Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:25085.92 km (w terenie 6008.46 km; 23.95%)
Czas w ruchu:1471:29
Średnia prędkość:17.05 km/h
Maksymalna prędkość:64.91 km/h
Suma podjazdów:154398 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:156 (84 %)
Suma kalorii:1058920 kcal
Liczba aktywności:339
Średnio na aktywność:74.00 km i 4h 20m
Więcej statystyk

po Tomaszowskiej Ziemi z Karoliną

Niedziela, 29 marca 2015 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Maleńczuk & Waglewski - Niedziela będzie dla nas


Niedziela... rano, wcześnie rano...
W nocy była zmiana czasu, bałem się, że będę miał straszne problemy z pobudką, że pojadę nie na tą godzinę...
profilaktycznie budziki ustawione na wszystkie możliwe opcje, gdyby coś nie zadziałało...
Udaje się wstać...jest coś po 4:00 wg nowego czasu... ciemno... nic nie widać...
Rower przygotowany, tylko jeszcze mapa, ona może być przydatna... Co prawda mam nawigację w tel., ale to nie załatwia wszystkich problemów...

Wyjeżdżam z domu w okolicach 5:40... gnam przez tonące we mgle ulice miasta. Pustki..., na całej trasie minęły mnie może 3 samochody. Trafiam na dworzec PKP.. mam ponad 30 minut do odjazdu pociągu, jeszcze małe zakupy w sklepie, muszę mieć jakąś wodę na drogę. Coś na drugie śniadanie wziąłem z domu.

Podjeżdża pociąg do Warszawy, w zasadzie podjeżdżają 3 pociągi do Warszawy, w tym jeden opóźniony przez zmianę czasu... Ten mnie nie interesuje...
Stojące na peronie obok Pedolino również mam w poważaniu...
Wsiadam do TLK... odjazd na kilka minut. Pomimo zakupu biletu z opcją rower, miejsca na rowery brak... Biedny stoi w przejściu. Muszę co jakiś czas sprawdzać, czy coś się nie stało, czy się nie przewrócił, czy nie przeszkadza. Ogólnie o opcji spanie nie ma mowy...
Pociąg rusza, na kolejnych stacjach dosiadają się kolejni właściciele 1-śladów. Przejścia zablokowane... masakra...

Mijam kolejne stacje, jakieś Gorolowiec, Zawiercie, Częstochowa, Radomsko, Piotrków Trybunalski i w końcu Koluszki. Wysiadam, niestety przez opóźnienie pociąg w kierunku Tomaszowa zwiał...
Cóż... wysyłam tylko esa o zmianie planów, wsiadam na rower i gnam na Skrzynki... Całą drogę mam jakiś paskudny wiatr w twarz... spoglądam na mapę, by jak najszybciej odbić w las. Mapa niestety kończy mi się jakieś 5km przed Koluszkami... Z odpaloną nawigacją nie jest jednak źle, kierunek mam nadany, po drodze nie planuję zwiedzania, po prostu chcę jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
Nowy Redzeń, Stary Redzeń... przy kościołach coś dużo ludzi...
Wjeżdżam do Budziszewic, przy kościele obłęd, w chwili gdy dojeżdżam zaczynają ludzie wychodzić z mszy, wyjątkowo jest ich dużo, przypominam sobie co jest grane... Niedziela Palmowa.

Spoglądam na mapę... średnio mam ochotę jechać na Ujazd. Za to na mapie jest zaznaczona alternatywna droga na Skrzynki, kolor żółty, więc powinien być asfalt... I owszem jest, mocno zniszczony, jednak przejezdny… a drobne braki.. cóż…

Kieruję się na rezerwat Małecz, za którym skręcam na Skrzynki i przejazd Kolejowy na którym oczekuje na mnie Karolina :)

Chwila przywitania i kombinujemy gdzie jechać, już wcześniej na jej blogu widziałem kilka ciekawych miejsc, m.inn były Magazyn Amunicji fabryki Nitrat.
Trochę na czuja kierujemy się gdzieś w las... i dzięki zdolnością pamięciowym Karoliny docieramy na miejsce, kilka fot
Magazyn amunicji fabryki Nitrat
Magazyn amunicji fabryki Nitrat © amiga
Wewnątrz magazynu amunicji fabryki Nitrat
Wewnątrz magazynu amunicji fabryki Nitrat © amiga

W pobliżu powinna być stara stacja... mała analiza zdjęć satelitarnych googlea i już wiemy gdzie można się jej spodziewać... W lewo później w prawo... w sumie chyba nie ujechaliśmy 100m i jest... Oczywiście obowiązkowa sesja...

Opuszczona stacja tuż obok
Opuszczona stacja tuż obok © amiga
Zachowała się w niezłym stanie
Zachowała się w niezłym stanie © amiga
Powoli jednak wszędzie pojawiają się rośliny
Powoli jednak wszędzie pojawiają się rośliny i śmieci © amiga
Torowisko zarosło.., a szyn brak
Torowisko zarosło.., a szyn brak © amiga

Ruszamy dalej - kierunek Niewiadów, ale chyba tylko po to aby odnaleźć stróżówkę i starą budkę strażniczą.
Staw pożarowy
Staw pożarowy © amiga
Stróżówka
Stróżówka © amiga
Przez okno
Przez okno © amiga
Widok na zewnątrz
Widok na zewnątrz © amiga
Widok z zewnątrz
Widok z zewnątrz © amiga
Odchodząca farba
Odchodząca farba © amiga
Odnaleziona budka
Odnaleziona budka © amiga
Kluczy nie ma
Kluczy nie ma © amiga

Zastanawiamy się co teraz..., bunkry które ostatnio też widziałem na jej blogu…
Są po drugiej stronie Skrzynek. To co prawda ruiny, ale mija tam dobre 30 może i więcej minut.. Pewnie gdybyśmy chcieli wszystko udokumentować to mogło by braknąć dnia...
Bunkrów Ci tutaj dostatek
Bunkrów Ci tutaj dostatek © amiga
Rowery dwa
Rowery dwa © amiga
Stawy przy bunkrach
Stawy przy bunkrach © amiga
Wielkie konstrukcje
Wielkie konstrukcje © amiga
Na co Karolina poluje?
Na co Karolina poluje? © amiga
Kolejny stawik
Kolejny stawik © amiga
Pięknie to wygląda
Pięknie to wygląda © amiga
Jak to się trzyma
Jak to się trzyma © amiga
Coś chyba zauważyła
Coś chyba zauważyła © amiga
Rozbrajający uśmiech
Rozbrajający uśmiech © amiga
Widać zbrojenia
Widać zbrojenia © amiga
Nawet w najmniejszej kałuży widać niebo
Nawet w najmniejszej kałuży widać niebo © amiga
Aż dziw bierze, że nie runęło jeszcze
Aż dziw bierze, że nie runęło jeszcze © amiga
Musi byćtutaj pięknei gdy się zazieleni
Musi być tutaj pięknie gdy się zazieleni © amiga

Przy okazji udaje się namierzyć pierwszą wiosenną żabę :)
Pod wodą widać skrzek
Pod wodą widać skrzek © amiga
Jest i właścicielka skrzeku
Jest i właścicielka skrzeku © amiga

skrzek również widać, we wszystkich oczkach wodnych... Miejsce to musi magicznie wglądać gdy wszystko się zazieleni... :)

Niby chwila, a czas szybko zleciał... jedziemy do Tomaszowa, na tamtejszy Kirkut...
wejście jest dość dobrze ukryte, wiedzą o nim tylko wtajemniczeni. Rowery przenosimy na teren cmentarza i.... szok... zza bramy nie widać nawet części ukrytych tutaj macew...

