Wpisy archiwalne w kategorii

Solo

Dystans całkowity:86682.07 km (w terenie 14611.30 km; 16.86%)
Czas w ruchu:3846:14
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:321037 m
Maks. tętno maksymalne:240 (130 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:3340130 kcal
Liczba aktywności:2661
Średnio na aktywność:32.57 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Po okolicy

Niedziela, 15 lipca 2018 · Komentarze(0)
Ostatnio strasznie się obijam rowerowo, a to coś wypadnie, a to urodziny, komunia, choroba, a to pada, nie chce mi się.... itp. 
Koniec wymówek, jest niedziela, trzeba się ruszyć, może nie będzie to nic spektakularnego, mam jakieś 3 może 4 godziny czasu, ale przynajmniej pojeżdżę po okolicy, zobaczę co się zmieniło. Kierunek Lędziny, a później się zobaczy. 

W rachubę wchodzi tylko las, co prawda później pewnie pojadę szosami, ale pierwsze kilkanaście km mam w wariancie po lesie. Niektóre ze ścieżek strasznie zarosły, są wąskie, rośliny po obu stronach mają po 1.5m, ale, są też miejsca gdzie wpadli leśnicy i wycieli cały kwartał lasu... 

Jadę przez Murcki, co prawda może nie najbardziej optymalnym wariantem, ale po drodze zahaczam o wzgórze Wandy, najwyższy punkt Katowic. Niby fajnie, ale... wzgórze jest mocno porośnięte lasem, na szczycie wodociągi mają swoją stację i tyle. A przydało by się postawić jakąś wieżę widokową.. Włażenie na drzewa jakoś mnie nie pociąga od kilkudziesięciu lat ;)

Leśne ścieżki, okolica Murcek
Leśne ścieżki, okolica Murcek © amiga
Przydało my się jednak nieco zmienić te przejście, miejsca jest od groma
Przydało my się jednak nieco zmienić te przejście, miejsca jest od groma © amiga
Niecka po dawnym basenie
Niecka po dawnym basenie © amiga
Wzgórze Wandy - najwyższy punkt Katowic, szkoda tylko, że nic z niego nie widać, jest totalnie zarośnięty, może jakaś wieża widokowa?
Wzgórze Wandy - najwyższy punkt Katowic, szkoda tylko, że nic z niego nie widać, jest totalnie zarośnięty, może jakaś wieża widokowa? © amiga
Miejsce postojowe
Miejsce postojowe © amiga
Udaje się przejechać niektóre podmokłe fragmenty trasy, ostatnie deszcze w końcu pozostawiły po sobie ślady, woda nie wsiąkła w całości w podłoże, rośliny odżyły. Na chwilę przystaję na Hamerli.. Tuż za trutowiskiem, przy leśnym stawie... 
Jeszcze ze 2 km i będę w Lędzinach, tam przy krzyżu zastanawiam się którędy dalej...?


Hamerla, coś jest niesamowitego w tym miejscu
Hamerla, coś jest niesamowitego w tym miejscu © amiga
Postój pod krzyżem w Lędzinach
Postój pod krzyżem w Lędzinach © amiga

Obieram kierunek Imielin, dalej Mysłowice. W tej pierwszej miejscowości wjeżdżam do parku, a raczej na teren ośrodka, chwilę po nim krążę, w zasadzie mijam go od wielu lat, dzisiaj moją uwagę przykuły dmuchańce. Okazuje się, że przy basenie jest całkiem zgrabny plac zabaw :). Mała rundka dookoła i jadę na Mysłowice, Wpierw Krasowy, później Wesoła obok stawu. Jako, że logicznym dla mnie jest iż wyjadę na Giszowcu to zastanawiam się czy już odbić w kierunku domu, czy może trochę nagiąć drogę? 

