Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Do pracy po długiej przerwie

Piątek, 26 października 2018 · Komentarze(2)
Jest 7:15, jest piątek, jest pochmurnie, jest wietrznie... ale i tak wsiadam na rower. Mimo tego, że to piątek to pierwszy raz od niedzieli siedzę na rowerze. Mało tego zapowiada się, że w weekend też niewiele pojeżdżę. Pogoda ma być taka, że szkoda gadać. Cóż... 

Plany, planami a rzeczywistość sobie ;) 
Nieważne ;) Mimo przeciwnego wiatru jakoś nie czuję dyskomfortu. O dziwo jest dość ciepło, jeszcze niedawno temperatura oscylowała w okolicy 0, a dzisiaj +7 na starcie :) Może po południu będzie cieplej? 

Ochojec zaskoczył - zero korka. Chyba coś się stało. Za to już w Piotrowicach sznur samochodów stoi jak zwykle. Jakoś dziwnie udaje mi się przejechać przez toto...  Kolejne korkowanie w Panewnikach. Tam jakiś debil w starym lublinie mało mnie nie zmiótł z drogi. Wyprzedzały mnie 2 samochody, pierwsza osobówka przejechała bez większych problemów, tyle, że kierowca postanowił ustąpić pieszemu na przejściu, więc się zatrzymał. Lublin był w tej chwili w połowie wyprzedzania mnie... Słyszałem tylko ostre hamowanie i widzę jak z lewej strony zbliża się do mnie niebieska bryła samochodu... Wcisnąłem hamulce, koła się zablokowały... ale udało mi się wyprowadzić jakoś rower. W gaciach pełno. Wiem jedno, kamerka wraca na rower... 
Coś nie ma korka na Jankego
Coś nie ma korka na Jankego © amiga
Od skrzyżowania z Owsianą jest już spokojniej, pewnie dlatego, że jest rowerówka ;). Aż do Kochłowic korzystam z niej, choć miejscami muszę zjechać na drogę. Rozlewiska po wczorajszych opadach jeszcze nie zniknęły. Na dokładkę wszędzie jest pełno liści i pozrywanych progów. Przed centrum Kochłowic odbijam w bok. Na dzisiaj mam dość przygód z samochodami. 
Niebo jakieś nijakie
Niebo jakieś nijakie © amiga
Do Wirka jadę zupełnie bokiem, cisza spokój. Lubię takie boczne drogi..., Kawałek bardziej ruchliwego szlaki koło przejazdu kolejowego na Wirku i wjeżdżam na Bielszowicką. Spoglądam na zegarek, dochodzi 8. Może to i dobrze. W Zabrzu będę po ósmej, ruch powinien być mniejszy. 
Czyżby chmury miały się nieco rozrzedzić?
Czyżby chmury miały się nieco rozrzedzić? © amiga
Gdy docieram do Zabrza  ruch faktycznie jest mniejszy, ale nie zerowy, tak więc dalej wybieram tylne drogi, omijam te główniejsze, to nie jest dzień na walkę z samochodami. 
Koło lasku Makoszowskiego
Koło lasku Makoszowskiego © amiga
Do lasku Makoszowskiego nie wjeżdżam, jakoś nie mam parcia na teren, obawiam się, że będzie ta mokro. Choć po głowie chodzą mi grzyby. Jeszcze powinny być. Może wieczorem się skuszę? Choć pozostanie mi szukanie ich w świetle lampek. Te wziąłem dwie :) Myślę, że w zupełności mi starczą. 
Pora wyjechać z Zabrza
Pora wyjechać z Zabrza © amiga
W Gliwicach spokój i cisza, przejazd nie stanowi większego problemu. W firmie jestem w przyzwoitym czasie jak na warunki w jakich jechałem. Wiatr mimo że słaby to jednak dawał się we znaki. 

Powrót do domu

Piątek, 26 października 2018 · Komentarze(0)
16:53 - pora ruszyć do domu. Pogoda utrzymuje się cały dzień podobna. Nie pada i to jest najważniejsze.Korci mnie by choć kawałek przejechać lasem. Tylko czasu mam niewiele na to. Oczywiście mogę jechać z włączonymi lampkami, ale szukaniie grzybów przy latarce jakoś do mnie nie przemawia. Chociaż... kto wie. 

