Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:25085.92 km (w terenie 6008.46 km; 23.95%)
Czas w ruchu:1471:29
Średnia prędkość:17.05 km/h
Maksymalna prędkość:64.91 km/h
Suma podjazdów:154398 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:1058920 kcal
Liczba aktywności:339
Średnio na aktywność:74.00 km i 4h 20m
Więcej statystyk

Powrót z Wisły - spotkanie integracyjne Etisoft

Niedziela, 21 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po kolejnej krótkiej nocy przyszła pora na pożegnanie z Wisłą z przemiłym labiryntem Hotelowym... Prognozy znowu wskazują, że możliwe są opady... tyle, że przez poprzednie 2 dni miało być podobnie... a nie padało.. może i dzisiaj się nam upiecze? 

Widok ze stoku przy Stoku :)
Widok ze stoku przy Stoku :) © amiga

Uzbrojeni w razie czego w przeciwdeszczówki, ruszamy w drogę jest 11... do Gliwic wraca nas nieco mniej... - 15 osób... reszta będzie ewakuowana busami... 

Na górze chałupka
Na górze chałupka © amiga

Początek...z górki.. a dokładnie pierwsze 25km aż do Skoczowa... średnia bardzo wysoka... pomimo, że wszyscy zmęczeni po atrakcjach 2 nocnego spotkania integracyjnego... Wracamy dokładnie tą samą drogą którą jechaliśmy do Wisły... może z małymi modyfikacjami które wprowadzamy po drodze... w zasadzie to Darek wprowadza, bo ja mam zaszczyt zamykać grupę... 

Kwiaty na szczycie
Kwiaty na szczycie © amiga

Na granicy z Ustroniem, mała niespodzianka... Darek prowadzi nieco inaczej przejeżdżając przez mostek wiszący... dopiero później dowiaduję się, że uległ namową Jarka... ;)... stąd zmiana... szkoda tylko, że nie zasygnalizowali tego wcześniej... w efekcie niepotrzebnie zrobiliśmy z Alą kółko. 

Chwilę później, żegnamy Jarka który leci na skróty do domu... 

Odcinek do Skoczowa mija szybko... ale... ponownie czekało nas noszenie rowerów... w kilku miejscach... Pod jednym z wiaduktów gubię starą Sigmę 1609... ale.. nawet po nią nie wracam... była już tak zużyta, że miała problemy z kontaktowaniem... nawet nowe podstawki nie pomagały... był najwyższy czas by ją wymienić... Gdybym się wrócił, pewnie dalej kombinowałbym jak ją uzdrowić... a tak... wiem jedno, pora na nowy licznik... pewnie też Sigmę, bo wszystkie podstawki mam pod nią zamontowane na obu rowerach w czujnikami kadencji... 

Za ul Bielską w Skoczowie na chwilę zatrzymujemy się przy sklepie.... pora napełnić bidony, coś zjeść... licznik pokazuje średnią ponad 21 km/h... to sporo.. ale coś czuję, że dalej już tak szybko nie będzie... tym bardziej, że przed Gliwicami czekają nad podjazdy... górki.... 

Po dobrych 10-15 minutach wsiadamy na rowery i jedziemy dalej...

Po niebie przewalają się ciężkie deszczowe chmury.... od czasu do czasu coś leci z nieba... Gdy jest nieco gorzej zatrzymujemy się by założyć przeciwdeszczówki.... tyle, że po 10-15 minutach jazdy zdejmujemy je... deszczu już nie ma, a jest zbyt gorąco na jazdę w mało przepuszczalnych ubraniach... 

W Strumieniu jesteśmy trochę za wcześnie by zrobić jakąkolwiek przerwę... to dopiero 37km... jedziemy dalej, zakładam, że w Woszczycach zrobimy przerwę... tam są i sklepy i knajpka...  a specjalnie daleko niema.....

Gdy dojeżdżamy w okolice lasu Baraniok, słychać cichnące rozmowy, czuć wręcz zmęczenie.... kilka osób coś napomina o knajpce... W Rudziczce kojarzę, że jest sklep, ale... nic więcej..., jednak gdy dojeżdżamy do ul.Pszczyńskiej z daleka naszą uwagę przykuwają parasole... Tam musi być knajpa :)... może coś więcej? odbijamy z trasy przejazdu.... 

Czekając na posiłek
Czekając na posiłek © amiga

Pierwotnie myślałem, że przerwa zajmie nam nie więcej niż 20 minut jednak po wszystkich widać, że potrzebują przerwy... Przemiła pani z obsługi.... wyciera krzesła, przynosi menu... już wiadomo, że szybko stąd nie wyjedziemy :)

Chwila wytchnienia
Chwila wytchnienia © amiga

Menu spore... większość osób decyduje się na pierogi... z mięsem..., i żurek... kilka woli coś bardziej konkretnego :).... 
Po 10 minutach wraca kelnerka z informacją, że żurku nie będzie czy może być czosnkowa...., przystajemy na tą zamianę z wyjątkami które wolą barszcz..., wychodzi też na to, że pierogów z mięsem też nie ma na całą naszą grupę, ale są ruskie i z kapustą i grzybami... cóż... zjemy co będzie... :)

Wszyscy tego potrzebowali
Wszyscy tego potrzebowali © amiga

Mija dobre 10 minut... Przychodzi kelnerka informując że czosnkowej tyle nie będzie, ale możemy to zamienić na rosół, a pierogi z mięsem w cudowny sposób się odnalazły.... Pojawiają się też pierwsze dania... 

Słońce grzeje przyjemnie, nie mamy ochoty się stąd ruszać...

Za chwilę pewnie pojawi się kelnerka :)
Za chwilę pewnie pojawi się kelnerka :) © amiga

Po skonsumowaniu pozamienianych posiłków i niezłej zabawie z tego powodu, Jacek wpada na pomysł by zakończyć biesiadę kawą lub herbatą... 
No i się zaczęło od nowa.... herbata, czarma, zielona..., kawa z mlekiem, bez z ekspresu.... w końcu pada słowo... szarlotka z lodami :)... zamawia ją w sumie z 10 osób... 
Klasycznie po chwili przychodzi kelnerka z informacją, że tyle szarlotki nie ma, czy możemy to zamienić na sernik, już otwarcie śmiejąc się zgadzamy się na zamianę :).... 
Trzeba przyznać jednak, że jedzenie było niezłej jakości, wyrobu raczej własne... wszystko pyszne... tylko ta obsługa i braki... 

W sumie w knajpce spędziliśmy 90 minut... ciężko po takim czasie wsiąść na rower.... 
Na niebie pojawiają się znowu ciemne ciężkie chmury.... 

Gdy docieramy do Woszczyc zaczyna się mały armageddon, leje... oberwanie chmury... chronimy się pod parasolami... Radary twierdzą, że to może potrwać nawet 40 minut.... 

Przeczekać deszcz
Przeczekać deszcz © amiga

10 minut później już tylko lekko kropi... jedziemy dalej... humory dopisują... jednak przed nami Orzesze i wkrótce góra Ramża... podjazd nieco łatwiejszy niż ostatnio, bo po płytach betonowych... ale w zamian... zjazd już terenem.... całość na 70 km wycieczki... 

Na wysokości Ornontowic robimy krótką przerwę... coś jemy... i... ruszając mylimy ścieżkę...  i dobre kilkaset metrów... musimy się wracać... 

Gdy dojeżdżamy do Gierałtowic Jacek, Piotrek i ja odbijamy.... na Chudów... by dalej dotrzeć odpowiednio do  Chorzowa, Zabrza i Katowic.... 

Żegnamy się z resztą towarzystwa... i pędzimy na Chudów, żółtym szlakiem :)

Gdy tam docieramy rozstajemy się z Piotrkiem a sami jedziemy na Helembę, gdzie żegnam się z Jackiem i już dalej sam jadę Na Panewniki i dalej do domu... 

Zaliczam jeszcze myjnię... rower wygląda tragicznie, w trakcie wycieczki nazbierał kilka kg piasku, błota..., wszystko trzeszczy...

W domu jestem około 20:00... 

Zaskoczył mnie w tym roku pozytywnie wyjazd firmowe, co prawda pierwsze jaskółki było widać już w zeszłym roku w trakcie wyjazdu do Siewierza, również w kwietniu podczas wyjazdu firmowego do Mikołowa..., a tym razem przerosło to nasze wszelkie wyobrażenia... 
W sumie 3 dniowy wyjazd integracyjny wypadł niesamowicie, myślę, że wszyscy uczestnicy go zapamiętają.... 

Mam nadzieję, że wkrótce uda się zebrać znowu większą grupę na kolejny wyjazd... gdzie? Pomysłów jest kilka... co z tego wyjdzie nie wiadomo...., w końcu zaczyna się sezon urlopowy.... 


Wycieczka górska - Etisoft w Beskidach....

Sobota, 20 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Sobota... 11:00.. po krótkiej nocy w Hotelu... około 11:00 ruszamy z silną grupą 9 osobową na wycieczkę górską... Trasa względnie prosta poza podjazdem na Cieńków Niżni. Trochę się obawiam czy nas nie zlinczują, jednak w Beskidzie Śląskim ciężko wymyślić płaską trasę. A tą trasę mamy objechaną... wiemy czego się spodziewać...

Kilka minut po 11 ruszamy spod Hotelu... początkowo zjazd... jednak chwilę później już czeka nas maleńki podjazd ścieżką w kierunku dworca PKP w Wiśle. Gdyby jeszcze ktoś usunął stamtąd te słupki... stojące centralnie na ścieżce... na jedną z nich prawie się nadziałem... w ostatniej chwili odbiłem na bok... 

Na górze... etisoft
Na górze... etisoft © amiga

W centrum na chwilę się zatrzymujemy przy sklepie, uzupełniamy bidony... w isotonicki... a chwilę później kierujemy się na Wisłę Czarne. Kilka kilometrów po dość płaskim terenie, tzn wznosi się ale nieznacznie przypomina bardziej wczorajszy odcinek od Ustronia do Wisły..., tyle, że w większości asfaltem... 

Wodospad :)
Wodospad :) © amiga

Gdy docieramy w pobliże miejsca gdzie mamy wjechać i widać pierwszy podjazd/podejście , słyszymy tylko "chyba sobie żartujecie", nie żartujemy....  jest stromo... liczniki pokazują nachylenie ponad 30%... 

Obowiązkowe miejsce na focenie :)
Obowiązkowe miejsce na focenie :) © amiga

Chwilę później trafiamy na betonowe płyty, zupełnie nie pomagają... a wręcz nachylenie jest jeszcze większe...

Ten stromy odcinek ciągnie się aż do skoczni im.A Małysza przy której robimy krótki odpoczynek...

Skocznia im A.Małysza :)
Skocznia im A.Małysza :) © amiga

Już za skocznią jest nieco lepiej, nachylenie nieco mniejsze, przez większość trasy da się jechać, ale musimy pamiętać o tym, że kilka osób jest pierwszy raz rowerem w górach... 

Podjazdy
Podjazdy © amiga

Gdy osiągamy schronisko... na Cieńkowie przy wyciągu robimy kilkuminutową przerwę sącząc zakupione napoje... 

Krótka przerwa na Cieńkowie
Krótka przerwa na Cieńkowie © amiga

Jacek i Alicja zgłaszają też wniosek o skrócenie wycieczki... więc już po przerwie dzielimy się na 2 grupy, Jacek z Alą zjeżdżają asfaltem do Wisły w okolice Zapory, a reszta towarzystwa dalej jedzie szlakiem... 

Zadowolony Piotrek
Zadowolony Piotrek © amiga

Z tego co pamiętam, to pierwsze 5 km od podnóża góry to mniejsze lub większe podjazdy... pojawia się nawet odcinek z  34% nachyleniem po płytach betonowych... Na szczęście jest krótki... może 100 metrów... 

I powolutku zaczyna się najfajniejsza część wycieczki... szeroki szuter prowadzący wzdłuż pasma Cieńkowa, a dalej w okolice Baraniej Góry....  Coraz częściej pojawiają się zjazdy, podjazdy są łagodniejsze... 

Sporo takich miejsc mijamy
Sporo takich miejsc mijamy © amiga

Prognozy pogody wskazywały że będą nam towarzyszyły dzisiaj burze, a jednak do tej pory nie spadła ani jedna kropla, po niebie przewalają się ciemne chmury, jednak nas omijają szerokim łukiem :)... co jakiś czas pojawia się słońce... 