Ośrodek Sportowo Rekreacyjny
Ośrodek Sportowo Rekreacyjny "Zalew" w Lędzinach © amiga
Stadion MKS Lędziny
Stadion MKS Lędziny © amiga
Mysłowice Krasowy
Mysłowice Krasowy © amiga
Wapiennik w Krasowach
Wapiennik w Krasowach © amiga
Tam nie jadę ;)
Tam nie jadę ;) © amiga
Widać maszt centrum nadawczego w Kosztowach
Widać maszt centrum nadawczego w Kosztowach © amiga
Rondo górników KWK Wesoła
Rondo górników KWK Wesoła © amiga
Zalew Wesoła
Zalew Wesoła © amiga
Droga do Murcek
Droga do Murcek © amiga
Szlaban..., dobrze, że można go objechać
Szlaban..., dobrze, że można go objechać © amiga

Wybrałem drugi wariant, podjeżdżam na Nikiszowiec, jednak z daleka widzę setki samochodów, spoglądam na zegarek, pora kościelna, będą tłumy w centrum, tak więc mijam je bokiem, zajrzę tutaj w inny dzień, gdy będzie spokojniej. 
Zastanawiam się nad Szopienicami, ale stamtąd warianty są nieciekawe, za to przypominam sobie o ścieżce przez las prowadzącej na Dolinę 3 Stawów... 

Nikiszowiec, dzisiaj odpuszczam sobie wjazd do centrum
Nikiszowiec, dzisiaj odpuszczam sobie wjazd do centrum © amiga
A tutaj co budują, kolejne osiedle z serii Zielona Ostoja
A tutaj co budują, kolejne osiedle z serii Zielona Ostoja © amiga
Stromy zjazd
Stromy zjazd © amiga
Dolina 3 stawów - największy staw
Dolina 3 stawów - największy staw © amiga

Obowiązkowa rundka dookoła największych stawów i kieruję się na Muchowiec, po drodze podziwiając zmiany jakie tutaj zaszły, jeszcze kilka lat temu jechałbym po bagnisku, a dzisiaj mam piękną betonową drogę, w pobliżu jakieś knajpki, ścieżki piesze, place zabaw... Przy lotnisku zaskakują rolkostrady i drewniane kładki. Z jakiegoś powodu nie ma zbyt wielu ludzi, może to wakacje? W każdym bądź razie cały park leśny jest przejezdny :)

Średni staw na Dolinie 3 Stawów
Średni staw na Dolinie 3 Stawów © amiga
Coś nowego w parku leśnym
Coś nowego w parku leśnym © amiga
Czy po tym można jeździć rowerem?
Czy po tym można jeździć rowerem? © amiga
Alpaki na Muchowcu
Alpaki na Muchowcu © amiga

Pora jednak skierować się do domu, jeszcze delikatnie naginam ul Rolną, przez Ligotę, tyłem docieram do Ochojca... Przy Dworcu PKP w Ochojcu skręcam na peron, a raczej na pozostałości po nim. W zasadzie został tylko nasyp... za kilka lat gdy to zarośnie nikt nie będzie pamiętał, że tutaj jeździły pociągi osobowe. Szkoda, że miasto nie zauważa potencjału kolejki aglometacyjnej, w zamian ciesząc się, że mamy największy odsetek samochodów w regionie. To chore. Cóż... obudzimy się za kilka lat z ręką w nocniku... 

Stary wiadukt w Ligocie
Stary wiadukt w Ligocie © amiga
Staruszki Mercedesy
Staruszki Mercedesy © amiga
I tyle zostało po peronie w Ochojcu
I tyle zostało po peronie w Ochojcu © amiga
Wąska ścieżka do domu
Wąska ścieżka do domu © amiga

W domu jestem trochę przed 14... :) Pora odpocząć i zająć się innymi sprawami... Niemniej dzień dobrze wykorzystany :)

Na myjnię ;)

Sobota, 14 lipca 2018 · Komentarze(0)
Szybki wypad na pobliską myjnię celem spłukania syfu z roweru po ostatnich ulewach. 

A na zdjęciu pies, kumpel ma ich 10, może ktoś chętny? 

BERNEŃSKI PIES PASTERSKI
Jeden z 10 ;) psiaków
Jeden z 10 ;) psiaków © amiga

W piątek 13 do pracy

Piątek, 13 lipca 2018 · Komentarze(0)
Jest prawie 7:10, po 2 dniach gdy musiałem zrezygnować z jazdy rowerem, zastanawiam się czy dziś nie dać sobie jeszcze spokoju, w końcu w nocy lalo, teraz jest mokro, chłodno, na dokładkę wieje silny wiatr z zachodu... 
Zbieranie idzie mi opornie, jednak w końcu decyzja została podjęta, wsiadam na rower zaopatrzony w wiatrówkę i na wszelki wypadek przeciwdeszczówkę (tyle, że w plecaku). 
Zaskakuje mnie postęp prac na Zbożowej...  jeszcze chwila i wyleją asfalt :), tyle, że koło Famury głównych prac jeszcze nie zaczęli... 
A gdy to skrzyżowanie będzie mało drożne, to południowe dzielnice staną ;)

