym roku się skuszę, może uda się to objechać nieco inaczej?

W teren wjeżdżam tuż za wiaduktem w Sośnicy, lasek Makoszowski, Makoszowy i stara hałda... i... niespodzianka... coś czego się zupełnie nie spodziewałem w tej chwili... Sporo głębokiego błota... Muszę maksymalnie zwolnić, uważać na wszystko... na to co może się za chwilę pojawić w świetle lampki.
Do Kończyc cały czas jazda to walka z terenem. Nieco dalej jest już lepiej, ale i tak jadę wolniej niż mógłbym, mam wrażenie, że jednak popadało tutaj, może jakiś mikroklimat? W końcu dojeżdżam do Halemby jeszcze tylko kilka km przez lasy Panewnickie, w których też muszę uważać, jest kilka miejsc, gdzie może być ślisko... W końcu to tutaj jakieś 3 tyg. temu zaliczyłem glebę :)

Ruda śląska - fotosketcher © amiga

kolejny dzień

Wtorek, 19 listopada 2013 · Komentarze(2)
Edmund Fetting: Nim wstanie dzień


Wtorek..., już przyzwyczaiłem się do ciemnicy w chwili gdy wstaję..., jeszcze przez jakiś czas będzie szansa na jazdę "w dzień". Ok 7:25 w końcu wychodzę, wsiadam na rower i jadę..., chłodno, ale wiatr mocno umiarkowany..., te zero które pokazuje mi licznik nie jest specjalnie odczuwalne...
Początkowo myślałem o jeździe lasami, ale... nie, nie dzisiaj. Późno wyjechałem, na dokładkę już w Panewnikach w kilku miejscach musiałem zwalniać, bądź stawać, bo trwa wymiana asfaltu na zimowy, ech..
Do Kochłowic jazda jest mocno szarpana..., przed centrum dłuuugi korek..., za t później już dość przyzwoicie, prawie puste Zabrze i Gliwice. W firmie melduję się nieco później niż zwykle.

Słońce przebija się nieśmiało © amiga


Ostatnie tegoroczne kwiaty © amiga

ciemności....

Poniedziałek, 18 listopada 2013 · Komentarze(0)
Pidżama Porno - Ulice jak stygmaty


17:00 zamykają się za mną drzwi firmy. Chłodnawo i czuję, że wieje wschodni wiatr..., nie jestem jakoś szczęśliwy z tego powodu, za to wiem jedno. Przynajmniej część trasy zaliczę terenem :). Nie całość. Nie chce mi się walczyć z przejazdem przez nasyp DTŚki w Sośnicy, trzeba poczekać, aż dokończą ten fragment i będzie można przejechać którymś tunelem.
Lecieć przez całe Kończyce też nie będę, kombinuję tylko którędy i... dopiero w Rudzie Śląskiej Wirku wjeżdżam na czerwony szlak rowerowy tam trochę terenu, fajny podjazd i zjazd.... później jeszcze kawałek w Panewnikach na przedłużeniu Beskidzkiej.
Dość spokojny ruch na drogach, ale może to było spowodowane dość późnym wyjazdem, denerwował tylko zerwany asfalt w Panewnikach. Cieszyć może to, że pewnie w ciągu 1-2 dni będzie tym miejscu nowy, które będzie mógł się zmierzyć z zimą ;)

Poranek w Rudzie Śląskiej © amiga

Poniedziałek wcześnie rano

Poniedziałek, 18 listopada 2013 · Komentarze(0)
KULT - Pan Pancerny


Pobudka, odzywa się znajoma melodia..., trzeba wstać, trzeba się pozbierać, trzeba pojechać do pracy. Za oknem ciemno...
Śniadanie, krótka chwila na przygotowanie siebie i roweru...
W końcu wychodzę, jest chłodno, ale nie pada, jest za to delikatna mgiełka. Włączam profilaktycznie z tyłu czerwony stroboskop, tak dla zasady aby nikt mi w 4 litery nie wjechał.
Chyba pojadę szosami tak jak ostatnio, chociaż gdzieś w głowie pozostał obraz suchych ścieżek leśnych...
Na drogach jakaś masakra..., masa samochodów, co oni robią kilkanaście min po 7:00?
W Panewnikach natykam się rozpoczynające się wykopki, ruch wahadłowy, oj nie podoba mi się ta jazda dzisiaj... źle się dzień zaczyna. Kawałek dalej szybka decyzja..., jednak pojadę lasami, może nie całość, wyjadę w Kończycach i myknę przez zjazd z A4-ki. Strasznie nie lubię tego miejsca, ale to najkrótszy wariant... z tych szybkich.
W lesie trochę już szaro-buro, liście z większości drzew opadły, resztki które jeszcze wiszą wyglądają nędznie...
Nie spotkałem nikogo w lesie, ani biegaczy, ani bikerów, ani zwykłych pieszych, trochę to zaskakujące.
W Kończycach wyjeżdżam na trasę, szybko jednak wjeżdżam w boczne uliczki i tyłem docieram do lasku Makoszowskiego, jeszcze tylko budowa Średnicówki i jestem w Gliwicach. Jak na złość zamknięty opuszczone szlabany, nie chce mi się czekać, zsiadam z roweru, sprawdzam czy gdzieś nie widać pociągu i z buta pokonuję te kilkanaście metrów. Za to dalej mam drogę prawie pustą, samochody zostały na przejeździe :)