Brak chętnych na bujanie
Brak chętnych na bujanie © amiga

Co jakiś czas zatrzymujemy się... zbieramy w grupę i ruszamy dalej... 

Co przerwę jeden z Dareków zgłasza nam chęć skrócenia trasy, w końcu namawia do tego więcej osób i decyzja zapadła... więc teraz tylko jak... Albo pociągniemy dalej do Przysłupa i tam odbijemy albo... tutaj zamieszał Krzysiek... 

Pogoda wymarzona
Pogoda wymarzona © amiga

kilkaset metrów temu minęliśmy niebieski pieszy szlak.... Krzysiek twierdzi że jest przejezdny, asfaltowy... może na poczatku kilka metrów trzeba będzie sprowadzić rower, ale to wszystko.... 

Panorama Beskidów :)
Panorama Beskidów :) © amiga

Zawracamy.... 

Odnajdujemy wejście na szlak... o jeździe nie ma mowy.... masa konarów, kamieni... skutecznie blokuje przejazd, chociaż 2 osoby w tym Krzysiek i starają się udowodnić, że po tym da się jechać... Ja jakoś nie mam jeszcze tak porytej głowy, niestety skutecznie blokuje mnie wyobraźnia i pamięć gleby sprzed roku w Izerach... 

Sławek na szlaku
Sławek na szlaku © amiga

Wolę sprowadzić... co czyni też pozostała część ekipy, chyba najbardziej wkurzony jest Piotrek... który jest po operacji kolana... i takie zejście jest dla niego niebezpieczne... 

Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Krzysiek :) - Tu byłem
Krzysiek :) - Tu byłem © amiga

Walka ze szlakiem trwa dobre 30 minut..., gdy pojawia się w końcu asfalt, wszyscy odczuwamy ulgę... Ten szlak to nie był dobry pomysł... mieliśmy jechać dalej, przynajmniej do Przysłupa i tamtejszego schroniska... 

Zjeżdżamy wzdłuż Czarnej Wisełki.... rower pędzi sam... nie trzeba dopedałowywać...  Gdy mijamy Wisłę Czarne zapada decyzja by się zatrzymać w jakiejś restauracji.... 

Jest pora obiadowa... więc wykorzystujemy ją najlepiej jak się da :)... każdy coś zamawia... zmęczenie powoli mija, pojawiają się uśmiech na twarzach... 

To chyba Czarna Wisełka
To chyba Czarna Wisełka © amiga

Po ponad godzinie ruszamy dalej... przez całą długość Wisły, aż do Hotelu :)... 

Jest coś koło 17:00..., wycieczka wyszła nieco inaczej niż planowaliśmy, mamy też nauczkę, że coś co wydaje się względnie łatwe nie musi takie być i by absolutnie nie korzystać, ze szlaków pieszych a już na bank nie z tego niebieskiego prowadzącego na Baranią Górę :) W przyszłym roku, może wybierzemy inny kierunek..., może bardziej asfaltowy... tyle, że tam jeżdżą też samochody...  ale coś za coś... 

Brawa należą się osobą które były pierwszy raz na takim wypadzie... pierwszy raz zetknęły się z problemami jazdy górskiej... 

Spotkanie integracyjne Wisła 2015 - Etisoft

Piątek, 19 czerwca 2015 · Komentarze(5)
Uczestnicy


Wybiła 12... minut zero zero... kiedy ekipa się zebrała...

Etisoft Bike Team
Etisoft Bike Team © amiga

Ostatnie przygotowania
Ostatnie przygotowania © amiga

Przygotowania do tego wyjazdu trwały już od dłuższego czasu... kilka razy objechaliśmy trasę, dzisiaj jest finał, prowadzimy 43 osobową "kompaniję" firmową do Wisły...  Liczba osób wymusiła na nas podział na grupy... dwie 15 osobowe i jedna 13... 

Przed wyjazdem
Przed wyjazdem © amiga

Pierwszą grupę prowadzi Krzysiek... chyba ma najsilniejszy skład... 
Druga to moja grupa chyba najbardziej wesoła i gadatliwa :)
Trzecią najmniejszą prowadzi Darek - składająca się z rowerzystów "zawodowców" jak i amatorów... 

Z rana lało jak z cebra... drogę do firmy przeklinałem i jednocześnie modliłem się, by nie było powtórki, zastanawiałem się ile osób odpuści... okazało się, że poza 2 "zawodowcami" reszta się stawiła... 

Wszyscy pełni zapału :)
Wszyscy pełni zapału :) © amiga

Trzy, dwa, jeden
Trzy, dwa, jeden © amiga

Pora ruszać
Pora ruszać © amiga

Kilka minut po 12 ruszamy...  w odstępach kilkuminutowych... Pierwsza grupa wyjechała... więc pora na moją... początek drogi to standardowe przebicie się przez miasto..., przez rozkopane miasto, przez ul Kujawską i Pszczyńską... Przyznaję się, że z tym odcinkiem mieliśmy największy problem by wyznaczyć go bezkolizyjnie, by nie kwitnąć wieki na skrzyżowaniach...., na światłach... i by dało się przejechać dowolnym rowerem, nie tylko górskim.... początek to kierunek Politechnika, gdzie na rondzie wjechaliśmy na Kujawską, później w pobliżu budowanego Podium odbiliśmy na tyły ul Kopalnianej która przecina Pszczyńską... Poszło nadzwyczaj sprawnie, chociaż przejechaliśmy na 2 raty... co wymusiło krótki postój...

Chwilę później już byliśmy na Bojkowskiej, długi fragment rowerówką z której trzeba było zjechać tuż za kopalnią..., starałem się utrzymywać tempo około 20km/h.... i niespecjalnie ją przekraczać, to umożliwiało jazdę zwartą ekipą, grupa nie rozciągała się więcej niż na 100m...

Od Bojkowa do Gierałtowic czekała nas jazda szosą... przy czym kompletni zaskoczył ruch na drodze, a w zasadzie jego prawie całkowity brak, coś czego się obawiałem najbardziej, gdy testowałem tą trasę po 16, 17... wyglądało to zupełnie inaczej... 
Gdyby tylko tak wyglądała cała droga :)

W Gierałtowicach odbijamy na Bekszę, zaczęły się boczne drogi asfaltowe, pogoda chyba się poprawia. może nie jest za ciepło, ale nie pada, a gdzieś tam widać przebijające się słońce :)

Jedno z planowanych miejsc postojowych - Dębińsko
Jedno z miejsc postojowych - Dębińsko © amiga

Tuż za Bekszą czeka nas pierwszy odcinek leśny, po deszczach jest ciekawie, masa kałuż, sporo błota, rowery tańczą... obawiam się czy wszyscy przejedziemy to bezproblemowo... okazuje się, że problem w zasadzie nie istnieje, nawet zwykłe rowery miejskie na slick-ach przejeżdżają bez większych problemów... 3 km dalej jesteśmy już w Dębińsku Wielkim. Pierwsze 20 km za nami... natykamy się na odpoczywającą grupę pierwszą, to miejsce było planowane na postój... 
My również przystajemy, 15 minut przerwy... jeszcze nie ma potrzeby wizytacji sklepów, robienia dodatkowych zakupów, wszyscy mają swoje zapasy :)

Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :)
Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :) © amiga

Grupa pierwsza odjechała, kilka minut później wpadają pierwsze osoby z grupy trzeciej... My wkrótce ruszamy... przed nami w zasadzie jedyny nieco bardziej stromy podjazd, tuż za Dębińskiej jest góra Ramża na szczycie której znajduje się radar meteorologiczny, dojazd jest po szerokim szutrze, początkowo ziemistym, później pojawiają się kamienie, na szczęście są już ubite.... Pod radarem zbieramy się całą ekipą... i tym razem czeka nas zjazd do Orzesza Jaśkowic... rowery na płytach betonowych rozpędzają się do prawie 50 km/h to dzisiaj chyba będzie najszybszy fragment... i chyba jedyny tak stromy zjazd... ;P

Za Jaśkowicami przebijamy się przez 925... zaczyna się dość fajny odcinek bocznymi drogami, na Zazdrość, pięknie się jedzie, a krótkie odcinku szutrowe tylko urozmaicają nam monotonię jazdy ;) 

Wkrótce docieramy do Woszczyc...  w których przekraczamy paskudną 81 i w pobliżu kościoła robimy krótką przerwę, to około 33km drogi... jednak teraz czeka nas dłuższy fragment bez sklepów, bez jakiegokolwiek zaplecza... nie planujemy tam żadnych postoi.... Więc tutaj kto ma potrzebę to może zajść do sklepu, ew skorzystać z toalety restauracyjnej :)... W między czasie wysłuchujemy kilku kawałów opowiadanych przez jednego z mieszkańców, który już rozpoczął weekend, a przynajmniej tak wyglądał :)

Miejsce charakterystyczne
Kościół w Woszczycach © amiga

Kierunek Rudziczka, przez lasy, po szutrach i po piasku... to chyba jedyny fragment gdzie on występuje... wjazd na ścieżkę, ma pewną wadę, ilekroć tędy jeżdżę, zawsze skręcam nie w tą... na szczęście poprawka to jedyne 20m.... Teren wymusza na nas jazdę gęsiego... tutaj nie ma specjalnie opcji jazdy obok siebie... Na horyzoncie pojawia się wielka góra - hałda kopalni Krupiński... niektórzy zaczynają się obawiać, że przejedziemy centralnie przez nią, jednak jesteśmy złośliwi i odbijamy tuż przed w prawo a następnie w lewo omijając tą przeszkodę. 

Za Rudziczką czeka nas ostatni terenowy, czy może bardziej leśny fragment drogi, tutaj trafiamy na kałuże, błoto, las Baraniok nie rozpieszcza, ale to krótki odcinek i kilometr dalej znów pędzimy asfaltami... 

W Mizerowie wjeżdżamy na nieco bardziej ruchliwą drogę, prowadzącą do Studzionki i dalej na Strumień, gdzie planujemy dłuższą przerwę :)... Za Studzionką skracamy przejazd przez Adelajdę a kilka km dalej lądujemy na rynku w Strumieniu... gdzie dowiadujemy się, iż poczęstunek czeka na as 200 metrów dalej w parku, w pobliży pubu... :) 

Punkt postojowy :)
Punkt postojowy :) © amiga

Wszyscy szczęśliwi :)
Wszyscy szczęśliwi :) © amiga

Ponad połowa trasy za nami
Ponad połowa trasy za nami © amiga

Na miejscu natykamy się na pierwszą grupę łatającą dętkę... są już po pierogach, po żurku... na Pierogi Ruskie misze trochę poczekać, ale jest okazja by posłuchać pierwszych wrażeń, z połowy trasy... w końcu to 55 km ;) 

Zaświeciło słońce, jest pięknie, jednak gdzieś tam na niebie widać ciemniejsze chmurzyska... które obrały sobie nas za cel...
Chwila odpoczynku kończy się po około 30 minutach... wszyscy najedzeni, napici... ruszamy dalej... 

Wiadukt w Strumieniu jest remontowany, musimy przejechać wąską przeprawą dla pieszych... trochę się wleczemy na panem na wysłużonym Wigry 2,3,4 nie pamiętam który to model.... 

Jakiś kilometr dalej zaczyna padać deszcz.... minuta na założenie kurtek przeciwdeszczowych i ruszamy dalej.... 

W Zabłociu niespodzianka... zamknięty przejazd kolejowy... pada coraz bardziej, kryjemy się pod okolicznymi drzewami i czekamy... 

Przejechał pociąg, szlabany dalej opuszczone.... 

Przejechał drugi pociąg, i nic... samochody mają wyłączone silniki... chyba wiedzą, że trochę poczekamy....

Trzeci pociąg... echo..., aż się prosi o złamanie przepisów.... 

Czwarty pociąg... deszcz przestał padać :)

W końcu po dobrych 15-20 minutach podnoszą się zapory i możemy ruszyć dalej.... 
Czeka nas kilkunastokilometrowy chyba najfajniejszy odcinek pomiędzy stawami :) na bocznych drogach... 
Ciemne chmury gdzieś odeszły, znowu zaświeciło słońce :)

Pomiędzy stawami
Pomiędzy stawami © amiga

W Kiczycach wjeżdżamy na wały wzdłuż Wisły i podążamy nimi aż do Skoczowa, gdzie zgodnie z przewidywaniami, ścieżka rowerowa dalej jest wyłączona z ruchu na odcinku około 200m... na moście na ul Bielskiej przeprowadzamy rowery i wjeżdżamy do parku po drugiej stronie Wisły.... tutaj na krótkim może 1km odcinku czeka nas jeszcze dźwiganie rowera przynajmniej 3 razy na schodach... 