W Gliwicach na Franciszkańskiej na chwilę zatrzymuję się przy przystanku. W nocy z czwartku na piątek pijany debil w Audi A6 wpakował się w przystanek. Całe szczęście, że o tej porze nikogo na nim nie było. Mam tylko nadzieję, że gość za to posiedzi... 
W nocy jakiś pijany kretyn wjechał w tą wiatę. Gliwice Franciszkańska
W nocy jakiś pijany kretyn wjechał w tą wiatę. Gliwice Franciszkańska © amiga
Na granicy z Zabrzem skracam drogę przez lasek Makoszowski. Mimo szaroburego nieba jest kolorowo :). W parku masa ludzi, pieszych, rowerzystów, biegaczy... Weekend ma być bardzo mokry więc trzeba wykorzystać każdą chwilę. 
Kolorowo w lasku Makoszowskim
Kolorowo w lasku Makoszowskim © amiga
Na szosy wracam w Kończycach, jednak w Bielszowicach odbijam na Halembę zamiast na Wirek. Chcę wjechać w las w okolicach Starej Kuźni. Robi się jednak coraz ciemniej. Coś czuję, że las będę miał już w zupełnych ciemnościach. Na dolinie jamy niebo jeszcze skrzy się na czerwono i złoto. Gdy jednak wjeżdżam między drzewa niewiele widać. Lampki włączone na 100%, tak można jechać, choć o szukaniu grzybów raczej nie ma mowy. Co prawda w świetle migoczą mi od czasu do czasu te trujące, jednak liczę na Kanie... Są jasne i jest szansa, że je zauważę. 
Światła uliczne już włączone
Światła uliczne już włączone © amiga
Za chwilę będzie ciemno
Za chwilę będzie ciemno © amiga
Wyjeżdżam na drogi w Starych Panewnikach, grzybów nie nazbierałem. Ruch na drogach jest znikomy, odbijam na Bałtycką i pod jej koniec szok... Po dobrych 8 latach odkąd tędy jeżdżę w końcu wylano asfalt. Dziury i błoto w tym miejscu to była norma. Muszę stanąć i to sfotografować. 
Zaskoczył mnie asfalt na Bałtyckiej.
Zaskoczył mnie asfalt na Bałtyckiej. © amiga
Do domu niedaleko. Ostatnie 5 km mija dość szybko. Korków już nie ma, korci mnie by podjechać na myjnię, jednak przy Famurze jest taki bajzel iż daję sobie z tym spokój, odbicie w kierunku myjni stanowi poważny problem. Cóż, może jutro na chwilę tam podjadę, choć plany na weekend przez pogodę są raczej nierowerowe. 
Ledowe oświetlenie na Medyków
Ledowe oświetlenie na Medyków © amiga

Po pracy szybko do domu

Poniedziałek, 15 października 2018 · Komentarze(0)
Jest 16:40 gdy ruszam, ciepło, z lekkim wiatrem w twarz, niewielki ruch na drogach. Jadę. Spieszy mi się, muszę do domu dotrzeć jak najwcześniej. Nie ma mowy o jeździe po lesie. 
Czuję zmęczenie po wczorajszym piaskowym szaleństwie :) To chyba dobrze. 
W promieniach zachodzącego słońca
W promieniach zachodzącego słońca © amiga
Co jakiś czas kontroluję czas, Słońce zachodzi trochę przed 18, mam nadzieję, że zdążę do domu, niby mam lampki, ale nie o to chodzi. Na chwilę staję na Bielszowickiej, słońce bardzo nisko, wygląda to niesamowicie. Muszę zrobić focię ;)
Może 15 minut do zachodu
Może 15 minut do zachodu © amiga
Wirek i Kochłowice mijam dość szybko, w Panewnikach jednak nieco zwalniam, wiem, że do domu blisko, zostało może 20 minut jazdy. Zaskakuje ilość rowerzystów. Mijamy się, pozdrawiamy itd.
Światła już włączone
Światła już włączone © amiga
W domu jestem przed 18. Udało się, zdążyłem, mam jeszcze trochę czasu.