Rondo w Rudzie Śląskiej - Halembie © amiga

Mistrzostwa i Puchar Polski Dryland 2013 - Mikołów Kamionka 2013

Niedziela, 17 listopada 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Jacek Kaczmarski - "Obława"


Niedziela... wcześnie rano... zdzwaniamy się z Darkiem, chwila rozmowy i chyba odwiedzimy Mikołów, wczoraj i dzisiaj trwają tam zawody Psich zaprzęgów. Wstępnie umawiamy się na Halembie niedaleko stacji BP. Wyjeżdżam trochę po 10..., zawody już

Piękny jest © amiga


trwają, ale nigdzie nam się nie spieszy. Pogoda też specjalnie nie rozpieszcza, jest mgliście i chłodno. Sporo wilgoci w powietrzu nie wróży zbyt dobrze.
Początkowo jadę szosami do Panewnik, tam skręcam w las, w znajomy las, bo w końcu jeżdżę tędy dość często do pracy, ostatnio może trochę odpuściłem gdyż lubi się tutaj zbierać błoto i woda. Przy okazji chcę sprawdzić stan duktów leśnych, może jeszcze da się nimi jeździć, tak aby nie tracić zbyt dużo czasu na brodzenie w błotnistej mazi.
Spodziewałem się praktycznie wszystkiego poza... przejezdną drogą leśną. Stan jest niezły, myślę, że jeszcze kilka razy w tym roku skorzystam z tego odcinka.
Dość szybko jestem w Starej Kuźni, jeszcze tylko ul. Piotra Skargi i widzę z oddali Darka czekającego w pobliżu stacji.
Krótka wymiana zdań i lecimy na Mikołów, zawracamy na Starą Kuźnię i tam odbijamy na drogę prowadzącą na Mikołowską Retę. Trasa może nawigacyjnie nie jest skomplikowana, jednak cały czas pod delikatną górkę. Jakiś kilometr, może dwa przed miejscem gdzie spodziewam się startu/mety drogę przecina nam trasa biegowa... Stajemy, trochę focimy, rozmawiamy z obsługą i podziwiamy biegające zdezorientowane stado saren...

Chyba trzeba będzie jechać pod prąd © amiga


Unosząc się w powietrzu © amiga


Kolejny lotnik :) © amiga


Przynajmniej widać kto prowadzi :) © amiga


Niektórym chyba jest ciepło :) © amiga


Jeszcze tylko kilka km © amiga


Może pora na kolejnego psa? © amiga


W końcu postanawiamy się przebić na miejsce startu, korzystamy z chwili przerwy między kolejnymi zawodnikami..., zaskakuje mnie nieco położenie startu/mety. Myślałem, że będzie nieco dalej, ale dzięki temu nie musimy walczyć z zawodnikami jadąc pod prąd. Za to jest chwila aby pobuszować pomiędzy psami, rowerami, wózkami i innymi wynalazkami napędzanymi psami.

Rower napędzany psami © amiga


Patrz mi w oczy © amiga


Chwila przed startem © amiga


Gdzieś już ich widziałem © amiga


Rozgrzewka? © amiga


Rower mam..., tylko psa u mnie chwilowo nie ma © amiga


Nasza dzielna straż © amiga


Pies popędził gdzieś przodem © amiga


Pogoń za zawodnikami? © amiga


Spotykamy znajomych, chwila na rozmowę i po ok 60 minutach decydujemy się na powrót..., temperatura niestety nie nastraja do długiej nasiadówy, przesiąknięte potem ubrania wyciągają z nas ciepło. Pora na odwrót, jedziemy delikatnie dookoła, przez Starganiec, aby nie zakłócać zawodów. W Panewnikach odbijamy i prowadzę Darka na początek nowej czerwonej Rudzkiej rowerówki. Jedziemy wspólnie kawałek i rozstajemy się za Halembą, ja zawracam w kierunku miejsca naszego porannego spotkania, a Darek jedzie dalej na Zabrze...
Staram się nieco rozgrzać, ale to w tej chwili pewnie już niewiele zmieni... po drodze robię sobie krótką przerwę jakieś 6km przed domem..., kilka łyków Oshee, jakiś baton... i jadę dalej.
W końcu dom... jak ciepło... :)
Wymieniony rano suport działa bezbłędnie, na później zostawiłem sobie wyregulowanie zacisków hamulców po wymianie klocków, ten na tyle jest ścierany głównie z jednej strony. Tylko kiedy znajdę na to czas?

po krótkim tygodniu zaczyna się weekend....