Wszędzie woda
Wszędzie woda © amiga

Mijamy Skoczów.... od tej chwili szlak zaczyna się bardzo delikatnie podnosić... nachylenie jest niewielkie, ale po 70km gwar, i rozmowy zaczynają cichnąć... to oznaka zmęczenia.... 

Zaletą tego odcinka jest to, że nie można się na nim zgubić... jedziemy wzdłuż Wisły... przed Ustroniem króciusieńka przerwa, na uzupełnienie elektrolitów, opróżnienie plecaków.... 

Ruszamy dalej.... od tej chwili nachylenie znowu jest ciut większe, nie przekraczamy 17km na godzinę, staram się trochę hamować zapędy niektórych osób... bo grupa już nie wytrzyma 20 czy 25 km/h... a chcemy dotrzeć na miejsce wszyscy... 

Przy wyjeździe z Ustronia zmuszeni jesteśmy na wjazd na 941... innej opcji nie ma... 

To ostatni fragment, wkrótce dojeżdżamy do drogi Jawornik odbijającej w prawo prowadzącej pod Hotel.... 
Tym razem nachylenie wyraźnie się zwiększa, grupa zaczyna się rwać.... to ostanie 1000m.... Pod wjazdem do Hotelu... zbieramy się po raz ostatni.... Do recepcji zostało, może 200, może 300 metrów... jest stromo... 
Gdy podjeżdżamy pod wejście dowiadujemy się, że rowery tam... wskazują nam jeszcze około 200 metrów po solidną górę... 

minutę później schodzimy... z rowerów, szczęśliwi, że dojechaliśmy wszyscy, że pogoda dopisała, że nic się nie działo na trasie... 

Kilak fot... i możemy udać się do recepcji, a później do pokojów... 

Cała grupa dotarła do Wisły.... 90km za nami :)
Cała grupa dotarła do Wisły.... 90km za nami :) © amiga

Jeszcze chwila i będzie można odpocząć
Jeszcze chwila i będzie można odpocząć © amiga

Kilka minut później dojechała grupa trzecia :)

Ostatnie metry
Ostatnie metry © amiga

Radość po dojechaniu :)
Radość po dojechaniu :) © amiga

Zmęczenie chyba wszyscy odczuwali, niemniej 90km zrobiło swoje... na trasie było kilka podjazdów... kilka zjazdów... nie mieliśmy potrzeby ścigania się, gnania... Grupa którą miałem przyjemność prowadzić byłą wyjątkowo zdyscyplinowana... praktycznie cały czas jechaliśmy tak by osoba zamykająca widziała tą prowadząca...  W końcu nie jechaliśmy się ścigać :), a wycieczka okazała się czystą przyjemnością spędzoną z rewelacyjną ekipą... 

Dziękuję i .... za rok rozumiem że jedziemy znowu?



Objazd trasy górskiej

Niedziela, 7 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po wczorajszych negocjacjach udało się wybrać jakąś trasę w Beskidach, w okolicach Wisły... pytanie tylko czy nie przeholujemy z trudnością, jednak to właśnie Beskidy... tutaj nie ma lekko... Są miejsca gdzie trzeba wepchnąć rower, ale są też takie na szczęście jest ich zdecydowanie więcej gdzie jedzie się szczytem pasma i jest pięknie...
Nasz wybór padł na trawers pod Baranią Góra... 

Więc w niedzielę już po 6:00 jesteśmy w drodze do Wisły... małą przerwa po drodze na stacji i wkrótce docieramy na miejsce startowe... - do Wisły Czarne... 

10 minut przygotowań i ruszamy na szlak... wydawało mi się, że podjazd od strony żółtego szlaku pieszego będzie łagodniejszy... Myliłem się... jest ciężki... najlepiej będzie przepchnąć te kilka metrów rower i tyle.. jakieś 150m dalej można już wsiąść da się jechać... chociaż cały czas jest pod górkę... z tego co pamiętam to pierwsze 5km mamy właśnie takie... cóż.. jesteśmy w Górach ;)... Dziwne by było gdybyśmy na dzień dobry zaczęli od zjazdu... ;P
Cieńków do najłatwiejszych podjazdów nie należy jakoś jednak się wdrapujemy na szczyt, a po drodze widoki... zabijają... 
Podjazdy
Podjazdy © amiga
Jakoś udało się wdrapać
Jakoś udało się wdrapać © amiga
Skocznia im A.Małysza :)
Skocznia im A.Małysza :) © amiga
Widoki piękne
Widoki piękne © amiga
Miejsce postojowe :)
Miejsce postojowe :) © amiga
Z drugiej strony
Z drugiej strony © amiga
Tego tutaj nie było rok temu
Tego tutaj nie było rok temu © amiga
Samotne drzewo
Samotne drzewo © amiga
Na szczycie
Na szczycie © amiga
Może zostać dłużej?
Może zostać dłużej? © amiga
I pięknie jest
I pięknie jest © amiga
Samotne drzewo
Samotne drzewo © amiga
Czegoś takiego nie ogląda się na co dzień, szczególnie gdy kursuje się na trasie Gliwice-Katowice... Warto więc tu przyjechać, trochę się pomęczyć... 
Trasą tą pamiętam, że jechałem rok temu tyle, że w drugą stronę... jest niesamowicie malownicza... i niestety jak wspomniałem wymagająca... :)

Takie widoki tylko w Beskidach
Takie widoki tylko w Beskidach © amiga
Za 2 godziny tam będziemy :)
Za 2 godziny tam będziemy :) © amiga
Kolejny podjazd
Kolejny podjazd © amiga
I dalej pod górkę
I dalej pod górkę © amiga

Kierujemy się szutrami w kierunku Baraniej góry... na jej szczyt nie zamierzamy wjeżdżać... jednak pod nim ciągnie się piękny trawers... aż miło się jedzie.... warunki panują idealne, może gdyby było jednak tak 5 stopni mniej... bo od godziny słońce pali... 
n-ta warstwa opalenizny już pojawiła się na ramionach... i nogach... 

Pogoda dzisiaj idealna
Pogoda dzisiaj idealna © amiga
Widać ścieżkę pod Baranią którą za jakieś 20-30 minut pojedziemy :)
Widać ścieżkę pod Baranią którą za jakieś 20-30 minut pojedziemy :) © amiga
Chwila na fotę
Chwila na fotę © amiga
Kolejna krótka przerwa w schronisku na Przysłupie...  ale nie korzystamy dzisiaj z niego... czasu mamy bardzo mało...  Kawałek za schroniskiem zaczyna się dość trudny techniczny zjazd...  dobrze, że to tylko kilkaset metrów... chociaż jak później się okazę, to nie jedyny taki zjazd... jest jeszcze jeden sporo dłuższy... 

Na szlaku
Na szlaku © amiga
Rozglądając się na boki
Rozglądając się na boki © amiga
Roślinki na szlakach
Roślinki na szlakach © amiga
W końcu wyjeżdżamy na asfalt prowadzący na Kubalonkę... teraz rowery mogą w końcu się rozpędzić... jednak cały czas trzeba kontrolować co się dzieje, mimo wszystko sporo rowerów i pieszych... głupio by było wbić się w kogoś...

Może zjechać?
Może zjechać? © amiga
Ech te widoki
Ech te widoki © amiga

Na dokładkę okazuje się, że jedziemy dokładnie pod prąd maratonu MTB :)... tyle, że jest poprowadzony częściowo drogami publicznymi więc ważne tylko by nie spowodować problemów... podjeżdżający mają i tak co robić... a nachylenie w okolicy zameczku prezydenckiego jest niczego sobie... cieszy mnie, że już zjeżdżamy :)
Zamek prezydencki
Zamek prezydencki © amiga
Widok na jezioro Czerniańskie
Widok na jezioro Czerniańskie © amiga

Jeszcze tylko krótka przerwa na tamie i kilka minut później jesteśmy przy samochodzie...

Panorama z tamy
Panorama z tamy © amiga
Ciekawe jak sprawdzi się lusterko do kontroli tłumu :)
Ciekawe jak sprawdzi się lusterko do kontroli tłumu :) © amiga
Na tamie w Wiśle Czarne
Na tamie w Wiśle Czarne © amiga

Pozostało się tylko zapakować... i ruszyć na Śląsk... daleko nie ma... w każdym bądź razie jakąś trasę mamy, jest przejezdna... ale jak będzie czas pokaże...

Może będzie padało ;P

Kolejny objazd trasy do Wisły :)

Piątek, 5 czerwca 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dawno nie miałem takiej zajawki na wyjazdy do Wisły... to w ciągu ostatniego miesiąca trzeci mój wypad, wszystkie na trasie Katowice, Gliwice, Wisła... 
Nie inaczej jest tym razem, jednak ten wyjazd jest wyjątkowy...z 2 powodów, wczesnej pory i towarzystwa Darka z jednej strony ja odpuszczałem sporo maratonów... z drugiej nie było jak i kiedy... W końcu jednak się udało, jednak czasu mamy niewiele... po 16... musimy być w Zabrzu... więc wyjeżdżam z domu kilka minut po 4:00... jest jeszcze ciemno... w zasadzie zaczyna świtać... 
W trakcie jazdy mam okazję podziwiać wschód słońca, co dla mnie prawie letnią porą jest dość niezwykłym przeżyciem :).. Z reguły wschody zaczynam oglądać znowu od września.... 
Zapowiada się gorący dzień... z tego powodu też tak wczesny wyjazd to dobra opcja.... 

Do firmy dojeżdżam kilkanaście minut po 5:00, jeszcze muszę zabrać kilka rzeczy zanim ruszymy dalej... W efekcie ruszamy około 5:31... przynajmniej tak twierdzi endomondo...  ;P

Początek to kolejna próba przejazdu przez Gliwice, w zasadzie wyjazdu z tego miasta w uwzględnieniem chaosu komunikacyjnego związanego z budową DTŚ, Podium... i przebudową kilku innych miejsc... 2 drogi to niezłe wyzwanie,  pierwsza to Kujawska, druga Pszczyńska. już wcześniej zauważyłem, że Pszczyńska nie straszy tak jak Kujawska, prawdopodobnie droga jest tak paskudna ze względu na pobliski zjazd na A1, A4, DTŚ... Wydaje się, że opcja ronda Łużycka-Kujawska będzie najbardziej rozsądny... teraz trzeba wymyślić jak zjechać by było dobrze na Kopalnianą... testujemy jeden wariant, jest taki sobie, ale głównie ze względu na wąskie przejazdy i możliwość łatwej pomyłki... da się to delikatnie zmodyfikować, ale muszę jeszcze raz podjechać po pracy by sprawdzić przejezdność... 

Za Gliwicami kierunek Bojków.. tutaj sporu kawał niezłej rowerówki jednak przy kopalni się kończy więc trzeba wjechać na szosę i tak do Gierałtowic... gdzie wjeżdżamy już na boczne szlaki... :) 
Za Bełkiem... w lesie krótka przerwa przy kapliczce... 

Kapliczka leśna za Gierałtowicami
Kapliczka leśna za Gierałtowicami © amiga

Słońce zaczyna przygrzewać
Słońce zaczyna przygrzewać © amiga

i gnamy na Dębińsko... sprawdzamy jeszcze jedną możliwość przejazdu, wydaje się krótsza jednak w końcowym rozrachunku droga jest mało przejezdna, sporo błota, koleiny... ogólnie nieprzyjemne... więc zostajemy przy starym wariancie...

W Dębińsku będzie pierwszy punkt postojowy... Szeroki parking, kilka sklepów... 
Jedno z planowanych miejsc postojowych - Dębińsko
Jedno z planowanych miejsc postojowych - Dębińsko © amiga

Tuż za Dębińskiem jeden z 2 podjazdów... ten jest lekko terenowy... na szczycie za to pomnik piłki nożnej ;P

Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :)
Na górze... pomnik piłki... - Góra Ramża - radar meteo :) © amiga

Za to dalej już zjazd do Jaśkowic... Pech chce, że od jakiegoś czasu mam wrażenie, że schodzi mi powietrze w tylnym kole... Cóż.. mała przerwa... w zasadzie nawet dłuższa, bo pierwsza dętka jest dziurawa... masakra, a miałem je sprawdzić... ;P przed wyjazdem... 
15 minut z głowy... 

