Wpisy archiwalne w kategorii

Do/Z Pracy

Dystans całkowity:77127.33 km (w terenie 12259.30 km; 15.89%)
Czas w ruchu:3366:45
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:282073 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:2943915 kcal
Liczba aktywności:2426
Średnio na aktywność:31.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

po pracy

Środa, 4 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Pod Budą-Jak kapitalizm to kapitalizm
Jakimś cudem udało się dzisiaj wyjść nieco wcześniej. Już o 16:30 jestem w drodze, w zasadzie dopiero na początku tej drogi.
Zaczęło się też wyraźnie poprawiać w pogodzie, wyjeżdżając termometr pokazuje mi nieco ponad 20 stopni... 
Gnam szosami, spieszy mi się, o 18:00 muszę być już w domu. Gdzieś w okolicach 19:00 jestem umówiony więc nie ma mowy o tym by o coś jeszcze zahaczyć. Końcówka to ul Bałtycka i fragment terenu, jeszcze jest mokro, trochę błota..., chyba trzeba będzie jeszcze poczekać zanim wjadę w las...
Jeszcze jedno wspomnieniowe zdjęcie ze złombolu
Jeszcze jedno wspomnieniowe zdjęcie ze złombolu © amiga

do pracy

Wtorek, 3 czerwca 2014 · Komentarze(0)
KDZKPW - 8 Dzień Tygodnia


Coś się z rana nie mogę zwlec, idzie to... jak krew z nosa..., za oknem deszcz... w efekcie opóźniam start ile się da, wyjeżdżam ok 7:12. Początek jak to w deszczu nieprzyjemny, jednak... już po chwili jest mi wszystko jedno... ;) Jadę standardowo szosami, w teren nawet nie mam ochoty wjechać. Kiedyś to przerabiałem i wiem jak to się kończy. 
Na drogach całkiem spory ruch, jak zawsze to częściowo efekt pogody, a częściowo późnego wyjazdu. Jednak im dłużej jadę tym aura bardziej mi sprzyja, przy wyjeździe z Zabrza nawet na chwilę pojawia się słońce. Aby wieczorem było lepiej.

Znowu pada deszcz
Znowu pada deszcz © amiga

do domu

Wtorek, 3 czerwca 2014 · Komentarze(0)
KDZKPW - Niemiecki Krasnal

Pogoda nieco się poprawiła, jest coś przed 17:00, na drogach jest jednak mokro..., hałdy i lasy odpuszczam, ale... przez większość drogi zastanawiam się czy lekko nie przedłużyć sobie przejazdu..., tyle, że zanim decyzja dojrzała, to jestem na Helembie, mam niewielkie pole manewru...  jednaj jadę nieco tyłami, inną trasa, lubię ten fragment, bo w zasadzie na ma tutaj ruchu samochodowego. Na dzisiaj to jednak koniec szaleństwa, muszę jednak dojechać do domu w miarę przyzwoitym czasie.
Jeszcze kwitną ;)
Jeszcze kwitną ;) © amiga

do pracy

Poniedziałek, 2 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Anathema Lost Song Part 3

Początek czerwca... stosunkowo chłodno na starcie... jedynie 13 stopni... na dokładkę prognozy wskazują raczej na ochłodzenie i opady, to.... drugie jeszcze dzisiaj wieczorem. Drogę do pracy uprzyjemnia mi wiatr wiejący z północnego zachodu.... Próbuję mocniej naciskać na pedały, ale... tylko próbuję. To nie to ta kondycja co w zeszłym roku... tyle, że rok temu nie chodziłem od lekarza do lekarza. 
Mimo tego do firmy docieram w dość przyzwoitym czasie, nawet jestem zadowolony.... Pozostało tylko się wykąpać, przebrać... i... zabrać się za ważne sprawy...
Tulipanowiec
Tulipanowiec © amiga

