Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:2012.69 km (w terenie 698.00 km; 34.68%)
Czas w ruchu:90:44
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:56.64 km/h
Maks. tętno maksymalne:225 (122 %)
Maks. tętno średnie:155 (84 %)
Suma kalorii:100301 kcal
Liczba aktywności:50
Średnio na aktywność:40.25 km i 1h 48m
Więcej statystyk

Na grzyby

Czwartek, 19 lipca 2012 · Komentarze(5)
Defekt Muzgó - Chciałbym Ci to dać.


Po wczorajszym pożegnaniu przyjaciół z Francji (mam zaproszenie do Normandii, zastanawiam się tylko gdzie mam to wcisnąć w kalendarz i druga sprawa jak, opcja 1 samolot, opcja 2 rower ale podróż w jedną stronę potrwa ok tygodnia - 1600km), znowu mam problem z pobudką, udaje mi się wyjechać ok 7:00. Późno. Jadę częściowo przez lasy i pierwszy szok, sporo wody zdążyło odparować w nocy, błota też jakbymniej. Jedyny problem pojawił się przy wyjeździe z lasów Panewnickich - niestety tutaj zawsze jest inaczej.
Krótką przerwę robię sobie dopiero w lasku Makoszowskim, zauważam koziołka i sarenkę, próbuję podejść/podjechać bliżej, ale nie udaje się (zbyt płochliwe zwierzęta), może następnym razem? W zamian trafiam na pięknego grzybka, nie zrywam go, jeden to za mało, niech sobie rośnie.
Miłego dnia ;)

Jeszcze taki szczegół, w Gliwicach mam okazję jechać za nauką jazdy "LOK", nie pamiętam, żebym widział tak źle prowadzony samochód, strasznie szarpana jazda, prędkośc wachała się od 20-40km/h, na dokładke źle, bądź wcale nie sygnalizowany zamiar skręku, szczytem było włączenie prawego migacza przed wyprzedzaniem rowerzysty, pokonanie skrzyżowania to był mały horror. A za kierownicą młody człowiek, łudzę się, że to była jego pierwsza jazda. Strach było wyprzedzać, zdecydowałem się trzymać jakieś 100m za nimi, wolałem nie ryzykować. W końcu muszę zainstalować kamerkę, oj będą ciekawe filmy.

Jesienią obiecałem sobie sprawdzić jak to jest po drugiej strone ;)

Dzisiejsze znalezisko © amiga

Wracając do domu...

Środa, 18 lipca 2012 · Komentarze(0)
Mr Zoob - Mój jest ten kawałek podłogi


Wracając do domu wybrałem trasę nieco inną, głównie po szosach, jednak w Rudzie Śląskiej odbiłem i bocznymi drogami i ścieżkami dotarłem do domu. Nie miałem ochoty na kolejną kąpiel błotną, ale nie udało się, w lesie Panewnickim miałem okazję jechać po kilku jeziorach błota, było fajnie ;) Podobno to dobrze na cerę wpływa ;P. W końcu zaczyna się nieco wypogadzać, oby tak dalej, może nie mam ochoty na upały po +30 ale miło by było gdyby w lato temperatura oscylowała w granicach 24st.

Taki obrazek z Rudy Śląskiej - ostatnio gdy tędy jechałem (w zeszłym roku) tego nie było. Stojąc na pedałach jestem w stanie przyłożyć w tą belkę głową. Musiałem się delikatnie schylić ;P


Ktoś już sprawdził czy to faktycznie 2m ;P © amiga


Jeszcze 2 zdjęcia Obozu II tym razem 2 panoramy w kolorze.

