Dobra żona....

Wtorek, 12 marca 2013 · Komentarze(8)
Hey-Umieraj stąd


Powrót z pracy nieco przed 17:00, jest jeszcze jasno, niestety prognozy tym razem się sprawdziły, pada śnieg i wieje paskudny zimny wiatr. Droga d Katowic zajmie mi więc więcej czasu niż zwykle, tego jestem pewien. Ruszam. Delikatnie sprawdzam przyczepność na mokrym asfalcie, ale nie jest źle. Wszystko jeszcze się topi, temperatura nawierzchni jest wyższa niż otoczenia...., może nie będzie tak źle...

Wiatr jednak daje się we znaki, każda prosta czy górka na otwartym terenie jest dzisiaj wyzwaniem, jest co robić...., drobne utrudnienia standardowo w Rudzie Śląskiej (ciekawe kiedy skończą walkę z kanalizacją). 2km dalej wjeżdżam w teren, ot tak, wiem, że będzie masa "syfu", lecz coś mnie tam ciągnie, pomimo tego iż kręcenie w bajorze błota nie sprawia mi specjalnie przyjemności...

Zaczyna się ściemniać, temperatura spada, drogi coraz bardziej pobielone świeżym puchem..., jeszcze kawałek i jestem już w domu... Ech jak będzie tak dalej to jutro przepraszam się na chwilę z kolejami...

Pobielone drogi.... © amiga


Początkowo myślałem, że to żart...., ale przeczytacie sami.

Przygotowanie do życia w rodzinie - Maria Ryś - podręcznik dla gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej o miłości, małżeństwie i rodzinie (zaaprobowany przez MEN)

Jestem kobietą szczęśliwą. Rano wstaję razem z moim mężem i gdy on goli się w łazience, przygotowuję mu pożywne kanapki do pracy. Potem, gdy całuje mnie w czoło i wychodzi, budzę naszą piątkę dzieciaczków, jedno po drugim, robię im zdrowe śniadanie i głaszcząc po główkach żegnam w progu, gdy idą do szkoły.

Zaczynam sprzątanie. Odkurzam, podlewam kwiatki, nucąc wesołe piosenki. Piorę skarpetki i gatki mojego męża w najlepszym proszku, na który stać nas dzięki pracy Mojego męża i rozwieszam je na sznurku na balkonie.

W międzyczasie dzwoni często mamusia mojego męża i pyta o zdrowie Swojego dziubdziusia. Teściowa jest kobietą pobożną i katoliczką, znalazłyśmy, więc wspólny punkt widzenia. Po miłej rozmowie, jeśli już skończyłam pranie i sprzątanie, które dają mi tyle radości i poczucie spełnienia się w obowiązkach, idę do kuchni i przygotowuję smaczny obiad dla naszego pracującego męża i ojca, który jest podporą naszej rodziny i dla naszych pięciu pociech. Kiedy już garnki wesoło pyrkoczą na gazie, a mieszkanie jest czyste, pozwalam sobie na chwilę relaksu przy płycie z Ojcem Świętym i robię na drutach sweterki i śpioszki dla naszej szóstej pociechy, która jest już w drodze, a którą Pan Bóg pobłogosławił nas mimo przestrzeganego kalendarzyka, co jest jawnym znakiem Jego woli.

Nie włączam telewizji, ponieważ płynący z niej jad i bezeceństwo mogłyby zatruć wspaniałą atmosferę naszej katolickiej rodziny..

Czasami haftuję tak, jak nauczyłam się z kolorowego pisma dla katolickich pań domu, albowiem kobieta nie umiejąca haftować nie może się w pełni spełnić życiowo. Kiedy moje dzieci wracają ze szkoły radośnie świergocząc, wysłuchuję z uśmiechem, czego dziś nauczyły się w szkole. Opowiadają mi o lekcjach przygotowania do życia w rodzinie, których udziela im bardzo miła pani z przykościelnego kółka różańcowego.

Córeczki proszą, abym nauczyła je szyć, ponieważ chcą być prawdziwymi kobietami, nie zaś wynaturzonymi grzesznicami z okładek magazynów, chłopcy natomiast szepczą na ucho, że na pewno nigdy nie popełnią tego strasznego grzechu, który polega na dotykaniu samych siebie, ani nie będą oglądać zdjęć podsuniętych przez samego Szatana. Karcę ich lekko za wspominanie o rzeczach obrzydliwych, lecz jestem szczęśliwa, że wczesne ostrzeżenie uchroni moich dzielnych chłopców przed zboczeniem i abominacją. Mój mąż wraca z
pracy po południu. Witamy go wszyscy w progu, po czym myje on ręce i zasiada do posiłku, a ja podsuwam mu najlepsze kąski, aby zachował siłę do pracy. Potem mój mąż włącza telewizor i zasiada przed nim w poszukiwaniu relaksu, a ja zmywam talerze i garnki i zabieram jego skarpetki do cerowania, słuchając z uśmiechem odgłosów meczu sportowego w telewizji. Wieczorem kąpię nasze pociechy i kładę je spać.

Kiedy wykąpiemy się wszyscy, mój mąż szybko spełnia swój obowiązek małżeński, ja zaś przeczekuję to w milczeniu, ze spokojem i godnością prawdziwej katoliczki, modląc się w myśli o zbawienie tych nieszczęsnych istot, które urodziły się kobietami, ale którym lubieżność Szatana rzuciła się na mózgi, które w obowiązku szukają wstrętnych i grzesznych przyjemności. Zasypiam po długiej modlitwie i tak mija kolejny szczęśliwy dzień mojego życia.


To co ciśnie mi się na usta po przeczytaniu tego fragmentu jest mocno niecenzuralne..., zastanawia mnie jak mogła napisać to kobieta... i co musiała brać...


Udało mi się chyba znaleźć źródło tego tekstu dzięki www.racjonalista.pl

[Powyższy tekst jest oczywiście parodią, choć oddającą całą mentalność katolickiego oglądu powyższych kwestii — w sposób jaskrawy i bez sofistyki. Tekst został wysłany przez Saddie (Małgorzata Lewicka) na grupę usenetową pl.rec.hihot w styczniu 2000]

Uff

Komentarze (8)

DareckiEB :)

amiga 09:34 piątek, 15 marca 2013

Lubię jaja, ale nie do kolan :)

DareckiEB 23:46 środa, 13 marca 2013

noibasta :) ile tepsa kasy zbierała.... za te połączenia....

amiga 09:05 środa, 13 marca 2013

uwiarygodnienie podniosło joke level ;) ale tekst pochodzi z czasów rozpasanego 0202122 ;)

noibasta 09:01 środa, 13 marca 2013

noibasta :) mam taką nadzieję, jednak książka o takim tytule, tej autorki istnieje...
Aniuta Może to model rodziny amiszów
Bod10 Nie..., mam wrażenie, że coraz większych bredni uczą w szkole....

amiga 08:24 środa, 13 marca 2013

To jest "dobre": modląc się w myśli o zbawienie tych nieszczęsnych istot, które urodziły się kobietami.
A tak na marginesie to do gimnazjum wieczorowego się zapisałeś ??

Bod10 08:21 środa, 13 marca 2013

to żart, bardzo dobry zresztą :D

noibasta 19:20 wtorek, 12 marca 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ietyl

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]