Powrót po ciemku

Środa, 8 listopada 2017 · Komentarze(3)
Jest kompletnie ciemno gdy ruszam w drogę do domu. Wiatr zelżał, tyle, że mam go w twarz. Drogi puste, mam wrażenie, że jest zimniej niż rano, licznik jednak twierdzi, że dalej jest około 5 stopni. Więc to tylko wrażenie. 

Jest już kompletnie ciemno
Jest już kompletnie ciemno © amiga
Warunki prawie jak zimowe, tyle że śniegu i mrozu jeszcze nie ma. Trochę jest mi tego żal, że raczej nie ma szans na przejazd lasem.  Na coś większego trzeba będzie poczekać bądź do weekendu, bądź do czasu gdy znowu dzień będzie miał przynajmniej 12 godzin. W tym roku w najfajniejszym okresie miałem złamany nadgarstek... Ech... A teraz znowu ciemnica. 
Tunel pod DTŚką
Tunel pod DTŚką © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Jedzie mi się dość przyjemnie, jak już wcześniej wspomniałem drogi puste, jedynie w Kończycach musiałem chwilę odstać, nie wiem skąd tam nagle pojawiło się tyle samochodów. W Bielszowicach krótki postój na światłach, widzę jakiegoś rowerzystę... pozdrawiamy się... Każdy jednak podąża w swoją stronę. Gdy docieram do Wirka zastanawiam się czy jednak nie pojechać przy potoku Bielszowickim. Jednak obieram drogę asfaltową, będzie nieco szybciej. 
W Kochłowicach, kolejny misiek stoi na DDRce
W Kochłowicach, kolejny misiek stoi na DDRce © amiga
Około 18:40 docieram do domu. Czuję zmęczenie, coś mi po żołądku jeździ... Oby to nie zapowiedź jakiegoś wirusa. Mam nadzieję, że jutro będzie nieco cieplej.... Marzenie... ;)
Na skrzyżowaniu Medyków i Śląskiej
Na skrzyżowaniu Medyków i Śląskiej © amiga

Środowy wyjazd do pracy

Środa, 8 listopada 2017 · Komentarze(0)
Poranek chłodniejszy niż wczoraj. Termometr pokazuje niby 5 stopni, jednak wiatr potęguje uczucie chłodu. Wieje za to w plecy :) 
Słońca nie widać, niebo zaciągnięte chmurami. Drogi za to przejezdne, przynajmniej w Katowicach :). Dość przyjemnie mi się jedzie. Po kilku dniach w końcu kałuże wyschły na DDRce w Kochłowicach jest już nieźle. Tylko ta ekipa montująca progi. Po zimie już część będzie rozwalona. Ani to bezpieczne, ani ładne. 

Na AK w Piotrowicach
Na AK w Piotrowicach © amiga
Dalej montują dziadostwo w Kochłowicach
Dalej montują dziadostwo w Kochłowicach © amiga
Korki pojawiają się dopiero na Wirku, swoje muszę odstać przy skrzyżowaniu z Bielszowicką, spoglądam na zegarek jest jeszcze przed ósmą... To pewnie dlatego. Gdy docieram do Zabrza jest już lepiej. Przez miasto udaj mi się dość sprawnie przejechać. Zapuszczam się w lasek Makoszowski. Trochę terenu nie zawadzi ;). W parku nie ma żywej duszy... trochę to dziwne, powinni przynajmniej pojawić się właściciele psów. 
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Gdy docieram do Gliwic jest już grubo po ósmej. Drogi puste, jedynie autobusów jakby więcej... Wkrótce docieram do pracy. Na dzisiaj mi starczy... 
Na bł. Czesława w Gliwicach
Na bł. Czesława w Gliwicach © amiga

Powrót pod wiatr

Wtorek, 7 listopada 2017 · Komentarze(0)
Ruszam dość późno, samo ubieranie się zajęło mi 20 minut ;)... Gdy wychodzę na zewnątrz jest kompletnie ciemno, mrok rozjaśniają tylko latarnie uliczne i przejeżdżające samochody. Pojawił się za to bardzo nieprzyjemny silny wiatr ze wschodu. Nie wróży to dobrze powrotowi do domu. Ale... jak już przyjechałem rowerem to trzeba wrócić... 

