Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Powrót z pracy

Środa, 6 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Dzień mnie zmęczył, jutro na szczęście początek końca przygotowań, pierwszy dzień wyjazdu integracyjnego. Wracając na rowerze kombinuję jak pojechać, muszę zahaczyć o myjnię, chcę być też wcześniej w domu, tak wiec jadę szosami. Na Halembie niespodzianka, zamknięty przejazd, zawracam i pakuję się na szlak wzdłuż potoku Bielszowickiego. Przy wyjeździe z niego trafiam na pociąg... muszę swoje odstać. 

Gdy docieram do Piotrowic podjeżdżam na myjnię, szybkie mycie i gnam do domu, wieczorem muszę wymienić linkę z tylnej przerzutki, zmienić opony (miałem to zrobić wczoraj) i dokończyć pakowanie. Wieczór będzie długi.
Pociąg w Kochłowicach
Pociąg w Kochłowicach © amiga
Rower czyściutki
Rower czyściutki © amiga

Do pracy

Wtorek, 5 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Wczoraj był dzień przerwy od rowera. Dziś ruszam o 7:14,  późno, ale nie ma tragedii, pogoda taka sobie, jednak mam wrażenie, że wiatr mnie wspomaga. Rozkręcenie sprawia mi problemy, po szaleństwach w Kotlinie Kłodzkiej. Droga jest jakby nieco bardziej płaska niż w tamtych okolicach, ale w sumie dobrze, za kilka dni wyjazd na imprezę integracyjną. Lekko nie będzie, zapisało się ponad 100 osób, kilka odpuściło głównie ze względu na zdrowie, ale dalej to będzie około 90 osób... szok. Powinienem dać sobie nieco więcej czasu na odpoczynek, jednak... nie mogę się powstrzymać od jazdy.

Na drogach względnie pusto, nawet w Piotrowicach nie ma problemu by przejechać, by trochę pociągnąć. Na wysokości Halemby coś delikatnie pokrapia, nic wielkiego, ale z niepokojem spoglądam na chmury... 

Droga mija dość szybko, w firmie jestem o akceptowalnej porze. Ciekawe jak dzień się potoczy, coś czuję, że ze względu na przygotowania niewiele zrobię z tego co chciałby zrobić... 

Zdjęcie archiwalne
W parku Zadole
W parku Zadole © amiga

Po pracy

Wtorek, 5 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Dzień był ciężki, z pracy wyjeżdżam około 17:15, pogoda lepsza niż ta o poranku. Na drogach luz :), można jechać, można odpocząć, Drogi miejscami wilgotne, nie straszy, ale jednak chyba lepiej odpuścić sobie teren, a może...

W Zabrzu decyzja,... i jadę drogami, wieczorem muszę się przygotować do wyjazdu. Mam nadzieję, że pójdzie to sprawnie, po raz kolejny mam sakwy do spakowania... 

W domu jestem przed 19, późno, zmęczenie daje znać o sobie. Jednak rower musi być w idealnym stanie. W ciągu dnia udało mi się podjeść do rowerowego na małe zakupy. Po powrocie czekają nowe węższe opony... Może uda mi się to wszystko poprzekładać... ?
Pogoda dopisuje
Pogoda dopisuje © amiga

Do pracy o poranku

Poniedziałek, 28 maja 2018 · Komentarze(0)
Poniedziałek, dawno już minęła siódma... szkoda gadać, ale zbieranie się po wczorajszym firmowym dniu dziecka w zasadzie mi nie idzie. W końcu jednak wsiadam na rower i w drogę. Wiatr dość silny ze wschodu. Będzie mi pomagał, za to coś czuję, że wracając może mnie zabić..  
Samochodów niewiele, małe zaciski w Piotrowicach, tyle, że tam trwa remont... i jeszcze kilka/kilkanaście miesięcy potrwa, lepiej nie będzie w tym czasie. Chyba najbardziej przewalona mają w tym miejscu piesi... choć rowerzysta też nie ma wesoło. 
Tylko czekać gdy zamkną to skrzyżowanie
Tylko czekać gdy zamkną to skrzyżowanie © amiga
Wydostaję się z Katowic, wiatr robi swoje, rower leci... prawie unosi się w powietrzu... coś czuję, że może to być całkiem niezły przejazd w tym roku... W Kochłowicach ruchem kierują piesi, dzięki temu prawie bez zatrzymania przejeżdżam rondo. Na Wirku nie mam problemów, podobnie jak i w Bielszowicach.
Uwielbiam jak tak ktoś stoi
Uwielbiam jak tak ktoś stoi © amiga
Na Bielszowickiej
Na Bielszowickiej © amiga
Tyle, że zbliża się ósma i jestem w Zabrzu, obawiam się korków, jednak chyba przesadzam, jest luźno. Kolejne skrzyżowanie tylko mignęło. Został tylko ostatni odcinek w Gliwicach. 
Rondo w Zabrzu
Rondo w Zabrzu © amiga
Jednak i tutaj nie ma problemów. Za to zastanawia mnie dalej zgrzytanie napędu... co to za cholerstwo. Chcę podejść do rowerowego i kupić jakiś odtłuszczacz, rozbiorę wszystko, wyczyszczę i  może to coś da... Nie lubię takiego szukania nie wiadomo czego.
Rowerzystka w drodze do Gliwic
Rowerzystka w drodze do Gliwic © amiga