Do pracy w poniedziałek

Poniedziałek, 15 października 2018 · Komentarze(1)
Wyjeżdżam ze sporym poślizgiem, jest coś koło 7:20, na drogach jakiś obłęd. Ochojec stoi, Piotrowice stoją, Panewniki szkoda gadać. Dopiero gdy wyjeżdżam z Katowic jest ciut lepiej, choć Kochłowice też nie należą do pustych miejsc. 
Dzień na szczęście zapowiada się słoneczny, choć jest chłodno jedynie 7 stopni, z ust leci para. 

Na Zbożowej w Katowicach
Na Zbożowej w Katowicach © amiga
Panewnicka też wygląda nieciekawie
Panewnicka też wygląda nieciekawie © amiga
Słońce budzi się
Słońce budzi się © amiga
Kochłowice
Kochłowice © amiga
Dopiero gdy mijam Wirek zaczyna się na drogach robić spokojnie, choć jeszcze Zabrze przede mną. Za sobą przez większość czasu mam słońce, jednak nie dalej tyle ciepła co jeszcze w sierpniu. Zresztą dzień jest już mocno skrócony. Chyba najgorzej w tej chwili jest z jakimś sensownym ubraniem się. W efekcie często jest tak, że z rana mam na sobie jakieś bluzy, a wieczorem wiozę to wszystko w plecaku. Co jednak zrobić. Dobrego wyjścia nie ma ;)
Pod boiskiem KS Pawłów
Pod boiskiem KS Pawłów © amiga
W Zabrzu początkowo jest spokojnie, jednak gdy zbliżam się do centrum, panuje kompletny chaos. Masa samochodów jadących we wszystkich kierunkach. Uciekam w kierunku lasku Makoszowskiego. Jednak aż do granicy z Gliwicami nie jest za fajnie. 
Po drodze oczom mym rzucają się w oczy setki, a może i tysiące plakatów wyborczych. Prawie w każdym mieście po drodze wisi tego po kilka na każdej lampie. Co wybory zastanawiam się kto to sprzątnie? Komitety wieszają, to moim skromnym zdaniem powinny to pozbierać w ciągu max 2 tygodni po dniu "W". Pewnie jednak będzie jak zwykle, samo odpadnie po jakimś czasie. 
Pusto coś...
Pusto coś... © amiga
Rondo na granicy z Gliwicami
Rondo na granicy z Gliwicami © amiga

W Gliwicach na szczęście nie ma wielkiego ruchu. Tutaj da się jechać spokojnie. Rozglądam się na prawo i lewo, może kogoś znajomego dostrzegę. Po kilkunastu minutach docieram do firmy. Poranek był chłodnawy, ale bardzo przyjemny, mimo lekkiego zmęczenia cieszę się, że ruszyłem do pracy rowerem. Jutro niestety nie będę miał takiej możliwości. Ale za to w środę...

Piękny wschód słońca

Piątek, 12 października 2018 · Komentarze(1)
Poranek, 7:15, w Ochojcu nie ma korka, coś jest nie tak. Temperatura zaskoczyła, wiatr chyba ciut silniejszy niż wczoraj.  
Przez Piotrowice udaje mi się dość szybko przejechać, podobnie jest na Ligocie i Panewnikach, choć tutaj samochodów tyle co zwykle. 