Dalej na spokojnie kierujemy się na Woszczyce gdzie będzie kolejny obowiązkowy postój, przed nami co najmniej 10 km gdzie nie będzie żadnego sklepu... tutaj musimy się zaopatrzyć... w napoje... 

Kolejne miejsce postojowe w Woszczycach
Kolejne miejsce postojowe w Woszczycach © amiga

Miejsce charakterystyczne
Miejsce charakterystyczne © amiga

Długi lekko terenowy odcinek... w którymś momencie zastanawiamy się czy w razie deszczu nie zaplanować trasy alternatywnej, są miejsca gdzie będzie błoto... i to sporo... 

Za to Krajobrazy piękne, masa pól... tyle, że gdy będzie upał... jazda będzie ciężka... pozostaje pić, pić, pić...

Przez łąki, przez pola
Przez łąki, przez pola © amiga

Piękne szuterki
Piękne szuterki © amiga

Gdzieś tam w tle jest grodzisko
Gdzieś tam w tle jest grodzisko © amiga

W Strumieniu, niespodzianka, trwają przygotowania do dnia dziecka... na plakatach widzimy informacje o Wodeckim, o Szcześniaku, ale my zajmujemy się babeczkami :)

Chwila przyjemności w Strumieniu :)
Chwila przyjemności w Strumieniu :) © amiga

Za Strumieniem spory kawałem pomiędzy stawami... piękna trasa... 

Pomiędzy stawami
Pomiędzy stawami © amiga

Wszędzie woda
Wszędzie woda © amiga

W Skoczowie musimy zaplanować jeszcze jedną małą przerwę związaną z uzupełnieniem zapasów... później będzie nas czekał długi około 25km odcinek bez żadnego sklepu... dodatkowo korygujemy trasę, wracamy do pierwotnego planu wzdłuż Wisły... niestety kolejny most został wyłączony z użycia, na dokładkę wyłączony został dość ważny odcinek pod wiaduktem na ul Bielskiej...  powoduje to małe utrudnienia, począwszy od przejścia po pasach, zaliczenie mostu schodami... wjazdu na drogę, konieczności przejechania podwójnej ciągłej (co za idiota projektował ten odcinek... ), i kolejnego zejścia schodami...

Chyba trochę się zapędzili, ale przez takie niespodzianki musieliśmy zmodyfikować trasę
Chyba trochę się zapędzili, ale przez takie niespodzianki musieliśmy zmodyfikować trasę © amiga

A można było zjechać ;P
A można było zjechać ;P © amiga

Zaczyna się odcinek podjazdowy, od Skoczowa szlak delikatnie się wspina, nie jest to spore nachylenie... jednak od Ustronia jest to już mocno wyczuwalne... W upale daje to się szczególnie we znaki... Po drodze komórka mi sygnalizuje, że wykryto wysoką temperaturę, ma mnie gdzieś i się wyłączy za chwilę ;p 
Cóż... będę jechał na pamięć... ;P

Na szczęście do Stoku już niedaleko... Ostatni podjazd... jakieś 1.5 km... i jesteśmy pod recepcją... :)

Już niedługo tutaj będziemy :)
Już niedługo tutaj będziemy :) © amiga

Wejście do Hotelu
Wejście do Hotelu © amiga

Pozostało zjechać do Wisły... coś zjeść

Stajemy w samym centrum, zamawiamy steki z Brontozaura... tzn... nie że takie stare, tylko takie wielkie :), w komplecie z isotonikiem stawia na nogi... :).. 

Jedno małe do posiłku
Jedno małe do posiłku © amiga

Pomnik źródeł Wisły
Pomnik źródeł Wisły © amiga

Wkrótce jedziemy na dworzec PKP i o 13:08 pakujemy się do pociągu... 

Sprawdzamy rozkłady jazdy... pociągów z Katowic..., miniemy się z tym do Zabrza o 2 minuty... chory jest ten rozkład, przy okazji dowiadujemy się, że do Chorzowa Batorego jest komunikacja zastępcza... więc plan modyfikujemy....
Wysiadamy w Katowicach-Ligocie... i jedziemy do Zabrza rowerami... 
Zaliczamy Kochłowice, Wirek, Bielszowice, Pawłów, Zaborze, Biskupice, osiedle Młodego Górnika... i co nas zaskakuje to podjazdy... takich nachyleń nie ma nigdzie na trasie do Wisły... :)... 

W sumie wyjazd wyszedł nieco nieplanowany... ale warto było go jeszcze raz przejechać, choćby po to by przekonać się jak nieprzewidywalni są nasi budowlańcy i zaplanowana wcześniej trasa musiała być po raz kolejny zmieniona... Oby takich niespodzianek nie było za 2 tygodnie... 

Powrót pociągiem
Powrót pociągiem © amiga

OrientAkcja z Karoliną

Sobota, 9 maja 2015 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Sobota... miała wyglądać zupełnie inaczej... o 9:00 mieliśmy być w Szklarskiej Porębie, ale plany uległy zmianie... zostały przełożone o 2 tygodnie... nagle więc zrobiła się weekendowa dziura... W czwartek na ostatni moment zapisałem się na OrientAkcje w Konstantynowie Łódzkim... 
Sobota zaczęła się... od wczesnej pobudki... 3:00.... 
Wszystko przygotowane, jeść mi się nie chce, ale przygotowuję sobie śniadanie co pociągu... 4:06... wychodzę... 
W drodze na dworzec obserwuję świt... już dawno go nie widziałem w trasie i jeszcze kilka miesięcy raczej nie będę obserwował zbyt często... zewsząd słychać śpiew ptaków...
Na dworcu jestem przed czasem.... małe zakupy w dworcowym sklepiku... i wkrótce pakuję się do pociągu...
Mam sporo czasu... a jeszcze czeka mnie przesiadka w Częstochowie... szkoda, że rozkład pośpiesznych jest do bani... Po co mi pociąg który przyjeżdża po 10:00 w Łodzi... Jedyną opcja to osobowe... za to czas przejazdu jest długi.... 
Wiem, że na miejscu będzie ktoś na mnie czekał... 

9:20... Łódź Kaliska... wysiadam... w przejściu pod peronami czeka na mnie Karolina.... chwila powitana, krótkie ustalenie trasy, organizatorzy odradzali 710... więc mam w planie przejazd niebieskim i czarnym szlakiem rowerowym, które powinny nas doprowadzić do bazy... Nie lubię dróg krajowych, średnio przepadam jeździć gdy obok gnają samochody osobowe, ciężarówki, ale Karolina wspomina, że rano nią jechała i było względnie do przyjęcia... 

Niemniej czasu jest jeszcze sporo, możemy pojechać... więc nadkładając jakiś kilometr może 2...
Gnamy jak szaleni... i wkrótce wpadamy do bazy... 
Prawie sami nieznajomi... rozpoznaję jedynie kilka osób... reszta to "tubylcy"... Z szybkiej analizy... uczestników wynika, że 80% startujących to ludzie z Łodzi i Pabianic... :)... pewnie świetnie znają okolicę... 

Staw przy bazie
Staw przy bazie © amiga

Po szybkiej rejestracji, możemy w końcu chwilę porozmawiać... nie trwa to jednak zbyt długo, zaczyna się odprawa... Prawdę powiedziawszy specjalnie nie wiem o czym mówili... ;P...

10 minut przed startem dostajemy mapy... 
Sporo czasu... jednak wariant nie będzie jednoznaczny.... Jedyne 2 pewnie punkty do zaliczenia w pierwszej kolejności to albo... 3, albo 17.... reszta jest już nieoczywista...

Plan na 10:29.... to w kolejności: 17, 13, 15, 6, 1, 19, 4, 8,  16, 9, 5, 2, 14, 10, 12, 11, 7, 18, 3 i meta...
Nie do końca jestem przekonany, czy 6:30 na 19 PK to dobry czas, spodziewam się, że będzie go mało.... ale wszystko wyjdzie w praniu.... a w zasadzie w trakcie jazdy.... ;P

17 - Pomnik - Dar przyjaciół ZHP (jaki rok widnieje na pomniku)

Jeden z 2 najbliższych punktów, wiec i liczba bikerów całkiem spora... samo odnalezienie dość proste, chociaż część osób myli pomniki... nieco wcześniej w parku jest inny pomnik :)... Spisujemy datę... opcja by ten punkt to było spisanie czegoś jest niezły pomysłem, nie ma kolejek do perforatora... :) Perforator jest tylko na 8 punktach. w tym na 3-ce, więc pomysł by jechać na 17 był niezłym rozwiązaniem na początek trasy...

Ruszamy na... 

13 - Północna strona rozwidlenia dróg, Tabliczka na brzozie (jaki czasownik widnieje na tabliczce)

Dojazd dość prosty, po drodze mijamy kilka bikerów... samo odnalezienie miejsca również nie stanowi problemu, tabliczka jest, spisujemy z niej właściwe słowo... i ruszmy dalej... 

6 - Cypel obok południowo-wschodniego rogu ogrodzenia

Większość drogi wydaje się banalna, jednak gdzieś nam ginie czerwony szlak... i na chwilę tracimy orientację..., zresztą nie my jedni, jednak Karolina szybko domyśla się co się stało... to prawdopodobnie nowe zabudowania trochę nam namieszały na trasie... a brak oznaczeń szlaku dodatkowo zrobił swoje... 
Okolice Piaskowej góry już bardziej szczęśliwe, czerwony szlak odnaleziony, jednak samo odnalezienie PK już nie takie proste... początkowo szukamy go w nieco innym miejscu, niemniej szybko naprawiamy błąd... odnajdujemy perforator i możemy wracać na chwilę do głównej drogi by poszukać kolejnego punktu

Gnająca po szutrach
Gnająca po szutrach © amiga

1 - Drzewo przy południowo-zachodnim brzegu stawu

Punkt położony stosunkowo niedaleko...  tym razem nieco więcej terenem, dość prostym co prawda, łąka znaleziona, a sam staw banalny,m żaby słuchać z kilkudziesięciu metrów :)... nie można go nie znaleźć... ;P Przy punkcie spotykamy Sylwię... zamieniamy kilka zdań, zgubiła gdzieś  kompas... ale jakoś sobie radzi..., z drugiej strony, będzie ciężko miała obronić tytuł z zeszłego roku... 

19 - Paśnik (ile desek tworzy wierzchnią część dachu?)

Podczas wyjazdu z 1, mylimy drogi.. gdzieś skręciła nam nie tak... jak było na mapie... i ścieżka zaczęła nam się, zwężać, i zwężać... w końcu prawie znikła... zawracamy... i odnajdujemy właściwy kierunek, dobrze że nie brnęliśmy dalej.... to mój błąd... muszę jednak szybciej reagować jak coś się nie zgadza... :(... Muszę się poprawić.... dojeżdżamy do Sań i Dalej na Błoto... :) (dziwnie ponazywali te miejscowości, powinny się raczej nazywać, Piasek, Piaskownica, Wielkie Piachy, Małe Piachy, Piaskownia... ).... Chociaż i tak to nic w porównaniu z ostatnim BikeOrientem i kilkoma fragmentami... 
Paśnik namierzamy bez większych problemów... deski policzone i wpisane na kartę... :) Możemy szukać kolejnego... punktu

Trzeba przełożyć mapę
Trzeba przełożyć mapę © amiga

16 - Słup Energetyczny stojący okrakiem mad ciekiem wodnym (spisz numer ze słupa)

Znowu sporo terenu ale jest chwila zastanowić się co dalej... czas powoli ucieka, minęły niecałe 2 godziny... z prostego przeliczenia wynika, że szanse na zdobycie kompletu są niewielkie... więc odpuszczamy z definicji 2 najdalej wysunięte PK... 10 i 14, a 4 i 8 zaliczymy w innej kolejności...  
Do Ciężkowa towarzyszy nam Sylwia... gna jak szalona... ledwo za nią nadążamy... zdaje się, że ma ochotę na komplet dzisiaj... ciekawe czy się jej to uda... 
Sam słup odnajdujemy bez najmniejszych problemów, co prawda zastanawiamy się, czy to właściwy słup... ale w pobliżu nie ma nic innego nad "ciekiem wodnym"... Więc to musi być ten właściwy...

