Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:1289.24 km (w terenie 126.00 km; 9.77%)
Czas w ruchu:56:52
Średnia prędkość:22.67 km/h
Maksymalna prędkość:51.36 km/h
Suma podjazdów:7240 m
Maks. tętno maksymalne:186 (101 %)
Maks. tętno średnie:149 (80 %)
Suma kalorii:52076 kcal
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:34.84 km i 1h 32m
Więcej statystyk

po pracy po ciemku

Czwartek, 14 listopada 2013 · Komentarze(2)
Nirvana - In Bloom


Kolejny powrót z Gliwic i kolejny raz po ciemku..., jak mi się nie chce...
Ale jadę, jak już mam przy sobie rower to ciężko nim nie wrócić :)
Cieszy mnie to że w plecaku czekają już nowe klocki hamulcowe, w domu czeka mnie 10 min pracy..., a komfort przy hamowaniu będzie odczuwalny.
Na drogach tak sobie, są miejsca gdzie jest wariactwo, gdzie oczy dookoła głowy to mało, trzeba jeszcze czuć przez skórę to co się dzieje. A są też i takie gdzie jest cisza, gdzie ruch jest zerowy...
Dopiero od Kochłowic jadę w łańcuszku samochodów, tyle, że ja po ścieżce rowerowej (której dalej nie lubię, aż boję się pomyśleć co będzie się tu działo gdy spadnie pierwszy śnieg, kto wpadł na debilny pomysł aby asfalt pokrywać farbą?).
Końcówka to już Bałtycka, Medyków, kawałek Śląskiej, Asnyka i jestem przy Famurze :), jeszcze 3 min jazdy i ląduję w domu.

Pieniek z archiwum © amiga

poranne mgły...

Czwartek, 14 listopada 2013 · Komentarze(3)
HUNTER - Imperium Trujki


Dzisiaj czwartek... wczoraj w zasadzie się o tym dowiedziałem. Przedłużony weekend zaburzył mi odczucie upływającego czasu. Niby fajnie, że kolejny weekend już tuż, tuż, ale... brakuje czasu na wiele innych spraw...

Budzę się wcześniej niż zwykle, czuję, że nadchodzi kolejna fala przeziębienia jesiennego, ledwo jedno się skończyło, drugie się chyba zaczyna.
Modyfikuję nieco ubiór. Na głowie ląduje cieplejsza czapka, pewnie niewiele to zmieni, ale może nie będzie mi tak odbijało ;P

W końcu wychodzę, wsiadam na rower, ruszam.
Całość standardowo w ostatnim okresie szosami z audiobookiem na uszach, kolejne kilka rozdziałów do zaliczenia... Cały czas mam wrażenie, że jadę niesamowicie wolno, ale też nie naciskam, nie chce mi się...
Do końca sezonu zostało już niewiele... jeszcze półtora miesiąca, jak pogoda pozwoli i niedzielni kierowcy, którzy wsiądą do swych blaszanych skrzynek jakiś tydzień przed świętami... Teraz jest względnie bezpiecznie.
Drogi prawie puste, nigdzie nie korkuje się, nie przycina ruch..., nawet w Zabrzu gdzie jestem tuż przed 8:00 jest nieźle...
Wbrew niskiej temperaturze i gęstym mgłom na drogach mijam całkiem sporo rowerzystów pędzących w swoim kierunku, pewnie część tak jak ja do pracy.., inni może na zakupy, w odwiedziny... Miło jest zobaczyć kogoś ze swojego gatunku Homo Cyclist-ów :)

Zoo - Chorzów © amiga

po pracy szosami

Środa, 13 listopada 2013 · Komentarze(4)
Czesław Śpiewa - Efekt Uboczny Trzeźwości



