Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Środa rano

Środa, 14 października 2015 · Komentarze(0)
Jak mi się dzisiaj nie chciało wstać, z łóżka zwlekam się z 20 minutowym opóźnieniem... to chyba ta pogoda, te chmury, ta ciemnica za oknem... Zbieram się równie wolno jak wstaję, wyjeżdżam dopiero około 7:20... masakra... pocieszające jest to, że temperatura o poranku jest nieco wyższa niż wczoraj, nie ma mgieł, za to wzmógł się wiatr od wschodu... do firmy mi to nie przeszkadza, nawet pomaga, ale powrót to będzie walka z wiatrakami... 
Na drogach jakby nieco luźniej niż wczoraj... nów minął, powoli będzie zbliżać się pełnia, ale to za 2 tygodnie... nikt dzisiaj nie wymuszał, nikt nie próbował mnie zabić, więc poranek jak najbardziej należy zaliczyć do udanych. Na dokładkę rower sam jedzie, sam wjeżdża na górki... coś pięknego... gdy spoglądam na licznik widzę, że będzie niezły czas, chociaż i tak sporo brakuje do rekordu trasy.... 
Przy okazji uświadamiam sobie, że pora kupić jakieś bardziej agresywne opony mając na uwadze zbliżającą się wielkimi krokami zimę... chociaż liczę, że będzie podobna do tej z zeszłego roku i sprzed 2 lat... czyli zamknie się w 2 tygodniach... pożyjemy zobaczymy... Może na allegro coś ciekawego się znajdzie, gdyby warunki były naprawdę złe, zawsze zostaje góral i opony maxxis medusa... które mam na stanie... dają radę w każdych warunkach, ale stawiają strasznie duże opory... przy czym służą już 2 sezony a raczej 2 zimy :)


Ciemno, wszędzie... zimno, wszędzie
Ciemno, wszędzie... zimno, wszędzie © amiga

Środa wieczór

Środa, 14 października 2015 · Komentarze(0)
Jest coś po 16:30... jestem na rowerze, pada deszcz, jest chłodno, bardzo wilgotno i wieje od wschodu... więc... chyba pojadę szosami... chyba.... że coś mi się zmieni..., to coś to lasek Makoszowski przez który jadę i... pomimo niesprzyjającej aury wygląda nieziemsko... lekkie mgiełki, kolorowe drzewa, prawie żadnych spacerowiczów, rowerzystów nie ma... a to, że lekko siąpi no to co...
W Makoszowach odbijam na ul Łączną, a później Wiosenną i jestem w lesie... długi odcinek na Halembę... mam wrażenie, że cały czas ktoś mnie wspomaga, może dmucha mi w plecy... pomimo wiatru w twarz, jedzie się nieźle, nie czuję zmęczenia... W domu jestem kilka minut po 18 ;).... tyle, że rower jest strasznie zapiaszczony.... deszcz zrobił swoje, a przejazd po lesie dołożył drugie tyle... Mycie roweru nie ma większego sensu, przez kolejne kilka dni ma padać... więc czyszczenie było by tylko na kilak godzin... 

Czerwone drzewo
Czerwone drzewo © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 13 października 2015 · Komentarze(2)
Z domu wyjeżdżam około 7:15... wczorajsza pogoda trochę namieszała i odpuściłem ale dzięki temu udało się w końcu zabrać stare koła szaraka do domu... gdzie pewnie zostaną rozebrane, tym bardziej, że szprychy są w niezłym stanie, mogą się kiedyś przydać, tylna piasta w zasadzie to nówka... ma przejechane może 3-4 tys. km, przyda się jak coś się stanie w góralu bo tam jest w tej chwili identyczna... przednia też zostanie jako zapas... jedynie obręcze nadają się do wyrzucenia... są popękane.. 
Z rana zaskakują 2 rzeczy, w chwili wyjazdu jest jeszcze ciemnawo..., po drugie masa mgieł... może nie są super gęste, ale widoczność jest ograniczona. Lampki odpalone, sygnałówki... Za to na drogach się dzieje... niestety źle się dzieje, ruch jak diabli, na dokładkę mam wrażenie, że niedzielni kierowcy i miszczowie kierownicy zasiedli dzisiaj w swoich brykach.... 
Na Panewnickiej jeszcze w Katowicach 2 samochody prowadzone przez panie wyjeżdżają z podporządkowanej... mają gdzieś, że jadę, że muszę hamować... w Rudzie Śląskiej Sytuacja powtarza się, ale tym razem to pan za kierownicą, jednak to nic w porównaniu z kretynem w Gliwicach... na ul. błogosławionego Czesława, na krótkim odcinku gdzie jest obecnie ruch 2-kierunkowy, wyprzedza kolumnę samochodów... nie zważając na tom, że coś z przeciwka może jechać... pędzi dokładnie na mnie... w ostatniej chwili odbijam na prawo... masakra... co jest dzisiaj tego przyczyną, nów? czy może pogoda?, a może i jedno i drugie... z pełnymi gaciami dojeżdżam do firmy, na szczęście mogę spokojnie się wykąpać, prawie na spokojnie, bo pierwszy tel. dostaję już po kilku minutach od wejścia do budynku

