Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Poranek po lesie...

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komentarze(8)
Kokaina - Katarzyna Nosowska


Czwartek… chyba ciepło? Za oknem świeci słońce, trochę chmur… Ruszam do pracy, od początku stawiam na szosy, jednak podobnie jak w ciągu kilku ostatnich dni decyzja zostaje zmieniona, tyle, że tym razem faktycznie w ostatnim momencie… W Panewnikach w jednej chwili przelatuję przez 3 pasy… na lewą stronę i wjeżdżam w Kuźnicką… Cóż… Dobrze, że niebiescy tego nie widzieli, dobrze, że nic nie jechało… (to akurat sprawdziłem).
Piękny poranek w lesie…, słońce przebijające się przez liście drzew… Zatrzymuję się na chwilę na wylocie z lasu w Starej Kuźni, ostatnio zauważyłem tam parę zimorodków, tyle, że nie miałem długiego obiektywu…, dzisiaj mam, tylko co z tego, jak po ptakach nie ma śladu… Pech… Za to jest trochę owadów :)
Pora jednak ruszyć dalej…, ponownie zaliczam szlaki tyle, że w odwrotnej kolejności, wpierw czerwony, później niebieski. Wjazd na hałdę w Sośnicy…, jeszcze kawałek i jestem w pracy…, dojechałem…., jest sukces… ;P


Zbijać bąki? © amiga


Czy może pracować jak pszczółka? © amiga

znowu troszeczkę dookoła

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komentarze(2)
Grzegorz Kupczyk – Smak Ciszy


Jako że ostatnio wiało nudą, mało wyjazdów gdzieś dalej. Sama jazda praca domu i z powrotem to w zasadzie formalność, coś nad czym się nie skupiam, nie musze przy tym nadwyrężać szarych komórek… nawet rozkład dziur w leśnych duktach znam na pamięć. Trzeba było delikatnie urozmaicić powrót, tym bardziej, że mam trochę czasu w zapasie, może nie jest go specjalnie wiele, ale… dostatecznie dużo aby dołożyć sobie 20km :).

Wyjazd z pracy ok. 17:00, początek to hałda w Sośnicy, tyle, że tym razem przejazd koroną hałdy, z reguły się tutaj nie pcham bo najczęściej szkoda czasu…, gdzieś się spieszę, tak po prawdzie to ostatni raz tędy przejeżdżałem w zeszłym roku… Trochę się pozmieniało w tym czasie, niektóre ścieżki zarosły, inne zostały wypłukane, pojawiły się nowe podjazdy, nieco dalej widać, że hałda dalej rośnie…

Widok z hałdy w Sośnicy w kierunku Zaborza © amiga


Na szczycie © amiga


Wstęga autostrady A4 © amiga


Pora zjechać, jadę po swojemu, czyli na czuja, na azymut szukając miejsca na zjazd, specjalnie nie ma z tym problemu jest kilka lokalizacji umożliwiających taki manewr. Spoglądam na licznik… nachylenie po 10-11% :) fajnie, tyle, że strach się rozbujać, ścieżynka ma ok. 20cm szerokości, sporo wybojów i na koniec mały rów do pokonania…

Wyjeżdżam tyłem w niedaleko wiaduktu w Kończycach… tylko co teraz? Skręcam na południe, jadę w kierunku Chudowa, nie było mnie tam już kilka miesięcy…, dojeżdżając zauważam, że po okolicy kręci się sporo motocyklistów…, czyżby zlot? Dokładnie tak jest…

W Chudowie przy zamku © amiga


Piękne maszyny © amiga


Kolejna zabawa dla dużych dzieci © amiga


No ładne cacko © amiga


Chwila postoju, kilka fotek i ruszamy dalej na Bujaków, długi 2-3% podjazd…, mimo że nachylenie jest stosunkowo wredny i męczący, tym bardziej, że na czymś takim jedzie się na blacie, szczególnie gdy wyjazd na Śnieżkę tuż, tuż… a gór w najbliższej okolicy jak na lekarstwo…