Tomaszowski Kirkut 1
Tomaszowski Kirkut 1 © amiga
Tomaszowski Kirkut 2
Tomaszowski Kirkut 2 © amiga
Tomaszowski Kirkut 3
Tomaszowski Kirkut 3 © amiga
Tomaszowski Kirkut 4
Tomaszowski Kirkut 4 © amiga
Tomaszowski Kirkut 5
Tomaszowski Kirkut 5 © amiga
Tomaszowski Kirkut 6
Tomaszowski Kirkut 6 © amiga
Tomaszowski Kirkut 7
Tomaszowski Kirkut 7 © amiga
Tomaszowski Kirkut 8
Tomaszowski Kirkut 8 © amiga
Tomaszowski Kirkut 9
Tomaszowski Kirkut 9 © amiga
Wypatrzony motyl
Wypatrzony motyl © amiga
Tomaszowski Kirkut 10
Tomaszowski Kirkut 10 © amiga
Tomaszowski Kirkut 11
Tomaszowski Kirkut 11 © amiga
Tomaszowski Kirkut 13
Tomaszowski Kirkut 13 © amiga
Tomaszowski Kirkut 14
Tomaszowski Kirkut 14 © amiga
Tomaszowski Kirkut 15
Tomaszowski Kirkut 15 © amiga
Tajne przejście
Tajne przejście © amiga

W końcu wydostajemy się z cmentarza... i udajemy się na ul Kępa, udokumentować zamknięte przejście piesze nad Wolbórką, aż dziw bierze, że kładka nie została wyremontowana, pewnie koszt byłby niewielki...

Przejścia brak?
Przejścia brak? © amiga
Dziura w moście...:) w pięknym widokiem
Dziura w moście...:) w pięknym widokiem © amiga

Trochę dalej znajduje się most kolejowy również nad Wolbórką

Wzburzona Wolbórka
Wzburzona Wolbórka © amiga

oraz kolejny nad Pilicą, ten ma konstrukcję stalową... jest piękny...

Most nad Pilicą
Most nad Pilicą © amiga
Lubię takie konstrukcje
Lubię takie konstrukcje © amiga
Z mosty też ciekawe widoki
Z mostu też ciekawe widoki © amiga
Pod mostem
Pod mostem © amiga

Tuż obok naszą uwagę zwracają ruiny oczyszczalni, są... monumentalne, niektóre fragmenty przypominają hmmm... pałac... ?

Miejsce niezwykłe i myślę, że można je kiedyś obrać za jeden z głównych celów wycieczki, spenetrować wszystkie zakamarki...

Zaskakujące ruiny
Zaskakujące ruiny © amiga
Trzeba uważać
Trzeba uważać © amiga
Schody do
Schody do © amiga
Widoki za oknem
Widoki za oknem © amiga
Kruszące się cegły
Kruszące się cegły © amiga
Pozostałości po oczyszczalni
Pozostałości po oczyszczalni © amiga
Miejsce niezwykłe
Miejsce niezwykłe © amiga

Powoli zaczynamy odczuwać głód, w końcu to pora obiadowa... :)
Wracamy do cywilizacji..., na chwilę zatrzymujemy się przy kościele św. Rodziny który zwraca moją uwagę dość nietypową budową...
Kościół św. Rodziny
Kościół św. Rodziny © amiga

Przejeżdżamy obok bunkrów i toru lodowego by zatrzymać się na kwadrans w "Kwadransie" :)...
Spora porcja obiadowa...

Kwadrans w
Kwadrans w "Kwadransie" © amiga

Napchani, przejedzeni, ustalamy dalszy plan...

Po pierwsze plac Kościuszki - już po remoncie... miejsce aż się prosi o organizację imprez... :) pomimo ciągnącego się wiele lat remontu, warto było czekać.

Kościuszko na placu Kościuszki :)
Kościuszko na placu Kościuszki :) © amiga
Plac po remoncie
Plac po remoncie © amiga

Zawracamy w kierunku Muzeum w pałacu Ostrowskich, przerwa, kilka zdjęć, rosnących tutaj starych drzew - podobno najstarszych w Tomaszowie.

Stare drzewa
Stare drzewa © amiga
Pięknie z tej perspektywy
Pięknie z tej perspektywy © amiga

Naszą uwagę przykuwają jednak pojawiające się tu i ówdzie kolorowe wiosenne kwiaty :)
Kwiaty wiosenne
Kwiaty wiosenne © amiga

Ruszamy w dalszą wędrówkę rowerową :), na ul. Niskiej sklep w Bunkrze, czy może na bunkrze, a może i jedno i drugie... :)

Sklep przy bunkrze
Sklep przy bunkrze © amiga

Mam coraz mniej czasu, a jeszcze tyle do zobaczenia...
Gnamy w kierunku Białobrzegów, by zobaczyć wyremontowany drewniany kościółek św. Marcina i ruszamy w kierunku Spały,

Kościółek św. Marcina
Kościółek św. Marcina © amiga

odwiedzić stację PKP, staw na Gaci oraz Ośrodek przygotowań olimpijskich z przylegającym parkiem Olimpijczyków...

Stacja PKP w Spale
Stacja PKP w Spale © amiga
Staw na Gaci
Staw na Gaci © amiga
Wodospad
Wodospad © amiga
Rosnący mech
Rosnący mech © amiga
Śluza na Gaci
Śluza na Gaci © amiga
Jezioro w Spale
Jezioro w Spale © amiga

Robimy sobie małą przerwę na pyszną i niezapomnianą kawę :)

Hala w Spale po remoncie
Hala w Spale po remoncie © amiga
W parku Olimpijczyków
W parku Olimpijczyków © amiga
Aleja Totalizatora Sportowego :)
Aleja Totalizatora Sportowego :) © amiga
Pomnik wewnątrz
Pomnik wewnątrz © amiga

Zegar pokazuje, że jest po 16:00... pora powili kierować się na dworzec PKP...

Głównym szlakiem rowerowym wracamy do Tomaszowa, krótki postój w sklepie spożywczym, muszę zaopatrzyć się na drogę powrotną i wkrótce lądujemy na dworcu...

10 minut do odjazdu... rozmawiamy jeszcze chwilę, żegnamy się, a wkrótce pewnie będzie okazja spotkać się na BikeOriencie...

Uśmiechnięta Karolina
Uśmiechnięta Karolina © amiga

jak na złość szynobus przyjechał o czasie..., dziękuję Karolinie za Wspaniały dzień i pakuję się wraz z szarakiem co pojazdu...
30 minut później jestem już w Koluszkach...

Kombinuję czy w okolicy jest co zwidzieć, ale miasto jest jakieś nijakie..., ulice opustoszałe, trochę podróżnych i tyle... Spędzam kilkadziesiąt minut w poczekalni. Reklamowana darmowa sieć WiFi nie działa... nie ma połączenia z internetem...

W dworcowym barze kupuję zapiekankę, to chyba ostatni posiłek dzisiaj... o dziwo jest przyzwoita... :) Połowa zakupionej jeszcze w Tomaszowie koli znika..., chyba się delikatnie odwodniłem.

Kilka minut przed przyjazdem mojego pociągu zaczyna kropić deszcz, a i wiatr robi się bardziej nieprzyjemny.

W końcu podjeżdża pociąg, wagon 10-ty... miejsc na rowery brak.. ;P Znowu rower kwitnie na korytarzu, znowu muszę doglądać co stację czy nie przeszkadza. Mam za to trochę czasu by zajrzeć do prezentu od Karoliny - przewodnika po Tomaszowskich Trasach Rowerowych...

Coś mam wrażenie, że warto w te okolice przyjechać jeszcze nie jeden raz...

Pociąg zatrzymuje się na kolejnych stacjach, od Radomska do Częstochowy jedzie jako osobowy... dzięki temu droga jest prawie o godzinę dłuższa.

22:24 - jestem na stacji w Katowicach, leje jak z cebra, ubieram dodatkowego Softshella który jeździł ze mną przez cały dzień w plecaku...
Kierunek dom...

20 minut później solidnie zlany... idę pod prysznic... i chwilę później spać...

To był niezapomniany dzień...

Dziękuję :)

Po Kielcach z Karoliną

Niedziela, 8 marca 2015 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Na początek małe wytłumaczenie, od kilku miesięcy w zasadzie żadnego wpisu nic... na blogu. Może to zmęczenie..., może kryzys..., może po prostu brak czasu, wiosenne postanowienie jest jednak takie by uzupełnić bloga. Zajmie to pewnie trochę czasu... Ważne by w tej chwili nie generować kolejnych zaległości, więc... będę się starał bieżące wycieczki opisywać w miarę bez opóźnień, a resztę uzupełnić w "wolnej" chwili.