9 - Ambona Myśliwska (spisz biały numer z jednej z nóg ambony)

Wracamy na szosy, jak przyjemnie jest gdy rowerem nie telepie, gdy się nie trzęsie :).... niemniej to krótki fragment... i znowu lądujemy na leśnych duktach... dojeżdżając do PK spotykamy osoby wyjeżdżające z niego... wiec odnalezienie ambony nie stanowi żadnego problemy, a przy ambonie... znowu Sylwia... jak ona to robi... ? 

Ale numer :)
Ale numer :) © amiga

Karolina Wracająca z punktu :)
Karolina Wracająca z punktu :) © amiga

5 - Skarpa nad drogą przy jeziorku.

Jadąc lasem delikatnie zbaczamy z trasy... ścieżka gdzieś skręciła i... lądujemy na asfalcie nieco za daleko... ale naprawienie błędu nie jest problemem,. to zaledwie kilkaset metrów... Do punktu dojeżdżamy od Trupianki... a na miejscu....
kilkadziesiąt bikerów i awantura... z (podobno) właścicielem terenu... któremu nie podoba się, że ktoś jeździ po leśnej ścieżce, że mu ludzie śmiecą... nie wdajemy się w awanturę, podbijamy kartę i uciekamy z tego miejsca... szkoda czasu na puste gadanie.... \
Już na mecie dowiedzieliśmy się, że gość zdjął później perforator... i część osób miała problem... by namierzyć to miejsce... by odszukać punkt.... krążyli w pobliżu... to mała wtopa organizatorów... ale też ciężko by sprawdzać wszystkie działki... a informacji op terenie prywatnym nigdzie nie było... 

2 - Głaz narzutowy - brzoza po północnej stronie

Punkt tuż obok poprzedniego... nie można się pomylić, skręcamy za remizą... i docieramy na miejsce...  Głaz widać z daleka pomiędzy drzewami... a perforator umieszczony tak by łatwo nie było :) 

Robimy sobie króciutką przerwę na banana... i musimy pochylić się nad mapą... bo teraz mamy odszukać 12kę... a nie jak zakładaliśmy pierwotnie 14 i 10... trzeba ustalić trasę... 
Głaz jest, ale gdzie perforator?
Głaz jest, ale gdzie perforator? © amiga
O... chyba tam na drzewie
O... chyba tam na drzewie © amiga
Pora podbić kartę :)
Pora podbić kartę :) © amiga

12 - Ambona myśliwska (jaki numer widnieje na ambonie)

Punkt jest bardzo blisko... ale sam dojazd nie jest już taki oczywisty, staramy się korzystać z jak najbardziej asfaltowych dojazdów, ale tym razem średnio się do da zrobić... Na części drogi sporo piachu... daje się we znaki... ale ambona odnaleziona a numer widoczny z daleka :)


11 - Most (jakie 2 znaki są umieszczone poi północnej stronie mostu)

Jedziemy przez Malanów, w zasadzie tuż przed wbijamy się na polną drogę... trochę telepie, a mamy świadomość że 500 metrów dalej jest asfalt... ale cóż... damy radę... chociaż ponad 50km już za nami... (50 na maratonie, a Karolina wcześniej przejechała jeszcze ponad 20) w upale, zaczynamy odczuwać jego skutki, czuję, że przydałby się sklep.... z napojami...

Mostek namierzony bez problemów, jakby mogło być inaczej... gdy jadę z tak doświadczoną nawigatorką... :)
Wracamy na asfalt... Pierwotnie chcieliśmy jechać na 7 później na 8 i 4... jednak chyba lepiej będzie gdy zaczniemy od 8-ki

2 znaki przy moście
2 znaki przy moście © amiga
Ciekawa konstrukcja
Ciekawa konstrukcja © amiga

8 -  Brzeg wyschniętego cieku wodnego

Wracamy do Malanowa, ale tym razem asfaltem, we wsi.... odczuwamy radość na widok otwartego w sobotnie popołudnie sklepu "Radość" :).... Wpadam do środka... uzupełniam zapasy napojów... Od odwodnienia i upału czuję już ból głowy... może to trochę pomoże... 

Odczuwamy prawdziwą Radość widząc otwarty sklep :)
Odczuwamy prawdziwą Radość widząc otwarty sklep :) © amiga

Bocianie gniazdo w właścicielem :)
Bocianie gniazdo w właścicielem :) © amiga

Z radości odnalezienia otwartego sklepu... popełniamy mały błąd, zamiast szutrem jedziemy asfaltem, po chwil jednak... spoglądamy na mapę i kompas... ech....  jedziemy na Bełdów... Na szczęście niedaleko jest ścieżka leśna która powinna nas wyprowadzić na zagubiony szuterek... Perforator namierzamy piorunem i odjeżdżamy w siną dal, szukając kolejnego punktu

Zawsze uśmiechnięta Karolina na PK :)
Zawsze uśmiechnięta Karolina na PK :) © amiga

4 - Skrzyżowanie ścieżek

Tutaj na mapie brakuje jednej ścieżki, niemniej odległości do naszej zgadzają się... więc możemy wjechać na tą właściwą i odcisnąć wzór perforatora na kartach... 

Kolejne dziurki na kartch :)
Kolejne dziurki na kartch :) © amiga

7 - Zakręt strumyka - prawy brzeg

W końcu spory odcinek asfaltowy, rowery pędzą... gnają... i jest kapliczka... skręcamy w ścieżkę, tyle że coś się nie zgadza... chwila błądzenia i zawracamy do asfaltu, jedziemy dalej do rogatek Kazimierza... dopiero teraz zawracamy i liczymy drogi które mijamy...  tym razem wszystko się zgadza, wszystko poza tym, że na mapie jest zaznaczony krzyż przy drodze w którą mamy skręcić, a tutaj go nie ma... za to był przy ścieżce wcześniejszej, tej w na której błądziliśmy... Cóż... za to sam perforator namierzony :)

Na zakręcie rzeki
Na zakręcie rzeki © amiga

18 - Prowizoryczna ambona myśliwska (Ile szczebli ma drabina?)

Początkowo chcieliśmy jechać terenem, bo wydaje się, że będzie bliżej... ale... jednak szosy będą szybsze, tym bardziej, że zmęczenie jest coraz bardziej odczuwalne... W Babicach Dużych szukamy remizy i nie zauważamy jej, a wszystkie przez bociana na wielkim gnieździe :) który nas rozprasza.... :) Przestrzeliwujemy zjazd o ponad kilometr... zawracamy, tym razem jest prościej... remiza jest... z charakterystyczną pompą na murze ogrodzenia :) 
Ech... teraz trzeba odszukać cmentarz ewangelicki... niestety jest strasznie zapuszczony... niewiele z niego zosytało, jakieśresztki ogrodzenia :(
Ambona namierzona, szczeble policzone i... masakra, mamy mało czasu.... chyba odpuścimy 3-kę....

Ile szczebli ma drabina :)
Ile szczebli ma drabina :) © amiga

meta 

Szkoda 3ki bo będziemy przejeżdżać tuż obok, ale dotarcie na metę przed czasem ma większe znaczenie... niż ten dodatkowy punkt... jak najszybciej staramy się dojechać do szosy i... już asfaltami gnamy na metę... Cały czas spoglądam na zegarem... nie powinno być problemu z dotarciem, ale wystarczy np. guma... i już nie będzie tak wesoło... Wpadamy na metę... oddajemy karty jest jakieś 10-12 minut do zamknięcia mety.... Udało się... 16PK zaliczony... niezły wynik... w sumie przejechaliśmy około 86km... sporo, ale kilka drobnych błędów zrobiło swoje... 

Piękne miejsce
Piękne miejsce © amiga

Teraz musimy chwilę odpocząć, odetchnąć... opalić się :) 

Dowiadujemy się, że Karolina zdobyła 4te miejsce.... tuż za pudłem.... mimo to świetny wynik, tym bardziej, że przez jazdę do Łodzi Kaliskiej dołożyła sobie dzisiaj kolejne 22km...  więc tak naprawdę to przejechała więcej niż którakolwiek z zawodniczek... Należą się gratulacje... tym bardziej, że warunki szczególnie piachy nie były zbyt przyjazne... A temperatura i odwodnienie zrobiły swoje.... 

Tuż po rozdaniu nagród zwycięzcom możemy siąść i coś zjeść... szkoda tylko, że w barze napoje mocno ograniczone... wybór niewielki... 


Przyszedł jednak czas pożegnania... ja muszę pędzić na dworzec do Łodzi Kaliskiej... a Karola do Tomaszowa... Więc po długim pożegnaniu rozstajemy się i każdy podąża w swoją stronę...

Tym razem, zamiast rowerówkami jadę 710... o tej porze ruch jest spory... mijają mnie setki samochodów... na szczęście tylko osobówek... i czasami jakieś półciężarówek... Nie ma nic wielkiego... więc jeszcze psychika nie szaleje... co nie zmienia faktu że spoglądając na mapę...  odbijam na ul Krzemieniecką, nie dość że skróci mi dojazd do dworca, to na dokładkę jest spokojniejsza :)

Wpadam na dworzec, wrzucam rower do pociągu i.... chwilę później ruszamy... :) zdążyłem na wcześniejszy pociąg o 18:44 :)... chociaż nie wiem czy nie lepiej byłoby poczekać godzinę na pośpiech bezpośredni do Katowic...

Tym bardziej, że pociąg zalicza kilkanaście minut opóźnienia w kilku miejscach stoi w szczerym polu... Tuż przed Częstochową przepuszczamy pośpieszny którym mogłem jechać... Ech... Dobrze, że konduktorka zadzwoniła do Częstochowy, by poczekali 5 minut... na nas... 

To był piękny dzień... podróż trochę nużąca, ale warto było... warto było wystartować,m spotkać się z Karoliną... 
Dziękuję Ci za ten dzień, że poświęciłaś go dla mnie..., za całokształt :) Piosenka z dla Ciebie :)



Poniedziałek wieczór

Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Jest po 17:00 gdy wyjeżdżam z pracy, jest niesamowicie ciepło i słonecznie... lekki wiatr od wschodu... Jadę lasem...
Tak przynajmniej mi się wydaje... Na sośnicy zatrzymuje mnie biker na szosie... nie wie jak dojechać do Katowic... hmm... chwila zastanowienia, podprowadzę go trochę. Ruszamy... z terenu dzisiaj nic nie wyjdzie... na dokładkę trzeba przejechać centrami miast... i zaliczyć dziesiątki świateł... trudno...

Po drodze wymieniamy kilka zdań, ale gnamy na wariata.... Ciężko jest dotrzymać góralem kroku szosie, na szczęście wie o tym... i nie przeginamy... Co prawda gdy patrzę na licznik to nie mogę uwierzyć, że rozbujałem górala na tej trasie do takiej prędkości... Średnia w okolicach 30 km/h... 

Jednak pogoda ruch na drogach jest niewielki, więc można jakoś bezpiecznie jechać, z drugiej strony A4 i DTŚka zrobiły swoje... Centralnie zaliczany Zabrze, Świętochłowice, delikatnie zahaczamy Chorzów i dojeżdżamy do Katowic... Na Gliwickiej niespodzianka, aż do Wiśniowej jedna wielka budowa, jedynie chodnikami można to objechać... 

Miałem odbić wcześniej ale nie wyszło, cóż, podprowadzam go pod dworzec... 
Już na spokojnie możemy porozmawiać.. już nie gnamy... i kilka minut później żegnamy się, może jeszcze kiedyś będzie okazja popędzić drogami? Od dworca powoli jadę sobie przez ul. Kościuszki i park Kościuszki... Wkrótce docieram do domu... 


Kościółek św. Michała
Kościółek św. Michała © amiga

Drzewo w parku Kościuszki
Drzewo w parku Kościuszki © amiga

Pięknie Ukwiecone
Pięknie Ukwiecone © amiga

Poświętne z KK Karoliną :)

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy


Niedziela... jest jeszcze ciemno gdy wstaję... Czuję zmęczenie po wczorajszej wycieczce firmowej, czuję efekt odwodnienia. Ale o 6:23 muszę być na dworcu PKP... Coś czuję, że to będzie zwariowany dzień....
Termometr pokazuje coś powyżej 10 stopni... jak na tą porę nieźle, jednak później będzie niewiele więcej do 15 może 16 stopni...
Niewiele przygotowane, wczoraj nie było jak i kiedy... dopiero teraz uświadamiam sobie, że mapnik jest w firmie, odkopuję stary... trudno... musze dodatkowo zmienić mocowanie liczników...
Wyjeżdżam z domu około 5:40... mam ponad 40 minut, nie muszę się spieszyć...
W Katowicach pociąg jest dopiero podstawiany, i jak to w reklamie nie wszystkie pociągi to InterCity.... to chyba wolałbym by podstawili stary skład Regio... Może bardziej śmierdzący, ale tam przynajmniej jest miejsce na rower... Po raz kolejny przekonuję się gdzie IC ma rowerzystów...
Rower musi stać w korytarzu... co stację muszę kontrolować czy da się przejść, czy nie blokuje drzwi... czy się nie przewrócił... masakra...
Na szczęście nie każdy pociąg to IC....
W między czasie dosiadają się kolejnu bikerzy, problem z rowerami narasta...