Gdy jestem w Kochłowicach na horyzoncie pojawia się tarcza słoneczna, jest pięknie, szczególnie z tymi mgiełkami, muszę się zatrzymać. 
W Piotrowicach na tymczasowym skrzyżowaniu
W Piotrowicach na tymczasowym skrzyżowaniu © amiga
Budzi się dzień :)
Budzi się dzień :) © amiga
Dzień niestety jest coraz krótszy, wczoraj zaskoczyła mnie szarówka już około 18, profilaktycznie ma założone lampki, nawet takie do jazdy nocnej. Widać że jesień w pełni, jeszcze jest ciepło, pociesza jedynie to, że już za trochę ponad 2 miesiące dzień będzie się wydłużał, będziemy oczekiwać wiosny, bo na zimę chyba nikt normalny nie czeka. Zima to czas który po prostu trzeba przeczekać. 
Jednak ta jesień jest wyjątkowo piękna, ciepła i oby taka była do końca, może nawet się przedłużyć w takiej formie nawet do lutego, marca ;)
Kochłowickie centrum
Kochłowickie centrum © amiga
Poranek na Wireckiej
Poranek na Wireckiej © amiga
Kochłowice i Wirek mijam piorunem, choć na Bielszowickiej widzę policję, grzecznie zjeżdżam na rowerówkę z której normalnie nie ma sensu korzystać. 700 m po lewej stronie, konieczność wjazdu i zjazdu, przelot przez 2 pasy w każdym z tych przypadków. 
Spoglądam co się dzieje, a to dmuchanie. Kogoś dorwali, stoi na poboczu, czyżby coś miał we krwi? I o ile uważam, że czasami policja jest nadgorliwa to takie niespodziewane badania się jak najbardziej na miejscu. Im więcej pijanych kretynów zostanie złapanych, tym bezpieczniej będzie na drogach. Choć... zostają jeszcze kierowcy niedzieli i debile którzy kupili prawo jazdy. Bo o bezpiecznej jeździe nie mają pojęcia. Zresztą na tych kilkunastu km które do tej pory przejechałem kilku kierowców minęło mnie próbując zmieścić się na pasie. Pierwszy już w Panewnikach ;) 
Czyżby pod wpływem?
Czyżby pod wpływem? © amiga
Na szczęście po Rudzie poruszam się głównie bocznymi drogami, są najczęściej puste. Mogę cieszyć się budzącym się dniem, słońcem. Boję się trochę Zabrza, niby minęła ósma, ale Zabrze rządzi się innymi regułami. Gdy docieram do "Centrum Południe" moje przypuszczenia się potwierdzają. Szybko obieram bardziej boczne drogi, nie ma mowy o np. ul Winklera. Ruch jak diabli. 
Okolice Pawłowa
Okolice Pawłowa © amiga
Za to przy lasku Makoszowskim jest spokojnie, kto normalny jedzie tędy gdy na odcinku może 1 km jest 11 progów zwalniających. Na rowerze nie robi to wrażenia, jednak samochody mają z tym problem. Za to... jakaś wiewiórka samobójca pakuje mi się dokładnie pod koła. Szybkie hamowanie, zwierzak mnie zauważa i zawraca. Na szczęście nic jej się nie stało.. Ufff
Wiewiórka samobójca
Wiewiórka samobójca © amiga
Paliwo w górę
Paliwo w górę © amiga
Wyjeżdżam na granicy z Gliwicami, tutaj nie spodziewam się jakiegoś tłoku na drogach. Tak też jest. Szybko docieram do firmy. Poranek należy zaliczyć do udanych :) Już cieszę się na powrót, wieczór zapowiada się wyjątkowo ciepły. 
Słońce już wysoko
Słońce już wysoko © amiga


Powrót do domu

Piątek, 12 października 2018 · Komentarze(0)
Jest coś koło 17 gdy ruszam, Do zachodu słońca mam około godzinę, a jeszcze mam ochotę na odwiedzenie lasu Panewnickiego. Boję się, że nie zdążę przed zachodem słońca, ale trzeba powalczyć. Wiatr chyba lekko wspomagający, na drogach nie ma zbyt dużo samochodów, jest przyjemnie ciepło, jadę na krótko. 
Rower pędzi :), jazda jest przyjemna, kombinuję jak pojechać do lasów Panewnickich, odpuszczam Makoszowy, Kończyce. Pomysł na powrót to odbić w Bielszowicach na Helembę. To chyba najlepsza opcja na dzisiaj.  
Kolorowy jesienny dom
Kolorowy jesienny dom © amiga
Realizuję mój plan, jednak w Bielszowicach trafiam na zamknięte szlabany, dobre 2-3 minuty z głowy, może gdyby byłoby to lato, to te kilka minut nie robiłoby problemów, dziś jednak te 2-3 minuty to szansa na dojazd jeszcze po jasnemu. Na dokładkę zaczyna się robić chłodno. W plecaku mam bluzę, ubieram ją, jest zdecydowanie lepiej. 
Czekając na pociąg
Czekając na pociąg © amiga
Na Halembie
Na Halembie © amiga
Docieram w okolice doliny Jamny, po słońcu na niebie pozostał tylko jaśniejszy ślad w miejscu gdzie zaszło, mam może pół godziny do ciemnicy. Jakoś muszę dać sobie radę. Przed wjazdem do lasu odpalam lampki, po raz pierwszy tą mocniejszą. Zobaczymy jak się spisze. 
Stara Kuźnia w promieniach znikającego za horyzontem słońca
Stara Kuźnia w promieniach znikającego za horyzontem słońca © amiga