Wycieczka zupełnie niespodziewana..., nieplanowana, o możliwości wyjazdu do Kielc dowiedziałem się popołudniu w sobotę. Szybkie sprawdzenie możliwości dojazdu, pogody, przegląd map... i już wiem. Z pociągami nie ma problemu, dojazd względni szybki kolejami świętokrzyskimi, pogoda w porządku, chociaż różnica temperatur pomiędzy porankiem a południem spora… około 12-13 stopni… Za to chyba największy problem to mapy okolicy, w chwili gdy mam potwierdzenie, że jedziemy, jestem w „lesie”. Dopiero o 20:30 docieram do cywilizacji zwanej Dworcem PKP Katowice lub jak kto woli Galerią Katowice . Kupuję bilet oraz kilka map  W domu na analizę tego co można zobaczyć pozostaje niewiele czasu, a trzeba jeszcze przygotować rower, spakować się itd. Zaglądam na szybko na zakupione mapy, później na gogle maps, Polskę Niezwykłą i w sumie to na tyle, nie nakreślam żadnego planu. Wiem że warta odwiedzenia jest Wietrznia, Kadzielnia, Karczówka, na mapie widziałem kirkut i w zasadzie tyle. Z rana końcówka zbierania się… wyjeżdżam jest rześko… 2 stopnie. 6km później docieram na dworzec PKP. Przyjeżdża pociąg, wsiadam, już w trasie dowiaduję się, że jestem w niewłaściwym pociągu, bo mam bilet na trasę przez Sędziszów, tyle, że co mnie to… dla mnie ważne są Kielce, a nie Sędziszów. Na dworcu w Katowicach w odstępie 5 minut wyjeżdżały 2 pociągi do Kielc, tego samego przewoźnika… W pociągu ponad 2 godziny odpoczynku…, zaglądam jeszcze raz na mapy, sprawdzam na komórce co nieco i tyle… Koło 9:30 dojeżdżam… umawiamy się na głównej stacji PKP… Karolina już na mnie czeka, dojechała nieco wcześniej, chwila przywitania, gnam jeszcze do kasy by kupić bilet powrotny na 16:00. Omawiamy pokrótce miejsca które warto odwiedzić, Po pierwsze Rynek i pobliski pałac Biskupów…
Zniewalający uśmiech :)
Zniewalający uśmiech :) © amiga Po drodze zatrzymujemy się przy ławeczce, by zagrać w szachy  Pan tu chyba nie siedział
Pan tu chyba nie siedział © amiga
Obowiązkowa przerwa na Rynku, strasznie pusto, ale może to efekt tego, iż to niedziela na dokładkę przed 10:00… normalni ludzie chyba jeszcze śpią o tej porze.
Rynek w Kielcach
Rynek w Kielcach © amiga
I tutaj dotarło chrześcijaństwo
I tutaj dotarło chrześcijaństwo © amiga
W pobliżu jest pałac Biskupów Krakowskich, podjeżdżamy, ale coś dziwnie dużo ochroniarzy, na dokładkę dziedziniec ogrodzony jest zasiekami… Nie ma co nawet próbować wejść do środka, robimy tylko kilka zdjęć i ruszamy dalej. Pałac Biskupów Krakowskich
Pałac Biskupów Krakowskich © amiga
Poniżej pałacu znajduje się alejka… artystów, zatrzymuję się przy Niemenie…
Czesław Niemen
Czesław Niemen © amiga
Obieramy kierunek Kadzielnia, jest niedaleko, jednak… początkowo jedziemy za grupą bikerów, jednak później oni podążają w swoją stronę a my wjeżdżamy na szczyt, pod pomnik Katyński Hmm... dziwny jest ten znak
Hmm... dziwny jest ten znak © amiga
Katyń 1940
Katyń 1940 © amiga
W hołdzie Kielczanie
W hołdzie Kielczanie © amiga
Bo nie można zakopać pamięci w dołach
Bo nie można zakopać pamięci w dołach © amiga
Kawałek dalej możemy z góry podziwiać panoramę Kadzielni Panorama Kadzielni
Panorama Kadzielni © amiga
I ruszamy dalej, na mapie zauważamy dziwną nazwę ulicy – Mahometańska, Karolinie gdzieś się kołacze, że jest lub był w okolicy cmentarz spod znaku półksiężyca. Cóż sprawdzimy. Zahaczamy o cmentarz prawosławny i wojskowy, ale po półksiężycach nie ma śladu. Dopiero w domu szukam jakiś informacji dotyczących nazwy tej ulicy i okazuje się, że takowy cmentarz był… przed pierwszą wojną światową.
Na cmentarzy prawosławnym
Na cmentarzy prawosławnym © amiga
Cmentarz wojskowy
Cmentarz wojskowy © amiga
Pomnik.... tylko napis na nim w wersji połącz kropki
Pomnik.... tylko napis na nim w wersji połącz kropki © amiga Za to tuż obok cmentarza prawosławnego zaskakujący pomnik, nie wiedziałem, że mamy w Polsce coś takiego, poświęconego ofiarom zamachów terrorystycznych. Zresztą patrząc na bryłę pomnika nasuwa się tylko jedno skojarzenie – 11 września 2001.
Chyba najbardziej zaskakujący pomnik poświęcony ofiarom zamachów terrorystycznych
Chyba najbardziej zaskakujący pomnik poświęcony ofiarom zamachów terrorystycznych © amiga 11 wrzesień 2001
11 wrzesień 2001 © amiga
Kolejne tablice - kolejne daty
Kolejne tablice - kolejne daty © amiga
Hołd bliźnim
Hołd bliźnim © amiga
By zamknąć temat cmentarzy jedziemy nieco dalej odwiedzić kirkut w Kielcach, różnie z nimi bywa w naszym kraju, liczę jednak na to, że jest możliwość wejścia i zachował się w niezłym stanie jak choćby ten w Zabrzu. Już na miejscu okazuje się, że zawierucha wojenna odcisnęła na nim swoje piętno, po wojnie i pewnie dopiero po upadku jedynie słusznego ustroju cmentarz został uporządkowany, ocalałe macewy zgromadzono w jednym miejscu, postawiono pomnik… jednak na teren wejść mogą jedynie grupy zorganizowane po uprzednim telefonie. My… jako grupa zupełnie zdezorganizowana możemy jedynie zrobić zdjęcia jedynie zza płota.
Wejście na teren tylko dla grup zorganizowanych,... a my niby co? Zrdezorganizowani?
Wejście na teren tylko dla grup zorganizowanych,... a my niby co? Zrdezorganizowani? © amiga
Tablica upamiętniająca
Tablica upamiętniająca © amiga
Ocalałe macewy
Ocalałe macewy © amiga
Pora opuścić to miejsce i kierujemy się na Wietrznię, jednak po drodze zamierzamy zajrzeć na Psie górki… chwila błądzenia i odnajdujemy chyba jedyną sensowną drogę dojazdu, w zasadzie czyni to Karolina…
Stanowisko dokumentacyjne na górze słonecznej
Stanowisko dokumentacyjne na górze słonecznej © amiga
Nazwa Psie Górki jest chyba adekwatna do zawartości, pole minowe rozciąga się we wszystkich kierunkach, trzeba uważać. Za to ze szczytów roztacza się panorama miasta i okolicznych wzniesień. Psie górki
Psie górki © amiga
Mała planetka Psich górek
Mała planetka Psich górek © amiga
Pora ruszać w kierunku Wietrzni. W pobliżu zauważamy na mapie stawy opisane jako glinianki. Warto było by tam podjechać, jednak od czasu wydania mapy minęło trochę czasu i miejsce to zostało dość mocno zabudowane. Dopiero od zachodu udaje nam się je odnaleźć. Glinianki - ile się ich naszukaliśmy
Glinianki - ile się ich naszukaliśmy © amiga
Dopiero na miejscu okazuje się, że jest prostsza droga od Wietrzni, za to mogliśmy podziwiać samo wyrobisko ze wszystkich stron :) Wyjdziesz za mnie :)
Wyjdziesz za mnie :) © amiga
Ten uśmiech mówi wszystko
Ten uśmiech mówi wszystko © amiga
Ja latam :)
Ja latam :) © amiga
Wietrznia - Panorama
Wietrznia - Panorama © amiga
\Sporo takich miejsc jest w okolicy
Sporo takich miejsc jest w okolicy © amiga
Chwilę zajmuje nam ustalenie co dalej… minęła 13:30 za około pół godziny zaczyna się zwiedzanie z przewodnikiem centrum geoedukacji… zostać czy nie zostać? Po kilku minutach decydujemy się odpuścić. Może następnym razem? Zwiedzanie trwa około 45 minut. Wyjdziemy koło 15:00, będzie późno, a głód powoli daje o sobie znać… po drugie nie było by szans na odwiedzenie m.inn Karczówki. Kierunek… centrum i McDonald  ale po drodze wracamy w okolicę Kadzielni, tyle, że z drugiej strony, objeżdżamy ją prawie dookoła focąc to tu to tam…
Pomnik Bojowników o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne
Pomnik Bojowników o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne © amiga Kadzielna jeszcze raz
Kadzielna jeszcze raz © amiga
Piknik na wiszącej skale?
Piknik na wiszącej skale? © amiga
To tak się tam wchodzi
To tak się tam wchodzi © amiga
10 przykazań
10 przykazań © amiga
Jezioro Szmaragdowe
Jezioro Szmaragdowe © amiga
Zamknięte w okresie zimowym
Zamknięte w okresie zimowym © amiga
Po posiłku w fastfoodzie kierunek Karczówka i chyba najbardziej stromy podjazd dzisiejszej wycieczki, jest co robić, „kocie łebki” wybijają z rytmu… niby tylko 500m podjazdu. Za to z góry… kolejny ciekawy widok na okolicę… Panorama z Karczówki
Panorama z Karczówki © amiga
Miecz i kule :)
Miecz i kule :) © amiga
Tylko co teraz? Do odjazdu pociągu mam około godzinę, może ciut więcej, muszę dotrzeć do dworca na czas…. Ale wypadało by jeszcze odwiedzić jeszcze jedno wyrobisko… kolejny rezerwat skalny. Gnamy szosami, ze względu jednak na przebudowę lekko nie ma… mapy chwilami zupełnie nie pomagają… Kilka dobrych minut zajmuje nam określenie właściwej drogi… Docieramy na miejsce i… musimy targać rowery pod pachą, po schodach jakoś same nie chcą jechać… Miejsce jest nieziemskiej urody… szkoda tylko, że i miejscowi i turyści o nie nie dbają, sporo śmieci, butelek i innych paskudztw… Jednak nawet to nie przeszkadza nam w pobieżnym zwiedzeniu tego miejsca.
Rez. skalny Czarnockiego
Rez. skalny Czarnockiego © amiga
Chyba z każdej strony jest ciekawy
Chyba z każdej strony jest ciekawy © amiga
Tylko teraz trzeba będzie wejść na górę :)
Tylko teraz trzeba będzie wejść na górę :) © amiga W drodze
W drodze © amiga
Powoli zbliża się czas odjazdu, jednak patrząc na mapę i rozkład jazdy pociągów, wygląda na to, że nie muszę gnać do centrum, jesteśmy koło 2 stacji na których zatrzymuje się pociąg do Katowic… Kielce Czarnów i Kielce Herbskie. Delikatnie klucząc docieramy na miejsce, jest jeszcze 20 minut do odjazdu. Jedziemy na poszukiwanie sklepu… tam zaopatruję się z napoje na drogę powrotną… w końcu to ponad 2 godziny jazdy… Pozostało się pożegnać z Karoliną… szkoda, że dzień jest taki krótki…, może gdy się wydłuży warto będzie powtórzyć tą wyprawę? Ps. Dzięki Karolina za pomysł na wycieczkę i za moją pierwszą wizytę w tym mieście