Na starcie
Na starcie © amiga

Docieram do Piotrkowa Trybunalskiego, pociąg ma 20 minut opóźnienia... krótka wizyta w przydworcowym, kupuję drożdżówki... pewnie wczorajsze, ale mogą się dzisiaj przydać...
Opóźnienie pociągu jest spore..., w Smardzewicach na tamie mam być o 10:00..., nie ma czasu na zwiedzanie, focenie... wsiadam na rower i jadę przez Koło, Lubaszów..., miałem jechać przez Bronisławów, jednak... w ostatniej chwili rezygnuję z tego pomysłu... Mogę tam trafić na teren a to mnie spowolni, lepiej nieco nadłożyć jednak gnać asfaltem...
Golesze Duże, Dębsko, Swolszewiece Duże, Swolszewice Małe.... Osiągam tamę jest 10:15...
Okazuje się, że jesteśmy po 2 różnych stronach tamy... wsiadam więc na rower i jadę.... minutę później już się witam z Karoliną...,
Omawiamy w skrócie dzisiejszy plan wycieczki... już wstępnie wydaje się nie do zrealizowania w całości... zbyt mało czasu... mam jedynie 7 godzin...
Główny cel podróży to Poświętne i tamtejsze sanktuarium, którze urzekło mnie wnętrzami które miałem okazję już sporo wcześniej widzieć na zdjęciach...
Szkoda tylko, że przez poranny pośpiech nie wziąłem mapy okolic Spały... mam tylko mapę o skali 1:75000 tej części woj. Łódzkiego...


Zalew Sulejowski
Zalew Sulejowski © amiga

Karolina zaczyna mnie oprowadzać po okolicy, w dziwnym miejscu pokazuje mi źródełko...
Sam chyba w tym miejscu nie szukałbym go... a jednak... wypływa spod małej skarpy.


Ukryte źródełko
Ukryte źródełko © amiga

Pierwszy PK odnajdujemy w pobliżu zagrody Żubrów... przy leśniczówce... palik stoi, ale perforator uszkodzony...

PK... z uszkodzonym perforatorem
PK... z uszkodzonym perforatorem © amiga


Ile tu uli
Ile tu uli © amiga

Kierunek Tomaszówek, Wincentów... i zaskoczenie, gdy dojeżdżamy do krawędzi lasu wyłaniają się wielkie około 3 metrowe rzeźby... To Panteon  patronów i Opiekunów Łowiectwa... Obowiązkowa sesja fotograficzna...  

Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku
Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku © amiga

Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku
Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku © amiga

Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku
Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku © amiga

A dzik jest dziki
A dzik jest dziki © amiga

Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku
Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku © amiga

Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku
Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku © amiga

Kampinoski Park Narodowy
Kampinoski Park Narodowy © amiga

Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku
Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku © amiga

Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku
Rzeźby - Panteon Patronów i Opiekunów Łowiectwa w Tomaszówku © amiga

Popiersie
Popiersie © amiga

Ta jeszcze niedokończona
Ta jeszcze niedokończona © amiga

Ktoś uśmiecha się na ławeczce... :)
Ktoś uśmiecha się na ławeczce... :) © amiga

Po dobrych kilkunastu minutach w końcu ruszamy...  niedaleko jest kolejny PK, tuż przy skansenie Niebowo... dojeżdżamy w kilka minut... Na miejscu okazuje się, że to teren prywatny, właściciele sami prowadzą ten skansen... może jest niewielki ale piękny... Chwila rozmowy z nimi... i to miejsce warte jest kolejnych odwiedzin  może przy okazji  wiejskiej potańcówki :) na którą zapraszali... :)


Starsza kobieta
Starsza kobieta © amiga

Maleńki pokoik
Maleńki pokoik © amiga

Jest i dziad
Jest i dziad © amiga

Chyba czeka na obiad
Chyba czeka na obiad © amiga

Są i konkrety
Są i konkrety © amiga

Dyplomy, wyróżnienia
Dyplomy, wyróżnienia © amiga

Zadumany
Zadumany © amiga

Chatka
Chatka © amiga

Punkt zaliczony... 

Czeka na nas trochę terenu, kierujemy się na Antoniów...po drodze przejeżdżamy obok malowniczych stawików... 

Piękne miejsce na biwak
Piękne miejsce na biwak © amiga

I trochę dalej zaliczamy PK przy leśnej kapliczce Giełzów. Teren trochę dał się we znaki, sporo piasku, na końcu podjazd terenowy... wszystko co każdy biker "lubi"... Ale warto było się pomęczyć... 

Wewnątrz kapliczki
Wewnątrz kapliczki © amiga

Ktoś do mnie macha
Ktoś do mnie macha © amiga

Jakim trzeba być idiotą by podpalić drzewo w środku lasu
Jakim trzeba być idiotą by podpalić drzewo w środku lasu © amiga

Mogiła?
Mogiła? © amiga

Krzyżowy mech
Krzyżowy mech © amiga

Opuszczamy kapliczkę i kierujemy się szlakiem Hubala na Poświętne, gdzieś małe przegapienie skrętu i... lądujemy jakieś 1.5 km dalej... na wiadukcie nad Centralną magistralą kolejową... Na mapie Karoliny zaznaczony jest jakiś pomnik z początku XXw... to jakieś 150-200m za wiaduktem... Jak już tutaj jesteśmy to warto go odszukać... 
Stajemy... i kolejne miejsce które zaskakuje, to 3 krzyże... bez jakiejkolwiek inskrypcji... tablicy informacyjnej czy czegokolwiek... 

3 krzyże
3 krzyże © amiga

Wracamy na szlak Hubala, tym razem skręcamy we właściwą przecinkę, a raczej leśną autostradę :) i już po chwili odnajdujemy miejsce postojowe przy którym umieszczony jest kolejny punkt...

Leśniczówka Bielawy
Leśniczówka Bielawy © amiga

Myszkująca Karolina :)
Myszkująca Karolina :) © amiga

A takie cudo widzę po raz pierwszy
A takie cudo widzę po raz pierwszy © amiga

Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga

Czemu takich miejsc praktycznie nie ma u nas?
Czemu takich miejsc praktycznie nie ma u nas? © amiga

Czas leci... nie możemy tutaj zabawić zbyt długo... a szkoda... można by rozpalić ognisko :)... Do Poświętnego już niedaleko... gdy dojeżdżamy z daleka widać sanktuarium... 

Szlak na Poświętne
Szlak na Poświętne © amiga

Pod sanktuarium
Pod sanktuarium © amiga

Jednak to co w środku zaskakuje jeszcze bardziej, nioby widziałem to wcześniej na zdjęciach, a jednak... jestem pod wrażeniem tego miejsca...

Wnętrze sanktuarium w Poświętnem
Wnętrze sanktuarium w Poświętnem © amiga

Organy
Organy © amiga

Sklepienie
Sklepienie © amiga

Z bliska
Z bliska © amiga

Wnętrze sanktuarium w Poświętnem
Wnętrze sanktuarium w Poświętnem © amiga

Ambona
Ambona © amiga

Niesamowite
Niesamowite © amiga

Witraże
Witraże © amiga

Zawsze uśmiechnięta Karola
Zawsze uśmiechnięta Karola © amiga

Niesamowicie bogate wnętrza
Niesamowicie bogate wnętrza © amiga

Kolejne sklepienie
Kolejne sklepienie © amiga

Boczna kapliczka
Boczna kapliczka © amiga

W całej okazałości
W całej okazałości © amiga

Tuż obok jest mała kapliczka...

Kapliczka tuż obok sanktuarium
Kapliczka tuż obok sanktuarium © amiga

i coś jeszcze... Karolina staje i foci... tylko co?

Karolina coś zobaczyła
Karolina coś zobaczyła © amiga

To Bociany.... :) Są 2, ten drugi jednak się ukrył... chyba śpi po obiedzie ;P


To Bociany... (jeden gdzieś się schował, może śpi?)
To Bociany... (jeden gdzieś się schował, może śpi?) © amiga

Cóż ruszamy... , kilkadziesiąt metrów dalej jest kościółek św.Anny..., szkoda, że zamknięty..., udaje się jednak zajrzeć przez dziurkę od klucza :)

Kościółek św. Anny
Kościółek św. Anny © amiga

Przez dziurkę od klucza
Przez dziurkę od klucza © amiga

Kościółek św. Anny
Kościółek św. Anny © amiga

W pobliżu jest kilka starych drewnianych młynów... tyle, że czas strasznie goni, dzisiaj damy radę podjechać tylko do tego najbliższego...  jednak warto było... tylko czemu jest taki zaniedbany... taki zniszczony, to w końcu atrakcja tego miejsca.. , zdaje się jednak, że właściciele wolą postawić kolejną knajpę niż remontować stary młyn... 

Stary młyn
Stary młyn © amiga

Nowe zabudowania
Nowe zabudowania © amiga

Szkoda, że taki zaniedbany
Szkoda, że taki zaniedbany © amiga

Koło młyńskie
Koło młyńskie © amiga

Piękny budynek
Piękny budynek © amiga

Z każdej strony
Z każdej strony © amiga

Uwaga pomór świń
Uwaga pomór świń © amiga

Mały zalew
Mały zalew © amiga

Poświętne nie przestaje zaskakiwać, na tak niewielkim obszarze znajdujemy kolejny kościółek św. Józefa, oczywiście obowiązkowy postój...  focenie i...
Zaskakuje to miejsce
Zaskakuje to miejsce © amiga

Pompowanie :)
Wody, wody... nam potrzeba
Wody, wody... nam potrzeba © amiga

Kościółek św. Józefa
Kościółek św. Józefa © amiga

Zaliczamy jeszcze pobliski cmentarz szukając czaszek ... 

Na cmentarzu
Na cmentarzu © amiga

Stara figurka
Stara figurka © amiga

Spoglądamy na zegarki... czasu jest niewiele... niecałe 3 godziny pozostało do odjazdu pociągu... Kolejne atrakcje zostawiamy na kiedy indziej... a teraz gnamy dalej szlakiem Hubala w kierunku szańca... przy którym ciut dłuższy postój...
Zastanawiamy się czy po drodze będzie można cokolwiek zjeść... Jednak knajpki odpadają, bo za długo trzeba by czekać na jedzenie... konsumujemy drożdżówki zakupione w Piotrkowie Trybunalskim... Dodają nam trochę energii... 

Tablice upamiętniające
Tablice upamiętniające © amiga

Szaniec Majora Henryka Dobrzańskiego - Hubala
Szaniec Majora Henryka Dobrzańskiego - Hubala © amiga

Kwiaty
Kwiaty © amiga

Teraz, musimy już gonić... Wracamy na DK48 , nie przepadam za takimi drogami, jednak dzisiaj zaskakuje... nie ma ciężarówek... ruch samochodów osobowych jest też jakby mniejszy... Gdyby jeszcze nie ten wiatr w twarz... W 2 miejscach zatrzymuję się... Pierwsze to Synagoga w Inowłodziu,

Synagoga - spożywcza
Synagoga - spożywcza © amiga

Drugie miejsce to 2 drewniane wille... połączone mostkiem... szkoda, że opuszczone... 

Drewniane Wille
Drewniane Wille © amiga

Połączone mostkiem
Połączone mostkiem © amiga

Gdy dojeżdżamy do spały... okazuje się, że mamy ponad godzinę czasu, więc pozwalany sobie na wizytę w drewnianym kościółku, podobno nie za często można zajrzeć do środka... :)

Wewnątrz kościółka Matki Boskiej Królowej Korony Polski w Spale
Wewnątrz kościółka Matki Boskiej Królowej Korony Polski w Spale © amiga

I pozostaje już tylko dojazd do Tomaszowa, w którym jak się okazuje mamy na tyle czasu by podjechać do Maka... w zasadzie do McDrive :)... Dzięki temu jesteśmy obsłużeni w kilka chwil... więc konsumujemy to co udało się zakupić... 

