Padający deszcz
Wtorek, 10 lipca 2018
· Komentarze(0)
Kategoria do 34km, Do/Z Pracy, Solo, W jedną stronę
Jest coś koło 17 gdy ruszam spod firmy, pada deszcz... Przed wyjazdem sprawdziłem radary, do pół godziny powinienem trafić na okienko pogodowe, a raczej na dziurę w chmurach. Początkowo czuję jak woda leci na mnie z nieba, powoli czuję że buty robią się wilgotne. Zakładam, że do domu będę miał na nogach 2 baseny...
Jakież jest moje zdziwienie gdy docieram do Sośnicy, to ledwie 4km i... deszczu nie ma... Drogi prawie suche.. Cieszy mnie to niezmiernie, jednak niedługo, bo już w Zabrzu czuję, że coś kropi... Tyle, że to dalej nic wielkiego, to co spada szybko odparowuje.
Na szczęście ruch na drogach nie jest zbyt wielki, tak więc jest możliwość w razie czego wjechania nawet na środek drogi, gdyby były kałuże, a tych nie ma. Skracam drogę przez lasek Makoszowski, jednak nie zamierzam się wygłupiać, radary pokazywały, że to tymczasowa dziura w chmurach, że za jakiś czas znowu zacznie padać.
Na Sośnicy po deszczu nie ma prawie śladu © amiga
W lasku Makoszowskim © amiga
Wirek przy przejeździe kolejowym © amiga
Dość sprawnie mijam kolejne dzielnice, mokre drogi pojawiają się dopiero w Kochłowicach, miejscami widać wypłukany piasek, ziemię naniesioną na drogi. W Panewnikach dla odmiany trafiam na większe kałuże. Cały czas obserwuję niebo, chyba nie powinno mnie już nic dorwać.
A tutaj lało... © amiga
Mokra droga w kierunku Katowic © amiga
Kałuże, dawno ich nie było © amiga
Budowa tężni na Zadolu © amiga
Piękna rurka © amiga
W domu jestem w około 18:20, wszystko mokre, ale nie od deszczu, a od potu, ubrana przeciwdeszczówka niestety tak zadziałała w połowie trasy i tak się rozpiąłem, było mi za gorąco, ale nie odważyłem się schować jej do plecaka, w końcu ma jeszcze coś padać...
Jakież jest moje zdziwienie gdy docieram do Sośnicy, to ledwie 4km i... deszczu nie ma... Drogi prawie suche.. Cieszy mnie to niezmiernie, jednak niedługo, bo już w Zabrzu czuję, że coś kropi... Tyle, że to dalej nic wielkiego, to co spada szybko odparowuje.
Na szczęście ruch na drogach nie jest zbyt wielki, tak więc jest możliwość w razie czego wjechania nawet na środek drogi, gdyby były kałuże, a tych nie ma. Skracam drogę przez lasek Makoszowski, jednak nie zamierzam się wygłupiać, radary pokazywały, że to tymczasowa dziura w chmurach, że za jakiś czas znowu zacznie padać.
Na Sośnicy po deszczu nie ma prawie śladu © amiga
W lasku Makoszowskim © amiga
Wirek przy przejeździe kolejowym © amiga
Dość sprawnie mijam kolejne dzielnice, mokre drogi pojawiają się dopiero w Kochłowicach, miejscami widać wypłukany piasek, ziemię naniesioną na drogi. W Panewnikach dla odmiany trafiam na większe kałuże. Cały czas obserwuję niebo, chyba nie powinno mnie już nic dorwać.
A tutaj lało... © amiga
Mokra droga w kierunku Katowic © amiga
Kałuże, dawno ich nie było © amiga
Budowa tężni na Zadolu © amiga
Piękna rurka © amiga
W domu jestem w około 18:20, wszystko mokre, ale nie od deszczu, a od potu, ubrana przeciwdeszczówka niestety tak zadziałała w połowie trasy i tak się rozpiąłem, było mi za gorąco, ale nie odważyłem się schować jej do plecaka, w końcu ma jeszcze coś padać...