BikeOrient 2014

Sobota, 25 października 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Karolina Cicha "Cygańska Jesień"Poranek niesamowicie Zimny, w chwili gdy dojeżdżamy do Łodzi termometr pokazuje coś koło 0 stopni... prognozy pokazują maksymalną temperaturę na poziomie 4-5 stopni... Trzeba się ubrać ciepło na Ogra lub Cebulkę... O jeździe na trasie pucharowej nie myślę, uszkodzony bark blokuje mnie i to mocno... 
Już na miejscu dogaduję się z Karoliną, to jej dzisiaj potowarzyszę, Darek jedzie na trasie pucharowej... 

Mija kilkadziesiąt minut odprawy i podobnie jak na wcześniejszych zawodach dostajemy mapy ze sporym zapasem czasu... można rozrysować wariant...  Jednak w trakcie odprawy padło hasło... PK 2 jest tuż za rogiem... skręcicie w lewo... i będzie tuż obok... 
podczas wykreślania trasy włącza mi się alarm... prawie na 100% większość zawodników wybierze właśnie ten punkt...  tam będą korki... 

Pierwszy do zaliczenia jest Las Łagiewnicki

Ruszamy... Wybieramy 

PK 18 - koniec ścieżki.
Punkt dość prosty, jednak skala mapy 1:15000 zupełnie nam nie leży... Mija dobra chwila zanim przyzwyczajamy się do tego, że jeden cm to jedynie 150m a nie jak zwykle 500...  Kilka razy przestrzeliwujemy ścieżki... Jednak w końcu wszystko zaczyna się układać i jak po sznurku docieramy do lampionu. 

PK 12 - środek polanki
Nawigacja dość prosta - zielonym szlakiem rowerowym... jednak w pamięci mam problemy z oznaczeniami tych szlaków sprzed ok 1.5 roku, wiem że potrafiły mylić, ginąć, więc staram się nie do końca im wierzyć... W drodze mała awaria...Karolina traci powietrze w tylnej oponie... wymiana dętki zajmuje nam ok 10 minut... w tym czasie mija nas kilka zawodników... w tym Darek :) 
Po przymusowej przerwie możemy ruszyć dalej, podbicie PK to tylko formalność... 

PK 8 - dno rowu
Ruszamy na kolejny PK, jest dość blisko, sama nawigacja równie banalna, nie można się stracić, docieramy na miejsce podbijamy karty i... Karolina gdzieś zgubiła licznik... Szukamy chwilę w okolicy lampionu... nie ma... być może wypadł gdzieś wcześniej. Po kilku minutach ruszamy dalej... szkoda licznika... Jedak Karolina stwierdza, że nie mamy pewności gdzie odpadł... a przeszukiwanie całej trasy ma średni sens... Cóż... ruszamy na 

PK 6 - skraj polanki
Punkt dość blisko, docieramy tam dość szybko... i ruszamy dalej :)

PK 2 - miejsce martyrologii
kolejny prosty punkt, a pomnik ciężko pominąć :)

PK 16 - dno parowu
Spoglądając na mapę, to nie będzie za lekko... wygląda na to, że w okolicy jest kilka parowów, ten środkowy to niby ten właściwy, gdy dojeżdżamy na miejsce liczymy wnęki/ parowy... porzucamy rowery i... to nie ten parów... chwila spaceru i lampion jest kawałek dalej... samo namierzenie lampionu nie sprawiało większych problemów, tyle, że 100m spaceru za nami. 

PK 4 - szczyt wzniesienia
Ruska Góra... już sama nazwa mi się nie podoba... Nie dość, że góra to na dokładkę Ruska... ech... Szlak wzdłuż Centrum leczenie Płuc... bardzo wymagający... jedziemy pod górkę i na dokładkę po piachu... Cienkie oponki specjalnie mi nie pomagają... rower tańczy, bronię się jak mogę, w jednym miejscu i tak grzęznę... Po raz pierwszy dzisiaj czuję ból ramienia... Dobrze, że ten odcinek szybko się kończy... Pojawiają się za to piesi... i to całe gromady , głównie dzieci w wieku szkolnym z numerami, pod opieką dorosłych... czyżby jakieś inne zawody? Spoglądam na numery i widzę napis "Złota igła". Jak się wkrótce okazuje mają rozstawione lampiony w "naszej" okolicy. Dobrze, że tym razem my szukamy słupków... Niemniej piesi potrafią mylić :) 
W każdym bądź razie kolejny słupek zaliczony :)

PK 10 - skraj wzniesienia
Pieszych coraz więcej... biegną w każdym kierunku... Punkt mamy niedaleko i... szok... ich lampion jest w odległości zaledwie kilku metrów od naszego słupka. Ciekawe ile osób mogło się pomylić i podbić nie ten punkt... :) 
Ruszamy dalej...