Na szczęście ruch na drogach jest niewielki, pomimo wietrzyska jedzie się dość przyjemnie. Nie marznę, na liczniku 7 stopni... 
Minął ten czas gdy wracając z pracy świeciło słońce
Minął ten czas gdy wracając z pracy świeciło słońce © amiga
Jadąc dalej w Bielszowicach na Bielszowickiej :) trafiam na rowerowego ninję, zero oświetlenia, początkowo jechał drogą, później rowerówką. To jeden z gatunków rowerzystów za którymi nie przepadam. O ile ja miałem czas by go zauważyć, to już z samochodu mógłby być problem, nawet przy oświetleniu ulicznym widać go dopiero z kilkudziesięciu metrów. Ubrany na ciemno jest niewidoczny, sam go zauważyłem dopiero gdy mignął mi pod jedną z latarni. Później złapałem go już w lampkę rowerową... 
Rowerowy Ninja
Rowerowy Ninja © amiga
Na Wirku
Na Wirku © amiga
Dalsza droga nieco spokojniejsza, więcej podjazdów, większe zmęczenie i ten wiatr... Chciałbym już być w domu.... to marzenie spełnia się... dojechałem. mogę odpocząć... jutro z rana wiatr powinien mi pomóc. 
Prawie w domu
Prawie w domu © amiga

Wtorek na rowerze :)

Wtorek, 7 listopada 2017 · Komentarze(4)
Minęła 7, pora wyjść z domu, pora na jazdę do pracy. Słońce niedawno wstało, jest już jasno... Watr słabiutki chyba w plecy. Na drogach zdecydowanie mniej samochodów w porównaniu do wczoraj. Trochę zaciska w Piotrowicach, problematyczny okazał się wyjazd z Bałtyckiej w Panewnikach, jednak to wszystko. Dalej raczej luźno. Za to pomiędzy Kochłowicami a Wirkiem ktoś strasznie kopci. Podobny smród czułem wczoraj dokładnie w tym samym miejscu. Dzisiaj widać dym unoszący się po okolicy... 

Przy Famurze
Przy Famurze © amiga
Niektórzy rowerzyści jadą w
Niektórzy rowerzyści jadą w "moim" kierunku ;) © amiga
Ktoś strasznie kopci
Ktoś strasznie kopci © amiga

Dobrze, że to tylko fragment całej drogi. Chociaż pamiętam jak podczas ostatniej zimy, po przejeździe wszystkie ciuchy cuchnęły wędzonką. W tym roku pewno będzie podobnie. Nie przypuszczam by wiele się zmieniło. By ludzie wymienili kotły, kupili lepsze paliwo... 
W Zabrzu melduję się już po 8, nie ma wariactwa. Jakaś pojedyncza zawalidroga próbuje coś dziwnego zrobić, ale widać ją z daleka... 
Zastanawiam się czy pojechać przez park, jednak gdy widzę tony leżących liści na ścieżkach... zmieniam plan, jednak wolę drogi, przynajmniej o tej porze roku i dnia. 
Kolejny rowerzysta ;)
Kolejny rowerzysta ;) © amiga
Docieram na spokojnie do firmy, przejazd dość przyjemny... cieplej niż wczoraj... ciut szybciej, ale na rekordy przyjazdu trzeba będzie poczekać przynajmniej pół roku.. 
Prawie pod firmą
Prawie pod firmą © amiga

Nocny powrót do Katowic

Poniedziałek, 6 listopada 2017 · Komentarze(2)
Z firmy wyjeżdżam około 17, dzień długi, męczący. W chwili gdy ruszam o słońcu nie ma mowy. Jest kompletnie ciemno. Temperatura nie za wysoka. Wiatr... hmmm, chyba się zmienił, wieje z innego kierunku, chyba z północy i jest słabszy.... 

Na drogach różnie, na dzień dobry na Sośnicy trafiam na mały zacisk przy przejeździe kolejowym, dobrze że to tylko lokomotywa... Ale i tak zdążyło się już ustawić po kilkadziesiąt samochodów w obu kierunkach. 

