Wpisy archiwalne w kategorii

W jedną stronę

Dystans całkowity:87899.67 km (w terenie 13786.08 km; 15.68%)
Czas w ruchu:3963:11
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:341916 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3366060 kcal
Liczba aktywności:2567
Średnio na aktywność:34.24 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Wtorek po południu

Wtorek, 6 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam dopiero kilkanaście minut po 17, jest gorąco 28 stopni, wieje lekki wiaterek w twarz. Jakieś 2 godziny temu przeszła krótka burza, prognozy jednak wspominają, że ma coś jeszcze popadać, Na radarach na tą chwilę czysto, jadę do domu najkrótszym wariantem, po pierwszy by coś mnie nie dopadło, po drogie, zakwasy dają o sobie znać... dalej czuję niektóre mięśnie... ;)

Pogoda dopisuje ;)
Pogoda dopisuje ;) © amiga

Drogi na szczęście puste, to zaleta tak późnego wyjazdu. 
Na podjazdach czuję, że boś mnie jeszcze boli... szczególnie gdy próbuję mocniej nacisnąć...  Na Wirku postanawiam ponownie przejechać się szlakiem wzdłuż potoku Bielszowickiego, dzisiaj jest sporo ludzi, rowerzystów, biegaczy, kijkarzy, spacerowiczów... 
Temperatura powolutku spada. ale ten stopnień niewiele zmienia... Mimo wszystko lubię takie temperatury...  Jeszcze miesiąc temu było +6, +7, padało.... gdzieś tam spadł śnieg... ech... ile się zmieniło od tego czasu
Wzdłuż potoku Bielszowckiego
Wzdłuż potoku Bielszowckiego © amiga
Krótki podjazd
Krótki podjazd © amiga
Praktycznie pod domem
Praktycznie pod domem © amiga

Na spokojnie docieram do domu... jechało się wyjątkowo dobrze, deszcze mnie nie dopadł... ale i tak jestem mokry... ;)

Poniedziałkowy rozjazd po spotkaniu integracyjnym

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Dzień niby ciepły, po nocnych opadach, z lekkim wiaterkiem... i wszystko byłoby ok gdyby nie zakwasy po zejściu z Giewontu... Z łóżka ledwo się zwlokłem, każde wstanie, przemieszczanie się, chodzenie, wchodzenie, schodzenie powoduje ból, szczególnie to ostatnie... masakra... 

Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga

Wychodzę po 7, wiem jedno, nie będę dzisiaj szalał, nie będę naciskał mocniej na pedały, nie będę walczył z wiatrem, ze słabościami, z prędkością... 

Wsiadam na rower i powoli kręcę, zrzucam z przodu z największej zębatki, środkowa spokojnie wystarczy... 

Na Bielszowickiej pusto jak zawsze
Na Bielszowickiej pusto jak zawsze © amiga

Na szczęście ruch na drogach nie jest jakiś tragiczny, pozostaje tylko dojechać do pracy, do Gliwic... Krótkie przerwy na skrzyżowaniach powodują konieczność stanięcia na nodze, to nie jest przyjemne... za każdym razem, krzywię się, boli... i boleć będzie, myślę, że zakwasy potrzymają tydzień... Tak to jest jak się idzie w góry bez przygotowania... 

Nie podobają mi się te chmury
Nie podobają mi się te chmury © amiga

W takim sobie czasie docieram do firmy, humor mi się nieco poprawia gdy widzę, że takich jak ja paralityków jest pełno, w każdym kącie. Każdy kto był w górach buja się z lewej na prawo na schodach.... 

Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że wieczorem będzie przyjemny powrót z pracy, zakwasy na bank jeszcze nie puszczą...  ;)

Powrót z pracy

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Ruszam po 17, jeszcze kilka osób mnie zaczepiło o wycieczkę tą do Zakopca... zdaje się, że ci którzy pojechali byli zadowoleni, a Ci którzy nie pojechali, żałowali jak diabli.... 