PK 17 - zbocze parowu
Jakieś nieoryginalna nazwa PK... tyle, że sam punkt daje się we znaki, ze strony z której jedziemy czeka nas dość ostre zejście i wejście... Stromo i sporo liści... może gdyby nie te drugie to zdecydowałbym się na zjazd, ale i tak o wjeździe nie ma mowy... nie wiem jakie tam było nachylenie ale nawet wpychanie roweru stanowiło spore wyzwanie

PK 15 - obniżenie terenu
Punkt banalny... zero problemów z namierzeniem.... tylko czemu obniżenie tereny jest na górce? ;P

PK 9 - zakręt ścieżki
Kolejny prosty punkt... 

PK 7 - podnóże skarpy
Na mapach zatarły się nieco oznaczenie ścieżek i nie zauważyliśmy, że mieliśmy odbić na PK 7 i zaczęliśmy jechać w kierunku PK 1... na szczęście szybko się orientujemy i zawracamy... 7 ka zdobyta ;) częściowo dzięki pani z Husky-m :)

PK 1 - szczyt górki
Kilka skrętów, zakrętów w lesie i... zupełnie nie wiemy gdzie jesteśmy ;) , w końcu decydujemy się na jazdę w kierunku na północ... musimy dotrzeć do szosy i będzie jakiś punkt odniesienia... może nie poszło to idealnie, ale trafiamy na właściwą szosę z której odbijamy na Szpaczą Górę. Wariant od "Baru Modrzewiak" okazał się niezłym wariatem... trafiamy bez najmniejszego problemu.
Od  chwili wyjazdu z bazy minęło już trochę czasu, pora na zamarzniętego Liona i łyk herbaty ;)

PK 11 - koniec ścieżki
Chyba zaczynamy odczuwać zmęczenie, przestrzeliwujemy ścieżkę... musimy się wrócić...  na szczęście odległości nie są zbyt wielkie więc błąd można naprawić niewielkim kosztem... 

PK 14 - koniec ścieżki
Podobny niewielki problem pojawił się również przy tym punkcie... gdzieś uciekł nam niebieski szlak pieszy.... tyle, że szybko się orientujmy a korekta nie wydłuża nam trasy.

PK 3 - zakręt ścieżki
Błędów cd... W zasadzie przejechaliśmy koło wjazdu na PK... dojeżdżamy do niego z drugiej strony, tyle, że ścieżka jest wyraźnie szersza i bardziej przejezdna... Spotykamy kilkuosobową grupę bikerów...  którzy jadą z nami do kolejnego PK

PK 13 - skrzyżowanie ścieżek
Spora plątanina ścieżek skutecznie utrudnia nawigację, w końcu decydujemy się na odnalezienie czerwonego szlaku o zaatakowanie lampionu z jego strony, co jest niezłym pomysłem wiec po chwili kolejne dziurki lądują na naszych kartach... 

PK 5 - szczyt wzniesienia
Ostatni PK do zaliczenia na pierwszej pętli.. Niby powinno być łatwo, bo zaznaczony jest na mapie żółty szlak, jednak z tymi oznaczeniami coś jest nie tak... po prostu ich nie ma... a może po prostu ich nie zauważyliśmy? W efekcie lądujemy w pobliżu bazy... więc delikatnie odbijamy na północ... i wjeżdżamy w las... trochę zarośniętych ścieżek, ale trafiamy na nasz PK... na ścieżkach pojawiły się  taśmy trasy MTB.... i ... w kilku miejscach przecinają nam drogę... ale gnamy do 

Baza
Chwila przerwy na zaznaczenie reszty trasy, jest już dość późno... więc wiele nie zdziałamy, całą trasę oceniam na ok 70km... Cóż... ruszymy na 7, 17, 16, 1, odcinek specjalny i przez 12 do bazy. 

PK 7- przepust
Przecinamy las Łagiewnicki i jedziemy na punkt... Skala mapy szybko nam uzmysławia spore odległości jakie są przed nami dojazd do 7-ki zajmuje nam sporo czasu. Nie wiem też czemu ale sugeruję się tym, że z lewej strony mamy mieć skrzyżowanie z jakąś ścieżką. na dokładkę nie przeczytałem opisu PK. Efektem jest kolejne przestrzelenie ;P, szybko jednak zawracamy po wczytanie się w opis nei ma problemu z namierzeniem właściwego miejsca ;) 
Trzeba było zejść
Trzeba było zejść © amiga

PK 17 - nasyp... 
Początkowo zaznaczyliśmy na mapie najazd na PK od północy, jednak dojeżdżając w okolice PK wygląda na to, że powinno się dać podjechać do niego od wschodu... ścieżka na mapie nie jest jednak jednoznaczna, ryzykujemy... dojeżdżamy do nasypu... jest wysoki... 2-4 metry pod stromą górkę, udaje się na czworaka, lampion jest kilka metrów dalej pomiędzy czymś co kiedyś pewnie było osadnikami... 

Na mapie były stawy.... tylko gdzie one są ?

Na mapie były stawy.... tylko gdzie one są ? © amiga

PK12 - Skarpa
Spoglądamy na zegarki... możemy ryzykować zaliczanie całej trasy, jednak lepiej będzie ją skrócić... może być problem... nie wyrobimy się, lepiej będzie odpuścić część PK... pojedziemy na 12-kę a jak czas pozwoli to może jeszcze zaliczymy odcinek specjalny... 
Dojazd przez bardzo ruchliwy odcinek 71-ki... masakra.. Po drodze mija nas 2 idiotów. pierwszy trąbi czemu..., po co nas wyprzedzał jeżeli 50m dalej skręca w lewo... drugi w ciężarówce prawie nas strąca z drogi... mija nas na przysłowiową gazetę z prędkością na 100% przekraczającą tą dozwoloną... Mam trochę dość tej drogi... 
W końcu docieramy do miejsca gdzie możemy odbić w przecinkę... uciekamy z drogi... o razu jest lepiej... Spoglądamy na rozświetlenie trafiamy na PK :)

Meta

Zegarek pokazuje, że mamy około godziny czasu... do odcinka specjalnego jest ok 15-20 minut jazdy, drugie tyle na powrót + czas na przejechanie jej... nie zdążymy... Pora jechać na metę... Będzie więcej czasu by coś zjeść i się napić, odpocząć i doprowadzić się do stanu używalności :) Po kilkunastu minutach jesteśmy w bazie... Oddajemy karty.. na dzisiaj starczy, chwila rozmowy ze znajomymi, korzystamy z grilla :) i zjeżdżają powoli pozostali zawodnicy. W tym Darek...z całkiem niezłym dorobkiem. 

Darek kawałek przed metą
Darek kawałek przed metą © amiga


Batonik na pocieszenie ;)
Batonik na pocieszenie ;) © amiga

W końcu nadszedł czas na  uhonorowanie zwycięzców tej edycji oraz całego sezonu BikeOrientów...  Karolina ląduje na II miejscu wśród kobiet - Gratulacaje. W losowaniu Darek ma szczęście... a ja dostaję batonik od Karoliny :) Dzięki

Gratulacje... jest pudło
Gratulacje... jest pudło © amiga


Wielka trójca
Wielka trójca © amiga


I Darek coś dostał :)
I Darek coś dostał :) © amiga

Jest ciemno gdy żegnamy się i ruszamy na Śląsk...
To była kolejna piękna wyprawa, świetnie zorganizowany maraton... aż żal, że w tym roku nie będzie kolejnego. Można się pocieszać, że na wiosnę można spodziewać się kolejnej wiosennej edycji :)

Podobno wariant optymalny
Podobno wariant optymalny © amiga


Wariant Optymalny - druga mapa
Wariant Optymalny - druga mapa © amiga

Nasz pokręcony wariant :)

powrót do domu

Niedziela, 12 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Vangelis - Theme from Antarctica
Miło było, ale muszę wrócić do domu, wyruszam coś koło 12:00, chciałbym dotrzeć do chałupy około 14:00-14:30.. przynajmniej taki jest plan.. czasu sporo i... chyba pojadę nie wprost :) Ruszamy z Darkiem początkowo kierujemy się na os. Młodego Górnika i Biskupice, dalej na Porębę, z grubsza trzymamy się niebieskiego szlaku. Pomimo tego, że faktycznie jest wyznaczony trochę bez sensu... to do jazdy rowerem szczególnie góralem jest stworzony... W zasadzie nie niczego więcej się nie nadaje, w wielu miejscach jest sporo błota, korzeni, uskoków, czy dziwnych podjazdów. W każdym bądź razie docieramy szlakiem do Pawłowa i dalej Kończyc gdzie ja odbijam na czerwony szlak Rudzki, a Darek kontynuuje jazdę niebieskim szlakiem MTB ;)
 Pod koniec robię sobie jeszcze krotką przerwę w parku na Zadolu, zakupując wcześniej jakieś elektrolity :) Plan dnia został wykonany, mogę się wykąpać i przygotować do kolejnego wyjazdu, tyle, że nie rowerowego :)