Tuż obok jest plac Kościuszki, W końcu działa fontanna... szkoda tylko, że jest tak jasno... Wieczorem wygląda zabójczo... 

Fontanna na placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim
Fontanna na placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim © amiga

Wracając na dworzec podjeżdżamy do kolejnego pomnika w pobliżu kościoła, napisy zaskakują...  

Pomnik na terenie parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Tomaszowie Mazowieckim
Pomnik na terenie parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Tomaszowie Mazowieckim © amiga

Jednak nie możemy tutaj spędzić zbyt dużo czasu... Gnamy na dworzec PKP... dojeżdżamy kilka minut przed czasem... I niestety musimy się pożegnać... W tym momencie zaświeciło słońce... zrobiło się ciepło, przyjemnie... 
Pomimo aury... dzień niesamowicie udany, bardzo rowerowy..., szkoda, może nawet zbyt intensywny, ale sam chciałem odwiedzić Poświętne... 
Dzięki Karola, że mnie tam zaprowadziłaś, że po raz kolejny oprowadziłaś mnie po swojej ziemi, za mile spędzone chwile... 
Dzięki za wszystko...  :-D KKK

Pociąg dość szybko dotarł  do Koluszek, mam godzinę, ruszam gdzieś.. może znajdę jakąś "atrakcję", portale "polska niezwykła" i "polskie szlaki" poddały się w Koluszkach... więcej atrakcji jest na pustyni Błędowskiej... 
Ruszam jednak na Stare Koluszki, na mapie jest zalew... Podjeżdżam fota i wracam, rozczarowało mnie to miasto... jest... nijakie... bez historii i bez przyszłości... Na chwilę obecną kojarzy mi się z wszechobecnymi Kababami... Czyżby Turcy opanowali tą miejscowość? Sobieski się w grobie przewraca...  Ech... 

Staw/Zalew w Starych Koluszkach
Staw/Zalew w Starych Koluszkach © amiga

Wracam na dworzec, zaczyna padać, robi się nieprzyjemnie... Przyjeżdża mój pociąg, niestety znowu jest to IC... i znowu brakuje miejsca na rowery... Cóż... rower zostaje na korytarzu... W Piotrkowie pojawia się drugi rower... przejścia już nie ma... 

Powrót do domu
Powrót do domu © amiga

Do Katowic docieram około 21:40... 6km rowerem i jestem w domu... marzę o kąpieli i czymś gorącym do picia... 

To był Piękny dzień... nawet jeżeli czasami delikatnie kropiło... 

2-ka wariatów na rowerach....

Etisoft-owa wycieczka do Ogród Botanicznego w Mikołowie

Sobota, 25 kwietnia 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Ruszamy z Darkiem około 8:40... Na chwilę obecną musimy jak najszybciej dotrzeć do Gliwic, na Szarą... mamy niewiele czasu około 45 minut, jednak naciskając mocniej na pedały... idzie nam to sprawnie... 

Wpadamy do firmy... jest chwila by przygotować gadżety... w miedzy czasie dojeżdża kilka osób które ruszają z ami spod firmy... główne miejsce spotkania jest 6km dalej... na granicy z Zabrzem... 

W składzie 7 osobowym ruszamy w kierunku wiaduktu na Sośnicy... całość szosami... gdy docieramy na miejsce, już kilka osób jest..., w ciągu kolejnych 10 minut dociera reszta... gdy dochodzi 10:00 jesteśmy już w komplecie... 

Po sprawdzeniu listy obecności... okazuje się, że brakuje jednej osoby, szybki telefon i wiemy, że nie dojedzie ma awarię... trudno...

Zebrało się w sumie 17 osób :), całkiem sporo, w skrócie przedstawiamy plan wycieczki... kilka informacji i powolutku ruszamy... kierunek hałda :) 

Przyznam się, że trochę się obawiam trasy, wiem, że jest trudna... na trasie czeka nas wszystko... podjazdy, zjazdy, asfalt, teren, piasek... to jak sprawdził Darek najtrudniejsza trasa jaką do tej pory zaprojektowaliśmy... W zasadzie to mi się bardziej oberwie.
Tuż przed jeziorkiem mała awaria... jednego roweru... w zasadzie 2... w pierwszym problem z poluzowanym błotnikiem, a w drugim rowerze trwa walka z hamulcami... 

Po krótkiej przerwie ruszamy dalej
Początek wycieczki

Początek wycieczki © amiga

Zebrało się tutaj wielu
Zebrało się tutaj wielu © amiga

Mały postój na szczycie hałdy... w między czasie ginie nam jedna uczestniczka... okazało się, że zasugerowała się oznaczeniami szlaków i wróciła do miejsca gdzie wcześniej staliśmy... Na szczęście szybko udaje się odnaleźć Emilkę... i możemy ruszać dalej kierunek pałac w Przyszowicach... Ciekawe ile osób wie o jego istnieniu? 

Pałac w Przyszowicach
Pałac w Przyszowicach © amiga

Chwila przerwy
Chwila przerwy © amiga

Pora jednak ruszać, już mamy lekkie opóźnienie w stosunku do pierwotnego plany, ale też nie jedziemy się ścigać :), to jest w końcu wycieczka krajoznawcza po okolicy... i to pięknej okolicy, pogoda nam dopisuje... 20 stopni na starcie... :)

Docieramy w pobliże zamku w Chudowie... stajemy przy Tekli i rozkoszujemy się widokami, napojami i grzejącym słońcem...

Wielka ta nasza Tekla
Wielka ta nasza Tekla © amiga

Pod Teklą
Pod Teklą © amiga

Dzisiaj jest otwarta,
Dzisiaj jest otwarta, © amiga

A w środku mały pokoik
A w środku mały pokoik © amiga
I wszystko w drewnie
I wszystko w drewnie © amiga

Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga
Pogoda idealna
Pogoda idealna © amiga

Miejsce warte odwiedzenia
Miejsce warte odwiedzenia © amiga
Z innej perspektywy
Z innej perspektywy © amiga

Pora ruszyć dalej... kierunek Bujaków... i tamtejszy Parafialny Ogród Botaniczny jedziemy z nieco innej strony, unikamy szos, za to jest nieco więcej terenu... troszkę podjazdów... ale nieznacznych i z uśmiechami an twarzach docieramy na miejsce...

Kościół w Bujakowie
Kościół w Bujakowie © amiga

Ten zegar stary
Ten zegar stary © amiga

W Parafialnym Ogrodzie Botanicznym
W Parafialnym Ogrodzie Botanicznym © amiga
Stawik
Stawik © amiga
Mostek na wyspę
Mostek na wyspę © amiga

Miejsce do zadumy
Miejsce do zadumy © amiga
Ule... ciekawe czy z mieszkańcami
Ule... ciekawe czy z mieszkańcami © amiga

Cicha błękitna woda
Cicha błękitna woda © amiga
Pan Paw
Pan Paw © amiga
Pora się zbierać
Pora się zbierać © amiga

Tuż obok jest kilka sklepów, trzeba uzupełnić zapasy i możemy ruszać do właściwego celu podróży, Śląskiego Ogrodu Botanicznego w Mikołowie..., to w zasadzie tylko 2-3 km dalej, ale do zaliczenia są pierwsze podjazdy szosowe... a dojazd do wieży widokowej nie jest najprostszy... licznik pokazuje mi w ty miejscu około 14%... niemniej wszyscy lądują na szczycie... 

Z góry
Z góry © amiga
Ze szczytu wieży
Ze szczytu wieży © amiga
Widać wszystkich
Widać wszystkich © amiga
Tam, gdzieś są Gliwice
Tam, gdzieś są Gliwice © amiga
Dzisiaj widać nawet góry
Dzisiaj widać nawet góry © amiga
Zbiórka przed opuszczeniem ŚOB
Zbiórka przed opuszczeniem ŚOB © amiga
Chwila ochłody
Chwila ochłody © amiga

Szkoda tylko, że knajpka jest jeszcze nieczynna... trochę to dziwne, bo aż prosi się o tu... Pełno ludzi... dzieci... i nic... jedynie kawa w kawiarni... ale to nie no... 

Cóż.. pozostaje ruszyć dalej... tuż obok jest kamieniołom i wapienniki... 
W obu tych miejscach obowiązkowy postój... 

Wapiennik
Wapiennik © amiga

Czasami ciężko jest
Czasami ciężko jest © amiga

Widok na kamieniołom, ktoś tam chyba macha
Widok na kamieniołom, ktoś tam chyba macha © amiga
Wesoła kompanija
Wesoła kompanija © amiga

Pełny skład
Pełny skład © amiga

Teraz czeka na nas długi bo ponad 10km odcinek... przez Retę Śmiłowicką, aż do Stargańca... po drodze nie ma sklepów, knajpek, nic... zresztą i później czeka na nas kolejne 3km bez uzupełnienia zapasów... 

W okolicach Stargańca daje się we znaki piasek..., jednak warto było się pomęczyć, miejsce jest piękne... i warte odwiedzenia... 
Szlak konny dookoła jeziorka?
Szlak konny dookoła jeziorka? © amiga

Starganiec... a może etiStarganiec?
Starganiec... a może etiStarganiec? © amiga

Ruszamy... kierunek Stare Panewniki i stawy w okolicach Kochłowic... w drodze jednak mała niespodzianka, tuż przed Panewnikami pojawiła się jakaś budowa... zagradzająca nam przejazd, musimy obejść to miejsce lasem... jeszcze 2-3 dni temu w tym miejscu nic nie wskazywało na to, że coś się bezie działo... Ale udało się obejść zasieki i ruszyliśmy przez dolinę Kłodnicy do naszych stawików... 

Wizyta w knajpce... Przystań, od razu poprawiła wszystkim humory... po posiłku ruszyliśmy dalej, jednak nastąpiła mała korekta planów... Jest już późno... po 16:00... a do Gliwic około godziny jazdy... wracamy więc do Starych Panewnik i tam odbijamy na Halembę... (w między czasie opuszcza nas Jacek)

Pora relaksu
Pora relaksu © amiga

Odpoczywamy
Odpoczywamy © amiga

Czujemy zmęczenie
Czujemy zmęczenie © amiga

Upgrade
Upgrade © amiga

W której chwila postoju przy sklepie i już bez żadnych specjalnych objazdów lecimy lasami na Makoszowy przejeżdżając tuż obok stawów Makoszowskich. Wkrótce w parku dzielimy się na 2 grupy, jedna jedzie na Zabrze, druga którą prowadzę do miejsca startowego wycieczki... 

Stawy makoszowskie
Stawy makoszowskie © amiga

Rozstajemy się i ja z Michałem gnamy w kierunku firmy... Rano zostawiłem kilka rzeczy do zabrania popołudniem.... teraz zabieram co moje... i wracam podobną trasą jak ta wycieczkowa do Katowic ;)....

Wycieczka chyba się udała, pomimo tego, że wszyscy twierdzą, że było ciężko głównie przez podjazdy Mikołowskie oraz piaski w okolicach Stargańca... to już pojawiły się pytania kiedy następna wyprawa ;)

A chyba o to właśnie chodziło...

BikeOrient - Góra Kamieńsk

Sobota, 11 kwietnia 2015 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Sobota skoro świt, a nawet wcześniej... pobudka... o 5:30... nie chce się ale trzeba się zwlec... i zbierać, za godzinę wyjazd z Zabrza, a mają do nas dotrzeć jeszcze Andrzej i Krzysiek... 
Punkt 6:30... jesteśmy przy aucie i pakujemy rowery.... wkrótce wszystko gotowe i możemy ruszać. 
Na miejsce docieramy w okolicy 8:30.. niby sporo czasu... ale... 

Na starcie masa znajomych... już samo dotarcie do biura zawodów stanowi wyzwanie...  
Dzisiaj startuję w parze z Karoliną na trasie maga... to mój pierwszy start w tym roku... pewnie nie dałbym rady dzisiaj zmierzyć się z setką... pewnie bym przejechał, ale... nie wiem czy w limicie czasu... 
W zamian za to będę miał wspaniałą towarzyszkę :)

Krótko przed odprawą przy starcie zbierają się zawodnicy... 