Uda i łydki dalej bolą, walka ze schodami mnie przerasta, za to na rowerze jest jakby lepiej, tyle, że na niewielkich przełożeniach i z niewielką kadencją. Na dokładkę zabrałem ze sobą sakwy z rzeczami po wyjeździe... Sporo tego, kręcić się nie chce, i jeszcze ten wiatr w twarz.... 
Piękna pogoda
Piękna pogoda © amiga
Późny wyjazd to mniejszy ruch, dopiero w Bielszowicach jakiś debil w ciężarówce wyprzedza mnie z zza dużą prędkością. Na Wirku dochodzę do wniosku, że nie mam ochoty na podjazdy, nie mam na nie sił... więc pakuję się wzdłuż potoku Bielszowickiego, ma jego końcu tylko 200 może 300m za to dość stromego podjazdu... Wolę to niż 1.5 km... standardowej drogi... ;)
Wariat w ciężarówce
Wariat w ciężarówce © amiga
Wzdłuż potoku Bielszowckiego
Wzdłuż potoku Bielszowckiego © amiga
Wracam do cywilizacji w Kochłowicach, jeszcze tylko zjazd do Panewnik, podjazd na Ligotę i jestem w domu... Pozostało tylko wdrapać się na 1 piętro... masakra... Ledwo żyję... Mam nadzieję, że do jutra chociaż trochę to odpuści... 
Jeszcze trochę i będę w domu
Jeszcze trochę i będę w domu © amiga

Spotkanie Integracyjne Zakopane 2017 dzień 4

Niedziela, 4 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Kończy się spotkanie integracyjne, 10 rowerzystów szykuje się do powrotu na Śląsk, prognozy trochę straszą, jest coś o opadach, burzach gdzieś po 14 może 15... 
Plan A to jak się uda to dojechać do Gliwic, plan B do Żywca i wpakować się do pociągu.... 
O 9:00 z Darkiem, Marcinem, już czekamy na resztę rowerzystów... czas ucieka. Dopiero 40 minut później jesteśmy w komplecie... Możemy ruszyć... Początek to przebijanie się przez Zakopane... miasto totalnie niedrożne... to jeden z tych powodów dla których nie wracam tutaj z przyjemnością... W Katowicach mamy chyba mniejsze problemy z samochodami... ale cóż... może ktoś kiedyś się obudzi... i wywali samochody z miasta, zastępując je komunikacją miejską, z autobusami, tramwajami, czymkolwiek co 10 minut... A samochody niech stoją na obrzeżach miasta. 

Zakopane trochę zakorkowane
Zakopane trochę zakorkowane © amiga
Wracamy mniej więcej tym samym szlakiem którym przyjechaliśmy, przez Kościelisko, droga tam jest zdecydowanie bardziej przyjazna rowerzystom, za to ten wiatr w twarz... 
Po wczorajszej wycieczce górskiej czuję solidne zakwasy, przez jakiś czas odmawiam zdrowaśki by jakoś dać radę, by przestało boleć... chodzić nie potrafię, za to jazda jakoś idzie... 
Na szczęście kierunek Kościelisko to dobra opcja
Na szczęście kierunek Kościelisko to dobra opcja © amiga
Kilkoro nas jest
Kilkoro nas jest © amiga
Co jakiś czas spoglądam na licznik, miejscami pędzimy po 40 km/h, tylko pierwsza górka była naprawdę Ciężka... dalej jest lepiej, prawie cały czas z górki, aż do Namestova... 
Na rowerówce tej prowadzącej do Trestiny mało nie urywa nam głów... nie da się "normalnie" jechać, niby z górki, ale bez pedałowania rowery nie chcą jechać... robimy kilka krótkich przerw. 
To chyba będzie moja ulubiona DDRka
To chyba będzie moja ulubiona DDRka © amiga
Ciekawe ile czasu zajęło przygotowanie tej rowerówki
Ciekawe ile czasu zajęło przygotowanie tej rowerówki © amiga
Przerwa w wiacie
Przerwa w wiacie © amiga
Gdzieś nam zniknęło kilka osób
Gdzieś nam zniknęło kilka osób © amiga
Ach te widoczki
Ach te widoczki © amiga
Będziemy mieli fotę ;)
Będziemy mieli fotę ;) © amiga
Dopiero minąwszy tamę na Oravicy gdy obracamy się nieco na północ, wiatr jakby nas zaczął wspomagać, a przynajmniej nie przeszkadza. kilka górek... i kolejna przerwa, tym razem w Namestovie... Pozostało tylko 20 km podjazdu... tyle, że i on zaskakuje, o ile od Żywca na przełęcz Glinne to walka ze sobą, cały czas podjazd bez chwili oddechu, z potworem na końcu, tak od strony Słowackiej, nachylenie jest zmienne, sporo łagodniejsze niż po polskiej stronie, mało tego, po 500m podjazdu pojawia się zawsze krótki zjazd, jest chwila na odpoczynek przed kolejnym podjazdem.. 
Szybki przejazd przez tamę
Szybki przejazd przez tamę © amiga
Trochę cienia
Trochę cienia © amiga
Znowu w Namestovie
Znowu w Namestovie © amiga
A niby miało być cały czas pod górkę
A niby miało być cały czas pod górkę © amiga
W połowie górki ;)
W połowie górki ;) © amiga