Birkenau - panorama 1 © amiga


Birkanau - Panorama z rampy © amiga

Życie jest piękne

Środa, 18 lipca 2012 · Komentarze(7)
La Vita è Bella. Nicola Piovani Soundtrack


Jest Środa, znowu ciężki poranek, na dokładkę gdzieś zabyłem telefon, później okazuje się, że wczoraj został u siostry, więc na dzień dobry jadę go odebrać i nieco okrężnie jadę dalej, nie mam ochoty na ładowanie się w ul. Armii Krajowej w Piotrowicach, szczególnie w godzinach szczytu, więc tyłami przez osiedle Żurawia docieram na ul.Asnyka, a tam wąską ścieżynką dojeżdżam do ul.Śląskiej i dalej do Medyków, reszta trasy to już raczej standard. Wyjechałem dość późno więc kieruję się na Kończyce (najkrótszy i najszybszy wariant), po drodze oczywiście kilka lasów, błota (przy wyjeździe z lasu Panewnickiego wpadam na błotny podjazd, rower staje, a ja zapadam się po kostki - znowu). Jest nieźle, znowu wszystko up...e ;P

Wracając do wczorajszego dnia to był zupełnie bezrowerowy, był inny. Wraz ze znajomym francuzem wybraliśmy się na "wycieczkę" do Oświęcimia, dokładniej do obozów Auschwitz-Birkenau. Byłem tam kilka razy, ostatnio jakieś 10 lat temu, sporo się zmieniło w tym miejscu, praktycznie wszystkie budynki zostały odrestaurowane, wygląda to nieźle, jeżeli można określić miejsce o tak paskudnej przeszłości. Praktycznie od wejścia na teren muzeum przypominają mi się czytane książki ("Medaliony", "Rozmowy z Katem",...), oglądane filmy ("Życie jest piękne", "Lista Schindlera", "Chłopiec w pasiastej piżamie", "Pianista" czy "Fałszerze"... ). Zresztą nie będę się rozwodził, tym bardziej, że nie mam w tej chwili czasu, może później dopiszę kolejny fragment tego wpisu. Pozostawiam was z kilkoma zdjęciami z tego miejsca.

Ps. Mimo przygnębiającego klimatu, miłego dnia

Arbeit macht frei © amiga


Auschwitz - tabliczka © amiga


Auschwitz - blok 15 © amiga


Auschwitz - dla niektórych ostatnia droga © amiga


Auschwitz - gdzie oni są ? © amiga


Auschwitz - rzeźba © amiga


Auschwitz - ogrodzenie © amiga


Birkenau - selekcja © amiga


Auschwitz - części zamienne © amiga


Auschwitz - "ludzie ludziom..." © amiga


Auschwitz - Komora gazowa © amiga


Birkenau - brama © amiga


Birkenau - Droga do... © amiga


Birkenau - ostatnia droga © amiga


Birkenau - przy rampie © amiga



Birkenau - pamiętamy... © amiga


Birkenau - pamięć o tych co odeszli © amiga


Birkenau - Rampa © amiga


Birkenau - zasieki © amiga


Birkenau - ruiny krematorium © amiga


Birkenau - obóz © amiga


Birkenau - nigdy więcej... © amiga


Birkenau - zabudowa © amiga


Ps. Tytuł wpisu jest może przewrotny, ale nawiązuje do filmu o tym samym tytule traktującym o Holokauście, ma swoją wymowę, potrafi poruszyć, jeżeli ktoś go nie widział to polecam.

Długo się nie cieszyłem czystym rowerem

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · Komentarze(10)
Daab - W moim ogrodzie


Wyjeżdżam z firmy, jest ok 17:00, na niebie wiszą paskudne chmury, od rana cały czas popadywało, raz mocniej raz słabiej. Zastanawiam się nad trasą powrotną, nie mam ochoty jechać szosami, nie lubię ich. W Maciejowie skręcam do lasku, to jest dobrze, tu czuję się najlepiej, co z tego, że wszędzie woda, błoto. Jestem w swoim żywiole. Początkowo wieje silny w mordę wiatr, później jest zdecydowanie lepiej, pokazuje się słońce, niebo nieco przeciera się.