Odbijam na Mikołów, po drodze jeszcze chwila postoju przy sklepie, w końcu trzeba czegoś się napić… 2l napoju starczą, mogę jechać dalej… Więcej przerw dzisiaj nie przewiduję, widzę, że zegar tyka…, chcę wykorzystać czas maksymalnie.
W centrum Mikołowa odbijam w kierunku Zarzecza, Podlesia, tam szybka decyzja, lecę na Kostuchnę, przez chwilę korci mnie wjazd na hałdę, ale odpuszczam, stracę zbyt dużo cennego czasu, a chciałbym jeszcze zahaczyć o Murcki co też czynię z wielką satysfakcją. Tyle, że to ostatni punkt wycieczki…, chodził mi po głowie jeszcze przejazd przez Giszowiec, jednak nie dzisiaj…. Skracam trasę i prawie prosto do Ochojca, tyle, że przez las…

Po powrocie szybka kąpiel i wypadam z domu…, wieczorem jeszcze parę spraw do załatwienia…

znowu późno...

Środa, 24 lipca 2013 · Komentarze(0)
Mela Koteluk - Wielkie Nieba


Kolejny poranek..., znowu wychodzę późno, spoglądam na zegarek... jest 7:15, chyba pociągnę szosami, a... może jednak nie..., spróbuję powalczyć w terenie... więc wjazd standardowo w Panewnikach wjazd w las..., na ścieżkach pusto i... mam wrażenie że jest chłodno..., przed wyjazdem oczywiście nie spojrzałem na termometr (dopiero w pracy sprawdzam wartości graniczne i... było 12 stopni...).
W Halembie kawałek szosami, też dziwnie pusto, cała droga moja :), kolejny lasek na szczęście słońce już zaczęło grzać..., jest zdecydowanie cieplej, przyjemniej. W okolicach Chudowskiej zastanawiam się czy nie skręcić na Kończyce, skrócić drogę..., w zamian za bezpieczeństwo, nie lubię węzła nad A4-ką..., jednak nie… polecę na Makoszowy, tam mam piękny podjazd, hałdę jednak omijam, za dużo czasu bym na niej stracił... Skręcam w lasek Makoszowski i... przerwa.... są kaczki na stawie :).
Po kilku min. pora ruszyć dalej, jeszcze 8km :), w większości asfaltem. Remont na rondzie w Sośnicy powoduje korki, jednak jazda chodnikiem rozwiązuje problem :)... Dojeżdżam w dość przyzwoitym czasie... pora zabrać się za pracę...

Młode kaczki w lasku Makoszowskim © amiga

trochę dookoła,

Środa, 24 lipca 2013 · Komentarze(8)
Nosowska I Kazik - Zoil


Wieczór, wychodzę późno, bardzo późno… jest po 17:30… Masakra, chyba przegiąłem, o 19:00 jestem umówiony na Podlesiu, czasu niewiele, ale… i tak jadę po terenie, zaliczając hałdę w Sośnicy, niebieski i czerwony szlak rowerowy, na dokładkę w trakcie odbieram jak nigdy chyba 7-8 telefonów… Masakra… w końcu nie wytrzymuję włączam przekierowania, ile można…, może pora wrócić do jakiegoś zestawu słuchawkowego? Może? Z drugiej strony ile można gościowi tłumaczyć, że czegoś nigdy nie robiłem i jak dojadę to mogę na to zajrzeć…, ma pecha dostał Bana… trafił na czarną listę… :), a ja mam spokój, chyba że zmieni numer telefonu.
Nieważne, docieram do Katowic, spoglądam na zegarek, nie ma opcji abym skręcił do domu, lecę bezpośrednio na Podlesie. Tam jakieś 3 godziny i powrót do domu… Wieczorem coś chłodno się zrobiło lecz na 4km to średnio chce mi się stawać i coś ubierać, za chwilę dotrę do Ochojca… Przy okazji dawno nie jeździłem w okolicach Bażantowa, widzę że blokowisko się rozbudowuje tworząc niby ekskluzywną enklawę, gdzie ceny na mieszkania osiągają zawrotne wartości. Masakra. Niejednokrotnie za to idzie już kupić/wybudować domek z dala od zgiełku…, ludzi…, w lesie…, ale może nie każdy tak lubi…?