Chyba powoli zbliżają się do końca
Chyba powoli zbliżają się do końca © amiga
Jadę dzisiaj spokojniej, jestem zmęczony, mało snu zrobiło swoje. Trochę obawiam się, że kałuże jednak podtopią mi buty, ale... o dziwno nie ma tragedii. 
Na drogach względnie spokojnie. Sama jazda nie jest szarpana, nie muszę co chwilę się zatrzymywać, zwalniać, przyspieszać czy cokolwiek omijać. Gdzieś tam z tyłu głowy jednak chodzi myśl, wjedź do lasu, wjedź do lasu... kilka razy mało tego nie zrobiłem.  Jednak z rana to trochę głupi pomysł w takich warunkach, może wieczorem jeżeli nie będzie lało. 
Ciemne chmury nad Rudą Śląską
Ciemne chmury nad Rudą Śląską © amiga
Na Bielszowickiej specjalnie wjeżdżam na DDRkę, chcę ocenić to co pozostawiły sobie ekipy po jakiś naprawach... Nie wygląda to dobrze, w nocy, przy większej prędkości można się zdziwić. Niby jest płytko, ale jednak spora ilość kamieni wielkości pomarańczy nie pomoże. Jestem ciekaw co dalej z tymi wyrwami. Czy zostaną załatane? Choć dla mnie rowerówka w tym miejscu to pomyłka. A przynajmniej nie w takiej formie. 
Rozwalona rowerówka...
Rozwalona rowerówka... © amiga
Kolejne ciekawe miejsce na DDRce
Kolejne ciekawe miejsce na DDRce © amiga
W Zabrzu jestem około ósmej, szkoły pozamykane,  cisza spokój... 
Wjeżdżam do lasku Makoszowskiego, na ścieżkach niewielu spacerowiczów. O rowerzystach nie ma mowy. Za to zauważam wysyp grzybów, są trujące więc te jadalne też powinny się pojawić. Co prawda trafiam na żółcika siarkowego - jadalny grzyb, jednak jakoś nie ciągnie mnie do przyrządzania go.  
W lasku Makoszowskim o poranku
W lasku Makoszowskim o poranku © amiga
Zaczynają pojawiać się grzyby
Zaczynają pojawiać się grzyby © amiga
Żółciak Siarkowy - jadalny :)
Żółciak Siarkowy - jadalny :) © amiga

Do firmy docieram z lekkim poślizgiem, specjalnie się nie spinałem, z wiatrem nie chciało mi się walczyć. W powrotnej drodze będzie wspomagał mnie wiatr, może więc będę szybko pędził do domu szosami... Kto wie... 