Wracamy do Polski
Wracamy do Polski © amiga
Gdy docieramy do granicy, decydujemy się na krótki postój i zakup serków ;)... Teraz trzeba zjechać, 20 km w dół... tyle, że w Korbielowie odłącza się od nas kilka osób, wsiadają do samochodów i kończą wycieczkę. Reszta jedzie dalej do Żywca... 
Na zjeździe do Żywca - szok że to podjechaliśmy
Na zjeździe do Żywca - szok że to podjechaliśmy © amiga
Gdy docieramy do centru, sprawdzamy radary, rozkład PKP i zapada decyzja... kończymy trasę w Żywcu... po pierwsze zmęczenie po 3 intensywnych dniach, po drugie idzie na nas ulewa... zresztą znajomi już informują, że w Czechowicach-Dziedzicach leje... 
Postanawiamy kupić bilety i coś zjeść...
Lubię takie mosty
Lubię takie mosty © amiga
Chyba pora coś zjeść
Chyba pora coś zjeść © amiga
W między czasie Witek i Sławek jednak postanawiają dojechać do Gliwic, chcą powalczyć z żywiołami... około 16 żegnamy się... wsiadamy do pociągu i... jadąc przez Łodygowice widzimy, że za oknem leje... oj... 
Dworzec PKP w Żywcu
Dworzec PKP w Żywcu © amiga
Wsiąść do pociągu
Wsiąść do pociągu © amiga
Rowery na wieszaki?
Rowery na wieszaki? © amiga
Trasa mija dość szybko, wysiadam najwcześniej bo w Katowicach-Piotrowicach, do domu mam 1,5 km. reszta ekipy jedzie do centrum Katowic by tam się przesiąść na pociąg do Gliwic.. Krótkie pożegnanie i jadę do domu...
Nieco później dostaję informację, że wszyscy w domach, wszyscy poza Sławkiem i Witkiem... Ten pierwszy dotarł do Żor, stwierdził, że nie ma sensu dalej walczyć z wiatrem, z ulewą... wezwał samochód... Witek jednak jedzie dalej... informacja, że jest bezpieczny dociera dopiero około 23:30... zaliczył całe 200 km... 

To było 4 bardzo intensywne dni... spotkanie integracyjne rewelacyjne, tyle, że standardowo najbardziej zadowoleni byli rowerzyści... :)
Z każdym rokiem trasa się wydłuża, 3 lata temu był Siewierz, 70 km na rowerze i około 30 osób wydawało się wyzwaniem nie do ogarnięcia, 2 lata temu, Wisła... około 90 km... 45 osób..., rok temu ponownie Wisła ale trasa dłuższa ponad 100km... 57 osób, w tym roku Zakopane 200km w 2 dni ponad 60 rowerzystów, strach pomyśleć co będzie za rok... 300km i 100 osób? ;)

Etisoftowe spotkanie integracyjne Zakopane 2017 dzień 2

Piątek, 2 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Drugi dzień wyjazdu na spotkanie integracyjne, pobudka około 7, śniadanie, przygotowanie się, w między czasie dojeżdżają samochody z Gliwic z ekipą która dołącza się do nas dopiero dzisiaj.... 

W Korbielowie przed wyjazdem
W Korbielowie przed wyjazdem © amiga
Kawałek pod górkę
Kawałek pod górkę © amiga
Jeszcze kawałek
Jeszcze kawałek © amiga
Na granicy ze Słowacją
Na granicy ze Słowacją © amiga

Kilka minut po 10 ruszamy, już na dzień dobry 3 km podjazd na przełęcz Glinne, tam chwila przerwy, grypy się scaliły, 5 minut rozmowy i ruszamy. Moja grupa liczy 12 osób... ciekawe gdzie te 3 które miały z nami jechać, kilka razy nawołuję, ale nie ma ich... trudno, takie straty mogą być wliczone w operację ;) Dopiero później się dowiaduję, że kilka osób zmieniało grupy, jechało we własnym gronie.... masakra... nie lubię takich sytuacji, bo nikt nad tym nie panuje. 

