Wycieczka górska - Etisoft w Beskidach....
Sobota, 20 czerwca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria do 68km, Firmowo, tam i z powrotem, W towarzystwie
Sobota... 11:00.. po krótkiej nocy w Hotelu... około 11:00 ruszamy z silną grupą 9 osobową na wycieczkę górską... Trasa względnie prosta poza podjazdem na Cieńków Niżni. Trochę się obawiam czy nas nie zlinczują, jednak w Beskidzie Śląskim ciężko wymyślić płaską trasę. A tą trasę mamy objechaną... wiemy czego się spodziewać...
Kilka minut po 11 ruszamy spod Hotelu... początkowo zjazd... jednak chwilę później już czeka nas maleńki podjazd ścieżką w kierunku dworca PKP w Wiśle. Gdyby jeszcze ktoś usunął stamtąd te słupki... stojące centralnie na ścieżce... na jedną z nich prawie się nadziałem... w ostatniej chwili odbiłem na bok...
Na górze... etisoft © amiga
W centrum na chwilę się zatrzymujemy przy sklepie, uzupełniamy bidony... w isotonicki... a chwilę później kierujemy się na Wisłę Czarne. Kilka kilometrów po dość płaskim terenie, tzn wznosi się ale nieznacznie przypomina bardziej wczorajszy odcinek od Ustronia do Wisły..., tyle, że w większości asfaltem...
Wodospad :) © amiga
Gdy docieramy w pobliże miejsca gdzie mamy wjechać i widać pierwszy podjazd/podejście , słyszymy tylko "chyba sobie żartujecie", nie żartujemy.... jest stromo... liczniki pokazują nachylenie ponad 30%...
Obowiązkowe miejsce na focenie :) © amiga
Chwilę później trafiamy na betonowe płyty, zupełnie nie pomagają... a wręcz nachylenie jest jeszcze większe...
Ten stromy odcinek ciągnie się aż do skoczni im.A Małysza przy której robimy krótki odpoczynek...
Skocznia im A.Małysza :) © amiga
Już za skocznią jest nieco lepiej, nachylenie nieco mniejsze, przez większość trasy da się jechać, ale musimy pamiętać o tym, że kilka osób jest pierwszy raz rowerem w górach...
Podjazdy © amiga
Gdy osiągamy schronisko... na Cieńkowie przy wyciągu robimy kilkuminutową przerwę sącząc zakupione napoje...
Krótka przerwa na Cieńkowie © amiga
Jacek i Alicja zgłaszają też wniosek o skrócenie wycieczki... więc już po przerwie dzielimy się na 2 grupy, Jacek z Alą zjeżdżają asfaltem do Wisły w okolice Zapory, a reszta towarzystwa dalej jedzie szlakiem...
Zadowolony Piotrek © amiga
Z tego co pamiętam, to pierwsze 5 km od podnóża góry to mniejsze lub większe podjazdy... pojawia się nawet odcinek z 34% nachyleniem po płytach betonowych... Na szczęście jest krótki... może 100 metrów...
I powolutku zaczyna się najfajniejsza część wycieczki... szeroki szuter prowadzący wzdłuż pasma Cieńkowa, a dalej w okolice Baraniej Góry.... Coraz częściej pojawiają się zjazdy, podjazdy są łagodniejsze...
Sporo takich miejsc mijamy © amiga
Prognozy pogody wskazywały że będą nam towarzyszyły dzisiaj burze, a jednak do tej pory nie spadła ani jedna kropla, po niebie przewalają się ciemne chmury, jednak nas omijają szerokim łukiem :)... co jakiś czas pojawia się słońce...
Brak chętnych na bujanie © amiga
Co jakiś czas zatrzymujemy się... zbieramy w grupę i ruszamy dalej...
Co przerwę jeden z Dareków zgłasza nam chęć skrócenia trasy, w końcu namawia do tego więcej osób i decyzja zapadła... więc teraz tylko jak... Albo pociągniemy dalej do Przysłupa i tam odbijemy albo... tutaj zamieszał Krzysiek...
Pogoda wymarzona © amiga
kilkaset metrów temu minęliśmy niebieski pieszy szlak.... Krzysiek twierdzi że jest przejezdny, asfaltowy... może na poczatku kilka metrów trzeba będzie sprowadzić rower, ale to wszystko....
