Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Rano zima, teraz wiosna...

Środa, 20 marca 2013 · Komentarze(2)
Skaldowie - Wiosna nadęta


Wychodzę z firmy ok 16:30, jest pięknie, słonecznie, ciepło, wiatr w plecy :), czego chcieć więcej...
Słuchawki na uszy i włączam audiobooka, po raz pierwszy eksperymentuję z tym wynalazkiem na rowerze i mam mieszane uczucia, nie ma mowy o skupieniu się na treści, ale też niespecjalnie to przeszkadza w jeździe, w zasadzie chyba znam fabułę, ale to tyle, przyjemność żadna... chyba wrócę do muzyki...

Spoglądając na pobocza jestem w szoku, rano wszędzie zalegał śnieg, teraz praktycznie nie ma po nim śladu...., faktycznie rozpoczęła się wiosna (ta astronomiczna), tyle, że prognozy na najbliższy tydzień twierdzą coś innego..., ech...

Miłego wieczora...


Kowalik... z archiwum marzec 2011 © amiga

bladym świtem

Poniedziałek, 18 marca 2013 · Komentarze(5)
Skaldowie - Wiosna


Może piosenka jeszcze trochę przedwcześnie, ale już powoli widać koniec tego paskudnego czasu, zbliża się koniec zimy..., mam serdecznie dość tych nijakich szaroburych dni.... chociaż muszę przyznać, że weekend pomimo tego, że był mroźny to widok słońca napawał optymizmem..., w końcu też udało się trochę pokręcić (wpis wkrótce, pewnie wieczorem).

A dzisiaj rano tylko -4 na starcie i wariant skrócony, Zabrze-Helenka->Gliwice. Zastanawiam się czy jechać po szosach czy może jednak zobaczyć jak wygląda jazda terenem.... Chcę zobaczyć leśną o tej porze roku..., spodziewałem się rozlewisk, błota, a zastałem suchą leśną drogę, dość przyjemny przejazd, fajny poranek.... dobrze się jechało...

Miłego dnia :)

Dziwnie sucho...., może to te -4? © amiga

Co mówi wiatr

Poniedziałek, 18 marca 2013 · Komentarze(5)
Jerzy Połomski - Co mówi wiatr


Powrót z pracy raczej klasycznie, chociaż może nie, mimo wszystko udaje mi się wyjść nieco wcześniej, ok 15:00 padał śnieg, na szczęście wszystko zdążyło się roztopić, pozostał jedynie paskudny silny wiatr wiejący tak na oko z południowego-wschodu (moje przypuszczenia potwierdziłem na meteo.pl), czeka mnie ciężka przeprawa, na szczęście na drogach ruch względnie niewielki..., nie czekam, nie kombinuję po prostu jadę do domu może nie najkrótszą, ale najszybszą trasą, od czasu do czasu boczny podmuch chwieje rowerem. Bardzo nie lubię takich niespodzianek..., jednak jakoś wrócić trzeba, a na kolej nie mam ochoty, starczą te 3 miesiące w których posiłkowałem się nimi :), teraz jest czas, czas na rower...

Kolejne kilka dni zapowiadają się równie nieciekawie, liczę jednak, że może weekend będzie ładny, przynajmniej na poziomie tego ostatniego.

Drewniany mostek w parku w Bytomiu © amiga

Zimny północno-zachodni wiatr

Piątek, 15 marca 2013 · Komentarze(5)
Róża Wiatrów - Czarna Rafa


Udało się jakoś dociągnąć do piątku. Środa i czwartek minęły nierowerowo, wmawiałem sobie, iż to przez pogodę, ale myślę, że przyczyną jest leń, jeszcze zimowy leń.... . Dzisiaj jednak już mnie coś gniotło, coś mnie zmuszało do jazdy rowerem, spojrzałem za okno, drogi czarne…, widzę, jak pobliskie świerki się uginają... wieje....

Ubieram o jedną warstwę więcej niż zwykle, dodatkowo przeciwdeszczówka i znoszę rower na dwór... wieje, niemiłosiernie wieje, bardzo silny północny wiatr, w zasadzie to północny z lekką nutą zachodniego...
Czeka mnie 30 kilometrowy podjazd, co z tego, że po drodze jest kilka zjazdów, jak rower nie chciał sunąć w dół, gdyby płynęła dzisiaj tędy woda to pewnie robiłaby to pod górę. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dmuchało....