Błota jest jednak sporo, łańcuch zaczyna paskudnie zgrzypieć, pojawiają się problemy z przednią zmieniarką, W zasadzie mam tylko środkową tarczę, nie ma mowy o zmianie przełożenia z przodu. Trudno, będę się bawił w wysoką kadencję ;P

I to by było na tyle czystych przerzutek © amiga


A rano był taki czysty... © amiga


Zmieniony tylny zacisk © amiga


Już w domu jedną z pierwszych czynności jest wypłukanie nazbieranego "syfu", było co czyścić, Najgorzej było z łańcuchem, wymycie go zajęło mi kilkanaście minut, reszta poszła jakoś szybciej.

Będąc w Gliwicach wymieniłem zaciski do kół, w tylnym wczoraj zgubiłem sprężynkę, a przy sprawdzeniu obu zacisków okazało się że przedni jest dla odmiany skrzywiony. Oba są nowiutkie i.. lżejsze od oryginałów. Będę mógł więcej błota zapakować na ramę ;P

Szosami do Gliwic

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · Komentarze(5)
Týr - Take Your Tyrant


Zaczął się kolejny tydzień, tydzień dojazdów do pracy. Poranek taki sobie, pogoda nijaka, założyłem profilaktycznie błotniki. Jechało mi się średnio, może to po wieczornej wizycie u szwagra, a może to ta pogoda na mnie tak wpłynęła ?
Do lasu nie wjeżdżam, na krótkim fragmencie w Panewnikach miałem okazję zobaczyć co może mnie czekać dalej, wolałem nie ryzykować. Ciekawe jak będzie to wyglądać po 17:00 gdy zapowiedziane są deszcze, a być może burze.
W piątek przekonfigurowałem lekko Manfreda, zmieniłem mu kierownice, rogi, dostał nowe tylne światełko, więc trzeba było pstryknąć mu zdjęcie. Na wyprawę do Lublińca miałem okazję potestować te zmiany, początkowo jechało mi się dziwnie kierownica jakaś taka krótka (600mm, stara miała 10cm więcej), na dokładkę ok. 5cm niżej, ale wszystko to jest przygotowywane na 12 sierpnia. Mój Ś-Day.
Na dniach będzie miał zmieniony napęd więc będzie pora aby odświeżyć opis jego konfiguracji.

Ps. Miłego dnia.


Nowe wcielenie manfreda © amiga

Wyprawa do Lublińca

Sobota, 14 lipca 2012 · Komentarze(19)
Grzegorz z Ciechowa - polka galopka


Piąta rano, znowu sobota, znowu wczesna pobudka. Na szczęście mały przegląd roweru zrobiłem wczoraj. Dzisiaj muszę tylko wsiąść na rower i pojechać.

Około 6:20 dojeżdżam na umówione miejsce pod Kościołem Mariackim spotykam się z Filipem i Irkiem (niezrzeszonym na BS), jedziemy do Sosnowca na zbiórkę Cyklozy. Docieramy 15 min. przed czasem, jesteśmy pierwsi. Mija pół godziny i docierają pozostali uczestnicy wycieczki. z Bikestats są jeszcze: Avacs, Djk71, Limit, Gozdi89. W sumie uzbierała się grupa ok 20 osób.

W końcu ruszamy, jedziemy bocznymi drogami, ścieżkami polnymi, leśnymi, czyli to co tygrysy lubią najbardziej ;). Trasa wiedzie przez Czeladź, Wojkowice, Wymysłów, Brynicę, Żyglin, Miasteczko Śląskie, Kalety, Rusinowice i Lubliniec.

Rozmowy z tubylcami © amiga


W trakcie wycieczki robimy kilka przerw na uzupełnienie zapasów we "wsiowych" sklepach, zaliczmy też mały bunkier.

Wchodzimy do bunkra ? © amiga


Jeszcze tylko się podciągnąć... © amiga


Wycieczka japończyków ? © amiga


Mech przybunkrowy © amiga


Bunkier z innej strony © amiga


W końcu wjeżdżamy w lasy, jedziemy piaszczystymi ścieżkami, przed "Piłką", odbijamy na chwilę w bok i.. lądujemy na bagnach, dość dziwne miejsce, zważywszy to że wszędzie dookoła masa piachu, okolica przypomina nieco Jurę KC, a tu ni stąd ni zowąd bagna ;) - fajne.