Piątek, 15 listopada 2013 · Komentarze(2)
Red Hot Chili Peppers - By The Way


Wychodzę z firmy nieco wcześniej, muszę być domu jak najwcześniej dzisiaj czeka mnie nieco przedłużony wieczór..., w wariancie wypad do kina. Ekipa skompletowana..., powinienem dojechać na czas.
O jeździe w innym wariancie niż szosy nie ma mowy. Gonić też specjalnie mi się nie chce..., przeziębienie wraca..., czuję to..., za to mam wrażenie, że jest stosunkowo ciepło, ale to chyba wrażenie, bo termometr pokazuje coś koło 6 stopni w chwili wyjazdu. Jest jeszcze stosunkowo jasno, ale to kwestia może 15 minut zanim zrobi się ciemno... Został w końcu tylko miesiąc do najkrótszego dnia w roku...
Tak jak się spodziewałem na szosach całkiem spory ruch, studenci wyjeżdżają, niektóry pewnie też chcą się wydostać poza miasto...
Na uszach kolejny audiobook..., ciekawe co sobie ludzie myślą widząc wariata na rowerze co jakiś czas śmiejącego się...
Wyjątkowo męczy mnie ta jazda..., dobrze, że to niedaleko..., dobrze, że pojechałem szosami...
do domu docieram ok 18:00, mam jeszcze sporo czasu....
Wypakowuję suport z plecaka... kolejny do kolekcji, tyle, że tym razem sam go wymienię...., spoglądam na dokumentację... i dzisiaj dopuszczam... nie ma dużo do zrobienia, ale nie mam smaru miedzianego..., zrobię to z rana.

Z archiwum wiosna 2013 © amiga

do pracy :)

Piątek, 15 listopada 2013 · Komentarze(5)
Foo Fighters - All My Life


Budzę się i za oknem ciemno..., spoglądam na zegarek jest 6:00, odpalam przyłóżkowego netbooka..., sprawdzam pogodę, hmmm... może nie będzie tak źle? Zaczynam się zbierać, coś na ząb, do kompletu Viks, w końcu wychodzę...

Zaczyna się rozwidniać, czuję że coś bardzo delikatnie kapie..., jest nieźle.
Profilaktycznie odpalam tylną lampkę. Ruszam... do Piotrowic jadę standardowo tyłami, więc ciężko jest mi ocenić ruch na drogach..., jednak będąc koło Famuru wiem, że nie będzie dzisiaj lekko. W końcu to piątek...
Mykając pomiędzy samochodami wbijam się w ul. Śląską, tutaj nieco lepiej, ale w Panewnikach wjeżdżam jednak w Bałtycką, równoległą to bardzo ruchliwej Panewnickiej.
U wylotu z Owsianej po głowie chodzi mi wjazd w lasy, może nie będzie tak źle? Jednak decyduję się na kontynuowanie jazdy drogami, przez Kochłowice, gdzie pomimo zacisku udaje mi się szubko przemknąć wzdłuż stojących aut... i minąć centrum.
Podjazd w kierunku Wirka męczy mnie dzisiaj..., za to zjazd nieco dalej już bawi :), jednak lubię się pomęczyć chwilę po to aby przez te kilka min. cieszyć się zjazdem...
Jestem w Zabrzu, tutaj dla odmiany prawie pusto, na rondzie jakiś delikatny bajzel związany jeszcze z porządkowaniem torowisk, na szczęście to tylko drobny epizod.
Pozostały Gliwice, i skrzyżowanie za którym nie przepadam - Beskidzkiej, Reymonta, Odrowążów i Korczoka... niby miasto zainwestowało w super rewelacyjny system monitorowania ruchy, ale mam wrażenie, że on w tym miejscu nie działa...
To miejsce jest nieczytelnie dla "obcych", czasami dzieją się na nim cuda. A poranny permanentny zacisk w tym miejscu denerwuje strasznie. Może pora zmienić to miejsce na inne? W końcu jest kilka innych nieco wydłużających drogą alternatyw.
W firmie, chwila na odsapnięcie, kąpiel i do pracy...
A dzisiaj jeszcze jeden wypad do sklepu rowerowego po kolejny suport. W zasadzie wszystkie rozwiązania które miałem do Hollowtech-a II są do bani...
Miski z wymiennymi łożyskami niby wychodzą najtaniej, ale... zużyły się plastikowe tuleje..., chyba najlepiej wychodzi jednak Shimano BB-50, cena ok 50zł/5000km.

Majowe wspomnienia © amiga