Nie powinienem narzekać, bo sam się wybrałem w taką pogodą na podróż do Gliwic rowerem, nie żałuję, chociaż było ciężko..., ale.... od niedzieli mamy powrót dodatnich temperatur, może w końcu wiosna zagości na dłużej....

Z zawodów w Rokitnicy 2012 © amiga

Zaczyna się rozpogadzać....

Piątek, 15 marca 2013 · Komentarze(2)
Andrzej Grabowski & Ptaszyska - Jestem jak motyl


Wyjeżdżam z Gliwic ok 17:10, późno, ale jest jeszcze widno, na zachodzie widać czerwoną łunę zachodzącego słońca, wygląda na to, że pogoda zaczyna się zmieniać, że gruba warstwa chmur towarzysząca nam od tygodnia zaczyna się rozrzedzać i wkrótce będzie rozpocznie się wiosna, zaświeci słońce i będzie ciepło.

Po porannej jeździe pod wiatr, liczę na to, że tym razem będę miał go w plecy, nic bardziej mylnego, wiatr nieco zmienił kierunek i wieje od północy. Przez większość drogi mam go z boku, jest ciut słabszy ale i tak nieprzyjemny.
Na drogach miejscami szaleństwo, jest piątek, każdy chce jak najszybciej wrócić do domu, trzeba uważać... i tyle.

Jutro pewnie dzień bezrowerowy, za to jest szansa na jazdę w niedzielę, gdzie? Ciężko powiedzieć, czas pokaże.

Psinka - archiwum 2007 rok © amiga


Miłego weekendu

rześko z rana....

Wtorek, 12 marca 2013 · Komentarze(1)
AYREON - Loser


Ciężki, poranek nie chce mi się wstać, najchętniej spędziłbym cały dzień w domu. Na dworze rześko, termometr pokazuje ok -5 stopni... Powoli jednak zbieram się, po głowie kołacze mi się wariant awaryjny (KŚ), jednak nie..., drogi wyglądają na suche, opadów śniegu również nie było, więc nie powinno być źle... Spoglądam na prognozy i nie mam już wątpliwości, jadę rowerem...

Ubieram się jak zwykle i chodu na dwór. Początkowo uwagę zwraca wzmożony ruch na drogach, oj może być nieciekawie, szczególnie jeżeli trafię na oblodzone miejsca... jednak wbrew obawom nigdzie nie natknąłem się na problemy z nawierzchnią. Za to w zamian w kilku miejscach na trasie drogowcy przypomnieli sobie o remontach. Tworzyły się paskudne korki, tyle, że ja zawsze mam możliwość śmignięcia poboczem, chodnikiem itp... Czerwona fala była dzisiaj dopełnieniem całości.

Przyprószone pola w Rudzie Śląskiej © amiga

Dobra żona....

Wtorek, 12 marca 2013 · Komentarze(8)
Hey-Umieraj stąd


Powrót z pracy nieco przed 17:00, jest jeszcze jasno, niestety prognozy tym razem się sprawdziły, pada śnieg i wieje paskudny zimny wiatr. Droga d Katowic zajmie mi więc więcej czasu niż zwykle, tego jestem pewien. Ruszam. Delikatnie sprawdzam przyczepność na mokrym asfalcie, ale nie jest źle. Wszystko jeszcze się topi, temperatura nawierzchni jest wyższa niż otoczenia...., może nie będzie tak źle...

Wiatr jednak daje się we znaki, każda prosta czy górka na otwartym terenie jest dzisiaj wyzwaniem, jest co robić...., drobne utrudnienia standardowo w Rudzie Śląskiej (ciekawe kiedy skończą walkę z kanalizacją). 2km dalej wjeżdżam w teren, ot tak, wiem, że będzie masa "syfu", lecz coś mnie tam ciągnie, pomimo tego iż kręcenie w bajorze błota nie sprawia mi specjalnie przyjemności...

Zaczyna się ściemniać, temperatura spada, drogi coraz bardziej pobielone świeżym puchem..., jeszcze kawałek i jestem już w domu... Ech jak będzie tak dalej to jutro przepraszam się na chwilę z kolejami...

Pobielone drogi.... © amiga


Początkowo myślałem, że to żart...., ale przeczytacie sami.