A w Zabrzu pada deszcz
A w Zabrzu pada deszcz © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 13 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam dopiero o 17... trochę późnawo, ale i tak nie jest źle, jest za to zdecydowanie cieplej niż rano i dużo luźniej na drogach, za to dzień jest szarobury, niebo zaciągnięte chmurami... Początkowo zastanawiałem się nad jazdą lasami, ale pewnie jest tam mokro po ostatnich opadach, po drogie jest już późno, a przed 19 muszę być w domu, czekam na ważny telefon... więc im szybciej będę w Katowicach tym lepiej. Co prawda na chwilę w Zabrzu wpakowałem się w park, w teren, ale szybko wyjechałem... i już nie miałem ochoty na lasy... Pocieszające jest to, że praktycznie nie było wiatru....
Droga szybko minęła... :) a w  domu miałem jeszcze ponad pół godziny czasu by coś zjeść, by przebrać się :)

Zimno, ciemno... szaro-buro
Zimno, ciemno... szaro-buro © amiga

Czwartek rano

Czwartek, 8 października 2015 · Komentarze(0)
Znów późno wyjeżdżam... znów jest 7:30... wstawanie zupełnie mi nie szło... wiatr dalej wschodni, ale przynajmniej nie jest tak porywisty jak wczoraj wieczorem... na drogach początkowo dramat... ruch jak wszyscy diabli, jednak... gdy mija 8:00, drogi pustoszeją... 
Poranek chłodny i to bardzo, gdy wstałem termometr pokazał mi jedynie 2 stopnie, gdy ruszam już są 4 :) Dojeżdżając do firmy znowu są 2 stopnie więcej... temperatura na szóstkę :)... W Gliwicach... na Zabskiej jak prawie zawsze problem z przejazdem opcja z buta przez przejście ratuje mnie... :) dzięki temu udaje się zyskać kilka chwil... W firmie ogrzewam się pod prysznicem :)... Gorąca woda to jest to... 

Nimfa jak się patrzy ;p
Nimfa jak się patrzy ;p © amiga

Czwartek wieczór

Czwartek, 8 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam około 16:45...., miało być wcześniej, ale nie wyszło, dzisiaj to ostatni wyjazd do Gliwic... jutro będę się kierował na Skierniewice... na kolejną edycję BikeOrientu... ale to nie jest ważne w tej chwili... zależy mi na szybkim dotarciu do domu, by przygotować się chociaż trochę już dzisiaj... do wyjazdu, by nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, pogoda też nie rozpieszcza, na wieczór zapowiedziane są deszcze,niby przelotne, być może po prostu nas miną, ale... średnio mam ochotę na moknięcie.. Gnam jak szalony... po szosach, po szosach na wprost....

W domu o dziwo jestem dość wcześnie, w zasadzie wcześniej niż planowałem, zmrok jeszcze nie zapadł ;)