Z burzą za plecami

Piątek, 13 lipca 2018 · Komentarze(0)
16:40 ruszam. Radary pokazują bardzo szybko zbliżającą się burze idącą na nas od Opola. Oceniam, że dorwie mnie za około 40-50 minut . Spróbuję jej uciec, czy się uda? Nie wiem, najwyżej przeczekam, bo wydaje się, że przejdzie w ciągu 30 minut. Cóż... wsiadam na rower, ubrałem przeciwdeszczówkę, ale... gotuję się, jest gorąco, duszno. Po 3 km zdejmuję ją i chowam do plecaka. jest zdecydowanie lepiej. Gdy docieram do Zabrza, na horyzoncie pojawiają się pierwsze ciemne chmury, powoli znika słońce. 
Staram się skracać drogę, ale oczywiście bez przesady, jak chcę jechać szybko to jednak trzeba wybierać szosy. 
Drzewa po wycince w Lasku Makoszowskim
Drzewa po wycince w Lasku Makoszowskim © amiga
Paskudna buda
Paskudna buda © amiga
Docieram do Pawłowa, chmur coraz więcej, główna ulewa jest widoczna nieco bardziej z południa, wiatr w północnego-zachodu, więc łudzę się jeszcze, że jakoś mnie to minie. Jeszcze 20 minut wcześniej zastanawiałem się czy nie pojechać lasem... teraz zdaję sobie sprawę z tego, że to byłoby mega głupie. W lesie ciężko się schować przed walącymi błyskawicami. Miast jest pod tym kontem bezpieczniejsze. 
Na Bielszowickiej na chwilę staję, patrzę do tyłu... masakra... szybka fora i analizuję rozmieszczenie miejsc gdzie w razie czego mogę się schować, do najbliższego przystanku z wiatą mam jakieś 2 km, tuż obok jest kościół, może będzie otwarty. Dalej na podjeździe na mrówczą górkę jest jeszcze jeden przystanek z wiatą, dalej dopiero za szczytem po kolejnym kilometrze. Jeszcze nie pada więc jadę dalej. 
Ciemne chmury powoli suną
Ciemne chmury powoli suną © amiga
Nie wygląda to zbyt dobrze, tym bardziej, że ulewa wyraźnie chce mi przeciąć drogę
Nie wygląda to zbyt dobrze, tym bardziej, że ulewa wyraźnie chce mi przeciąć drogę © amiga
Mam tylko nadzieję, że nie dorwie mnie na szczycie górki... Zjeżdżam nieco na bok... kolejny raz zaglądam za siebie... Może jednak pójdzie to trochę bokiem, może mnie minie? Gdy docieram co centrum Kochłowic zaczyna kropić, zastanawiam się czy nie wjechać na stację Orlenu... a może pod wiatę przystankową, tutaj mam kilka opcji, ale to tylko kropienie. Jadę dalej. Zaczyna padać wracać się nie będę, ale za jakieś 300m jest wiadukt. Docieram tam w dobrym czasie. Gdy jestem już pod wiaduktem, zaczyna lać... Ubieram kurtkę, sprawdzam radary... wydaje się, że główna fala przejdzie za jakieś 10 minut...  czekam.... 
Na Wireckiej w Kochłowicach
Na Wireckiej w Kochłowicach © amiga
Ulewa mnie dopadła, trzeba chwilę przeczekać
Ulewa mnie dopadła, trzeba chwilę przeczekać © amiga
Pod wiaduktem na szczęście nie pada ;)
Pod wiaduktem na szczęście nie pada ;) © amiga
Powoli niebo zaczyna się rozjaśniać, ulewa zmienia się w kropienie. Wsiadam więc na rower i ruszam, nie spieszę się bo nie chcę dogonić ulewy... nie o to chodzi ;) Na spokojnie docieram do Panewnik i dalej do Ligoty, zaglądam na plac budowy tężni i ruszam do domu 
Budowa tężni w parku Zadole
Budowa tężni w parku Zadole © amiga
Czarne chmury powoli znikają
Czarne chmury powoli znikają © amiga

Wychodzi słońce, nie pada... rower usyfiony, ale nie mam ochoty jechać z nim w tej chwili na myjnię, zrobię to jutro. 


We wtorek do pracy

Wtorek, 10 lipca 2018 · Komentarze(0)
Wstaję nieco wcześniej niż zwykle, dobre 40 minut przed budzikiem, nie mogę już zasnąć, zaczynam się zbierać. W blokach startowych jestem o 6:30... Ruszam.
Na drogach jakby nieco większy ruch niż wczoraj... może to jednak złudzenie. Jest przyjemnie nie za gorąco, nie za zimno. W sam raz. Za to wiatr głównie z zachodu, choć mam wrażenie, że kręci... Od czasu do czasu czuję podmuchy z innej strony... 

W firmie muszę być jak najszybciej... czasu mam sporo, ale mogę być wcześniej niż planowałem ;). Decyduję się na jazdę szosami. Początek w niezłym czasie, później jednak górki trochę studzą moje zamiary ;)

Przejazd przez Rudę Śląską zaskoczył, był bezproblemowy, w zasadzie nigdzie nie musiałem się zatrzymywać, no... może na kilka sekund na wirku, ale... to tylko kilka sekund. 

W Zabrzu jadę przez ul Winklera, wiatr daje popalić, choć to kierunek północny, ale wspominałem, że mam wrażenie, że od czasu od czasu coś kręci... 