Dolina Jamny..., okolice starej Kuźni © amiga

Do pracy po ran n-ty :)

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komentarze(0)
Marek Grechuta "Gdziekolwiek"


Kolejny poranek, jest ciepło, wychodzę na zewnątrz i ruszam…, jako że wyjechałem nieco później niż zakładałem, to chcę pociągnąć szosami, jednak już w Panewnikach rower sam skręca do lasu, więc reszta drogi już po terenie, no… może nie do końca, kawałek szosami w Halembie, Makoszowach i oczyścicie przy wyjeździe z Sośnicy. Za to po drodze hałda w Sośnicy…, to w zasadzie jedyna większa górka po drodze „przypominająca” chociaż w nieznacznym stopniu góry…, gdzie można powalczyć z podjazdem, gdzie można się zmęczyć… :). Zatrzymuję się w okolicach budowy DTŚ-ki – sporo się tutaj dzieje… , szybka fota z oddali i pora jechać do pracy…

W oddali budowa wiaduktu DTŚ-ki © amiga

Spotkanie....

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Sztywny Pal Azji - Spotkanie z


Powrót do domu, tyle, że po drodze jeszcze czeka mnie spotkanie z Devilkiem. Przed wyjazdem jeszcze tylko potwierdzenie i mogę lecieć. Mam sporo czasu, chęci, pogoda również zachęca... więc od początku planuję przejazd bardziej terenowy... Wjazd na hałdę w Sośnicy, później Makoszowy, Halemba, Stara Kuźnia, Panewniki i.... spoglądam na zegarek... mam jeszcze pół godziny, jestem przed czasem... więc skręcam w Owsianą i jadę po leśnych singielkach... Z grubsza wiem gdzie jechać... jednak kompas cały czas w użyciu..., dodatkowo w oddali słychać dzwony w kościele w Panewnikach/Ligocie jak kto woli :), mijam Panoramę i ląduję przy amfiteatrze w parku Zadole... mam chwilę...
Przyjeżdża Wariat, chwilę rozmawiamy i... namieszał mi odnoście amortyzatorów... Zaczynam szukanie od początku... :)
około 19:00 pora się zbierać, jestem umówiony, czas goni... jedziemy do Ochojca tam w okolicach ul. Kossaka rozstajemy się i każdy leci w swoją stronę...

Czekając na Devilka © amiga


Nie taki diabeł straszny © amiga

Do pracy

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · Komentarze(2)
Zielone Żabki - Numerek w krzaczkach


Poniedziałkowy poranek, nie chce mi się ruszyć, ciało stawia wyraźny opór... W końcu udaje się pozbierać, przygotować do wyjazdu i w końcu wyjść na zewnątrz. Jest ciepło, idealny czas na wyjazd... Ruszam.

Początkowo jadę po szosach, jednak w Panewnikach szybka decyzja, jednak teren... myślę, o czymś bardziej spokojnym, jednak im bliżej Gliwic tym bardziej ciągnie mnie na hałdę w Sośnicy... Dojeżdżając do Zabrza Makoszowy jestem pewny..., będzie przejazd przez górkę ;)... Tego mi było trzeba z rana :)

Widok na Podlesie i Kostuchnę © amiga

po szosach, a może po terenie....

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · Komentarze(2)
Farben Lehre - Kolory


Powrót do Katowic dość późno, początkowo więc ciągnę po szosach, jednak w Kończycach zamiast na Bielszowice jadę dalej przekraczam zjazd na A4 i kilkaset metrów dalej wjeżdżam na leśną rowerówkę, zdecydowanie przyjemniej jest w terenie. Można odetchnąć. Reszta trasy to raczej standard, Halemba, Panewniki, Ligota, Piotrowice i Ochojec :) W domu jestem po 19:00, późno, ale też późny był wyjazd.

Widok z hałdy w Sośnicy © amiga

Piątek :)

Piątek, 19 lipca 2013 · Komentarze(2)
The Constellations - Perfect Day


Piątkowy piękny i ciepły poranek…, czegóż można chcieć więcej? Może jakiegoś dłuższego wyjazdu, może jakiegoś maratonu… Chyba nie jest tak źle :), jest na to szansa… w końcu dzisiaj wyjazd na Szagę. Będzie się działo…, wszystko już przygotowane. Dzisiaj pozostały do zabrania już tylko drobiazgi, rower lśni (prawie). Tak czystego napędu nie miałem od wielu tygodni i te szpanerskie manetki :), może to nie XTR-y, ale średnio zależało mi na napisach. Zobaczymy jak będą się spiszą w drodze… . Dziwne jest to, że chyba po raz pierwszy ustawienie przerzutek w napędzie zajęło mi 10 min…, żadnej dłubaniny, kombinowania, rzeźbienia…, po prostu wszystko działa :)