Za chwilę będzie bramka :)
Za chwilę będzie bramka :) © amiga

Środa rano

Środa, 7 października 2015 · Komentarze(0)
7:35... masakra jak późno... a ja dopiero ruszam spod domu... jest ciemno, jest ciepło, jest średnio na jeża... Wiatr ze wschodu... w skrócie warunki dość niezłe, ale... słońca brak... w powietrzu unoszą się drobinki jakiś resztek mgły... czuję na twarzy osiadające kropelki... 
Ruch jak diabli... ul. Armii Krajowej to jakaś masakra dzisiaj, uciekam na bok... chwila spokoju, na Śląskiej niestety znów obłęd,  podobnie na Medyków, dobrze że jest rowerówka, chyba  jedyna która jest prawie idealna w tym mieście... tylko co z tego skoro tej dobroci jest całe 300m. Odbijam na Bałtycką, tam zawsze jest luz... później Panewnicka, która zaskakuje brakiem samochodów... więc szybko udaje mi się wyjechać z miasta, spoglądam na zegarek... w Kochłowicach minie 8:00... więc powinno być nieźle.. i tak też się dzieje... reszta trasy jest już spokojniejsza... wiatr mnie wspomaga... popycha do przodu... a może to coś innego? Podobno to ostatni tak ciepły dzień w tym tygodniu... oby wróżbici meteo się mylili... Na weekend poproszę 20 stopni i słońce ;)
W Gliwicach wjazd na Zabską też pusty, nie muszę tłuc się przez przejście dla pieszych, nie muszę przeciskać się między samochodami... dojeżdżam do firmy... jestem dopiero o 8:44..

Coś chyba wybuchło?
Coś chyba wybuchło? © amiga.

Środa wieczór

Środa, 7 października 2015 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam z firmy kilka minut przed 17..., temperatura podobna do tej porannej, na liczniku 13 stopni... i... wieje... strasznie wieje od wschodu, w twarz... wiem, że powrót to będzie walka... na dokładkę coś nijak się czuję... coś mi jest? A może coś mi zaszkodziło... nie mam chęci do kręcenia, nie mam chęci do jazdy... ale odbijam w las, tzn wpierw na hałdę, dzisiaj teren... będzie wolniej, ale spokojniej.... nie będę musiał uważać na samochody... W lesie niestety dalej wieje, niewiele więc dla mnie się zmienia, dalej mam pod górę, nawet gdy jest z górki... 
Gdzieś po drodze nachodzi mnie mały głód... ;), po głowie chodzi mi sklep na Halembie, na ul. Skargi... i tak też czynię.. wiem, że mają pyszny makowiec :)... ale gdy dojeżdżam stwierdzam, że 0,5kg (minimalna możliwa ilość do kupienia)... t trochę za dużo, wybieram więc coś mniejszego :)... kawałek dalej na hałdzie pałaszuję to... i dopiero ruszam dalej... w domu jestem krótko przed 19... zmęczony jak już dawno nie...

Nowy mieszkaniec ;)
Nowy mieszkaniec ;) © amiga

Wtorek rano

Wtorek, 6 października 2015 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam obłędnie późno, jest 7:30 gdy ruszam... masakra... o lasach mogę zapomnieć, i tak najwcześniej będę w firmie po 8:30... cóż... 
Późny wyjazd to jeszcze jeden szczegół... po 30 minutach drogi pustoszeją... Jest przyjemnie, luźno... tak jak lubię... W zasadzie tylko do Kochłowic było dzisiaj coś... i pod koniec trasy w Gliwicach na Zabskiej, ale tam się tego nie da przeskoczyć, przynajmniej do czasu gdy remonty w Gliwicach zostaną zakończone... czyli pewnie wiosna lub lato 2016.... 
W firmie... szybko, szybko, szybko... zanim dobrze wszedłem już kilak osób mnie zaczepiło...

Wstaje słońce
Wstaje słońce © amiga

Wtorek wieczór

Wtorek, 6 października 2015 · Komentarze(0)
Wypadam z firmy gdzieś koło 16:30 i jadę, gonię spieszy mi się, trasa wyznaczana przez nawigację, ale w większości się z nią zgadzam, muszę jak najszybciej dotrzeć do Chorzowa, w zasadzie na granicę Bytomia i Chorzowa... tam na mnie dzisiaj czekają...  Z definicji droga po szosach... nie ma ani czasu na teren i las, ani nawet nie ma specjalnie gdzie, bo lasów tutaj jak na lekarstwo... Udaje mi się jednak ominąć większość ruchliwych dróg, obskoczyłem to bokami... jestem na miejscu około 17:20... 

2 godziny później wychodzę, ale jeszcze nie wsiadam na rower... rozmawiam przez telefon, mija dobre kilkadziesiąt minut... w końcu uzbrajam szaraka, dosiadam go i gnam do domu... daleko nie ma... pozwalam się znów prowadzić nawigacji... miejscami nie mam pojęcia gdzie jestem, no... może mgliście, ale niektórych ulic nie przypominam sobie, nie jechałem chyba nimi nigdy wcześniej...  W domu jestem gdzieś przed 21... zmęczony dzisiejszym dniem jak diabli.... 

Zachodzi słoneczko
Zachodzi słoneczko © amiga