Chwila przerwy w rezerwanie przyrody © amiga


na bagnach © amiga


Uśmiech proszę © amiga


Ruszamy dalej, czas nas nieco goni, w planie jest niby tylko 150km, ale teren daje się nam we znaki, gdzie się da (na szosach) próbujemy przyspieszać i idzie nam to całkiem sprawnie.

trzeba trochę przyspieszyć © amiga


niektórzy się nie spieszą ;P © amiga


W końcu lądujemy w Lublińcu, szybki objazd rynku i docieramy do knajpki. Trzeba coś zjeść, ceny i pasza rewelacyjne, może trzeba będzie częściej wpadać tu na obiady ;). Po ponad godzinie ruszamy dalej, zatrzymujemy się na chwilę przy Biedronce i gnamy dalej. Krótka przerwa jeszcze przy biedronce, na uzupełnienie zapasów i jedziemy.

Przydrożna kapliczka © amiga


Chwila przerwy © amiga


Ciekawe co autor miał na myśli ? © amiga


Niedaleko jednej z knajpek trafiamy na fabrykę papieru, widać, że jest lekko naruszona zębem czasu, ale jeszcze działa (zatrudnia 10 osób), zabudowania robią niesamowite wrażenie, miejmy nadzieje, że to miejsce przeżyje, być może w innej formie, podobnie jak fabryka zapałek w Częstochowie.

Fabryka papieru kiedyś prochownia © amiga


Szkoda, żeby to miejsce zostało zapomniane © amiga


Przed bramą © amiga


W Tarnowskich Górach (Darek, Irek, Filip i ja) odrywamy się od peletonu i postanawiamy jechać przez Bytom, Zabrze, Rudę Śląską i Panewniki do domu. Robimy krótkie przerwy w dolomitach,

Kwiaty w dolomitach © amiga


Dolomity v2 © amiga


przy ścianie w Miechowicach.

Gadająca ściana © amiga


Robi się już dość późno, a do Katowic wybraliśmy nie najkrótszą drogę (w końcu 200 musi pęknąć). Przed nami jeszcze ok 40km ;), w trasie jeszcze chwila na pozowanie,

Dobrze jest przypozować ;P © amiga


a w Halembie mam okazję zobaczyć piękny zachód słońca.

Piękny zachód słońca nad Halembą © amiga


Sama wycieczka była rewelacyjna, jedynie do czego mógłbym się przyczepić, to brakowało przerw postojów przy miejscach wartych zobaczenia, choćby Świerklaniec, obok którego tylko śmignęliśmy, minęliśmy również kilka ciekawych kościółków drewnianych, murowanych, olane zostały zabytki Lublińca. Trochę tego szkoda. Za to w zamian był Polo Market, Biedronka, i wsiowe sklepy ;)

Koniec narzekania i tak było zajebiście. Dzięki za super wypad, dzięki za super towarzystwo, dzięki za wszystko, na przyszłość piszę się na kolejne wypady.

Z innych spraw to organizacja samej wyprawy była wzorowa, awarii po drodze było niewiele w tym 2 złapane przeze mnie gumy + jeszcze jeden snejk (nie mój) i awaria bagażnika (pościł spaw).

Wracając do domu brakowało mi do pełni szczęścia ok 7km (do kolejnej 200), więc kawałek odprowadziłem Filipa, później wróciłem częściowo lasami, częściowo bocznymi ścieżkami nadrabiając ten mały brak. Przy wyjeździe z lasu na coś najeżdżam, słyszę przeraźliwy ssyk i... łapię kolejną panę. Dętka jest rozcięta w 2 miejscach na długości ok 6-7mm co ciekawe na oponie nie ma żadnego śladu rozcięcia. Przeszukuję środek opony, nie ma nic wbitego, nic nie lata w środku, dziwna ta awaria. Dętki już mi się skończyły więc łatam jedną z tych które mam i wracam do domu.