W końcu ruszam do pracy, jadę szosami…, ale tylko do Panewnik, jest za piękny dzień aby pędzić asfaltem, skręcam w las…, ta cisza, ten spokój, o tej porze nie ma jeszcze nikogo na szlakach :)
Dopiero na wysokości Kończyc decyduję się na pociągnięcie drogami, jednym z najkrótszych wariantów dojazdu do pracy…, tyle, że czeka mnie przejazd nad A4-ka którego nie lubię, na szczęście to tylko kilkaset metrów… Dość szybko zjeżdżam w boczne drogi i do lasku Makoszowskiego, tutaj trzeba też trochę uważać, po placu budowy DTŚki średnio się pomyka…, jakieś ciężarówki zajeżdżają drogę, trzeba poczekać…
Przy wyjeździe kolejny krótki postój, na rodnie przy wjeździe do Sośnicy, ktoś mnie woła :) to Krzysiek siedzi w aucie :), pozdrawiamy się i w drogę. Tuż za rondkiem kolejne spotkanie tym razem z Tomkiem, pędzie szosą do pracy :)
Dojeżdżam do formy, wprowadzam rower, a na magazynie full, nie ma gdzie zaparkować :), wszędzie rowery….
Sie porobiło….

Lody jak malowane © amiga


Podesłane, ale fajne... miłego oglądania
MTB TROPHY OFFICIAL MOVIE 2013

Otwarte złamanie...

Czwartek, 18 lipca 2013 · Komentarze(17)
Cancer Bats - Hail Destroyer
#at=51

Wczoraj po powrocie, jeszcze drobny zabieg polegający na nasmarowaniu goleni amortyzatora, dociskam kierownicę i... o q....a, jakby lekko zmieniła kształt, przyglądam się pęknięciu, to musiało od jakiegoś czasu postępować, dobrze, że nie stało się to w terenie, na drodze, byłoby nieciekawie...

Od może 2 tygodni słyszałem, że lekko przy kierownicy coś zgrzytało, ale obstawiałem, że pewnie wystarczy dokręcić śruby przy mostku i będzie ok... (oczywiście nigdy nie było czasu aby to sprawdzić) okazało się, że niewiele brakowało a obił bym sobie gębę... ech...

Szybki przegląd części w domu..., mam gięta kierownicę, szeroką jak wszyscy diabli, zdjąłem ją w zeszłym roku przed Śnieżką, bo nadaje się bardziej do rekreacyjnej jazdy niż dymania pod górę... . Nie zmienia to faktu, że cieszy mnie jej widok :), odnajduję jeszcze oryginalne chwyty KTM-owskie, nie mam ochoty na walkę z tymi założonymi na złamasie..., tym bardziej, że są już mocno wyeksploatowane.
Wymiana kierownicy zajmuje mi ok godziny..., niemniej rower jest gotowy do porannego wyjazdu na trasę.

Poranek..., zabieram rower, plecak i schodzę. Dosiadam rowerek..., masakra, strasznie szeroka ta kierownica, na dokładkę strasznie wysoko..., czuję się jakbym ujeżdżał byka. Kierowanie jest bardziej precyzyjne, ale pozycja jakoś mi średnio odpowiada przywykłem już do nieco bardziej "sportowej" sylwetki i nisko położonej kierownicy...

Na kolejną zmianę jest w tej chwili za późno, pewnie dałbym radę, ale to nie ma większego sensu jeżeli na dniach powinienem dostać nowe manetki... Wymienię to razem do kupy, za jednym razem? A może nie, może mnie poniesie po raz kolejny?

Na Śnieżkę kierownica musi już być taka jak powinna, wąska i prosta..., jest jeszcze trochę czasu...

A sama droga po szosach, awaria mimo wszystko dość mocno rano mnie spowolniła, pozbieranie narzędzi porozrzucanych po kątach chwilę zajmuje... W sumie wyjechałem ok 7:20, pozostały więc szosy...

Za to nic nie zgrzyta, jedzie się cichutko, przyjemnie, zaczynam nawet przywykać do tej kierownicy, może jednak ją zostawię chwilę dłużej?

W Gliwicach ląduję ok 8:30, bez jakiegoś specjalnego spinania się..., na drogach pustki pomimo, że obawiałem się sporego natężenia w okolicach 8:00
Otwarte złamanie © amiga