Do pracy po długiej przerwie
Piątek, 26 października 2018
· Komentarze(2)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Jest 7:15, jest piątek, jest pochmurnie, jest wietrznie... ale i tak wsiadam na rower. Mimo tego, że to piątek to pierwszy raz od niedzieli siedzę na rowerze. Mało tego zapowiada się, że w weekend też niewiele pojeżdżę. Pogoda ma być taka, że szkoda gadać. Cóż...
Plany, planami a rzeczywistość sobie ;)
Nieważne ;) Mimo przeciwnego wiatru jakoś nie czuję dyskomfortu. O dziwo jest dość ciepło, jeszcze niedawno temperatura oscylowała w okolicy 0, a dzisiaj +7 na starcie :) Może po południu będzie cieplej?
Ochojec zaskoczył - zero korka. Chyba coś się stało. Za to już w Piotrowicach sznur samochodów stoi jak zwykle. Jakoś dziwnie udaje mi się przejechać przez toto... Kolejne korkowanie w Panewnikach. Tam jakiś debil w starym lublinie mało mnie nie zmiótł z drogi. Wyprzedzały mnie 2 samochody, pierwsza osobówka przejechała bez większych problemów, tyle, że kierowca postanowił ustąpić pieszemu na przejściu, więc się zatrzymał. Lublin był w tej chwili w połowie wyprzedzania mnie... Słyszałem tylko ostre hamowanie i widzę jak z lewej strony zbliża się do mnie niebieska bryła samochodu... Wcisnąłem hamulce, koła się zablokowały... ale udało mi się wyprowadzić jakoś rower. W gaciach pełno. Wiem jedno, kamerka wraca na rower...
Coś nie ma korka na Jankego © amiga
Od skrzyżowania z Owsianą jest już spokojniej, pewnie dlatego, że jest rowerówka ;). Aż do Kochłowic korzystam z niej, choć miejscami muszę zjechać na drogę. Rozlewiska po wczorajszych opadach jeszcze nie zniknęły. Na dokładkę wszędzie jest pełno liści i pozrywanych progów. Przed centrum Kochłowic odbijam w bok. Na dzisiaj mam dość przygód z samochodami.
Niebo jakieś nijakie © amiga
Do Wirka jadę zupełnie bokiem, cisza spokój. Lubię takie boczne drogi..., Kawałek bardziej ruchliwego szlaki koło przejazdu kolejowego na Wirku i wjeżdżam na Bielszowicką. Spoglądam na zegarek, dochodzi 8. Może to i dobrze. W Zabrzu będę po ósmej, ruch powinien być mniejszy.
Czyżby chmury miały się nieco rozrzedzić? © amiga
Gdy docieram do Zabrza ruch faktycznie jest mniejszy, ale nie zerowy, tak więc dalej wybieram tylne drogi, omijam te główniejsze, to nie jest dzień na walkę z samochodami.
Koło lasku Makoszowskiego © amiga
Do lasku Makoszowskiego nie wjeżdżam, jakoś nie mam parcia na teren, obawiam się, że będzie ta mokro. Choć po głowie chodzą mi grzyby. Jeszcze powinny być. Może wieczorem się skuszę? Choć pozostanie mi szukanie ich w świetle lampek. Te wziąłem dwie :) Myślę, że w zupełności mi starczą.
Pora wyjechać z Zabrza © amiga
W Gliwicach spokój i cisza, przejazd nie stanowi większego problemu. W firmie jestem w przyzwoitym czasie jak na warunki w jakich jechałem. Wiatr mimo że słaby to jednak dawał się we znaki.
Plany, planami a rzeczywistość sobie ;)
Nieważne ;) Mimo przeciwnego wiatru jakoś nie czuję dyskomfortu. O dziwo jest dość ciepło, jeszcze niedawno temperatura oscylowała w okolicy 0, a dzisiaj +7 na starcie :) Może po południu będzie cieplej?
Ochojec zaskoczył - zero korka. Chyba coś się stało. Za to już w Piotrowicach sznur samochodów stoi jak zwykle. Jakoś dziwnie udaje mi się przejechać przez toto... Kolejne korkowanie w Panewnikach. Tam jakiś debil w starym lublinie mało mnie nie zmiótł z drogi. Wyprzedzały mnie 2 samochody, pierwsza osobówka przejechała bez większych problemów, tyle, że kierowca postanowił ustąpić pieszemu na przejściu, więc się zatrzymał. Lublin był w tej chwili w połowie wyprzedzania mnie... Słyszałem tylko ostre hamowanie i widzę jak z lewej strony zbliża się do mnie niebieska bryła samochodu... Wcisnąłem hamulce, koła się zablokowały... ale udało mi się wyprowadzić jakoś rower. W gaciach pełno. Wiem jedno, kamerka wraca na rower...
Coś nie ma korka na Jankego © amiga
Od skrzyżowania z Owsianą jest już spokojniej, pewnie dlatego, że jest rowerówka ;). Aż do Kochłowic korzystam z niej, choć miejscami muszę zjechać na drogę. Rozlewiska po wczorajszych opadach jeszcze nie zniknęły. Na dokładkę wszędzie jest pełno liści i pozrywanych progów. Przed centrum Kochłowic odbijam w bok. Na dzisiaj mam dość przygód z samochodami.
Niebo jakieś nijakie © amiga
Do Wirka jadę zupełnie bokiem, cisza spokój. Lubię takie boczne drogi..., Kawałek bardziej ruchliwego szlaki koło przejazdu kolejowego na Wirku i wjeżdżam na Bielszowicką. Spoglądam na zegarek, dochodzi 8. Może to i dobrze. W Zabrzu będę po ósmej, ruch powinien być mniejszy.
Czyżby chmury miały się nieco rozrzedzić? © amiga
Gdy docieram do Zabrza ruch faktycznie jest mniejszy, ale nie zerowy, tak więc dalej wybieram tylne drogi, omijam te główniejsze, to nie jest dzień na walkę z samochodami.
Koło lasku Makoszowskiego © amiga
Do lasku Makoszowskiego nie wjeżdżam, jakoś nie mam parcia na teren, obawiam się, że będzie ta mokro. Choć po głowie chodzą mi grzyby. Jeszcze powinny być. Może wieczorem się skuszę? Choć pozostanie mi szukanie ich w świetle lampek. Te wziąłem dwie :) Myślę, że w zupełności mi starczą.
Pora wyjechać z Zabrza © amiga
W Gliwicach spokój i cisza, przejazd nie stanowi większego problemu. W firmie jestem w przyzwoitym czasie jak na warunki w jakich jechałem. Wiatr mimo że słaby to jednak dawał się we znaki.