Jeszcze jedno wg Endomondo było ok 1900m przewyższeń.


Na Picasa web album wystawiłem zdjęcia w większości 1:1 bez obróbki, bez przeglądania, tyle że po konwersji na jpg. Można je oczywiście pobrać. Jak ktoś chce je w oryginale (ok 3GB) - format NEF to proszę o kontakt ;)
Zdjęcia

Kilka spraw do załatwienia

Piątek, 13 lipca 2012 · Komentarze(0)
Sedes - Wszyscy pokutujemy


Szybki wypad do 2 znajomych. Po tygodniu umawiania się w końcu udało mi się dostarczyć zrobionego i leżącego od tygodnia notebooka, strasznie coś miałem pod górę. Później na chwilę do qmpla pogadać o starych dobrych rowerach, wstępnie też umawiamy się na przegląd Manfreda, a przy okazji chyba będę miał z kim udać się do pobliskiej siłowni, może to mnie zmotywuje? Na tą chwilę coś tam nie mogę dotrzeć, najczęściej jest to związane z moimi późnymi powrotami, zresztą cały tydzień był lekko porąbany ;P

Nowe rogi już czekają © amiga

Przed deszczowo

Piątek, 13 lipca 2012 · Komentarze(0)
Doro - Live At Hellfest 2011


Kończy się ciężki dzień, zamiast podziwiać TDP w Katowicach, siedzę w pracy, cóż, było sporo do zrobienia i sporo zostało na kolejny tydzień. Wyjeżdżam ok 16:30, pogoda nieciekawa, wiszą ciężkie chmury, new.meteo.pl wróży deszcze.
Bez wygłupów więc jadę jak najszybciej w kierunku domu, nie ma objazdu przez Mikołów, Chudów czy choćby Starganiec. Nie dzisiaj, odbiję to sobie jutro na wycieczce do Lublińca. Na chwilę zatrzymuję się dopiero w Halembie na hałdzie, kilka fot i ruszam dalej, zaczyna kropić, ciekawe czy zdążę przed ulewą. Przez las jedzie się przyjemnie, jednak na otwartej przestrzeni, wmordęwiatr umila mi drogę, ale cóż, taki urok dzisiejszego dnia. W sumie udało się dojechać przed większą ulewą, już w domu z okna mam okazję podziwiać smutny zapłakany krajobraz.

Kołki zostały wbite © amiga


Codziennie okolica wygląda inaczej © amiga


Na niebie zawisły ciężkie chmury © amiga



Wieczorem muszę chyba w końcu nieco wyczyścić Manfreda, może go nawet wykąpię, cały tydzień ganiania po lesie, hałdach dał mu się we znaki, może też podmienię kierownicę, będzie okazja do przetestowania jej jutro :)

Kacowo, dopracowo ;P

Piątek, 13 lipca 2012 · Komentarze(5)
ANTI TANK NUN "DEVIL WALKS"


Po wczorajszym małym szaleństwie dzisiaj kolejny raz mam problem z dobudzeniem. Udaje się wstać dopiero ok 6:20, mam niewiele czasu, szybkie śniadanie, mycie i na rower, tyle, że po wczorajszej wizycie na hałdzie trzeba było go nieco oczyścić, zajmuje mi to kolejne cenne minuty. Ruszam dopiero ok 7:10, będę musiał to nadrobić na trasie. Temperatura do jazdy jest idealna, może ciut za chłodno, ale znam świetny sposób na rozgrzanie się ;P. Wcielam plan w życie i jadę (na uszy zapuszczam całkiem niezły kawałek metalu, Próbka w dzisiejszym wpisie), staram się unikać głównych dróg bo wczorajsze promile jeszcze się nie ulotniły, a głupio by było zostać zatrzymanym za jazdę pod wpływem na rowerze.

Dzisiaj fotka zastępcza, jakoś wyleciało mi z głowy robienie zdjęć ;P
Zamek Tenczyński w Rudnie © amiga

Może uda mi się tam pojechać w Niedzielę, może...