Powrót koło 17:00, jest już ciemno, ale tak jest od przynajmniej kilku tygodni, więc nie dziwne... lampki odpalone, rower przygotowany, za to dopadała mnie jakaś niechęć do jazdy. Zastanawiam się czy nie pojechać terenem, jednak lekka mżawka wypłukuje mi głupie pomysły z głowy. Szybciej będzie szosami... chociaż mam wrażenie, że jestem lekko nieobecny. Może to zmęczenie, a może coś zupełnie innego?
Kolejne kilka rozdziałów przesłuchane..., kilka dzielnic przejechane... w końcu w domu... chyba pora na odespanie..., ciekawe czy się uda. :)

Fotockercher- Szopienice - pozostałości po hucie Uthemann © amiga

jakiś nijaki poranek

Środa, 13 listopada 2013 · Komentarze(3)
Gaba Kulka & Czesław Mozil - Co Mi Panie Dasz


Poranek, pogoda taka sobie, jest ciemno, ale ruszam, jadę szosami, nuda...
Jedyny jasny punkt to audiobook na uszach :), chyba jedyny czas gdy mogę posłuchać książek... ;) Tym razem "Łowca Androidów", szokujące jest rozbieżność filmu i książki..., ale każde ma swój klimat...
Sama trasa, w zasadzie niezmienna, jako że wyjechałem wcześniej to szczyt przypadł w Kończycach. Masa samochodów, trochę korków, ale przejezdnie...
Chłodno już się zrobiło, nie przepadam za takimi temperaturami, a w końcu do zimy jeszcze ponad miesiąc, jeszcze trochę czasu minie zanim temperatury zejdą grubo poniżej zera..., przy czym chyba najbardziej nie lubię pogody wtedy gdy temperatura krąży gdzieś w okolicy zera....

Fotosketcher - biker zabrzański :) © amiga

po pracy... dookoła...

Wtorek, 12 listopada 2013 · Komentarze(0)
Perfect - Raz po Raz


Jest po 16:00, zbieram się, chcę wyjechać nieco wcześniej..., muszę..., dzisiaj jeszcze krótka wizyta w Miechowicach... dłubanina przy kompie. A przy okazji chcę zahaczyć o rowerowy na Chorzowskiej 44b w Gliwicach. Mają kilka drobiazgów które bym chciał :) jakieś klucze, klocki do hamulcy itp...
Podjeżdżam w to miejsce i... widzę, że to biurowiec, kto umieszcza sklep rowerowy w takim miejscu? Chyba ich powaliło, nie mam ochoty na szukanie ich w budynku, mam to gdzieś... Każę sobie przysłać to pocztą :)
Ruszam dalej jest już ciemno, tzn źle nie ma bo w końcu są latarnie uliczne, wystaczy tylko stroboskop z przodu i z tyłu. Trochę na czuja jadę na Miechowice, później analizując ślad widzę, że mogłem skrócić o kilka km... przynajmniej będzie to dobrze wyglądało w statystykach... ;P
Na miejscu jakieś 90 min i mogę jechać dalej, wybieram trasę po centrach miast, więc na dzień dobry Bytom tam mała przerwa przy dworcu, przypomniało mi się, że dawno już nic nie jadłem... Do domu mam ok 25km - ok godzina jazdy, trochę energii przyda się.
Dalej kieruję się wzdłuż torowiska tramwajowego przez Świętochłowice do Katowic tam w okolicach ul. Wiśniowej skręcam by przejechać przez Załęską hałdę i tyłami dotrzeć do domu :)

W sumie fajny kawałek wyszedł...