Opadają liście
Opadają liście © amiga
Jesienny las
Jesienny las © amiga

Trening z Darkiem i coś jeszcze

Sobota, 11 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
J. Kaczmarski - Ballada Wrześniowa
Darek ma na dzisiaj zaplanowany trening... 2 godziny, na szosie pewnie będę mu w stanie towarzyszyć, ale w terenie myślę, że nie ma szans... trudno najwyżej na mnie będzie musiał poczekać. Ruszamy coś koło 10:00 kierujemy się na Tarnowskie Góry, Co jakiś czas Dark wjeżdża gdzieś w teren poćwiczyć, ja kieruję się najprostszą drogą co najwyżej focąc... Zatrzymuję się w kilku miejscach. Zatrzymujemy się przy kamieniołomie w Bytomiu, dalej przy hałdzie popłuczkowej w Tarnowskich Górach i w Reptach gdzie Darek jedzie na czasówkę... Tam się nie wybieram, wertepy mnie zabiją, a nie chcę załatwić ramienia bardziej, niż w tej chwili...I tak cieszy mnie, że od kilku dni jestem w stanie obrócić się na prawy bok bez większego bólu... Tyle, że o spaniu na tym boku dalej nie ma mowy... po kilku minutach muszę się odwrócić... ;P
Kapliczka św. Barbary
Kapliczka św. Barbary © amiga
Kolejna wąskotorowa?
Kolejna wąskotorowa? © amiga
Nadjeżdża Darek
Nadjeżdża Darek © amiga
Kamieniołom
Kamieniołom © amiga
Szyb sztolni
Szyb sztolni "Czarnego Pstrąga" © amiga
Wracając do trasy, była dość urokliwa, a pogoda dopisała jest pięknie, koło 12:00 wracamy na Helenkę odbieramy Wiktora i Igorka i jedziemy coś zjeść do pobliskiej Pizzerii... Pizza Była pyszna, ale obsługa taka sobie... 90 minut to trochę za dużo, brak sztućców... i wariacka cena... cóż.. coś mi się zdaje że prędko tutaj nie przyjedziemy. Po posiłku Igorek chce jechać z nami gdzieś na rowerze... Mamy ok 120 minut do zachodu słońca... kierunek... Stadion Górnika Zabrze... częściowo ścieżkami leśnymi, częściowo bocznymi drogami docieramy na miejsce... i trzeba się zbierać. Czasu nie ma zbyt wiele.... a kawał drogi przed nami. Tuż przed zachodem docieramy, pora chwilę odpocząć ;)

Boisko gdzieś w drodze
Boisko gdzieś w drodze © amiga
Buduje się... tylko czemu tak długo
Buduje się... tylko czemu tak długo © amiga

do Jacka

Piątek, 10 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
BiG CyC - Zegarek Putina

Dość nietypowy wypad... Normalnie pewnie gnałbym do domu a dzisiaj mała odmiana. Z Darkiem jadę na Helenkę samochodem, a stamtąd już rowerami do Miechowic do Jacka. Dynio chce porozmawiać o przygotowaniach do Harpagana... planowałem kiedyś też na nim się pojawić, ale ramię skutecznie mnie blokuje... Hmm. Gdy lekarz mi wspominał o tym, że będzie bolało pół roku patrzyłem na niego jak na wariata, w tej chwili minęły już 2 miesiące i... dalej nie widać specjalnie poprawy, może już tak nie rwie, ale dalej pewne czynności są poza moim zasięgiem... Pewnie gdybym powiedział ortopedzie, że dalej jeżdżę na rowerze to by mnie zabił ;)
U Dynia w miłym towarzystwie spędzamy dobrą godzinę, może dłużej, jednak trzeba wrócić... którędy? Boję się wjeżdżać z ciężki teren, jednak jeszcze bardziej nie podoba mi się droga z Miechowic do Stolarzowic... Chyba wolę trochę pocierpieć... nawet zjeżdżając z Krajszyny ;)

Pięknie tutaj jest
Pięknie tutaj jest © amiga

na grzyby

Niedziela, 28 września 2014 · Komentarze(0)
Forrest Gump - Hollywood in Vienna
Krótki wypad po lesie... z siostrą i mamą. Trasa niewielka, ale całość w sumie zajęła ok 5 godzin... z tego 4 to szukanie grzybów... samej jazdy niewiele.
Ostatni grzybek
Ostatni grzybek © amiga

BikeOrient - Dookoła jeziora Sulejowskiego

Niedziela, 14 września 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Retrospective - Enemy World Vision6:00 - pobudka... zbieram się powoli, na śniadanie pizza :) Zbieram się przygotowuję jeszcze rower i dostaję informację od Karoliny, że wyjeżdża. Mam 5 minut czasu... Wychodzę do zaczarowanego ogrodu i.... widzę, że samochód jest już przed bramą... Krótkie powitanie i jedziemy do Sulejowa. 
W moim magicznym ogrodzie ;P
W moim magicznym ogrodzie ;P © amiga

Na miejscu mamy czas na uzbrojenie bikeów, udanie się na miejsce zbiórki, rozmawiamy z kilkoma znajomymi i... mamy ponad godzinę czasu do odprawy. Ruszamy tropem wczorajszych zawodów MTB w okolice rzeki Luciąży, może odnajdziemy jeszcze jakiś punkt ;P
Na wysokości żarełka w Polance odbijamy w kierunku rzeki, tam już dość wyraźnie oznaczenia trasy MTB i poruszaliśmy się po trasie w kierunku Sulejowa. Muszę przyznać, że kilka miejsc jest niesamowicie pięknych, mijamy kolejne zakola rzeki wpierw Luciąży, później Pilicy. Gdy wyjeżdżamy  na drogę mamy ledwie klika minut do odprawy, Pędzimy ile sił w nogach... Na szczęście odprawa ma delikatną obsuwę ;P

Już w Sulejowie
Już w Sulejowie © amiga
Klasztor - dzisiaj już w zasadzie hotel
Klasztor - dzisiaj już w zasadzie hotel © amiga
Na chwilę przed odprawą
Na chwilę przed odprawą © amiga

Dostajemy mapy i chwila na decyzję, Karolina zgodziła się bym jej towarzyszył więc uwspólniamy plan... Zaczniemy od 8ki, a dalej, 6, 10, 2, 18, 3, 20, 19, 15, 16. Ten ostatni punkt okazuje się, że znajduje się w miejscu które minęliśmy godzinę wcześniej, pewnie w odległości ok 50m... :) 

Bierz co chcesz, czyli rozdanie map
Bierz co chcesz, czyli rozdanie map © Tymoteuszka

Po 15 minutach możemy ruszyć, tym razem już na dzień dobry można pojechać na 4 różne punkty, więc peleton szybko się rozbija na mniejsze grupy. My ruszamy na 

Teraz trzeba narysować wariant
Teraz trzeba narysować wariant © amiga

PK-8 - róg ogrodzenia
Droga banalna, w ciągu 10 minut jesteśmy na miejscu... czyży miało być aż tak prosto?

PK-6 - brzeg jeziora
Kierujemy się na wschód, by wkrótce odbić na północny-wschód, plan to dotrzeć do zielonego szlaku rowerowego. Odnajdujemy go, tyle, że zamiast na wschód, odbijamy na północ... myśląc że jesteśmy bardziej na południe od szóstki. Docieramy do miejsca gdzie spodziewamy się ścieżki na PK i... coś jest nie tak, błądzimy dobre kilkanaście minut, spoglądamy na kompas... coś się kierunki nie zgadzają... Zawracamy na główny szlak... i spotykamy innych bikerów udających się na PK10... Masakra... błąd, trudno się mówi i trzeba go naprawić. Do 10-ki od tej strony raczej nie dotrzemy więc i tak trzeba zawrócić. Tym razem 6-ka odnaleziona bez większych problemów.