do domu przez Helenkę

Poniedziałek, 2 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Anathema - Lost control
Powrót z pracy nieco wcześniej niż planowałem pierwotnie, jednak w domu nie będę zbyt szybko, wracając jadę na skróty przez Helenkę, przy okazji sprawdzając stan Leśnej i kilku innych miejsc będących na trasie planowanego wyjazdu do Siewierza. W ciągu ok 40 minut dojeżdżam na miejsce, pomimo wcześniejszych prognoz nie pada... 
Po 20 pora wracać, zauważam że nie mam lampki, biorę jedną z lampek Darka, jutro oddam. Gdy schodzę na dół okazuje się, że całkiem nieźle leje :) Za to nieco wspomaga mnie wiatr wiejący od zachodu (delikatnie zmienił kierunek, od chwili wyjazdu z Gliwic). Do pozytywów przejazdu muszę zaliczyć pustki na całej trasie, samochodów jak na lekarstwo, przez kolejne skrzyżowania mogę przelatywać, jedynie 2-3 razy muszę stanąć na światłach..., gdy dojeżdżam do domu... deszcze jakby stał się mniejszy..., drobniejszy... tylko co z tego... i tak wszystko ląduje w pralce... Byty pewnie będą się suszyły ze  2-3 dni :)
Gdzieś na trasie
Gdzieś na trasie © amiga

poranna delikatna mżawka

Piątek, 30 maja 2014 · Komentarze(0)
Of Kali Ma Calibre - Diablo Swing Orchestra

Piątkowy poranek, budząc się przypominam sobie prognozy, jednak patrząc za okno..., coś mi tutaj nie gra, jest sucho, nie ma śladu po deszczach. Wchodzę na new.meteo i widzę, że trochę się zmieniło. Możliwe są jakieś przelotne drobne opady, ale to wszystko. 
Przed siódmą wsiadam na rower, ruszam, czuję, że jest delikatna mżawka..., ale jest przyjemnie, nawet przy 9 stopniach. Na drogach tak sobie, nie przeszkadzają mi samochody, za to zaliczam małą wtopę w Panewnikach. Zapomniałem, że na skrzyżowaniu jest pętla indukcyjna tyle, że średnio działa na rower. Kwitnę dobre 2 zmiany świateł..., w końcu jednak podjeżdża jakiś samochód i chwilę później mam zielone. Sam się z siebie śmieję, z drugiej strony rzadko w tym miejscu jest tak pusto... ;P
Za to chwilami wiatr daje mi do wiwatu, wieje od północy i często czuję podmuchy napierające z prawej strony, za to na kawałkach z południa-na północ hamuje mnie solidnie. Po około godzinie docieram na miejsce, czuję zmęczenie, jednak gorąca kąpiel szybko przywraca mnie do życia, teraz można zabrać się za pracę :)

Paprocany - z ostatniego wypadu
Paprocany - z ostatniego wypadu © amiga

wieczorny powrót do Katowic

Piątek, 30 maja 2014 · Komentarze(1)
Diablo Swing Orchestra — Voodoo Mon Amour

Wybiła 17:00, zbieram się... powoli, na rowerze siedzę 15 minut później, ruszam.
Zastanawiam się czy nie pojechać przez hałdę w Sośnicy, jednak... nie dzisiaj, przypominam sobie, że o 19:00 jestem umówiony, więc jadę wariantem szybkim i skróconym. Wiatr dalej wieje od północy, za to jakoś specjalnie tym razem nie przeszkadza, czyżby osłabł?  Drogi puste, dzięki temu szybko wydostaję się z Gliwic i później Zabrza. W Rudzie Śląskiej mała zmiana jadę delikatnie bokiem, omijam centrum Kochłowic i pędzę na Panewniki. Na Bałtyckiej po raz drugi w tym tygodniu... spotykam Artura, dobre kilkanaście minut rozmowy...:) o wszystkim i każdy udaje się w swoją stronę. 15 min. później jestem w domu, muszę się ogarnąć i przygotować do wyjścia... 

Jeszcze jeden ozdobnik z pałacyku Myśliwskiego w Promnicach
Jeszcze jeden ozdobnik z pałacyku Myśliwskiego w Promnicach © amiga