Powrót z pracy

Poniedziałek, 28 maja 2018 · Komentarze(0)
Jest kwadrans po 17 gdy ruszam, gorąco. Wieje ze wschodu, wiatr zabija. Wiem, że pojadę lasami, nie mam ochoty na walkę z wiatrem. Tak wiec już na Sośnicy wbijam się na ścieżki prowadzące na hałdę. W większości są puste, ale od czasu do czasu trafiam na kogoś na rowerze... 
Nie am ochoty na ciśnięcie, po prostu chcę dojechać do domu. Tym bardziej, że juto szykuje się raczej dzień bez roweru. 

W prawo czy w lewo...?
W prawo czy w lewo...? © amiga
Droga na hałdę
Droga na hałdę © amiga
Prawie na szczycie hałdy w Sośnicy
Prawie na szczycie hałdy w Sośnicy © amiga
Stara hałda w Makoszowach jeszcze mokra, jest wiele miejsc gdzie występuje błoto i kałuże, jadę więc wąską ścieżynką wśród drzewek. za to dalej zaczyna się gehenna. Jazda po kamolach wielkości pomarańczy, czasami pojawiają się miejsca gdzie ich nie ma... ale na czerwonym szlaku rowerowym to chyba przesada. 
Wąska ścieżka
Wąska ścieżka © amiga
Znienawidzone kamienie
Znienawidzone kamienie © amiga
Na krótko wyjeżdżam na asfalt w Halembie, zastanawiam się nad ciastkarnią... ale nie nie dzisiaj. Do domu coraz bliżej. Z doliny Jamny jedynie 10 km. Jestem w Panewnikach, jeszcze kawałek i dotrę do domu... 
Na kijkach...
Na kijkach... © amiga
Prawie pod domem
Prawie pod domem © amiga
Na miejscu pora na odpoczynek, ale w plecaku mam odtłuszczacz. Może znajdę chwilę by rozebrać napęd... zobaczymy

Objazd fragmentu trasy do Zakopanego

Sobota, 26 maja 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Sobota, dzień matki, więc jak można go spędzić? Oczywiście na rowerze ;) w górach w doborowym towarzystwie. 
Ruszamy Z Darkiem z okolic Łodygowic, za 2 tygodnie będzie to pierwsza baza na drodze do Zakopanego. Miejsce niesamowite, okolica przepiękna... 
Ruszamy, ślad ma około 140km. Pogoda ma być... idealna, no... może ma być o 15 stopni za gorąco. Liczymy jednak na to, że przejedziemy ten odcinek dość szybko i na 15-16 wrócimy do samochodu, tym bardziej, że prognozy straszą burzami. 