Mimo później pory i szarówki postanawiam trochę pojeździć leśnymi ścieżkami, rozejrzeć się, czy gdzieś nie będzie widać grzybów. Tych jest od groma, tyle, że o tej porze to jedynie muchomory sromotnikowe są dostatecznie widoczne ;)

Leśne ścieżki
Leśne ścieżki © amiga
Wyjeżdżam w końcu w Panewnikach, jest już ciemno, pozostaje jedynie dotrzeć bezpiecznie do domu. Ruch na drogach prawie nie istnieje. Samochody oglądam dopiero w Piotrowicach przy Famurze, tam też czekam na zmianę świateł. Dalej wydaje mi się, że tymczasowa organizacja ruchu w tym miejscu to porażka. Na szczęście przez plac budowy dostaję się na Zbożową, a stąd do domu. 
Coś ciemno się zrobiło
Coś ciemno się zrobiło © amiga
W Piotrowicach Koło Famuru
W Piotrowicach Koło Famuru © amiga

Czas przejazdu dość długi, jednak kilka niespodzianek i konieczność czekania zrobiły swoje. Jednak nie na co narzekać. Wieczór był wyjątkowo przyjemny, ciepły. Szkoda tylko, że dzień jest już taki krótki.

Przez lasy

Czwartek, 11 października 2018 · Komentarze(2)
Jest 16:40, pora wracać do domu, na zewnątrz wyjątkowo ciepło, wiatr podobno w twarz, ale nie czuję nic. Jest w takim razie bardzo słaby. Słońce dość nisko, wiem, że mam może 2 godziny do zachodu słońca. Wiem też, że pojadę lasami, może coś znajdę? 

Początkowo muszę przeciskać się między samochodami, w końcu to jeszcze godziny szczytu. Jednak te problemy szybko znikają, na granicy z Zabrzem odbijam wpierw do lasku Makoszowskiego. Miałem jeszcze pojechać na Makoszowy, starą hałdę, ale zamknięty przejazd kolejowy zmienił plan. 

Jadę w kierunku Kończyc, po wiadukcie nad A4 ką i dopiero pakuję się w las :). Jest niesamowicie przyjemnie, kolorowo... nieco zwalniam, cieszę się każdą chwilą spędzoną w lesie :)


W Rudzkich lasach
W Rudzkich lasach © amiga
Na krótko wracam do cywilizacji na Halembie, ale tylko po to by dotrzeć w okolice doliny Jamny, gdy trafiam na Kanię zwalniam i to dość mocno, rozglądam się na prawo i lewo. Problem polega na tym, że słońce już zniknęło za horyzontem, zaczyna się szarówka. W Panewnikach jeszcze szybka decyzja, kierunek okolice Stargańca. 
Okolice Starej Kuźni
Okolice Starej Kuźni © amiga
Słońce jest już bardzo nisko
Słońce jest już bardzo nisko © amiga
Kania znaleziona w lasach Panewnickich
Kania znaleziona w lasach Panewnickich © amiga
W lesie coraz ciemniej
W lesie coraz ciemniej © amiga
W lesie sporo muchomorów, ciężko dojrzeć inne grzyby, jest za ciemno, chyba pora wracać do domu. Ostatnie 3 km jadę w włączonymi lampkami. W sumie przejazd był bardzo przyjemny. Cieszy mnie to, że mogłem tak wykorzystać ten dzień :)
Przy stacji PKP w Piotrowicach
Przy stacji PKP w Piotrowicach © amiga



W końcu na rowerze

Czwartek, 11 października 2018 · Komentarze(0)
Minęło dobre 5 dni odkąd ostatni raz siedziałem na rowerze, ale tak niestety wyszło, nie było innej opcji. Dzisiaj chyba nawet wichura by mnie nie powstrzymała przed wyjazdem na rowerze ;).
Dzień zaczął się z lekkim poślizgiem, ruszam spod domu o 7:15, jest dość ciepło, chyba bezwietrznie, choć meteo pokazuje, że powinien być wiatr w plecy. Pewnie jeżeli tak jest to wieczorem będę w stanie to sprawdzić ;)
Na drogach masakra... Zakorkowany Ochojec, Piotrowice, nieco lepiej jest na Ligocie, jednak w Panewnikach koszmar powraca. Tyle, że tutaj jadę "pod prąd". W końcu wyjeżdżam z Katowic. Na granicy z rudą jest już sporo lepiej, może to też przez rowerówkę. Mam wrażenie, że w trakcie mojej absencji została posprzątana. 