powrót też w deszczu

Czwartek, 29 maja 2014 · Komentarze(4)
Nirvana - Lake of Fire

Jak to w tym tygodniu wychodzę późno, poranne prognozy wskazywały na to, że deszcze powinien zaniknąć. Myliły się..., dalej pada, może słabiej, może krople są drobniejsze, ale dalej jest nieprzyjemnie. Na dokładkę wyraźnie się ochłodziło.
W ciągu dnia większość ciuchów się wysuszyła, tyle, że buty nie.., są ciepłe i mokre :). W końcu wychodzę i ruszam, czuję, że wiatr dalej wieje z północy, jest zimny..., nie wróży to dobrze moim nogom w przemokniętych butach. W ciągu kilku minut do butów dostają się nowe porcje deszczówki, nieprzyjemne uczucie. Gnam po szosach, to nie czas na zwiedzanie, dzisiaj marzę tylko o tym by jak najszybciej dotrzeć do domu. Za to w którymś momencie zdaję sobie sprawę z jeszcze jednego drobiazgu, w takich warunkach zdecydowanie lepiej mi się oddycha, to chyba wilgoć w powietrzu ma taki wpływ na moje kurujące się płuco. Miałem iść w tym tyg. na kontrolę, ale nie miałem kiedy, szkoda czasu, za to już umówiłem się na wizytę w kolejną środę, zanim pojadę w góry chcę mieć pewność, że się nie załatwię bardziej, chociaż muszę przyznać, że pomimo bólu, potrafię od czasu do czasu przycisnąć...
Po godzinie kręcenia docieram do domu, jestem kompletnie zziębnięty..., jedyne o czum w tej chwili marzę to ciepła kąpiel... :)

Staw na Zadolu
Staw na Zadolu © amiga

mokry poranek

Czwartek, 29 maja 2014 · Komentarze(2)
KAZIK - Nie mam nogi

Czwartek..., ciężka pobudka, to chyba przez tą pogodę, za oknem leje... Długo się zbieram, łudzę się, że może przestanie, że może trafię na okienko w chmurach, że uda się przelecieć względnie na sucho. Nadzieje umierają wraz z wybiciem 7:00, jak lało, tak dalej leje, jestem już gotowy, kilka min później siedzę na rowerze, ruszam... Czuję, że wieje silny zimny wiatr, chyba z północy, może delikatnie z północnego-zachodu. Od samego początku wielkie krople deszczu uderzają mnie w twarz... ech.
Przez pierwsze kilka km trochę mi przeszkadzają kałuże, gdy tylko buty nabrały odpowiednią ilość wody, nie robi mi żadnej różnicy czy omijam jeziora, czy pakuję się przez ich środek. Za to o dziwo ruch na drogach względnie płynny, spokojnie wyraźnie mniej samochodów niż jeszcze wczoraj. 
Wydaje mi się, że jadę sporo dłużej niż wczoraj, gdy jednak na mecie spoglądam na zegarek, to różnica to jedynie 4 minuty... trochę jestem w szoku. 
W firmie wszystko wędruje na kaloryfery, są ciepłe... jest szansa, że będę wracał w suchych ciuchach.
Dzisiaj chyba nikt na niej nie usiądzie
Dzisiaj chyba nikt na niej nie usiądzie © amiga

poranek pod wiatr

Środa, 28 maja 2014 · Komentarze(0)
LOREIN - Krótkowzroczność

Zbieram się nieco wcześniej niż zwykle. Punkt 7:00 jestem na zewnątrz, wsiadam na rower i jadę, czuję, że wieje gdzieś z północnego-zachodu - będzie ciężka przeprawa...
Na wstępnie spotykam się, ze sporym ruchem na drogach, pora na korki, na zaciski, taka zupełnie nijaka... ruch powinien się zacząć gdzieś za 30-40 min. Niemiła niespodzianka. W Panewnikach zaczynam skracać trasę, przez Bałtycką, podobnie czynię jeszcze w kilku miejscach. Dojeżdżając do Kochłowic natykam się na szaleństwo, długi ciąg samochodów, ciężko się to wymija, jeszcze gorzej jest na Wirku, jakimś cudem udaje się prawie bez postoju wjechać w Bielszowicką. Ostatni zacisk to Zabrze.., jest na tyle paskudnie, że skręcam nieco inaczej, zamiast pociągnąć do końca szosami, wbijam się kawałek w teren... dopiero tutaj jest luz. Końcówka w Gliwicach też dziwnie zawalona, 2 zmiany świateł w okolicach Beskidzkiej i korek pod koniec Błogosławionego Czesława. Zupełnie nie mam pojęcie czemu dzisiaj był taki sajgon na drogach..., co było jego przyczyną, oby wieczór był spokojniejszy

Trochę chyba jednak padało
Trochę chyba jednak padało © amiga