Z górki na pazurki
Z górki na pazurki © amiga

20 km zjazd do Namestova.... coś pięknego, rowery pędzą przez Słowackie wioski, miasteczka, górskie klimaty, widoki... kilka razy zauważam, że miejscowi, a może turyści robią zdjęcia, czy może kręcą filmy komórkami z naszego przejazdu ;)

W Namestovie
W Namestovie © amiga

Plaża w Namestovie
Plaża w Namestovie © amiga

Na zjeździe robimy 2 krótkie przerwy, by się połączyć, pozbierać do kupy, i lecimy dalej. 
W Namestovie na parkingu czeka na nas wsparcie ;) 3 samochody, jest dostępna woda, można pójść na plażę się poopalać, wykąpać... 

W końcu ruszamy, teraz 6 może 7 km po nieco bardziej ruchliwej drodze. Zastanawiałem się czy da się wyeliminować ten odcinek, ale.... to nie ma większego sensu, zrobiłaby się wycieczka czysto górska, a my mamy się poruszać szosami... 
Na tamie w okolicach Tresteny
Na tamie w okolicach Tresteny © amiga
Na tamie
Na tamie © amiga
Gdy zjeżdżamy na tamie na zalewie Oravskim jest już spokojnie, samochody jadą raz na kilka minut, pojawiają się pierwsze górki,  niewielkie, krótkie ale jednak trzeba je pokonać.
Kleisty podjazd
Kleisty podjazd © amiga
12% podjazd
12% podjazd © amiga
Klejąca się droga do Tresteny
Klejąca się droga do Tresteny © amiga
Stamtąd przyjechaliśmy
Stamtąd przyjechaliśmy © amiga

Najbardziej wredny podjazd na 12%, na dokładkę Słowacy zwinęli na nim asfalt, w zamian pozostawiając lepiące się coś... rowery dziwnie mlaskały, rower się kleił do powierzchni... masakra... 


Wkrótce jednak osiągamy Trestenę, to tutaj zaczyna się nowiutki  szlak rowerowo-rolkowy prowadzący aż do Nowego Targu. 
Do granicy mamy całe 13 km, z takimi widokami.... co chwilę ktoś przystaje, lecą Ochy i Achy... powstaje masa zdjęć... Widać Tatry, wpierw Słowackie, później nasze, widać Giewont... 
Na rowerówce do Chochołowa
Na rowerówce do Chochołowa © amiga
W drodze, na szlaku rowerowo-rolkowym od Tresteny do Nowego Targu
W drodze, na szlaku rowerowo-rolkowym od Tresteny do Nowego Targu © amiga
Miejsce postojowe
Miejsce postojowe © amiga
Jedno z miejsc postojowych na rowerówce
Jedno z miejsc postojowych na rowerówce © amiga
W cieniu jednak jest przyjemnie
W cieniu jednak jest przyjemnie © amiga
Chyba najpiękniejsza, najbardziej widokowa rowerówka jaką jechałem
Chyba najpiękniejsza, najbardziej widokowa rowerówka jaką jechałem © amiga
Miejsce dla fotografów
Miejsce dla fotografów © amiga
Do Chochołowa już niedaleko
Do Chochołowa już niedaleko © amiga
Wspinaczka trwa około godzinę z 2 krótkimi 10 minutowymi przerwami, na uzupełnienie elektrolitów czy poziomu cukru... 

Tuż za granicą odbijamy na Chochołów, 3 km idealnego asfaltu..., na miejscu czeka na nas posiłek w Restauracji u Śliwy, wydaje mi się, że spotkały się wszystkie 4 grupy... 

Opalenizna na Aliena ;)
Opalenizna na Aliena ;) © amiga

Mija dobra godziny, gdy wychodzimy, jeszcze tylko wizyta w sklepie i możemy jechać do Zakopanego, przez Kościelisko, początkowo kilka osób narzeka, że stromy podjazd, ale nie jest długi a widoki rekompensują trudy... 

Nieco dalej od kościółka czeka na nas długi 5-6 km zjazd aż do centrum Zakopanego, rowery fruną, wszyscy zadowoleni... 