Przy lasku Makoszowskim powoli kończą likwidację awarii, sporo czasu im to zajęło, tydzień temu wywaliło studzienki... a jeszcze droga jest zamknięta. Tyle, że dzisiaj już da się przejechać po chodniku. Wczoraj mogłem o tym jedynie pomarzyć. 

W firmie jestem w niezłym czasie, pytanie jaki będzie wieczór, meteo wróży burze... oby przeszły bokiem... 

Jeszcze nie skończyli usuwać awarii...
Jeszcze nie skończyli usuwać awarii... © amiga

Padający deszcz

Wtorek, 10 lipca 2018 · Komentarze(0)
Jest coś koło 17 gdy ruszam spod firmy, pada deszcz... Przed wyjazdem sprawdziłem radary, do pół godziny powinienem trafić na okienko pogodowe, a raczej na dziurę w chmurach. Początkowo czuję jak woda leci na mnie z nieba, powoli czuję że buty robią się wilgotne. Zakładam, że do domu będę miał na nogach 2 baseny... 

Jakież jest moje zdziwienie gdy docieram do Sośnicy, to ledwie 4km i... deszczu nie ma... Drogi prawie suche..  Cieszy mnie to niezmiernie, jednak niedługo, bo już w Zabrzu czuję, że coś kropi... Tyle, że to dalej nic wielkiego, to co spada szybko odparowuje. 
Na szczęście ruch na drogach nie jest zbyt wielki, tak więc jest możliwość w razie czego wjechania nawet na środek drogi, gdyby były kałuże, a tych nie ma. Skracam drogę przez lasek Makoszowski, jednak nie zamierzam się wygłupiać, radary pokazywały, że to tymczasowa dziura w chmurach, że za jakiś czas znowu zacznie padać. 
Na Sośnicy po deszczu nie ma prawie śladu
Na Sośnicy po deszczu nie ma prawie śladu © amiga
W lasku Makoszowskim
W lasku Makoszowskim © amiga
Wirek przy przejeździe kolejowym
Wirek przy przejeździe kolejowym © amiga
Dość sprawnie mijam kolejne dzielnice, mokre drogi pojawiają się dopiero w Kochłowicach, miejscami widać wypłukany piasek, ziemię naniesioną na drogi. W Panewnikach dla odmiany trafiam na większe kałuże. Cały czas obserwuję niebo, chyba nie powinno mnie już nic dorwać. 
A tutaj lało...
A tutaj lało... © amiga
Mokra droga w kierunku Katowic
Mokra droga w kierunku Katowic © amiga
Kałuże, dawno ich nie było
Kałuże, dawno ich nie było © amiga
Budowa tężni na Zadolu
Budowa tężni na Zadolu © amiga
Piękna rurka
Piękna rurka © amiga

W domu jestem w około 18:20, wszystko mokre, ale nie od deszczu, a od potu, ubrana przeciwdeszczówka niestety tak zadziałała w połowie trasy i tak się rozpiąłem, było mi za gorąco, ale nie  odważyłem się schować jej do plecaka, w końcu ma jeszcze coś padać... 

Poniedziałkowy wypad do pracy....

Poniedziałek, 9 lipca 2018 · Komentarze(0)
Jakoś udaje się zebrać w miarę szybko, choć ze wstawaniem miałem dziś problem... 
Za oknem słońce, na termometrze 16 stopni i paskudny zimny wiatr z zachodu... Ubieram wiatrówkę... jest zdecydowanie lepiej. 

Na drogach nie ma specjalnie wielkiego ruchu, w Piotrowicach na skrzyżowaniu też specjalnie nie zaciska. Jazda jest jednak szarpana, tzn w wielu miejscach muszę się zatrzymać przed skrętem, bo coś. 