Centrum Kochłowic omijam szerokim łukiem, jakoś nie mam ochoty go oglądać i chyba dobrze zrobiłem.  Mrówcza górka nie sprawia dzisiaj problemu, choć może też dlatego iż pojechałem nico łagodniejszym wariantem niż zwykle ;)

Wirek na szczęście całkiem nieźle wygląda, podobnie jak i Bielszowice. Za to w Zabrzu trochę się zatyka, choć już nie powinno jest po ósmej. Odbijam na lasek Makoszowski i na tą chwilę to jedyny akcent terenowy. 
Niebo wygląda ciekawie
Niebo wygląda ciekawie © amiga
Ceny paliwa straszą coraz bardziej
Ceny paliwa straszą coraz bardziej © amiga
Kolorowo w lasku Makoszowskim
Kolorowo w lasku Makoszowskim © amiga
Niespodzianka na ścieżce w lasku Makoszowskim
Niespodzianka na ścieżce w lasku Makoszowskim © amiga
Przy wyjeździe z parku niespodzianka, głęboka dziura w miejscu jednej ze ścieżek, tek którą zwykle jeżdżę. Cóż... trzeba to objechać nieco inaczej. Wkrótce melduję się w Gliwicach. Nie jest źle. Jazda jest szybka przyjemna, Ostatnie 6 km mija piorunem. 
Niespodzianka dla wyprzedzających
Niespodzianka dla wyprzedzających © amiga
Prawie pod firmą
Prawie pod firmą © amiga

W firmie jestem w przyzwoitym czasie, poranek przyjemny, mimo korkowania się kilku dzielnic. Jednak rozpoczęcie dnia od jazdy rowerem daje niesamowitego kopa :) Szkoda tylko, że wypada mi ostatnio tyle dni z grafika. 

Chłodniejszy poranek

Piątek, 5 października 2018 · Komentarze(2)
7:14 na zegarku, pora ruszyć... 
Jest chłodno, 4 stopnie na plusie, kierowcy drapią samochody, ja... nie muszę drapać roweru...bo i po co ;)
Wiatr wg meteo z południowego-wschodu więc powiniem pomagać, choć nie jest na tyle silny bym go odczuwał. Za to na drogach... szkoda gadać. Samochód na samochodzie. Ochojec stoi, Piotrowice stoją. Trochę lepiej na Ligocie, ale w Panewnikach korki  wracają. 
Zresztą ruch w kierunku Rudy też sporo większy... zupełnie mnie to nie cieszy. 
W Piotrowicach Koło Famuru
W Piotrowicach Koło Famuru © amiga
Nieco pomaga rowerówka, jednak już wymaga sprzątania, masa gałązek, liści, wody, miejscami nie widać po czym się jedzie. Słońce za to całkiem przyjemnie zaczyna przygrzewać. Jest słabsze od tego letniego, jednak dalej czuć, że jest cieplej :) Po okolicy snują się mgiełki. Wygląda to niesamowicie. 
Wstaje słońce nad Kochłowicami
Wstaje słońce nad Kochłowicami © amiga
Na Wirku niespodzianka, zamknięty przejazd, długo się nie namyślam, nieco zmieniam kierunek jazdy. Zahaczam o Nowy świat i kieruję się na Bielszowice, nieco nadkładam drogi, ale nie stoję, choć powinienem pamiętać, że na wysokości kopalni Bielszowice są te same tory i jest podobny przejazd kolejowy... więc mogło być różnie. Jest oczywiście jeszcze wariant przez las, jednak nie mam melodii do jazdy nim, szczególnie o poranku. 
Trochę inną drogą do Bielszowic
Trochę inną drogą do Bielszowic © amiga
W Bielszowicach wracam na standardowy szlak, samochody znikają, tak jest aż do Zabrza, gdzie leciutko zaciska, ale tylko do stacji BP, później jest znowu pusto. Dlatego też jadę ul Winklera w kierunku ronda Sybiraków gdzie jakiś palant wyprzedza mnie na gazetę z prawej strony, lekko uciekam na lewo, jest miejsce, nawet jest go całkiem sporo, ale... podnosi mi się ciśnienie. 
Słoneczny poranek w Pawłowie
Słoneczny poranek w Pawłowie © amiga
Baran który minął mnie na gazetę
Baran który minął mnie na gazetę © amiga
Gdy osiągam Gliwice jest już spokojniej, nie ma wariatów, drogi puste, gdyby jeszcze nie ten remont Zabrskiej i Jagiellońskiej. Cóż... kiedyś się skończy i będzie pięknie. A teraz trzeba się chwilę pomęczyć.  W firmie jestem w całkiem znośnym czasie. 
Na wiadukcie w Zabrzu
Na wiadukcie w Zabrzu © amiga
Ul Franciszkańska w Gliwicach
Ul Franciszkańska w Gliwicach © amiga