Panorama Beskidów :) © amiga
Zawracamy....
Odnajdujemy wejście na szlak... o jeździe nie ma mowy.... masa konarów, kamieni... skutecznie blokuje przejazd, chociaż 2 osoby w tym Krzysiek i starają się udowodnić, że po tym da się jechać... Ja jakoś nie mam jeszcze tak porytej głowy, niestety skutecznie blokuje mnie wyobraźnia i pamięć gleby sprzed roku w Izerach...
Sławek na szlaku © amiga
Wolę sprowadzić... co czyni też pozostała część ekipy, chyba najbardziej wkurzony jest Piotrek... który jest po operacji kolana... i takie zejście jest dla niego niebezpieczne...
Chwila przerwy © amiga
Krzysiek :) - Tu byłem © amiga
Walka ze szlakiem trwa dobre 30 minut..., gdy pojawia się w końcu asfalt, wszyscy odczuwamy ulgę... Ten szlak to nie był dobry pomysł... mieliśmy jechać dalej, przynajmniej do Przysłupa i tamtejszego schroniska...
Zjeżdżamy wzdłuż Czarnej Wisełki.... rower pędzi sam... nie trzeba dopedałowywać... Gdy mijamy Wisłę Czarne zapada decyzja by się zatrzymać w jakiejś restauracji....
Jest pora obiadowa... więc wykorzystujemy ją najlepiej jak się da :)... każdy coś zamawia... zmęczenie powoli mija, pojawiają się uśmiech na twarzach...
To chyba Czarna Wisełka © amiga
Po ponad godzinie ruszamy dalej... przez całą długość Wisły, aż do Hotelu :)...
Jest coś koło 17:00..., wycieczka wyszła nieco inaczej niż planowaliśmy, mamy też nauczkę, że coś co wydaje się względnie łatwe nie musi takie być i by absolutnie nie korzystać, ze szlaków pieszych a już na bank nie z tego niebieskiego prowadzącego na Baranią Górę :) W przyszłym roku, może wybierzemy inny kierunek..., może bardziej asfaltowy... tyle, że tam jeżdżą też samochody... ale coś za coś...
Brawa należą się osobą które były pierwszy raz na takim wypadzie... pierwszy raz zetknęły się z problemami jazdy górskiej...
Kilka minut po 11 ruszamy spod Hotelu... początkowo zjazd... jednak chwilę później już czeka nas maleńki podjazd ścieżką w kierunku dworca PKP w Wiśle. Gdyby jeszcze ktoś usunął stamtąd te słupki... stojące centralnie na ścieżce... na jedną z nich prawie się nadziałem... w ostatniej chwili odbiłem na bok...
Na górze... etisoft © amiga
W centrum na chwilę się zatrzymujemy przy sklepie, uzupełniamy bidony... w isotonicki... a chwilę później kierujemy się na Wisłę Czarne. Kilka kilometrów po dość płaskim terenie, tzn wznosi się ale nieznacznie przypomina bardziej wczorajszy odcinek od Ustronia do Wisły..., tyle, że w większości asfaltem...
Wodospad :) © amiga
Gdy docieramy w pobliże miejsca gdzie mamy wjechać i widać pierwszy podjazd/podejście , słyszymy tylko "chyba sobie żartujecie", nie żartujemy.... jest stromo... liczniki pokazują nachylenie ponad 30%...
Obowiązkowe miejsce na focenie :) © amiga
Chwilę później trafiamy na betonowe płyty, zupełnie nie pomagają... a wręcz nachylenie jest jeszcze większe...
Ten stromy odcinek ciągnie się aż do skoczni im.A Małysza przy której robimy krótki odpoczynek...
Skocznia im A.Małysza :) © amiga
Już za skocznią jest nieco lepiej, nachylenie nieco mniejsze, przez większość trasy da się jechać, ale musimy pamiętać o tym, że kilka osób jest pierwszy raz rowerem w górach...
Podjazdy © amiga
Gdy osiągamy schronisko... na Cieńkowie przy wyciągu robimy kilkuminutową przerwę sącząc zakupione napoje...