Małe zaciski na Sośnicy
Małe zaciski na Sośnicy © amiga
Jedzie mi się dość dobrze, za to zaskakuje chłód, myślałem że jednak będzie nieco cieplej, a jest około 6... może nawet chwilami mniej. Z ust leci już para... Trochę żałuję, że nie pojechałem w butach zimowych.... czuję to... 
Postój w Bielszowicach
Postój w Bielszowicach © amiga
Policja w Kochłowicach
Policja w Kochłowicach © amiga
Sama jazda dość przyjemna, najważniejsze że drogi są suche, nie padało, nie lało. Takie warunki są niezłe przynajmniej jak na tą porę roku. Osobiście wolę gdy jest jednak +20. Ale cieszy mnie to co jest ;)
Pustki na Medyków ;)
Pustki na Medyków ;) © amiga
W domu jestem około 18:30...  marzy mi się coś gorącego... Może kąpiel ;)

Poweekendowy rozjazd ;)

Poniedziałek, 6 listopada 2017 · Komentarze(2)
Minął tydzień od mojego ostatniego wyjazdu do pracy na rowerze. Obłęd.... Dawno nie miałem takiej przerwy, dobrze, że wczoraj Karolina wyciągnęła mnie na wycieczkę :)... Jeszcze nie zapomniałem jak się pedałuje.... ja się jeździ. 

Dzień jednak zaczyna się trochę pechowo. W tylnym kole brakuje powietrza... 15 minut z głowy, wyjazd opóźniony. Przy okazji dowiaduję się, że tylna opona dogorywa, to efekt najechania na szkło kilka miesięcy temu... Wygląda to nieciekawie. Dzisiaj tylko "zatykam" i kleję dziurę, ale opona musi być zmieniona. Może w Gliwicach jak będę miał 5 minut to coś kupię... A jak nie to na allegro... Nie muszę jej mieć na wczoraj... 

Gdy w końcu ruszam jest 7:20. Ruch jak diabli, korki.... wszędzie, Piotrowice zawalone samochodami, podobnie Ligota i Panewniki. Dopiero gdy wyjeżdżam z Katowic zaczyna być przyjemniej. Jeszcze drobny zacisk W Kochłowicach i nieco dalej mija ósma. Drogi  pustoszeją. 

Korek na Panewnickiej
Korek na Panewnickiej © amiga
Układają te cholerne progi
Układają te cholerne progi © amiga
To przymglenie czy smog?
To przymglenie czy smog? © amiga
Jazda staje się przyjemniejsza, szkoda tylko, że jest tak chłodno, wiatr nie pomaga, niestety uparł się i wieje od zachodu... 5 stopni cieszy, ale bardziej cieszyłoby mnie 15... Na to jednak nie ma szans, nie o tej porze dnia. Może w okolicach południa... 
Gdy będę wracał temperatura znowu poleci w dół...  Najważniejsze, że jest na plusie i nie pada... 
Pustki w Gliwicach
Pustki w Gliwicach © amiga
Do firmy docieram w takim sobie czasie. Czuję lekkie zmęczenie po wczorajszym wypadzie... ale.. to takie dobre zmęczenie... oby więcej takich wyjazdów... :)

Wycieczka z Karoliną od Częstochowy do Radomska

Niedziela, 5 listopada 2017 · Komentarze(3)
Uczestnicy

Dawno nie jeździłem na rowerze, minęło dobre 5 dni... Cały ten tydzień to było wariactwo... Wczoraj w sobotę niespecjalnie miałem jak się wyrwać, ale za to niedziela.... będzie dla nas ;)

Wyjeżdżam z Katowic coś koło 7:00, kierunek Częstochowa. Drogi mi się specjalnie nie dłuży, mam co robić. Czas zleciał. Wysiadam w Częstochowie i mam chwilę czasu, by się ogarnąć. Kilka minut później dociera Karolina. To ona wpadła na pomysł tej wycieczki. Ze względu na krótki czas jaki mamy trasa nie wydaje się ambitna. w linii prostej około 40 km. Ale oczywiście my nie jeździmy w linii prostej ;) to nie dojazd do pracy... Jest dzień wolny, który trzeba wykorzystać. Jesień już w pełni, słońce już nie grzeje tak bardzo. Zapowiedzi kończą się na około 15 stopniach. Zmrok zapada około 16... Tak więc wybrany dystans jest dostosowany do warunków i tego co chcemy zobaczyć :)