Jeden z ostatnich podjazdów w Kościelisku
Jeden z ostatnich podjazdów w Kościelisku © amiga
Spory odcinek z górki
Spory odcinek z górki © amiga

Bacówka tuż przed Zakopanem
Bacówka tuż przed Zakopanem © amiga
Przerwa na maślankę ;) wprost od bacy
Przerwa na maślankę ;) wprost od bacy © amiga

W Zakopanem pozostało tylko przebić się przez korki i dojechać do hotelu... jakieś 3 km dalej ;)

Ostania przerwa tuż przed hotelem
Ostania przerwa tuż przed hotelem © amiga

Pierwsza grupa dojechała przed 17, ostatnia około 18... Chyba nie było nikogo kto by marudził, kto by narzekał, komu by się nie podobała wycieczka.... 

Ostatni krótki postój tuż przed hotelem
Ostatni krótki postój tuż przed hotelem © amiga

Zaskoczeniem jest to, że im mamy dłuższą trasę do przejechanie tym więcej chętnych... jak kilka lat temu zaproponowaliśmy rowerowy wyjazd do Siewierza - około 70km to nazywano nas wariatami, tyle na rowerze się nie jeździ, a dzisiaj... 32 osoby zaliczyły 200 km w 2 dni, pozostałe 33 osoby 80 km po górach... Brawa dla wszystkich...
Pod Hotelem z Zakopanem
Pod Hotelem z Zakopanem © amiga
Widoki z hotelowego okna
Widoki z hotelowego okna © amiga

A i wspomnieć należy, że w Piątek była jeszcze jedna grupa, 2 osobowa, Mariusz i Mark, którzy pokonali całe 200 km w piątek, wyjeżdżając z Gliwic około 9:00 i dojeżdżając na miejsce przed 19...

Aż strach pomyśleć gdzie będzie kolejne spotkanie integracyjne... może nad morzem.... ;)



Etisoftowe spotkanie integracyjne Zakopane 2017 dzień 1

Czwartek, 1 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Od ponad pół roku przygotowujemy się z Darkiem na ten dzień, na firmowy wyjazd rowerowy do Zakopanego. Trasa podzielona na 2 dni, pierwsza, dzisiejsza część to około 120 km, jutro nieco mniej 80. 

Rano przed wyjazdem jeszcze pakuję kilka rzeczy o których zapomniałem zabierając dzień wcześniej sakwy z domu. Z wypchanym plecakiem jadę do firmy, zależy mi nieco na czasie, chciałbym być w okolicach ósmej... 
Drogi puste, dość ciepło, tyle, że wiatr w twarz.... teraz to przeszkadza, ale gdy będziemy jechać o 9 w kierunku Pszczyny i później Żywca, będzie wspomaganie.

W firmie jestem około 8:15, mam trochę czasy na przepakowanie się, przywitanie.

Kilka minut przed 9 krótka odprawa, sprawdzamy listę obecności, wydaje się, że są wszyscy, Oczywiście do samego końca lista uczestników była modyfikowana. Z trasą do Korbielowa zmierzą się 32 osóby, podzieleni jesteśmy na 3 grupy.

Trzeba jakoś wyjechać z Gliwic
Trzeba jakoś wyjechać z Gliwic © amiga
Drogi w kierunku Gierałtowic
Drogi w kierunku Gierałtowic © amiga

Prowadzę grupę A, grupa P wyjeżdża jako pierwsza, chwilę później rusza grupa B... 
Wyjazd z Gliwic standardowo nastręcza najwięcej problemów, pojawia się krótki odcinek szutrowy, pojawiają się też pierwsze problemy, Maćkowi spadł plecak zamocowany na bagażniku.  2 minuty później ruszamy w dalszą trasę.

Początek po rowerówce w Bojkowie, dalej szosy nieco bardziej ruchliwe, ale opcja uniknięcia ich znacznie by nam wydłużyła trasę. Pojawiają się pierwsze podjazdy. Do Ornontowic jest docieramy w przyzwoitym czasie, dopiero tam odbijamy na nieco bardziej boczne warianty. Osiągamy Orzesze, tutaj standardowo kilka niewielkich wzniesień. Na odcinku około 2 km korzystamy z nieco bardziej ruchliwego odcinka trasy.