Hotel w Łodygowicach
Hotel w Łodygowicach © amiga
Początkowo trasa lekko zaskakuje, pojawiają się krótkie ale intensywne podjazdy, pierwsze 10 km to góra, dół, góra dół... lekko nie ma. Okazuje się, że na jednym z podjazdów jest nachylenie 14 procent. Sporo... Dobrze, że to krótki fragment. 
Wapiennik w okolicach Twardorzeczki
Wapiennik w okolicach Twardorzeczki © amiga
Kilka razy testujemy różne warianty, zdarza się, ze mylimy drogi bo wjazd jest nieoczywisty. Właście z tego powodu obejeżdżamy ten nieznany nam fragment, samo ślęczenie nad mapami niewiele daje. Wkrótce wjeżdżamy na trakt królewski... Widoki zapierają dech... warto trochę się pomęczyć :)
Góry za nami
Góry za nami © amiga
Widoki z okolic Radziechowy
Widoki z okolic Radziechowy © amiga
Kładka pieszo rowerowa - Węgierska Górka
Kładka pieszo rowerowa - Węgierska Górka © amiga
Najwięcej kombinacji jest w okolicach Węgierskiej Górki i Milówki, ślad wyprowadza nas na manowce, musimy zawrócić i pojechać ciut inaczej . Do Rajczy w zasadzie droga zaskakuje pozytywnie, nie jest specjalnie ruchliwa a dodatkowo nachylenie na poziomie 1% za bardzo nie męczy. Tyle, że do przełęczy jest jeszcze kawałek. 
Soła na wysokości Rajczy
Soła na wysokości Rajczy © amiga
Zespół pałacowo-parkowy w Ujsołach
Zespół pałacowo-parkowy w Ujsołach © amiga
Od Rajczy nachylenie wyraźnie rośnie jest już w okolicach 4-5%, rowery lekko się stawiają, jakieś 2 km przed szczytem pojawia się znak informujący o stromym podjeździe... chwilę później czujemy to w nogach 10-12%... jest ciężko, dobrze, że to krótki odcinek... 
Chyba będzie podjazd
Chyba będzie podjazd © amiga
Na przełęczy Glinka
Na przełęczy Glinka © amiga
Na granic krótka przerwa i... zaskoczenie jadą rowerzyści, jakieś wyścigi szosowe polsko-słowackie. Eskorta policji, samochody z rowerami a  w środku tego wszystkiego my ;)
Policja już czeka
Policja już czeka © amiga
Trafiliśmy na zawody...
Trafiliśmy na zawody... © amiga
W końcu ruszamy, przed nami długi zjazd, niby do Namestova, ale gdzieś po 10km droga to górka i dolinka. Nie jest specjalnie lekko, na dokładkę słońce pali niemiłosiernie. Powoli dojadamy banany, kanapki, pijemy ile wlezie, ale na niewiele to pomaga. Darek sygnalizuje, że coś jest nie tak, że palą go uda... Coś nie tak z geometrią, coś zmieniał w ustawieniach siodełka... masakra... to dopiero połowa trasy... W Namestovie tuż za tamą dłuższa przerwa, na knoppersy. 
Namestovo
Namestovo © amiga
Zalew Orawski
Zalew Orawski © amiga
Obiad mistrzów
Obiad mistrzów © amiga
Dobre miejsce na odpoczynek
Dobre miejsce na odpoczynek © amiga
Pora zacząć zawracać, na niebie pojawiają się nieprzyjemne chmury., oby nie lunęło, co jakiś czas sprawdzamy prognozy... radary, nie wygląda to źle... ale jednak wolelibyśmy być już po polskiej stronie nieco bliżej samochodu... 

Tym razem łagodniejszy podjazd na przełęcz Glinne. Droga monotonna, gdzieś w połowie podjazdu przerwa na kolę. Dopiero wtedy ruszamy dalej. Po Polskiej stronie jest zdecydowanie lepiej, kilkadziesiąt km w dół... rowery pędzą chwilami po ponad 60 km/h... nie oznacza to jednak, że jest lekko... mimo wszystko to męczy... 
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Na przełęczy Glinne
Na przełęczy Glinne © amiga

W Jeleśni przerwa w pizzerii, musimy coś zjeść, a pizza pojawia się w ciągu 15 minut :)... Spędzamy tutaj prawie godzinę i dopiero ruszamy w drogę do samochodu. Zostało około 22km Prowadzi nas nawigacja... i trasa jakoś leci. Nie jest może super widokowa, ale nie jedziemy w jakimś strasznych ruchu samochodowym.  Wyjątkiem jest most w Żywcu i kawałek starej drogi na Bielsko.

Koło samochodu jesteśmy około 17... Trasa męcząca, ale warto było pojechać. 
Dzięki Darku za towarzystwo, dawno wspólnie nie jechaliśmy :) Przypomniały się stare czasy... 