Stoi przy stacji Lokomotywa
Stoi przy stacji Lokomotywa © amiga

Wyjazd z Częstochowy, to problem... szczególnie jak się zna tylko główne drogi, z mapy wynika, że najlepsza dla nas opcja to kierunek na Mstów, gdzieś w połowie odbijemy na północ. Zaskakują góreczki, w sumie powinniśmy o tym wiedzieć, w końcu to jeszcze Jura.W krótkim czasie jesteśmy rozgrzani... tyle, że nie ma co ryzykować i zdejmować z siebie kurtki. Chłodny wiatr daje o sobie znać. Tyle, że w słońcu jest bardzo przyjemnie, ciepło... a wysiłek robi swoje :)
Podziwiamy krajobrazy, pejzaże... Zatrzymujemy się co jakiś czas by zrobić kilka zdjęć. By coś z tej wycieczki zostało na dłużej... 
Szukamy starego cmentarza, czy raczej mogiły, nie udaje jej się znaleźć, być może jest zniszczona, zdewastowana, a może po prosty pokryły ją opadające kolorowe liście. Nie ma większego sensu długo sterczeć w jednym miejscu, w końcu to nie zawody na orientację ;) A to w końcu początek naszej wycieczki ;), będą inne "atrakcje". 
Warta w okolicach Mirowa
Warta w okolicach Mirowa © amiga

W okolicach Kościelca przejeżdżamy tuż przy pasie lotniska sportowego, w zasadzie zaliczyliśmy nawet kawałek pasa startowego. W oddali było widać startujące samoloty, na pasie stały szybowce, czekające na swoją kolej... Może kiedyś... w innych okolicznościach też wzbijemy się w niebo.... ;) T Kościelcu wg mapy powinien być dworek, może pałac, trochę krążmy, ale nic prócz bunkrów nie rzuca nam się w oczy. 
Lotnisko sportowe w okolicach Kościelca
Lotnisko sportowe w okolicach Kościelca © amiga
A jednak są bunkry
A jednak są bunkry © amiga
Uśmiech z jej twarzy nigdy nie schodzi :)
Uśmiech z jej twarzy nigdy nie schodzi :) © amiga
Kierunek Borowno, gdzie bezbłędnie podjeżdżamy pod pałac, jest na terenie prywatnym, ale z daleka można go sfotografować, mam nadzieję, że właściciel nie będzie miał nic przeciwko ;) Zresztą czy to ma teraz znaczenie? 
Przy kościele pochylamy się nad mapami, szkoda by było odpuścić pałac w Nieznanicach... jest trochę nie pod drodze, ale lepiej teraz nadłożyć te kilka km, niż kiedyś tam specjalnie tutaj jechać tylko dla tego zabytku. Zbliża się też południe, może po pora na jakiś obiad? W pałacu jest hotel, a jak jest hotel to musi być restauracja, może się tam zatrzymamy?  
Wjeżdżamy do Boronowa
Wjeżdżamy do Boronowa © amiga
Pałac w Borownie
Pałac w Borownie © amiga
Kościół św. Wawrzyńca w Borownie
Kościół św. Wawrzyńca w Borownie © amiga
Jeszcze kilka zdjęć :)
Jeszcze kilka zdjęć :) © amiga
Stary młyn... przynajmniej tak to wygląda
Stary młyn... przynajmniej tak to wygląda © amiga

Sam pałac prezentuje się nieźle, jednak nie zachęca do skorzystania z restauracji, w sumie obydwoje dochodzimy do wniosku, że zjemy po batonie, popijemy i ruszamy dalej. Być może w pobliskiej Kruszynie coś będzie? Miejscowość wydaje się większa. Na miejscu jednak jest gorzej niż mogliśmy przypuszcza. Pałac zaniedbany, za zasiekami, bez dostępu... Straszna szkoda. Rozglądamy się za czymś w stylu knajpka, kebab, cokolwiek.... nie ma nic... Ale a mapy wynika, że pobliskim Wikłowie jest stacja a tuż przy znajduje się również Hotel. 
Pałac w Nieznanicach
Pałac w Nieznanicach © amiga
Nieznanicki pałac ;)
Nieznanicki pałac ;) © amiga
Gdzieś tam z tyłu jest pałac w Kruszynie, niestety zdjęcie zza zasieków
Gdzieś tam z tyłu jest pałac w Kruszynie, niestety zdjęcie zza zasieków © amiga

Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że Hotelu nie ma, może nico dalej, ale jedynką nie będziemy się poruszać, to dla samobójców. Pozostaje nam się zadowolić Orlenem. Hot-Dog + kawa dają radę... A 10 minut przerwy dobrze nam robi :) Do Radomska coraz bliżej, będziemy jechać przez Szczepocice Rządowe. Kilka razy miałem okazję tutaj być, a to BikeOrient, a to jakiś powrót z wojaży... Miejscowość nieszczególna. Na mapie zaznaczony jest jednak młyn... Niestety nie udaje nam się go odnaleźć... trudno. Wkrótce jesteśmy już w Radomsku. Te miasto znam... głównie z okna pociągu. Z poziomu roweru wydaje się, że to nic szczególnego. Ot miasto w którym niewiele się dzieje. Za to zachwyca nas park świętojański.... 
Park Świętojański w Radomsku
Park Świętojański w Radomsku © amiga
U - a - ha - rowery dwa, U - a - ha - górale
U - a - ha - rowery dwa, U - a - ha - górale © amiga

Kilka minut rozmowy i decydujemy się podjechać w pierwszej kolejności na dworzec PKP, obsługa w kasie.... masakra... 10 minut trwało zanim udało się kupić bilet do Piotrkowa. Pani wydawała jakieś karteczki na rowery, bilet do kupienia u Konduktora... Zresztą rano w Kolejach Śląskich kupno biletu zajęło mi dobre 5 minut... co jest rekordem... Zawsze było do 30-40s. Coś się musiało zmienić. 
Spoglądamy na zegarki.... Zdążymy jeszcze przejechać kilka km do następnej stacji. Ruszamy... Lądujemy w Dobryszycach. Pociąg do Piotrkowa przyjeżdża o czasie... Uff udało się.... Jako, że mam sporo czasu bo kierunek na Częstochowę jest jakoś słabo obsadzony, to pakuję się wraz z Posterunkową ;) do pociągu na Piotrków... Cóż przynajmniej nie będę marzł, a będzie trochę czasu by porozmawiać... :)

W Piotrkowie, musimy się pożegnać, Karolina jedzie do domu, a ja... wsiadam do kolejnego pociągu tym razem do Częstochowy :)... 
Szybka przesiadka i już kolejami Śląskimi docieram do Katowic... 

Na dworcu PKP w Częstochowie
Na dworcu PKP w Częstochowie © amiga

Dzień był długi i intensywny, kto wie kiedy pogoda pozwoli na kolejny wjazd, czy raczej na wycieczkę rowerową... 
Dziś wszystko się udało....

Dzięki Karolin za pomysł, za zaproszenie na wycieczkę, za towarzystwo... i czekam na więcej takich wypadów... 

Wieczorny powrót do domu

Poniedziałek, 30 października 2017 · Komentarze(4)
Wracam do domu po 17, jest kompletnie ciemno, tak już będzie, aż do końca marca. Jest dziwnie chłodno, wieje silny wiatr, chociaż nie jest aż tak silny jak ten poranny. Mam go w plecy :) i chyba to jedyny pozytyw, może niekoniecznie, drugim jest to, że nie pada ;)

Czuję zmęczenie, na rowerze trochę odreaguję. Z racji tego, że kamerka została w domu, ze względu na uszkodzenie obudowy, myślę o robieniu zdjęć tym co mam przy sobie, oczywiście w plecaku jest aparat, w kieszeni telefon itd... ;) Ale jadąc czuję, że jest mi chłodno. Niby jestem dość ciepło ubrany, ale czuję, że coś mnie smyra... To wiatr... 