Przygotowanie do życia w rodzinie - Maria Ryś - podręcznik dla gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej o miłości, małżeństwie i rodzinie (zaaprobowany przez MEN)

Jestem kobietą szczęśliwą. Rano wstaję razem z moim mężem i gdy on goli się w łazience, przygotowuję mu pożywne kanapki do pracy. Potem, gdy całuje mnie w czoło i wychodzi, budzę naszą piątkę dzieciaczków, jedno po drugim, robię im zdrowe śniadanie i głaszcząc po główkach żegnam w progu, gdy idą do szkoły.

Zaczynam sprzątanie. Odkurzam, podlewam kwiatki, nucąc wesołe piosenki. Piorę skarpetki i gatki mojego męża w najlepszym proszku, na który stać nas dzięki pracy Mojego męża i rozwieszam je na sznurku na balkonie.

W międzyczasie dzwoni często mamusia mojego męża i pyta o zdrowie Swojego dziubdziusia. Teściowa jest kobietą pobożną i katoliczką, znalazłyśmy, więc wspólny punkt widzenia. Po miłej rozmowie, jeśli już skończyłam pranie i sprzątanie, które dają mi tyle radości i poczucie spełnienia się w obowiązkach, idę do kuchni i przygotowuję smaczny obiad dla naszego pracującego męża i ojca, który jest podporą naszej rodziny i dla naszych pięciu pociech. Kiedy już garnki wesoło pyrkoczą na gazie, a mieszkanie jest czyste, pozwalam sobie na chwilę relaksu przy płycie z Ojcem Świętym i robię na drutach sweterki i śpioszki dla naszej szóstej pociechy, która jest już w drodze, a którą Pan Bóg pobłogosławił nas mimo przestrzeganego kalendarzyka, co jest jawnym znakiem Jego woli.

Nie włączam telewizji, ponieważ płynący z niej jad i bezeceństwo mogłyby zatruć wspaniałą atmosferę naszej katolickiej rodziny..

Czasami haftuję tak, jak nauczyłam się z kolorowego pisma dla katolickich pań domu, albowiem kobieta nie umiejąca haftować nie może się w pełni spełnić życiowo. Kiedy moje dzieci wracają ze szkoły radośnie świergocząc, wysłuchuję z uśmiechem, czego dziś nauczyły się w szkole. Opowiadają mi o lekcjach przygotowania do życia w rodzinie, których udziela im bardzo miła pani z przykościelnego kółka różańcowego.

Córeczki proszą, abym nauczyła je szyć, ponieważ chcą być prawdziwymi kobietami, nie zaś wynaturzonymi grzesznicami z okładek magazynów, chłopcy natomiast szepczą na ucho, że na pewno nigdy nie popełnią tego strasznego grzechu, który polega na dotykaniu samych siebie, ani nie będą oglądać zdjęć podsuniętych przez samego Szatana. Karcę ich lekko za wspominanie o rzeczach obrzydliwych, lecz jestem szczęśliwa, że wczesne ostrzeżenie uchroni moich dzielnych chłopców przed zboczeniem i abominacją. Mój mąż wraca z
pracy po południu. Witamy go wszyscy w progu, po czym myje on ręce i zasiada do posiłku, a ja podsuwam mu najlepsze kąski, aby zachował siłę do pracy. Potem mój mąż włącza telewizor i zasiada przed nim w poszukiwaniu relaksu, a ja zmywam talerze i garnki i zabieram jego skarpetki do cerowania, słuchając z uśmiechem odgłosów meczu sportowego w telewizji. Wieczorem kąpię nasze pociechy i kładę je spać.

Kiedy wykąpiemy się wszyscy, mój mąż szybko spełnia swój obowiązek małżeński, ja zaś przeczekuję to w milczeniu, ze spokojem i godnością prawdziwej katoliczki, modląc się w myśli o zbawienie tych nieszczęsnych istot, które urodziły się kobietami, ale którym lubieżność Szatana rzuciła się na mózgi, które w obowiązku szukają wstrętnych i grzesznych przyjemności. Zasypiam po długiej modlitwie i tak mija kolejny szczęśliwy dzień mojego życia.


To co ciśnie mi się na usta po przeczytaniu tego fragmentu jest mocno niecenzuralne..., zastanawia mnie jak mogła napisać to kobieta... i co musiała brać...


Udało mi się chyba znaleźć źródło tego tekstu dzięki www.racjonalista.pl

[Powyższy tekst jest oczywiście parodią, choć oddającą całą mentalność katolickiego oglądu powyższych kwestii — w sposób jaskrawy i bez sofistyki. Tekst został wysłany przez Saddie (Małgorzata Lewicka) na grupę usenetową pl.rec.hihot w styczniu 2000]

Uff

Poniedziałek....