Krótka przerwa na Cieńkowie © amiga
Jacek i Alicja zgłaszają też wniosek o skrócenie wycieczki... więc już po przerwie dzielimy się na 2 grupy, Jacek z Alą zjeżdżają asfaltem do Wisły w okolice Zapory, a reszta towarzystwa dalej jedzie szlakiem...
Zadowolony Piotrek © amiga
Z tego co pamiętam, to pierwsze 5 km od podnóża góry to mniejsze lub większe podjazdy... pojawia się nawet odcinek z 34% nachyleniem po płytach betonowych... Na szczęście jest krótki... może 100 metrów...
I powolutku zaczyna się najfajniejsza część wycieczki... szeroki szuter prowadzący wzdłuż pasma Cieńkowa, a dalej w okolice Baraniej Góry.... Coraz częściej pojawiają się zjazdy, podjazdy są łagodniejsze...
Sporo takich miejsc mijamy © amiga
Prognozy pogody wskazywały że będą nam towarzyszyły dzisiaj burze, a jednak do tej pory nie spadła ani jedna kropla, po niebie przewalają się ciemne chmury, jednak nas omijają szerokim łukiem :)... co jakiś czas pojawia się słońce...
Brak chętnych na bujanie © amiga
Co jakiś czas zatrzymujemy się... zbieramy w grupę i ruszamy dalej...
Co przerwę jeden z Dareków zgłasza nam chęć skrócenia trasy, w końcu namawia do tego więcej osób i decyzja zapadła... więc teraz tylko jak... Albo pociągniemy dalej do Przysłupa i tam odbijemy albo... tutaj zamieszał Krzysiek...
Pogoda wymarzona © amiga
kilkaset metrów temu minęliśmy niebieski pieszy szlak.... Krzysiek twierdzi że jest przejezdny, asfaltowy... może na poczatku kilka metrów trzeba będzie sprowadzić rower, ale to wszystko....
Panorama Beskidów :) © amiga
Zawracamy....
Odnajdujemy wejście na szlak... o jeździe nie ma mowy.... masa konarów, kamieni... skutecznie blokuje przejazd, chociaż 2 osoby w tym Krzysiek i starają się udowodnić, że po tym da się jechać... Ja jakoś nie mam jeszcze tak porytej głowy, niestety skutecznie blokuje mnie wyobraźnia i pamięć gleby sprzed roku w Izerach...
Sławek na szlaku © amiga
Wolę sprowadzić... co czyni też pozostała część ekipy, chyba najbardziej wkurzony jest Piotrek... który jest po operacji kolana... i takie zejście jest dla niego niebezpieczne...
Chwila przerwy © amiga
Krzysiek :) - Tu byłem © amiga
Walka ze szlakiem trwa dobre 30 minut..., gdy pojawia się w końcu asfalt, wszyscy odczuwamy ulgę... Ten szlak to nie był dobry pomysł... mieliśmy jechać dalej, przynajmniej do Przysłupa i tamtejszego schroniska...
Zjeżdżamy wzdłuż Czarnej Wisełki.... rower pędzi sam... nie trzeba dopedałowywać... Gdy mijamy Wisłę Czarne zapada decyzja by się zatrzymać w jakiejś restauracji....
Jest pora obiadowa... więc wykorzystujemy ją najlepiej jak się da :)... każdy coś zamawia... zmęczenie powoli mija, pojawiają się uśmiech na twarzach...
To chyba Czarna Wisełka © amiga
Po ponad godzinie ruszamy dalej... przez całą długość Wisły, aż do Hotelu :)...
Jest coś koło 17:00..., wycieczka wyszła nieco inaczej niż planowaliśmy, mamy też nauczkę, że coś co wydaje się względnie łatwe nie musi takie być i by absolutnie nie korzystać, ze szlaków pieszych a już na bank nie z tego niebieskiego prowadzącego na Baranią Górę :) W przyszłym roku, może wybierzemy inny kierunek..., może bardziej asfaltowy... tyle, że tam jeżdżą też samochody... ale coś za coś...
Brawa należą się osobą które były pierwszy raz na takim wypadzie... pierwszy raz zetknęły się z problemami jazdy górskiej...