Powrót do domu

Piątek, 5 października 2018 · Komentarze(0)
Jest około 16:20 gdy ruszam do domu. Ciepło, przyjemnie, czuć lekki wiatr w twarz, ale co tam. Jestem nieco lżej ubrany. Mam ochotę na przejazd lasami. Mam wystarczająco dużo czasu do zachodu słońca. Może najdę jakieś grzyby? Choć specjalnie na to się nie nastawiam. 
W ciągu dnia czułem, że coś mnie dorywa, to coś to przeziębienie. Jakieś prochy na szybko wziąłem, jednak wydaje mi się, że będzie tydzień leczenia. Pewnie na rowerze bo jakby inaczej. Choć... weekend szykuje mi się bez rowera. Plany są zupełnie inne. 
Na granicy z Zabrzem skręcam do parku. Niby jeszcze nie ma 17... ale słońce mimo wszystko dość nisko. Jeżeli dobrze pamiętam to słońce zachodzi około 18:15... Chyba pora założyć lampki, te mocniejsze oczywiście, zwykłe migające mam zawsze przy sobie ;)

Niby jest jeszcze przed 17, ale słońce już nisko
Niby jest jeszcze przed 17, ale słońce już nisko © amiga
Zastanawiam się czy będzie mokro w lesie? Na szczęście nie ma tragedii, jedynie na starej hałdzie w Makoszowach widać kałuże. Tyle, że tutaj prawie zawsze są ;). Musi być długotrwała susza by zniknęły. 

Rozglądam się za grzybami, tych jest sporo, ale głównie te niejadalne. Oznacza to jednak, że te jadalne też powinny być, z roweru ciężko będzie coś znaleźć, choć w tym roku już kilka grzybków znalazłem siedząc na siodełku ;)
Na starej hałdzie w Makoszowach
Na starej hałdzie w Makoszowach © amiga
Słońce przebija się między drzewami
Słońce przebija się między drzewami © amiga
Piękny zachód słońca
Piękny zachód słońca © amiga
Gdy docieram do Starej Kuźni słońce jest już bardzo nisko, mam może 20 minut to jego zachodu i jakieś 45 minut do ciemnicy, powinienem zdążyć do domu. Daleko nie ma. Jednak na wysokości Panewnik odbijam jeszcze na chwilę w kierunku Stargańca i dopiero wtedy odbijam na Piotrowice. Dzięki temu manewrowi omijam szerokim łukiem skrzyżowanie przy Famurze. W tej chwili strasznie go nie lubię. Wersja tymczasowa jest nie do przyjęcia. 
Stara Kuźnia
Stara Kuźnia © amiga
Dolina Jamny
Dolina Jamny © amiga
Jeszcze nierozwinięte Kanie
Jeszcze nierozwinięte Kanie © amiga
Robi się coraz chłodniej
Robi się coraz chłodniej © amiga
Policja przyjechała chyba podriftować ;)
Policja przyjechała chyba podriftować ;) © amiga
Ostatnie promienie słońca
Ostatnie promienie słońca © amiga

Do domu docieram krótko po tym jak słońce zaszło za horyzontem. Przejazd był przyjemny :)