Całkiem sporo rowerzystów
Całkiem sporo rowerzystów © amiga

Tuż przed startem
Tuż przed startem © amiga
Organizatorzy
Organizatorzy © amiga

Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga

Odprawa trochę się ciągnie... 10 minut przed startem dostajemy mapy... jest sporo czasu by nakreślić wariant... 
Plan obejmuje punkty... 5, 20, 4, 1, 10, 16, 8, 3, 7, 2


Mapy już leżą
Mapy już leżą © amiga

Wybija godzina startu...

Ruszamy na..

5. Skraj lasu
Jedziemy z dość sporym pociągiem uczestników, czyżby dzisiaj na trasie mały taki kursować? Trochę się tego obawiam, w końcu na stracie stawiło się ponad 300 osób... 
Początek szosami..., końcówka to delikatny podjazd w terenie... na PK... kolejka... :) do perforatora..., swoje musieliśmy odstać... 

20. Skrzyżowanie ścieżki z rowem
Ruszamy dalej... jedziemy na północ, ścieżka jednak jest słabo widoczna, sporo mokradeł, jakiś dziur, pieńków... dojeżdżamy do traktu konnego... chwila wahania.. nie... 200m dalej jest szosa, przebijamy się łąką... do Włodzimierza... by tam wjechać na asfalt... Ile się da będziemy dzisiaj korzystać z asfaltów... nie ma co ryzykować... przynajmniej taki mamy plan... W Pawłowie Górnym odbijamy w teren, byle tylko nie pokręcić czegoś ze ścieżkami, na mapie jest delikatna plątanina... jak źle wybierzemy to będziemy się kręcić dookoła... Jednak punkt jest banalny :) Podbijamy karty i ruszamy dalej.... 

17. Szczyt góry
W planie mamy 4-kę..., więc kierujemy się za zachód przez Zawał... leśnymi ścieżkami na Zawadów. Gdzieś po drodze jednak ścieżka skręca na północ... niedobrze... szukamy czegoś odbijającego na zachód... spotykamy 2 rowerzystów jadących w podobnym kierunku... jeden z nich złapał panę, pompka odmówiła mu posłuszeństwa.... Użyczam swojej, a my mamy chwilę wytchnienia, możemy się napić i zastanowić co dalej... Wbijamy na nieco bardziej zarośniętą ścieżynkę ale prowadzącą na zachód przynajmniej na początku tak jest później zmienia kierunek na północno-zachodni... Dojeżdżamy do szosy. Na "oko" jesteśmy w pobliżu Bukowna... do 17.. jest niedaleko, więc nie ma sensu jechać na 4-kę w tej chwili... Misternie wyrysowany pan wziął w łeb :) Dojazd szosami bezproblemowy.... Pomnika nie da się pomylić czy nie zauważyć...teraz czeka nas mały podjazd na Borowską Górę... 
Wydaje się, że do szczytu niedaleko... więc po co męczyć się z rowerami... idziemy pieszo... tyle, że wchodząc na "szczyt" okazuje się, że dalej też jest szczyt, tylko jakby wyżej... idziemy dalej, i dalej... takich szczytów było po drodze chyba 4... zanim pojawił się ten właściwy, ponad 200 metrów spaceru.Ale nie my jedyni zafundowaliśmy sobie piszą wycieczkę... :) Na szczycie korzystamy z przytroczonego perforatora i możemy wracać... 

Pomnik w okolicy Borowskiej Góry
Pomnik w okolicy Borowskiej Góry © amiga

Ręce do góry :)
Ręce do góry :) © amiga

12. Przy drodze.
Po powrocie na asfalt, chwila zastanowienia, 4-ka jeszcze poczeka, do 12-ki dojazd wydaje się dość prosty, więc jedziemy go poszukać.. Szosy kończą się za Bukową, trochę obawiam się co będzie na trakcie leśnym, Karolina mnie pociesza, że piasków nie ma zbyt wiele jak do tej pory..., Samo odnalezienie punku banalne... a w końcu przekonałem się do odmierzania odległości linijką, a nie na oko... pomaga to niesamowicie... 

Na punkcie
Na punkcie © amiga

Leśny tunel
Leśny tunel © amiga

4. Brzeg jeziorka.
Wyjazd z punktu na Wolę Łękowską... nie powinno być problemu, przynajmniej tak wynika z mapy... Niestety tym razem to walka z pustynią... cały kilku km odcinek to piachy, piachy, piachy... pod koniec skręcamy bardziej na północ tak jak prowadzi główny szlak... i dokładamy sobie kilkaset metrów po piasku... Próbujemy wbić się po drodze w jakąś ścieżkę która wygląda lepiej... jednak szybko kończy się na bagnie i rzeczce, zawracamy... 
Docieramy do drogi... Uff
Możemy w końcu przyspieszyć, chociaż wiatr w południa daje o sobie znać. próbuję robić tunel... czy mi wyszło... nie wiem? w końcu po kilku km asfaltem musimy wjechać w teren, o dziwo piasku tutaj jest niewiele... od czasu do czasu jakaś łata.. Na samym końcu wydaje nam się, że powinniśmy pojechać dalej na wschód... jednak szybko okazuje się, że  to nie tutaj, a właściwa ścieżka prowadzi na północny wschód... Docieramy na miejsce... Kilku bikerów uzupełnia elektrolity... my jednak ruszamy dalej....

PK w pobliżu jeziora
PK w pobliżu jeziora © amiga

1. Wiata (Bufet)
Wracamy na szosę, później odbijamy na czerwoną rowerówkę która prowadzi nas przez fajny mostek na bufet... Po drodze minął nad Krzysiek... z którym rano przyjechałem... zgubił gdzieś Darka... 
Na bufecie zabawiamy dobre 10 minut... - jest rewelacyjnie zaopatrzony są pomarańcze, ciasto, batony, woda, banany.... 

Na bufecie
Na bufecie © amiga

Zbiornik Stok
Zbiornik Stok © amiga


Chwila wytchnienia
Chwila wytchnienia © amiga

9. Szczyt wzniesienia
Wracamy na czerwoną rowerówkę, Chciałem z niej zjechać sporo wcześniej, w plątaninie ścieżek  i linii energetycznych nie zauważyłem małej ścieżki tuż za drugimi liniami energetycznymi..., na szczęście mam ze sobą Karolinę z sokolim wzrokiem która nie pomija takich szczegółów :)  Dzięki temu wjeżdżamy we właściwym miejscu, a samo odnalezienie jest banalne... Na szczycie spotykamy bikerów,  którzy mówią, że za 2 słupy energetyczne jest przejezdna ścieżka :)... 

3. Domek Myśliwski
Mamy już zaliczone 7 PK, sprawdzamy to kilkakrotnie... więc wystarczy zaliczyć punkty na górze Kamieńsk... i możemy wracać do bazy... Po asfaltach dość miło się jedzie... przed górą znak informujący o stromym podjeździe. Lekko nie będzie, nachylenie podobno w okolicy 11%.. trzeba się z tym zmierzyć, dobrze, że to asfalt... 
Ostry asfaltowy podjazd... z uśmiecham na twarzy
Ostry asfaltowy podjazd... z uśmiecham na twarzy © amiga

Walka trwała chwilę..., w docieramy do cd... czerwonej rowerówki, domku prowadzi dość przyjemna droga prawie po płaskim, wzniesienia w granicach 1-3% raz w górę raz w dół... docieramy na miejsce... Obowiązkowa sesja fotograficzna :) i podbicie kart.

Domek Myśliwski
Domek Myśliwski © amiga

Oczko wodne, może fontanna
Oczko wodne, może fontanna © amiga
Kolejny punkt znaleziony
Kolejny punkt znaleziony © amiga

7. Szczyt góry
Więc zastanawiamy się co teraz... z mapy wynika, że mamy kilka alternatyw... bądź cofnąć się i pojechać dalej asfaltem, bądź pojechać mocno terenowo, ale nie wiemy jakiej jakości będą ścieżki, bądź możemy trzymać się ścieżki rowerowej - tej czerwonej... sposób poprowadzenia wskazuje, że nachylenie nie będzie zbyt wielkie..., za to droga będzie dłuższa...  Wybieramy ten ostatni wariant... 
Początkowo jest praktycznie płasko, bardzo niewielkie nachylenie... Gany jak wariaci... wkrótce jednak droga zakręca w lewo i pod górę.... Licznik pokazuje mi około 8-9% szutrem. Zaczynam mieć wątpliwości czy to był dobry pomysł... 
Dobrze, że co kilkaset metrów jest płaska półka... na niej oddech się uspokaja... W sumie zaliczyliśmy 9 takich podjazdów...

Szutry też ze sporym nachyleniem... uśmiech nie znika :)
Szutry też ze sporym nachyleniem... uśmiech nie znika :) © amiga

Na szczycie już zdecydowanie prościej, tyle, że szczyt górki dopiero przed nami... zostawiamy rowery i piechotę idziemy na szczyt.. Ilość piachu wskazuje, że to był dobry wybór... szkoda by było wnosić pojazdy tylko po to by za chwilę je znosić... Trochę za duża ta piaskownica... 
Przy lampionie chwila przerwy.. na mały odpoczynek i kilka fot :)

Widoki ze szczytu zapierają dech
Widoki ze szczytu zapierają dech © amiga

Piaski chyba wszyscy zapamiętają
Piaski chyba wszyscy zapamiętają © amiga

Ktoś tam leży?
Ktoś tam leży? © amiga

Chyba było ciężko
Chyba było ciężko © amiga

2. Skraj stoku narciarskiego
Do zaliczenia został już tylko jeden punkt..., a 2-ka jest położona idealnie... Zastanawiam się co potem, trochę obawiam się stoków narciarskich... na nich nachylenie jest solidne... ale cóż... zobaczymy. 
Na miejsce docieramy szybko dość przyzwoitą drogą szutrową, czasami asfaltową... już od wjazdu panowie z obsługi wyciągu krzyczą, że punkt jest tam, wskazując prawą stronę stoku... :) Lampion więc podbity i pozostało dostać się do mety

Meta.
Prawą stroną w lesie prowadzi jakaś ścieżka MTB... nie wygląda to najlepiej, Karolina jednak uważa, że po stoku będzie najszybciej... Tak też robimy i wkrótce dojeżdżamy na metę... zostawiamy karty... wszystkie 10PK zdobyte... :)
Karolina ląduje na 8 miejscu ja na 55... 
Teraz mamy sporo czasu... do zamknięcia mety... ponad 2 godziny... co tu robić...
Pozostaje chyba uzupełnienie płynów, poczęstunek w restauracji... i... Leżenie Bykiem... 

Postanawiamy jednak odwiedzić pobliski Młyn, rano gdy go mijaliśmy, tylko, zwróciłem uwagę, że coś takiego jest... Podjechaliśmy na miejsce, mała sesja foto... i wracamy, poczekać na resztę znajomych. 

Młyn
Młyn © amiga

Panorama okolic Młynu
Panorama okolic Młynu © amiga

Pochylmy się nad mapą
Pochylmy się nad mapą © amiga

W końcu dojeżdża reszta ekipy... jest Darek z kompletem PK na trasie Giga :) - gratulacje, a tuż za nim dojeżdża Andrzej...
Jeszcze kilka metrów
Jeszcze kilka metrów © amiga

Darek wpada na metę
Darek wpada na metę © amiga

Andrzeja wjeżdża na metę
Andrzeja wjeżdża na metę © amiga

Pozostało już tylko poczekać na ceremonię dekoracji, tombolę

Słońce dzisiaj przygrzewa
Słońce dzisiaj przygrzewa © amiga
Jakiś ruch na mecie
Jakiś ruch na mecie © amiga

I po zawodach
I po zawodach © amiga
Medale czekają
Medale czekają © amiga
Nagród co niemiara
Nagród co niemiara © amiga

Po raz kolejny impreza okazał się świetnie zorganizowana, Każdy kolejny BikeOrient  zaskakuje tym, że da się lepiej, że można poprawić jeszcze ideał...
Okolica dawała w kość... nie zmienia to faktu, że punkty rozmieszczone tak, że można coś zobaczyć... coś może zaskoczyć, piękne widoki... czego brakuje na niejednym rajdzie...

Piszę się na kolejny BO

Dziękuję Ci Karolina... za wspaniałe towarzystwo :), bez Ciebie rajd nie byłby taki sam..., a przy okazji okazało się, że jechałem z najbardziej popularną blogowiczką na BS. Kilku uczestników zatrzymywało się i pytało czy to ty jesteś "Tymoteuszką" ?

Ślad na endomondo...