Dopiero od Starych Panewnik jazda jest płynna, krótki postój dopiero w Kochłowicach, brakło może 10 sekund zanim piesi opuścili przejście... na drodze którą przecinałem. Musiałem swoje odstać. Cóż... tak też się zdarza. 
W Piotrowicach na skrzyżowaniu
W Piotrowicach na skrzyżowaniu © amiga

Spoglądam na zegarek... mimo przeciwnego wiatru dobrze mi się kręci, może to efekt wczorajszego rozjazdu? W Zabrzu melduję się jeszcze przed ósmą, trochę samochodów uprzykrza jazdę w tym autobus linii 23, choć ona akurat przejechał ze sporym marginesem. Odpuszczam sobie jazdę ul Winklera, w zamian skracam drogę przez lasek Makoszowski. Staję przy stawie który został zalany przez studzienki. W piątek uwijały się przy nim służby, myślałem, że coś zrobią, ale jaki smród był taki jest. Ryby wyginęły, kaczki zmieniły miejsce pobytu, w tej chwili widać, że i rośliny padają. Być może jakieś przepłukanie załatwiłoby sprawę, a może wręcz wypompowanie wody było by lepszym rozwiązaniem. Wygląda to tragicznie. Tylko muchy są zadowolone... 
Wszystko ginie w tym stawiku
Wszystko ginie w tym stawiku © amiga
W lasku Makoszowskim o poranku
W lasku Makoszowskim o poranku © amiga
Słońce pięknie przygrzewa
Słońce pięknie przygrzewa © amiga

Wyjeżdżam w Gliwicach, zostało 6 km do mety, do pracy. Na tym odcinku ruch jest zerowy. Natykam się na kilku zapalonych rowerzystów. Wkrótce docieram do firmy. 

Jak pięknie rozpoczęty tydzień.... 

Powrót do domu

Poniedziałek, 9 lipca 2018 · Komentarze(0)
Ruszam z pracy o 16:17, coś wcześniej, jest upalnie, duszno, gorąco, o opadach nie ma mowy, jednak na lasy też nie ma szans, nieco wcześniej zadzwonił kumpel, muszę gnać do domu, jesteśmy umówieni o 19 w Mikołowie, muszę dojechać, coś zjeść i jeszcze dotrzeć do niego ;)

Jednak w Zabrzu skracam drogę przez lasek Makszowski, chwila chłodu pomiędzy drzewami, gdy wyjeżdżam, słyszę dzwonek... gdy tylko wyjeżdżam do cywilizacji próbują oddzwonić... nie udaje się... jednak mam chwilkę by odsapnąć przy placu zabaw ;) Dzień idealny na spacery, na zabawy z dzieciakami... 

Wąska ścieżka w lasku Makoszowskim
Wąska ścieżka w lasku Makoszowskim © amiga
Wiadukt DTŚki
Wiadukt DTŚki © amiga
Czekając na telefon
Czekając na telefon © amiga
Plac zabaw
Plac zabaw © amiga

Po kilku minutach ruszam dalej, coś jest jednak nie tak... Gdy mijam Bielszowice czuję, że dopada mnie zmęczenie, takie jakbym przejechał 200km... a nie 15... Jadę dalej szutrówką przy potoku Bielszowickim. Zmęczenie nie odpuszcza, postanawiam zatrzymać się na chwilę przy stacji w Kochłowicach, kupuję hot-doga i kolę... mija dobre 5 minut... jest lepiej... coś z cukrem nie tak? Spaliłem go? Ale przed wyjazdem zjadłem 3 banany... piłem wodę... nie powinno być problemów, nie na tak krótkim odcinku...Może na jakiś czas puki nie miną upały wrócę do wożenia bidonu... 
Potok Bielszowicki
Potok Bielszowicki © amiga

Dalsza droga na szczęście bez problemów, organizm wrócił do normy... Czasu mam sporo... Ufff
Słońce już nisko
Słońce już nisko © amiga




Piątkowy wyjazd do pracy

Piątek, 6 lipca 2018 · Komentarze(0)
Z rana wszystko postawione na głowie, wiele rzeczy do ogarnięcia, a czasu niewiele. Udaje się jakimś cudem ruszyć o 7:09. 

Prognozy nie zachwycają, po południu mają pojawić się przelotne burze, ma też mocniej wiać. Jednak gdy zaglądam na radary okazuje się, że w tej chwili przechodzi w okolicach Gliwic wielka deszczowa chmura, jest jednak szansa, że minie mnie bokiem, odejdzie bardziej na północ zanim dotrę w tamte okolice.