PK-10 - brzeg bagna
Pierwotnie chcemy jechać zielonym szlakiem i odbić z niego po ok 2km, ale... jedziemy wzdłuż linii brzegowej.. będzie krócej i szybciej. Natykamy się jednak na małe bagno. Trzeba podjąć decyzję, zawracamy, czy forsujemy..., idę na przeszpiegi, widzę, że to max 50m gdzie trzeba będzie skakać z kępki na kępkę wzdłuż czegoś w rodzaju strumienia... Wraz z kilkoma innymi zawodnikami docieramy na drugą stronę. Pozostaje odnalezienie lampiony. Wjeżdżamy w ścieżynkę która ma nas doprowadzić na miejsce, tyle, że ścieżynka gdzieś ginie. Zsiadamy z rowerów i z buta czeszemy okolicę. Karolina zauważa pomarańczowy punkt na drugim brzegu bagna, czyżby Piotrek popełnił taki błąd? Zawracamy i testujemy inne ścieżki, w końcu udaje się znaleźć coś czym dochodzę do miejsca gdzie spodziewam się lampiony który widzieliśmy.... Nie ma... za to z daleka widzę lampion tam...gdzie ma być... Zawracamy i jeszcze raz udajemy się na odszukanie właściwej drogi. Oczywiście pod koniec wiąże się to z przełażeniem przez bagno do pół-łydki ...Podbijamy karty i... jednak jest ścieżka..., ścieżynka, ścieżynusia... która praktycznie na całym odcinku jest sucha... Ech... Przynajmniej powrót był na sucho ;P
Wjazd na metę
Wjazd na metę © Tymoteuszka

PK-19 - 5m na wschód od przecinki
Zmieniamy plany, zamiast na 2-kę jedziemy na 19kę. Wyjazd z poprzedniego punktu i tak poszedł nam nieco inaczej i wyjechaliśmy nieco bardziej na południe, ale nie ma tego złego, zobaczyliśmy w końcu asfalt... jadąc obok kapliczki Nepomucena Dojeżdżamy do Błogich-małych i przed drugim krzyżem odbijamy na PK. Poszło nieźle. 

PK-20 - zakręt przecinki
Mała zmiana planów, pora odwiedzić sklep, uzupełnić elektrolity i coś zjeść... 5 minut później jedziemy dalej szukać naszego PK. Po drodze natykamy się m.inn na Anię testującą nowy mapnik który już być może niedługo będzie do kupienia na BikeOrientach... Chwila rozmowy przy lampionie i ruszamy dalej na

PK-3 - szczyt hałdy
Trasa ma być banalna, początkowo po drodze Lubianowskiej, później czarnym szlakiem na punkt. Jet jednak opcja skrócenia trasy z której chętnie korzystamy, droga niby właściwa na północny-wschód..., tyle, że coś poszło nie tak...  wygląda na to, że dojechaliśmy do Julianowa, tylko gdzie popełniliśmy błąd? Dopiero po analizie śladu GPS podejrzewam co się stało... i dopiero przy zdjęciach satelitarnych widać, że w okolicy układ ścieżek jest bardziej gęsty niż na mapie. Cóż. By nie popełnić drugi raz błędu jedziemy na Góry Trzebiatowskie i stamtąd już bezbłędnie trafiamy na PK. Przy okazji zauważam, że dookoła otaczają nas setki jadalnych grzybów, głównie to chyba maślaki, szok, wielki nie widziałem takiego urodzaju.
Schodzimy
Schodzimy © Tymoteuszka

PK-18 - pomnik
Jedziemy na Karolinów i Twardą... tam odbijamy w pobliże jeziora i pomnik jest tuż obok. Banalny punkt... 
Zawracamy w kierunku na 

PK-2 - brzeg jeziora
Początkowo asfaltem, a od Karolinowa Niebieskim Szlakiem Rzeki Pilicy, gdzieś w połowie drogi do Zarzęcina odbijamy nad jezioro. PK odnaleziony :)

Punkt nad jeziorem Sulejowskim
Punkt nad jeziorem Sulejowskim © amiga

PK-15 - samotne drzewo
Nie powinno być specjalnie problemów, kurs na Sulejów niebieskim szlakiem który wczoraj pokonałem w drogą stronę, Odbijamy dopiero przed metą na Owczary, liczymy przecinki i skręcamy..., dość grząski teren, ale lampion i drzewo widoczne z daleka. Zawracamy pozostał już tylko jeden PK do zaliczenia 

PK-16 - prawy brzeg Luciąży
Rano przed startem jechaliśmy tuż obok, nie wiedząc, że był tak blisko.... teraz musimy go odnaleźć. Jednak już na 12-tce Karolina sygnalizuje, że źle się czuje, że odcina ją... stajemy na Orlenie, Chwila na Hot-Doga i kawę mrożoną... ale to niewiele pomaga. Zawracamy

Meta
Jesteśmy sporo przed końcem czasu, mamy czas by na spokojnie zjeść, spłukać się... zapakować rowery i poczekać na wyniki...
Karolina jest na 11 miejscu wśród kobiet, ja ląduję na 40-tym. Dzisiaj i tak to nie był mój dzień na ściganie, a miło było pojeździć w tak zacnym towarzystwie. Trasa niesamowicie malownicza, szkoda, że tak mało fociłem... Powrót niebieskim szlakiem za to dał mi popalić, w nocy kilka budził mnie ból... Ale i tak wydaje mi się, że był to jeden z lepszych jak nie najlepszy BikeOrient... 
Dzięki... 

Na mecie



Na mecie © amiga
I fotograf jest
I fotograf jest © amiga

Po rozdaniu jedziemy do Smardzowic i pora się pożegnać... Weekend minął szybko, za szybko... 

Po Tomaszowie z Karoliną

Sobota, 13 września 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rydwany Ognia - Vangelis

Pobudka o 3:30, sobota... na szczęście wszystko przygotowane do wyjazdu, na śniadanie zdecydowanie za wcześnie..., ale biorę coś ze sobą... Rower zapakowany... Ruszam. Całość waży chyba z tonę, w pierwszej chwili mam problem z normalną jazdą, muszę się przyzwyczaić do jazdy z sakwami... Chyba dobre 2-3 lata tego nie testowałem, ale jest okazja, jest powód.

5:03 wsiadam do pociągu... wieszam rower i... zasypiam, mam prawie 4 godziny czasu... udaje mi się pospać gdzieś do wschodu słońca... może ciut dłużej... 

8:44  - jestem w Piotrkowie, krótka wizyta w sklepie, uzupełnienie elektrolitów, kupuję jakąś drożdżówkę polecaną przez panią sprzedawczynię i ustalam trasę, w zasadzie bardziej kierunek... bo trasę pomogła mi wybrać  Karolina. Mogłem jechać krótszą trasą przez Koło, lub wzdłuż S8 po drogach technicznych, ale... jadę na Sulejów..., jutro w tym miejscu też się pewnie pojawię na maratonie na orientację BikeOrient. Tyle, że raczej turystycznie, kontuzja barku dalej mi przeszkadza, a lekarz... zabronił mi jeździć na rowerze przez pół roku.... 
Korzystam z mapy 1:100000 - to dobry wybór przy dłuższych trasach, brak rozpraszających szczegółów, a przy okazji naniesione są informacje o atrakcjach, może... czasami są lakoniczne, ale zupełnie wystarczające, by zaplanować trasę. 

Pierwszy krótki postój w Witowie, w zasadzie nie do końca planowany, ale spory zespół klasztorny sam zapraszał... 