Spotkanie 2 grup w Orzeszu
Spotkanie 2 grup w Orzeszu © amiga
Czyżby awaria?
Czyżby awaria? © amiga
Kilku nas jest
Kilku nas jest © amiga
Asfalt leśny ;)
Asfalt leśny ;) © amiga

Za Orzeszem-Zgoniem wjeżdżamy an leśne szutry, o tym odcinku informowaliśmy wcześniej, aż do Kobióra jedziemy lasami, na bardzo wąskich kołach jazda sprawia kilku osobom problemy, chyba najbardziej denerwują fragmenty gdzie pojawia się tłuczeń.

W Kobiórze odbieramy jeszcze jednego uczestnika wycieczki, i kierujemy się na Pszczynę, przez Piasek, kolejne kilka km szutrów... 

W Piasku przy sklepie pierwsza przerwa, 15 minut odpoczynku, krótkie zakupy i jedziemy na Pszczynę, przejeżdżamy przez park przypałacowy, pomimo tego, że planowaliśmy krótką przerwę na rynku nikt nie chciał się zatrzymać... ;) cóż jedziemy na tamę w Goczałkowicach. 
Szutry gdzieś przed Piaskiem
Szutry gdzieś przed Piaskiem © amiga
Jak ja nie lubię tych płyt
Jak ja nie lubię tych płyt © amiga
Przy pałacu w Pszczynie
Przy pałacu w Pszczynie © amiga

Pojawia się kolejny lekko terenowy fragment drogi, remont niestety nie skończył się na czas, dobrze, że nie ma robotników i ciężkiego sprzętu... udaje się więc dotrzeć na tamę....
Remonty w okolicach Goczałkowic
Remonty w okolicach Goczałkowic © amiga
Krótka przerwa na Tamie
Krótka przerwa na Tamie © amiga
Na tamie w Goczałkowicach
Na tamie w Goczałkowicach © amiga

Druga przerwa... tym razem na podziwianie śląskiego morza.. ;) silny wiatr robi swoje, zalew wygląda pięknie... 

Cóż.... pora ruszyć dalej, za nami dopiero połowa trasy, przejeżdżamy całą długość tamy, wyjeżdżamy na asfalt po drugiej stronie, jest nieco zniszczony i trzeba uważać, ale to dzisiaj ostatni taki fragment, reszta trasy to tyko asfaltowe ścieżki ;)

Do końca dzisiejszej wycieczki są już tylko szosy
Do końca dzisiejszej wycieczki są już tylko szosy © amiga
Bielsko-Biała wita podjazdem ;)
Bielsko-Biała wita podjazdem ;) © amiga

Do Bielska dojeżdżamy w niezłym czasie, tutaj mała niespodzianka, pojawiają się pierwsze nieco bardziej strome wzniesienia, pierwsze konkretniejsze podjazdy, ale na ich szczycie widoki zapierają dech... 

Firmowe wsparcie na trasie ;)
Firmowe wsparcie na trasie ;) © amiga
Dobrze, że to krótki odcinek
Dobrze, że to krótki odcinek © amiga

Same Bielsko przy planowaniu trasy sprawiło nam chyba największy problem, jak przeprowadzić tak liczną grupę rowerzystów przez ruchliwe miasto. Ale poza krótkim epizodem gdzie trzeba było przeciąć nieco bardziej ruchliwą szosę reszta nie sprawiła problemów... 

Tuż za Bielskiem czeka na nas posiłek, docieramy na miejsce o czasie jest kilka minut po 14, mamy godzinę odpoczynku :) 

Pora coś zjeść - Karczma Stajnia - zdecydowanie godna polecenia
Pora coś zjeść - Karczma Stajnia - zdecydowanie godna polecenia © amiga
Przerwa obiadowa
Przerwa obiadowa © amiga

Żurek niesamowity, pierogów cała kopa, może nawet za dużo tego jedzenia... 

W końcu ruszamy... na dzień dobry czeka na nas podjazd w Wilkowicach, a chwilę później długi zjazd prawie do Żywca... warto było się pomęczyć te 2 km... 