Fotosketcher - żubrzyk © amiga

po długim weekendzie do pracy

Wtorek, 12 listopada 2013 · Komentarze(0)
Psalm o nożu w plecach, Przemysław Gintrowski


Poranek... budzik dzwoni po raz n-ty, i po raz n-ty go uciszam... po dobrych 40 min zmagań z pobudkami... uświadamiam sobie, że święta się skończyły i jednak wypadałoby pojechać do pracy... Szybkie zbieranie się, śniadanie i wyjeżdżam z zajeb...ym opóźnieniem. Cóż.
Jadę po szosach jedynie na Wirku skracam nieco terenem, liczę na to że nie będzie zbyt dużo błota i nie mylę się, te jest tylko na odcinku może 50m...
Chociaż czasami to wystarczy.
Drogowcy kończą część ulic, a zaczynają kopać na kolejnych które mam po drodze, nie żebym się czepiał, ale zima za pasem o oni zaczynają czegoś szukać po asfaltem. Nie wróży to szybkiego końca...
W Katowicach niesamowite korki, w zasadzie cała Panewnicka, aż do Owsianej zawalona samochodami, na szczęście w kierunku do centrum, ale i tak w kilku miejscach wymusiło to na mnie zwolnienie, czy wręcz zatrzymanie się..., za to reszta drogi do Gliwic w zasadzie po pustawych ulicach...
Poranek chłodny, ale to nie dziwi... jeszcze kilka miesięcy i będzie ciepło :)

Fotosketcher - miś z Chorzowskiego zoo © amiga

Pora na Goczałkowice

Poniedziałek, 11 listopada 2013 · Komentarze(2)
AYREON - Computer Reign (Game Over)


Święto niepodległości..., mam chwilę czasu, dzisiaj jednak plan obejmuje wyjazd do Pszczyny, chociaż jak siebie znam to wyląduję na tamie w Goczałkowicach..., to niewiele dalej...
Sms... to MonsteR, dowiaduję się, że Devil, podjedzie do mnie po olej mineralny do hamulców, mi już niepotrzebny, bo w Avidach jest DOT. Około 11:00 chwila rozmowy, przekazuję pudełko i żegnamy się. Może 10 min. później jestem już na rowerze, jest chłodno, ale co mi tam. Jeżeli nie będzie lalo to zupełnie mi to nie będzie przeszkadzać. Początkowo omijam teren, jednak już w Tychach wjeżdżam w pierwszy napotkany las :). nawieźli tutaj jakiegoś białego paskudztwa, na ubraniu i rowerze pojawiają się początkowo małe później coraz większe białe plamy..., może km dalej mam dla odmiany czarne bajora, przez które muszę się przeprawić. Zaczynam żałować, że nie wziąłem błotników...
Za Żwakowem odbijam na Paprocany, ponownie las, ponownie trochę błota, za to ktoś miejscami nawiózł kamieni..., źle się po czymś takim jedzie... dobrze, że to nie cała droga...chyba jednak wolę błoto ;P
Wjeżdżam na drogę techniczną wzdłuż wodociągu...., teraz prosto, proso, prosto i jestem na wysokości Pszczyny, odbijam w polną drogę prowadząca wzdłuż „1-ki” i chwilę później dojeżdżam do Goczałkowic Zdroju, tyłami obok stawów kieruję się na tamę, ale coś mnie zaskakuje, bardzo niski poziom wód w nich..., w zasadzie mam wrażenie, że zostały spuszczone..., czemu? Coś się stało... gapię się i jadę i... przednie koło wpada mi to jakiejś dziury zalanej wodą, to nie mogło skończyć się inaczej niż lotem nad kierownicą, na szczęście, rower tym razem mnie nie goni....
Krótkie sprawdzenie czy rower cały, jest dobrze, teraz pora sprawdzić czy mi nic się nie stało..., wygląda na to że obtłukłem sobie tylko kolano :) Ruszam dalej, jestem już na zaporze, 10 min przerwy na banana, energetyka, batona i pora wracać... tyle, że tym razem już centralnie przez Pszczynę, przez park, pałac, Odbijam na Jankowice, a tam wracam na drogę techniczną, kilka km dalej zatrzymuje mnie jakiś samochód kierowca się piekli bo nawigacja prowadzi go do Studzienic po tej drodze, gdzie ledwo mieści się osobówka... Pewnie miał włączone drogi gruntowe..., jak ktoś jest idiotą... to nawigacja mu nie pomoże... miałem trochę zabawy ale dałem m 2 opcje... ale jechać już dalej i przemęczyć jeszcze 3-4km albo się wrócić i odbić na Pszczynę i dopiero dalej skręcić na Studzienice..., wybrał opcję pierwszą, w sumie wyboru nie miał specjalnie, bo zawrócić się nie dało ;P...
Mam nadzieję że dojechał :), a ja ruszyłem dalej..., Kobiór osiągnięty, wkrótce Tychy, i dojeżdżam do rogatek Katowic, skręcam na Piotrowice i kieruję się do Ochojca... Jestem w domu :)
Rower nadaje się do gruntownego czyszczenia a ja do prania :)

