Powrót do domu
Piątek, 26 października 2018
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
16:53 - pora ruszyć do domu. Pogoda utrzymuje się cały dzień podobna. Nie pada i to jest najważniejsze.Korci mnie by choć kawałek przejechać lasem. Tylko czasu mam niewiele na to. Oczywiście mogę jechać z włączonymi lampkami, ale szukaniie grzybów przy latarce jakoś do mnie nie przemawia. Chociaż... kto wie.
W Gliwicach na Franciszkańskiej na chwilę zatrzymuję się przy przystanku. W nocy z czwartku na piątek pijany debil w Audi A6 wpakował się w przystanek. Całe szczęście, że o tej porze nikogo na nim nie było. Mam tylko nadzieję, że gość za to posiedzi...
W nocy jakiś pijany kretyn wjechał w tą wiatę. Gliwice Franciszkańska © amiga
Na granicy z Zabrzem skracam drogę przez lasek Makoszowski. Mimo szaroburego nieba jest kolorowo :). W parku masa ludzi, pieszych, rowerzystów, biegaczy... Weekend ma być bardzo mokry więc trzeba wykorzystać każdą chwilę.
Kolorowo w lasku Makoszowskim © amiga
Na szosy wracam w Kończycach, jednak w Bielszowicach odbijam na Halembę zamiast na Wirek. Chcę wjechać w las w okolicach Starej Kuźni. Robi się jednak coraz ciemniej. Coś czuję, że las będę miał już w zupełnych ciemnościach. Na dolinie jamy niebo jeszcze skrzy się na czerwono i złoto. Gdy jednak wjeżdżam między drzewa niewiele widać. Lampki włączone na 100%, tak można jechać, choć o szukaniu grzybów raczej nie ma mowy. Co prawda w świetle migoczą mi od czasu do czasu te trujące, jednak liczę na Kanie... Są jasne i jest szansa, że je zauważę.
Światła uliczne już włączone © amiga
Za chwilę będzie ciemno © amiga
Wyjeżdżam na drogi w Starych Panewnikach, grzybów nie nazbierałem. Ruch na drogach jest znikomy, odbijam na Bałtycką i pod jej koniec szok... Po dobrych 8 latach odkąd tędy jeżdżę w końcu wylano asfalt. Dziury i błoto w tym miejscu to była norma. Muszę stanąć i to sfotografować.
Zaskoczył mnie asfalt na Bałtyckiej. © amiga
Do domu niedaleko. Ostatnie 5 km mija dość szybko. Korków już nie ma, korci mnie by podjechać na myjnię, jednak przy Famurze jest taki bajzel iż daję sobie z tym spokój, odbicie w kierunku myjni stanowi poważny problem. Cóż, może jutro na chwilę tam podjadę, choć plany na weekend przez pogodę są raczej nierowerowe.
Ledowe oświetlenie na Medyków © amiga
W Gliwicach na Franciszkańskiej na chwilę zatrzymuję się przy przystanku. W nocy z czwartku na piątek pijany debil w Audi A6 wpakował się w przystanek. Całe szczęście, że o tej porze nikogo na nim nie było. Mam tylko nadzieję, że gość za to posiedzi...
W nocy jakiś pijany kretyn wjechał w tą wiatę. Gliwice Franciszkańska © amiga
Na granicy z Zabrzem skracam drogę przez lasek Makoszowski. Mimo szaroburego nieba jest kolorowo :). W parku masa ludzi, pieszych, rowerzystów, biegaczy... Weekend ma być bardzo mokry więc trzeba wykorzystać każdą chwilę.
Kolorowo w lasku Makoszowskim © amiga
Na szosy wracam w Kończycach, jednak w Bielszowicach odbijam na Halembę zamiast na Wirek. Chcę wjechać w las w okolicach Starej Kuźni. Robi się jednak coraz ciemniej. Coś czuję, że las będę miał już w zupełnych ciemnościach. Na dolinie jamy niebo jeszcze skrzy się na czerwono i złoto. Gdy jednak wjeżdżam między drzewa niewiele widać. Lampki włączone na 100%, tak można jechać, choć o szukaniu grzybów raczej nie ma mowy. Co prawda w świetle migoczą mi od czasu do czasu te trujące, jednak liczę na Kanie... Są jasne i jest szansa, że je zauważę.
Światła uliczne już włączone © amiga
Za chwilę będzie ciemno © amiga
Wyjeżdżam na drogi w Starych Panewnikach, grzybów nie nazbierałem. Ruch na drogach jest znikomy, odbijam na Bałtycką i pod jej koniec szok... Po dobrych 8 latach odkąd tędy jeżdżę w końcu wylano asfalt. Dziury i błoto w tym miejscu to była norma. Muszę stanąć i to sfotografować.
Zaskoczył mnie asfalt na Bałtyckiej. © amiga
Do domu niedaleko. Ostatnie 5 km mija dość szybko. Korków już nie ma, korci mnie by podjechać na myjnię, jednak przy Famurze jest taki bajzel iż daję sobie z tym spokój, odbicie w kierunku myjni stanowi poważny problem. Cóż, może jutro na chwilę tam podjadę, choć plany na weekend przez pogodę są raczej nierowerowe.
Ledowe oświetlenie na Medyków © amiga