Na podjeździe w Wilkowicach
Na podjeździe w Wilkowicach © amiga
Dzień dobry ;)
Dzień dobry ;) © amiga
Zjazd w okolicach Łodygowic
Zjazd w okolicach Łodygowic © amiga

Widać jednak już pierwsze oznaki zmęczenia, a wiemy, że czeka nas jeszcze jeden podjazd i to długi....
W Żywcu przy sklepie krótki postój, trzeba uzupełnić bidony przed 15 km górką.... Zaczyna się więc zabawa, powili piłujemy pod górkę... Na początku w zasadzie aż do Jeleśni nachylenie nie jest specjalnie wielki....
Dopiero za Jeleśnią trzeba się nieco bardziej spiąć, nie spieszy nam się, ważne by wszyscy dotarli do hotelu... 

Gdzieś przed Żywcem
Gdzieś przed Żywcem © amiga
Miasto korkuje się
Miasto korkuje się © amiga
W centrum Żywca
W centrum Żywca © amiga
Krótka przerwa
Krótka przerwa © amiga
Niby niewielkie nachylenie, tyle, że tego jest 15 km
Niby niewielkie nachylenie, tyle, że tego jest 15 km © amiga

Mijają nas samochody wsparcia, pozdrawiamy ich, oni nas... 

Do Hotelu docieramy około 18... może trochę później... w końcu możemy odetchnąć. 

Coraz bliżej Hotelu
Coraz bliżej Hotelu © amiga
Ostatni podjazd ;)
Ostatni podjazd ;) © amiga
Komitet powitalny
Komitet powitalny © amiga

Dzisiaj był trudniejszy odcinek, z większymi przewyższeniami, większą odległością, ale wszyscy dotarli bezpiecznie... After party trwało do północy, gdy dotarła do nas silna ekipa z Warszawy... 

Jutro około 9 przyjedzie kolejne 30 osób z którymi wspólnie pojedziemy do Zakopanego... 

To był dobrze wykorzystany dzień... 

Na bombowca do pracy

Środa, 31 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam tuż po ósmej, rower z sakwami, zapakowany, przygotowany do jutrzejszego wyjazdu... 
Wiatr niestety od zachodu, lekko więc nie będzie. Po wczorajszych opadach gdzieniegdzie widać kałuże. ruch na drogach w normie. Jadę na spokojnie bez napinki, na bombowca zresztą średnio jest sens... Rower waży... pewnie ze 30 kg ;)

Miejscami trochę kałuż
Miejscami trochę kałuż © amiga
W Kochłowicach dochodzę do wniosku, że odpuszczę mrówczą górkę, w zamian zaliczając szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego i chyba to był dobry wybór... zero samochodów, szuterek podsechł... Bombowiec daje radę ;)
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Powoli toczę się w kierunku Gliwic, spoglądam na zegarek w Zabrzu będę po ósmej, to dobrze. gdy docieram do Zabrza odbijam i tak na boczne drogi... wyjeżdżam przy granicy z Sośnicą... pozostało około 6 km... 
W lidlu coś jest?
W lidlu coś jest? © amiga
Pod firmą
Pod firmą © amiga
Gliwice puste jak zwykle, do firmy docieram w średnim czasie, ale z bagażem się specjalnie nie da... ;)

Powrót z pracy

Środa, 31 maja 2017 · Komentarze(0)
Ruszam sporo wcześniej niż zwykle, ale mam dość tego dnia, tego zamieszania wokół wyjazdu integracyjnego. Muszę odreagować, odpocząć, przygotować się... 
Wieczór ciepły, wietrzny z niewielkim ruchem na drogach. Plan na dzisiaj to dotrzeć do domu, jeszcze parę spraw jest do załatwienia, zanim gdziekolwiek wyjadę

Remontowana Akademicka
Remontowana Akademicka © amiga
Droga na szczęście nie sprawia problemów, jeszcze tylko w Gliwicach sprawdzam jedną opcje wyjazdu, sprawdzam czy się nie pomyliłem rysując ślad... Jest chyba dobrze... odbijam na akademicką i wracam na standardowy szlak. 
W Bielszowicach
W Bielszowicach © amiga
Gliwice puste, podobnie jak i Zabrze, w Bielszowicach ciut więcej samochodów, za to wszędzie sporo rowerzystów, w końcu można wyjechać, można się cieszyć pogodą...  
Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga
Gdy dojeżdżam do Piotrowic postanawiam zahaczyć jeszcze o myjnię, w planie na wieczór mam wyregulowanie przedniej przerzutki, syf na niej niespecjalnie pomoże ;) Po myciu mam cały kilometr by rower wysechł. Zresztą zanim za niego się wezmę, to pewnie będzie 20.
Jakiś remont?
Jakiś remont? © amiga
Do poniedziałku pewnie nie będzie wpisów, zresztą w poniedziałek też będzie z tym krucho.... chwilowa przerwa w blogowaniu... 