Na drogach jakiś większy ruch, z okazji piątku? czy jak? A może chodzi o te prognozy? Decyduję się jednak na pociągnięcie całości szosami, nawet jeżeli dopadnie mnie deszcz, to będę już daleko, być może będę w pobliżu firmy. Zresztą, jak nie pada przed wyjazdem to później mnie to nie rusza ;)

W Panewnikach o dziwo pusto, za to niespodzianka w Kochłowicach, tutaj zaliczam pierwszy dzisiaj postój. 
Długi podjazd w kierunku Wirka, a za przejazdem kolejowym czai się Policja, chyba kontrola prędkości, choć wydaje mi się, że przy przejeździe raczej nikt nie szaleje. 

W Bielszowicach trafiam na autobus 7-kę, powinniśmy się jeszcze zobaczyć gdzieś w Zabrzu, może na wysokości Pawłowa, a może Guido? Skrzyżowanie w Bieszowicach też zaskoczyło, nie pamięta kiedy czekałem dobrą minutę na przejazd w tym miejscu. Ciąg samochodów nie miał końca... Najczęściej jeżeli coś jedzie to pojedyncze sztuki. Tym razem było inaczej.
Spoglądam na ceny paliw na stacjach, znowu idą w górę. Niedobrze... 

Docieram do Zabrza grubo przed ósmą. Początkowo trochę samochodów, jednak ruch gdzieś ginie, wyprzedza mnie autobus linii 23. To ten który zepchnął mnie rok temu w marcu na pobocze. Interwencja na policji pomogła. Gość wyprzedza mnie z 2 metrowym marginesem ;)

Zaczyna delikatnie kropić,  nic wielkiego, jednak chmury na niebie straszą. Rower pędzi, docieram do Gliwic, drogi jak zazwyczaj puste. Przejazd to czysta przyjemność. w Firmie jestem w przyzwoitym czasie, choć wiatr od czasu do czasu pokazywał co potrafi. 
Pochmurny poranek w Zabrzu
Pochmurny poranek w Zabrzu © amiga

Uciekając przed burzą

Piątek, 6 lipca 2018 · Komentarze(0)
Jest coś koło 16:30 gdy ruszam, wiatr w plecy, silne podmuchy są wyraźnie odczuwalne. Gorzej bo po niebie przewalają się ciemne chmury, wcześniej coś popadywało, prognozy straszą, radary też coś pokazują, choć raczej już za Przemszą... Pytanie tylko, czy nie rozciągnie się to na zachód. 

Niewielki ruch na drogach, jazda jest szybka, przyjemna, choć jest duszno, gorąco. Pocę się jak kot ;)
W Zabrzu skracam drogę przez lasek Makoszowski, widzę ekipę przy ostatnio zatrutym stawie, chyba próbują oczyścić wodę. Szkoda, że dopiero teraz. 
Trawa skoszona
Trawa skoszona © amiga
Zaskakują mnie chwilami prędkości, na niektórych prostych jadę po 40 km/h.... efekt wiatru. Może i dobrze, może uda mi się uciec przed burzą, choć to złe określenie, w zasadzie cały czas jadę w kierunku burzy... Pytanie czy w nią wjadę. 
Nie lubię tego przejścia/przejazdu rowerowego w Rudzie Śląskiej
Nie lubię tego przejścia/przejazdu rowerowego w Rudzie Śląskiej © amiga
Od Kochłowic robi się wyraźnie chłodniej, temperatura mocno spadła, na poboczach widać tu i ówdzie kałuże, musiało niedawno padać. Po niebie gnają ciemne chmury, mam jednak nadzieję, że zdążę. 
Ciemne chmury nadciągają
Ciemne chmury nadciągają © amiga
Gdy osiągam okolice Zadola, jestem spokojny, jadę dodatkowo nieco tyłem, zaskoczył mnie stojący tam samochód dostawczy. Wygląda tragicznie. Wydaje się, że stoi tutaj dobre kilka tygodni, może dłużej. Powinna się nim zainteresować policja czy staż miejska. 
Ciekawe ile tutaj stoi
Ciekawe ile tutaj stoi © amiga
Boisko Kolejarza... chmury straszą
Boisko Kolejarza... chmury straszą © amiga
Do domu mam jedynie 3 km. Po głowie chodzi mi jeszcze odwiedzenie myjni, ale nie... spadają pojedyncze krople deszczu... jadę do domu. Jestem na miejscu, nie zmoczyło mnie, ale i tak jestem mokry ;) Dzień uważam za dobrze wykorzystany. 
Plac budowy w Piotrowicach
Plac budowy w Piotrowicach © amiga