Udany wypad :) i fajny dzień na rower...

Na zaporze w Goczałkowicach © amiga


Po co czyśiłem rower ? © amiga


Jakiś bikeboy? © amiga

w odwiedziny do rodziny :)

Niedziela, 10 listopada 2013 · Komentarze(3)
Hey - Podobno


Poranek spędzony na czyszczeniu i serwisie roweru, denerwuje mnie przeskakiwanie łańcucha od czasu do czasu, zastanawiam się co może być przyczyną, wstępnie mam podejrzanego, ale muszę to jednak sprawdzić...
Wszystko wyczyszczone poskładane, na sucho testuję przełożenia i widzę co się dzieje..., to spinka Connex-a..., za diabla nie wiem czemu ale przechodząc przez kasetę widzę jak źle się układa... Tylko czemu...? Zmieniam spinkę na SRAMA jest mniejsza, ale ostatnio walczyłem z nią i w końcu się poddałem, nie chciała współpracować z tym łańcuchem..., ale... została przyłożona sporo większa siła i wlazła (ciekawe jak będzie przy zdejmowaniu łańcucha ;P). Sprawdzam ponownie i jest dobrze, tym razem wszystkie przełożenia chodzą bezbłędnie...
Czas na mały test, jestem umówiony u rodzinki na Ligocie, jadę rowerem..., sprawdzam jak zachowuje się napęd... jest nieźle..., tak jak ma być..., więc problem rozwiązany :)

Paciorki jednego łańcucha © amiga

po serwisach

Sobota, 9 listopada 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Awaryjnie, do 17km, Solo
The Analogs - Moje życie, moja droga


Z rana czyszczenie roweru. Wszystko lśni, jednak zauważam, że klocki hamulcowe są już w zasadzie zużyte, pora kupić nowe..., ruszam więc na szybki objazd okolicy, odwiedzam 3 sklepy i... nie ma nigdzie... masakra...
We wtorek zahaczę o jeden ze sklepów w Gliwicach, tam są zawsze.... :), w sumie to chyba jeden z najlepiej zaopatrzonych sklepów, chociaż sprzedawcy lubią naciągać.

Sowa - z archiwum © amiga

powrót z Gliwic

Piątek, 8 listopada 2013 · Komentarze(0)
Stanisław Grzesiuk - Bal na Gnojnej


Pora na powrót do domu..., początkowo gnam o szosach, jednak... coś mnie kusi... zmieniam trajektorię..., przejeżdżam całą długość Kończyc i wjeżdżam do lasu, początkowo czerwonym szlakiem, gdzieś na wysokości Wirka odbijam jednak gdzie indziej, dalej po lesie, po błocie, dobrze, że to tylko w sumie niewielkie fragmenty, reszta w zasadzie po prawie suchym. W końcu dojeżdżam do fragmentu lasu, który dość rzadko odwiedzam, jadę nieco na czuja, trochę brakuje mi czołówki i kompasu, jednak jakoś udaje się dotrzeć w pobliże Panewnik... Starczy na dzisiaj reszta po szosach i w końcu jestem w domu..., pięknie było... jednak las ma w sobie to coś, niezależnie od pory roku.

Wiewiórka z parku Kościuszki © amiga