Poniedziałek, 11 marca 2013 · Komentarze(2)
Piosenka na dobry początek dnia :)
The Muppets: Ode To Joy


Poranek chłodny, nawet bardzo chłodny, zaglądam za okno, szaro, nieprzyjemnie, ale nie pada... Decyzja może być tylko jedna. Rower...

Wyjeżdżam bardzo późno jest 7:15, małe problemy z pozbieraniem się, ale gdy jestem na siodełku... Tak to już jest, najgorzej jest pokonać te kilka schodów w dół...

Odpalam światełka, wariant migający i z przodu i z tyły, widoczność mocno ograniczona, a samochodów całkiem sporo na drogach.

Jednak nie napotkałem wariatów, którym się spieszy, którzy wyprzedzają na 3-go, pędzą nie wiadomo gdzie…

Po sobotniej wyprawie z Darkiem jeszcze dzisiaj czuję delikatne zmęczenie, ciężko to opisać, to nie zakwasy, nie ból, po prostu zmęczenie fizyczne :). To pewnie efekt snu zimowego.

Prognozy na kolejne kilka dni nie wyglądają zbyt ciekawie, jest spora szansa, że trzeba będzie je odpuścić, szkoda ryzykować...

Miłego poniedziałku


Tenczynek --- cały czas chodzi mi po głowie © amiga

po ciemku....

Poniedziałek, 11 marca 2013 · Komentarze(0)
Yello-Oh Yeah 1985


Dawno tak późno nie wyjeżdżałem, jest 17:20, na zewnątrz zapada zmierzch, jest chłodno, a w ciągu dnia padał śnieg..., nieciekawe warunki, ale jechać trzeba. Zwracam uwagę na wszelkie kałuże, ślady wody na asfalcie, nie mam ochoty na glebę. Staram się jechać nieco wolniej niż zwykle, nie warto ryzykować...

Bez większych ekscesów udaje się przejechać całe 30km. W domu jestem dopiero przed 19:00, późno, a w planach jeszcze kilka "drobiazgów" do zrobienia.
Zastanawiam się nad zmianą opon na bardziej terenowe, prognozy pokazują że ma padać śnieg, jednak decyzję zostawiam na rano.

jeden z bunkrów Obszaru Warownego "Śląsk" © amiga

znowu pada deszcz

Piątek, 8 marca 2013 · Komentarze(4)
LADY PANK - ZNOWU PADA DESZCZ


Piątek :), początek weekendu tuż, tuż, plany na sobotę i niedzielę były inne. Miła być Bydgoszcz, ale jak to bywa plany uległy modyfikacji...
Po wczorajszym przeserwisowaniu roweru wyjeżdżam do pracy, mam ze sobą suport - tak na wszelki wypadek...., chociaż zastanawiam się czy go wkładać.... poprzedni Accent wytrzymał całe 800km. Średnio mam ochotę wymieniać to coś co 2 tygodnie...

Ruszam... wygląda na to, że wszystko działa, nie ma żadnych zgrzytów, żadnych stuków-puków. Jedynie tylna przerzutka wymaga doregulowania, ale to wszystko...

Więc jednak moje podejrzenie o rozwaleniu do końca piasty okazało się słuszne. Pewnie na dniach, może dzisiaj zamówię nowe koła, ważne aby wytrzymały ok 10-12kkm. Zastanawiam się czy kupować je na łożyskach maszynowych, jeżeli jest tam taki patent jak w suportach Accenta, to chyba raczej się nie zdecyduję na to... Nie mam najmniejszej ochoty aby rower co kilka tygodni lądował w serwisie z powodu łożysk... Cokolwiek by nie mówić o piastach Shimano, to są wytrzymałe, nawet te niższe modele..., a dwa da się je doprowadzić do używalności (tak aby dojechać do cywilizacji) nawet w warunkach polowych, przy użyciu kilku prostych narzędzi.
Sama droga cały czas w lekkim deszczu, nie przeszkadza mi to specjalnie, bywały gorsze warunki. Widać jedynie niedzielnych kierowców na drogach, dziwne manewry na drodze, problemy z pokonaniem ronda i wyjazdem z niego, to dzisiaj standard...

Przy okazji:
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia Kobiet, oczywiście dla wszystkich bikerek chociaż nie tylko :)

odlecieć byle gdzie.... © amiga