Do pracy

Piątek, 25 maja 2018 · Komentarze(0)
Piątunio o poranku... Ruszam standardowo 10 po 7. Ruch na drogach raczej podobny jak zwykle, trochę się go obawiam bo to piątek, choć cyrk raczej będzie wieczorem. Piotrowice standardowo zawalone samochodami, dzisiaj jednak kombinuję jak dotrzeć wcześniej do pracy, zapowiada się ciężki dzień. Ostatni i dzień przygotowań do firmowego dnia dziecka. 

W planie nie mam lasów, raczej nastawiam się na szosy, rower pomaga :), miejscami sam jedzie, kolejne dzielnice mijam dość szybko... Krótki postój tylko w Bieszowicach na skrzyżowaniu. 

Do Zabrza docieram przed ósmą, na szczęście jest względnie pusto. Podobnie zresztą jest w Gliwicach a w firmie jestem w okienku czasowym, więc chyba dobrze... 

Wspomnienia z Podlasia ;)
Wspomnienia z Podlasia ;) © amiga

Po pracy

Piątek, 25 maja 2018 · Komentarze(0)
Dzień dłuższy niż się spodziewałem, z firmy wyjeżdżam dopiero po 19... kila godzin temu miałem katastrofę i odkręcenie tego zajęło 7 godzin... Ledwo żyję, marzę tylko o dojeździe do domu i łóżku... 

Słońce coraz niżej, już nie grzeje tak bardzo, tam gdzie jadę w cieniu czuję wieczorny chłód. Powinienem dojechać przed zmrokiem, ale wystarczy dziura w dętce i będzie obsuwa... 

W Bielszowicach widzę, że mam może pół godziny do zachodu słońca... Niedobrze, jestem dopiero w połowie drogi. Ale jakoś mocniej nie mogę nacisnąć...  tym bardziej, że coś dzieje się z prawym pedałem, ma 90% poleciało w nim łożysko... Ma już swój przebieg więc mnie to nie dziwi... Na szczęście w domu mam z czego przekręcić, a nowe pedały trzeba będzie zamówić.

W domu jestem około 20:30... zmęczony, ale zadowolony, że jednak udało się wszystko połapać w ostatniej chwili... 

Już zachodzi słoneczko
Już zachodzi słoneczko © amiga

Po krótkiej przerwie do pracy na rowerze

Czwartek, 24 maja 2018 · Komentarze(1)
Wczoraj odpuściłem, gdy miałem wyjść zaczęło lać... trudno, wybrałem alternatywę pociągową. Dziś jednak wracam na rower... 7:08... wiatr w plecy... dość ciepło :). Trochę zaciska na drogach... 

Wylot z Katowic jak prawie zawsze problematyczny, na szczęście rower to nie samochód i nie za często stoję w korkach... unikam świateł... więc jakoś to idzie. 

Coś mi zgrzyta w napędzie... nie mam pojęcia co... suport jest nowiutki, pedały? Chyba nie... może piasek pod siodełkiem, ale... gdy jadę na stojąco jest to samo... Szukanie tego staje się niezłym wyzwaniem.

W Gliwicach niespodzianka... zeszło mi powietrze z tylnego koła... 10 minut przymusowej przerwy na wymianę dętki... 

Już po wymianie dętki
Już po wymianie dętki © amiga

Powrót do domu

Czwartek, 24 maja 2018 · Komentarze(0)
Ruszam w okolicach 17... jest ciepło i wieje w twarz... W ciągu dnia chyba padało bo miejscami drogi są mokre, korci by pojechać dłuższą trasą jednak ten tydzień jest pokręcony.... wiem że wieczorem muszę nad czymś przysiąść, coś zrobić, więc gnam do domu... 

Na Wirku korek, przejazd zamknięty, tak więc szybka zmiana decyzji i jadę wzdłuż potoku Bielszowickiego.... 
Pogoda prawie wymarzona, szkoda tylko, że wiatr daje się we znaki... 
Wzdłuż potoku Bielszowickiego
Wzdłuż potoku Bielszowickiego © amiga
Powoli docieram do domu... czuję zmęczenie... ale... jutro też mam w planie rower... Odpocznę... w sumie nie wiem kiedy, bo weekend zapowiada się intensywny... 
Te kamyki chyba niewiele pomogą na Bałtyckiej
Te kamyki chyba niewiele pomogą na Bałtyckiej © amiga