Sanktuarium Matki Bożej Zwiastowana w Witowie
Sanktuarium Matki Bożej Zwiastowana w Witowie © amiga

Podoba mi się gra świateł wewnątrz
Podoba mi się gra świateł wewnątrz © amiga

Udało się pochłonąć drożdżówkę, trochę poczytać o tym miejscu i trzeba ruszać... Ciąg dalszy wzdłuż 12, aż do Sulejowa. Krótko przed spotykam zawodników ruszających na trasę MTB dookoła jeziora Sulejowskiego, Gdzieś mi mignął Paweł Banaszkiewicz... Pewnie zobaczymy się jutro :)
Jadę Niebieskim szlakiem do Zarzęcina, niedawno musiało tutaj padać..., sporo błota kałuż... muszę uważać, gdzieniegdzie zdarzają się łachy piachu z którymi moje wąskie oponki średnio sobie radzą. Z Zarzęcina jadę do Karolinowa a stamtąd na Twardą, podziwiam kolejne ciekawe budowle, ale czas mnie goni, zatrzymam się tutaj przy innej okazji, Przy wyjeździe z Twardej na Smardzowice spotykam Wikiego który rozstawia PK na zawody :), mija dobre kilka minut i ruszam dalej. W Smardzowicach muszę dotrzeć na kwaterę...
Jestem o czasie, coś koło 11. Zostawiam graty i jadę dalej do Tomaszowa, nie mija nawet 5 minut gdy z naprzeciwka dojeżdża Karolina :) Krótkie powitanie i ruszamy dalej, środek drogi to nie jest dobre miejsce na dłuższe przemówienia, powitania, pogadanki... :) 

Za to po kilkunastu minutach jesteśmy już przy małych grotach Niegórzyckich..., w końcu chwila odpoczynku... 

Małe Groty :)
Małe Groty :) © amiga
Ciutkę bliżej
Ciutkę bliżej © amiga

i zupełnie niechcący odkrywamy jeden z punktów jutrzejszego BikeOrientu... 

O.... pierwszy Punkt z BikeOrientu znaleziony :)
O.... pierwszy Punkt z BikeOrientu znaleziony :) © amiga

Jedziemy do Tomaszowa, do Skansenu rzeki Pilicy, troszeczkę mnie on zaskakuje, sporo elementów wojskowych, począwszy od pistoletów a skończywszy na czołgu. podobno wszystko zostało wyciągnięte, znalezione w rzece bądź z bezpośredniej jej okolicy. Mam niezłego przewodnika... :) który przekazuje mi te historie.

W skansenie rzeki Pilicy
W skansenie rzeki Pilicy © amiga
Miss Tomaszowa
Miss Tomaszowa © amiga

Wewnątrz jest co zwiedzać, m.inn. sporo miniatur młynów, czy przedmiotów używanych jeszcze nie tak dawno..., niektóre potrafię jeszcze nazwać, a niewielki odsetek pamiętam jak był używany przez babcię... 
Miniaturki młynów
Miniaturki młynów © amiga
Nawet jeden moilny
Nawet jeden mobilny © amiga
Ktoś włożył w to sporo pracy
Ktoś włożył w to sporo pracy © amiga
Stare mapy
Stare mapy © amiga
Jeszcze jedna
Jeszcze jedna © amiga

Na zewnątrz spora kolekcja kół młyńskich, ale nie tylko, tuż obok stoi czołg, armata...
Zbiór kamieni młyńskich
Zbiór kamieni młyńskich © amiga
I coś z nieco nowszej historii
I coś z nieco nowszej historii © amiga
Prawie jak Rudy
Prawie jak Rudy © amiga

Ale co ciekawe została też przeniesiona cała stacja kolejowa z Czarnocina... Gdyby u nas też dało się coś takiego zrobić... ale sporo starych budynków już się rozpadło...
O której mamy pociąg?
O której mamy pociąg? © amiga
Wszystko jest na rozkładzie
Wszystko jest na rozkładzie © amiga
Armata... o jaka wielka
Armata... o jaka wielka © amiga
Gramofon też się znalazł
Gramofon też się znalazł © amiga

Wychodząc ze skanseny trafiamy na plakat wystawy autorskiej Karoliny i Jerzego
Wystawa Karoliny i Jerzego
Wystawa Karoliny i Jerzego © amiga

Jadąc przez centrum Tomaszowa trafiamy na otwarty kościół ewangelicki, podobno jest to bardzo rzadka okazja, pech jednak chce, że trafiamy na jakiegoś oszołoma... który zaczyna nam wciskać że ewangelicy nie potrafią czytać ewangelii... ;P
Kościół ewangelicki w całej krasie
Kościół ewangelicki w całej krasie © amiga
Wewnątrz kościoła ewangelickiego w Tomaszowie
Wewnątrz kościoła ewangelickiego w Tomaszowie © amiga
I pomnik tuż przy kościele
I pomnik tuż przy kościele © amiga

Nieco dalej jeszcze jeden postój przy pałacu... 
Budynek muzeum Antoniego Ossowskiego
Budynek muzeum Antoniego Ossowskiego © amiga

i cmentarzu żydowskim, a w zasadzie tym co z niego zostało, o wejściu raczej nie ma mowy... szkoda...
Cmentarz żydowski w Tomaszowie
Cmentarz żydowski w Tomaszowie © amiga

Jedziemy na Ujazd, po drodze przerwa przy starym młynie, z tego co widać jest on dzisiaj zagospodarowany, częściowo odnowiony, niewiele potrzeba by przywrócić go do stanu świetności
Stary młyn w Zaborowie
Stary młyn w Zaborowie © amiga
Stary młyn w Zaborowie z innej strony
Stary młyn w Zaborowie z innej strony © amiga
Piasecznica w Zaorowie
Piasecznica w Zaborowie © amiga

W Ujeździe obowiązkowy postój przy kościele, a że jest okazja obmyć się z potu, soli korzystamy z tego sprzętnie
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe © amiga
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe z innej perspektywy
Kościół św.Wojciecha w Ujeździe z innej perspektywy © amiga
Coś Karolinę zaniepokoiło
Coś Karolinę zaniepokoiło © amiga
Trzeba obmyć ręce
Trzeba obmyć ręce © amiga

i jedziemy odwiedzić pobliski park z pałacem. Oczywiście trafiamy na kolejnego oszołoma, który dla odmiany wciska nam że bunkier jest lodownią... już w domu sprawdziłem to.. i to jest bunkier, powstał sporo później niż pałac, a nie jak twierdził przemiły pan...
Przy pałacu w Ujeździe
Przy pałacu w Ujeździe © amiga
Pałac w Ujeździe w pełnej krasie
Pałac w Ujeździe w pełnej krasie © amiga
Docieramy w do Grot Niegórzyckich, zwiedzanie sobie odpuszczam, ale zaglądamy na wystawę Karoliny, po kilku godzinach w słońcu chyba obydwoje jesteśmy lekko zmęczeni, nie przeszkadza nam nawet kawa i batony z automatu. Spędzamy tutaj dobre kilanaście minut, podziwiam to co się zmieniło... a w zasadzie poza grotami, to okolica jest dość mocno odmieniona na plus oczywiście.
Miniaturka przeprawy przez Pilicę na wystawie Karoliny i Jerzego
Miniaturka przeprawy przez Pilicę na wystawie Karoliny i Jerzego © amiga
Dzień zbliża się ku końcowi, ale jest jeszcze jedna atrakcja w pobliżu - studnia św Anny  
Konik czy co?
Konik czy co? © amiga
Przy źródełku św. Anny
Przy źródełku św. Anny © amiga
Kolumna tuż obok
Kolumna tuż obok © amiga

Czas jednak mija nieubłaganie, dojeżdżamy w okolice Niebieskich Źródeł i rozstajemy się... Zobaczymy się już za kilka godzin w drodze na BikeOrient... 
Dobranoc... :D

z Maćkiem przez Chudów

Wtorek, 9 września 2014 · Komentarze(0)
Totentanz - Walcz

Drugi raz wyjazd z Maćkiem, tyle, że on dzisiaj wsiadła na rower szosowy, na crossie mam średnie szanse na dotrzymanie tempa... Różnica w przyspieszeniu jest ogromna, jednak jakoś udaje mi się dotrzymać mu kroku. W dość szaleńczym tempie dojeżdżamy do Chudowa, tam chwila przerwy, i ja jadę dalej przez Bujaków i Mikołów do domu,a Maciek zawraca przez Ornontowice do  Gliwic.. W Mikołowie robię sobie małą przerwę przy jednym ze sklepów, zaczyna się ścieniać, coś w strasznym tempie skraca się dzień... 

Zamek w Chudowie
Zamek w Chudowie © amiga