Efekt tego jest taki, że nie  zatrzymuję się na sesję, po prostu jadę jednym ciągiem, w miarę możliwości bez zatrzymania do domu. 

Drogi na szczęście dość puste, za to niepokoi mnie temperatura co chwilę zerkam na licznik... +1... bardzo blisko zera... Nie podoba mi się to... Nie spodziewałem się takiego spadku temperatury. Z rana gdy dojechałem były 4 stopnie, później to nieco wzrosło. 

Poniżej 2 zdjęcia Łódzkich murali zrobione przy wizycie w tym mieście jakiś miesiąc temu... ;)

Łódzki Mural
Łódzki Mural © amiga
Mural przy Piotrkowskiej
Mural przy Piotrkowskiej © amiga
Jutro prawdopodobnie pojadę pociągiem, dzień zapowiada się wyjątkowo długi... 

Wietrzny poranek.

Poniedziałek, 30 października 2017 · Komentarze(3)
Jest kilka minut po 7 gry ruszam, pogoda wietrzna, jest chłodno, termometr pokazuje mi ledwie 3 stopnie. Ubieram się dość ciepło, wiem, że jazda nie będzie dzisiaj lekka. Czeka na mnie wiatr niestety w twarz, na całym odcinku.

Na dokładkę gdy wychodzę z domu, rower postanawia się wywalić, w efekcie łamie się uchwyt kamerki i uchwyt blokady amortyzatora, cóż... Kamerka zostaje dzisiaj w domu, muszę poszukać starej obudowy, poprzekładać co nieco i będzie dobrze. Gorzej z przełącznikiem. Na już montuję do za pomocą zipa. O tej porze nic więcej nie zrobię. 

W końcu jadę, drogi mokre, wczorajszy dzień to jedna wielka katastrofa, wiało, lało okrutnie. Z domu było strach wyjść. 
Od początku jazdy widzę, że w mieście tworzą się korki, dobrze, że wybrałem rower, z drugiej strony widzę prędkość mojej jazdy. Nie powala. Nie pamiętam kiedy tak wolno "gnałem" do pracy. Próba przekroczenia 20 km/h jest niezłym wyzwaniem, w końcu wybieram jednak spokojniejszą jazdę, bez napinki. I tak nie będę na czas... a to, że przyjadę 10 minut później to co... 

Pojawiło się na chwilę słońce
Pojawiło się na chwilę słońce © amiga

W Kochłowicach na chwilę pojawia się słońce, chmury jakby rzadsze, mam nadzieję, że to dobra wróżba, chociaż gdy rano sprawdzałem prognozy, to mówiły o czymś zdecydowanie gorszym. Były informacje o śniegu z deszczem. Na radarach nic nie było widać przed wyjazdem, więc zaryzykowałem. 
Wolna jazda ma swoje zalety, w Zabrzu jestem dopiero około 8:15, drogi już puste :), przez chwilę zastanawiam się czy pojechać parkiem, czy może lepiej szosami. Zostaję przy tym drugim wariancie. Nie wiadomo co czeka na mnie la parkowych ścieżkach, szczególnie tych bardziej bocznych którymi skracam sobie przejazd. 

Parkowa alejka
Parkowa alejka © amiga
Zastanawia mnie jednak coś, tak straszna wichura i tak mało połamanych drzew? W tym roku kilka razy wiało słabiej, a drzewa kładły się pokotem. Chyba, że już wszystko co miało się złamać, to już jest złamane. Szkód specjalnie nie widać, jedyne miejsce gdzie cokolwiek było widać to Zadole. Położyło się tymczasowe ogrodzenie przy budowanym basenie. 

Do Pracy dotarłem ze sporym opóźnieniem, najważniejsze jednak, że rowerem, że wbrew pozorom było bezpiecznie. Nie rzucało mną, nie chwiało rowerem... 

Na myjnię ;)

Sobota, 28 października 2017 · Komentarze(2)
Szybki wypad na myjnię, rower jest strasznie usyfiony, a jest szansa, że w weekend do niego zajrzę :)

Trzeba chwilę odczekać na myjni
Trzeba chwilę odczekać na myjni © amiga

Akcja na Ochojcu
Akcja na Ochojcu © amiga