Z burzą za plecami

Piątek, 13 lipca 2018 · Komentarze(0)
16:40 ruszam. Radary pokazują bardzo szybko zbliżającą się burze idącą na nas od Opola. Oceniam, że dorwie mnie za około 40-50 minut . Spróbuję jej uciec, czy się uda? Nie wiem, najwyżej przeczekam, bo wydaje się, że przejdzie w ciągu 30 minut. Cóż... wsiadam na rower, ubrałem przeciwdeszczówkę, ale... gotuję się, jest gorąco, duszno. Po 3 km zdejmuję ją i chowam do plecaka. jest zdecydowanie lepiej. Gdy docieram do Zabrza, na horyzoncie pojawiają się pierwsze ciemne chmury, powoli znika słońce. 
Staram się skracać drogę, ale oczywiście bez przesady, jak chcę jechać szybko to jednak trzeba wybierać szosy. 
Drzewa po wycince w Lasku Makoszowskim
Drzewa po wycince w Lasku Makoszowskim © amiga
Paskudna buda
Paskudna buda © amiga
Docieram do Pawłowa, chmur coraz więcej, główna ulewa jest widoczna nieco bardziej z południa, wiatr w północnego-zachodu, więc łudzę się jeszcze, że jakoś mnie to minie. Jeszcze 20 minut wcześniej zastanawiałem się czy nie pojechać lasem... teraz zdaję sobie sprawę z tego, że to byłoby mega głupie. W lesie ciężko się schować przed walącymi błyskawicami. Miast jest pod tym kontem bezpieczniejsze. 
Na Bielszowickiej na chwilę staję, patrzę do tyłu... masakra... szybka fora i analizuję rozmieszczenie miejsc gdzie w razie czego mogę się schować, do najbliższego przystanku z wiatą mam jakieś 2 km, tuż obok jest kościół, może będzie otwarty. Dalej na podjeździe na mrówczą górkę jest jeszcze jeden przystanek z wiatą, dalej dopiero za szczytem po kolejnym kilometrze. Jeszcze nie pada więc jadę dalej. 
Ciemne chmury powoli suną
Ciemne chmury powoli suną © amiga
Nie wygląda to zbyt dobrze, tym bardziej, że ulewa wyraźnie chce mi przeciąć drogę
Nie wygląda to zbyt dobrze, tym bardziej, że ulewa wyraźnie chce mi przeciąć drogę © amiga
Mam tylko nadzieję, że nie dorwie mnie na szczycie górki... Zjeżdżam nieco na bok... kolejny raz zaglądam za siebie... Może jednak pójdzie to trochę bokiem, może mnie minie? Gdy docieram co centrum Kochłowic zaczyna kropić, zastanawiam się czy nie wjechać na stację Orlenu... a może pod wiatę przystankową, tutaj mam kilka opcji, ale to tylko kropienie. Jadę dalej. Zaczyna padać wracać się nie będę, ale za jakieś 300m jest wiadukt. Docieram tam w dobrym czasie. Gdy jestem już pod wiaduktem, zaczyna lać... Ubieram kurtkę, sprawdzam radary... wydaje się, że główna fala przejdzie za jakieś 10 minut...  czekam.... 
Na Wireckiej w Kochłowicach
Na Wireckiej w Kochłowicach © amiga
Ulewa mnie dopadła, trzeba chwilę przeczekać
Ulewa mnie dopadła, trzeba chwilę przeczekać © amiga
Pod wiaduktem na szczęście nie pada ;)
Pod wiaduktem na szczęście nie pada ;) © amiga
Powoli niebo zaczyna się rozjaśniać, ulewa zmienia się w kropienie. Wsiadam więc na rower i ruszam, nie spieszę się bo nie chcę dogonić ulewy... nie o to chodzi ;) Na spokojnie docieram do Panewnik i dalej do Ligoty, zaglądam na plac budowy tężni i ruszam do domu 
Budowa tężni w parku Zadole
Budowa tężni w parku Zadole © amiga
Czarne chmury powoli znikają
Czarne chmury powoli znikają © amiga

Wychodzi słońce, nie pada... rower usyfiony, ale nie mam ochoty jechać z nim w tej chwili na myjnię, zrobię to jutro. 


Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa atome

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]