Wtorkowo do pracy

Wtorek, 30 maja 2017 · Komentarze(0)
Jest jeszcze przed siódmą gdy ruszam, pogoda idealna, +19 stopni na starcie, słońce pali, zero chmur, deszczu. Trochę ruchu na drogach, za to wiatr wyraźnie mocniejszy i w twarz... Do Panewnik jadę normalnie... tam za to pakuję się na szlak leśny, jest pięknie... Wieki tędy nie jechałem. Chwilę po wjeździe widzę jakiegoś zwierzaczka przebiegającego ścieżkę, to mały dzik... zwalniam, bo regułą jest to, że za jednym pobiegnie kolejne kilka i mamusia... rozglądam się dookoła, ale tylko ten jeden postanowił przebiec drogę... Mamusi nie widzę... pewnie jest nieco głębiej w lesie, za to na poboczach kilka warchlaków przygląda mi się. 

Coś mi przebiegło drogę
Coś mi przebiegło drogę © amiga
Czegoś szukają?
Czegoś szukają? © amiga
Reszta leśnej ścieżki do Starej Kuźni już bez spotkania ze zwierzętami, za to trafili się ochroniarze, biegaczem, rowerzyści... 
Krótki kawałek ciągnę przez Halembę, czuję ten wiatr. 
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Mam okazję sprawdzić nową tarczę hamulcową... wczoraj na tyle wymieniłem na jakąś Shimanowską, stara się zużyła po 2 latach... z oryginalnej grubości 1.7 mmm zostało około 1mm... Nie ma znaczenia jakiej firmy to tarcze, widzę, że zużywają się w podobnym czasie... 
Lasami ciągnę aż do Zabrza Makoszowy, gdzie wjeżdżam, na ul. Legnicką, jeszcze krótki epizod w lasku Makoszowskim i zostało 6km drogami. Jest po ósmej, więc ruch jest niewielki.
Stara hałda w Makoszowach
Stara hałda w Makoszowach © amiga
Stacja Zabrze Makoszowy
Stacja Zabrze Makoszowy © amiga
Wąsko trochę
Wąsko trochę © amiga
Już w firmie
Już w firmie © amiga
W firmie jestem w przyzwoitym czasie biorąc pod uwagę nieco dłuższy wariant, częściowo po lesie :) To był przyjemny poranek

Zmykanie przed burzą

Wtorek, 30 maja 2017 · Komentarze(0)
Dzień nieco rozwalony w firmie, cóż, wiedziałem, że tak będzie... 
Wychodzę około 16:35, wiem, że od zachodu idzie na nas burza, chcę zdążyć do domu przed nią, wiatr mam w plecy, jest duszno, gorąco... Na drogach niewiele samochodów... Ruszam... Gdzieś za mną w lusterku widzę ciemniejsze chmury, boję się, że nie zdążę... 

Pora ruszyć do domu
Pora ruszyć do domu © amiga
Naciskam mocniej na pedały, staram się unikać świateł, skrzyżowań, ale na Wirku trafia mi się zamknięty przejazd, pociągu nie widać, więc zawracam i jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego. Szkoda mi czasu na czekanie. 
Trochę samochodów ale problemu nie ma
Trochę samochodów ale problemu nie ma © amiga
Coraz więcej chmur
Coraz więcej chmur © amiga
Zamknięty przejazd z od zachodu idzie burza
Zamknięty przejazd z od zachodu idzie burza © amiga
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Na szczęście mam małe wspomaganie. W Panewnikach srywa się bardzo silny, porywisty wiatr, wzbija się kurz, oczy zawalone tym co leżało na drodze... A miałem wziąć z domu okulary ;) Na szczęście to końców trasy, zostały tylko 4km... 
Zakurzyło się
Zakurzyło się © amiga
Coraz brzydsze niebo
Coraz brzydsze niebo © amiga
Wpadam do domu, udało się, nie zmokłem, chociaż i tak wszystko mokre ;). Pić mi się chce.
Niebo coraz ciemniejsze, mniej więcej po godzinie od przyjazdu zaczyna padać...